Inne Planety 01.pdf

(1404 KB) Pobierz
planety1
Planety
nr 1 /kwartalnik/ polska fantastyka: literatura + muzyka + filozofia
INGLOT
PILIPIUK
SMUSZKIEWICZ
SZYDA
NADOLNA
1
Konrad T. Lewandowski Fantastyczne krucjaty
105800400.021.png 105800400.022.png 105800400.023.png 105800400.024.png 105800400.001.png 105800400.002.png
Witajcie !
Zapraszamy do lektury pierwszego nu-
meru PLANET, nowego pisma powiê-
conego fantastyce. Jeli przeczytalicie na-
g³ówek, wiecie ju¿, jaki profil tematyczny
obralimy. Obok SF, fantasy i horroru
konwencji tradycyjnych proponujemy
co jeszcze: muzykê, poezjê i mitologiê. W
ró¿nych dawkach bêd¹ one stale obecne na
naszych ³amach. Od nastêpnego numeru
otwieramy Metafizicon - stronê powiê-
con¹ filozofii. Nie chcemy popaæ w tema-
tyczne sekciarstwo, st¹d te udziwnienia.
W koñcu chyba wszyscy mamy ju¿ doæ fan-
zinowego schematyzmu . Planety bêd¹ pi-
smem fantastycznym, ale o bardzo pojem-
nej formule. Najlepszym tego dowodem -
niniejszy numer.
Teksty literackie, wszystkie wysokiej
próby, orbituj¹ wokó³ spraw metafizycznych.
Inglot i Dranikowska pisz¹ o mi³oci (i jej
braku?) jako kosmicznej potêdze decyduj¹-
cej o losach ludzi. Przeciwwag¹ s¹ opowia-
dania Pilipiuka i Nadolnej mocny humo-
rystyczny akcent w tym numerze. Publicy-
styka równie ró¿norodna. Lewandowski
pisze o fandomowych wojnach, felietonici
i recenzenci o ksi¹¿kach, polityce i ... psach.
A na deser Planetarium diagnostyczne
wypowiedzi o polskiej SF lat 90. Mylê, ¿e
szczególnie godny uwagi jest g³os prof.
Antoniego Smuszkiewicza.
Jeli, jak chce Jacek Inglot, fantastyka
jest wspólnot¹ w ob³edzie, pismo jej po-
wiêcone jest kamieniem w mozaice szaleñ-
stwa. Planety bêd¹ syntez¹ potencja³ów
imaginacyjnych pisz¹cych na ich ³amach au-
torów. Literatura, publicystyka, wywiady:
wszystko najlepszego sortu. Qualitas (ja-
koæ), a nie quantitas (iloæ) jest nasz¹ de-
wiz¹. Grawitacja nas nie dotyczy. St³ucz-
cie zegarki, wy³¹czcie PC-ty, zdezaktywuj-
cie komórki. Pora na spacer po planecie.
Wojciech Szyda
MERKURY JEST NAJMNIEJSZ¥ I NAJ
BLI¯SZ¥ S£OÑCU PLANET¥ UK£ADU S£ONECZ-
NEGO. OBIEGA S£OÑCE W 87, 969 DNI, OBRACA
SIÊ WOKÓ£ W£ASNEJ OSI W 59 DNI. REDNICA
PLANETY WYNOSI 4878 KM, A JEJ MASA 0,05
MASY ZIEMI. GRAWITACJA NA MERKURYM
WYNOSI 3, 70 M/S^2. RZADKA ATMOSFERA SK£A-
DA SIÊ G£ÓWNIE Z SODU I HELU. W STARO¯YT-
NYM RZYMIE MERKURY BY£ BOGIEM HAN-
DLU (£AC. MERX TOWAR), SYNEM MAI I JOWI-
SZA, ODPOWIEDNIKIEM GRECKIEGO HERMESA.
FIGA MERKUREGO TO PRZENONIE PIERW-
SZY REZULTAT JAKIEJ CZYNNOCI OKRELE-
NIE WZIÊ£O SIÊ ST¥D, ¯E PIERWSZ¥ FIGÊ ZE-
RWAN¥ Z FIGOWCA RZYMIANIE OFIAROWALI
MERKUREMU. W CHIROMANCJI PALEC MERKU-
REGO TO MA£Y PALEC SPICZASTY OZNACZA
DAR WYMOWY, A TÊPO ZAKOÑCZONY - ZDRO-
WY ROZS¥DEK. W 1771 R. J. HAYDN SKOMPONO-
WA£ SYMFONIÊ ZATYTU£OWAN¥ MERKURY.
Spis treci
Beata Dranikowska Skrzyd³a..................3
Remigiusz Witczak Rivendell..................5
Iwona Micha³owska Szamani
i alchemicy..............................................7
Andrzej Pilipiuk W moim bloku straszy..9
Planetarium...........................................13
Jacek Inglot Don Kichote 2598..............15
Andrzej Pilipiuk Rewizja........................17
Krzysztof G³uch Kresy literatury...........19
Wojciech Szyda Prowokacje
kontrolowane.........................................20
Ewa Nadolna Trzy ¿yczenia
pana Henia.............................................21
Konrad T. Lewandowski Fantastyczne
krucjaty.................................................23
Wojciech Szyda Wal(e)c historii............26
Piotr Prytulak List.................................27
Pod czerwona planet¹...........................28
Miedzyplanetarne muzeum pamiêci...29
rys. na ok³adce - Beata Dranikowska
2
105800400.003.png
ia³em niezbyt udany dzieñ. Du
si³em w sobie niechêæ do wia-
ta, do ludzi, do ¿ycia; siedzia³em w g³êbo-
kim fotelu, ze szklank¹ gor¹cego piwa z
cynamonem i imbirem w d³oni. P³yn roz-
grzewa³ mi myli i prze³yk, przyjemnie
rozleniwia³. Pod wyci¹gniêtymi nogami
szeleci³a dzisiejsza gazeta z nader kusz¹-
cymi wiadomociami o kolejnych pod³o-
ciach tego wiata. Na ekranie telewizora
migota³y szczup³e, opalone kobiety o pier-
siach i poladkach z g³êbi mêskich ma-
rzeñ. Za oknem szala³a póna jesieñ, msz-
cz¹c siê za ludzkie wygody i ciep³o w do-
mach ostrym deszczem i zimnym wiatrem
na zewn¹trz.
M
a ja ju¿ tak bardzo têskniê
¿e kosmos staje siê niczym
nie ma ¿adnego wiat³a
¿adnego zapachu ani dwiêku
tylko stare splenia³e nieznane groby
których tak bardzo siê bojê
Z
nowu, do diab³a, spóni³em siê na
autobus. Na dworze by³o zimno,
szaro i nieprzyjemnie, poza tym nie bardzo
mia³em ochotê wracaæ do domu, do niej,
wiêc postanowi³em wejæ do kawiarni.
B
y³o t³oczno, ale przytulnie. Piêk
na kelnerka przynios³a mi fili¿an-
kê cappuccino i czarodziejsko siê umiech-
nê³a. Zrobi³o mi siê jeszcze przyjemniej,
jaka m³oda kobieta mówi³a za moimi ple-
cami do swojego mê¿czyzny: -Têskni³am
za tym, ¿eby znaleæ siê tu z tob¹ i wypiæ
najlepsze w miecie martini.... Zaraz, za-
raz. Wczoraj z nudów przespa³em siê ze
swoj¹ kobiet¹ i te¿ chyba mówi³a co o
têsknocie. Dziwne s¹ te kobiety, dopraw-
dy, nie wiadomo o co im chodzi.
S
d³e wiat³o z telewizora rozpra
sza³o jej kontury. Cienka koszul-
ka jakby z premedytacj¹ spe³za³a jej z ra-
mion. Obrócona do mnie ty³em, tu¿ przed
telewizorem siedzia³a mocno pochylona na
taborecie. £okcie opiera³a na kolanach
i mrucza³a co do siebie. Popatrzy³em z
niechêci¹ na jej blady kark, przebieg³em
wzrokiem po jej zmêczonej sylwetce i po-
czu³em, ¿e muszê wyjæ.
W
ta³em nad ranem pod drzwiami
swojego domu i próbowa³em tra-
fiæ kluczem do zamka. Powierze wko³o
fruwa³o i obwija³o siê wokó³ moich ko-
stek. W g³owie zakwita³y mi najwspanial-
sze erotyczne obrazy. Usta tej kelnerki by³y
miêkkie, namiêtne i soczyste. Ca³a pach-
nia³a czereni¹...
J
³azience by³o ch³odniej i przy
jemniej. Mimo to nawet tutaj nie
mog³em uwolniæ siê od jej obecnoci. Ja-
kie perfumy, kosmetyki, myd³a...Spojrza-
³em na swoj¹ twarz w lustrze i da³em jej
dobra radê: Ka¿da kobieta jest ciekaw-
sza od twojej w³asnej. Poczu³em siê
znacznie lepiej.
dlaczego znowu wychodzisz
b³agam ciê
znów ciê nie ma
umieram tak za ka¿dym razem
przecie¿ wystarczy ¿e ciê we mnie nie ma
ako wsun¹³em siê do rodka. Sku
lona, siedzia³a w podkoszulce pod
cian¹, samotna i przera¿ona jak zwierz¹t-
ko. Ziewn¹³em, by³em zmêczony i bardzo
chcia³o mi siê spaæ. -Gdzie by³e- pra-
wie nie dos³ysza³em, tak cicho mówi³a. Nie
czu³em siê zobowi¹zany jej czegokolwiek
wyjaniaæ, nie chcia³o mi siê je nawet upo-
korzyæ, czy cos takiego. Najlepiej w ogó-
le, ¿eby jej nie by³o. - Pomó¿ mi. Co
z³ego siê ze mn¹ dzieje. Nie by³o ciê ca³¹
noc, a ja p³aka³am z bólu i strachu.. Zsu-
3
Beata Dranikowska
Skrzyd³a
M
nê³a koszulkê i pokaza³a do ty³u palcem.
Zapali³em wiat³o. Pod ³opatkami mia³a
ogromne, sine guzy z krwistymi nalecia-
³ociami.
W
rzyjecha³em po ni¹ trzy dni pó
niej do szpitala. W samochodzie
nie usiad³a obok mnie, tylko z ty³u. Nie
opiera³a siê plecami, ca³¹ drogê kurczo-
wo trzyma³a zag³ówek przedniego siedze-
nia. Nie odezwa³a siê ani s³owem. - Co
ci jest?. Cisza. Szum silnika. -Co jest z
tym guzem? -To nie s¹ guzy
M
szystko siê zmienia. Wszystko,
co by³o dobre, zmienia siê i ni-
gdy nie powraca. Zostaje tylko ¿al. Zosta-
ija³y dni. Ca³ymi dniami le¿a³a
na brzuchu, obwi¹zana banda-
¿em, wpatrzona w cianê. Czêsto p³aka³a.
Rzadko kiedy by³em w domu, a i tak nie
chcia³o mi siê za bardzo z ni¹ rozmawiaæ.
K
tórej nocy obudzi³em siê i poczu
³em na sobie jej natarczywy
wzrok. Sta³a nade mn¹, dziwnie wynios³a,
ch³odna, zdeterminowana. - Odchodzê.
Muszê ciê opuciæ, chocia¿ nie chcê.
Bo¿e pomyla³em, jakie babskie gadanie
o trzeciej nad ranem.-Daj spokój -chcia-
³em obróciæ siê na drugi bok. Ona? Od-
chodzi? W ¿yciu by tego nie zrobi³a. A
gdyby nawet, to nie rozpacza³bym nad
tym...Dziwny szelest kaza³ mi odwróciæ
g³owê. Moja kobieta, z rozrzuconymi ra-
mionami, z w³osami na z³otych policzkach,
rozwinê³a skrzyd³a. Ksiê¿yc przewietla³
sieæ cieniutkich ¿y³ek w mniej opierzonych
miejscach. Na d³ugich kociach by³a nie-
naturalnie rozci¹gniêta jej liliowa skóra.
Oniemia³em. Dotkn¹³em j¹ i poczu³em pió-
ra jak u ptaka. Umiecha³a siê smutno, w
jej oczach lni³y ³zy. By³a piêkna jak anio³
ze starego malowid³a.
P
je poprute serce trzepoc¹ce na d³oni, któ-
re mo¿na komu zostawiæ na poduszce
i odejæ niezauwa¿onym.
Jak mam go witaæ, jak mam go ¿egnaæ,
¿eby do mnie wraca³? Co jest moim grze-
chem, tak wielkim, ¿e nie mo¿na go wy-
baczyæ? Czujê coraz wiêcej, on czuje co-
raz mniej. P³aczê, marznê, czekam, godzê
siê. Bóg nie powinien ³¹czyæ kobiety z
mê¿czyzn¹.
Gdyby ból, który czujê móg³ uskrzy-
dlaæ by³abym ju¿ anio³em.
Tak okropnie boli...jest tak ciemno
i zimno. Niech on ju¿ przyjdzie...
oca³owa³a mnie w czo³o i stanê³a
wyprostowana na parapecie. Po
chwili skrzyd³a unios³y j¹ w noc. Nigdy
wiêcej jej nie zobaczy³em.
01.11.97
Rzeczywistoæ jest to co , co nie znika kiedy
przestajemy w to wierzyæ.
Phillip K. Dick
4
P
105800400.004.png 105800400.005.png 105800400.006.png 105800400.007.png 105800400.008.png 105800400.009.png 105800400.010.png 105800400.011.png 105800400.012.png 105800400.013.png 105800400.014.png 105800400.015.png 105800400.016.png 105800400.017.png 105800400.018.png 105800400.019.png
MUZYKA SFER
konania nowego bêbna s¹ wa¿niejsze.
To co robimy, to przede wszystkim ciê¿-
ka praca, powiêcilimy siê ca³kowicie mu-
zyce, próby trwaj¹ czêsto do bia³ego rana.
Niektórzy ze starego sk³adu nie wytrzy-
mali tempa pracy i odeszli, miêdzy inny-
mi nasza wokalistka. Ju¿ od pó³ roku ze-
spó³ w nowym sk³adzie szykuje siê do tra-
sy koncertowej i wydania p³yty.
T
Moje spotkanie
z Rivendell
est wieczór. Idê z ch³opakami przez
onie¿one pole, za ksiê¿yc owie-
tla nam drogê. Za nami pozosta³o opas³e
cielsko miasta, otoczone pomarañczow¹
³un¹, pozosta³ wiat pogr¹¿ony w niezdro-
wym pêdzie. Moi towarzysze o d³ugich
w³osach i brodach, nios¹ pakunki, których
zawartoci nie domyli³by siê cz³ek po-
stronny.
I
e s³owa wyjaniaj¹, dlaczego od
pewnego czasu Rivendell bardzo
rzadko pojawia siê na scenie. Rivendell
chce zaskoczyæ fanów efektami swojej
pracy, prawdziwie profesjonalnym pozio-
mem, nowymi utworami i now¹ opraw¹
plastyczn¹. Zespó³, ze swoimi oryginalny-
mi instrumentami i w niezwyk³ych stro-
jach, wygl¹da niczym elficka kapela z mi-
tycznej krainy Rivendell. Stare akcenty
zostan¹ jednak utrzymane .
Wa¿ne jest, aby utrzymaæ profesjo-
nalny poziom, ale nie straciæ ducha, tego
czego
Z
dê z grupk¹ przyjació³ jakby nie z
tej bajki - z zespo³em Rivendell - na
próbê. Tu zdradzê niewtajemniczonym, i¿
Rivendell jest jednym z najbardziej zna-
nych i wed³ug mnie najlepszych zespo³ów
polskiej sceny folkowej. Sama grupa wy-
powiada siê jednak inaczej:
Nie jestemy kapel¹ folkow¹, ale kape-
l¹ fantastyczn¹, tak jak niektórzy zajmuj¹
siê literack¹ lub plastyczn¹ stron¹ fanta-
styki, tak my zajmujemy siê jej muzycz-
nym aspektem
Z
espó³ szuka obecnie wokalu, cha
ryzmatycznej osoby, która bez
reszty mog³aby powiêciæ siê muzyce i co
najwa¿niejsze, czu³a klimat, który towa-
rzyszy grupie od pocz¹tku.
W
espó³ czerpie swoje inspiracje
g³ównie z literatury (twórczoæ
Tolkiena), ale te¿ z kultur ró¿nych naro-
dów. W muzyce Rivendell mo¿emy us³y-
szeæ rytmy celtyckie i s³owiañskie, jak
równie¿ andyjskie i australijskie. Wystar-
czy popatrzeæ na instrumenty, których Ri-
vendell ma dziesi¹tki, od tych klasycznych
po aborygeñskie didgeridoo i indiañskie
zamponas.
Dla niektórych jestemy bardziej zna-
ni z tego, ¿e robimy instrumenty, ni¿ z tego,
¿e na nich gramy mówi Konrad, który
w³anie spêdzi³ tydzieñ w pracowni w Su-
detach, jego rêce s¹ poranione od d³uta,
ale umiech na twarzy i satysfakcja z wy-
szystko zaczê³o siê bowiem od
fascynacji muzyk¹ celtyck¹
i angielskim serialem Robin Hood. Gru-
pa Denetor, króra, jak wiele innych, gra³a
ciê¿kie punkowo-metalowe rytmy, stwierdzi-
³a, ¿e to jest w³anie czad i dlaczego nie.
Ponadto jeden z cz³onków zespo³u, fascy-
nowa³ siê twórczoci¹ Tolkiena i uda³o
mu siê zaraziæ innych niezwyk³ym klimatem
wiata smoków, hobbitów i elfów i nie wia-
domo kiedy Denetor przemieni³ siê w Ri-
vendell. Wyró¿nienie na regionalnych prze-
gl¹dach muzycznych spotêgowa³o entuzjazm
wówczas m³odego jeszcze zespo³u. Legen-
da Rivendell rozpoczê³a siê na dobre, ale....
5
J
105800400.020.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin