Ercole su'l Termodonte (Herakles nad Termodonte).txt

(35 KB) Pobierz
00:00:36:Zapis pierwszego wykonania|w historii najnowszej
00:00:42:Antonio Vivaldi|HERAKLES NAD TERMODONTEM
00:00:47:Libretto|Giacomo Francesco Bussani
00:00:53:Rekonstrukcja opery|Alessandro Cicciolini
00:01:05:Dyrygent|Alan Curtis
00:01:11:Re¿yseria|John Pascoe
00:01:23:Choreografia|Sara Erde
00:01:29:Herakles|Zachary Stains
00:01:35:Martesja|Laura Cherici
00:01:41:Antiope|Mary-Ellen Nesi
00:01:47:Hipolita|Marina Bartoli
00:01:53:Alcest|Luca Dordolo
00:01:59:Tezeusz|Randall Scotting
00:02:05:Telamon|Filippo Mineccia
00:02:11:Artemida|Mary-Ellen Nesi
00:05:19:Naprzód, moje kompanki:|czas przetrzebiæ zwierzynê w lesie.
00:05:26:Bezczynnoœæ i pokój sprawiaj¹,|¿e serce wojowniczki traci hart.
00:05:33:Obecnie, dziêki Orytei,|nasze pañstwo
00:05:37:nie toczy ju¿ wojen|z innymi krajami.
00:05:41:Ares œpi spokojnie|w cieniu drzew oliwnych.
00:05:47:W tej bezczynnoœci nie mo¿emy|straciæ wprawy we w³adaniu orê¿em.
00:05:58:Artemido z Delos bogini,|która z wysokiego Olimpu,
00:06:02:potrafisz nawet w ciemnoœciach|trafiæ sw¹ w³óczni¹ w cel.
00:06:32:Naucz mnie celowaæ na ziemi,|bym zabija³a dzikie bestie tuzinami.
00:07:15:Po có¿ czekaæ d³u¿ej? Niech zabrzmi|d¿wiêk rogu, spuœæcie psy!
00:07:21:Udajmy siê, by przeszukaæ|najciemniejsze zak¹tki boru.
00:07:28:Gwiazdy uz³acaj¹|ka¿de ¿d¿b³o trawy.
00:07:33:Tu Chloris z Zefirem|oddaj¹ siê mi³osnym igraszkom.
00:07:50:Ptaki na ga³êziach|i szmer strumienia
00:07:59:ju¿ zwiastuj¹ nam obfity pokot.
00:08:27:Antiope, droga matko,
00:08:30:czy zawsze muszê zostawaæ|w zaciszu domu
00:08:35:i zajmowaæ siê ma³o wznios³ymi|pracami domowymi?
00:08:43:Czy nigdy nie nadejdzie dzieñ, gdy|wœród szczêku orê¿a i blasku stali
00:08:48:stanê na polu bitwy, by walczyæ|z naszym wrogiem - mê¿czyznami?
00:08:53:Twoja pierœ jest jeszcze zbyt w¹t³a,|by przywdziaæ zbrojê.
00:08:58:Twoja skroñ jest jeszcze zbyt krucha,|by w³o¿yæ he³m, moja córko.
00:09:04:Twoje ramiê zbyt s³abe,|by miotaæ oszczepem.
00:09:09:Nie opanowa³aœ jeszcze szermierki|w dostatecznym zakresie.
00:09:13:Czy mê¿czy¿ni zatem s¹ gro¿niejsi|dla nas od dzikich bestii?
00:09:19:By poskromiæ tyranów naszej p³ci,
00:09:23:potrzeba jeszcze w³adaæ|innym rodzajem broni.
00:09:30:Czy mê¿czy¿ni s¹ bardziej przera¿aj¹cy|i odra¿aj¹cy ni¿ nied¿wied¿ czy odyniec?
00:09:35:lch wygl¹d przyprawia o zachwyt,|a nie obrzydzenie,
00:09:40:ale okrutne serce mê¿czyzny
00:09:45:nienawidzi naszego rodzaju.|Jest pe³ne gniewu i nieprawoœci.
00:09:49:Powiedz, matko, czy te|dzikie bestie rycz¹, mecz¹,
00:09:57:wyj¹, skowycz¹ czy skie³cz¹
00:10:04:w swej okrutnej|acz piêknej istocie?
00:10:10:Nie, oni œmiej¹ siê|i mówi¹, jak my.
00:10:15:Có¿ za niezwyk³e bestie!
00:10:17:A co za obmierz³a istota mo¿e zrodziæ|takiego potwora, tyrana naszej p³ci?
00:10:26:Chcesz wiedzieæ wszystko,|ale jesteœ za m³oda, by zrozumieæ.
00:10:34:Pewnego dnia, Martesjo,|dowiesz siê wszystkiego.
00:10:39:Ciekawoœæ zrodzi³a w mym sercu|chêæ poznania tej bestii.
00:11:12:Jego pochlebstwa s¹ zgubne.|Najgro¿niejszy jest, gdy siê œmieje.
00:11:43:Jego pochlebstwa s¹ zgubne...
00:12:27:Najpierw ¿artuje,|by po chwili staæ siê srogi.
00:12:36:Gdy tylko zwiedzie kobietê,|natychmiast j¹ uœmierca!
00:13:14:Jego pochlebstwa s¹ zgubne...
00:14:44:To najgro¿niejszy i najpiêkniejszy|potwór œwiata: mami, a potem zabija.
00:14:55:Jeœli kiedykolwiek go spotkam,|bêdê œwiadoma jego sztuczek.
00:15:01:Bêdê umia³a siê obroniæ|i odpowiedzieæ na jego podstêp.
00:15:33:W mej g³owie pojawia siê myœl,|ulotna idea, która
00:15:44:to przychodzi, to znika|i znowu wraca.
00:16:00:W mej g³owie pojawi³a siê myœl...
00:16:44:Niezwyk³y obiekt, którego|nawet po¿¹dam, stale mi ucieka,
00:16:49:nape³nia mnie i strachem,|i radoœci¹.
00:19:32:Przyjaciele, dobiliœmy do brzegu|barbarzyñskiej krainy,
00:19:38:gdzie kobiety gwa³c¹ prawa natury.
00:19:43:Uzurpuj¹ sobie prawo|do zniszczenia rodzaju mêskiego.
00:19:48:Pod okrutnymi rz¹dami kobiet|tylko p³eæ s³aba mo¿e prze¿yæ.
00:19:53:Bezwzglêdne prawo|nakazuje matkom
00:20:01:zabijaæ noworodki p³ci mêskiej.
00:20:07:Mym celem jest nie tylko wype³niæ|wolê króla Eurysteusa.
00:20:13:Przyby³em tu, Tezeuszu,|mój drogi przyjacielu, by wytêpiæ
00:20:19:wilcze plemiê tych kobiet,|zagro¿enie dla rodzaju ludzkiego.
00:20:24:By spe³niæ wolê Eurysteusa,|wystarczy zdobyæ przepaskê Hipolity.
00:20:29:Ale dla Heraklesa to trofeum|to za ma³o!
00:20:32:Chcê, by pole bitwy sp³ynê³o|krwi¹ tych zwyrodnia³ych kobiet!
00:20:37:Przyznam ci siê, drogi przyjacielu,
00:20:44:¿e p³eæ piêkna wzbudza w mym|twardym sercu uczucie litoœci.
00:20:49:Czêsto z litoœci rodzi siê mi³oœæ.
00:20:53:Uczucie to nie zmienia wojownika|w tchórza.
00:20:57:Mi³oœæ nie odbiera mêskich cech,|ale zmniejsza walecznoœæ herosa.
00:21:04:Mój panie, bêd¹c na zwiadach,|wypatrzy³em orszak.
00:21:09:To królowa Antiope|poluje w tym lesie.
00:21:15:Szwadron amazonek|asystuje jej przy polowaniu.
00:21:18:S¹ uzbrojone wy³¹cznie|w ³uki i strza³y.
00:21:23:Telamonie, zanim zapadnie mrok,
00:21:28:mam zamiar odebraæ artefakt|tej aroganckiej kobiecie.
00:21:33:Tymczasem, przyjaciele,|otoczcie las,
00:21:37:a mnie zostawcie zaszczyt|rozbrojenia butnej wojowniczki.
00:21:59:Przekona siê, zadufana okrutnica,|¿e mê¿czyzna utemperuje jej hardoœæ.
00:22:05:Sprawiê, ¿e dumna królowa padnie|na ziemiê pod ciosem mego ramienia.
00:22:59:Jeœli nie podda siê i nie podniesie r¹k,|polegnie w tym boju.
00:23:02:Jeœli stanie ze mn¹ do boju,|przekona siê z przera¿eniem,
00:23:05:¿e nawet z Tyche po swej stronie,|nie stanie na drodze mej walecznoœci.
00:24:51:Mi³oœæ w sercu nie zmniejsza|walecznoœci bohatera,
00:24:57:wrêcz przeciwnie:|dokonuj¹c wielkich czynów,
00:25:00:wojownik jest inspirowany mi³oœci¹|równie silnie, jak pragnieniem s³awy.
00:25:09:- Ratunku! Na pomoc!|- O bogowie! Co ja s³yszê?
00:25:14:Szlachetn¹ damê napad³ nied¿wied¿.|Nieszczêsna bezskutecznie siê broni.
00:25:22:Który bóg mnie uchroni?|Kto mnie uratuje?
00:25:26:Nic ci ju¿ nie grozi, piêkna pani.|Zabi³em bestiê!
00:25:33:Mê¿czyzna mnie ochroni³?
00:25:36:Co za œliczna twarz!
00:25:39:Hipolito, czy¿ nie zawdziêczasz|¿ycia swojemu wrogowi?
00:25:43:Te cudowne oczy os³abi³y m¹ si³ê|i podbi³y moje serce.
00:25:50:A teraz, o bogowie, czy mogê|nienawidziæ darczyñcy i kochaæ dar?
00:25:56:Nie mogê zabiæ osoby, któr¹ w³aœnie|uratowa³em przed œmierci¹!
00:26:05:Nieznajomy, na szczêœcie dla mnie|i na w³asn¹ zgubê
00:26:12:los ciê zaprowadzi³ w miejsce, gdzie|mê¿czyznom odbiera siê prawo ¿ycia.
00:26:17:Nie wiesz, ¿e przyby³eœ|do królestwa Amazonek?
00:26:22:Niestety, œliczna przeciwniczko,|ju¿ pozna³em si³ê twego orê¿a.
00:26:29:Jak to?
00:26:31:Rzuci³aœ na mnie jedno spojrzenie,
00:26:36:zadaj¹c mojemu sercu|œmierteln¹ ranê.
00:26:40:Skoro moje spojrzenia|zadaj¹ tak silne ciosy,
00:26:47:to co dopiero moje strza³y?
00:26:49:Nie, nie, dla mego serca|przyjemniejsze s¹ rany
00:26:54:zadane twoimi œlicznymi oczami.
00:26:59:Powiedz, kim jesteœ?
00:27:03:Jestem Tezeusz, syn króla Aten.
00:27:10:Co ciê sprowadza|w te niebezpieczne strony?
00:27:14:- Szlachetna ¿¹dza s³awy i zaszczytu.|- Co masz na myœli?
00:27:20:Na rozkaz króla Eurysteusa
00:27:24:mam mu przynieœæ|przepaskê Antiope.
00:27:29:O bogowie, co ja s³yszê?
00:27:32:Czy on siê spodziewa,|¿e bêdzie to ³atwe zadanie?
00:27:36:Gdzie pojawi siê waleczny Herakles,|wszelki opór jest daremny.
00:27:42:Ta samochwalcza mowa przyprawi³aby|moj¹ siostrê Antiope o œmiech.
00:27:47:Wiêc jesteœ siostr¹ Antiope?
00:27:50:Czemu me serce dr¿y?
00:27:54:Niech p³omieñ, który ciê rozpali³,|nigdy nie wygaœnie. Jest zbyt piêkny.
00:28:03:Bogowie! On posy³a mi|tak niesamowite spojrzenia,
00:28:09:¿e ju¿ czujê, jak w mym sercu|pojawia siê wielkie uczucie.
00:28:13:Ale nie wiem, czy to owoc mi³oœci,|czy tylko wdziêcznoœæ za ratunek.
00:28:20:Mimo wszystko muszê ostrzec królow¹|o pojawieniu siê zagro¿enia.
00:28:25:- ¯egnaj, Tezeuszu!|- Wiêc mnie zostawiasz?
00:28:31:Do wieñca s³awy dodaj fakt,|¿e uratowa³eœ ¿ycie Hipolity.
00:28:36:A ty, okrutna, w podziêkowaniu|g³êboko zrani³aœ me serce.
00:28:44:Hipolito...
00:28:47:Tezeuszu...
00:28:51:Co za mêka! ¯egnaj!
00:28:56:¯egnaj!
00:29:15:Dziwne i nieznane uczucie|przeszywa i rozpala moje serce.
00:29:21:Z pewnoœci¹ nie jest to ból.
00:29:34:Nieznane uczucie|opanowa³o ju¿ moje serce.
00:30:10:Jeœli to jest mi³oœæ,
00:30:14:to jej s³odki czar ju¿ zd¹¿y³|zaw³adn¹æ moim sercem.
00:32:00:Uczucie, które mnie ogarnia,|musi pochodziæ wprost od bogów,
00:32:09:poniewa¿ nie wyobra¿am sobie|piêkniejszej mi³oœci.
00:32:50:Oko patrz¹ce wprost na jaœniej¹ce|s³oñce, a potem gdzie indziej -
00:33:00:zobaczy tylko ciemnoϾ.
00:33:08:Potem ¿a³uje, ¿e pope³ni³o|tak nierozs¹dny czyn.
00:33:36:Oko patrz¹ce w s³oñce...
00:35:03:Z tego powodu po tym,|jak na ciebie spojrza³em,
00:35:10:dzieñ wydaje siê chmurny i ciemny
00:35:20:dla mych oszo³omionych oczu,
00:35:26:które d³ugo patrzy³y|na piêkne, z³ociste s³oñce.
00:36:33:Oko patrz¹ce wprost w s³oñce...
00:39:17:Moja droga siostra biegnie|na spotkanie niebezpieczeñstwa,
00:39:23:a ja, jak pod³y tchórz,|opuszczam te lasy,
00:39:27:by schroniæ siê w murach|jak strachliwy zaj¹c w swej norze.
00:39:33:Niebawem ³owczynie,|id¹c za mym przyk³adem...
00:39:37:Siostro! Na bogów!|Martesja zosta³a pojmana!
00:39:42:Co mówisz, Hipolito?|Ach, moja córka!
00:39:47:Pos³uchaj!
00:39:50:Jak tylko spostrzeg³yœmy wroga,
00:39:53:myœliwe pod¹¿y³y|za œladami twoich stóp
00:39:58:Ruszyliœmy ku miastu Temiskyra,|by ciê odnale¿æ.
00:40:02:Gdy wysz³yœmy z lasów|ko³o mostu na Termodoncie,
00:40:06:Martesja zatrzyma³a siê,
00:40:09:poniewa¿ koniecznie chcia³a|zobaczyæ twarz mê¿czyzny.
00:40:16:By³a tak oczarowana jej widokiem,
00:40:19:¿e d³ugo sta³a wpatrzona,|gdy myœmy pod¹¿a³y dalej.
00:40:23:...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin