Ritchie Jean - Doświadczenia z pogranicza śmierci.doc

(1122 KB) Pobierz
JEAN RITCHIE

      JEAN RITCHIE

     

     

     

   Doświadczenia z pogranicza śmierci

     

      ( Przełożył Piotr Kłossowicz)

       

 

      

      

      

      

      

      

      

      

      

      

      

      

      

      

      

      

      

      

      

      

      

      

      

      

      

       Książkę tę dedykuję tym wszystkim,

       którzy tak chętnie podzielili się ze mną relacjami

       o swoich doświadczeniach z pogranicza śmierci.

       Pragnę szczególnie podziękować Drew MacKenziemu

       za jego wkład i badania przeprowadzone w Ameryce.

       Podziękowania należą się też Tony'emu Harrisowi,

       Peteo'wi Pictonowi, LiIi Goochi, Martinowi Malinowi.

      

WSTĘP

       

       Jakże byłbym szczęśliwy tę inną śmierć biorąc w darze!

       T. S. Eliot

       

        Książka ta opowiada zarówno o takich sytuacjach, w których człowiek bezpośrednio styka się ze śmiercią, jak też i o tych, kiedy umiera, a później zostaje przywrócony do życia. Z jednej strony stanowi ona jedną opowieść, z drugiej jednak jest sumą różnych relacji powstałych dzięki trzystu ludziom, którzy zechcieli podzielić się ze mną swoimi doświadczeniami. Tylko niewielka część ich przekazów została tutaj wykorzystana, ale jedynym powodem takiego ograniczenia był brak miejsca. Wszystkie historie, z którymi się zapoznałam, są fascynujące; a każda z nich jest typowa dla jej narratora. Pod wieloma względami opowieści te są takie same.

        Jeśli tak wielu ludzi doświadcza tych samych przeżyć i w takiej samej kolejności, kiedy są w stanie graniczącym ze śmiercią, to takie podobieństwa muszą coś oznaczać. Jeśli podróż, w którą ci ludzie udają się w czasie tych kilku krytycznych sekund, kiedy ich życie wisi na włosku, odbywa się zawsze w ten sam sposób, nie ma mowy o tym, by śnili albo mieli halucynacje.

        ...Ale czy znaczy to, to podróż ta jest prawdziwa? Ludzie, którzy jej doświadczyli, nie mają żadnych wątpliwości: to się zdarzyło naprawdę. Istnieją pewne zwroty, które słyszy się ciągle, kiedy się z nimi rozmawia. Najczęściej mówią: "wiem, że to było prawdziwe", "wiedziałem, że nie był to sen" lub "była to najbardziej realna rzecz, jaka mi się kiedykolwiek przytrafiła".

        Wypowiedzi te nie stanowią oczywiście dowodu. Opowieści przedstawione w tej książce nie mogą być poddane drobiazgowej analizie, sprawdzone w laboratorium czy też zbadane naukowo. Nie sposób dowieść ich prawdziwości. Nie znaczy to wcale, że można je zlekceważyć. Jeśli tylu ludzi doświadczyło tego, co opisują, jeśli wielu innych doświadcza tego samego każdego dnia, jeśli, wreszcie, podobne opowieści pojawiały się od początku naszej cywilizacji i jeśli można je odnaleźć w różnych kręgach kulturowych, to sama liczba tych udokumentowanych relacji zmusza do zastanowienia.

        Zawsze znajdą się sceptycy powątpiewający w świadectwo tych, którzy otarli się o śmierć. Sceptycy ci albo nie są w stanie uwierzyć osobom opowiadającym o swoich przeżyciach, albo też wynajdują coraz to nowe i coraz to bardziej skomplikowane hipotezy naukowe, które miałyby wyjaśnić te opowieści. Książka ta nie odrzuca takiej ewentualności, że nauka może w końcu wytłumaczyć to, co dzieje się w ostatnich sekundach życia (porównaj rozdział ósmy). Jednak, jak się nam wydaje, w chwili obecnej dawanie wiary nad wyraz skomplikowanym teoriom, a nie relacjom tak wielu ludzi, którzy przeżyli doświadczenie z pogranicza śmierci, byłoby po prostu niesprawiedliwe.

        By zorientować się, że zetknięcie się ze śmiercią jest tak ważnym, poruszającym i niezapomnianym przeżyciem wystarczy porozmawiać z tymi, którzy go doświadczyli. Prawie wszyscy ci ludzie uważają, że wydarzenie to odmieniło ich życie. Niewielu z nich obawia się teraz śmierci -w rzeczywistości potrafią długo mówić o tym dniu, kiedy śmierć w końcu do nich przyjdzie, mimo iż wiedzą, że decyzja o tym, kiedy ów dzień nastąpi, nie należy do nich. Jak powiedziała jedna z kobiet: "Oczekuję tego dnia tak, jak się czeka na fantastyczne wakacje".

        Tym, co stanowi podstawę tej książki, są świadectwa ludzi, relacje tych, którzy otarli się o śmierć.

        Im właśnie dedykuję niniejszą książkę.

        Jeśli chcecie dowiedzieć się, jak to jest, kiedy się umiera, i gdzie udajemy się po śmierci, czytajcie dalej. To, czego dowiecie się, uspokoi was.

        Nazwiska niektórych ludzi, którzy przeszli przez śmierć kliniczną, zostały usunięte, by ochronić ich prywatność.

 

ROZDZIAŁ 1

       

       Czym jest doświadczenie z pogranicza śmierci?

       

        W jednym z najsławniejszych fragmentów literatury angielskiej, w monologu Hamleta "Być albo nie być", Szekspir opisuje śmierć jako "nieobecną w atlasach krainę, skąd żaden jeszcze podróżnik nie wrócił”. Czy rzeczywiście kraina ta jest tak nieobecna i nieznana? Czy rzeczywiście żaden z podróżników, którzy odwiedzili krainę śmierci, nigdy nie powrócił do krainy żyjących? .

        Od najdawniejszych czasów pojawiały się opowieści o ludziach umierających i powracających do życia, zazwyczaj korzystnie odmienionych przez to doświadczenie. Dzisiaj, kiedy szpitale są lepiej wyposażone, a lekarze lepiej przygotowani do tego, by przywracać do życia ludzi, którzy udali się w podróż, z jakiej za czasów Szekspira się nie wracało, mamy takich relacji dużo więcej (porównaj rozdział trzeci).

        Medycyna rozwinęła się tak bardzo, że pojęcie śmierci klinicznej musiało być zdefiniowane na nowo. Ten staromodny pogląd, według którego człowiek umiera wtedy, kiedy przestaje bić jego serce, musi być ponownie rozważony: teraz można już ratować wielu pacjentów nawet po zawale. Pacjenta można przywrócić do życia bez żadnych trwałych zmian pod warunkiem, że mózg me został zbyt długo pozbawiony tlenu pompowanego razem z krwią. Niektórzy ludzie -w książce tej są opisane takie przypadki -przeżyli nawet zatrzymanie akcji serca przez tak długi okres, że powinno dojść do trwałego uszkodzenia mózgu, ale cudownym zrządzeniem losu nastąpił potem całkowity powrót do zdrowia.

        Zaskakujące jest również to, że ludzie, którym niewiele brakowało do śmierci lub którzy nawet z czysto medycznego punktu widzenia zostali uznam za umarłych, opisują ciąg wydarzeń w sposób niezwykle podobny. Jeden człowiek na trzech lub nawet na dwóch spośród tych wszystkich, którzy na skutek wypadku lub choroby znaleźli się na progu śmierci, opowiada o swoich przeżyciach niezwykle barwnie i widać, że wywarły one na mego znaczący wpływ. Co więcej, mimo występowania pewnych różnic, można zaobserwować podobieństwa między relacjami poszczególnych osób.

        Początkowo tylko ludzie, którzy zajmowali się umierającymi, zdawali sobie sprawę z istnienia zjawiska śmierci klinicznej. Ale od lat 70. temat ten był często dyskutowany i zajmowali się mm eksperci. Wydarzenia, które opisywano, zostały nazwane doświadczeniem bądź przeżyciem z pogranicza śmierci (po angielsku: Near Death Experience), a wysiłki zmierzające do zlekceważenia ich jako halucynacji lub też marzeń sennych spaliły na panewce. Zjawisko to próbowano też wyjaśnić w sposób naukowy -powstała teoria, zgodnie z którą opisywane przez pacjentów wydarzenia traktowano jako część naturalnego procesu dokonującego się w umierającym mózgu (porównaj rozdział osiemnasty). Jednak teoria ta (jak i parę innych) pozostała spekulacją, bo nie przedstawiała żadnych dowodów, a poza tym zawierała pewne podstawowe błędy.

        A zatem -czym jest przede wszystkim doświadczenie z pogranicza śmierci?

        Pierwszą osobą, która zaczęła zbierać relacje o bliskim zetknięciu się ze śmiercią i która wynalazła to określenie, jest doktor Raymond Moody. Jego książka Życie po życiu została opublikowana w Ameryce w roku 1975 i od tej pory datują się dalsze badania nad tym zjawiskiem. Moody zainteresował się owym tematem już na studiach, kiedy usłyszał o doświadczeniach pewnego psychiatry, który "umarł" na obustronne zapalenie płuc i odzyskał przytomność dopiero wtedy, gdy lekarze uznali go za zmarłego i poinformowali o tym jego rodzinę. Psychiatra ten zapamiętał swoje przeżycia i opisał je. Ale nie on był pierwszym człowiekiem, który zanotował szczegółowo doświadczenia z pogranicza śmierci. Miejsce to należy się urodzonej w Szwajcarii Elisabeth Klibler-Ross. Pracowała ona wśród byłych więźniów niemieckich obozów koncentracyjnych i doszła do przekonania, że tuż przed śmiercią dzieje się coś nieoczekiwanego. Doktor Klibler-Ross napisała o tym książkę Rozmowy o śmierci i umieraniu. Praca porusza ten temat w sposób bardziej ogólny niż książka Moody' ego, ale zawiera pierwszy prawdziwie naukowy opis i analizę zjawiska śmierci klinicznej dokonaną przez lekarza. To, co doktor Klibler-Ross zobaczyła, przekonało ją o istnieniu życia po śmierci.

        Doktor Moody podjął wyzwanie zbadania terenu stosunkowo mało znanego i stworzył klasyczny już opis doświadczenia z pogranicza śmierci.

        Opis ten jest kompilacją -to, co przedstawia, nie przytrafiło się ze wszystkimi szczegółami jednej osobie, lecz zawiera cechy, które zostały uznane za typowe dla przeżycia z pogranicza śmierci. Trzeba jednak zaznaczyć, że przebieg wczesnych etapów owego doznania różni się nieco od tego, co opisał Moody. Bardzo niewielu ludzi doświadczyło tak pełnego przeżycia, jakie zrelacjonował Moody -większość z nich przeszła tylko przez pierwsze dwa lub trzy etapy; wrócili na nasz brzeg wcześniej. Jednak bez względu na przyczynę doświadczenia z pogranicza śmierci ludzie znacznie częściej przechodzą przez pierwsze etapy aniżeli przez te późniejsze.

        Opis fikcyjnego przypadku dokonany przez doktora Moody' ego jest tak dokładny i stanowi tak wnikliwą analizę pełnego zetknięcia się ze śmiercią, że postanowiliśmy go przytoczyć:

        Człowiek umiera i kiedy znajduje się w momencie największego

        cierpienia fizycznego, dochodzi do mego głos lekarza oznajmującego jego śmierć. Wtedy zaczyna słyszeć przykry hałas, głośne dzwonienie albo szum, i w tej samej chwili czuje, że bardzo szybko porusza się w długim ciemnym tunelu. Potem nagle spostrzega, iż znajduje się poza swoim fizycznym ciałem, ale nadal przebywa w fizycznym bezpośrednim otoczeniu i widzi swoje ciało z pewnej odległości -jak widz w teatrze. Oszołomiony, zmieszany obserwuje nadal zabiegi reanimacyjne.

        Po chwili odzyskuje panowanie nad sobą i jakby przyzwyczaja się do tej przedziwnej sytuacji. Spostrzega, że nadal ma "ciało", ale bardzo różne od dotychczasowego i obdarzone innymi możliwościami niż to fizyczne, które zostawił. Wkrótce zaczynają się dziać niezwykłe rzeczy: Pojawiają się inni, żeby mu pomóc. Widzi duchy krewnych i przyjaciół, którzy zmarli wcześniej, i pojawia się przed nim pełen miłości, promieniejący ciepłem duch, którego nigdy dotąd nie spotkał, jakaś świetlista istota. Zwraca się ona do niego bez słów, żeby dokonał oceny swojego życia, i pomaga mu w tym, ukazując natychmiast panoramę minionych ważniejszych wydarzeń. W pewnej chwili zdaje sobie sprawę, że zbliża się do jakiejś bariery czy granicy -zapewne granicy pomiędzy życiem ziemskim i przyszłym. A jednak wie, że musi wrócić do doczesności, że czas jego śmierci jeszcze nie nadszedł. Nie chce tego, gdyż pogrążony w uczuciu niezwykle intensywnie przeżywanej radości, miłości i spokoju jest zachwycony tym, co się z nim dzieje. Pomimo to łączy się jakoś ze swym fizycznym ciałem i żyje nadal.

        Później próbuje nawet opowiedzieć o swoim przeżyciu innym ludziom, ale napotyka trudności. Po pierwsze -nie znajduje słów odpowiednich, żeby opisać owe doznanie. Poza tym często bywa wyśmiewany i dlatego przestaje o tym mówić. A jednak to, czego doświadczył, ma głęboki wpływ na jego życie, zwłaszcza na poglądy na śmierć i jej związek z życiem.

        Brytyjski psycholog, Margot Grey, która sarna przeżyła doświadczenie z pogranicza śmierci, daje opis krótszy, ale tak sarno ważny: "Wielu ludzi, którzy prawie umarli na skutek wypadku, w trakcie operacji lub w wyniku jakiegoś urazu, podświadomie odnotowuje niezwykłość swego doświadczenia. Robią to, mimo że stracili przytomność, zanim się ono zaczęło. Przynosi ze sobą dogłębną i stałą zmianę w rozumieniu tego, czym jest rzeczywistość. Jest wiele wspólnych elementów w opisach tego wydarzenia, dokonywanych -niezależnie od siebie -przez tysiące ludzi.

        Najczęściej mówi się o zetknięciu z pełną współczucia i miłości świetlistą istotą, spotkaniu ze zmarłymi krewnymi i odczuciu niewysłowionego piękna, spokoju i transcendencji, co prowadzi do wyzbycia się strachu przed śmiercią, większej świadomości celu życia i zmiany stosunku do całego otoczenia, zmiany polegającej na większym otwarciu i miłości".

        Książka doktora Moody'ego zawiera szczegółowy zapis wielu stanów z pogranicza śmierci, zrelacjonowanych autorowi przez ludzi, którzy ich doświadczyli. On sam podkreślał, że gromadząc te relacje, nie posługiwał się metodami naukowymi. Kiedy je notował, dostrzegł między nimi wyraźne podobieństwa, co zmusiło go do zebrania ich w jednym tomie.

        Mimo że zarówno streszczenia doświadczeń z pogranicza śmierci zaprezentowane przez Raymonda Moody'ego, jak i Margot Grey są podobne, zajmiemy się poszczególnymi etapami śmierci klinicznej w sposób dokładniejszy. Moja wersja opisu oparta jest na świadectwach wielu ludzi, którzy opowiedzieli o swoich przeżyciach. Można tu znaleźć wiele analogii do relacji zamieszczonych w książce Moody'ego w latach 70. i w książkach innych autorów opublikowanych do dzisiaj.

        Doświadczenie z pogranicza śmierci zaczyna się od tego, że człowiek uświadamia sobie, iż nie żyje, ale nie wszyscy rozmówcy zdawali sobie z tego sprawę. O pewnych zagadnieniach po prostu "wiedzieli", nie będąc świadomi, skąd się ta ich wiedza bierze. Jak mówią, była to bardziej kwestia odczuwania niż myślenia. Tak po prostu było -i w tych kategoriach postrzegali wtedy świat. Na ogół orientowali się, że nie żyją, jednak to ich nie niepokoiło.

        Potem czuli się tak, jakby wychodzili ze swojego ciała i unosili się w powietrzu. Oczywiście, jak zawsze, istnieją pewne rozbieżności co do dokładnego przebiegu przeżycia, ale w przeważającej większości moi rozmówcy twierdzili, że czuli się tak, jakby opuszczali swoje ciała i szybowali w górę.

        Byli spokojni, opanowani i szczęśliwi. Wszystkie ich ziemskie zmartwienia i kłopoty przeminęły. Zniknął też cały ból (trzeba pamiętać, że wielu spośród nich zaznało niemałych cierpień związanych z chorobami i urazami, które doprowadziły ich na granicę śmierci), a na jego miejsce pojawiło dobre samopoczucie. Warto w tym miejscu zaznaczyć, że ludzie niepełnosprawni przestawali odczuwać swoje kalectwo. Nawet niewidomi "widzieli" tak jak inni.

        Niektórzy -stanowią oni zdecydowaną mniejszość -czuli, że otrzymują drugie ciało, o takich samych rozmiarach i kształtach jak to, które właśnie opuścili. Ale wielu z nich nie zdaje sobie nawet sprawy z tego, jak wyglądają. Wszyscy są jednak przekonani, że ich prawdziwe ,Ja" opuściło ziemską powłokę. Trudno im dokładnie wyrazić czy opisać ten stan. Jedna z osób przedstawiła to tak: "Ciało, które znajdowało się na dole, było jakby powłoką i raczej przypominało noszony przeze mnie niegdyś stary płaszcz. Za to moje prawdziwe ja, esencja mojej istoty, moja dusza, mój duch, moja osobowość -jakkolwiek byś to nazwał -znajdowało się pod sufitem".

        Potem ludzie ci odkrywają, że mogą spojrzeć w dół ze swego punktu obserwacyjnego ulokowanego w górze (zazwyczaj znajduje się on równo pośrodku, ale czasem z boku lub w rogu pokoju). Odnoszą wrażenie, jakby lewitowali tuż pod sufitem. I oglądają samych siebie. Na tym etapie spostrzegają rzeczy, o których w żaden inny sposób by się nie dowiedzieli, gdyby tylko leżeli nieprzytomni na łóżku. Widzą własne ciało, widzą, jak lekarze i pielęgniarki pochylają się nad nimi lub, jeśli ulegli przedtem wypadkowi, jak strażacy i sanitariusze próbują ich wydostać z rozbitego samochodu. Po chwili potrafią nawet powtórzyć, o czym rozmawiali ci, którzy ratowali im życie. Czasem pacjenci mogą nawet zaglądać do innych sal. Klasyczny już opis takiego przypadku pochodzi z 1963 roku, kiedy nie zajmowano się jeszcze naukowo śmiercią kliniczną. Relacja pochodzi od kobiety, która znalazła się w szpitalu z powodu ostrego zapalenia otrzewnej. Oddział szpitalny przypominał kształtem literę "L" i dlatego pacjentka ta nie mogła ze swojego łóżka widzieć tego, co działo się za rogiem.

        "Pewnego ranka poczułam, że unoszę się i szybuję wysoko w górę, a kiedy otworzyłam oczy, zorientowałam się, że patrzę na innych pacjentów z pewnej wysokości. Zobaczyłam siebie ułożoną na poduszkach -byłam bardzo blada i chora. Przyglądałam się pielęgniarce i siostrze zakonnej, które spieszyły do mnie z tlenem. Potem już wszystko zmieniło się w jakąś pustkę.

        Obraz kolejny przyszedł dopiero po pewnym czasie. Pamiętam, że kiedy otworzyłam oczy, zobaczyłam pochyloną nade mną siostrę. Powiedziałam jej, co się stało. Z początku myślała, że majaczę. Ale ja mówiłam wyraźnie: «Na łóżku siedzi tęga kobieta z obandażowaną głową i robi coś na drutach z niebieskiej wełny. Ma bardzo czerwoną twarz». To siostrą po prostu wstrząsnęło, ponieważ wspomniana kobieta przeszła operację sutka i wyglądała tak, jak ją opisałam. Nie mogła wstawać z łóżka, tak samo zresztą jak i ja. Dopiero kiedy opowiedziałam siostrze o dalszych szczegółach, na przykład o godzinie na zegarze ściennym, który zresztą się zepsuł, udało mi się ją przekonać, że naprawdę zdarzyło się coś dziwnego".

        Następnym etapem doświadczenia z pogranicza śmierci jest tunel. Ta część podróży odbywanej ku śmierci jest najlepiej znana, ale tak samo jak i poprzednio nie każdy jej doświadcza. Niektórzy opisują ciemność, w której nie ma żadnego tunelu. Inni opisują sytuacje, które w symboliczny sposób nawiązują do tunelu: drogi przez spadziste górskie przełęcze, długie korytarze itd. Zazwyczaj moi rozmówcy uważali, że przeszli tym tunelem, ale częściej szybowali w nim z dużą prędkością.

        Potem pacjenci spostrzegają światło. Znajduje się ono na końcu tunelu i każdy, kto je widział, ma trudności z jego opisaniem. Najczęściej mówią, że było ono ,jasne i delikatne" albo "delikatne, lecz mocne", ale za każdym razem "piękniejsze od czegokolwiek, co do tej pory widziałem". Niektórzy sądzą, że światło to miało w sobie barwy tęczy, które też są opisane jako niewiarygodnie piękne.

        Na końcu tunelu pacjenci wchodzą w krąg światła. Może znajdować się tam bariera, przed którą jedni się zatrzymują, a drudzy przekraczają. Część rozmówców mówi, że po wyjściu z tunelu doszła do bariery, drzwi lub też bramy. Relacje o tym, co znajduje się za tunelem, bardzo się różnią, ale jedno podstawowe określenie pozostaje wspólne dla wszystkich opisów: tam jest pięknie. Przymiotnika tego nader chętnie i często używają moi rozmówcy -twierdzą, że tego, co widzieli, nie daje się najczęściej opisać zwykłymi słowami, a "piękny" to jedyne określenie, które choć trochę pomaga im przekazać swe odczucia.

        Po wyjściu z korytarza niektórzy widzą jedynie "piękny" krajobraz, inni spotykają ludzi. Wielu z nich już w tunelu natknęło się na zmarłych przyjaciół i krewnych. Nieliczni zostali zaprowadzeni do tunelu przez któregoś ze swoich bliskich. Jednak prawdziwe spotkania i rozmowy ze zmarłymi odbywają się dopiero po wyjściu z tunelu. Sposób i charakter rozmowy bywają bardzo różne. Niektórzy ucinają sobie normalne, codzienne pogawędki, podczas gdy inni po prostu "dowiadują się" o tym, o czym w normalnych warunkach by nie rozmawiali -tu jednak nie pada żadne słowo.

        Czasami moim rozmówcom prezentowano jakby "przegląd" uczynków z całej ich egzystencji. Widzieli krótkie fragmenty najważniejszych zdarzeń w ich życiu -stąd zapewne wzięło się powiedzenie: "w mgnieniu oka ujrzał całe swoje dotychczasowe życie". Czasami "przegląd" ów odbywa się w obecności osoby lub ducha, który zdaje się człowieka oceniać.

        Niektórzy z moich interlokutorów spotkali ludzi, których nie znali. Czasem osoby te opisywano jako "anioły" albo "duchy". Rozmówcy opowiadali, że czekała na nich jakaś najwyższa istota -określali ją jako "istotę świetlistą", bo zazwyczaj nie miała ona fizycznego kształtu, a tylko poświatę, z której emanowało poczucie siły i dobra. Rozmawiali z tą boską istotą, często bez użycia słów, inni tylko ją widzieli lub odczuwali jej obecność.

        W pewnym momencie (może się to zdarzyć kiedykolwiek podczas opisywanych wydarzeń) następuje "odesłanie" człowieka z powrotem do jego ciała. Czasem człowiek, którego moi rozmówcy tam spotykali, odsyłał ich z powrotem, czasem po prostu słyszeli oni głos, który nakazywał im powrót. Często padały wówczas słowa: ,jeszcze nie nadszedł twój czas". Niektórym kazano powrócić dlatego, że nie załatwili na ziemi swoich spraw.

        Wielu z nich sądzi, że sami spowodowali swój powrót poprzez skoncentrowanie myśli na tym, co pozostawili za sobą. Działo się tak zwłaszcza w przypadku rodziców małych dzieci. Jak powiedziała jedna kobieta: "Gdyby zdarzyło się to dzisiaj, chętnie bym tam poszła. Ale wtedy wiedziałam, że dzieci mnie potrzebują".

        Większość moich rozmówców nie zdawała sobie sprawy z tego, że wróciła z tej podróży. Czuli tylko, że znaleźli się z powrotem w swoim ciele. Niektórzy zapamiętali moment powrotu do cielesnej powłoki.

        Prawie wszyscy ludzie, którzy przeżyli doświadczenie z pogranicza śmierci, zmienili się pod jego wpływem -przestali przywiązywać wagę do spraw materialnych, stali się bardziej troskliwi dla bliskich, bardziej zainteresowani sprawami duchowymi. Nikt z nich nie boi się już śmierci. Niewielka część osób, stanowiąca mniej niż 3 procent, ma nieprzyjemne wspomnienia związane z przejściem przez śmierć kliniczną (porównaj rozdział trzeci).

        Bezpośrednio po publikacji praca doktora Moody' ego została uznana przez świat medycyny za kontrowersyjną. Lekarze niejednokrotnie oskarżali go o to, że zebrał opisy halucynacji. Twierdzono, że relacje przekazane w jego książce nie mogą być udowodnione. To prawda, nie sposób dostarczyć dowodów, jakie mogłaby zaakceptować nauka, ponieważ doświadczenia z pogranicza śmierci nie dają się ulokować w laboratorium i obejrzeć pod mikroskopem. Jednak z całą pewnością można wyeliminować halucynacje: psychiatrzy zajmujący się pacjentami, których choroby psychiczne wywołują halucynacje, wiedzą, że dwaj pacjenci nigdy nie mają takich samych halucynacji, nie zapamiętują ich oni tak jak ci, którzy przeżyli doświadczenia z pogranicza śmierci. Halucynacje są chaotyczne i nieprzewidywalne. Wiążą się też zazwyczaj z depresją, rozpaczą lub nienaturalnym podnieceniem, podczas gdy emocjami charakterystycznymi dla ludzi, którzy mają za sobą doświadczenie z pogranicza śmierci, są spokój, opanowanie, pogoda ducha i radość.

        Jedną ze zdumiewających cech doświadczenia z pogranicza śmierci jest sposób, w jaki ludziom zapada w pamięć to przeżycie. Na ogół relacje dotyczące doświadczeń z pogranicza śmierci zostały spisane przez tych, którzy je przeżyli dwa lata przed rozpoczęciem przeze mnie przygotowań do tej książki. Kiedy poprosiłam ich, po tak długiej przerwie, by powrócili do szczegółów ze swoich doznań, za każdym razem otrzymywałam odpowiedzi, które były identyczne z zapisanymi wcześniej. A tych ostatnich nie mieli przed sobą w czasie rozmów ze mną. Ich ustne relacje nie były nawet zbliżone do tych złożonych wcześniej, ale dokładnie takie same.

        Jeśli poprosilibyśmy kogoś, by ponownie opowiedział wydarzenia ze swego życia po upływie dwóch lat, okazałoby się, że do tych powtórnych relacji wdarło się sporo nieścisłości. Ludzka pamięć potrafi płatać nie lada figle. Nawet wspomnienia ważnych faktów zacierają się, a szczegóły ulegają zniekształceniu. Aby się o tym przekonać, wystarczy poprosić dwoje ludzi, na przykład męża i żonę, by opowiedzieli o tym samym zdarzeniu, dajmy na to o swoim ślubie. Zaraz się okaże, że jedno pamięta akurat to, o czym drugie zapomniało, i na odwrót, mimo iż przecież byli tam obydwoje. Jeśli chodzi o sny, bardzo niewielu spośród nas pamięta o nich dłużej niż parę minut po obudzeniu. Rzadko kiedy przez całe życie pozostaje wspomnienie snów, które były na tyle barwne, że na to zasłużyły (przy czym koszmary są zazwyczaj bardziej trwałe od snów przyjemnych). Ale ludzie, którzy przeżyli doświadczenie z pogranicza śmierci, pamiętają o nim zawsze.

        Pewne zwroty były nader często używane przez trzysta osób, których opowieści zostały zebrane w trakcie pracy nad tą książką. Jedno z najczęściej pojawiających się zdań brzmi: "Pamiętam to tak, jakby było wczoraj". Wielu z moich rozmówców, którzy sami się do mnie zgłaszali, podkreślało, że nie mają zbyt dobrej pamięci: "Nie pamiętam tego, co się zdarzyło tydzień temu, a co dopiero dziesięć lat temu. Ale wspomnienie tamtego przeżycia jest wciąż tak świeże i żywe, jakby zdarzyło się ono wczoraj". To najbardziej typowy komentarz z ich strony.

        Książka doktora Moody'ego wywołała zainteresowanie zagadnieniem doświadczenia z pogranicza śmierci u innych badaczy. Zajął się nią zwłaszcza Kenneth Ring, psycholog z uniwersytetu stanowego w Connecticut. Postanowił on zbadać w sposób całkowicie bezstronny teorię Moody'ego, zgodnie z którą wielu umierających ludzi doświadczyło podobnych doznań. Ring nie wiedział, czy to, do czego dojdzie w trakcie swych badań, będzie dowodem na poparcie teorii Moody'ego, czy też nie. Przeprowadził rozmowy nie tylko z tymi, którzy przeżyli doświadczenie z pogranicza śmierci, ale także z tymi, którym niewiele brakowało do śmierci, a nie mieli nic tak ciekawego do opowiedzenia. Potwierdził on odkrycia Moody'ego, ale dzięki temu, że prowadził swoje badania solidnie i zgodnie z rygorami badań naukowych, sprawił, iż od tej pory praca nad tym problemem zyskała szacunek w kręgach uniwersyteckich, przynajmniej na terenie Stanów Zjednoczonych.

        Ring przedstawił pięć najważniejszych etapów każdego doświadczenia z pogranicza śmierci. Najprawdopodobniej stanowią one lepsze wprowadzenie do tego zagadnienia niż opis hipotetycznego przypadku autorstwa doktora Moody'ego. Oto one: uczucie spokoju i ulgi, oddzielenie się od ciała, wejście w ciemność (która odpowiada tunelowi w opisie Moody'ego), ujrzenie światła, wejście w jego krąg.

        Ci, którzy znaleźli się na progu śmierci, przechodzili na ogół przez te kluczowe etapy w tym właśnie porządku, ale do każdego z następnych etapów docierało coraz mniej osób. Według badań doktora Ringa, aż 60 procent spośród wszystkich, którzy przeżyli stan z pogranicza śmierci, doświadczyło uczucia spokoju i ulgi, 37 procent oddzieliło się od swego ciała, 23 procent weszło w ciemność, 16 procent zobaczyło światło i 10 procent w nie weszło. "Jest to chyba ta sama podróż, tyle że różni ludzie docierają do różnego etapu drogi, która wydaje się wspólnym szlakiem" -podsumował Ring.

        W miarę jak posuwała się jego praca z ludźmi, którzy byli bliscy śmierci, sporządził bardziej szczegółową wersję pięcioetapowego opisu stanu z pogranicza śmierci: poczucie własnej śmierci, uczucie spokoju i ulgi, oddzielenie się od ciała, wejście w ciemność, napotkanie "obecności" lub usłyszenie głosu, inwentaryzacja własnego życia, ujrzenie pięknych kolorów, wejście w światłość, spotkanie widzialnych "duchów".

        Innym pionierem badań był Michael Sabom, kardiolog. Jego nastawienie do książki Moody' ego charakteryzował duży sceptycyzm. Uważał, że mógłby z łatwością obalić tezy autora po rozmowie z ludźmi chorymi na serce, którzy ledwie wywinęli się śmierci. Pierwsi dwaj pacjenci, z którymi rozmawiał, potwierdzili jego opinię, że opisy doktora Moody'ego są naciągane, ale następny rozmówca, ku jego zdumieniu, przedstawił klasyczny opis doświadczenia z pogranicza śmierci. W miarę jak Ring dalej starał się kwestionować obserwacje poczynione przez Moody'ego, znajdował kolejne przykłady potwierdzające jego tezy i tak jak innych badaczy zafascynowało go to, że w różnych relacjach występują te same elementy.

        Po opublikowaniu książki Moody'ego rozpoczęła się dyskusja na ten temat, ale co ważniejsze zaczęli w niej uczestniczyć ludzie, którzy poprzednio czuli się zbyt skrępowani, by rozmawiać o swoich doświadczeniach. Wielu z tych, którzy mają za sobą przeżycie stanów z pogranicza śmierci, wciąż boi się mówić o swoich doznaniach, bo nie chcą być brani za "pomyleńców" czy "wariatów". Ten negatywny stosunek do osób, o których tu mówimy, można szczególnie zaobserwować poza granicami Stanów Zjednoczonych. Powodem, dla którego mamy niejako do czynienia z mnóstwem opowieści o przeżyciach z pogranicza śmierci, jest nie tylko postęp medycyny, ale i swoboda wypowiadania się o zjawiskach dziwnych i paranormalnych, swoboda, która sprawiła, że ludzie zaczęli mówić otwarcie o tym, z czego do tej pory zwierzali się tylko najbliższym. Jeżeli wcześniej odważyli się mówić o tym komuś spoza owego kręgu, to komuś, o kim sądzili, że jest im życzliwy: ankieta przeprowadzona wśród duchownych pokazuje, że siedemdziesiąt procent z nich słyszało relacje na temat doświadczeń z pogranicza śmierci od swych parafian.

        Z czasem liczba chętnych do rozmowy o przeżyciach z pogranicza śmierci szybko się powiększała, w tym samym tempie rosły fundusze na dalsze badania. Przypomina to zjawisko kuli śniegowej. W miarę postępowania badań nad tym zagadnieniem zaczęto definiować kolejne elementy przeżycia z pogranicza śmierci. Wiele osób, które otarły się o śmierć, czuło, że ich uwaga i spostrzegawczość osiągnęły niezwykle wysoki poziom w porównaniu z dotychczasowym życiem: barwy wydawały się bardziej kontrastowe, dźwięki -głośniejsze, zmysły -wyostrzone.

        W roku 1981 doktor Kenneth Ring założył w Ameryce Towarzystwo do Badań Stanów z Pogranicza Śmierci (The Association for Near Death Studies). Przekształciło się ono później w Międzynarodowe Towarzystwo do Badań Stanów z Pogranicza Śmierci (The International Association for Near Death Studies -IANDS). Organizacja ta stanowi forum wymiany wyników prac naukowych i zapewnia dostęp do materiałów badawczych.

        Jest również jakby "parasolem", pod którym zbierają się grupy zapewniające wsparcie ludziom po przeżyciach z pogranicza śmierci (istnieje kilka takich grup w całych Stanach Zjednoczonych). Stanowią one źródło przypadków badawczych dla naukowców. Istnieje też brytyjski oddział tej organizacji.

        Pośród wielu pytań, jakimi zajmują się badacze, istnieje też to oczywiste, które dotyczy liczby osób mających za sobą doświadczenie z pogranicza śmierci. Doktor Ring w swojej książce sugeruje, że aż 60 procent ludzi, których życie było zagrożone, w jakiś sposób zetknęło się z tym zjawiskiem, z czego 37 procent przeszło już przez wyraźnie rozpoznawalne stany z pogranicza śmierci. Inni eksperci podają, że zjawisko to było udziałem od 22 do 48 procent ludzi. Samo zagadnienie jest bardzo trudne, bo należy odpowiedzieć na pytanie, jak bardzo życie człowieka musi być zagrożone, by uznać, że znalazł się on na progu śmierci. Michael Sabom przeprowadził razem z Sarą Kreutziger jedne z najbardziej wiarygodnych badań i doszedł do wniosku, że 43 procent spośród zagrożonych śmiercią miało za sobą przeżycia związane z jej doświadczeniem.

        Jeśli chodzi o całą populację, to jest to zadanie nawet trudniejsze: określić procent tych, którzy przeżyli stan z pogranicza śmierci. Według pewnego sondażu przeprowadzonego w Stanach zjawisko to dotyczy 15 procent -pytano wtedy ludzi, czy "doświadczyli czegoś niezwykłego", będąc "na skraju śmierci". Ale skoro nie sprecyzowano, o jakie niezwykłe przeżycie chodziło, stało się oczywiste, że wielu spośród ankietowanych udzieli odpowiedzi pozytywnej. Przecież sama poważna choroba lub wypadek, w którym było zagrożone życie, są same w sobie "niezwykłym przeżyciem". A z kolei sformułowanie "być na skraju śmierci" także nie zostało precyzyjnie zdefiniowane. Jeśli rzeczywiście prawdą jest, że prawie połowa z tych, którzy ledwo umknęli śmierci, doznała przeżycia z pogranicza śmierci, to te 15 procent oznaczałoby, iż przynajmniej 30 procent całej populacji stanowią ludzie, którzy znaleźli się na progu śmierci na skutek ciężkich chorób lub poważnych wypadków. Jest to jednak liczba nieprawdopodobna. Większość z nas tylko raz spotyka w swoim życiu śmierć.

        Dlaczego zatem jedni doświadczają stanów z pogranicza śmierci, a inni -nie? Naukowcy zajmujący się tym zjawiskiem długo szukali odpowiedzi i na to pytanie. Stwierdzili jednak, że nie sposób podać najbardziej typowych cech statystycznego człowieka, który ma za sobą to doświadczenie. Albowiem w grupie tej mamy kobiety i mężczyzn, przy czym takie czynniki jak wiara lub jej brak, wiek, wykształcenie, klasa społeczna i zamożność nie odgrywają żadnej roli. Nie ma ani jednej cechy wspólnej dla wszystkich ludzi z tej grupy. Innymi słowy, to, czy dana osoba była, czy będzie bliska śmierci, jest kwestią całkowicie losową. Nie ma również znaczenia, czy słyszałeś już o tym, czy nie. Częstsze rozmowy o owym zjawisku lub oglądanie programów telewizyjnych na ten temat wcale nie zwiększają szans na doznanie stanu z pogranicza śmierci. Istnieje jedna różnica między przedstawicielami płci: kobiety są bardziej skłonne do rozmów na ten temat, do pisania o tym, do dzielenia się swymi przeżyciami. Być może, mężczyźni bardziej boją się tego, że zostaną uznani za czubków czy wariatów. Kobiety łatwiej akceptują silne przeżycia duchowe niż mężczyźni, co więcej, to im właśnie łatwiej przychodzi mówienie o swoich odczuciach i emocjach. A samo doświadczenie z pogranicza śmierci jest już przeżyciem wyzwalającym ogromne emocje. Więcej kobiet niż mężczyzn zgodziło się porozmawiać ze mną, kiedy przygotowywałam się do napisania tej książki, ale doświadczenia obu płci nie różnią się niczym. Przeżycia kobiet ani nie są głębsze, ani też nie obejmują więcej etapów, aniżeli zdarza się to w przypadku mężczyzn.

        Autorzy jednego z opracowań twierdzą, że ludzie, którzy przeszli doświadczenie bliskości śmierci, mają za sobą najczęściej trudne dzieciństwo -większość z nich pochodzi z rodzin, w których rodzice byli rozwiedzeni lub przebywali w separacji. Ale jest również możliwe, na co już zwracaliśmy uwagę, że ludzie pochodzący z rozbitych domów mają większą szansę na to, że ulegną wypadkowi, który zagrozi ich życiu, i że są bardziej podatni na ciężkie choroby niż ci, którzy mają inne dzieciństwo.

        Kolejne opracowanie pokazuje, co nie jest takie zaskakujące, że im dłużej pacjent znajduje się w stanie śmierci klinicznej, tym bardziej prawdopodobne, że przejdzie przez stan z pogranicza śmierci. Ale w przeciwieństwie do argumentów wysuwanych przez niedowiarków, którzy twierdzą, że doświadczenia z pogranicza śmierci są tylko halucynacjami, eksperci stwierdzili, że zachodzi mniejsze prawdopodobieństwo wystąpienia tych przeżyć u ludzi znajdujących się pod wpływem tabletek nasennych i przeciwbólowych lub pod wpływem takich substancji jak marihuana, LSD czy alkohol.

        Obserwacje nad przeżyciami z pogranicza śmierci zaowocowały pewnymi niepodważalnymi faktami:

* .ludzie, którzy ulegli wypadkowi, są bardziej skłonni do odczuwania po tamtej stronie większej radości i niechętnie wracają do swojego ziemskiego ciała;

* ci, u których ustaje akcja serca, mają większą szansę na spotkanie ze zmarłymi bliskimi i przyjaciółmi aniżeli pozostali;

* ci, którzy są pod narkozą, mają większą szansę na zobaczenie jasnego światła i wejście w jego krąg;

* ludziom, którzy ulegają wypadkom, częściej niż innym wydaje się, że czas zwalnia swój bieg; bywa, że poczucie upływającego czasu traci dla nich znaczenie;

* ci, u których dochodzi do zatrzymania akcji serca, mają większą szansę na przejście przez tunel;

* młodsi ludzie opisują bardziej m...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin