Rafał Ziemkiewicz - Felietony - Rewolucja.pdf

(54 KB) Pobierz
Rewolucja
4 sierpnia 2004
Rewolucja?
Wiadomość o zakończeniu szczytu WTO w Genewie przyszła akurat wtedy, gdy wszystkie
polskie media zajęte były relacjonowaniem obchodów rocznicy Powstania Warszawskiego.
Przeszła więc ledwie zauważona. A jest to jedna z ważniejszych informacji w ostatnich
miesiącach, i co ważniejsze - pomyślna. Po rocznym impasie w negocjacjach udało się wreszcie
wynegocjować zarys porozumienia w sprawie liberalizacji handlu płodami rolnymi.
Jest to jedna ze spraw, w której w sposób szczególny przejawia się hipokryzja Zachodu, w
tym zwłaszcza Unii Europejskiej, a w jej obrębie - głównie Francji. Unia Europejska, pod
naciskiem Francuzów, zabrnęła w gigantyczne subwencje dla rolnictwa. Wbrew pierwotnym
założeniom, że subwencje te stanowić mają rodzaj odszkodowania dla rolników za to, że zmusza
się ich do ograniczania produkcji, stały się one sposobem finansowania nadprodukcji. Kosztem
pieniędzy swych podatników, państwa Unii zafundowały sobie wielką nadwyżkę taniej żywności,
z którą nie ma co robić. Jedno głupstwo pociągnęło za sobą drugie - aby jakoś pozbyć się tych
nadwyżek z magazynów, Europa zaczęta dopłacać producentom do tego, co wyeksportują.
Dopłaty do eksportu to jedna z najbardziej szkodliwych dla państwa „zdobyczy socjalizmu”, bo
oznacza ni mniej ni więcej, tylko transferowanie do konsumentów kraju obcego pieniędzy z
kieszeni własnych podatników (UE dotuje w ten sposób głównie Rosjan) - ale pomysł ten
oczywiście podoba się eksporterom, a w socjalizmie obowiązuje zasada „bliższa koszula ciału”, to
znaczy interes konkretnego lobby, mającego możliwości wywierania nacisku na władzę i jej
korumpowania, zawsze przeważa nad interesem ogółu. Europa, oczywiście, płaci za to szaleństwo
spowolnieniem wzrostu gospodarczego i powolnym osuwaniem się w cywilizacyjną stagnację, czy
wręcz regres. Ale Europa uważa, że ją na to stać, i rzeczywiście, do nędzy jej jeszcze daleko.
Wpycha natomiast w ten sposób w nędze kraje afrykańskie, azjatyckie i latynoskie, z
których większość nie ma do zaoferowania na światowym rynku niczego więcej, niż ziemiopłody.
Zresztą, bądźmy uczciwi, grzeszy nie tylko Europa. Równie paskudnie zachowują się w tej
sprawie Stany Zjednoczone, choć tu sumy udzielanych subwencji, a i determinacja do obrony
chorego systemu, są znacznie mniejsze. Rozwinięte technologicznie rolnictwo Nowej Zelandii
mogło bez żadnego wsparcia finansowego ze strony swego rządu podjąć konkurencję z
dotowanymi farmerami najbogatszych krajów świata i wygrać ją, ale rolnicy z krajów biednych,
których jedynym atutem jest gotowość zadowolenia się znacznie niższym niż Europejczyk czy
Amerykanin wynagrodzeniem za swą pracę, szansy takiej nie ma. Z jednej strony - kraje uboższe
są przez protekcjonizm krajów rozwiniętych wypychane z ich rynków i pozbawiane szansy
sprzedania czegokolwiek. Z drugiej - one same zalewane są tanią, przemysłowo produkowaną i
wysoko dotowaną żywnością z Zachodu, co do reszty niszczy ich własne rolnictwo. Przy tym
wszystkim politycy, którzy za to odpowiadają, i antyglobalistyczni działacze w rodzaju
osławionego Francuza Boye, mają pełne gęby sloganów o współczuciu dla głodującej Afryki.
Na początku XVIII wieku, jak podają podręczniki historii, poziom życia przeciętnego
Hindusa porównywalny był z poziomem życia Brytyjczyka. Sto lat później dzieliła ich przepaść -
zalewając kolonię swoimi produktami przemysłowymi, zwłaszcza tkaninami, Anglicy całkowicie
zrujnowali jej gospodarkę, a przy okazji zniszczyli strukturę społeczną. Indie zapłaciły ogromną
cenę za brytyjską rewolucję przemysłową, i w pewnym sensie płacą do dziś. To, co od lat robi
Unia Europejska i na mniejszą skalę USA w interesie swoich rolników, jest powtórzeniem tamtej
zbrodni sprzed wieków. A jedynym, co zbrodni tej może położyć kres, jest wolny handel, czyli
podstawa globalizacji - tej właśnie globalizacji, przeciwko której cyniczni macherzy szczują
niedouczoną, antyglobalistyczną gówniażerię.
Rok temu w Cancun kraje rozwijające się powiedziały: dość. Nie będzie z ich strony
żadnego otwarcia na zachodnie produkty przemysłowe, jeśli Zachód nie skończy z dotacjami do
rolnictwa. Teraz, jak czytam w depeszy z Genewy, ich stanowisko zostało przez światowych
bogaczy zaakceptowane. USA i UE zobowiązują się wycofać z dotowania rolnictwa. Podpisał się
ponoć pod tym nawet delegat Francji. To naprawdę początek światowej rewolucji, która może
przynieść wielomiliardowe wzmożenie obrotów światowej gospodarki oraz znaczne ograniczenie
głodu i nędzy na naszym globie.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin