Anne Marie Winston - Nowe życie.pdf

(577 KB) Pobierz
11068514 UNPDF
ANNE MARIE WINSTON
Nowe życie
Harlequin®
Toronto • Nowy Jork • Londyn
Amsterdam • Ateny • Budapeszt • Hamburg • Istambuł
Madryt • Mediolan • Paryż • Praga • Sofia • Sydney
Sztokholm • Tajpej • Tokio • Warszawa
11068514.001.png
PROLOG
B ó 1... jak cios zadany ostrym nożem; straszliwy ból
przy każdym oddechu. Na litość boską, dosyć... Niecierp­
liwe głosy wykrzykują coś ponad głową...
- Pomóżcie mi. Trzeba założyć opaskę uciskową na
nogę. Straciła dużo krwi. Długo nie pociągnie.
- Jaką ma grupę krwi? Szybciej!
- A plus. Tak powiedział jej mąż. Wezwij kilku
lekarzy. Sami nie zdołamy utrzymać jej przy życiu.
Ból ustąpił. Co za ulga... Była nieskończenie wdzięcz­
na temu, kto go uśmierzył, ale nie potrafiła wyrazić swych
uczuć słowami.
- Oglądał pan tę ranę na głowie, doktorze? Uszkodzenie
czaszki jest bardzo niebezpieczne, reakcja źrenic znikoma.
- Przygotujmy się na najgorsze. Chyba nie zdołamy
jej uratować.
- Nawet gdybyśmy tego dokonali, do końca życia
byłaby sparaliżowana. Rdzeń kręgowy jest poważnie
uszkodzony.
- Cholera! Taka młoda kobieta. Jak to się stało?
- rozległ się zdecydowany, męski głos.
- Rzuciła się pod ciężarówkę, żeby ratować córkę.
Tak powiedział jej mąż. Na skrzyżowaniu mała wyrwała
się i niespodziewanie wybiegła na jezdnię - odparła
przygnębiona kobieta.
6
NOWE ŻYCIE
Carrie domyśliła się, co było powodem jej smutku.
Widok był okropny. Ciemne, splątane włosy zwisały
z metalowego stołu. Krople krwi skapywały na białą
podłogę, tworząc coraz większą kałużę. To zapewne sala
operacyjna. Czy ludzie krzątający się wokół gorączkowo
to lekarze?
Spoczywająca na metalowym stole kobieta doznała
poważnych obrażeń, a jej twarz była w opłakanym stanie.
Pokrywała ją skrzepnięta krew. Carrie nie była pewna,
czy odważyłaby się spojrzeć ponownie na straszliwie
pokiereszowaną głowę, nawet gdyby starannie ją obmyto.
Ohyda. Nienawidziła widoku ran i krwi. Ben kpił
z niej, bo nie była w stanie oglądać filmów, w których
bohaterowie ginęli na oczach widzów. Dlaczego więc
z ciekawością obserwuje tę scenę?
Sięgnęła po telewizyjnego pilota, żeby wyłączyć
odbiornik... ale dłoń zawisła w powietrzu.
- Boże miłosierny! - zawołała, ale nikt z obecnych
nie zwrócił uwagi na jej krzyk.
Patrzyła na nich z góry! Jak się tu dostała? Niespokoj­
nie zmierzyła wzrokiem swoją postać. Była chyba cała
i zdrowa, odniosła jednak wrażenie, że unosi się pod
sufitem pomalowanego na biało pomieszczenia. Ofiara
wypadku na metalowym stole... długie, ciemne włosy...
Nie! Co powiedziała tamta kobieta? Matka rzuciła się
dziecku na ratunek i wpadła pod ciężarówkę?
Córka. Jennie. Gdzie jest Jennie? Carrie poczuła, że
szybuje w powietrzu. Nie poruszała rękami i nogami, lecz
szybowała bez wysiłku. Z trudem uświadomiła sobie, że
mur nie stanowi dla niej przeszkody. Przeniknęła przez
ścianę, jakby pomieszczenia wcale nie były oddzielone.
Nagle zrozumiała, co się stało.
NOWE ŻYCIE
7
O Boże! Litości! Nie pozwól, żeby to mnie spotkało.
Nie chcę umierać. Mam zaledwie dwadzieścia sześć lat.
Jestem potrzebna Benowi i naszemu maleństwu. Litości!
Błagam, zmiłuj się nade mną!
Minęła kolejne białe pomieszczenie. Na stole opera­
cyjnym leżała nieruchomo jasnowłosa kobieta. Wokół
krzątał się gorączkowo personel medyczny.
Następna ściana. Kolejne pomieszczenie. Bezwładne
ciało mężczyzny o włosach równie jasnych jak czupryna
nieznajomej. Carrie od razu zauważyła ponure miny
lekarzy. Człowiek w białym fartuchu z rezygnacją po­
kręcił głową i ruszył w stronę drzwi.
Kolejna ściana. Carrie szybowała z ogromną prędkoś­
cią; mknęła coraz szybciej ku nieznanemu przeznaczeniu.
Krzesła, biurko... dobrze znana poczekalnia szpitala
położonego niedaleko ich domu w Towson, w stanie
Maryland. Ben! Jestem tutaj! Ben! Nic mi się nie stało.
Nagle uświadomiła sobie, że to nieprawda. Patrzyła na
wstrząsane łkaniem ramiona męża, który siedział zgar­
biony na krześle z twarzą ukrytą w dłoniach. Kochała
całym sercem tego mężczyznę, który był jej pierwszym
i jedynym kochankiem. Chciała przytulić ciemną głowę
do piersi, ukoić ból, lecz ulatywała coraz szybciej.
Przemknęła obok Helen, swojej teściowej, która stała
porażona cierpieniem w przeciwległym rogu pokoju,
tuląc w objęciach Jennie. Dziewczynka zawzięcie ssała
kciuk. Rozczochrane, ciemne włoski przylgnęły do spo­
conego czoła. Płakała.
O Boże, nie. Jak mogę opuścić dziecko, które nie
skończyło jeszcze dwóch lat? Tak długo na nie czekaliś­
my. To wszystko, co mam. Nie odbieraj mi tego.
Pędziła szybko jak myśl. Wydostała się ze szpitala,
8
NOWE ŻYCIE
pokonując bez trudu ściany z czerwonej cegły, i po­
mknęła dalej otulona cieniem wielkich, starych drzew.
Gdy szła z Benem i Jennie na spacer do parku, było
słoneczne popołudnie; teraz niebo pociemniało. Migotały
na nim ogniki gwiazd. Carrie kontynuowała swój lot.
W górę? Przed siebie? Dokąd?
Gwiazdy pobladły, gdy zbliżyła się do wielkiej jasno­
ści przypominającej słoneczny blask, tak świetlistej
i oślepiającej, że w pierwszej chwili Carrie próbowała
zasłonić oczy. Wkrótce jednak pojęła, że wielki blask
w ogóle jej nie razi. Śmiało podążała naprzód. Znalazła
się w długim korytarzu albo tunelu podobnym do pod­
ziemnej trasy metra między stacjami. Tylko światło było
inne. Im bardziej się do niego zbliżała, tym wydawało się
jaśniejsze, chociaż z pozoru było to niemożliwe. Powinna
odczuwać lęk, ale ciepło emanujące z owego jądra
światłości nie budziło w niej żadnych obaw.
Wyczuła w pobliżu czyjąś obecność. Jakaś istota
poprzedzała ją w drodze ku światłu niczym cień, mroczna
plamka w oceanie blasku, który rozlewał się u krańca
tunelu. Owa istota... Carrie poczuła w niej bratnią duszę.
Nagle uświadomiła sobie, że nie może iść w jej ślady.
Ben... przecież była mu potrzebna.
Pragnął mieć dużą rodzinę. Carrie czuła się winna,
ponieważ nie mogła spełnić jego oczekiwań. Nie miał o to
do niej pretensji, ale widziała przecież, jak cierpiał, gdy
lekarze przedstawili im diagnozę. Przez kilka miesięcy
trudno jej było się z nim porozumieć, chociaż tak bardzo
go kochała. Teraz czuła, że nie może odejść, póki Ben nie
pojmie siły jej uczuć.
Jasność przyzywała ją, obiecując życie doskonałe
i szczęśliwe, o jakim Carrie zawsze marzyła. Pragnęła
Zgłoś jeśli naruszono regulamin