ęHuna a Chrześcijaństwo.rtf

(7 KB) Pobierz

ęęłęóHuna a Chrześcijaństwo
Huna i chrześcijaństwo to na pierwszy rzut oka dwa odrębne, nie mające
ze sobą nic wspólnego, systemy światopoglądowe. A jednak - jakkolwiekby
się to komu niepodobało - dostrzec można między nimi wiele wspólnych
elementów. Przy czym oczywistym jest, że to chrześcijaństwo wzorowało się
na hunie
(nie odwrotnie!). Z pewnością wiele osób wolałoby tych powiązań nie
dostrzegać, lub o nich zapomnieć, jednakże fakty są takie jakie są - i
przy całej swej kontrowersyjności wydają się wielce ciekawe i
zastanawiające. Jednak aby przyjąć je do wiadomości trzeba wyzbyć się
ograniczających uprzedzeń (co napewno łatwe nie jest i z pewnością
dyskwalifikuje coniektórych czytelników już na samym początku - kto tego
nie potrafi niech dalej nie czyta, bo po co?).
Zaznaczyć też trzeba, że podobieństwo dostrzegane jest najbardziej w
związku z huną pierwotną - jej początkowymi koncepcjami, oraz także
początkowym chrześcijaństwem.


podobieństwo nr .1. Kahuni sądzili, że człowiek jest istotą
troistą: jeden o trzech duchach. Chodzi tu o: ja niższe, średnie ja, ja
najwyższe (czyli odpowiednio: podświadomość, świadomość i nadświadomość).
Czy koncepcja troistości nie brzmi jakoś znajomo? Zwłaszcza
chrześcijanom?
Chrześcijanom, którzy wierzą w Jednego Boga w Trzech Osobach (Syn Boży,
Duch Święty, Bóg Ojciec)... No tak, ale przecież u kahunów mowa jest o
trzyczęściowej naturze człowieka, a w chrześcijaństwie przeniesiono
troistość na Boga. Teoretycznie może świadczyć to o różnicy między tymi
dwiema koncepcjami. Jednakże w praktyce kahuni wierzyli w podobieństwo na
pewnym poziomie między istotami ludzkim, a wyższymi bytami (coś w
rodzaju:
"tak w niebie jak i na ziemi"). W konsekwencji zasadę troistości
stosowali
też kahuni do istot "niebiańskich", ostatecznie nawet do najwyższej
istoty
- Boga. No i pojawia się może w tym miejscu odpowiedź na nie do końca
rozumiane motywy powstania dogmatu Boga w Trzech Osobach w
chrzścijaństwie. Jednak czy napewno ta myśl powstała po raz pierwszy u
Kahunów? Jeśli tak, to rozprzestrzeniła się od nich na cały świat - bo
jej
elementy spotyka się i w innych religiach. Jeśli nie - to jest to być
może
dowód na istnienie początkowo jakiejś pierwszej globalnej religii, z
której dopiero później wyłoniły się inne (ale nie będziemy aż tak daleko
sięgać).



podobieństwo nr .2. Dawni Kahuni wykazywali wyraźnie wielki
szacunek do... wody, tak do wody - którą czcili i zasilali siłą życiową.
Taka woda była najczęściej wykorzystywana w ceremoniach. W Kościele
katolickim używa się wody święconej przy ceremonii przebaczania, także do
ochrony czy wypędzania złych duchów - jednym słowem tu także uważa się że
woda ma niezwykłą moc. Czy to tylko przypadkowy zbieg okoliczności?



podobieństwo nr .3. Kahuni wymagali spowiedzi, co służyło
przełamaniu kompleksu winy. Chrześcijanie robią to samo - tyle że prawie
nigdy nie rozumieją czemu akurat mają głośno wypowiadać swe grzeszki
przed
spowiednikiem (umotywowanie, że tylko tak Bóg może odpuścić winy, jest z
lekka przesadą).


Istnieje jeszcze cała masa ,mniej lub bardziej, trafnych spostrzeżeń
dotyczących powiązań między jednym systemem a drugim - ot, choćby to że
Chrystus przy dokonywaniu cudów modlił się do swego Ojca który jest w
niebie o boską moc i pomoc (Kahuni modlą się o to samo, tyle że do
wyższego ja), koncepcje "władców karmy" zastąpiono św.Piotrem ,który
strzeże bram niebieskich oraz pilnuje księgi życia, w której aniołkowie
zapisują przebieg ludzkiego życia... itd itp etc



Obecnie chrześcijanie nie wyobrażają sobie związku ich religii z
Huną, tak samo jak i zwolennicy Huny nie chcieliby widzieć związku ich
systemu z religią katolicką... A jednak prawda jest prawdą, fakt
faktem...
Sądze, że gdyby coniektórzy dostrzegli ów związek, odechciałoby się im
wojować. Bo obecnie mamy taką oto sytuacje: chrześcijanie chętnie
zapoczątkowaliby nową inkwizycje, podczas której zwolennicy Huny zajęliby
poczytne miejsce na stosach. Natomiast zwolennicy Huny chętnie widzieliby
Kościół katolicki legły w gruzach. Osobiście, na podstawie obiektywnych
przesłanek, sądze że bliższa urzeczywistnienia jest ta druga koncepcja, bo
jakoś głęboko wątpie by na nowo zapłonęły stosy (choć wszystko jest zawsze
możliwe na tej ziemi). Ale naprawde, nie wróże dobrze Kościołowi ( i wcale
przy tym nie musze być jasnowidzem takim jak powiedzmy Nostradamus, który
zresztą podobnie się do sprawy odnosił).
Dlaczego tak sądze? Otóż Kościół powiela w swej liturgii wiele elementów,
których znaczenia i pochodzenia nawet nie rozumie, poza tym wypaczył czy
wręcz zmasakrował wiele koncepcji zaczerpniętych z religii istniejących
przed nim - w tym z Huny. I to wcale nie Jezus wypaczył te idee, a jego
uczniowie, następcy i zwolennicy - którzy zupełnie ich nie rozumieli, a
jednak czcili. A czy ktoś, kto nie rozumie siebie, a tylko uparcie powiela
pewien schemat, może długo istnieć? Może wreszcie zatriumfować?
Chyba właśnie największym błędem dzisiejszego Kościoła jest
nierozumienie - nawet siebie i swoich podstaw, na których opiera swą
nauke (bądź ich wypaczenie) oraz zamknięcie się na nowe idee i powiew
świeżości, zamknięcie się nawet na twórczy powiew Duch Świętego,
zamknięcie się w sobie...


To przykre.
 

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin