Snape mentor - Głupiec.doc

(405 KB) Pobierz

 

Autor: Enahma    Tłumacz: Mirriel  Korekta: Toroj  Wersja word: Phoe

 

GŁUPIEC

 

 

 

Głupiec, jeśli myślisz, że to skończone

Ponieważ powiedziałeś: żegnaj

Głupiec, jeśli myślisz, że to skończone powiem Ci dlaczego

Nowo narodzone oczy zawsze łzawią z bólu

Na pierwszy widok porannego słońca

Jesteś głupcem, jeśli myślisz, że to skończone

To dopiero się zaczęło

(Chris Rea Fool)

 

 

 

Rozdział 1

 

 

Harry uniósł do ust filiżankę z herbatą, stojąc przy oknie i wpatrując się w nocne Sydney. Herbata była gorzka, noc ciemna i chłodna, a on był zupełnie wykończony. Pracował w zoo dla gadów i od kilku dni sprzątali terraria, co było dość wyczerpującą pracą. Na ogół koledzy transportowanie gadów z jednego miejsca na drugie pozostawiali jemu. Były tam również wielkie węże, które były zbyt leniwe, by się poruszyć, więc Harry musiał je przenosić.

Ale nie denerwował się na swoich współpracowników: wyczerpanie było wyśmienitym sposobem, aby szybko zasnąć, nie myśląc o Ronie, Lunie, Lupinie i Hermionie, którzy...

Nie. To było skończone. Z cichym stuknięciem odstawił filiżankę i wycofał się od okna. Czas do łóżka. Wszedł do małej kuchni, kilkoma szybkimi ruchami umył naczynie i odstawił je na tacę. Kochał porządek wokół siebie, często po prostu czuł, że bez tego zewnętrznego ładu pozostałości jego wewnętrznej dyscypliny bardzo szybko by oszalał. I pomimo, że wcale nie chciał aż tak bardzo żyć, bycie szaleńcem nie było zbyt kuszącą perspektywą. Za dobrze pamiętał rodziców Neville'a. Ale on nie miał nikogo, kto by go odwiedzał...

Po krótkim prysznicu założył szlafrok i usiadł w swoim ulubionym fotelu, by chwilę poczytać: przekartkował lokalną gazetę (typowe majowe nudy, nic więcej) i sięgnął po książkę, kiedy ktoś zapukał.

Ręka Harry'ego zatrzymała się w połowie ruchu. Było wpół do jedenastej, nietypowa godzina na wizyty towarzyskie. A co do innych odwiedzin... po krótkim namyśle Harry odrzucił ten pomysł. Tutaj nie miał żadnych znajomych, z wyjątkiem swoich kolegów z pracy i kilku sąsiadów. Prawdopodobnie właśnie któryś z sąsiadów ma jakiś naglący problem, o którym chce porozmawiać. Ale on nie chciał rozmawiać, więc się nie poruszył. Pukanie jednak nie ustało i Harry usłyszał jak ktoś przeklina cicho pod drzwiami. Uśmiechnął się. Co za niecierpliwy człowiek! Z cichym jękiem wstał i już miał podejść do drzwi, by je otworzyć, kiedy usłyszał cichy szept "Alohomora!" i drzwi otwarły się.

W następnej chwili leżał na brzuchu za sofą, przeklinając siarczyście samego siebie za porzucenie własnej różdżki, kiedy wreszcie postanowił zostawić za sobą czarodziejski świat i żyć normalnym, mugolskim życiem, jak wszyscy inni, jak Dursley'owie: normalne życie bez szalonych mrocznych lordów i jeszcze bardziej szalonego przywódcy Światła, takiego jak Dumbledore. Zupełnie przeciętne życie z pracą i snem, a może później z małżeństwem i dziećmi a Dumbledore mógł sobie robić z Voldemortem cokolwiek chciał. Już go to nie obchodziło. To już nie była jego wojna. Nie było już ludzi, dla których chciałby walczyć. Po tych wszystkich zgonach Harry poczuł, że miłość zniknęła z jego serca, a wiedział dokładnie, iż była ona jedyną rzeczą, która czyniła go silniejszym od tamtego mrocznego potwora.

Ale nie był już w stanie kochać, więc uciekł, a teraz leżał za meblem z myślami wirującymi w głowie.

Potter w ciszy jego pokoju zabrzmiał zirytowany głos i Harry omal nie zemdlał.

Intruzem był nie kto inny, jak jego dobry, stary nauczyciel Eliksirów, jedyny nauczyciel, którego Harry nienawidził wręcz niewyobrażalnie.

Nie wspominając o tym, że poprzednim razem, kiedy byli bliżej niż cztery stopy od siebie, Harry odpłacił za część okrucieństwa ograniczonemu Ślizgonowi: stało się to w dniu ukończenia szkoły. Harry bez dodatkowych ceregieli podszedł do mężczyzny (który już nie był od niego wyższy) i z radością rąbnął go w nos. Nos złamał się z przyprawiającym o mdłości chrzęstem, ale Harry miał to gdzieś. To było za wszystkich, których Harry kochał, a którymi dupek pogardzał: za Rona, który nie mógł zostać Aurorem z powodu braku OWTMów z Eliksirów (może gdyby nim został, nie... stop, stop, musiał przestać gdybać, przeszłość była przeszłością, i nie dało się jej zmienić) i za Hermionę, która była bardzo dobra na tych zajęciach, ale zawsze słyszała tylko pogardliwe słowa i zjadliwe uwagi zamiast potrzebnego wsparcia i uznania, którego zawsze pragnęła a Snape mówił o niej złośliwie nawet po tym, jak ona... nie. To był kolejny zakazany temat.

Od tamtego czasu Dumbledore dbał, aby rozmawiać z nimi osobno, a podczas zebrań Zakonu Feniksa siadali jak najdalej od siebie. Nie wspominając o tym, że ostatni raz Harry widział swojego byłego dyrektora i członków Zakonu ponad jedenaście miesięcy temu.

Potter, wyłaź! Wiem, że tu jesteś! burknął Snape i Harry się poddał. Kiedy wstał, zobaczył, że jego były nauczyciel stoi na środku pokoju z różdżką w dłoni; ze swą starą fryzurą i typowym wyrazem twarzy tylko jedna rzecz była zdecydowanie inna: ubranie. Snape miał na sobie mugolską odzież: dżinsy, podkoszulkę i sweter jak przeciętny mugol.

Nie wiedziałem, że w kręgu rodzin czystej krwi wolno wchodzić do czyjegoś domu bez przyzwolenia zadrwił Harry i poprawił szlafrok. A zważywszy na fakt, że ja zdecydowanie nie chcę, abyś przebywał w moim domu, możesz odejść. Natychmiast, jeśli będziesz tak miły... machnął ręką w stronę drzwi.

Snape uśmiechnął się, podniósł różdżkę i wskazał nią na Harry'ego z sadystyczną radością w oczach.

O nie, Potter...

Harry nawet nie drgnął, tylko skrzyżował ramiona na piersiach i patrzył na mężczyznę z pogardą.

Jeśli nie chcesz, abym wezwał policję, Snape, lepiej odejdź.

Snape uniósł brew.

Policję, Potter? A co z twoją różdżką? podszedł bliżej.

Nie mam swojej różdżki, jak zapewne wiesz. Zostawiłem ją u Dumbledore'a. Teraz odejdź.

Nie Snape uniósł różdżkę i puknął się nią w policzek. To piękna okazja abym trochę ci... odpłacił, Potter.

Odpłacił! Harry wypluł to słowo i odwrócił się. To nadal ja mam za co ci odpłacać, nie ty, dupku.

W następnej chwili upadł, przewracając po drodze lampę, kiedy Snape powiedział "Impedimenta".

Nie uciekniesz tym razem, Potter. Tutaj nie ma Dumbledore'a, by ciebie ochronić...

Harry przekręcił się na plecy, nadal leżąc.

Zabij mnie, Snape. Wierz mi, to będzie pierwszy wspaniałomyślny czyn w twoim przeklętym życiu.

Popisujesz się, Potter? Snape spojrzał groźnie, chociaż Harry był przekonany, że jego były nauczyciel zamierzał się uśmiechnąć. Takie wielkie słowa: "wspaniałomyślny czyn", naprawdę... Nie, nie zabiję cię, z jakiegoś powodu Dumbledore chce, abyś żył, ale trochę zabawy...

Nie podał szczegółów, co miał na myśli mówiąc "zabawa", ale Harry nie był tego zbytnio ciekawy. Tylko wzruszył ramionami, nie próbując nawet wstać.

Zrób to więc. Kiedy już skończysz, możesz sobie pójść i pozdrowić Dumbledore'a w moim imieniu. Powiedzieć mu, żeby toczył swoją wojnę beze mnie, bo ja nie jestem tym zainteresowany.

Najwyraźniej "zabawa" z biernym przeciwnikiem nie była wystarczająco interesująca dla Snape'a, ponieważ opuścił różdżkę.

Sprowadzę cię z powrotem do Anglii, cokolwiek powiesz, Potter. Rozkaz dyrektora był jasny. Chce, abyś wrócił.

Ale ja nie chcę wrócić. No dalej, Snape, rzuć w końcu na mnie te klątwy i opuść mój dom. Możesz nawet mnie zabić, jeśli chcesz. Przynajmniej Dumbledore będzie miał pretekst, żeby znaleźć kolejnego wybawiciela do poświęcenia.

Jak śmiesz tak o nim mówić? Snape pochylił się i wysyczał gniewnie.

No dalej, Smarkerusie. Zabij mnie, nie wahaj się. Możesz nareszcie zemścić się za to, co mój ojciec zrobił ci ponad dwadzieścia pięć lat temu... Silny policzek uciszył Harry'ego.

Nie waż się nazywać mnie tym przezwiskiem!

Harry zlizał krew z warg i uśmiechnął się.

No dalej, Smarkerusie. Możesz więcej niż to. Nie powiem Dumbledore'owi, zapewniam. Kolejne uderzenie. Mam nadzieję, że umyłeś wcześniej tę swoją brudną rękę, Smarkerusie. Nie chcę się ubrudzić... W tym momencie Snape chwycił go za szlafrok i praktycznie rzucił Harry'ego na krzesło.

Finite Incantatem powstrzymał działanie Impedimenty. Idź, włóż jakieś ubranie. Wracamy. Natychmiast.

Harry przeciągnął się powoli, leniwie.

Nie, Snape. Już ci powiedziałem. Nie wrócę. Żegnam. Drzwi są tam wskazał w kierunku wyjścia. Mam nadzieję, że teraz jesteś zadowolony. Dobranoc.

W następnym momencie ręka Snape'a dusiła go, a twarz starszego mężczyzny pochylała się niewiarygodnie blisko twarzy Harry'ego. Och nie, panie Potter. Pójdziesz ze mną wysyczał groźnie.

Powiedziałem ci, że możesz mnie zabić, Snape Harry z trudem przeciskał słowa przez ściśnięte gardło. Ale nigdy nie wrócę. Jeśli Voldemort chce czegoś ode mnie, może przyjść tutaj. Jestem tu, czekam na niego, a jeśli zdecyduje się nie przychodzić, będę żył swoim życiem. Gniewnym ruchem uwolnił szyję z uchwytu mężczyzny i rozmasował ją. Nie obchodzi mnie jak wiele niby-przepowiedni ułożono o mnie, moim życiu, moich krewnych, psach, kotach, kwiatkach, czymkolwiek... Zostanę tutaj gdzie jestem i będę się cieszył życiem, jakie sam sobie wybrałem. Ja sam a nie sławni przywódcy i mało inteligentne nietoperze...

Czarny Pan zabił...! krzyknął zirytowany Snape, ale nie mógł skończyć.

WIEM TO! wrzasnął Harry, a potem dodał lodowato: Jestem zupełnie świadomy tego, dziękuję bardzo. Ale moja śmierć nie sprawi, że wrócą.

Ale... Snape otwarł usta, aby odpowiedzieć, ale Harry mu na to nie pozwolił.

Widziałeś, co się stało, gdy byłem w szóstej klasie, kiedy chciałem zemścić się za śmierć Syriusza! Prawie przeszedłem na mroczną stronę! Pod koniec tamtego roku nie potrzebowałem Dumbledore'a, aby wiedzieć, że zemsta nie może być moją siłą napędową, jeśli nie chcę zostać kimś takim jak Tom Riddle! krzyknął Harry i zerwał się na nogi. Albo kimś takim jak ty, Snape! A teraz odejdź albo ponownie złamię ten twój zakrzywiony nochal!

Ciemnowłosy mężczyzna najpierw był zaskoczony wybuchem Harry'ego, ale szybko odzyskał nad sobą panowanie i na jego twarzy nie było widać żadnych emocji, tylko oczy błyszczały mu nienawiścią.

Bawisz się w primadonnę, Potter?

Ale Harry nie był już tym skorym do gniewu nastolatkiem, jakim był przed laty. Był dwudziestodwuletnim mężczyzną, weteranem wojny ze sporym doświadczeniem. Nie wpadł w gniew, nawet się nie zdenerwował, tylko lekko uśmiechnął się z rozbawieniem.

Nie wiem, której części mojej wypowiedzi nie zrozumiałeś, Snape. Wypaliłem się. Nie jestem już w stanie czuć miłości. A nie chcę zostać mordercą. Chcę żyć swoim życiem, to wszystko. Możesz iść.

Po raz pierwszy tego wieczora Snape nie wiedział, co począć.

Wiesz, Potter, że ta przepowiednia jasno mówi, że to ty masz go zabić wysyczał poprzez zaciśnięte zęby. Harry zaśmiał się krótko i gorzko.

Złoty Chłopiec, chciałeś powiedzieć? zapytał z kpiną.

Nie zmieniaj moich słów, Potter!

Idź do diabła, Snape!

Twoja decyzja zabije czarodziejski świat!

Więc wyślę pieniądze na stypę. Czemu ma mnie to obchodzić? Nic nie otrzymałem od twojego świata! Uratuj go, jeśli chcesz, ale ja mam dość! Rezygnuję, moja decyzja jest ostateczna. Nigdy nie wrócę. A nawet jeśli zabierzesz mnie siłą, to niczego nie rozwiąże. Nie będę walczył. Nie umrę za was. Znajdźcie innego głupca do ukrzyżowania! Jestem tylko człowiekiem! powiedziawszy to, odwrócił się i wymaszerował do sypialni. Z łóżka wykrzyknął jeszcze raz: Nie zapomnij zamknąć za sobą drzwi!

Snape najwidoczniej nie był w wyrozumiałym nastroju, ponieważ w następnej chwili całe posłanie Harry'ego wyparowało, a on wylądował na podłodze bez koca, prześcieradła i poduszki. Po chwili namysłu westchnął i ułożył się na podłodze. Z pewnością Snape nie mógł sprawić, aby również podłoga zniknęła!

Nie, nie mógł, ale temperatura wydawała się być poniżej zera i Harry, jeśli nie chciał nabawić się zapalenia płuc, musiał wstać.

No dobra, wygrałeś wymamrotał gniewnie. Możesz spędzić tutaj noc, i możesz torturować mnie znowu rano, tylko oddawaj mi łóżko. Nawet dam ci czysty komplet pościeli i możesz spać na sofie, możesz korzystać z mojej łazienki i pić moją herbatę, tylko daj mi teraz trochę odpocząć.

Nie jestem śpiący, Potter.

Nie obchodzi mnie to, Snape. To moja ostateczna oferta. Och, albo możesz teraz wyjść, to druga opcja!

Harry podszedł do szafy, wyciągnął pościel, ręcznik i rzucił to Snape'owi. Trzymaj. Możesz wybrać sobie jakąś książkę z mojej półki, jeśli ci się nudzi.

Znienacka wyrwał różdżkę Snape'owi, który nadal trzymał pościel z lekkim oszołomieniem, i wypchnął mężczyznę ze swojego pokoju. W następnej chwili rzucił na drzwi zaklęcie zamykające, potem wyciszające, w końcu przywołał swoje łóżko z niebytu i poszedł spać.

Jutro. Jutro zajmie się sprawą Snape'a. Ale teraz jedyną rzeczą, jakiej pragnął, był sen.

 

***

 

Po tym jak Potter wyrzucił go z sypialni, Snape stał przez chwilę w miejscu.

Cała sytuacja zmieszała go. Coś było po prostu... dziwne. Potter nie zachowywał się jak Potter, ale jakoś inaczej. Nie, nie lepiej, ale zdecydowanie inaczej. Nawet nie próbował go zaatakować, uderzyć czy przekląć po tym, jak ukradł jego różdżkę po prostu zamknął drzwi i poszedł spać.

A bez różdżki Snape nie miał pojęcia, co zrobić dalej. Więc westchnął i poddał się. Spędzi noc w obrzydliwym mugolskim mieszkaniu Pottera, a rano sprowadzi gówniarza do Hogwartu. Lepiej, aby Potter pokonał Czarnego Pana. Snape nie mógł poruszać się swobodnie po swoim własnym kraju od ostatniego dnia lipca, kiedy to Czarny Pan nagle i niespodziewanie zaczął kwestionować jego lojalność. Ledwo przeżył tamtego dnia, musiał pod koniec skorzystać z zapasowego świstoklika otrzymanego od Dumbledore'a, co potwierdziło podejrzenia jego byłego pana. Od tamtego czasu jego byli koledzy siedzieli mu na karku, próbując go złapać i zanieść jego głowę na srebrnej tacy swemu rozdrażnionemu panu.

To było głównym powodem tego, że Dumbledore wpadł na ten idiotyczny pomysł, by właśnie on odnalazł zaginionego Pottera. Wiedzieli, że bachor wyruszył do Ameryki po tym jak podjął decyzję odejścia, ale tam Snape stracił jego ślad i zajęło mu prawie dziesięć miesięcy stwierdzenie, że Pottera tam nie ma.

A tutaj, w Australii, znalazł go w miesiąc. Był z siebie dumny.

Owszem, znalazł Pottera, ale stał jak głupiec, bez różdżki, w bawialni przygotowując sobie posłanie na sofie.

Zabije gówniarza, to było pewne. Ta cała przemowa o nie byciu zdolnym do miłości, to było takie typowe dla Pottera!

Z drugiej strony... czegoś brakowało. Potter nie zachowywał się typowo.

Walić to! Czemu miał się przejmować? Jutro dostarczy Pottera do Dumbledore'a, to tyle. Wtedy dyrektor wyleczy problemy psychologiczne swojego ulubionego pionka, tak jak chciał.

Uspokojony Snape postanowił przyjąć ofertę Pottera i wybrać książkę z regału. Były tylko mugolskie książki, ale Snape wiedział o nich sporo: to była starannie dobrana kolekcja, która zaskoczyła go bardziej niż dziwne zachowanie bachora. Kto by pomyślał, że Potter miał jednak jakiś gust?

Och, był nawet tomik Yeatsa! Minęły lata od chwili, kiedy ostatni raz czytał jego wiersze ten irlandzki poeta był również ulubionym poetą Heather rozmarzył się i uśmiechnął. Wyciągnął książkę z półki, wziął ją i rozsiadł się wygodnie. Książka otwarła się prawie automatycznie i Snape zobaczył pierwsze słowa: "Kiedy już siwa twa głowa, osnuta snem, zamyśleniem," (1) znał ten wiersz. Był głęboki, wymowny i piękny. Jak Heather. Coś, czym Potter nigdy nie był. A z drugiej strony książka pokazywała, że jej właściciel kocha ten wiersz i ciągle do niego wraca, aż ta strona zaczęła wyglądać na pomarszczoną i zmęczoną jak stara twarz. Snape nagle przyjrzał się dokładnie papierowi. Wyglądał, jakby poplamiono go wodą, albo więcej, jakby jakiś płyn go poplamił.

Och.

Czując się jakby szpiegował prywatność innej osoby, otworzył książkę w innym miejscu. Spomiędzy stron na podłogę wypadła kartka papieru. Snape odłożył książkę i pochylił się. Kiedy ją podniósł, nagle poczuł duszności. To był akt zgonu z ministerstwa magii. Co ten dokument robił w bibliotece Pottera, w tej szczególnej książce? Walcząc z nagłą ochotą wyważenia drzwi do sypialni bachora, domagając się wyjaśnień, rozłożył kartkę drżącymi dłońmi.

Wciągnął nagle powietrze i poczuł jak nieznajome uczucie uciska jego oczy i nos. Nie, to nie mogła być prawda!

To, co zobaczył, potwierdziło jego najgorsze obawy.

Miał uczucie, jakby świat zaczął rozpadać się wokół niego.

–––––––––––

(1) przekład Zygmunt Kubiak

 

 

Rozdział 2

 

 

Snape! SNAPE! Obudź się!

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin