godzina mysli.pdf

(183 KB) Pobierz
(Microsoft Word - godzina my\234li)
J. Kleiner, Juliusz Słowacki. Dzieje twórczości, t. 1, Kraków 1999, rozdz. VIII, s. 214228
U kresu poezji młodzieńczej: Godzina myśli i Kordian
Lambro nie był bynajmniej ostatecznym skrystalizowaniem nowej fazy w rozwoju duchowym Słowackiego; był
tylko pierwszym jasnym wyrazem jej uświadomienia — ale kształtując ten wyraz, jeszcze poeta szukał drogi
i formy, jeszcze pewne ustalone linie uczuć i wyobraźni górę brały nad pierwiastkami nowymi. Cały rok 1832
i początek roku następnego, początek pobytu w Genewie, do której Słowacki przyjechał 30 grudnia 1832, wypełnia
praca wewnętrzna nad zdaniem sobie sprawy z przemiany własnej i nad wcieleniem tej przemiany i jej dziejów w
kształt artystyczny. Jest to okres rachunku sumienia, rozprawiania się z sobą samym, załatwiania się z tym, co
przez duszę przeszło i co się w niej utrwaliło od czasu, gdy pierwsza faza rozwoju wypowiedziała się w Szanfarym.
Jest to okres wspomnień i autoanalizy, oskarżania siebie samego i samoobrony, okres nowych pragnień i dążeń,
roztwierania i rozrywania widnokręgów — i zarazem znamiennej dla ludzi przeczulonych tęsknoty za tym, co
minęło, i za tym, co być mogło, a nigdy się nie ziści. Przybierała tęsknota owa formy dostosowane do przeżyć
poety — była to jednocześnie tęsknota za ojczyzną i za „krajem lat dziecinnych".
Autoanaliza doprowadziła w Lambrze do bolesnego wyniku — stwierdziła niezdolność do czynu, chorobę
duszy. Ale jakie źródło tej choroby? Odpowiedź dać miało wglądnięcie w całe życie od pierwszych lat dzieciństwa
— rezultat ujmie Słowacki niebawem w słowa: „Ja w dzieciństwie kształciłem się tak, abym nie był podobnym do
ludzi" 1 . A przede wszystkim nasuwała się owa odpowiedź, którą dawał niegdyś Szanfary — życie złamała miłość
nieszczęśliwa. Sąd i analiza usunęły się jednak na plan dalszy, gdy wstały w myśli obrazy przeszłości; rodziła się
miłość głęboka, rzewna ku chwilom minionym — i te nawet, które niegdyś raniły i bolały, we mgle wspomnienia
niosły rozkosz dziwną. Młodemu człowiekowi, który zawsze i wszędzie poetyczności szukał i marzył
o poetyczności, odsłoniło się jego życie własne jako poemat, brzmiący z oddali przypomnienia melodią smutną, ale
tym silniej nęcącą.
Z takimi uczuciami pisał Słowacki w drugiej, połowie lipca 1832 2 pamiętnik lat dziecinnych i
młodzieńczych. „Karty te — wyznawał — są teraz dla mnie talizmanem, chroniącym od rozpaczy" (Fragmenty
pamiętnika, rozdz. 13). Zaczął pisać biografię własną — ta biografia jednak szybko przechodziła w poetyckie
odtwarzanie. Czuł od razu, że tematy pamiętnika powrócą jeszcze w innej formie. Najpierw nasunęła mu się myśl,
by napisać życiorys przyjaciela, przedwcześnie i tragicznie zmarłego Ludwika Spitznagla. „Kiedyś może napiszę
życie tego młodego człowieka; był to kwiat piękny, który nie dał owocu..." (Fragmenty pamiętnika, rozdz. 10).
Zdaje się, że pomysł biografii Spitznagla był pierwszym zawiązkiem Godziny myśli; nie myśląc jeszcze o tym
„poemacie serca", przygotowywał jego zasadnicze zarysy, nawet poszczególne obrazy i wrażenia 3 .
Osnuwał życie minione tchnieniem smutku i marzenia; wskrzeszał w sobie uczucia dawne, dawną miłość
ku Śniadeckiej; żył wśród obrazów przyrody owej, która była tłem przeżyć dawnych; pieścił się sam z sobą, patrzył
na siebie jako na dziecko smutne i wyjątkowe, jakkolwiek uwzględniał przedwczesne starzenie się, zanikanie uczuć
i, kreśląc sceny życia młodzieńczego, nazywał je dzieciństwem swoim.
W tych dniach, pisząc moje pamiętniki z dzieciństwa, tak się rozmarzyłem w przeszłości, że
koniecznie dzień jeden musiałem przepędzić w wiejskim, cichym domku.
(list do matki z 23 lipca 1832 r.)
Za pierwszy, zamknięty okres swego życia uważał lata do ukończenia uniwersytetu. Doprowadziły one do
bankructwa uczuć.
Tak się kończy pierwsza część mojego życia. Mam dopióro przy wyjściu z Uniwersytetu rok 19., a
jednak zdaje mi się, że już tak długo żyłem... Świat uczuć zniknął dla mnie i przez kilka
następujących lat żełem w innym świecie poezji [...].
Ja skazany jestem żyć już bez uczuć — skazany, abym przez całe życie czekał sławy, która może
przyjdzie pierwszego dnia [po] mojej śmierci.
(Fragmenty pamiętnika, rozdz. 13)
Trwał przy takiej ocenie swego stanu duchowego, którego wyjaskrawionym zwierciadłem był przesyt znużonego
Lambra. 4 października pisał matce:
1
Listy, t. 1, s. 137, dnia 4 października 1832.
Rozdział IV — pierwszy z zachowanych — ma datę: 17 lipca 1831, Drezno. Widocznie w Dreźnie więc zaczął poeta pisać pamiętnik, a
wrócił do niego w rok później w Paryżu.
3
Cytując wiersz Spitznagla, dodaje w pamiętniku: „Jaki posępny dźwięk tych wierszy! — Czytając je, cały nachylam się w przeszłość i chcę
uchem łowić dźwięk przeszłości... i słucham nachylony". Spitznaglowi w Godzinie myśli wkłada w usta słowa następujące: „Słyszysz, mój
luby, jak obecna chwila Pada w przeszłość, rzucając dźwięk tęskny, uroczy; Ona nigdy nie wróci, ona nas nachyla Smutniejszemi twarzami
w przyszłość upłynioną" (w. 179182).
1
2
13457287.002.png
Teraz już nawet po ostatnim liście Ludwisi i sławy mi się nie chce. Nie wiem, jak ja bez tego
ostatniego uczucia na świecie zostanę — może powróci.
(list z 4 października 1832 r.)
Tak też przedstawi się rezultat przeżyć w poemacie, który powie o miłości, że „pierwszą i ostatnią była, I
najsilniejsza z uczuć, uczucia przeżyła". {Godzina myśli, w. 212213).
Dwie postaci grają rolę ważną w dziejach młodości — Ludwik Spitznagel i Ludwika Śniadecka 4 . Przyjaźń
ze Spitznaglem kończy się śmiercią samobójczą przyjaciela. Cała zaś historia pierwszej części życia zamyka się
podwójną katastrofą — pożegnaniem kochanki i — zawodem w karierze akademickiej, który polegał na tym, że
Słowacki nie otrzymał premium.
Może dobrze — dodaje autor pamiętnika — iż te drugie nieszczęście uwagę moją nieco od
pierwszego odwróciło... inaczej... może bym nie został na świecie — ale myśl, że śmierć moją
przypisywano by zawiedzionej nadziei szkolnej, wstrzymała mnie.
(Fragmenty pamiętnika, rozdz. 13)
Ta podwójność katastrofy pozostanie w Godzinie myśli. Ale poeta, który nie zdawał sobie sprawy z tego,
że sposób jej przedstawienia w pamiętniku nasuwać mógłby pewne refleksje ujemne — odczuł doskonale, że
powiązanie akademickiego niepowodzenia z tragedią miłosną byłoby czymś rażącym. Przeto zmienił nieco
chronologię, aby zachować podwójne nieszczęście, ale w kombinacji odmiennej — w chwili rozstania się z
ukochaną przychodzi wieść o samobójstwie przyjaciela.
I scena pożegnania inaczej wyglądać miała w poezji niż w rzeczywistości.
Dzień ten był dla mnie dniem piekielnym — zapewne w życiu drugiego takiego nie będzie...
Przyszedłem o trzeciej po południu do Śniadeckich], zastałem ją razem z innymi osobami...
Powiedziałem sobie, że na twarzy żadnego wzruszenia nie ukażę... Pamiętam, że dano lody — z
filiżanką w ręku oboje staliśmy w oknie... potem kilka słów obojętnych... chciała mi wmówić, że się
zobaczemy... I już zajechały powozy... pocałowałem ją lekko w rękę... i powiedziałem: „Nie
zobaczemy się nigdy może"... i czułem, że zachwiałem się na nogach ...Wkrótce odzyskałem zmysły
— rozsądek — dumę — i nie podałem jej nawet ręki, kiedy wsiadała do kocza. Konie ruszyły —
wyszedłem na ulicę i patrzałem za odchodzącym powozem. Widziałem jeszcze voile od jej
kapelusza. Potem powóz się na chwilę zatrzymał, zapewne dla poprawienia uprzęży... i znów ruszył
dalej... zniknął... i wszystko...
(Fragmenty pamiętnika, rozdz. 13)
Tę scenę, która drobiazgowością swoją silne wywiera wrażenie, Słowacki potem otoczył dekoracją
nastrojową i przestylizował w duchu poezji sentymentalnej, trochę w duchu Dziadów części czwartej:
O księżyca wschodzie,
Drugie dziecię wśród ciemnej dębowej ulicy
Siedziało pochylone przy stopach dziewicy.
Z drzew opadały liście, i w całym ogrodzie
Zaledwo kilka kwiatów szronami srebrzystych;
Na niebie ledwo kilka gwiazd zabłysło mglistych,
Księżyc płynął samotny, las szumiał daleki.
Tego wieczora, dziecię ustami drżącemi
Anioła snów dziecinnych żegnało na wieki;
A potem bladą twarzą upadło do ziemi,
Jak zabite słowami,
dumnym wstydem drżące.
Bo dziecko miało dumę wielkiego człowieka
Przeczuciem nakarmioną.
{Godzina myśli, w. 282294)
4 Co do Śniadeckiej, por. rozprawę Kazimierza Kobzdaja (Kolbuszewskiego): Ludwika Śniadecka w rzeczywistości i w poezji Słowackiego.
[W:] Sprawozdanie Gimnazjum im. Mickiewicza we Lwowie, 1909; toż w: Księga pamiątkowa..., t. 2, s. 1, 24.
2
13457287.003.png
Upłynęło kilka miesięcy, nim ze wspomnień, odświeżonych w pamiętniku, wyłonił się „poemat serca" 5 .
Pisał go Słowacki prawdopodobnie w jesieni lub w zimie roku 1832 6 i jesiennym kolorytem osnuł obrazy chwil
minionych.
W ciągu owych kilku miesięcy spotęgowała się uczuciowa barwa wspomnień. Przychodziły z domu wieści
bolesne: najpierw o śmierci Julii, wdowy po Janie Januszewskim, która niegdyś żywą bardzo sympatię budziła w
sercu Słowackiego; potem o śmierci Melanki, córeczki Teofila i Hersylii; a że niedawno umarła też druga z sióstr
przyrodnich poety, Olesia, więc zdawało się, że nad domem jego i nad miejscami, które wspominał z miłością,
przeleciał jakiś anioł śmierci — a od tej pomroki smutku tym silniej odbijała się barwa przeżyć dawnych, mimo że
i w nich tak wiele było cienia melancholijnego. Gdy dla bliskich i drogich — dla Jana Januszewskiego, dla Julii
i Melanki — Słowacki rysował nagrobki i napisy układał, kształtował mu się w myśli nagrobek własnej młodości
i miłości. Miłość zaś dawna odzywała się potężniejszym echem, wobec którego błahe i blade wydawały się uczucia
dla młodziutkiej Kory Pinard. 30 lipca — a więc pod bezpośrednim wrażeniem pamiętnika — posłał list do
Ludwiki Śniadeckiej, a gdy list od niej otrzymał i napisał odpowiedź, którą nazywał ostatnią, wyznawał matce:
„Płakałem z łkaniem, jak dawniej, kiedy byłem dzieckiem, bo też list ten na nowo dzieckiem mnie zrobił" 7 .
W tej atmosferze odnawiających się uczuć dawnych tworzył się poemat, do żadnego z dotychczasowych
utworów niepodobny, prawdziwie oryginalny, mimo że przypominać może nieco byronowską Skargę Tassa lub
przełożony przez Mickiewicza Sen, a zwłaszcza wzorowany na Śnie fragment poetycki Korzeniowskiego 8 , a tytuł
przybrał na podobieństwo Godzin wczasu (Hours of idleness) Byrona. Dokonało się przedziwne
zobiektywizowanie jaźni własnej i znalazło sobie formę nową — formę dwoistego portretu psychologicznego, w
którym dwie fizjonomie dopełniają się we wspólności rysów i uplastyczniają w ich indywidualnej różności.
Znowu, jak w Lambrze, powstał „obraz wieku" — wcielenie duszy romantycznej — ale subtelniejsze, głębsze,
Tak wyraził się Słowacki w liście z dnia 15 marca 1833, donosząc o druku trzeciego tomu poezyj: „Na końcu zaś umieszczam poemat
serca, w którym jest całe moje dzieciństwo". (Listy, t. 1, s. 174).
6
Godzina myśli powstała po 4 października 1832. W liście, pisanym tego dnia (pod wrażeniem wiadomości o śmierci Melanki, córki Teofila
Januszewskiego), znajdują się słowa następujące: „List twój, kochana Mamo, zasmucił mię, ale zarazem piękność jego jest tak
zachwycająca, że prawdziwie dumny jestem, i list ten, jeśli kiedyś o mnie pisać będą, wykryje tajemnicę całą, że jeżeli miałem jaką poezją w
sercu, to ją od ciebie wziąłem. Zwłaszcza to wyrażenie: Mama powtarza: niech się dzieje wola Boga, ja zaś wspomniawszy na ciebie,
niezdolna do wyrzeczenia słów tych etc... jest ogromnym obrazem Matki, która nawet przed Bogiem dzieci swoje zakrywa, i Bogu nawet,
jeżeli by go miał zabić, broni". (Listy, t. 1, s. 143). Słowa matki, którymi tak się zachwycał, poeta wcielił do swego utworu:
Ludzie nieraz „on umrze" mówili przed matką:
Wtenczas matka patrzała długo w dziecka oczy,
I przeczyła z uśmiechem — lecz w smutku godzinie,
Kiedy na serce matki przeczuć spadła trwoga,
Lękała się nieszczęścia i myśląc o synie,
Nie śmiała wyrzec: Niech się dzieje wola Boga.
(Godzina myśli, w. 5762)
W liście z dnia 15 marca 1833 pisał o tych wierszach: „W ostatnim poemacie ukradłem jedną myśl z twego listu: ale ją znacznie osłabiłem
w wierszu". (Listy, t. 1, s. 175).
Nasuwa się jednak pytanie, czy nie należy czasu powstania poematu przenieść na grudzień lub styczeń: 8 grudnia bowiem pisze poeta
z powodu listu Śniadeckiej: „Spodziewam się, że jak wydrukuję Lambro, to mnie nie będzie obwiniać, abym się krył z moimi uczuciami".
(Listy, t. 1, s. 157). Wynika z tych słów, że nie miał wtedy jeszcze zamiaru drukować Godziny myśli, gdyż inaczej o niej wspomniałby przede
wszystkim jako o wyznaniu uczuć. Otóż chodzi o to, czy nie należy wnosić, że poemat w ogóle nie był jeszcze napisany. Do druku posłał go
prawdopodobnie razem z Lambrem 9 lutego 1833 z Genewy. (Listy, t. 1, s. 168).
7
Listy, t. 1, s. 138 — z dnia 4 października 1832.
Ze Skargą Tassa porównał Godzinę myśli T. Grabowski, op. cii. J. Tretiak i St. Windakiewicz zaznaczyli pokrewieństwo ze Snem Byrona.
Sen mógł oddziaływać tym łatwiej, że przedstawiona w nim miłość młodzieńca do starszej od niego dziewczyny musiała Słowackiemu
przypominać jego własne dzieje. Oba poematy dają szereg scen, przesuwających się u Byrona we śnie, u Słowackiego we wspomnieniu; oba
nie wymieniają imion; wyrażenie Snu (w przekładzie Mickiewicza) „chłopiec był laty młodszy" odbiło się może w określeniu „młodszy
wiekiem". Podobne jest też zakończenie: „Mój sen dla dwojga ludzi smutny koniec znaczy, Jednemu w obłąkaniu, obojgu w rozpaczy".
I Słowacki kończy katastrofą w życiu obu bohaterów. Na tytuł wpłynąć mogły słowa: „I długie pasmo życia w jedną zwić godzinę". Mniej
wyraźne jest pokrewieństwo ze Skargą Tassa, w której chwilowo tylko przesuwają się wśród bolesnych uczuć wspomnienia. (And for a
moment all things as they were Flit by me). — I. Chrzanowski, recenzując monografię niniejszą, zwrócił uwagę na wpływ możliwy drugiego
z Dwu fragmentów Korzeniowskiego (Kleiner o Słowackim. „Tygodnik Ilustrowany" 1920, nr 10, s. 2); kwestię tę dokładnie omówił w
studium pt. „Godzina myśli". (Z wykładów uniwersyteckich) — („Przegląd Humanistyczny" 1922, R. 1, nr 1/2, s. 285297); istotne
podobieństwo jest wyraźne — Korzeniowski kreśli w obrazach równoległych biografię dwu młodzieńców, co „z serca i urody podobni,
biegli w życiu różnymi zawody"; jeden jest wojownikiem, drugi poetą; obaj szczęście swe niszczą — i spotykają się z poczuciem złamanego
życia. Ostatnie słowa Godziny myśli („Powieść nieskończona") przeciwstawiają się finałowi Korzeniowskiego: „Tu koniec powieści". —
Słowacki mógł znać ten utwór z rękopisu; Odyniec mianowicie drukował w „Meliteli" pierwszy z Dwu fragmentów — prawdopodobnie miał
w tece oba i drugi odkładał do późniejszego rocznika.
3
5
8
13457287.004.png
zupełnie samodzielne i całkowicie z przeżyć wysnute. Oryginalność spotęgowało stworzenie tego typu — w
postaci romantycznego dziecka.
Od Godziny myśli można by rozpocząć studium romantyzmu. Skupiły się zasadnicze rysy psychiki
romantycznej w owej dziwnie pięknej parze przyjaciół o piętnie chorobliwości. Bo Słowacki cechy romantyczne
uznaje za chorobę duszy, jak gdyby idąc za zdaniem Goethego, że klasyczność to zdrowie, romantyczność to
chorobliwość.
Chorobliwość jednego z młodziutkich romantyków, Słowackiego, ma charakter fizycznej słabości, a u
drugiego — u Spitznagla — zjawia się wybitnie chorobliwość natury psychicznej, choć również na tle wątłej
organizacji:
Oba wątłej postaci, marmurowo biali.
Młodszy wiekiem nadzieje mniejsze zapowiadał,
Pierś mu się podnosiła ciężkiem odetchnieniem [...]
Ludzie nieraz „on umrze" mówili przed matką. [...]
Bo w czarnych oczach dziecka płomień gorączkowy, Przedwcześnie zapalony, trawił młode życie.
(w. 5052, 57, 6364)
Inny jest płomień w oczach drugiego dziecka:
Gdy patrzał w niewidziane oczyma obrazy, Ludzie obłędność w oczach widzieli [...]
(w. 75-76)
Z dziwnej, subtelnej tkaniny, z przędzy marzeń i wspomnień i przeczuć, delikatnej, nieodpornej,
przepojonej życiem wyższym, nieuchwytnym a drażniącym i upajającym, utkane są ich dusze:
W dolinie mgłą zawianej, wśród kolumn topoli,
Niech blade uczuć dziecko o przyszłości marzy, Niechaj myślami z kwiatów zapachem ulata,
Niechaj przeczuciem szuka zakrytego świata [...]
(w. 3134)
Nienormalny jest stosunek ich do życia. Jest w nich bogactwo przedwczesne i niepokojące, które poeta
w duchu Platona i Swedenborga tłumaczy anamnezą dawnych żywotów:
Młoda pamięć obu,
Ogromna pamięć, z myśli uwita łańcucha,
Świadczyła o istotności przedżywotnej ducha.
(w. 7779)
Dziecko zdrowe, normalne, żyje chwilą, tkwi całą istotą w teraźniejszości — oni obaj, jak romantycy
w ogóle, zwróceni są ku przeszłości i przyszłości. Dziecko tonie we wrażeniach — dla nich istnieje przede
wszystkim pamięć i przeczucie, wspomnienie i marzenie — i, jak starcy, znają już żal za niepowrotną przeszłością.
Dziecko zdrowe tym żyje, co mu świat zewnętrzny daje, wszystkim się interesuje, wszystko dla niego
nowe, zaciekawiające; radość naiwną niesie na spotkanie życia. U tych dwojga romantycznych dzieci objawia się
rys, cechujący dziecko chore — brak bezpośredniego, świeżego kontaktu z życiem, brak naiwności, niezdolność do
radosnego zdziwienia. Psychika starości — tylko złączona z delikatnością dziecięcą. Odczuwanie braku zamiast
oddania się pełności wrażeń; a że odczucie braku wypełnia duszę, przeto wszelkie wrażenie wydaje się tylko próbą
zaspokojenia — przeto nic nie jest już nowym, nic niespodzianym. Psychika ludzi wspominających
i oczekujących...
Gdy lampa gaśnie, kiedy pieśń piastunek ścicha,
Kiedy się małe dziecko z kołyski uśmiecha,
Ma sen całego życia... A gdy tak przemarza,
Dzieci na świat nieznany smutną patrzą twarzą,
I bladem przerażają czołem od powicia;
Smutne pomiędzy ludźmi — bo miały sen życia.
Młoda pamięć obu,
Ogromna pamięć, z myśli uwita łańcucha,
Świadczyła o istności przedżywotnej ducha.
A przeczuciami życie widzieli do grobu.
I nic ich nie dziwiło, co z lat poszło biegiem,
I smutni nad przepaści życia stali brzegiem,
4
13457287.005.png
Nie odwracając lica.
(w. 4146, 7783)
Zamiast cieszyć się wszystkim, co życie hojnie przynosi, szukają zawsze rzeczy niezwykłych, uciekają od
tego, co pospolite; wrażliwi na piękno przyrody, wydobywają z niej to, co nadzwyczajne, co wyrafinowanemu
uczuciu daje podnietę.
Wiosną — wśród szmeru nauk, myśleniem słuchali
Szmeru rosnących kwiatów. A w zimowe pory
Biegli na błonia białym pogrzebane śniegiem,
Tam prędkim po równinach zadyszani biegiem,
Twarze, umalowane zimnemi kolory,
Obracali na stronę, skąd przyjść miała wiosna.
I pierwszy powiew pili ustami jak życie.
Potem, gdy w wiosennego powietrza błękicie,
W balsamy się rozlała czarna lasów sosna;
Znudzeni wonią kwiatów, zmieszaną, stokrotną,
Wynaleźli woń tęskną — dziką i ulotną;
Była to woń wierzbami opłakanej wody,
Z cichej fali wstawała każdego wieczora,
Tajemnicze w powietrzu rozlewając chłody.
Potem jesienią — dzieci wyobraźnia chora,
Wypalona, igrała z żółtym liściem lasów,
Smutna, jak w starcach pamięć przeminionych czasów.
(w. 86102)
I jeszcze jeden rys dziecka chorego, jednocześnie będący cechą romantyka: literackość, nadmierna rola
książki, przedwczesne chwytanie lektury ledwie zrozumiałej. Te dzieci pochłaniają mistyczne pomysły
Swedenborga, pomysły, w których tkwił pierwszy zawiązek późniejszej mistyki Słowackiego 9 , jego wiary
w metempsychozę i w ewolucję ducha.
Oni marzeniem księgi rozumieli ciemne
Nie rozumiejąc myślą. Z dziecinnego piasku
Na księgach Swedenborga budowali gmachy. [...]
Przez tworów państwa, snuli myślą dwa łańcuchy,
W światło zbite u góry, w ciemność spodem zlane;
Tych ogniwa jak szczeble wschodów połamane,
Wiodą w światło idące, albo w ciemność duchy,
I świat tworów w dwa takie rozłamany ruchy
Wiecznie krąży. A dusza z iskry urodzona,
Rożnem życiem przez wieki rozkwita — i kona
Przez długie wieki, biorąc kształty różnych tworów.
W kwiecie jest duszą woni i treścią kolorów,
W człowieku myślą, światłem staje się w aniele.
Raz wstępnym pchnięta ruchem, ciągle w Boga płynie,
W doskonalszem co chwila rozkwitając ciele.
Człowiek się silną myślą w anioła rozwinie,
Ten anioł zachwyceniem w światło się rozleje,
I będzie częścią Boga na żywiołów tronie.
Lecz męty ziemskie w światła osiadają łonie;
Jak o spadłych aniołach święte uczą dzieje,
Ziemskiemi sny ścigani — grzeszą myślą dumy,
I co dnia, z łona Boga, dusz zagasłych tłumy
Lecą na ziemię jak gwiazd zepchnięta lawina.
Każda w kształty ziemskie krysztali i ścina,
I rosnącym ciężarem w bieg strącona skory,
Przechodzi w ludzkie, czuciem zardzawiałe twory;
9 Por. Ignacy Matuszewski: Kiedy Słowacki stał się mistykiem? „Witeź" 1908, z. 1, s. 3238, z. 2, s. 7681. Na znaczenie Godziny myśli
w dziejach mistyki Słowackiego zwróci! już dawniej (w r. 1905) uwagę prof. Kallenbach w swych wykładach uniwersyteckich.
5
9
13457287.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin