Inne Planety 13.pdf

(1853 KB) Pobierz
planety13
/
opowiada-
nia
nia
Jacek Sobota
poradnik dla
autorów fantasy
”Wyznania idioty”
autorów fantasy
recenzje
Jacek Sobota
„Druga pr
Druga przepowiednia”
zepowiednia”
opowiada-
opowiadania
poradnik dla
Jacek Sobota
Druga pr
105810812.001.png
Witajcie!
Czy g³upota jest z³a? To pytanie nurtuje
mnie od dawna. Czêsto s³yszy siê g³osy oskar-
¿aj¹ce g³upotê o najwiêksze zbrodnie w histo-
rii. Oczywiœcie nie s¹ to g³osy pozbawione
podstaw. Coœ jest na rzeczy – ogarniêty sza-
³em t³um nie raz dokonywa³ (i wci¹¿ dokonu-
je, niestety) rzezi i gwa³tów. Masy dawa³y (i
wci¹¿ daj¹, niestety) ³atwo sob¹ manipulowaæ,
id¹c jak stado baranów na rzeŸ szykowan¹ im
przez przywódców stada. To s¹ wszystko spra-
wy oczywiste (jak ktoœ zauwa¿y³: t³um ma za-
wsze wiele g³ów, ale nigdy nie ma mózgu ). Ja
jednak pytam ponownie – czy g³upota jest z³a?
Czy z³o jest cech¹ niezbywaln¹ g³upoty? No
w³aœnie, pojawiaj¹ siê w¹tpliwoœci. Wystar-
czy trochê zastanowiæ siê nad tym, by stwier-
dziæ, ¿e tak nie jest. Z³o i g³upota to odrêbne
kategorie – z³o jest b³êdem etycznym, g³upota
b³êdem intelektualnym. Mamy zatem do czy-
nienia z dwoma porz¹dkami, których nie na-
le¿y mieszaæ, choæ czêsto robimy tak, bo jest
to wygodne. PejoratywnoϾ w jednej dziedzi-
nie nie przes¹dza o pejoratywnoœci w drugiej
– równie dobrze mo¿na by powiedzieæ, ¿e
brzydcy ludzie s¹ zawsze szubrawcami (wy-
mieszanie s¹du estetycznego z moralnym). To
oczywiœcie bzdura, podobnie jak obarczanie
g³upoty wszystkimi nieszczêœciami œwiata.
Problem w tym, ¿e niegodziwoœci dopuszczaj¹
siê czêsto ludzie bardzo inteligentni.
Interesuj¹c¹ odpowiedŸ na te pytania daje
Krzysiek G³uch – polecam jego felieton w tym
numerze. Jeœli dobrze pamiêtam, autor „Kre-
sów literatury” (a od niedawna publicysta
„Frondy”) utrzymuje, ¿e nie tyle g³upota jest
z³a, ile z³o jest g³upot¹ – tzn. wybór z³a œwiad-
czy o g³upocie, bo d³ugoterminowo nigdy siê
to cz³owiekowi nie op³aca. Jestem sk³onny siê
z tym zgodziæ. Zboczenie zawodowe podpo-
wiada mi, by uj¹æ problem od strony logicz-
nej: z³o jest zawsze g³upot¹, ale g³upota nie
zawsze jest z³em. Tzn. istnieje taki obszar g³u-
poty, który nie jest podatny na z³o – a personi-
fikacj¹ tego stanu mo¿e byæ poczciwy g³upiec,
cz³owiek ospa³y intelektualnie, kiepsko koja-
rz¹cy fakty i wyci¹gaj¹cy wnioski, a mimo to
dobry i uczciwy. Zreszt¹, twierdzenie o tym,
¿e g³upota jest z³a, mo¿na sprowadziæ do ab-
surdu w prostszy sposób – poprzez wniosek,
¿e w takim razie wszyscy ludzie umys³owo
niedorozwiniêci s¹ Ÿli... Albo zadaj¹c pytanie:
czy Hitler i Stalin byli g³upi? Nie byli, choæ
oczywiœcie nie byli te¿ tytanami intelektu. W
ten sposób dezawuujemy modny dzisiaj po-
gl¹d o to¿samoœci g³upoty i z³a wszelkiego.
Jacek Sobota (którego felietony mo¿ecie
czytaæ ju¿ tylko u nas, odk¹d wyniós³ siê z
przejêtej przez z³e moce „Nowej fantastyki”)
pisze w tym numerze o modzie jako o zjawi-
sku g³upim. Przyznajê mu racjê – uleganie
modzie jest g³upie z co najmniej dwóch przy-
czyn: a) czêsto ktoœ chce w ten sposób na nas
zarobiæ, b) zazwyczaj œwiadczy to o braku cha-
rakteru i autonomicznego gustu. Bardziej sub-
telne i zawi³e rozwa¿ania znajdziecie w tym
odcinku „Wyznañ idioty”. Z kolei prozatorskim
hitem numeru jest obszerny fragment „Dru-
giej przepowiedni” – nowego opowiadania
Jacka z cyklu mortenowskiego. My pierwsi
pokazujemy go œwiatu! Kto spragniony tej spe-
cyficznej i niepodrabialnej prozy – niechaj
czyta, a kto nie mia³ dot¹d okazji, niech spraw-
dzi szybko jej walory.
Co jeszcze mo¿na rzec o g³upocie? Jakoœ
nie umiem rozwa¿aæ tego problemu w ode-
rwaniu od z³a, wiêc znów wrócê na ten szlak.
Przypomina mi siê s³ynna grafika Goy’i „Kie-
dy rozum œpi, budz¹ siê upiory” (w oryginale
brzmi to trochê inaczej). Na pewno znacie
ten sztych: facet le¿y na stole, jakby spa³,
twarz ma niewidoczn¹, a zza jego pleców
wylatuj¹ maszkarony: sowy, koty i inne de-
mony. Czy jednak sen rozumu automatycz-
nie budzi potwory nienawiœci? W czasie Re-
wolucji Francuskiej rozum wynoszono na
piedesta³, a nawet na o³tarze (Œwi¹tynia Ro-
zumu, kult Istoty Najwy¿szej personifikuj¹-
cej intelekt etc.), zbrodniarze tamtego okre-
su nie byli raczej g³upcami – a mimo to roz-
pêtali terror, budz¹c demony œmierci i znisz-
czenia. Ich intelekt nie spa³ – spa³y ich su-
mienia. Mo¿na powiedzieæ, ¿e w imiê wal-
ki z g³upot¹, przes¹dem i zacofaniem do-
puszczono siê monstrualnych zbrodni. A tak-
¿e – aktów g³upoty, co najlepiej ilustruje
przyk³ad pewnego deputowanego, który na-
mawia³ do zburzenia wszystkich feudalnych
zamków w ca³ej Francji (echem tego wydaje
siê szalony pomys³ Futurystów, by zniszczyæ
Wenecjê – i pozbawiæ w ten sposób sztukê
wspó³czesn¹ wzorca). Ma³o kto wie, ¿e s³o-
wo „wandalizm” zosta³o u¿yte pierwszy raz
w³aœnie wobec masowych rzezi francuskich
2
www.2era.website.pl
klasztorów, koœcio³ów, cmentarzy, pa³aców,
rzeŸb i obrazów w okresie po 1789 r. Dlatego
Francuzi obchodz¹cy szumnie co roku œwiêto
14 lipca s¹ dla mnie plemieniem hipokrytów,
którzy wol¹ nie pamiêtaæ o ówczesnych zbrod-
niach ludobójstwa, zabytkobójstwa i sztuko-
bójstwa (dziêki rewolucji nie znamy ogrom-
nej liczby dzie³ sztuki francuskiej). Recydyw¹
by³ tutaj wiek XIX, gdy zburzono w Pary¿u
kilkadziesi¹t (!) gotyckich koœcio³ów. NieŸle,
prawda?... Postêp muss sein ! A wszystko to
odbywa³o siê w imiê walki z g³upot¹ wieków
minionych.
Czy aby nie wysz³a mi z tego mowa w obro-
nie g³upoty? To pewnie wp³yw Planety G³up-
ców, patronuj¹cej temu numerowi „IP”. A czy
wiara we wp³yw planet nie jest g³upot¹?... Z
braku miejsca nie poruszê ju¿ tego tematu.
Podobnie jak zagadnienia: czy celowa g³upo-
ta jest jeszcze g³upot¹? Chyba przestaje ni¹
byæ, bo prawdziwa g³upota musi byæ nieuœwia-
domiona. Poznañska „Naszoœæ” mia³a kiedyœ
has³o: „Nasz cel – g³upota”, co samo w sobie
stanowi paradoks, bo z chwil¹ zrozumienia
w³asnej g³upoty g³upiec robi pierwszy krok
ku m¹droœci – i tym optymistycznym akcen-
tem zakoñczmy wreszcie wstêpniak do tego
numeru „Innych planet”.
Wojciech Szyda
spis rzeczy proza
szurnięta
Robert Rataj
Obrazek z drzewem Poznania 4
Wojciech J. Grygorowicz
Legenda o GO 54
Zbigniew Wantuch
„Pod Sówk¹” 34
Jacek Sobota
Druga przepowiednia 48
krytyka
debilna
felietony
kretyńskie
Krzysztof G³uch
Wyj¹tkowo g³upi felieton 9
Jacek Sobota
Moda na skukces 16
Tomasz Berliñczyk
Planeta absurdu 32
Jacek Sobota
Solipsyzm czyli samotnoϾ 42
Maciej Guzek
Space opera is dead 25
Tomasz Berliñczyk
Modyfikowane SF 41
Micha³ Protasiuk
Syndrom Bregga 44
Piotr Derkacz
Nieobcy w obcym kraju 46
Wojciech Szyda
Patronat piekielny 63
TPFan, Garret, M.
Krótki przewodnik filmowy 65
Watson
The films that should not be 70
Krzysztof G³uch
Niewidzialna wojna 71
Wojciech Szyda
Rozbawieni na œmieræ 73
publicystyka
idiotyczna
Piotr Derkacz
Nanotechnologia, starcy i foki 12
Wojciech J. Grygorowicz
Jak walczyæ z armi¹ Stanów Zjednoczonych 60
Maciej Witkowiak
Krótki poradnik dla autora fantasy 75
dyskusja
e - mailowa
„Inne Pieœni” w „Innych Planetach” 26
www.2era.website.pl
3
spis rzeczy
Robert Rataj
Obrazek z Drzewem
Poznania
Poznania
Po prostu tam wisia³ – samotny, ko³ysany lekko przez wiej¹c¹ od jeziora bryzê. Panuj¹cej
woko³o ciszy nie burzy³ ¿aden dŸwiêk, poza cichym i ¿a³osnym poskrzypywaniem sznura
ocieraj¹cego siê o konar. Nie bzycza³y pracowite pszczo³y, z g³êbi lasu nie dobiega³y zwyczaj-
ne o tej porze nawo³ywania ptaków, nic nie szeleœci³o w roz³o¿ystych krzewach, które chci-
wie wyci¹ga³y swoje ga³êzie, jakby w rozpaczliwym geœcie chcia³y zatrzymaæ przechodz¹-
cych opodal ludzi.
Ludzie. Ich te¿ tu ju¿ nie by³o, ale wyczuwa³em jeszcze nik³y zapach potu i niemytych
cia³, który szybko rozwiewa³ rzeœki wiatr. Mo¿e ich niedawna obecnoœæ by³a powodem niena-
turalnej ciszy woko³o. Albo w³aœnie zaczyna³a siê nocna gra o prze¿ycie, do której przygoto-
wywa³y siê ofiary i ich oprawcy. Gra, w której ktoœ nierówno rozda³ karty. By³o jednak zbyt
wczeœnie, bo do zachodu pozosta³y jeszcze jakieœ dwie godziny. A mo¿e las postanowi³ chwil¹
ciszy oddaæ ho³d swemu milcz¹cemu towarzyszowi?
Mo¿e – tego nie wiem. Cisza ta wyda³a mi siê jednak
czymœ jak najbardziej na miejscu. Gdyby jednak
jej zabrak³o, gdyby tu¿ obok wiecznie rozwrzesz-
czane wróble urz¹dzi³y sobie sabat, coœ kaza³o-
by mi, podobnie pewnie jak i wam, zignorowaæ
ów ha³as i skupiæ siê na twarzy powieszonego.
Doprawdy – by³o w niej coœ niesamowite-
go. Kiedy zacz¹³em siê jej przygl¹daæ, na myœl
przysz³y mi szeregi obrazów ju¿ kiedyœ wi-
dzianych – g³owy z d³ugich szeregów por-
tretów, patrz¹ce milcz¹co ze œcian wielkich
sal balowych panów tego œwiata. Wynio-
s³e profile bite na zaœniedzia³ych ju¿ mo-
netach cesarzy, uzurpuj¹cych sobie mia-
no panów œwiata. Przed oczami stawa³y
szeregi twarzy szlachetnych, piêknych i
natchnionych. I wszystkie ³¹czy³y siê w
cudowny sposób przybieraj¹c w³aœnie
rysy powieszonego. To nie by³a twarz
zwyk³ego cz³owieka, nie pasowa³a do
ch³opskiego stroju, w którego resztki
odziany by³ wisielec. Rysy skazanego nie
by³y grube, cechowa³a je ³agodnoœæ, ale
zarazem pewna w³adczoœæ. Jestem pe-
wien, ¿e gdyby otworzy³ w cudowny spo-
sób oczy dostrzec by w nich mo¿na ów
b³ysk, który cechuje ludzi naprawdê
4
www.2era.website.pl
Obrazek z Drzewem
105810812.002.png
wielkich. Piêkna twarzy nie niszczy³o nawet delikat-
ne napiêcie miêœni szczêk, które zacisnê³y siê na mo-
ment przed tym, jak misternie i zaiste zgrabnie skrê-
cona pêtla przerwa³a jednoczeœnie krêgi biedaka i
zakoñczy³a zabawê wieszaj¹cych. Inaczej, ni¿ inni
widziani przeze mnie powieszeni, nie mia³ na twa-
rzy wyrazu strachu, nie wywali³ na wierzch sine-
go jêzyka, nie popuœci³ odchodów. Jakby, wal-
cz¹c o godn¹ œmieræ, chcia³ jednoczeœnie zacho-
waæ resztki godnoœci i na póŸniejszy czas. Co
za wola i potêga! Twarz tego cz³owieka nie
bywa³a za ¿ycia spokojna, zawsze wrza³a
zapewne emocjami. Gniew jednak musia³
mu byæ obcy, jego rysy opowiada³y bo-
wiem historiê ¿ycia pe³n¹ radoœci i œmie-
chu. Podejrzewa³em jednak, ¿e za ³uska-
mi powiek, g³êboko w oczach, kry³o siê
ziarno zadumy i smutku. Ziarno to za-
kie³kowa³o na moment przed œmierci¹ i
rzuci³o oprawcom milcz¹ce „rozumiem”.
A potem skry³o siê ponownie za opadaj¹-
cymi powiekami, obumieraj¹c na zawsze.
W³adc¹ jednak nie by³. Spytacie sk¹d
wiem? Powiedzia³y mi to jego rêce. I d³o-
nie. Nie mog³y nale¿eæ do króla czy ksiê-
cia. Nie móg³ byæ nawet szlachcicem. Jego
d³onie by³y zbyt szorstkie, widaæ by³o ni-
gdy dobrze nie zagojone rany po ciêciach
szarpi¹cym narzêdziem i ma³e uk³ucia, za-
pewne pozostawione drzazgi. By³y to rêce
cz³owieka ciê¿ko pracuj¹cego – umiêœnio-
ne i poobijane dawa³y tego milcz¹ce œwia-
dectwo. Móg³ byæ cieœl¹ albo szkutnikiem,
których na brzegach olbrzymiego jeziora
by³y nieprzebrane rzesze. Tak. Zdecydowa-
nie by³ prostym cz³owiekiem. Przynajmniej z wygl¹du.
Bo w jego egzekucji bra³y udzia³ prawdziwe t³umy. Ziemia woko³o drzewa i na stokach
wiod¹cych do brzegów omywanych niewielkimi falami by³a zdeptana setkami stóp. Gdzie-
niegdzie trawa by³a wygnieciona, jakby ca³e rodziny siedzia³y tam i urz¹dza³y sobie krwawy
piknik. Wisielec musia³ byæ kimœ wa¿nym, kimœ, kto zmusi³ leniwe masy okolicznego ch³op-
stwa do uczestnictwa w tej, zapewne samowolnej, egzekucji. Chocia¿ z drugiej strony, kiedy
przypomnê sobie wypisan¹ na twarzy pospólstwa ¿¹dzê krwi, któr¹ obserwowa³em w wype³-
nionych po brzegi amfiteatrach Rzymu, nabieram przekonania, ¿e tego typu wydarzenia przy-
ci¹gaj¹ ludzi niczym œcierwo sêpy. ¯adne has³a nie dzia³aj¹ silniej ni¿ te dwa – mord i gwa³t.
¯adna mityczna bestia nie jest straszniejsza ni¿ opêtany myœl¹ grabie¿y i rabunku cz³owiek!
Widzia³em po wielokroæ dowody ludzkiego okrucieñstwa. W ró¿nych miejscach i czasie. I
zachowa³em wiele wspomnieñ – dra¿ni¹co przyjemnych...
Ach! Kiedy przypomnê sobie ow¹ rzeŸ, która radowa³a moje serce wtedy, wœród piasków
pustyni, wci¹¿ dr¿ê i czekam, aby móc ujrzeæ coœ podobnego!
By³o ju¿ pod wieczór, kiedy zastêpy pospólstwa i rycerzy o os³oniêtych mocnymi pance-
rzami piersiach, zosta³y ponownie odparte przez zdeterminowanych obroñców prowincjonal-
nego miasta, które roz³o¿y³o siê pomiêdzy kilkoma niewielkimi, zielonymi wzgórzami. Gdzie-
www.2era.website.pl
5
105810812.003.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin