CZAROWNICE I KRÓLEWNY - wizerunek kobiety piszącej w społeczeństwie-Katarzyna Ewa Zdanowicz.doc

(98 KB) Pobierz
CZAROWNICE I KRÓLEWNY

CZAROWNICE I KRÓLEWNY
- wizerunek kobiety piszącej w społeczeństwie

Omówienie hasła "kobieta" w "Słowniku symboli" Władysława Kopalińskiego rozpoczyna się od zdania: "Kobieta jest wcieleniem zasady negatywnej, pasywnej, symbolizuje Chaos, nieład, niezgodę [...]1. Przez wiele wieków już samo określenie "kobieta twórcza" wydawało się czymś paradoksalnym, utopijnym bądź po prostu śmiesznym. Św. Tomasz z Akwinu napisał: "Tkwiąca w nasieniu mężczyzny siła czynna zmierza do utworzenia czegoś doskonałego: podobnego do siebie co do płci, a że rodzi się kobieta, dzieje się to albo z powodu słabości siły czynnej, albo z powodu jakiejś niedyspozycji materii, albo też spowodowało to, coś z zewnątrz, np. wiatry południowe [...]2.

Czy więc osoba, która rodzi się jako ten drugi, gorszy, nieco upośledzony wariant człowieka, a co więcej, rodzi się w wyniku nieszczęśliwego przypadku bądź też w skutek działania wilgotnych, południowych wiatrów, może być w ogóle twórcza, aktywna intelektualnie i artystycznie bądź w jakikolwiek inny sposób wartościowa? Fryderyk Nietzsche, który nie dostrzegał w kobiecie pierwiastka twórczego, stwierdził: "Prócz lęku, piękne to i niebezpieczne kocię (kobieta) budzi dla siebie współczucie, gdyż zda się bardziej cierpiącem, łacniej uraźliwem, więcej miłości potrzebującem i na boleśniejsze rozczarowania skazanem od każdego innego zwierzęcia"3. Natomiast Otto Weininger nie był w stanie dostrzec w kobiecie nawet tego "pięknego, niebezpiecznego zwierzęcia", o którym tak przekornie pisał Nietzsche i podkreślał w swoim słynnym dziele "Płeć i charakter", iż osobniki płci żeńskiej są po prostu nieudolne twórczo, gdyż zostały pozbawione umiejętności abstrakcyjnego myślenia.
      Te wszystkie negatywne opinie dotyczące kobiet, u których brak zdolności artystycznych i intelektualnych jest czymś naturalnym i wrodzonym, moim zdaniem, bardzo trafnie podsumowują słowa Aleksandra Świętochowskiego, który niegdyś powiedział: "Świat nie może sobie wyobrazić, ażeby z drobnych ustek niewieścich mogły wychodzić inne dźwięki, jak tylko pieszczota i pokora"4. Jednak dlaczego świat tak długo nie mógł sobie wyobrazić "kobiety twórczej"? Skąd nagle te problemy z wyobraźnią? Wyobrażano sobie przecież uskrzydlone i ziejące piekielnym ogniem smoki, latające dywany, nimfy zamieniające się w drzewa laurowe, zapładniane złotym deszczem córki królewskie, czy też potwory o ludzkim ciele i głowie byka, które ze smakiem pożerały rumiane, świeże dziewice, niczym pradawny Minotaur. Jeżeli można było wymyślić, a nawet uwierzyć w te wszystkie niesamowite zdarzenia i postacie, dlaczego z takim trudem wyobrażano sobie, że kobieta może być twórcza, utalentowana, inteligentna i spragniona artystycznej aktywności?
      Niektórzy odpowiadają wprost, iż przez długi czas nie wyobrażano sobie kobiet twórczych, bo takie kobiety po prostu nie istniały, gdyż zamiast pisania książek wolały szydełkować lub pudrować nosy. Natomiast Linda Nochlin, amerykańska filozofka i historyczka sztuki, w swoim teksie zatytułowanym "Dlaczego nie było wielkich artystek?" zwraca uwagę na dwa podstawowe czynniki: społeczne i kulturowe ograniczenie aktywności kobiecej oraz fakt, iż samo pojęcie geniuszu i tak zwanego samorodnego talentu już z góry nie obejmowało kobiet, wykluczało je spoza grona potencjalnych nosicieli tych cech. "O ile samą kwestię kobiecą można uznać za sztuczny problem, o tyle nieporozumienia związane z pytaniem, dlaczego nie było wielkich artystek, wskazują na wielki obszar intelektualnej niewiedzy dotyczącej politycznych i ideologicznych problemów związanych z kwestią upodmiotowienia kobiet"5 - napisała w swoim eseju Linda Nochlin, która nieustannie podkreśla, iż w przypadku mówienia o kobietach twórczych nie można pomijać tła historyczno-kulturowego.
      Na ten problem zwraca również uwagę Hanna Jaxa-Rożen. Ta autorka, opisując kobiety twórcze, przypomina o ich bardzo długim odizolowaniu, odcięciu od edukacji, a także "o funkcjonowaniu poza głównymi kanonami, stylami, grupami i manifestami artystycznymi [...], na marginesie zjawiska, które nazywamy życiem literackim"6. Przy podejmowaniu próby odpowiedzi na pytanie, dlaczego kobiety twórcze tak późno "objawiły" swoją obecność w społeczeństwie, nie można pomijać problemu edukacji. W kobietach nie dostrzegano zdolności artystycznych, ponieważ nie dostrzegano w nich również potencjału intelektualnego, a przede wszystkim świadomie nie próbowano go rozbudzić. Co więcej, jeżeli w kobiecie pojawiał się głód nauki bądź sztuki, trywializowano go i natychmiast próbowano tłumić. Takie przykłady podaje Maria Bogucka, która w książce "Białogłowa w dawnej Polsce" opisuje rodziców zdecydowanie odmawiających córkom prawa do nauki, a także przytacza XVI-wieczne powiedzenie: "Która czyta, śpiewa, gędzie/ Z tej rzadko cnotliwa będzie"7. Znana jest również historia Magdaleny Mortęskiej, XVII-wiecznej autorki "Rozmyślań o męce pańskiej", która sprzeciwiła się ojcu, wbrew jego surowym zakazom nauczyła się pisać i czytać, a następnie zamiast przygotowywać się do największego wydarzenia w swoim życiu, czyli zamążpójścia, uciekła do klasztoru benedyktynek. Tam nie tylko zaczęła pisać, ale również zainicjowała bardzo istotne działania reformatorskie.


      Najwcześniejszy wizerunek kobiety, w której tkwi tajemnica, intuicja oraz coś z pewnością niepoznawalnego i wykraczającego poza nią samą, związany jest z postaciami cmentarnych płaczek oraz wyroczni. Kobiety-płaczki, skupiające się wokół ciała zmarłego, szlochające i nieustannie wymawiające jego imię, a także przyzywające z dalekich zaświatów udręczone dusze, tworzyły niekiedy niezwykłe inscenizacje żałobne. Melodyjny płacz oraz szeptane w transie fragmenty modlitw powodowały, iż wśród zebranych na cmentarzu osób narastał niepokój oraz wzruszenie, które można porównać ze specyficznym przeżyciem katharsis. Niestety, rola kobiet-płaczek nigdy nie była interpretowana w kontekście pierwotnej, twórczej aktywności kobiet. Z reguły ich role traktowano bardzo powierzchownie, a o nich samych mówiono w kontekście dwóch symboli - pokuty i żałoby.       Podobną sytuację obserwujemy w przypadku kapłanek i wieszczek, które przepowiadały przyszłe losy, zapowiadały niebezpieczeństwa, wojny i katastrofy, a także opowiadały niezwykłe, liryczne i zagadkowe opowieści o prawach życia i śmierci. Ich twórcza rola zostaje także wyraźnie zminimalizowana. Kasandra, owszem, obdarzona jest darem proroczym, ale otrzymała go od zakochanego w niej mężczyzny, a na co dzień potężnego boga, Apolla. To on jest dawcą oraz prawowitym właścicielem jej cudownego daru i to on, kiedy Kasandra go odrzuca, sprawia, iż odtąd nikt nie będzie wierzył w jej przepowiednie. Z kolei wyrocznia delficka, słynna Pytia, odpowiadając na pytania pielgrzymów "wypowiadała słowa bez związku, z których to dopiero kapłan-prorok układał odpowiedzi"8. Niemal we wszystkich mitycznych historiach kapłanek i wyroczni, podkreślana jest ich specyficzna niesamodzielność i odtwórczość wobec bogów (mężczyzn), a także to, że dar, który posiadły, może w każdej chwili zostać im odebrany i to z najbłahszego powodu.


      Kazimiera Szczuka, odwołując się do koncepcji Carolyn G. Heilbrun, zwraca uwagę na jeszcze jeden przejaw pierwotnej, kobiecej twórczości - a mianowicie tkanie, które było nie tylko zwykłą, codzienną czynnością, ale również sposobem opowiedzenia kobiecej historii i to za pomocą własnego, kobiecego języka. Taką możliwość wykorzystała jedna z najsłynniejszych, mitologicznych tkaczek Arachne, która na swojej tkaninie utrwaliła historię gwałtów na kobietach dokonywanych przez niewiernych bogów, czy też Filomela, komunikująca się ze swoją siostrą za pomocą tkaniny.
      Natomiast Virginia Woolf w swojej słynnej książce "Własny pokój" podkreśla, iż być może pierwszymi przedstawicielkami płci pięknej i twórczej zarazem były żyjące w odosobnieniu kobiety, które zajmowały się ziołami, magią, a także rozmowami z zabłąkanymi duszami zmarłych. Hanna Jaxa-Rożen w tekście "Kobieta i literatura", opisując koncepcję autorki "Własnego pokoju", stwierdziła: "Virginia Woolf uświadamia nam ogrom zmarnowanych talentów, stwierdza, że wszędzie tam, gdzie w przekazach historycznych i literaturze pojawiają się czarownice, zielarki i kobiety opętane przez diabła, mamy prawdopodobnie do czynienia ze zmarnowanym kobiecym talentem, ze zniszczonym życiem kobiet, usiłujących żyć samodzielnie i w zgodzie ze swym powołaniem"9.


      Te wszystkie pierwotne wizerunki kobiet twórczych - pogrzebowych płaczek, kapłanek i wyroczni, czarownic, a także mitologicznych tkaczek, ukazują negatywne i bardzo powierzchowne nastawienie do zjawiska, jakim jest kobieta twórcza. Analizując dwa znacznie późniejsze wizerunki kobiet autorek - wybitnej przedstawicielki liryki i prozy Młodej Polski, Marii Komornickiej oraz amerykańskiej poetki Anne Sexton - chciałabym przedstawić dwa modele społecznego odbioru kobiet twórczych. Pisząc o tych modelach, chcę uwzględnić wypowiedź Izabeli Filipiak, która w eseju "Literatura monstrualna" napisała: "Jako pisarka często jestem przedmiotem oglądu. Co się dzieje, kiedy odwzajemniam to spojrzenie? Czy - pytając z miejsca wyobcowania - wywołuję tylko fantazmat Kanonu, Który Alienuje?"10 To pytanie zadane przez autorkę Absolutnej amnezji wydaje się bardzo istotne. Ważne jest bowiem nie tylko to, czy będąc kobietą twórczą można uniknąć stereotypowego odbioru swojej osoby w społeczeństwie. Istotne jest również niebezpieczeństwo dobrowolnego podporządkowania się temu stereotypowi, zbyt silnego, kurczowego zrośnięcia się z nim i wejścia w rolę artystki.

Piszące dziwadło, młoda czarownica
- Maria Komornicka

Zygmunt Freud pisząc o kobiecie niemal zawsze przywoływał dwie podstawowe kategorie: "braku" i "wstydu". Kazimiera Szczuka, odwołując się do koncepcji Freuda w swojej książce "Kopciuszek, Frankenstein i inne", stwierdziła wręcz, iż kobieta jest dla Freuda po prostu "wykastrowanym mężczyzną"11, a twórczość artystyczna w wydaniu kobiecym to, według autora "Wstępu do psychoanalizy", nic innego niż "próba ukrycia kastracji"12. Zupełnie przeciwstawną formułę stworzyła na określenie kobiecej twórczości Grażyna Borkowska, która wprowadziła metaforę "pączkujących drożdży"13 symbolizujących nadmiar energii i emocji w kobiecie, jej wewnętrzną kreatywność, seksualność i siłę. I chociaż koncepcja Grażyny Borkowskiej jest interesująca, bardzo rzadko pojawia się w kontekście interpretacji dzieł kobiecych. Zupełnie inaczej jest z kategoriami stworzonymi przez Freuda, które wciąż są bardzo popularne i to nie tylko w psychoanalizie. Krystyna Kłosińska w eseju "Kobieta autorka" zastanowiła się nad tym, jakie konsekwencje ma wprowadzenie kategorii "braku" do analizy dzieła literackiego, którego twórcą jest kobieta. Oto jej wniosek: "Definiowany przez "brak", tekst kobiecy zostaje utożsamiony z defektem, ułomnością, niekompletnością [...]"14. Możemy więc stwierdzić, że skoro "ułomny" jest tekst, "ułomna" jest też jego autorka.


      Wiele badaczek feministycznych zwraca uwagę na jeszcze jedną tendencję pojawiającą się w mówieniu i pisaniu o kobietach twórczych, która opiera się na przekonaniu, iż jednym z podstawowych źródeł kobiecej twórczości jest nic innego jak stłumiona, niezaspokojona sfera libido. Natomiast Krystyna Kłosińska przytacza opinie na temat wyglądu zewnętrznego kobiet piszących z różnych epok. Według tych opinii autorka obdarzona talentem literackim jest albo "postacią hybrydyczną"15 albo "kobietą falliczną"16 albo tak zwaną "szpetną wieszczką"17. Doprawdy, bardzo zastanawiające jest to niezwykle konsekwentne tworzenie wizerunku kobiety twórczej jako piszącego dziwadła, które powinno żyć w społecznym odosobnieniu, niezwykłego wybryku natury i kultury zarazem, tworu o zaburzonej seksualności, który pisząc stara się zwalczyć odwieczne, pierwotne kompleksy, nagromadzone przez wieki lęki i zahamowania. Izabela Filipiak w jednym z wywiadów ironicznie stwierdziła, iż "kobiecie wystarczy dobrze zwariować, żeby znaleźć się w literaturze"18 i jest w tym stwierdzeniu wiele prawdy, gdyż wciąż bardzo często podkreślany jest związek pomiędzy sztuką, kobietą i szaleństwem. Zdumiewa jednak przede wszystkim to, z jaką łatwością w próbach charakterystyki kobiet twórczych łączono ze sobą histerię, brzydotę, samotność, "dziwaczność" , "brak", chorobę i emocjonalną skazę. Autorka, według tych określeń, przypomina czarownicę, którą powinno trzymać się w odosobnieniu albo w cyrkowej klatce. I gdybyśmy mieli być wierni temu wizerunkowi, a co więcej, gdyby ten wizerunek był wierny rzeczywistości i prawdziwym, konkretnym autorkom, to wówczas pojawienie się na ulicy "kobiety twórczej" byłoby zdarzeniem bardziej przerażającym niż widok spacerującego "człowieka-słonia".
      "Ofiarami" tego specyficznego wizerunku kobiety twórczej były siostry Brontë, które żyły niemal w całkowitej izolacji na dalekiej prowincji w Haworth ciesząc się opinią zdziwaczałych samotnic i starych panien. Istotny jest również fakt, iż siostry Brontë były w pełni świadome negatywnego wizerunku kobiety piszącej, zwłaszcza niezamężnej i żyjącej w odosobnieniu, i w związku z tym przez długi czas podpisywały swoje utwory męskimi pseudonimami. Oczywiście, wizerunków tzw. piszących dziwadeł jest bardzo wiele. Chociażby "samotnica z Amherst"19, czyli Emily Dickinson, która pod koniec życia rozmawiała z ludźmi jedynie przez uchylone drzwi, czy też odcięta zupełnie od zewnętrznego świata, żyjąca w baraku z jedynym towarzyszem - kotem oraz wyimaginowaną postacią Robespierre'a - Stanisława Przybyszewska.


      W literaturze polskiej z wizerunkiem szalonej, nieposkromionej, nieprzewidywalnej, androgynicznej kobiecej autorki najczęściej utożsamia się Marię Komornicką. Ten wizerunek nie towarzyszył poetce od samego początku. Można wręcz stwierdzić, iż wczesne wydarzenia z jej literackiej biografii sugerowały, że losy tej autorki potoczą się zupełnie inaczej. Rodzice Komornickiej przykładali ogromną wagę do wykształcenia córki, a jednym z jej najważniejszych nauczycieli był wybitny intelektualista i krytyk Piotr Chmielowski. Bardzo szybko okazało się, że Maria Komornicka jest nie tylko niezwykle zdolną uczennicą, ale również osobą obdarzoną talentem literackim. Opinie o tym, że oto objawił się wyrazisty, niezaprzeczalny talent, pojawiły się już w momencie debiutu szesnastoletniej wówczas autorki w "Gazecie Warszawskiej". Bardzo dobrze zareagowano także na jej debiutancki zbiór "Szkice", który ukazał się dwa lata później, chociaż teoretyczno-literacki wstęp do tej książki, w którym jeszcze niepełnoletnia autorka atakowała współczesną jej literaturę i zapowiadała tryumf indywidualizmu w sztuce, wzbudzał u niektórych dezaprobatę i silne oburzenie. Jeszcze większe emocje wzbudziła książka zbiorowa "Forpoczty", opublikowana wraz z Wacławem Nałkowskim i Cezarym Jellentą, która okazała się wielkim, awangardowym protestem przeciwko ograniczaniu niezależności artysty i wolności sztuki.
      Maria Komornicka bardzo szybko zaczęła jednak wyrastać ze społecznego wizerunku "złotego dziecka", niezwykle zdolnej i grzecznej dziewczynki, która bez problemów będzie pokonywać kolejne szczeble kariery literackiej, rodzić zdrowe dzieci i pokazywać się w nowych, ekstrawaganckich fryzurach podczas wizyt w artystycznych salonach. Maria Janion w studium "Gdzie jest Lemańska?" stwierdziła, iż po Komornickiej zostało w historii literatury "przeświadczenie, że się raczej tylko wspaniale zapowiadała"20. To, co wydarzyło się w późniejszym czasie z Komornicką, a co jest popularnie nazywane "kryzysem psychicznym" i "problemami z identyfikacją płci", ogromnie zaważyło na jej społecznym i literackim wizerunku. Do końca nie wiadomo, kiedy zaczęła się tak zwana - choroba Komornickiej, chociaż wolałabym nie nazywać stanu, w jakim znalazła się autorka "Biesów" chorobą, ale raczej pewnym stadium przeobrażenia, głębokiej, zarówno duchowej, jak i cielesnej metamorfozy, traumy. Niektórzy badacze, pisząc o początkach jej problemów psychicznych, a także szczególnej niechęci do mężczyzn, zwracają uwagę na nieudane małżeństwo Komornickiej z poetą Janem Lemańskim, które zakończyło się po dwóch latach oficjalną separacją. Lemański sam miał problemy psychiczne, między innymi był chorobliwie zazdrosny i objawił to już podczas podróży poślubnej, kiedy to, nękany obsesją domniemanej zdrady, oddał w kierunku Komornickiej i jej krewnego kilka strzałów z pistoletu. Wydarzenie to miało miejsce na krakowskich Plantach i zapoczątkowało kształtowanie się wizerunku młodej Komornickiej jako skandalistki. To dziwne, że nikt w tych kategoriach nie pomyślał o Janie Lemańskim, który cały ten skandal wyreżyserował i w dodatku zagrał w nim główną rolę. W każdym razie te "poślubne" zawirowania sprawiły, iż o Komornickiej zaczęto opowiadać bardzo barwne, konfabulowane plotki towarzyskie. Maria Janion przytacza fragment z "Dzienników" Zofii Nałkowskiej, w którym autorka "Granicy" napisała: "I tak dla zatkania gęby sumieniu - postanowiłam, że wyjdę za mąż z zamiarem rozwodu za dwa lub trzy lata, jak to uczyniła Marynia Komornicka [...]"21. Odnoszę wrażenie, iż przekonanie Nałkowskiej o tym, że Komornicka w swojej biografii z góry zaplanowała krótkie i barwne małżeństwo, jest błędne i prawdopodobnie powstało pod wpływem popularnych ówcześnie plotek dotyczących młodej poetki.


      Wróćmy jednak do tajemniczego stanu, w jakim znalazła się Komornicka. Od 1903 roku autorka "Szkiców" cierpiała na zaburzenia psychiczne, które po raz pierwszy pojawiły się podczas pobytu w Paryżu. Cztery lata później Komornicka przechodzi metamorfozę, wyrywa zęby, pali damskie stroje i uparcie twierdzi, iż jej prawdziwe imię i nazwisko brzmi Piotr Odmieniec Włast. Od tego momentu w społecznym odbiorze zaczyna kształtować się wizerunek Komornickiej już nie tylko jako skandalistki, ale wariatki, piszącego dziwadła, okaleczonego, psychicznie i fizycznie zlepku kobiecość i męskości. Niektórzy się jej boją, prawie wszyscy unikają. Powoli od Odmieńca Własta odsuwają się także najbliżsi i Komornicka rozpoczyna swoje długie pobyty w szpitalach psychiatrycznych.
      Tak oto kończą zdolne literatki, ambicja i szaleństwo pożera je i całkowicie niszczy - w ten sposób mówiono i myślano o Komornickiej, która stała się odtąd żywym exemplum, wykorzystywanym bardzo często jako dowód na to, że kobieta nie powinna zbliżać się do pióra, bo z pewnością zrobi sobie wtedy krzywdę.
      Maria Janion w znakomitym studium o Komornickiej zwraca uwagę na fakt, iż status chorej psychicznie istoty płci nieokreślonej tak silnie przyrósł do autorki "Biesów", iż zaważył nie tylko na jej społecznym wizerunku, ale także odbiorze czysto literackim. Przykładem jest tutaj chociażby Stanisław Pigoń, który nie był w stanie uwolnić się od obrazu chorej, okaleczonej autorki i ostatnie dzieła Komornickiej, między innymi znakomitą "Xięgę poezji idyllicznej", określił po prostu jako "smutne świadectwo ruiny"22.


      Co takiego właściwie stało się ze zdolną, słodką i spokojną dziewczynką, jaką była Maria Komornicka? Badaczka Maria Podraza-Kwiatkowska w tekście "Młodopolska femina". Garść uwag zwróciła uwagę na tkwiącą w Komornickiej chęć uwolnienia się od płci, a także konflikt z ojcem i silny bunt przeciw kulturze, w której dominują mężczyźni. Autorka "Młodopolskiej feminy" podkreśliła również, iż Komornicka "dziś zapewne poddałaby się operacji zmieniającej płeć, wtedy - uległa obłędowi"23. Natomiast German Ritz zaznaczył, iż u tej autorki w późniejszym etapie twórczości inność zaczyna stale pojawiać się jako "figura obłędu"24.
      Inność jako obłęd. Obłęd, czyli inność - to dla mnie bardzo ważne zagadnienia związane nie tylko z twórczością literacką, ale i biografią Komornickiej. W opublikowanej w 1902 roku prozie autobiograficznej "Biesy" Maria Komornicka napisała o "manii samoprześladowczej"25, "gehennie młodości"26, społecznej izolacji, silnym poczuciu inności, głębokich, egzystencjalnych poszukiwaniach prawdziwej siebie, a także wyobcowaniu i niezrozumieniu wśród tych, którzy powinni być jej najbliżsi - ludzi. Rok po publikacji tego utworu Komornicka zaczyna się drastycznie zmieniać i wkracza w kryzys psychiczny - czas przeobrażenia. Mam wrażenie, iż "Biesy" sama poetka potraktowała już jako zapowiedź swojego przyszłego dramatu. Gdy tylko zauważyła, iż jej inność nigdy nie będzie zaakceptowana, wpadła w pułapkę i weszła w rolę, którą społeczeństwo narzuca wszystkim tym, którzy do niego nie pasują - a mianowicie rolę wariatki, chorej, zdziwaczałej poetki, skrzywdzonej przez los nieszczęsnej istoty. Z baśni i legend wiemy, że czarownice żyły z dala od ludzi w małych chatkach w pradawnych lasach. Komornicka, od momentu choroby, żyła podobnie - na wygnaniu, niemal w całkowitym zapomnieniu. Ostatnie zaś lata spędziła pracując w Zakładzie dla Starców w Izabelinie. Społeczny wizerunek chorej, nieco niebezpiecznej, zdziwaczałej pisarki towarzyszył jej wiernie do samego końca. Pod koniec autobiograficznego utworu "Biesy" padają słowa: "Niedorodzonym biada!"27 Życie i twórczość Marii Komornickiej są dla mnie dowodem na to, iż biada nie tylko "niedorodzonym", ale także wszystkim tym, którzy są inni i chcą w tej inności świadomie trwać - żyć, kochać oraz tworzyć.

Kariera histeryczki, zawodowa pisarka, porzucona królewna - Anne Sexton

Wizerunek kobiety twórczej, niezależnej, aktywnej artystycznie, a także cieszącej się społecznym szacunkiem i uznaniem, pojawił się dość późno, właściwie dopiero w epoce pozytywizmu. Jednak, moim zdaniem, prapoczątki kształtowania się takiego wizerunku, można odnaleźć już w starożytnej Grecji, gdzie wśród najsłynniejszych twórców liryki tryumfy święciła poetka z wyspy Lesbos - Safona. Była ona nie tylko jedną z najznakomitszych pieśniarek starożytnej Grecji, ale także "mistrzynią" i znakomitą nauczycielką wielu młodych, utalentowanych dziewcząt, które należały do założonej przez nią szkoły, tzw. thasios. I chociaż niektórzy starożytni "koledzy po piórze" twierdzili, iż Safona uczy młode kobiety nie tylko gry na lirze i melorecytacji poetyckich tekstów, to jednak mitu Safony - znakomitej poetki i nauczycielki - nie udało się skompromitować ani myślicielom starożytnym, ani współczesnym badaczom. Dziewiętnastowieczną, polską "wersją Safony" była, moim zdaniem, Narcyza Żmichowska - nie tylko aktywna pisarka, ale również osoba, która potrafiła wokół siebie zgromadzić grono twórczych i odważnych kobiet, nazywanych Entuzjastkami.
      Nie da się jednak ukryć, iż prawdziwe początki kształtowania się nowoczesnego wizerunki kobiety twórczej przypadają dopiero na lata sześćdziesiąte. Wówczas w Stanach Zjednoczonych pojawia się zjawisko społeczno-kulturowe, określane jako Second Wave Feminism, a wraz z tym zjawiskiem w świat literatury wkraczają kobiety piszące własnym językiem o własnych emocjach, lękach, cielesności, ambicjach, namiętnościach i marzeniach. Właśnie w okresie tego specyficznego "szaleństwa kobiecości"28 ukazał się debiutancki tomik Anne Sexton "Do Wariatkowa" i częściowo z powrotem, który wywołał niezwykłe wręcz poruszenie w środowisku literackim i wzbudził ogromne zainteresowanie zarówno krytyków, jak i czytelników. Tak też się stało z kolejnymi książkami tej autorki: "My pretty ones", "Live or die", "Love Poems", "Transformations".
      Pojawiły się stypendia, nagrody, prestiż i ogromna popularność. I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, iż Anne Sexton nigdy wcześniej nie była podejrzewana o to, iż posiada talent artystyczny bądź jakąkolwiek inną niezwykłą zdolność. Była słabą uczennicą, uciekła z domu rodzinnego, wcześnie wyszła za mąż, szybko została matką, gotowała, sprzątała, nie pracowała zawodowo i jak niegdyś sama wyznała, "nigdy nie przypuszczała, iż ma w sobie jakieś pokłady kreatywności"29.


      Przełomem, w przypadku Anne Sexton, stała się próba samobójcza, wywołana najprawdopodobniej depresją poporodową. Lekarze stwierdzili wówczas u Anne bardzo silny kryzys psychiczny, histerię i początki schizofrenii. Po pobycie w szpitalu psychiatrycznym skierowano ją na obowiązkową terapię i to właśnie tam, pod wpływem sugestii lekarzy, Anne Sexton zaczęła pisać - bardzo dużo (nawet cztery wiersze w ciągu jednego dnia), bardzo szybko, coraz lepiej, coraz silniej. Maria Korusiewicz, tłumaczka poezji Anne Sexton, w przedmowie do tomiku "Kochając zabójcę", który jest jak na razie jedyną książką tej poetki przetłumaczoną na język polski, napisała: "W ciągu zaledwie paru lat Sexton zrobiła karierę w najlepszym amerykańskim stylu: z zalęknionej, nikomu nie znanej pacjentki szpitala psychiatrycznego stała się najpopularniejszą poetką amerykańską końca lat sześćdziesiątych"30.
      W tym samym czasie pisała i publikowała swoje wiersze Sylvia Plath, ale wówczas to właśnie Anne Sexton była "poetycką gwiazdą", która naprawdę znakomicie realizowała się zawodowo. Oto kilka dowodów: stypendium Radcliffe Institute w Cambridge, stałe wykłady na Uniwersytecie Bostońskim, przyjęcie do prestiżowego Towarzystwa Literackiego w Londynie oraz chyba wszystkie najważniejsze amerykańskie nagrody literackie: Levinsona, Shelley Memorial Prize, Pulitzera, Akademii Sztuki i Literatury. Anne Sexton, od momentu wydania dwóch pierwszych zbiorów wierszy, towarzyszył wizerunek artystki spełnionej i docenionej, a także pisarki zawodowej, która regularnie publikuje swoje wiersze w najpoczytniejszych pismach amerykańskich, wydaje kolejne, wzbudzające zainteresowanie krytyków i czytelników tomiki poetyckie, a przede wszystkim jest w stanie utrzymać się z honorariów i nagród literackich.
      Wiele osób, które śledziło jej karierę literacką niemal od samego początku, podkreśla szczególny profesjonalizm tej autorki, jej wnikliwą pracę nad wierszem i własną, indywidualną drogą twórczą. Niestety, za to artystyczne spełnienie i pisarskie "zawodostwo" Anne Sexton zapłaciła wysoką cenę. Wiersze tej autorki od pierwszego tomu porażały siłą, intymnością i odwagą w opisywaniu kobiecej seksualności, najgłębszych, wewnętrznych tajemnic, a także śmiertelnego lęku przed utratą kontroli nad własnymi emocjami. Nie bez powodu przecież Sexton, wraz z Sylvią Plath i Robertem Lowellem, zaliczana jest do najwybitniejszych przedstawicieli nurtu konfesyjnego w poezji, który z założenia miał odsłaniać wszystko to, co najbardziej prywatne, bolesne, prawdziwe. Jednak ta postawa twórcza rzadko kiedy pozwala na wewnętrzne uspokojenie, harmonię, autokontrolę. Taka droga artystyczna wyzwala i umacnia niepokój, wątpliwości, obsesje, poczucie inności i samotność. Evelyne Keitel w swoim eseju poświęconym poetce zwróciła uwagę na to, iż w małżeństwie Anne zaczęły się pojawiać problemy od momentu kiedy to "z kury domowej przeistoczyła się w uznaną, gorąco wszędzie przyjmowaną poetkę"31. Rozwód z mężem, a przede wszystkim kilkuletni romans z żonatym psychoterapeutą, do którego Anne została skierowana na leczenie w 1964 roku, wywołały jeszcze silniejszy kryzys psychiczny. "On skoncentrował się [...] na ratowaniu swojego małżeństwa. Dla niej zawalił się świat"32 - napisała Evelyn Keitel.


      Od tego momentu powoli zaczął się zmieniać wizerunek Sexton jako poetki. Alkoholizm, liczne, krótkotrwałe romanse, coraz słabsze wiersze - to wszystko spowodowało, iż Anne Sexton zaczęła funkcjonować w świadomości społecznej nie jako pisarka zawodowa, ale "poetessa" - kochliwa i histeryczna skandalistka, autorka epatujących seksem i rozpaczą erotyków. "Kłopot nie tkwił/ w kuchni ani w tulipanach,/ lecz tylko w mojej głowie, mojej głowie"33 - napisała w jednym z wierszy Sexton, która mimo, iż zdołała zyskać społeczną aprobatę dla swojej twórczości, zdobyć prestiż zawodowej autorki, a także zrobić błyskawiczną karierę w świecie literatury zdominowanym dotychczas przez mężczyzn, nie była w stanie przezwyciężyć własnej, wewnętrznej słabości, obsesji, poczucia obcości i odrzucenia. I tak oto, dla tej znakomitej i nagradzanej poetki zamach na własne życie stał się zarówno początkiem twórczej drogi, jak i jej nieuchronnym końcem. W 1974 roku ta niezwykła, utalentowana autorka, a w tamtym momencie po prostu nieszczęśliwa i chora porzucona królewna - wzięła szklankę wódki, założyła stare futro swojej matki, zeszła do garażu i popełniła samobójstwo zatruwając się spalinami samochodowymi. I tak oto historia zatoczyła swoje błędne koło.
      Wizerunków kobiet piszących jest, oczywiście, bardzo wiele. Ja starałam się opisać dwa, zupełnie odmienne obrazy kobiet twórczych. Ten najgłębiej zakorzeniony w świadomości, pierwotny wizerunek artystki-dziwadła, którego ofiarą stała się Maria Komornicka i który, niestety, do dziś ciąży nad recepcją jej dzieł niczym fatum oraz obraz autorki zawodowej, docenionej profesjonalistki, artystki w dużej mierze spełnionej, czyli Anne Sexton. Chociaż Sexton w ostatnich latach swojego życia utraciła ten pozytywny społeczny wizerunek na rzecz zupełnie zdegradowanego obrazu rozpaczliwej "poetessy" i tak nie zmienia to faktu, iż udało się tej poetce przełamać ciszę wokół kobiet autorek, piszących w sposób bardzo odważny, kobiecy i drapieżny.


      Analizując te dwa wizerunki, chciałam również pokusić się o refleksję na temat współczesnego obrazu kobiety piszącej. Wydaje mi się bowiem, że mimo powiększającej się nieustannie grupy pisarek zawodowych, mityczny obraz piszącego dziwadła jest wciąż aktualny. Utwierdzają mnie w tym przekonaniu społeczne reakcje na twórczość chociażby Izabeli Filipiak czy Manueli Gretkowskiej. Zresztą sama Filipiak w znakomitym tekście "Literatura monstrualna" napisała o lęku, jaki wzbudziła "inwazja kobiecych piór"34, a także o próbie traktowania kobiecego pisania jako dziwacznego monstrum, które "nie chce zniknąć"35. Dopóki kobieca twórczość będzie wywoływała tak niezdrowe emocje, a autor będzie obciążony, dodatkowym, stereotypem odbiorczym i to tylko dlatego, że jest kobietą, dotąd będzie istniał społeczny wizerunek piszącego dziwadła. Podobno, nawet dziś, niektórzy straszą tym obrazem przed snem małe, niegrzeczne, ambitne dziewczynki.  

początek strony
 

Początek formularza


poprzednia strona

Dół formularza

 

Katarzyna Ewa Zdanowicz
* tekst odczytany podczas konferencji "Płeć w literaturze i filmie XX wieku",
która została zorganizowana przez Uniwersytet Łódzki.


PRZYPISY

1W. Kopaliński, Słownik symboli, Wiedza Powszechna, Warszawa 1990, s. 147.
2Św. Tomasz z Akwinu, Suma teologiczna, Suppl. Zag. 64 Art. 3, t. 32, s. 237. Cyt. za: M. Uliński, Kobieta i mężczyzna. Dzieje refleksji filozoficzno-społecznej, Aureus, Kraków 2001, s. 71.
3...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin