ROŹDZIAŁ XI.docx

(14 KB) Pobierz

ROŹDZIAŁ XI…

Było za głośno, zdecydowanie za głośno, w wilgotnym, dusznym powietrzu karczmy „Pod Srebrnym Motylem” pachniało mocnym alkoholem i dziwnym zapachem wydobywającym się zza dębowych, ciężkich drzwi kuchni. Za barem stała młoda kobieta o dziwnie niezdrowej niebieskiej cerze i różowych włosach, wszyscy klienci wołali do niej Lovely, obsługiwała i tak już chwiejących się kilku mężczyzn. Przy stoliku w rogu obszernej, drewnianej sali szóstka przyjaciół świętowała dokonania Kanzaki.

-Wielkie brawa dla mojej najlepszej przyjaciółki. Kan jesteś wielka- podniósł toast Ayame

-Uważaj bo ci w to uwierzę.- zaśmiała się w odpowiedzi

-I właśnie za to cię kocham.

-A czy ta nagroda pieniężna, którą dostałam ma coś z tym wspólnego?

Wszyscy oprócz Dante, który siedział drętwo obok swojego brata wybuchli śmiechem. Kanzaki pociągnęła duży łyk płynu z kufla, który zamówił dla niej Riku. Napój smakował winogronami, jabłkami i śliwkami. Dziewczyna rozejrzała się po sali, nieopodal ich stolika siedziała elfka z małym dzieckiem na kolanach. Drobniutkie kryształki przyszyte do błękitnej togi, w którą ubrany był jasnowłosy chłopczyk odbijały światło zza okna i rozpryskiwały je w tysiące malutkich, tęczowych światełek. Zafascynowana tym widokiem powiodła wzrokiem za źródłem światła i spojrzała na okno. Zza nim rozciągał się przepiękny krajobraz oświetlany przez promienie dwóch zmierzchających słońc. Kanzaki głęboko westchnęła, ukradkiem zauważyła, że Reno tak jak ona sama przed chwilą wpatruje się zza okno. Młodzieniec nerwowo wystukiwał palcami rytm na blacie solidnego, dębowego stołu. Dziewczyna podniosła głowę i spojrzała się na Dante, serce podeszło jej do gardła, a policzki zapiekły kiedy ujrzała, że on patrzy jej prosto w oczy. Szybko spuściła wzrok wlepiając go w fioletową zawartość swojego kufla.

-Dziękujemy za miło spędzony czas, ale musimy już się zbierać, jest późno a mamy jeszcze coś do załatwienia.- przeprosił odchodząc od stołu Reno i znacząco spojrzał na brata.

-My też się już zbieramy, to może pójdziemy razem.- zaproponował Ayame

-Nie!- wtrącił stanowczo Dante

-Mój brat ma na myśli, to że się śpieszymy, a poza tym o ile mi wiadomo nie idziemy w tym samym kierunku.

-Poza tym jesteśmy już spóźnieni.- dodał tajemniczo Dante i wraz z bratem opuścili karczmę. Zaraz po nich wyszli Ayame z Riku pozostawiając przyjaciółki same.

-Mime opowiedz mi o swoich obowiązkach księżniczki.- poprosiła Kanzaki

-Nie ma o czym mówić. Mam bardzo nudne życie.

-No proszę cię, na pewno nie jest nudniejsze niż moje.

-Dobrze… Hmmmm- zastanowiła się elfka- Na przykład niedługo będę musiała wyjść za mąż za ohydnego księcia trolli Rauola.

-Oj, może nie będzie aż tak źle.

-Żartujesz sobie? Gdybyś go tylko zobaczyła. Jest wielki, łysy, ma wielkie i wyłupiaste oczy, małą głowę i jest okropnie głupi nawet jak na trolla.

-To dlaczego musisz za niego wyjść?- spytała Kanzaki

-Niedługo zostanę królową Finemandii, niestety między rodem elfów a trolli czasami dochodzi do krwawych starć, aby tego uniknąć i podpisać pakt pokojowy te dwa rody muszą się połączyć, to jedyny warunek. Ja nie mam nic do gadania.

-Ale to okrutne i niesprawiedliwe.- zaprotestowała Kanzaki

-Wiem, jednak niestety to konieczne.- wytłumaczyła Mime

-Ja na twoim miejscu bym uciekła.

-Jedyną ucieczką byłby ślub z kimś innym, ale niestety nie mam odpowiedniego kandydata do roli swojego męża.

Kanzaki zastanowiła się przez chwilę nad słowami przyjaciółki. Próbowała coś jej poradzić i pocieszyć, ale nic nie przychodziło jej do głowy.

-Powiedz szczerze co ci się w nim najbardziej podoba?- zapytała w końcu

-Nic!

-Miałaś powiedzieć szczerze.

-Dobrze, niech pomyśle hmmmm… Mało mówi. Jakby się jeszcze bełkotliwie rozgadał to bym tego nie zniosła.- zaśmiała się elfka

-Mam pomysł!- wykrzyknęła nagle Kanzaki, tak że Mime podskoczyła- To ci powinno poprawić nastrój.

-Dobrze, ale co się stało?

-Załóżmy się o coś.- zaproponowała z nutką tajemnicy w głosie dziewczyna

-Zgoda, ale o co?

-Która z nas pierwsza rozkocha w sobie jednego z braci Naroku. Co ty na to?

-Brzmi nieźle, a co bierze zwyciężczyni?- zainteresowała się Mime

-Jeśli wygrasz może nie będziesz musiała wyjść za Rauola, ale jeśli przegrasz a to nieuniknione to niestety spotkasz się z nim przy ołtarzu.

-Hmmmm… No dobrze.- przyjaciółka uśmiechnęła się tajemniczo- Ale ja wybieram Reno

-Ej tylko nie Dante, przeczesz on mnie nie lubi.- Kanzaki oblała się rumieńcem

-To może chcesz zastąpić mnie przy ołtarzu z Rauolem?

-Przyjmuje zakład!- krzyknęła Kanzaki

Dziewczęta posiedziały jeszcze trochę w karczmie i pożartowały, ale potem lokal opustoszał, więc i one wyszły. Był chłodny wieczór, na niebie nie było księżyca, noc rozświetlało tylko parę gwiazd.

-Nów.- szepnęła Mime prowadząc przyjaciółkę przez leśną ścieżkę. W ciemności drzewa wokół nich przybierały najróżniejsze, przerażające kształty. Dało się słyszeć wycie jakiegoś stworzenia, na szczęście było oddalone od wędrujących przyjaciółek o parę mil. Mimo to Kanzaki się wzdrygnęła.

-Nie bój się-uspokoiła ją Mime- To był demon, jest ich już bardzo mało, bo ludność Finemandii zabija je, nie atakują bezbronnych.

-To czemu się je zabijają?

-Wiesz, dla nas jednymi z najgorszych potworów są demony i ludzie. Mało, że są zabójcami to jeszcze są praktycznie nieuchwytni, lecz ich wspólni potomkowie pół demony są jeszcze straszniejsi. Mało, że są straszliwymi zabójcami to także niemalże niepokonani w walce i nieśmiertelni. Jedyną bronią która może je pokonać jest diament, lecz jeden taki miecz mógł pokonać tylko jednego potwora, potem już nie nadawał się do użytku. Na szczęście w Finemandii nie ma już pół demonów, więc przestano produkować diamentową broń.

-Dostałam gęsiej skórki.- wydusiła Kanzaki

-Jakby coś to cię obronie.

-Trzymam cię za słowo. –powiedziała dziewczyna i w ciszy podążyła za przyjaciółką.

Nagle z głębi lasu dało się usłyszeć cichy, ale przenikliwy śmiech. Czarna, zakapturzona postać powoli zmierzała przez las do ciemnej części Finemandii.

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin