Anatomia intrygi-Witold Waszczykowski.doc

(29 KB) Pobierz

Witold Waszczykowski o polityce

Witold Waszczykowski

historyk, politolog, dyplomata

 

Anatomia intrygi

Przez parę ostatnich dni, w niektórych mediach, udało się wywołać antypisowską histerię. Starano się stworzyć wrażenie, że mamy do czynienia z ksenofobicznym, anty-niemieckim szefem Prawa i Sprawiedliwości. Wiele wskazuje, że to gróbymi nićmi szyta intryga.

Tydzień temu w obozie władzy pojawił się niepokój o wynik wyborów. Media zaczęły donosić, że Tusk ma już z kim przegrać. Stan alarmowy nastał w ostatni poniedziałek po katastrofie redaktora Lisa w rozmowie z Jarosławem Kaczyńskim. (zobaczyć upokorzenie aroganckiego i skrajnie stronniczego Lisa - bezcenne!) Oczekiwano, iż kolejne badania opinii publicznej zaczną pokazywać przewagę PiS. Nie powiodła się próba sprowokowania i wmanewrowania opozycji w wojnę z kibicami. Pojawiły się zatem bilbordy informujące, iż wybory to rodzaj referendum między Tuskiem i Kaczyńskim. Należało dalej oczekiwać, że nastąpi szukanie haków na Kaczyńskiego.

Pierwszy atak poszedł w kierunku dowodzenia, iż Kaczyński znowu musi udawać. Ktoś z PiS, a już na pewno Jarosław Kaczyński nie może być sympatyczny. Jednak to wydziwianie nie zaskoczyło. Następnie żądano pokazania z kim zamierza rządzić. Pokazał. Nie było wyjścia, należało zacząć szperać w jego wypowiedziach. A może coś się znajdzie, kij lub paragraf. Znaleziono więc kilka eufemistycznych niedopowiedzeń o relacjach z Niemcami i o Angeli Merkel. Teraz tylko należało skręcić z tego aferkę.

Zaczęto od dopytywania o szczegóły. Premier Kaczyński zaczął się uchylać. To wystarczyło, aby rozpocząć kolejną fazę: insynuacje! Pojawiły się debaty, że Kaczyński insynuuje, że Merkel ma coś wspólnego ze Stazi. Premier dalej uchylał się od kontynuowania sprawy. Zaatakowano więc premiera, że nie zaprzecza zbyt stanowczo.

Następnym krokiem było zainteresowanie sprawą mediów niemieckich. Eskalowaną debatą zainteresowano więc niemieckich korespondentów w Warszawie. Nadali korespondencję i w gazetach niemieckich pojawiły się wzmianki. To wystarczyło, aby zanteresowane sprawą media polskie zaczęły rozpowszechniać tezy, iż prasa niemiecka analizuje politykę Kaczyńskiego. Oczywiście nie wspominano, że spraw została nadana z Warszawy.

Krzyk medialny musiał oczywiście wywołać reakcję Radka Sikorskiego, który apelował, aby nie szczuć ... już nieważne, kogo na kogo. Ważne, aby wywołać ripostę po stronie rządu niemieckiego. Więc ostrzeżony niemiecki minister spraw zagranicznych wyraził zatroskanie sprawą.

Słuszna troska władz niemieckich o stan stosunków nie mogła pozostać bez odpowiedzi. Doczekała się zatem pokornego listu byłych ministrów spraw zagranicznych zapewniających, że przyjaźń trwa, a wichrzyciele nie będą decydować o tej sielance. To, że 2 ministrów pracuje dla rządu, a trzech startuje w wyborach z poparciem PO (i łaski nie robią) to już nie musi być wyjaśniane. Ważne, że zamieszano kartą niemiecką.

Ciekawe, kto się dał nabrać na tę manipulację?

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin