Rafał Ziemkiewicz - Felietony - Millerek.pdf

(52 KB) Pobierz
Millerek
Millerek
To dopiero egzemplarz - byty minister zdrowia, Łapiński. Facet prezentujący mentalność
pezetpeerowskiego aparatczyka w stanie tak czystym, jakby ostatnich 15 lat przeleżał w jakimś słoju z
formaliną. Resort objął pod hasłami, jakże by inaczej, obrony ludu przed krwiożerczym kapitałem: otóż
wrogiem pacjentów są koncerny, które zarabiają pieniądze na lekach. Na szczęście jest on, obrońca ludu,
który bohatersko walczy o to, ażeby zmusić owe koncerny do obniżenia cen. Sposobem na obniżenie cen
nie jest, oczywiście, żadna konkurencja czy wolny rynek, bo wiadomo, że kapitalizm służy tylko
wyzyskiwaniu ubogich przez bogaczy -sposobem takim jest państwowa komisja, która zadecyduje o
umieszczaniu leków na liście specyfików refundowanych przez państwo. Przy czym Łapiński powołał
komisję tajną, pod hasłem walki z korupcją. „Fenomen ten godzien rozbiorów", mówiąc stówami
wieszcza - na całym świecie uważa się za rzecz najoczywistszą pod słońcem, że najskuteczniejszym
sposobem walki z korupcją jest jawność. Jawne, otwarte przetargi, jasno określone, spisane i dostępne na
każde żądanie reguły, których musi się trzymać ciało podejmujące decyzję o wydatkowaniu publicznych
pieniędzy - to standard i podstawa funkcjonowania demokratycznego państwa. Tymczasem Łapiński
ogłosił, że - aby uniknąć korupcji - komisja podejmująca decyzje będzie tajna, nawet publicznie oznajmił,
że zwrócił się do UOP-u (czy jak tam się to wtedy nazywało) o dopilnowanie, by nazwiska jej członków
nie przedostały się do publicznej wiadomości. Gdyby Leszek Miller posiadał choć jeden z owych
przymiotów, o posiadanie których podejrzewał go w swojej książce Ludwik Stomma, już wtedy kazałby
Łapińskiego wsadzić w kaftan i odwieźć na sygnale.
Efekty wszyscy znamy: w sprawie grubych miliardów z budżetu podejmuje decyzje nie wiadomo
kto, nie wiadomo na jakich zasadach. Coś się do list dopisuje, coś skreśla, końce do wody - smród bije na
kilometr, rzecz zresztą dotyczy nie tylko leków. Bez cienia troski o skutki takiej operacji Łapiński
zniweczył reformy poprzedników, rozbił ledwie co zaczynający działać system kas chorych i doprowadził
do lawinowego wzrostu zadłużenia szpitali, aby tylko całą kasę poddać decyzji wybranego przez siebie
urzędnika. Tym urzędnikiem ostatecznie został zaufany współpracownik
Łapińskiego, niejaki Nauman, o którym, zanim ten felieton do Państwa dotrze, zrobi się pewnie
głośno (on sam zdążył już udzielić „Trybunie" kuriozalnego wywiadu, w którym zaprzecza wszelkim
oskarżeniom, jakich jeszcze pod jego adresem nie wysunięto). I tu właśnie ocieramy się o sedno zagadki:
Nauman został mianowany wyłącznym dysponentem ogromnych państwowych kwot, mimo iż w
momencie podejmowania tej decyzji jego pryncypał już w gabinecie ministra zdrowia nie zasiadał.
Więcej, zasiadał w nim pan Balicki, też lewicowiec, ale widać spoza układu o wiadomym charakterze -
na specjalnie zwołanej konferencji oznajmił on, że Nauman, jak to ujął bardzo dyplomatycznie, nie daje
gwarancji, iż pieniądze publiczne będą wydawane zgodnie z interesem społecznym. Parę dni potem już
nie był ministrem; tym razem Miller zareagował błyskawicznie.
O Łapińskim aż się nie chce pisać, jaki facet jest, każdy widzi - ale sprawa naprawdę ciekawa, to
uporczywe wsparcie, jakiego udziela mu Miller. Łapiński odwołany został niby to za karę i w chwili, gdy
faktycznie postawił Millera w paskudnej sytuacji - ale premier zaraz mu wszystko wybaczył, pocieszył
stanowiskiem „barona" mazowieckiego SLD i zdecydowaną interwencją personalną ocalił jego politykę
kadrową w resorcie. Każdy głupi widzi, że taki Łapiński to dla SLD całkowita kompromitacja - a Miller
tego nie rozumie? Każdy wie, że zachwyt, jakim jego idiotyczne słowa o zagrożeniu dla demokracji ze
strony niezależnych od rządu dziennikarzy powitał tzw. aparat, jest odwrotnie proporcjonalny do
wrażenia, jakie wywarły one na przeciętnym wyborcy. A Miller nie wie? Musi wiedzieć. Mimo to
popiera Łapińskiego niezłomnie. Większość dziennikarzy szuka odpowiedzi w zasługach Łapińskiego dla
układu i pożytków, jakie temu układowi przynosi. To zapewne trafna odpowiedź, ale nie cała. Bo
przecież wystarczy się przyjrzeć - Łapiński to taki maty Millerek, wypisz wymaluj tata sam, tylko
mniejszy. Tak samo niekompetentny, niweczący wszystko, co osiągnęli poprzednicy i niezdolny
czegokolwiek samemu zbudować, tak samo cyniczny, butny, arogancki, a jeśli go na czym przyłapią -
agresywny. Trudno się dziwić Millerowi, że go umiłował jak siebie samego i wyraźnie zamierza zabrać
ze sobą aż na samo dno, czego im obu życzmy.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin