Fryderyk II.doc

(152 KB) Pobierz
FRYDERYK II

FRYDERYK II

Szczerze mówiąc, nigdy nie uważałem życia i działalności
niemieckich cesarzy za zbytnio interesujące. W pamięci utkwił
mi tylko często oglądany obrazek, przedstawiający ostatniego
z nich - Wilhelma II Hohenzollerna. Widać na nim władcę,
gdy konno, ze spojrzeniem i gestem zdradzającym manię
wielkości, odbiera paradę swych żołnierzy - zanim wyśle ich
na śmierć na polach bitew pierwszej wojny światowej.
Cesarz o imieniu Fryderyk II - czy to nie "stary Fryc", ten
od pałacu Sanssouci w Poczdamie? Ależ on nie był wcale
cesarzem, tylko królem pruskim. Zresztą nie zgadza się też
wiek, nasz bohater panował pięćset lat wcześniej, w XIII stu-
leciu. Na lekcjach historii słyszałem o jego dziadku Fryderyku I,
zwanym Barbarossą, czyli Rudobrodym. Według legend, spo-
czywa on w głębokim śnie na górze Kyffhauser w Turyngii,
natomiast podręcznik szkolny mówi, iż utonął w rzece Salef
podczas wyprawy krzyżowej. Barbarossa też był cesarzem,
pochodził z rodu Staufów. Ale mieliśmy przecież zająć się
wnukiem. Nie nazwano jego imieniem - w przeciwieństwie
do "Fryca" z Prus - żadnej oberży, nie postawiono mu żad-
nego pomnika. Place Barbarossy znajdziemy w wielu niemiec-
kich miastach, natomiast Fryderyk II nie pozostawił - jak się
wydaje - żadnych widocznych śladów. Może właśnie nie
zrobił nic takiego, o czym mogliby pamiętać potomni?
Musiał jednak być potężnym władcą, skoro ozdobił swe

skronie koronami Niemiec, Królestwa Jerozolimskiego i bogatej
Sycylii. Zwolennicy zwali go "stupor mundi et immutator mi-

rabilis, "podziwienie świata i cudowny odnowiciel", dla wro-gów był diabelskim monstrum. Jak mamy wyrobić sobie sąd
o człowieku zmarłym przed prawie 800 laty, o cesarzu i królu,
na temat którego historycy i pisarze opublikowali w ciągu
stuleci niezliczone księgi, nie formułując jednoznacznych ocen
- raczej przecząc sobie nawzajem?
Zamek pełen tajemnic
Zmęczony zgiełkiem panującym na zatłoczonych adria-
tyckich plażach przypadkiem znalazłem się w odludnej, spa-
lonej słońcem okolicy na południu Włoch. Wąska, kręta
droga biegła wśród łagodnych pagórków i nie kończących
się plantacji oliwek. Nagle na szczycie wzgórza wyrosła
masywna bryła zamku Fryderyka II - "Castel del Monte".
Przed wejściem nauczycielka opowiadała szkolnej wycieczce
o "Federico Secondo", królu Sycylii. Mówiła o rzeczach
zadziwiających: władca ów miał podróżować przez kraj ze
swym haremem, towarzyszyły mu zaś słonie, leopardy i inne
egzotyczne zwierzęta.
Opowieść wzbudziła moją ciekawość, jeszcze nigdy nie
słyszałem czegoś podobnego o którymś z niemieckich cesarzy.
Sam Castel del Monte też pełen jest zagadek i tajemnic.
Wzniesiony na planie regularnego ośmiokąta, z wieżą na każ-
dym z rogów - również ośmiokątną. Mury z wygładzonych
ciosów żółtego piaskowca kryją osiem sal w kształcie trapezów
na dwóch kondygnacjach jednakowej wysokości oraz ośmio-
kątny dziedziniec, ozdobiony niegdyś antycznymi figurami.
Pisarz Horst Stern nazwał budowlę "orgią ósemek". Ośmiokąt
przedstawia w geometrii formę pośrednią między czworo-
kątem a kołem. Jako symbol religijny wyobraża połączenie
ziemskiej skończoności kwadratu z nieskończonością niebies-
kiego kręgu. Stanowi on pomost pomiędzy Bogiem i człowie-
kiem, życiem i śmiercią.
Fryderyk podziwiał powstały podczas krucjaty w latach
1228/ 1229 meczet na "świętej skale" w Jerozolimie i pytał
arabskiego przewodnika o symboliczne znaczenie oktagonalnej
konstrukcji. Znał także oktagonalną bazylikę San Vitale oraz
baptysteria w Rawennie, trzymał w dłoniach koronę Rzeszy
- również w kształcie tej figury. Czy Castel del Monte powstał
na skutek tych wszystkich doświadczeń, jako trwający wiecznie
testament imperatora, który na ziemi chciał być zawsze "pier-
wszym po Bogu"?
Ściany zamku wyłożone są płytkami białego marmuru,
piękne mozaiki ozdabiają podłogi. Pomyślano też o toale-
tach, brak natomiast kuchni; w jaki sposób odżywiał się
więc wybredny dwór? Z pewnością nie zadowalał się suro-
wizną i zimnymi potrawami, zwłaszcza że Fryderyk znany
był z wystawnych uczt. Jeden z ówczesnych biesiadników
donosił z zachwytem: ..Spotkać tu można wszelkie rodzaje
uciech, śpiewające chóry i purpurowe stroje gości stwarzają
pogodny nastrój. Biesiady i zabawy trwają cały dzień, a gdy
słońce chyli się ku zachodowi, blask pochodni zamienia noc
w dzień". Piękne hurysy zabawiały zebranych - przy dźwię-
kach cymbałów i kastanietów, balansując na wielkich kulach,
toczyły się przez sale pałacu. Przekazy mówią, że nadworny
uczony i astrolog Michael Scotus miał rzekomo pewnego
gorącego, letniego dnia na rozkaz cesarza sprowadzić cza-
rami chmury burzowe, by dostarczyć ochłody rozbawione-
mu towarzystwu.
Castel del Monte nie był jednak najwyraźniej przeznaczony
do takich rozrywek. Może służył celom obronnym? Dlaczego
więc schody w wieżach są lewoskrętne, inaczej niż we wszys-
tkich twierdzach owych czasów? Taki układ sprzyjał przecież
napastnikowi, który mógł atakować mieczem trzymanym

w prawej ręce, utrudniał natomiast fechtunek obrońcy. Wąt-
pliwe jest, aby doświadczeni budowniczowie Fryderyka popeł-
nili przypadkowo prosty błąd. Po co w takim razie wzniesiono
zamek?
Nedim Vlora jest profesorem geografii na uniwersytecie
w Bari. Pochodzi z albańskiej rodziny książęcej, jego rodzice
uciekli do Włoch przed komunistami. Vlora wraz z zaprzyjaź-
nionymi naukowcami od lat prowadzi badania zamku i sądzi,
iż potrafi już wyjaśnić wiele spośród jego zagadek. Zdaniem
profesora, budowla nieprzypadkowo stoi dokładnie na linii
łączącej Jerozolimę z największą w owych czasach katedrą
chrześcijańską Notre Dame w Chartres. Cesarz nie chciał bo-
wiem wznieść zamku, lecz świątynię. Sam sporządził plany
konstrukcyjne, bazujące na tajemnej wiedzy starożytnych Egip-
cjan, którą zaczerpnął ze źródeł arabskich.
Uczony dokonał pomiarów zamku i stwierdził pewne zbież-
ności z wymiarami piramidy Cheopsa. Obwód budowli
232,92 m) odpowiada dosyć dokładnie długości boku pod-
stawy największej egipskiej piramidy, natomiast suma długości
boków ośmiokątnego dziedzińca Castel del Monte wynosi
111 staroegipskich łokci. Była to w czasach faraonów nad-
zwyczaj ważna, magiczna liczba, Która symbolizowała - we-
dług kapłanów - całą tradycyjną wiedzę, również tę o rów-
nowadze kosmosu, będącą warunkiem dalszej egzystencji
wszechświata. Faraonów - wraz z mocami niebieskimi
- uznawano za gwarantów owej kosmicznej równowagi, stąd
wynikał pogląd o konieczności ich panowania w Egipcie. Ne-
dim Vlora twierdzi, że odnalazł inne jeszcze podobne formuły
liczbowe ukryte w konstrukcji zamku. Podobno wskazują one
nawet dokładne położenie nieodkrytych dotąd komór w pi-
ramidzie Cheopsa. Nie dane mu było do tej pory przekonać
się naocznie o słuszności swych teorii, gdyż rząd egipski od-
mawia archeologowi amatorowi pozwolenia na prowadzenie
wykopalisk. Profesorowi pozostają więc tylko spekulacje i prze-
mierzanie z calówką wnętrz cesarskiego zamczyska.
Związek konstrukcji budowli z prawidłami astronomii zo-
stał natomiast naukowo udowodniony. Chodzi o długość
cienia, jaki rzucają ściany dziedzińca w chwili, gdy Słońce
wchodzi w kolejne znaki zodiaku: Wagi, Skorpiona, Strzelca.
Rozmiar cienia odpowiada wówczas określonym elementom
architektonicznym: zajmuje pełną szerokość dziedzińca,
opasuje wieże lub pada tam, gdzie - zdaniem fachowców
- dawniej znajdowało się oktagonalne ogrodzenie. W lecie
cień zdradza położenie jeszcze jednego obiektu, który nie
zachował się do naszych czasów. Sięga bowiem wtedy do
środka dziedzińca, gdzie umieszczony był prawdopodobnie
marmurowy basen - także w kształcie ośmiokąta. Porów-
nanie z pałacami arabskimi i perskimi potwierdza to przypu-
szczenie - w żadnym z nich nie brak przynoszącej ochłodę
fontanny. Zamek jest więc swego rodzaju gigantycznym
zegarem słonecznym. Cesarz, zainteresowany matematyką,
z pewnością znał reguły geometryczne, będące podstawą
takiej Konstrukcji - opisał je już w starożytności rzymski
architekt Witruwiusz.
Skomplikowane obliczenia są konieczne, by zrozumieć sens
odchylenia osi wschód-zachód kasztelu, wyznaczonej przez
główny portal. Różnica w stosunku do kierunku idealnego
wynosi 2,5 stopnia. Kąt ten odpowiada dokładnie nachyleniu
osi ziemskiej. Ta inklinacja wyznacza rytm pór roku, okresów
zimna i ciepła, zasiewów i żniw na naszej planecie. Uwzględ-
nienie praw natury przy budowie Castel del Monte mogło
oznaczać, że Fryderyk II uważał się za pana wszelkich zjawisk,
decydujących o losie jego poddanych - podobnie jak egipscy
faraonowie.
Wirtualna wizyta u cesarza
Zespół badaczy z uniwersytetu w Tybindze wykorzystał za-
miłowanie władcy do mistyki liczb w celu stworzenia nowego
programu komputerowego. Przez wiele lat studenci informa-
tyki pod kierunkiem swego profesora podążali śladami monar-
chy, przygotowując poświęcone mu dzieło. Zgromadzili
w komputerach miliony danych architektonicznych - w wy-
niku tego powstał wirtualny Castel del Monte, po którym
poruszamy się za pomocą komputerowej myszy.
Istnieją obecnie różne metody generowania cyfrowych ob-
razów. Najpopularniejszy jest tzw. raytracing, stosowany
m.in. do produkcji reklam, ale także pełnometrażowych fil-
mów, jak np. "Toy story". Jakkolwiek obrazy uzyskane za
pomocą tej techniki robią duże wrażenie, razi w nich pewna
nienaturalność. Wynika ona z punktowego przedstawiania
źródeł światła - granice cienia stają się przez to bardzo ostre.
Raytracing nie potrafi poza tym uwzględnić oświetlenia po-
średniego, niezwykle istotnego przy odwzorowywaniu wnętrz.
Informatycy z Tybingi starali się więc połączyć różne znane
metody. Dla laika brzmi to nieskomplikowanie, ale takie przed-
sięwzięcie oznacza często konieczność wieloletnich badań
i prób. Efektem starań uczonych stał się program o nazwie
"RadioLab". Dzięki zastosowaniu w nim różnorodnych algoryt-
mów przyspieszających obliczenia, może on generować nad-
zwyczaj realistyczne obrazy skomplikowanych architektonicz-
nie pomieszczeń Castel del Monte. "RadioLab" przeszedł
w naszym filmie chrzest bojowy, teraz czeka go światowa
kariera.
Brama do wieczności
Castel del Monte daje wiele utrwalonych w kamieniu przy-
kładów autogloryfikacji Fryderyka II. Wszędzie natknąć się
można na "złotą liczbę" 1,618, wyprowadzoną z proporcji
ciała ludzkiego. 1:1,618 to idealny stosunek odległości między
sklepieniem czaszki a pępkiem do wysokości całego ciała lub
też długości palców do rozmiarów całej dłoni. Ta boska har-
monia, zwana "złotym podziałem", miała wyrażać wolę mocy
niebieskich także w przedmiotach stworzonych ludzką ręką.
Sale zamczyska mają kształt trapezu. Mnożąc najkrótszy bok
tej figury przez 1,618, otrzymamy wymiar boku najdłuższego.
Z Kolei iloczyn najkrótszego boku i pierwiastka kwadratowego
"złotej liczby" (czyli 1,272) odpowiada szerokości sali. Także
portal główny zbudowany jest według zasad "złotego podzia-
łu". Można weń wpisać pięcioramienną gwiazdę, złożoną
z przecinających się linii. Punkty przecięć dzielą te linie na
odcinki, pozostające względem siebie w proporcjach 1:1,618,
I :1,6182 lub 1:1,6183. Taka Konstrukcja stanowić więc miała
bramę dla człowieka doskonałego - cesarz miał tu zapewne
na myśli siebie.
Nie wiadomo, czy Fryderyk kiedykolwiek przebywał w tym
miejscu. Współczesny mu kronikarz tak opisywał zachowanie
monarchy: "Z niezmordowanym zapałem kazał wznosić pałace
niezwykłych rozmiarów i rzadkiej piękności, jak gdyby miał
żyć wiecznie. Wielu z nich nigdy nawet nie ujrzał. Polecał
budować warownie i baszty na wierzchołkach gór i w miastach,
jakby Każdego dnia spodziewał się oblężenia. Wszystko to
czynił, aby dać świadectwo swej potęgi, wzbudzić podziw
i respekt. Chciał, by sława jego imienia głęboko zapadła w pa-
mięć każdego człowieka, aby go nigdy nie zapomniano". Cas-
tel del Monte był więc demonstracją siły, a może także we-
zwaniem do przestrzegania praw niebios.
Tyran Sycylii
Brama w Kapui, obecnie w ruinie, służyła nie tylko celom
praktycznym, lecz także propagandzie - miała obwieszczać
wolę cesarza. Wykuty na niej napis groził podróżnym, prze-
kraczającym tu granicę między
Państwem Kościelnym a Króle-
stwem Sycylii:
"Na rozkaz Cezara dbam
o jedność królestwa.
Podstępnych - pogrążę
w hańbie.
Niech pewnym krokiem
przechodzi, kto żyje uczciwie
Lecz zdrajca niechaj lęka się
klątwy
I śmierci w lochu."
Wśród gruzów bramy, nisz-
czonej w licznych wojnach, leżą
marmurowe figury, które niegdyś zdobiły fasadę: rzymska
bogini lustitia, po jej bokach dwaj sędziowie. Powyżej wznosił
się posąg cesarza, uważanego za gwaranta pokoju i sprawied-
liwości. Fryderyk II ogłosił nowy kodeks dla Królestwa Sycylii,
zwany "konstytucjami z Melfi". Miał on zagwarantować prawo-
rządność i chronić poddanych przed samowolą feudałów, ale
jednocześnie potwierdzał nieomylność monarchy: "Dyskuto-
wanie o wyrokach, postanowieniach i statutach cesarskich
jest świętokradztwem".
Władca był święcie przekonany, że głosiciele herezji skie-
rowanych przeciw Kościołowi zagrażają również jemu, jako
bożemu pomazańcowi. Odstępcy byli więc okrutnie karani:
"Kacerza, napiętnowanego przez biskupa, należy postawić
przed sądem świeckim i skazać na śmierć w płomieniach lub
na okaleczenie przez wyrwanie języka, aby już nigdy nie wy-
szydzał Boga". Żydzi musieli zapuszczać brodę i umieszczać
na odzieży żółtą plamę, aby odróżniać się od chrześcijan.
Małżeństwa z cudzoziemcami były zakazane, gdyż "mieszanie
się ludów sprowadza zepsucie obyczajów w państwie". Pro-
stytutkom nie pozwalano mieszkać w obrębie murów miasta
i używać tych samych łaźni, które odwiedzały "przyzwoite"
niewiasty, "bowiem jedna chora owca zaraża całe stado".
Wędrownych komediantów i śpiewaków wyjmowano spod
prawa, "jeśli ważyli się obelżywymi piosenkami zakłócić pokój
cesarski". Z drugiej jednak strony, kodeks głosił, iż "nikt nie
może być niewinnie prześladowany dlatego
tylko, że jest Żydem czy Saracenem".
W roku 1235 oskarżono w Niemczech kil-
ku Żydów o popełnienie rytualnego mordu
na chrześcijańskim dziecku. Taki zarzut po-
jawiał się co jakiś czas, narażając wszystkich
wyznawców judaizmu na poważne niebez-
pieczeństwo. Ponieważ Izraelitów uważano
w Niemczech za bezpośrednich poddanych
monarchy, Fryderyk osobiście zainteresował
się tą sprawą. Do zbadania oskarżeń powołał
komisję, złożoną z dostojników kościelnych
i świeckich. Komisja nie potrafiła jednak wy-
dać jednoznacznego wyroku, cesarz powie-
rzył więc dochodzenie Żydom, którzy przyjęli wiarę chrześ-
cijańską. Oni bowiem orientowali się w piśmiennictwie żydow-
skim i udowodnili, że prawo mojżeszowe uznaje ofiary z ludzi
za przestępstwo budzące odrazę. Fryderyk zagroził wobec
tego karą wszystkim, którzy rozpowszechnialiby podobne osz-
czerstwa. Trudno powiedzieć, czy motywem takiego postę-
powania była tolerancja wobec innych wyznań, czy też całkiem
prozaiczne względy finansowe. Wyrozumiałość nie należała
w każdym razie do jego przymiotów. Sieć donosicieli infor-
mujących o wszystkim władcę omotała państwo. "W twoim
królestwie sycylijskim nikt nie śmie ruszyć ręką ani nogą bez
twego rozkazu" - pisał ówczesny papież, z wyrzutem, ale
i z niekłamaną zazdrością.
Pewna historyjka - raczej zmyślona - doskonale ilustruje
wyobrażenie wnuka Barbarossy o istocie władzy monarszej:
"Cesarz Fryderyk wyruszył niegdyś na polowanie z sokołami.
Zabrał ze sobą znakomitego sokoła, którego nadzwyczaj sobie
cenił. Posłał go w pościg za żurawiem, ten jednak wznosił się
coraz wyżej i wyżej. Ptak łowczy podążał za nim, aż ujrzał
w dole młodego orła, spadł na niego z impetem i tak długo
trzymał w szponach, aż orzeł wyzionął ducha. Rozzłoszczony
cesarz zawezwał kata i rozkazał ściąć sokołowi głowę, ponie-
waż ten zabił swego pana. Orzeł bowiem stoi wyżej niż wszys-
tkie inne ptaki i należy mu się respekt". Podobnie każdy za-
mach na władcę karany był śmiercią. Jeden z kronikarzy tak
opisywał los grupy feudałów, którzy zawiązali
spisek przeciw Fryderykowi: "Zamachowców
oślepiono najpierw, gdyż szatan zaślepił ich du-
sze, wleczono ich za końmi po ziemi, którą za-
mierzali splamić krwią niewinnego. Niektórych
zaś wrzucono żywcem do morza, bo podawali
stronnikom cesarza kielich goryczy; wieszano
ich pod gołym niebem, jako że skazili powietrze
swym haniebnym zamiarem. Wreszcie strawił
ich ogień, gdyż przyłapano ich, pragnących stłu-
mić płomień wierności." Dodajmy jeszcze do
tej listy okrucieństw zaszywanie nieszczęśników
w workach razem z jadowitymi wężami.
Bohater naszej opowieści nie należał więc do ~~~ ~ '.
łagodnych, łaskę okazywał tylko wtedy, gdy wy-
magało tego polityczne wyrachowanie. Im dłużej panował,
tym bardziej stawał się zgorzkniały i coraz rzadziej wybaczał.
Nawet obrazę majestatu Karał z nikczemną, wyrafinowaną
brutalnością, czego dowodzi poniższy dekret: "Postanawia-
my, aby oskarżonych o przestępstwo obrazy naszego ma-
jestatu poddawać długim i licznym torturom, a następnie wy-
konać karę śmierci. ich cierpienia winny napawać lękiem
innych". Zaskakująco pojednawczo zachował się monarcha
w Bitonto. Miasto poddało się na krótki czas papieskim na-
jemnikom, lecz on okazał mu ponownie swoją łaskę. Jako
akt ukorzenia się mieszkańcy ufundowali nowe, kunsztowne
schody na ambonę w miejscowej katedrze. Zdobiły je wize-
runki członków dynastii Staufów: obok Fryderyka, jego dziad
Barbarossa, ojciec Henryk i syn Konrad. Poddani musieli ugiąć
się przed wolą cesarza, niezależni obywatele wolnych miast
byli mu solą w oku. Sprzeciw naruszał "święty porządek"
i pociągał za sobą z reguły bezlitosną interwencję gvardii
saraceńskiej. Zachował się jeden z rozkazów, kierowanych
do jej komendanta: "Pełni zaufania dla waszej szczerej wier-
ności, której doświadczyliśmy we wszelkich opresjach, wam
właśnie powierzamy prowadzenie wojny przeciw miastu Ga-
eta i jego mieszkańcom, jako zemstę na zdrajcach. Dlatego
rozkazujemy z całą surowością i pod rygorem utraty naszej
łaski, abyście zaraz po przybyciu zniszczyli winnice i ogrody.
Aby zdobyć tereny wroga, musicie dzień i noc bez przerwy
czuwać przy katapultach i machinach oblężniczych. Po
zajęciu miasta macie całą ludność z wyższych stanów wy-
gnać nago i boso poza mury, wcześniej oślepiając i ob-
cinając im nosy. Kobietom także obcinajcie nosy na znak

hańby, ale potem pozwólcie im odejść. Natomiast chłop-
ców, których znajdziecie, winniście pozbawić męskości
i pozostawić w mieście. Z murów, domów i wież Gaety
niechaj nie zostanie kamień na kamieniu, z wyjątkiem koś-
ciołów i plebanii, które oszczędzicie. Gdy wieść o srogiej
karze rozejdzie się po świecie, wstrząśnie do głębi każdym
zdrajcą."
Takie postępowanie uznać można za przejaw niezwykłego
okrucieństwa Fryderyka. Jednakże w owych czasach nie było
ono niczym wyjątkowym. Władcy Wschodu i Zachodu stoso-
wali podobne metody dla umocnienia panowania i ochrony
własnego życia. Nawet papieże nie cofali się przed morders-
twami i torturami. Wnuk Barbarossy był szczególnie konsek-
wentny w urzeczywistnianiu swych planów. Jego ofiarą padł
nawet jeden z synów - Henryk oraz długoletni kanclerz Petrus
de Vinea. Skąd wzięła się u niego ta przemożna żądza władzy?
Wzlot orła
Zimny północny wiatr szarpie dużym namiotem, ustawio-
nym na rynku w lesi, małym miasteczku środkowej Italii, 26
grudnia roku 1194. Konstancja, córka normańskiego króla
Sycylii, Rogera II, udawała się właśnie do swego małżonka,
cesarza Henryka VI, gdy bóle porodowe zmusiły ją do za-
trzymania się w lesi. Rozwiązanie w okresie świąt to dobry
omen, lecz niebo nad miastem pokryte jest chmurami. Bez-
dzietna dotąd cesarzowa zaszła w ciążę dopiero w wieku 40
lat - rzecz w owych czasach zadziwiająca. Natychmiast też
pojawiły się wątpliwości, złośliwi szeptali, że jako następca
tronu ma być podsunięty syn pewnego rzeźnika. Aby położyć
kres tym niebezpiecznym dla przyszłego dziedzica pogłoskom,
Konstancja zaprosiła do asystowania przy porodzie kobiety
z lesi - tak w każdym razie mówi legenda. Jako ostateczny
dowód cesarzowa pokazała podobno tłumowi nagie, ocieka-
jące mlekiem piersi karmicielki.
Narodzinom przyszłego władcy towarzyszyły mroczne prze-
powiednie. Były opat cystersów, Joachim z Fiore, powiedział
podobno Henrykowi VI, że sprawcą ciąży jego małżonki był
demon. Ponadto przewidywał - opierając się na pogłębionym
studium Biblii - rychły koniec świata, do którego miał się
przyczynić mały królewicz. Takie objawienia nie należały w śred-
niowieczu do rzadkości, powszechnie oczekiwano apokalipsy,
dnia Sądu Ostatecznego. Tym razem proroctwa miały jednak
wyraźne tło polityczne. Otóż Henryk VI dzięki zręcznym rządom
znacznie rozszerzył granice wpływów - sięgały one od Bałtyku
i Morza Północnego aż do wybrzeży śródziemnomorskich. Był
bliski realizacji marzeń dynastii Staufów o wskrzeszeniu pod ich
berłem imperium rzymskiego. Małżeństwo Henryka z Konstan-
cją oznaczało groźną dla papieża możliwość połączenia cesar-
stwa z Królestwem Sycylii, rozciągającym się na Półwyspie
Apenińskim niemal do granic Rzymu. Państwo Kościelne znalaz-
łoby się w ten sposób w potężnych kleszczach. Papież musiał za
wszelką cenę temu zapobiec, jeśli nie chciał ostatecznie prze-
grać rywalizacji ze świeckimi władcami.
Między Wschodem a Zachodem
Niewiele później sytuacja diametralnie się zmieniła i dzie-
...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin