3.Senna jawa.pdf
(
83 KB
)
Pobierz
238295141 UNPDF
3. Nieproszony gość
James
Stosy papierów do wypełnienia, milion plików do przejrzenia. Tak wyglądała praca w
reklamie. Jak to powiedział nasz stary profesor Nelson:
”Dobry reklamodawca potrafi trafnie powiązać strategię firmy ze strategią produktu, a
następnie przełożyć przygotowane założenia na język reklamy. Potrafi dobrać środki i
narzędzia reklamy do specyfiki produktu oraz firmy.”
Tylko dlaczego te środki i narzędzia pochłaniają tak dużo czasu, zajmują tak wiele miejsca?
Mógłbym narzekać tak w nieskończoność, ale ten rodzaj pracy miał w sobie to, że mogłem
używać wyobraźni, korzystać ze wszystkiego, co miałem pod ręką. Musiałem tylko zadowolić
przełożonych, a w szczególności daną firmę, dla której robiłem reklamę.
Ostatnie dni spędzałem do późnej godziny w pracy, a to z powodu dwóch rzeczy. Firma, która
czekała na reklamę, dała nam krótki termin oddania projektu, co spowodowało, że zespół
pracował dłużej, czasem zostając na noc. Był też inny powód, który miał na imię Bella. Kiedy
wracałem do domu, czekała na mnie z kolacją i z uśmiechem na twarzy. Gdy na nią
patrzyłem, coś we mnie ożywało, sprawiało, że chciałem żyć. Jednak wiedziałem, że to nie
jestem ja. To nie dla mnie. I chociaż żywiłem do niej głębokie uczucia, nie mogłem jej tego
okazać. Już kiedyś ją zraniłem, wiedziałem o tym. Nigdy tego nie zapomnę i nigdy nie
powtórzę. Nie mogłem stać w miejscu, w jednym związku. Będąc z innymi kobietami,
uwalniałem się. Mogłem odreagować napięcie podczas seksu, jakie kumulowało się przez
całe tygodnie. I co miałem jej powiedzieć?
Bello zależy mi na tobie, ale nie zamierzam z tobą być, bo nie wytrzymam z jedną kobietą?
Już wolałem to ukrywać niż patrzeć na jej zrozpaczoną twarz. Dałbym wszystko, aby ją
ochronić, nawet jeśli miałbym chronić ją przed samym sobą. Wolałem być sam, bez stałej
partnerki. Nie wiedziałem nawet, czy jestem w stanie kogoś pokochać. Nigdy nie okazywano
mi żadnego uczucia, nie bez własnej korzyści. Tylko jedna osoba to potrafiła. Bella. Wszystko
kręciło się wokół niej, dlatego wiedziałem, że tracąc ją, strącę swoje życie.
Wskazówki zegara dziś wyjątkowo poruszały się powoli. Dopiero dwudziesta, choć miałem
wrażenie, jakby była druga w nocy. Po wypiciu trzech kaw moje oczy świeciły się jak latarki,
zapamiętując każdy szczegół w projekcie. Pracowałem na najwyższych obrotach, mimo że
czułem się strasznie zmęczony.
- James? Masz te pliki dla Victorii? – zapytała Kate, asystentka Victorii.
Kiwnąłem, nie odpowiadając jej.
Victoria, szefowa całej firmy. Razem z ojcem, Arem, stworzyli ogromne imperium, stali się
sławni i bogaci, ale co z tego, skoro ich wnętrza i dusze zdawały się puste. Szefowa była
wysoką, szczupłą kobietą, której włosy przypominały ogień, a ciało nakłaniało do grzechu.
Popełniłem kiedyś błąd i skusiłem się na owoc zakazany. Wiedziałem, że z nią wiąże mnie
tylko seks, miły czas spędzenia w pracy lub po godzinach, jednak po pewnym czasie znudziło
mnie to, wyczerpała się.
Dokładnie wiedziałem, co się teraz stanie, gdzie będę musiał iść.
- Świetnie, w takim razie idź zanieś jej te dokumenty – powiedziała.
Od kiedy to ja mam nieść jej papiery, a nie asystentka?
Otóż od czasu, kiedy pracownik uprawia seks z pracodawcą, a wokół wszyscy udają, że nic
się nie dzieje, chociaż niejeden wiedział. Miałem też świadomość, że prawie wszyscy.
Wychodząc z sali konferencyjnej, gdzie wspólnie zajmowaliśmy się projektem, czułem
wlepiony we mnie wzrok kolegów i koleżanek. Będąc już na korytarzu, mogłem spokojnie
odetchnąć świeżym powietrzem, bez ich wścibskich spojrzeń. Podszedłem do windy,
wcisnąłem przycisk przywołujący ją na piętro i czekałem. Myślałem, że będę sam, w
samotności, jednak po chwili usłyszałem głośny stukot kobiecych szpilek. Dołączyła do mnie
nieznana towarzyszka, zakłócając mój spokój. Zatrzymała się dokładnie koło mnie,
sprawiając, że jej perfumy, bardzo słodkie, drażniące moje nozdrza, owiały ciało.
Instynktownie podążając za jej zapachem, odwróciłem się do niej, sprawiając, że zostałem
powalony na kolana. Nigdy nie widziałem jej tutaj, nie rozmawiałem.
Wysoka, szczupła, patrzyła na mnie niepewnym wzrokiem. Biała bluzka, spódnica do kolan,
delikatnie opinała jej zgrabną sylwetkę. Dodatkowo szpilki wydłużały nogi, sprawiając, że
moje myśli stały się niebezpieczne. Spojrzałem jej w oczy i zauroczyłem się drugi raz.
Blond włosy splątane w jeden gruby warkocz, chociaż pojedyncze kosmyki odstawały od
reszty, dzięki czemu wyglądała niewinnie i uroczo. Nasze spojrzenia się skrzyżowały.
Przeszywała mnie swoimi błękitnymi oczami i zauważyłem coś niewiarygodnie
zadziwiającego.
Zarumieniła się i to dzięki mnie!
Nerwowo zgarnęła uciekające włosy za ucho i ruszyła do windy, która nie wiadomo kiedy
otworzyła się. Podążając za kobietą, ruszyłem do środka. Stanęła w kącie, odsuwając się jak
najdalej. Ja zaś oparłem się o ścianę, mając najlepszy widok z możliwych. Mogłem
zlustrować dokładniej tę piękność, dlatego nie marnowałem czasu. Chociaż ona to widziała,
nie przejmowałem się tym. Rozluźniłem krawat, kiedy zrobiło się duszno. Wcisnąłem ostatni
guzik i ruszyliśmy. Nieznajoma poruszyła się, przystępując z jednej nogi na drugą, ręką
odsuwając też skrawek koszuli, gdzie wdmuchnęła trochę powietrza.
Co ona wyprawia?
Spojrzała się w moim kierunku, taksując mnie wzrokiem, oceniając wygląd. Napotkałem jej
wzrok, kiedy winda niespodziewanie wydała jakiś dźwięk i otworzyła się. Nawet nie
zauważyłem, kiedy przejechaliśmy te kilka pięter. Jednak nie to było dziwne. Otóż w wejściu
stała uśmiechnięta Victoria. Jej wzrok skierowany był na mnie, ale kiedy spojrzała na moja
towarzyszkę, uśmiech momentalnie znikł.
- Jane? Nie pomyliłaś pięter? – zapytała ostro Victoria.
Ta spuściła głowę, nie wiedząc, co powiedzieć. Zrobiło mi się jej trochę żal, wszyscy znali
Victorię, wiedzieli, że dla słabszych jest nieuprzejma.
- Przegapiłam piętro, przepraszam – wyszeptała cicho.
- Następnym razem nie przegapiaj piętra, pamiętaj o tym. James? – Skierowała wzrok z
powrotem na mnie.
- Tak? – odpowiedziałem z uśmiechem, wiedząc, że to poprawi sytuację.
- Zapraszam do gabinetu – odparła i odwróciła się, odchodząc.
Zostaliśmy sami. Zapanowała cisza, nikt się nie ruszał, ledwo było słychać nasze oddechy.
Podszedłem powoli bliżej Jane, unosząc jej brodę do góry. W końcu spojrzałem jej głęboko w
oczy, płakała. Pojedyncza łza spłynęła po policzku. Kciukiem starłem po niej ślad, dotykając
delikatnego skóry dziewczyny. Odsunęła się ode mnie, przecierając oczy, zostawiając mały
ślad tuszu dookoła.
- Przepraszam – wyszeptała, przygnębiona.
- Nie musisz przepraszać. Ja ci jestem winien przeprosiny – powiedziałem, wysiadając z
windy. – To przeze mnie, więc lepiej będzie, jak już pojedziesz, nie wiadomo, co może zrobić
Victoria – uśmiechnąłem się, patrząc jak drzwi się zamykały.
- Do zobaczenia – wyszeptałem, kiedy już praktycznie drzwiczki były zamknięte, ale udało
mi się zauważyć jej uśmiech spowodowany moją obietnicą zbliżającego się spotkania.
Edward
- Edwardzie! Śniadanie! – krzyczała Esme, moja matka.
Podniosłem leniwie głowę, spoglądając na zegarek znajdujący się na szafce nocnej. Punkt
siódma. Dawno temu odkryłem, że Esme jest chodzącą zegarynką, nie spóźnia się nawet o
minutę. Odrzuciłem koc i wstałem, kierując się do łazienki. Zimny prysznic ostatecznie
postawił mnie na nogi, otrząsając z minionych snów. Zamiast wypocząć, przeżywałem
dziwne zdarzenia, których czasem nie rozumiałem. Przeżywałem to tak, jakby były
prawdziwe. Jednakże męczyłem się, starając, aby jej dotknąć, poczuć. Od czasu spotkania w
klubie nie mogę o niej przestać myśleć, czasem mam też problemy z odróżnieniem, czy to się
dzieję w rzeczywistości. Dlatego musiałem się z nią spotkać, porozmawiać, a może wtedy
moje życie wróciłoby do normy. Martwiłem się tym, że ostatnie sny stawały się coraz
dziwniejsze. Widziałem małą dziewczynkę z jakąś maskotką w ręku, stojącą nad grobem,
płaczącą. Nie znałem jej, nie pamiętałem, jednak wiem, że powinienem. Coś, niewiadomo co,
nakazywało mi śnić dalej, poznawać więcej szczegółów. Kiedy w innym śnie ta mała
dziewczynka przeobraziła się w kobietę, wiedziałem, kim już jest. To ona. Dziewczyna z
klubu. Nie miałem tylko pojęcia, skąd te obrazy pojawiały się w mej głowie, stały się częścią
mojego życia.
Już bardziej ożywiony, z mokrymi włosami, zszedłem na dół. W kuchni, tak jak się
spodziewałem, latała wokoło Esme, spiesząc się do pracy, chociaż i tak zawsze docierała tam
przed czasem.
- Śniadanie masz na stole – powiedziała w biegu. – W lodówce przygotowany obiad,
wystarczy tylko włożyć do mikrofalówki.
- Dobrze – odparłem, nalewając sobie soku do szklanki. Za bardzo nie zwracałem uwagi na
to, co mówi, moje myśli błądziły wokół innej osoby.
- Edwardzie? – zapytała Esme, kiedy zorientowałem się, że w końcu stała w miejscu i nie
zmieniała swojego położenia przez dziesięć sekund. – Coś się stało? Znów ci się śniła –
stwierdziła.
- Tak – tylko tyle mogłem wydusić, bo mój stan mówił sam za siebie.
- Dobrze. – Spojrzała na zegarek. – Mam jeszcze pięć minut do wyjścia. Mów, co było tym
razem.
Esme to jedyna osoba, która rozumiała moje położenie i umiała doradzić. Odkąd nawiedzały
mnie te dziwne sny, była dla mnie oparciem, zawsze mogłem na nią liczyć. Chociaż
mieszkaliśmy zupełnie sami, odkąd odeszła od Carlisle’a, i włóczyliśmy się po różnych
stanach, to właśnie tutaj odzyskała spokój. W tym miejscu ojciec jej nie znalazł i miałem
cichą nadzieję, że nigdy nie znajdzie. Nie żyło nam się najlepiej, nie byliśmy zamożnymi
ludźmi, jednak mieliśmy siebie i to nam wystarczało. Niektórzy byliby zdziwieni, jak silna
może być więź matki z synem, i ile radości może przynieść wspólne jedzenie lodów
czekoladowych przed telewizorem. Te momenty, tak proste rzeczy, utkwiły mi w pamięci i
gdy czułem się smutny bądź załamany, podnosiły mnie na duchu.
- Ostatnio śniła mi się nie tylko ona, pojawiła się jako mała dziewczynka, płakała – zacząłem.
- A gdzie się znajdowała? Z kim była? – zapytała, uważnie wpatrując się we mnie.
- To przypominało cmentarz, jakby stała nad grobem, trzymając jakąś osobę za rękę.
- To musiało być smutne, bo prawdopodobnie zmarła jej bliska osoba, dlatego płakała.
- Tak, pewnie masz racje. Pamiętam jeszcze kilka innych rzeczy.
- Tak? Jakie? – zapytała, wstając i szykując się do wyjścia.
- Miała tak samo brązowe włosy, jakie ma teraz, lecz wtedy zdawały się związane w dwa
warkocze, przepasane białymi kokardami. Widziałem ją wyraźnie, ubraną w zieloną sukienkę,
sięgającą do kolan. Jednak sen nie trwał długo, wtedy się obudziłem.
Skończyłem, lecz cisza, jaka zapanowała w kuchni, była czymś rzadko spotykanym w tym
domu. Podniosłem głowę, spoglądając na Esme. Stała pośrodku kuchni i patrzyła na mnie
dziwnym wzrokiem.
- Coś się stało? – zaniepokoiłem się.
- Ta dziewczynka, jej sukienka i warkocze… pamiętam. Był też tam cmentarz… Edwardzie –
Spojrzała na mnie z widocznym szokiem w oczach. – Wiem, kim ona jest.
- Co? – wstałem. – Znasz ją?
- To znaczy, z twojego opisu kojarzę pewne fakty. Nie jestem pewna w stu procentach, że to
ona, ale jak na razie wszystko się zgadza.
- Kim ona jest? – zapytałem zniecierpliwiony.
- Moja dawna przyjaciółka, Marie Claire urodziła dawno temu córkę, Isabellę, wbrew woli
innych. Mówiło się, że Claire związała się z dziwnym mężczyzną, który, kiedy dowiedział
się, że Marie Clairie jest w ciąży, zażądał natychmiastowego usunięcia ciąży. Oczywiście
Claire musiała uciekać, od tamtej pory nie widziałam się z nią za często. Dopiero po kilku
latach, kiedy przypadkowo dowiedziałam się o jej śmierci, poszłam na cmentarz. Tam właśnie
spotkałam małą Isabellę. Była wraz ze swoją ciotką i jej córką. Wtedy właśnie była ubrana
tak, jak opisywałeś.
- Ale skąd mogłem to pamiętać?
- Zabrałam cię ze sobą, dziwię się, że tego nie pamiętałeś.
- Nie pamiętałem – zamyśliłem się. - Więc jej matka nie żyje – stwierdziłem. – Wiesz może,
w jakich okolicznościach umarła?
- To też jest dziwne. Mówiło się, że umarła przy porodzie, jednakże Claire była najsilniejszą i
najodważniejszą osobą, jaką znałam. Dopiero kiedy dowiedziała się o ciąży, postanowiła
uciec, ochronić jeszcze nienarodzone dziecko. Sama nie uwierzyłam w tę wersję śmierci przy
porodzie. Dużo osób nawet nie wiedziało, że Claire nie żyje. Ja dowiedziałam się kilka lat po
fakcie. Straciłam jedyną przyjaciółkę, lecz zachowałam po niej jedną rzecz.
- Jaką?
- Kiedy wyszła cała afera o ciąży, Claire dała mi swój pamiętnik. Nie wiedziałam tak
naprawdę, po co, bo pamiętnik jest czymś bardzo prywatnym, dlatego nigdy go nie czytałam,
nie naruszałam jej intymności.
- Nigdy tak naprawdę nie byłaś ciekawa, co się z nią stało? Jak umarła? – zapytałem.
- Nie miałam nawet okazji – odpowiedziała. – Sam dobrze wiesz, jak wygląda nasze życie.
Ciągle jesteśmy w ruchu, zmieniamy miasta. Ciężko jest coś zacząć, skoro nie wiesz, że
możesz tego nie dokończyć.
Plik z chomika:
d.slemp
Inne pliki z tego folderu:
5._senna_jawa.pdf
(74 KB)
4. Senna jawa.pdf
(70 KB)
3.Senna jawa.pdf
(83 KB)
2.Senna jawa.pdf
(104 KB)
1.Senna jawa.pdf
(97 KB)
Inne foldery tego chomika:
Secret_Dreams
Seducing Revenge
Sen
Sen się spełnił
Shiny Star
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin