Nasza kolejna książeczka dalece odbiega od tego, do czego przyzwyczaiła Czytelników seria "Biblioteczka Przyjaciółki". Tym razem nie towarzyszymy Wam w kuchni, nie instruujemy co do sposobów szycia, dziergania czy urządzania mieszkania. Zapraszamy Was natomiast na pasjonującą wyprawę.
Dokąd? W pełne tajemniczości głębie samego siebie...
To przecież tam właśnie, w obszarach naszej psychiki są przyczyny najrozmaitszych schorzeń i dolegliwości, utrudniających sprawne funkcjonowanie. Lekarze potwierdzają, że coraz więcej pacjentów skarży się na rozmaite nerwice, depresje, rozstroje nerwowe, stany łękowe, trudności z zasypianiem i zaburzania snu oraz na inne jeszcze problemy z samym sobą, z którymi nie sposób się uporać. Coraz częściej nerwy odmawiają nam posłuszeństwa, coraz łatwiej ulegamy rozmaitym stresom, nie potrafimy się przed nimi obronić, odreagować ich. Lekarze alarmują, że zastraszająco rośnie liczba pacjentów z rozmaitymi chorobami psychosomatycznymi, czyli mającymi źródło w naszej psychice a rozwijającymi się za naszą zgodą i pozwoleniem – chociaż, naturalnie – nieuświadomioną.
Cóż nam w takich sytuacjach proponuje medycyna, gdy zwracamy się o ratunek?
Przede wszystkim – tabletki. Nasenne, uspokajające, wyciszające, podnoszące nastrój.
Zupełnie inną drogę ukazuje dr Chasaj Alijew, autor niniejszej książeczki, będący naszym przewodnikiem w poznawaniu samego siebie.
Przedstawmy autora. Jest dagestańskim psychiatrą i psychoterapeutą, kieruje Ośrodkiem Autoregulacji w rodzinnej Machaczkale. Prowadzi także Ośrodek Rozwoju Człowieka przy amerykańsko-radzieckiej fundacji "Inicjatywa Kulturalna". W maju 1990 r. na zaproszenie naszej redakcji przebywał w Polsce prowadząc kursy autoregulacji według własnej metody. Dr Alijew twierdzi, że:
– W każdym z nas tkwią ogromne, rezerwowe możliwości, o których niewiele wiemy i nie potrafimy ich spożytkować.
– Te możliwości stanowią coś w rodzaju naturalnej wewnętrznej apteki, pigułki zdrowia, obecnej w naszym organizmie.
– Można stosunkowo łatwo uruchamiać owe siły i wykorzystywać zgodnie z naszą wolą, dla naszego dobra.
Dr Alijew opracował własną metodę autoregulacji, umożliwiającą realizowanie celów które sobie stawiamy. W książeczce omawia tę metodę, podaje instruktaż jej opanowania oraz liczne przykłady stosowania.
Zamieszczamy również komentarz polskiego psychologa, dra Jana Tyłki, dotyczący propozycji dr Alijewa oraz głosy warszawskich uczestników kursów autoregulacji, prowadzonych przez dra Alijewa. Nasi rozmówcy utrzymują, że ta metoda daje mnóstwo korzyści. Odpręża. Odstresowuje. Znakomicie relaksuje. Ułatwia wyłączanie negatywnych myśli. Daje luz, wyciszenie. Wyzwala energię. A także – dodaje gibkości sylwetce. Pomaga zlikwidować ból. A nawet – zerwać z nałogiem, np, rzucić palenie papierosów.
Ostatnio coraz większą popularność zdobywają rozmaite techniki psychologiczne, stawiające sobie podobne zadania: trening autogenny, joga, medytacje, DU (doskonalenie umysłu) i inne. Metoda dra Alijewa wydaje się być najprostszą drogą do celu.
Autor zastrzega, ze niniejsza książeczka me stanowi samouczka autoregulacja. W tym charakterze ewentualnie może ją wykorzystać jedynie lekarz-psyohiatra, psycholog czy terapeuta, ale w żadnym wypadku – laik! Chyba, że – jak pisze dr Alijew – ów laik jest wybitnie zdolnym uczniem, a w dodatku zna techniki psychologiczne. Bowiem reakcja poddawanego autoregulacji człowieka może być aż tak silna, że wręcz niebezpieczna. I tylko spore doświadczenie terapeutyczne umożliwi opanowanie sytuacji.
Zatem – jakie korzyści odniesie Czytelnik z tej książeczki?
– Ci, którzy ukończyli kurs autoregulacji, wykorzystają instruktaż (przekazany im przez dra Alijewa.
– Ci, którzy znają różne techniki psychologiczne i swobodnie niani operują, mogą spróbować "poszerzyć repertuar'' o nową metodę autoregulacji.
– Zaś pozostali spędzą po prostu kilka interesujących godzin krążąc w labiryncie naszej psychiki i podświadomości. Przekonają się, jak niewiele wiemy o tych rozległych obszarach naszej osobowości oraz jak potężne rezerwy sił i możliwości pozostają tam zmagazynowane.
Może więc warto poszukiwać sposobów ich uruchomienia i wykorzystania?
Życzymy przyjemnej lektury!
Nagły powiew wiatru – i u człowieka momentalnie zmienia się napięcie naczyń krwionośnych w mózgu, regulujące ciśnienie krwi. Oto przykład działania naturalnej, automatycznej samoregulacji organizmu, czyli tak zwanej homeostazy. Bioautomaty homeostatyczne służą do utrzymania normalnego funkcjonowania organizmu w różnych, zmieniających się warunkach. Działają niezależnie od ludzkiej świadomości.Ta książeczka traktuje o autoregulacji czyli o samoregulacji kierowanej, o metodzie świadomie-wolicjonalnego sterowania procesami zachodzącymi tak w psychice jak i w całym organizmie.
Czy jest to w ogóle możliwe?
Śledząc ewolucyjny rozwój człowieka zauważamy charakterystyczną prawidłowość: coraz więcej funkcji organizmu podporządkowuje się kierowaniu świadomie-wolicjonalnemu. Coraz bardziej rozszerzają się możliwości świadomości – nie tylko jako twórczego organizatora zewnętrznej działalności człowieka, ale również jako regulatora procesów wewnętrznych.
W zamierzchłych czasach człowiek nie mógł dowolnie, kiedy zechciał, zgiąć palców w pięść. Czynił to tylko wtedy, gdy np. napadał na niego tygrys. Wtedy palce zginały się "same", automatycznie, na zasadzie reakcji obronno-odruchowej.
W miarę ewolucji człowiek zyskiwał zdolność zaciskania palców w dłoni w innych sytuacjach niż bezpośrednie zagrożenie przez tygrysa – aczkolwiek zapewnię pomagał mu w tym początkowo przywoływany w wyobraźni wizerunek tego zwierzęcia. (Współczesny człowiek nie potrafi rozszerzyć czy zwęzić źrenicy samym tylko wysiłkiem woli – musi pomóc sobie przywołując obraz ostrego światła lub ciemności. Tak więc na określonym etapie rozwoju nie obejdzie się bez wsparcia ze strony wyobraźni!)
Tak więc wraz z rozwojem człowieka obraz bodźca przestaje być potrzebny. Wystarcza sama siła woli.
Na określonym poziomie rozwoju pojawiła się u człowieka potrzeba wykorzystania procesów wewnętrznych do osiągania konkretnych celów. Oto kilka przykładów: ćwicząc pamięć można szybciej i skuteczniej opanować język obcy, podporządkowawszy świadomej kontroli termoregulację organizmu – przy przeziębieniu obejdzie się bez aspiryny. Można nauczyć się pracować w upale – nie odczuwając zmęczenia.
Nadal jednak większością funkcji naszego organizmu kieruje zasada odruchowo-automatyczna. Człowiek nie jest na przykład w stanie świadomie regulować ciśnienia krwi czy znieczulać konkretną część ciała. Rezerwowe możliwości człowieka, czyli cały, skomplikowany a na razie nie poddający się świadomie – wolicjonalnemu kierowaniu zespół mechanizmów wewnętrznych – pozostają więc ogromne! Stanowią one potencjalne pole sterowania autoregulacji. Przyjęliśmy bowiem, że ewolucyjny rozwój człowieka przebiega od bioautomatycznej adaptacji do kierowania świadomie-wolicjonalnego. Czyli autoregulacji. Możemy więc założyć, że nauczenie człowieka autoregulacji służyć będzie jego doskonaleniu, dostosowaniu do współczesnych warunków, w których żyjemy.
"W starych, dobrych czasach" – pisze członek Akademii Nauk N.N. Mojsiejew – "ojcowie i dzieci żyli, z zasady, w bardzo podobnych warunkach, które w ciągu życia jednego pokolenia ulegały minimalnym zmianom. Teraz jest inaczej. W krajach rozwiniętych dwa kolejne pokolenia żyją w warunkach diametralnie odmiennych, co wynika z szybkiego rozwoju nauki i techniki oraz wzrostu potęgi cywilizacji. Życie nie wróci już do spokojnego, umiarkowanego rozwoju... A społeczeństwo musi dostosowywać się do nowych warunków".
W jaki sposób? Przede wszystkim poprzez doskonalenie funkcjonalnych możliwości człowieka, przez podnoszenie jego cech obronno-przystosowawczych. Łatwiej to osiągnąć poprzez intensywny trening samoświadomości, zmierzający do objęcia kierowaniem własnych, wewnętrznych, do tej pory przebiegających automatycznie reakcji.
Pomoże nam w tym autoregulacja, która – moim zdaniem – stanie się w przyszłości nieodłączną częścią ogólnej kultury człowieka.
W naszym burzliwym wieku ludzki bioautomat wyraźnie się psuje. Pojawiają się objawy osłabienia adaptacji, co wyraża, się wzrostem nerwic, bodźców stresogennych i chorób psychosomatycznych, między innymi zawałów serca. Wobec tych zagrożeń życiową koniecznością staje się umiejętność ingerencji w działanie naszego naturalnego automatu obronnego, przestawienie go od czasu do czasu na "ręczne" kierowanie, udzielenie mu pomocy poprzez świadomie-wolicjonalną samoregulację. Czyli przez kierowaną autoregulację.
Pod tą nazwą moja metoda została zatwierdzona przez Ministerstwo Zdrowia ZSRR oraz zalecona do praktycznego zastosowana. Umożliwia ona obniżenie odpowiedzi na stres i zmęczenia u człowieka pracującego, zwiększenie jego zdolności do pracy oraz optymalizację procesów treningu i nauczania. Znajduje także zastosowanie w psychoprofilaktyce oraz w leczeniu schorzeń psychosomatycznych i zaburzeń nerwowo-psychicznych.
W dalszej części książeczki metodę tę będziemy nazywać metodą autoregulacji (bez słowa "kierowana").
W początkowym etapie nazwałem moją metodę "kluczem". Ten termin był nawet wygodny. Na przykład w znakomitej klinice mikrochirurgii ocznej S.N. Fiodorowa, chorych przygotowanych do operacji pytano: "Czy pan ma "klucz"? Jeśli pacjent posiadał klucz czyli opanowaną metodę autoregulacji śmiało zawieszano przygotowania przedoperacyjne, gdyż chory sam przeprowadzał sobie znieczulenie oraz pozbywał się lęku przed zabiegiem.
Przy pomocy proponowanej przeze mnie metody obniżano zmęczenie pracowników, zatrudnionych przy wykonywaniu monotonnych czynności w zakładach przemysłu elektronicznego. W 1983 roku w czasopiśmie "Przemysł Elektroniczny" artykuł o autoregulacji ilustrowało zdjęcie robotnicy, która odrzuciwszy głowę, śpi(!!!) przy mikroskopie na swoim stanowisku pracy. Dość niezwykły to widok! Ta kobieta po upływie jednej – dwóch minut (wg własnego programu) automatycznie przebudzi się i – wypoczęta i świeża – z energią przystąpi do pracy. W tym zakładzie umiejętność autoregulacji posiadło kilkaset osób.W jednym z dużych zakładów przemysłowych w Armenii powstał Ośrodek Nauki Autoregulacji, do którego przychodziły grupy pracowników. W celu wypoczynku, ale także dla opanowania nawyku odreagowywania (rozładowania), który wykorzystywali potem w stosownym momencie przy warsztacie pracy. Stan autoregulacji jako środek psychoterapeutyczny jest bowiem znacznie pożyteczniejszy niż zwykły odpoczynek. Stosujący go pracownicy odczuwali mniejsze zmęczenie, pozbywali się bólów głowy, a wieczorami, w domu mogli swobodnie oglądać telewizję lub czytać bez towarzyszącego zwykle napięcia i "piasku w oczach".
Zastosowanie autoregulacji możemy porównać z psychoterapeutycznym seansem u lekarza. Tyle, że nie trzeba chodzić do kliniki; gdyż każdy jest psychoterapeutą dla siebie. Naturalnie – jeśli opanował sztukę odbudowywania sił organizmu przy pomocy własnej woli!
Autoregulacja jest z natury rzeczy uniwersalna i może być wykorzystana jako pożyteczny instrument w dowolnej dziedzinie życia i działałności człowieka. Ale szczególnie przydatna okazuje się w przypadkach, gdy organizmowi stawiane są zwiększone wymagania. Nie przypadkowo metodą autoregulacji interesują się ludzie chorzy, pragnący szybszego wyleczenia oraz zdrowi ludzie, których praca związana jest z dużym napięciem umysłowym lub wysiłkiem fizycznym,
Nauczać autoregulacji ma prawo wyłącznie lekarz-psychoterapeuta, który przeszedł specjalne przygotowanie.
Wobec tego – zapyta Czytelnik – dla kogo jest ta książeczka?
Na pewno nie należy jej traktować jako samouczka autoregulacji
Tym niemniej masz ją Czytelniku przed sobą. Spróbuję więc wytłumaczyć sens jej wydania, wychodzący poza ramy zastosowania użytkowego. Otóż wielu z nas w rozmaitych sytuacjach doświadcza psychicznego dyskomfortu. Może to być związane z brakiem wychowania, manier, a także z głębszymi przyczynami typu brak wewnętrznej integracji, czy właściwościami psychiki. Każdy może przytoczyć niejedną sytuację, kiedy nie wiedział, co powiedzieć, jak postąpić, albo nie wytrzymał, zdenerwował się i narobił głupstw... Dla ludzi szczególnie wrażliwych, takie na pozór nic nie znaczące przypadki, urastają do rangi dramatu, a bywa że nawet zamieniają się w tragedię. Przyczyna tkwi w braku kultury psychicznej, co w dzisiejszych czasach stanowi wręcz nagminną ułomność. Niektóre osoby uczestniczą (za niemałe pieniądze!) w seansach u psychologów. Pragną tą drogą dowartościować się, nabrać wiary w siebie, nauczyć się nie tracić zbytniej ilości duchowej energii na przeżywanie mało ważnych zdarzeń. Jesteśmy świadkami, jak najrozmaitsze traktaty o jodze, czy chińskiej gimnastyce jak przewodniki i poradniki lecznicze – z niezmiennym powodzeniem wędrują z rąk do rąk. Bo obiecują znalezienie się w stanie nirwany, godną pozazdroszczenia długowieczność, a nawet nieśmiertelność! "Nawiedzeni" zrzeszają się w towarzystwa, by wspólnie uczyć się metod medytacji, relaksacji itd. Z pasją średniowiecznych czarnoksiężników poszukują sensu życia, doprowadzając je czasami do absurdu, gdyż lektury często odwodzą ich od samego życia.
Istnieje także niemało literatury dotyczącej treningu autogennego. Z tych źródeł można zaczerpnąć wiadomości, mówiąc o innych rodzajach i metodach autoregulacji oraz opanować pożyteczne ćwiczenia uzdrawiające.
Czym w takim razie różni się moja metoda autoregulacji od innych? Dlaczego stawia się tak wysokie wymagania przy jej popularyzacji?
Rzecz w tym, że proponowana przeze mnie metoda opiera się na częściowym wykorzystaniu elementów hipnotechniki, Zastosowanie hipnozy przy nauce autoregulacji wymaga kontroli medycznej. Zapewnia jednocześnie niezwykle wysoką, w porównaniu z innymi metodami, szybkość jej opanowania.
W książce znajdziecie kilka praktycznych sposobów zastosowania metody. Na przykład jak pozbyć się nadmiernego napięcia lub zmęczenia, szybko odzyskać utracone siły.
Książka ta ma służyć tym, którzy zechcą zapoznać się z metodą autoregulacji i posługiwać się nią jako instrumentem w celu pomyślnego osiągnięcia twórczych i życiowych celów, dla zachowania zdrowia i długowieczności. Ma ona również służyć specjalistom, którzy zajmują się , problemami autoregulacji. Trzeba pamiętać, że autoregulacja – chociaż bardzo prosta w opanowaniu w stosunku do innych metod i systemów – nie jest żadną czarodziejską pałeczką, ale metodą medyczną, wymagającą konsekwentnej pracy i zaufania.
– Jeśli czujesz się zmęczony intensywną pracą umysłową lub fizyczną, a na wypoczynek czy sen nie masz warunków ani czasu – przy pomocy autoregulacji szybko odzyskasz siłę. Nawet nie odchodząc ze swego miejsca pracy.
– Za pomocą autoregulacji organizm bez trudu przechodzi od jednego typu działalności do innego,
– Autoregulacja pomoże Ci pozbyć się emocji negatywnych.
– Możesz wykorzystać tę metodę do szybszej realizacji znanych form sugestii (stosowanych np. w autotreningu), takich jak: relaksująca ("odprężam się, oddycham, czuję ciepło i przyjemną senność..."), dająca komfort ("czuję się doskonale, mam dużo siły") tonizująca ("jestem pełen radości i energii, gotów do pracy..."), regulująca i inne.
– Autoregulacja przyśpieszy przyswojenie nawyków profesjonalnych oraz pomoże skutecznie i szybko opanować dowolny nowy typ działalności – od baletu do treningu organizmu przed lotem kosmicznym.
– Pomoże Ci także w mniejszym stopniu ulegać chorobom, podtrzymywać dobrą sprawność, a w koniecznym przypadku – zmobilizować wszystkie siły do wykonania na przykład rekordowego skoku, albo do pokonania sytuacji stresowych czy depresji.
– Po opanowaniu nawyków autoregulacji pomożesz lekarzowi w trakcie kuracji, wykonując zalecane przez niego ćwiczenia psychofizjologiczne i psychoterapeutyczne autosugestie. Za pomocą autoregulacji zwiększysz siły obronne organizmu, co wzmocni efekt leczenia.
– Przy postanowieniu, by rzucić palenie, albo pozbyć się innych, szkodliwych nałogów autoregulacja doskonale wesprze siłę Twojej woli.
Stanowi ona bowiem rodzaj instrumentu, który pozwoli Ci rozwinąć w żądanym kierunku Twoje wolicjonalne, twórcze, fizyczne i adaptacyjne (obronno-przystosowawcze) możliwości.
Od najmłodszych lat marzysz o tym, by kierować sobą, być panem własnych słów i postępków, samemu kształtować charakter. Autoregulacja pomoże Ci nastroić cały organizm w kierunku osiągnięcia tych celów.
... w którym oddycha się lekko i swobodnie. Wszystko wewnątrz jakby się uwalnia. Trudno to wyrazić słowami, gdyż każdy może odczuwać ten stan inaczej. Jest to jednak zawsze zadziwiająco przyjemna harmonia w organizmie, równowaga duszy i ciała. Głowa staje się jakby "pusta", żadnych myśli, nie chce się na nic zwracać uwagi. Całe ciało wypoczywa, gromadzi siły.
Objawy tego stanu czasami powstają same. Na przykład, gdy człowiek bardzo się zmęczył i potem siedzi osowiały, bezmyślnie wpatrując się w jeden punkt. Mózg uruchamia wtedy reakcje obronno-odtwarzające, przełączające ze straty sił do ich gromadzenia.
Inny przykład: biegacz wyczerpawszy siły, czyni ostatni wysiłek przed metą – i nagle następuje u niego "drugi oddech": lżej oddycha, ciało staje się niezwykle lekkie, bieg wydaje się przyjemny do tego stopnia, że teraz zawodnik już mógłby biec i biec. Bowiem u niego pod naporem krytycznego obciążenia odruchowo, automatycznie włączył się szczególny stan odbudowy, zadziałał mechanizm ekonomicznego wykorzystania energii.
Czasami ten stan harmonii włącza się we śnie, szczególnie u dzieci, które wtedy "latają".
Jest to zawsze stan komfortu wewnętrznego, kiedy prawdziwie, naturalnie i głęboko oddychasz.
Nieważne, z jakich przyczyn i za pomocą jakich sposobów powstaje ten szczególny, psychofizyczny stan. Zaistniawszy – odbudowuje zniszczone lub naruszone funkcje neuropsychiczne i fizjologiczne, leczy i odmładza organizm.
Do osiągnięcia tego zadziwiającego, życiodajnego stanu dążą jogowie i buddyści, nazywając go nirwaną. Ma on jeszcze kilka innych określeń: medytacja Wielkie Nic, stan okultystyczny, stan zen, stan mistyczny, autohipnoza, pogrążenie autogenne... My nazywamy go stanem autoregulacji bez względu na różnorodność metod osiągania tego stanu – chodzi o to samo. Różne są jedynie sposoby jego wywoływania oraz ukierunkowanie praktycznego zastosowania.
W naszej metodzie autoregulacji – w porównaniu z innymi, znanymi metodami – osiągnięcie pożądanego stanu następuje niezwykle szybko, a jego zastosowanie może być uniwersalne.
Oto przykład: jeśli w treningu autogennym autoregulacja jest wywoływana w warunkach rozluźnienia nerwowo-mięśniowego, w nieruchomej, wygodnej pozycji – to autoregulacja, stosowana według mojej metody nastąpi nawet w pozycji stojącej na jednej nodze i na dodatek w ruchu. Osiągnąwszy już ten szczególny stan, człowiek może wykorzystać go do nauki nowego tańca, pisania na rzekomej maszynie, utrwalenia nawyków prowadzenia samochodu lub samolotu, skakania z wyimaginowanym spadochronem, wywoływania stanu nieważkości przed lotem w kosmos czy wykonywania skomplikowanych ćwiczeń fizycznych.
Niekiedy w stanie autoregulacji powstają zdumiewające doznania. Pojawia się nie tylko naturalny oddech, lecz i niezwykle przyjemne uczucie błogostanu, euforii duchowej. Chce się śpiewać, latać! Jakby spadł kamień z piersi... Święto duszy! A potem świeża głowa, jasna myśl. Poprzednie zmęczenie i przeżycia przechodzą jak ręką odjął. Tryskasz energią, chęcią do pracy.
W tym stanie w mózgu (który, jak ustalili biochemicy, jest również gruczołem) wytwarzają się ważne dla normalnej pracy organizmu hormony oraz tak zwane endomorfiny – czyli narkotyki wewnętrzne. Tworzą one podstawę emocji pozytywnych, terapeutycznie oddziaływują na pracę narządów, a także uczestniczą w wewnętrznych mechanizmach adaptacji i znieczulenia.
Człowiek potrzebuje od czasu do czasu doświadczyć tego naturalnego stanu wyzwolenia duchowego. Często sięga wtedy po sztuczne sposoby uwolnienia, czyli po papierosy, alkohol czy narkotyki. Nie wie, że używki hamują wytworzenie tych substancji w organizmie, których obecność warunkuje ów błogostan. Przecież syndrom abstynencki czyli głód narkotyczny,, straszne bóle "łamania", występujące u narkomanów – to nic innego jak wynik stłumienia produkcji wewnętrznych analgetyków!
Jeden z narkomanów po opanowaniu autoregulacji, zaczął ją stosować w celu wywołania u siebie euforii bez użycia narkotyków. Wkrótce mógł wyzwolić się z nałogu. To samo doświadczenie przeprowadzono z alkoholikami, którzy pod kierunkiem lekarza, wywoływali za pomocą autoregulacji stan oszołomienia. A ściślej stan komfortu psychicznego, wióry w siebie, wewnętrznego luzu, dobrego nastroju, towarzyszącego im zazwyczaj w stanie upojenia alkoholowego. W ten sposób stymulowali produkcję endomorfin, co pozwoliło uwolnić się od zgubnego nałogu. Doświadczenia te stały się podstawą oryginalnej metodyki leczenia alkoholizmu metodą autoregulacji.
Uczucie wyzwolenia wewnętrznego doskonale wyraziła aktorka Ludmiła Kasatkina. Na spotkaniu zorganizowanym w lutym 1988 roku doświadczywszy stanu autoregulacji powiedziała:
– Przez tyle lat dążyłam do tej swobody, l w końcu ją osiągnęłam!
– A co to za swoboda? – zapytał ją wtedy Michaił Ulianow.
– Widzisz Misza, wszyscy na mnie patrzą, a ja stoję z wyciągniętymi rękoma, jak ptak, w takiej swobodnej pozycji i jest mi wszystko jedno!
Umiejętność autoregulacji przydaje się bardzo ludziom teatru. Aktorom pomaga wcielić się w rolę,
W naszych czasach człowiek szczególnie potrzebuje odzyskania wiary w siebie i we własne siły. Codziennie słyszymy bowiem o zagrożeniach wojną atomową. Katastrofą ekologiczną. Nieubłaganym pochodem AIDS. Wszystko to – chcemy czy nie – odkłada się w naszej podświadomości, w komórkach pamięci i stamtąd prowadzi swoją niszczycielską działalność. Tracąc wiarę w jutro, człowiek staje się niespokojny, nerwowy, pozbywa się naturalnej zdolności mobilizacji sił w momencie zagrożenia.
Oto jeden z charakterystycznych przykładów. Kobieta, która całkiem niedawno występowała w telewizji w grupie osób, kończących kurs nauki autoregulacji, po katastrofie samochodowej znalazła się w szpitalu na oddziale urazowym. Lekarzy uprzedzono, że chora jest zdolna obchodzić się bez leków znieczulających. Cała w gipsie i bandażach, z cierpiącą miną, nie zgadzała się jednak w żaden sposób na wywołanie stanu autoregulacji dla pozbycia się bólu: – "Nie mogę, nie potrafię. Róbcie zastrzyki! W końcu wyraziła zgodę, ale pod warunkiem, że lekarz, który uczył ją autoregulacji – będzie stal obok. Stanął. Pacjentka w mgnieniu oka wywołała u siebie właściwy stan, po kilku chwilach ból minął a ona sama przeobraziła się, otworzyła oczy, chwyciła za lusterko i... zaczęła poprawiać urodę!
Moja refleksja: oto do czego przyzwyczailiśmy się: – obok nas bezwzględnie musi znaleźć się jakiś kierownik czy naczelnik! Przestaliśmy bowiem wierzyć w siebie... Tę wiarę trzeba wzmacniać wszelkimi sposobami. Pomoże nam w tym autoregulacja – specyficzne narzędzie kształtowania siebie.
Reasumując: w czym tkwi istota tego szczególnego stanu, który wywołuje autoregulacja? Jest to – moim zdaniem – głęboki związek duszy z ciałem. To połączenie ducha z materią, więź psychiki z fizjologią w sanskrycie nazywa się "joga" co znaczy związek, więź.
Punkt oparcia – to więź wewnętrzna. Opanowawszy ją, można wywoływać u siebie procesy odnowy wyprzedzając krytyczne momenty obciążenia i przemęczenia. Zechcesz, by ręce stały się lżejsze – są, szybujesz nimi; chcesz poprawić oddech – już oddychasz lekko i swobodnie; zapragnąłeś, by w czasie upału stało się nieco chłodniej – oto odczucie upału mija, postanowiłeś się uspokoić – masz spokój.
W tym specyficznym stanie wszystkie systemy mózgu są jakby odblokowane, gotowe do nowego przełączenia się w zależności od komendy – czyli wskazówki woli. Człowiek czuje wtedy wewnętrzną, przyjemną pustkę, odosobnienie od świata i od siebie, równowagę duchową i fizyczną.
Nie ma rzeczy ważnych i mniej ważnych. Chce się trwać i wypoczywać nie reagując na nic.
Ta przyjemna równowaga jest stanem, w którym dusza i ciało wypoczywają, l w tym czasie organizm wykazuje zwiększoną gotowość do realizacji każdego pragnienia, reaguje na każdy wysiłek woli. Zażyczyłeś sobie np. odbyć przejażdżkę na rowerze lub popływać w rzece – nagle ręce i nogi włączają się w ruch, odpowiednio zmienia się rytm oddychania i praca serca, czujesz nawet wiatr, wiejący prosto w twarz. Dookoła siebie czujesz wodę. Nawet ptaki mogą ćwierkać na wyrosłych nie wiadomo skąd drzewach...
W tym specyficznie naturalnym stanie możesz wysiłkiem woli przełączać wewnętrzne procesy organizmu. To naprawdę jest możliwe! Taki szczególny stan świadomości (a dokładniej psychiki, a jeszcze ściślej – stan psychofizjologiczny) jest znany od dawna pod nazwą "hipnozy".
Jednakże my zajmujemy się autoregulacją – czyli tym, w jaki sposób człowiek może opanować ten stan samodzielnie. W celu realizacji własnych pragnień, a nie komend, wydawanych przez hipnotyzera.
Chociaż – podłoże mechanizmu hipnozy i autoregulacji jest identyczne! Udowodniłem ten punkt widzenia praktycznie tym, że tysiące ludzi uczą się nowej metody autoregulacji za pomocą sugestii hipnotycznych. Cała różnica między hipnozą a moją metodą polega na tym, że do wywołania stanu hipnozy konieczny jest hipnozyter. Zaś przy autoregulacji człowiek sam kontroluje i kieruje swoimi procesami hipnotycznymi. Za pomocą autoregulacji człowiek jest w stanie robić ze sobą to wszystko, co wykonywałby kierowany przez hipnotyzera – tyle, że sam sobą kieruje.
Przypomnijmy raz jeszcze, jak to siedzimy w chwili zmęczenia, osowiali wpatrując się w jeden punkt. Wtedy w głębi naszego mózgu zachodzi proces przemieszczenia energii z miejsc bardziej napiętych do mniej napiętych. Mózg odpoczywa i regeneruje swoje siły. W chwilach zmęczenia ta reakcja mózgu następuje samoczynnie, bez udziału naszej woli. Autoregulacja umożliwia świadome włączanie tej obronno-regenerującej reakcji mózgu. Dzięki opanowaniu tej metody stajemy się zdolni w odpowiednim czasie wyprzedzać uczucie zmęczenia, chronić system nerwowy przed nadmiernym obciążeniem, czyli dbać o zdrowie i należytą kondycję
Objawy szczególnego stanu neutralnego pojawiają się za każdym razem, gdy działalność mózgu "przełącza się" z jednego systemu pracy na drugi. Na przykład, przed samym zaśnięciem albo rankiem, w momencie przebudzenia – znajdujemy się w takim stanie pośrednim, kiedy już nie śpimy, ale jeszcze nie zupełnie przebudziliśmy się. Ten stan pośredni między snem a przebudzeniem najbardziej sprzyja autosugestii. Ma on wartość uzdrawiającą, psychoterapeuci zalecają nieraz pacjentom, by nauczyli się odróżniać ów stan i potem wykorzystywać go w celu autosugestii. Autoregulacja znakomicie ułatwi takie działanie.
Stan "między snem a jawą" jest doskonale znany w hipnologii. Charakteryzuje się nim pierwsze, wstępne stadium hipnozy, kiedy pacjent odczuwa lekką senność, oszołomienie i gotowość do podporządkowania się głosowi oraz działaniom hipnotyzera. To jeszcze nie jest hipnoza – ale już gotowość do stanu hipnotycznego: psychika i organizm pacjenta zaczyna być całkowicie podporządkowany komendom z zewnątrz. , Z punktu widzenia nauki stan neutralny można przedstawić następująco, wyobraźmy sobie, że zazwyczaj w mózgu nieprzerwanie trwa konfrontacja konkurujących ze sobą sygnałów: widzę przedmiot, dotykam go, słyszę dźwięk przy postukiwaniu i tak dalej. Sygnały te, pochodzące z różnych analizatorów (wzroku, słuchu) albo rejestrują postrzegany przedmiot, albo go odrzucają. Jeśli któryś z analizatorów nie potwierdzi sygnałów innego, ale na przykład zaprzeczy mu (powiedzmy, że palec przechodzi przez szklankę jak przez pustą przestrzeń), włączają się wtedy inne, dodatkowe układy analizatorów, sprawdzające wzajemnie swoje dane. Mózg eksperymentuje. Tak wygląda uproszczony model zwyczajnej pracy naszego mózgu.
W stanie neutralnym nie występuje analiza. Wszystko, co nas otacza, nabiera takiego samego znaczenia. Psychika człowieka została podporządkowana gotowości postrzegania rzeczywistości z określonego, zaprogramowanego punktu widzenia. Na przykład człowiek w stanie hipnotycznym otrzymał od hipnotyzera komendę, że wszystko co go otacza, jest koloru różowego. W jego organizmie nie występują żadne sygnały przeciwstawiające się. Zasadę ich konkurencyjnej konfrontacji zamieniła zasada podporządkowania otrzymanym wytycznym. Wszystkie analizatory przełączyły się na jeden kierunek – fazę, przestrojoną na jedną falę: mózg wybierze z ogromnej liczby sygnałów tylko te, które potwierdzają i realizują przyjętą komendę: że cały świat jest różowy. Inne sygnały ulegają zablokowaniu.
Wyobraźcie sobie teraz, że w chwili uogólnienia komendy – z całego różnorodnego, nieskończonego świata wewnętrznego człowieka intensywnie syntetyzuje się informacja, skierowana tylko na jeden, zadany temat. Z blokadą wszystkiego, co temu przeszkadza. Ten ukierunkowany stan, w którym zamiast wielu konkurujących ze sobą ognisk pobudzenia – w strukturze kory mózgowej formuje się jednokierunkowy mechanizm organizacji działalności psychicznej nazywany fazą albo stanem fazowym. Tak, na przykład, zakochany młodzieniec, cokolwiek robi, o czymkolwiek myśli – wszystkie jego myśli i tak skierowane są na obiekt uwielbienia!
Wywołanie niezbędnej fazy, w której ulegają mobilizacji wszystkie siły organizmu – jest możliwe jedynie poprzez stan neutralny.
Fainę G., która opanowała autoregulację, poproszono, by wywołała u siebie specyficzny stan, w którym będzie wzlatującym ptakiem. Tylko przez jedną minutę! Faina siedziała na krześle. Osiągnąwszy stan "wzleciała": ręce przesunęły się na boki lekko i płynnie. Twarz stała się zachwycająco piękna (w ogóle w stanie autoregulacji spada napięcie nerwowe i twarze kobiet odsłaniają zdumiewającą urodę!) Jej oddech stał się harmonijny, co dało się zauważyć po zgodnym rytmie piersi, tułowia i rąk. Nagle kibić Fainy gwałtownie się wygięła, ramiona zamachały, jedno – w górę, drugie – w dół, a potem ręce opadły. Odetchnęła spokojniej, otworzyła oczy. Kilka sekund siedziała nieporuszona, po czym doszła do siebie, uśmiechnęła się i powiedziała:
– Jak wspaniale! Tak cudownie jeszcze nigdy nie było! Wzgórza pode mną, i stogi siana, takie maleńkie. Nic nie musiałam wymyślać, obraz powstał sam...
Opowiadając doznania Faina trzyma ręce jakoś dziwnie, nieruchomo na kolanach, dłonie wygięte w bok, jak u gryfa.
– A to co? – pytam wskazując na jej ręce.
– Co to? – drgnęła, zbladła, potrząsnęła rękami, roztarła dłonie. Tego sobie "nie zadałam", one same się tak ułożyły!
Co się stało? Otóż ograniczenie czasu do jednej minuty, przeszkodziło w organizacji pracy mózgu.
A oto inny przypadek. Po kursie autoregulacji przybiegła do nas jedna z kobiet, lekarka. Była w panice:
– Boję się, że mimo woli dam polecenie sercu, by się zatrzymało -a ono posłucha! Wczoraj po zajęciach spróbowałam poeksperymentować w domu. Wyobraziłam sobie, że jestem Szalapinem. Nagle plecy wyprostowały się, a głos zagrzmiał basem. Całą noc trzęsłam się ze strachu, że wydam niebezpieczny rozkaz, by moje serce się zatrzymało i ono posłucha!
Wyjaśniliśmy jej, że to niemożliwe. Z dwu powodów. Autoregulacja jest bowiem sprawą woli, żeby wywołać autoregulację potrzeba wysiłku woli – po pierwsze. Po drugie zaś – wszystkie negatywne idee, przeczące instynktowi samozachowawczemu, są nieświadomie neutralizowane w procesie autoregulacji.Jeśli w hipnozie można za pomocą cudzej woli, działającej z zewnątrz, narzucić wstrętne lub bolesne odczucia, na przykład oparzenia przy pożarze – to za pomocą autoregulacji wywołać coś takiego przychodzi znacznie trudniej.
Wracajmy jednak do naszego stanu neutralnego. Tym razem spróbujmy go ująć z punktu widzenia psychofizjologii. Wyobraźmy sobie korę mózgową. Zazwyczaj nieprzerwanie trwa w niej konkurencja wielu ognisk pobudzenia – dominant. Te pobudzenia nawzajem neutralizują swój wpływ na przebieg wewnętrznych, fizjologicznych procesów organizmu. Ponieważ proces myślowy nie jest skrępowany procesami fizjologicznymi – możemy podejmować twórcze decyzje. Procesy psychiczne są jakby autonomiczne, przebiegają swobodnie, niezależnie od procesów fizjologicznych. Tak dzieje się normalnie.
Stan neutralny to całkiem inna sprawa.
Podczas niego kora mózgowa jest "zrelaksowana". Dlatego nawet najmniejszy wysiłek woli pobudza aktywność mózgu, rozprzestrzeniającą się na wszystkie strefy. Wpływ tych stref zależy od treści wskazówki psychologicznej: zasugerowałeś, że chcesz śpiewać jak Szalapin – włączają się struktury mózgu, związane ze śpiewem. Zasugerowałeś coś innego -aktywizują się inne odcinki mózgu. To zjawisko nazywamy logiczną aktywnością dominant albo kierowanym stanem fazowym.
W końcu lat siedemdziesiątych po ukończeniu Dagestańskiego Instytutu Me...
pthe