Gałczyński Konstanty Ildefons - Poezje.txt

(345 KB) Pobierz
Konstanty Ildefons Ga�czy�ski

POEZJE

PIOSENKA
O TRZECH WESO�YCH ANIO�ACH

- S�uchajcie, s�odkie siostry -
tak m�wi� stary opat: -
(Na dworze by�o wietrzno,
ponuro i listopad.)
Raz by�o trzech anio��w,
jak trzy wyborne liry,
imiona ut sequuntur:

Piotr, Pawe� i Zefiryn.
�liczni to byli ch�opcy,
jeden w drugiego g�adszy,
�askawym na nich okiem
Pan B�g zza pieca patrzy�.
No, w raju, jak to w raju,
zielono i weso�o,
obiady, gadu-gadu,
wieczerze i tak w ko�o.
Lecz nasi anio�owie
co� nazbyt byli dziarscy
i cz�sto B�g Dobrodziej
brew zagniewan� marszczy�;

i g�sto w sk�r� leli
anio��w rajskie zbiry -
na pr�no: zn�w szaleli
Piotr, Pawe� i Zefiryn.
Od sromu jak od gromu
cierpia�y anio��wny...
Ha, by�o trzech anio��w,

KONSTANTY ILDEFONS GA�CZYNSKI

lecz siedem grzech�w g��wnych.
Anio� Piotr, jak to Piotry,
szklanic� zwyk� si� bawi�
i nieraz w Mons Pietatis
musia� skrzyd�a zastawi�;

a gdy wy�ysia� mieszek,
to wonczas furis mor�
do piwnic Dobrodzieja
dobiera� si� wieczorem.
Pawe� zasi� po Pawle
rycerskie wzi�� zas�ugi:

Dzie� w dzie� na rajskiej ��ce
anio��w k�ad� jak d�ugich.
Sam �wi�ty Jerzy, siostry,
przygl�da� si� i dziwi�:

"Ho, ho, nasz anio� Pawe�
bije si� jak Radziwi��.
Dobrodziej te� by chwali�,
lecz w�a�nie �pi w ob�okach".
Tak m�wi� �wi�ty Jerzy
i dalej m�czy� smoka...
Zefiryn by� muzykant,
mi�o�nik strun i syryng,
niefrasobliwy, lekki,
jednym s�owem, Zefiryn;

znal si� na mitologii,
Achillach i Chimerach,
mia� sk�onno�� do ksi�yca,
troszeczk� do Baudelaire'a
i do sekretnych uciech,
nie gardzi� r�wnie� poz�,
b��kaj�c si�, dziwacz�c
andante maestoso.
A taki by� wstydliwy...
co� niby... jak Jan Jakub;

kazania wielce ceni�:

______POEZJE_______

"Do rybek" i "Do ptak�w";

chocia� wuj Zefiryna,

ju� taki starszy anio�,

raz widzia� "S��wka" Boya

pod ko�dr�. (Ach, ty draniu!)

Tak �yli anio�owie,

ale nadesz�a kryska

i wezwa� B�g Dobrodziej

nadanio�a Matyska.

"Wyp�d� mi - prawi - Piotra,

Paw�a i Zefiryna,

kalaj� Paradisum,

ego Deus - daj wina!"

Po takim paternoster

i po wytrawnym winie

Dobrodziej chodzi� gniewny

i hucza� po �acinie.

Zefiryn zasromany

pochyli� nisko g�ow�,

wstydzi� si� jak Jan Jakub,

skrzyd�a tul�c r�owe.

Piotr zasi�, jak to Piotry,

brat rygielkom i zamkom,

siedzia� w ch�odzie piwniczki

i �wieci� sobie lampk�.

Pawe�, jak zwykle Pawe�,

anio� bitny, rogaty,

na podw�rcu rajowym

bi� si� z Jerzym w palcaty.

Ale nic nie pomog�o,

zjawi� si� Anio� Micha�

i rzecze: "Zefirynku,

ju� mi nie b�dziesz wzdycha�.

Zwo�aj swoich kamrat�w,

tak Decyzja orzek�a...

ruszaj si�, p�kim dobry!

ani mru-mru! do Piek�a!"
Wyp�dzi�y anio��w
rajskie draby i zbiry.
Zmarnowali kariery
Pawe�, Piotr i Zefiryn.
Ergo, siostry najs�odsze,
(Bo�e, m�dl si� za nami!)
lepiej wam si� przed noc�
nie wdawa� z anio�ami.

1926


Sze�� dzwon, a szprych dwana�cie, lu�nia, orczyk, zwa�e�:

oto jest w�z jad�cy nuc�cymi ko�y,
mocny w�z drabiniasty, �niwny i weso�y,
ko�ami wo�aj�cy rytm pot�nych marze�;

przez b�ota miody grz�skie, gdzie ruch jest s�odycz�,
w�r�d dr�g znieruchomia�ych, d�ugich jak pacierze,
toczy si�, snopy zwo��c, a snopy s� �wie�e
obfito�ci, a ch�opy �miej� si� i licz�.

�piewam skrzypi�ce pi�knie twarde wozy one,
piasty od gwiazd kr�glejsze, s�o�ce i powietrze,
i ramiona cz�owiecze rozwarte na wietrze,
zb� bogactwo, anio�a i lejce zielone.

1926

PINOKIO

W jasnej wiosce ko�lawa kobieta urodzi�a drewnianego pajacyka,
kt�ry mia� serce niedobre i pokazywa� j�zyk,

i r�ne motyle tyka� ustami s�odkimi jak ksi�yc -
kt�ry mia� serce niedobre i n�kami zabawnie fika�.

A bezczelne motyle zielone uszami wyfruwa�y
i uciekaj�c na ��ki, na s�o�cu skrzyde�ka k�ad�y,
drewniany pajacyk w�wczas chodzi� po ��kach poblad�y
i na zwodniczych zabawach sp�dza� do zmierzchu dzie� ca�y.

A w nocy straszny Pinokio niebieskie k�ad� okulary

i z pewnym �wierszczem z�o�liwym oddawa� si� sztuce blu�nierstwa,

i znowu, znowu do rana uprawiali ciemne szalbierstwa,

i w karty fa�szywe grali, i liczyli fa�szywe dolary.

O trzeciej pi�tna�cie nad ranem wybuch�a ogromna chmura.
- Ratunku! - wo�a� Pietrzynka - ratujcie Pietrzynk� biednego.
Ksi�yc by� ma�y jak wi�nia, kt�rej usta �akome strzeg�.
Tutaj si� ko�czy pie�� pierwsza i nie zaczyna si� wt�ra.

1926

SZEKSPIR I CHRYZANTEMY

Kiedy noc� odp�ywa� okr�t do Arabii,
od fajerwerk�w huczn�, a od b�lu niem�,
d�ugo jeszcze z pok�adu twoje oko wabi�
lunatyczny kochanek z bia�� chryzantem�.

Nie wierz temu kwiatowi: kochanek ci� zdradza,
"pr�dem rzek oboj�tnych niesion w uj�cia stron�"
cho� zielone twe oczy i usta czerwone,
jak nad tob� jest jego, nad nim inna w�adza.

Morze to teatr z wody i na tym teatrze

p�jdzie gra� swoj� sztuk� po�r�d tr�b Szekspira -

ty jeste� taka ma�a, ty jeste� jak lira -

jego �lad�w na piasku �aden wichr nie zatrze.

KONSTANTY ILDEFONS GA�CZY�SKI

Nie wierz mu: on jest w�ciek�ym kochankiem Rimbaud�w,
ty� jest sercem zgubionym na pla�y pochy�ej;

jego oczy s� straszne, twoje - tylko mi�e -
on to pos�g i duma, i kl�ska narod�w.

Nie p�acz, przesta�, bo przyjd� jeszcze ci�sze noce -
wszak mi�o�� jest cierpieniem, nie fraszk� ja�ow�.
Dosy�, kiedy, smakuj�c zamorskie owoce,
usta sobie przypomni, soczystsze nad owoc.

KONIEC �WIATA

WIZJE �WI�TEGO ILDEFONSA

czyli

SATYRA NA WSZECH�WIAT

J.O. Panu Tadeuszowi Kubalskiemu
tudzie� �p. cioteczkom moim:

Pytonissie, Ramonie, Ortoepii, Lenorze, Eurazji, Titi-
nie, Ataraksji, Republice, Jerozolimie, Antropozoo-
teratologii, Trampolinie - od tr�by powietrznej w
kwiecie wieku na ulicach bolo�skich porwanym -
po�wi�ca nieutulony Autor

Apparebit repentina
Dies magna Domini
Fur obscura velut met�
Improwsos occupans...

�piewka �aci�ska

W Bolonii na Akademii
astronom Pandafilanda
rzek�, biret zdejmuj�c z w�os�w:

- Panowie, to jest skandal:

zbli�a si� koniec Ziemi,

a mo�e ca�ego Kosmosu;

wszystko przed wami rozwin�:

perturbacje i paralaksy,
bo wed�ug mojej taksy
�wiat jeszcze potrwa godzin�.

Na te okropne s�owa
podni�s� si� Im� Marconi,
najo�wiece�sza g�owa
w ca�ej Bolonii.

I rzek�: - Areopagu
m�drc�w najznakomitszy,
wszystko, com s�ysza�, jest blag�,
jak sze�� to jest trzy i trzy;

wszem wobec, jako rektor,
o�wiadczam przeto, �e kto
takie brednie lansuje,
na kar� zas�uguje,
�e taki g�upi argument
wymy�li� m�g� energumen,
szarlatan Pandafilanda.

Rumor si� zrobi� na sali:

wszyscy uczeni gwizdali,

wo�ali: - Skandal i granda!

On tu nas chcia� omami�,

nabuja�, skorrumpowa�,

zaidiotyfikowa�!

Poczekaj pan: k�amstwo plami,

nikt z czo�a ci ha�by nie zdejmie!

To m�wi�c wyszli, stukn�wszy pulpitami,
jak w polskim sejmie.

KONSTANTY ILDEFONS GA�CZY�SKI

Zosta�y czarne pulpity
i czarny na �cianie krucyfiks,
i na katedrze zgn�biony,
male�ki, pokurczony
astronom.

Bola�o go bardzo w g�owie,

wi�c za�y� proszek "Z kogutkiem",

potem przez chwile kr�tkie

nie podejmowa� powiek,

wiadomo: astronom te� cz�owiek.

Potem si� chwil� przechadza�

pos�pny nies�ychanie,

mrucza� co�: - Ko�czy si� w�adza..

Albo na bia�ej �cianie

kre�li� cyfry i znaki,

logarytmy, zodiaki -

przez bardzo d�ugie chwile

zawile.

W ko�cu, w notesie u g�ry,
patrz�c w cyferblat "Cyma",
nakre�li� dziwne figury
z min� olbrzyma.
A potem, wsparty na d�oniach,
ju� tylko w okno pogl�da�:

za oknem by�a zielona

Bolonia.

I wiecz�r.

Daleko, w z�otym birecie,
student przygrywa� na flecie -
by�o to w lecie.
Stop!

Bo gdy wype�ni�a si� pora,
znaczy, godzina sz�sta,

_____POEZJE_________

u bezbo�nego rektora
pop�ka�y wszystkie lustra;

i potrzaska�y tak�e

u rentier�w i tapicer�w,

i u wszystkich w mie�cie fryzjer�w,

a by�a to plaga za grzech.

.Komiczne! wo�ny Malvento,
egzaminuj�c si� w lustrze:

- Twarz mam na dwoje rozci�t�!
wrzasn��. A to by�o w lustrze.

Wi�c widz�c, co si� �wi�ci,
z ko�cio��w uciekli �wi�ci,
salwuj�c si� fug� niepi�kn�,
jak lustra nie chcieli p�kn��.
Unios�y si� trwo�nie do g�ry
�adne gliniane figury
i polecia�y do nieba.

Nie ma �wi�tych, gdy potrzeba.

A tutaj w moich widzeniach
nast�pi nale�na przerwa.

Widzenia nast�puj�

Koty, motyle i drzewa
ta�czy�y ze zgrozy w k�ko,
skrzyd�a siwia�y jask�kom,
widziano krew na kamieniach.
Widziano, jak nawet rektor
ze strachu spuszcza� zas�ony
i p�aka�, jak narodzony,
a przecie� nie by� bylekto.

KONSTANTY ILDEFONS GA�CZYNSKI____

A ju� na wszystkich ulicach
krzyczano: "Ginie Bolonia!"
Widz�c ten bayzel, policja
j�a cwa�owa� na koniach;

d�ugimi pa�kami z gumy
pra�yli karabinierzy,
niestety! wrzeszcza�y t�umy:

"Ratuj si�, kto w Boga wierzy!"
I kto wierzy�, szepta�: "O Bo�e!",
a kto nie: "Strachy na lachy!"
Ciekawsi w�azili na dachy,
i nawet byd�o w oborze
rycza�o, rycza�o, rycza�o.
Ulicami szli biczownicy
w diesirycznej w�osiennicy
i umartwiali cia�o.

M�wiono, �e nawet papie�
(tss!) szuka ucieczki na mapie,
�e ca�e �wi�te Koncylium
bije si� w cz�onki lili�.
Taki to dopust Pan da�
przez usta Pandafilanda.

Tylko weseli studenci
do strachu nie mieli ch�ci:

w tawernach winem obros�ych

kochankom pisali akrostych,

a co wstydliwsze kochanki

przez wina dzikiego listek

ca�owali w same usta.

�adnie! ginie wszech�wiat wszystek,

a tutaj, panie, rozpusta.

Bo r�wnie� konkretne zdro�no�ci

przerabiali obustronne

i pili, kanalie, koniak,

_____POEZJE____

i �piewali,
i na gitarach brzd�kali:

"Ewiva Bologna,
citta delie belle donn�!"

Tu pauza, bo konam z zazdro�ci.

Kiedy si� dzia�y dziwy te
szalone i nierozumne,
nies�ychane, niesamowite
cie�la Giovanni Lucco
bawi� si� swoj� ciesio�k�
i �piewa�, i ciosa� trumn�;

�piewa� Giovanni: "Ciosaj,
trumno moja, si� ciosaj;

po�o�y si� w tobie panna,
panna o z�o...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin