Zoe Winter- Claimed Rozdział 10.pdf
(
2173 KB
)
Pobierz
Microsoft Word - Rozdział 10
Rozdział dziesi
ą
ty
Zdarzyło si
ę
to zbyt szybko. Trzymała krzy
ż
, wiedz
ą
c,
ż
e to, co miało
wydarzy
ć
si
ę
nie b
ę
dzie szybkie, a ona prawdopodobnie tego nie
prze
ż
yje. Ostrze
ż
enie Anthony'ego przeciwko jej my
ś
lom przeraziło j
ą
wystarczaj
ą
co by zrobiła to, co Linus powiedział. Dlaczego do cholery
musiał by
ć
w jej głowie?
W pokoju było gło
ś
no, zbyt gło
ś
no. Wtedy u
ś
wiadomiła sobie,
ż
e
hałas pochodził z jej własnych ust. Nie mogła przesta
ć
krzycze
ć
. Teraz
było zbyt wiele w jej głowie. Wspomnienia falami rozbijały si
ę
przez ni
ą
,
próbuj
ą
c dopasowa
ć
si
ę
do minionych dwóch dni niczego. Jej naturalne
wspomnienia umiejscowiły si
ę
jak rozmyte tło, które ledwie miała wra
ż
enie,
ż
e s
ą
prawdziwym, odtwarzaj
ą
c momenty do nocy, kiedy Anthony uk
ą
sił j
ą
.
Wszystko, co mogła pami
ę
ta
ć
, wszystko, o czym mogła my
ś
le
ć
, to ból.
W ko
ń
cu udało si
ę
jej przesta
ć
krzycze
ć
, jej gardło było obolałe, a
ż
zastanawiała si
ę
, czy kiedykolwiek wydob
ę
dzie z niego ponownie
jakikolwiek d
ź
wi
ę
k. Oparła czoło na podłodze i zaszlochała cicho.
Mgli
ś
cie była
ś
wiadoma głosów d
ź
wi
ę
cz
ą
cych w tle. Linus
ś
miał si
ę
,
tym strasznym
ś
miechem wampira, który brzmiał jakby sp
ę
dził wieki na
czynieniu go wystarczaj
ą
co przera
ż
aj
ą
cym aby przyprawi
ć
ka
ż
dego, kogo
spotka o koszmary.
- No có
ż
, przypuszczam,
ż
e mi pokazałe
ś
- powiedział.
Charlee słuchała teraz bardziej dokładnie, nie staraj
ą
c si
ę
poruszy
ć
.
Usłyszała d
ź
wi
ę
k wysokich obcasów stukaj
ą
cych na drewnianej podłodze
zbli
ż
aj
ą
cych si
ę
do niej, skuliła si
ę
.
Rozbrzmiało ochronne warkni
ę
cie. Nie musiała zgadywa
ć
, kto to był.
- Tknij j
ą
, a Linus jest wyeliminowany z turnieju- powiedział Anthony.
- Ona nie jest wampirem, nie liczy si
ę
- wampirzyca j
ę
kn
ę
ła jakby
została zabrana jej zabawka. Charlee z obrzydzeniem zdała sobie spraw
ę
,
ż
e tak było. Bo
ż
e, nienawidziła wampirów.
- Ona jest moja. Dotknij j
ą
, a ci
ę
zabij
ę
. To b
ę
dzie w obr
ę
bie mojego
prawa
Ci
ęż
sze kroki poruszyły si
ę
do miejsca, gdzie Callie si
ę
zatrzymała.
- Nie, Callie. Starszyzna nie b
ę
dzie zadowolona. Jakkolwiek...
niezwykłe to jest. Mam nadziej
ę
,
ż
e zdajesz sobie spraw
ę
, co wła
ś
nie
zrobiłe
ś
, Anthony. Je
ś
li wygrasz, zgromadzenie nigdy Ci
ę
nie wesprze. Nie
zaakceptuj
ą
człowieka, jako królowej. Mo
ż
esz wy
ś
wiadczysz mi przysług
ę
.
A je
ś
li wygram, wiesz,
ż
e to roszczenie nie zatrzyma mnie. No có
ż
,
dobranoc w takim razie.
Kiedy wampiry wyniosły si
ę
z penthousa, Charlee wytarła oczy. Nie
mogła znie
ść
bycia sam na sam z nim w tym samym pokoju. Była tak blisko
aby si
ę
zakocha
ć
jak tylko kobieta mo
ż
e w m
ęż
czy
ź
nie bez randkowania
lub sypiania z nim. Jej pami
ę
tnik nie oddał sprawiedliwo
ś
ci sytuacji.
*****
- Och, ugry
ź
mnie- powiedziała.
- Pewnego dnia, na pewno- u
ś
miechn
ą
ł si
ę
do niej,
ś
wiat seksualnej
obietnicy w jego spojrzeniu zaskoczył j
ą
na moment. Po czym si
ę
pozbierała z powrotem.
- Czy wzi
ą
łe
ś
wszystkie swoje szczepionki? Nie chciałabym dosta
ć
w
ś
cieklizny.
Poło
ż
ył r
ę
k
ę
na sercu, udaj
ą
c obraz
ę
.- Zraniła
ś
mnie.
- Tak, w ten sposób jestem niebezpieczna.
- Nie w połowie tak niebezpieczna, jak bym zakładał.
Roze
ś
miała si
ę
.- Tylko, dlatego,
ż
e masz ten płaszcz, który sprawia,
ż
e
wygl
ą
dasz jak czarny charakter z komiksu, nie my
ś
l,
ż
e to czyni Ci
ę
złym.
Ubiór rzadko mnie przera
ż
a. "
- Zobaczymy- serce opadło jej do
ż
oł
ą
dka po sposobie, w jaki
powiedział: „zobaczymy".
"Zrób to, zapytaj mnie „ Jej umysł krzyczał do niego. „Przenie
ś
my to
poza ksi
ę
garni
ę
... na zewn
ą
trz. Wiesz,
ż
e b
ę
dzie nam ze sob
ą
ś
wietnie.” Nie
była pewna, jak długo mo
ż
e si
ę
jeszcze droczy
ć
z nim po prostu rzuci si
ę
na niego.
*****
Jej dawne uczucia do niego walczyły z obecn
ą
rzeczywisto
ś
ci
ą
.
Rzeczywisto
ść
była tak przera
ż
aj
ą
cej,
ż
e była zadowolona, i
ż
wampiry
wymazywały wspomnienia. Nie b
ę
dzie w stanie poradzi
ć
sobie z byciem
człowiekiem w
ś
wiecie wampirów, wiedz
ą
c, co czai si
ę
w nocy.
- Charlotta.
Poczuła go zbli
ż
aj
ą
cego si
ę
do niej, przesun
ę
ła si
ę
w drug
ą
stron
ę
.-
Nie. Nie dotykaj mnie.
- Po prostu powiedz mi, co si
ę
stało.
Spojrzała w gór
ę
gwałtownie. Co
ś
si
ę
zmieniło. Nie mógł teraz czyta
ć
w jej my
ś
lach. Czuła si
ę
tak, jakby wła
ś
nie wygrała bitw
ę
, ale przegrała
wojn
ę
.
- Co zrobiłe
ś
?- zapytała.
Jego odpowied
ź
była spokojna, oparta o faktach. – Oznaczyłem ci
ę
. A
teraz powiedz mi, co si
ę
stało. Nie mog
ę
ju
ż
tego bezpo
ś
rednio wyczyta
ć
z
Twego umysłu, ale mog
ę
zmusi
ć
Ci
ę
do mówienia.
Siedział obok niej na w stylu Indiana, spojrzała w jego oczy,
pozwalaj
ą
c odczu
ć
mu sił
ę
swej wstr
ę
tu. Wreszcie przemówiła.
- My
ś
lałam,
ż
e umr
ę
...
- Charlotte, nie zrobiłbym...
- ...Od bólu.
Był zdezorientowany lub udawał. Nie była tego pewna.
- To nie powinno bole
ć
. To było szybkie, ale panowałem nad tym. Nie
zrobiłby Ci tego.
- Nie...nie dzisiaj, pierwszym razem. My
ś
lałem,
ż
e umr
ę
z bólu tamtej
nocy- ta noc odtwarzała si
ę
w kółko w jej głowie. Była tak zaskoczona
widz
ą
c Anthonego na tyłach jej werandy.
Na wpół oczekiwała,
ż
e j
ą
pocałuj
ę
lub si
ę
z ni
ą
umówi, ale wtedy
przyjrzała si
ę
mu z bliska.
Na jego twarzy była krew, a on wygl
ą
dał...na op
ę
tanego, gro
ź
nego. O
reszcie próbowała nie my
ś
le
ć
. Wci
ąż
mogła go poczu
ć
wdzieraj
ą
cego si
ę
w
jej gardło i słysze
ć
swoje własne ciche błaganie. Wtedy jego j
ę
zyk
zapiecz
ę
tował zamkni
ę
cie rany, na jedn
ą
krótk
ą
chwil
ę
poczuła co
ś
w
rodzaju kobiecej rozkoszy, któr
ą
mo
ż
na to poczu
ć
tylko w bajkach.
Potem sprawił,
ż
e zapomniała.
Je
ś
li było to mo
ż
liwe, jeszcze wi
ę
cej koloru odpłyn
ę
ło z jego twarzy.-
Charlotte, tak mi przykro. Tamtej nocy, były tam narkotyki. Byłem poza
kontrol
ą
, ja...Poczekaj...Pami
ę
tasz?
- Wszystko. Czy wiesz,
ż
e miałam dla ciebie uczucia?
Anthony westchn
ą
ł. - Tak.
- Ale nic nie zrobiłe
ś
z tym.
Gestykulował dziko wokół siebie. - No có
ż
, zobaczmy, jak to si
ę
dobrze potoczyło.
- Po prostu, zabierz wspomnienia o tobie i odwie
ź
mnie z powrotem
do domu. Mam na my
ś
li po tym jak Linus
- Nie mog
ę
tego zrobi
ć
. To, co zrobiłem, oznaczenie ci
ę
, nie mog
ę
tego
cofn
ąć
.
Przysun
ą
ł si
ę
bli
ż
ej i ukołysał j
ą
w swych ramionach. Mo
ż
e i nie był
ju
ż
w stanie czyta
ć
jej my
ś
li, ale był w stanie robi
ć
wszystkie inne wampirze
rzeczy, wł
ą
czaj
ą
c w to dotykanie jej emocji, manipuluj
ą
c nimi.
Czuła si
ę
niewypowiedziane szcz
ęś
liwa, spokojna, ogrzana,
bezpieczna, kochana w jego ramionach. I cho
ć
wiedziała,
ż
e nie były to
normalne rzeczy, które teraz czuła do niego, jego skóra dociskała si
ę
do
jej, sprawiaj
ą
c,
ż
e zapominała o tej cz
ęś
ci swojego mózgu, który nie mógł
da
ć
sobie rad
ę
ze zmianami rzeczywisto
ś
ci.
Kołysał j
ą
jak małe dziecko. Nast
ę
pnie wsun
ą
ł palec pod jej
podbródek, unosz
ą
c jej twarz do swojej i pocałował j
ą
. Jego j
ę
zyk najechał
jej usta z płynn
ą
biegło
ś
ci
ą
i je
ś
li wcze
ś
niej poczuła tysi
ą
c szcz
ęś
liwych
my
ś
li, to teraz było to jeszcze bardziej intensywne, poniewa
ż
pobudzenie
doł
ą
czyło do mieszanki. Nie była pewna, czy to było prawdziwe, czy
pobudzone za pomoc
ą
seksapilu wampira.
Z jej ust wy
ś
lizgn
ą
ł si
ę
j
ę
k, podczas gdy przypomniała sobie cały ten
czas, kiedy my
ś
lała o tej chwili. Miała wra
ż
enie,
ż
e to sen. Tylko,
ż
e ona
wiedziała,
ż
e nie wyobra
ż
ała sobie tego w ten sposób, ze
ś
ladem
ugryzienia na szyi. Jego r
ę
ce w
ś
lizgn
ę
ły si
ę
pod jej bluzk
ę
i poczuła jak
gmera przy jej biustonoszu. Cz
ęść
jej chciała, aby to si
ę
stało, poczu
ć
jego
chłód, koj
ą
cy dotyk na swojej skórze i zapomnie
ć
o koszmarze ostatnich
kilku dni.
Wówczas do jej umysłu zakradła si
ę
my
ś
l: „Usun
ą
łby te wspomnienia
gdyby
ś
chciała,
ż
eby to zrobił.”
Wyrwała si
ę
z dala od niego i rzuciła si
ę
na podłog
ę
, jakby została
uk
ą
szona. Jej usta były spuchni
ę
te od jego pocałunków. Jej dłonie
powróciły do zapi
ę
cia jej biustonosza. Chciała spojrze
ć
mu w oczy, aby
zobaczy
ć
, co tam jest.
Żą
dze? Gniew? Głód? A mo
ż
e po prostu wygl
ą
dał
jak drapie
ż
ne zwierz
ę
, którym był? Ale nie zrobiła tego. Nie miała do niego
zaufania,
ż
e nie zniewoli j
ą
.
Mogła zrozumie
ć
, dlaczego zrobił to, co zrobił z Linusem. To było dla
jej bezpieczne. Ale ten
ś
wiat był zbyt nowy dla niej, jej
ż
ycie równie
ż
było
kruche, by beztrosko umie
ś
ci
ć
je w r
ę
kach kogo
ś
takiego jak on.
- Charlotte?
Ruszył ku niej z r
ę
ka si
ę
gaj
ą
c do jej ramienia.
Unikn
ę
ła go. To było niemal zaaran
ż
owane.
- Przesta
ń
gra
ć
na moich emocjach.- była dumna,
ż
e jej głos wyszedł
stabilny, spokojny, jak gdyby nie robił jaki
ś
dziwnych wampirycznych
rzeczy. Jakie
ś
dziwne wampirze rzeczy, których nie udało si
ę
mu
wytłumaczy
ć
jej. - Je
ś
li mnie zauroczysz, nigdy ju
ż
Ci nie zaufam.
Przez przypadek spojrzała mu w oczy i zobaczyła ból.
- Nie mog
ę
ju
ż
czyta
ć
w twoich my
ś
lach, to nie jest tak łatwe wiedzie
ć
,
co trzeba zrobi
ć
, gdy jeste
ś
zaniepokojona. Próbowałem zabra
ć
troch
ę
Twojego bólu. Je
ś
li mi pozwolisz, mog
ę
zrobi
ć
to lepiej.
Zało
ż
yła,
ż
e on spodziewa si
ę
,
ż
e przybiegnie z powrotem w jego
ramiona, z łatwo
ś
ci
ą
wybaczaj
ą
c jego nieostro
ż
no
ść
z gryzieniem, bólem,
strachem i nieomal
ś
mierci
ą
. Poniewa
ż
był to wypadek, całkiem łatwo było
wybaczy
ć
? Wiedziała,
ż
e nigdy by nie zrobiłby tego przy zdrowych
zmysłach. Prawda?
Nie miał na my
ś
li tego, co si
ę
stało. Nie amnezji lub Linusa lub
uk
ą
szenia, to ju
ż
wyja
ś
nił. To nie zmieniało,
ż
e tak si
ę
stało.
Plik z chomika:
WWE-SMACKDOWN-RAW
Inne pliki z tego folderu:
Zoe Winters- Claimed Rozdział 11.pdf
(477 KB)
Zoe Winter- Claimed Rozdział 10.pdf
(2173 KB)
Zoe Winters- Claimed Rozdział 9.pdf
(1156 KB)
Zoe Winters- Claimed Rozdział 7.pdf
(521 KB)
Zoe Winters- Claimed Rozdział 1-6.pdf
(8627 KB)
Inne foldery tego chomika:
►E-BOOKI◄
►E-Booki
►Kolekcja darmowych e-booków
◉E-Booki Bardzo Duża Kolekcja
ABBOT JEFF E-Booki
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin