Saba.rtf

(466 KB) Pobierz
Jack Higgins

JACK HIGGINS

 

 

 

Saba

 

(Przełożył Tomasz Wyżyński)

 

 

 

 


W dwudziestym czwartym roku p.n.e. rzymski generał Eliusz Gallus usiłował podbić południową Arabię i stracił większość swojej armii wśród złowrogich piasków Pustyni Śmierci, Rab al-Chali. Jednym z nielicznych ocalałych był grecki awanturnik imieniem Aleksjasz, centurion Legionu Dziesiątego; przebył on pieszo pustynię, poznawszy jedną z największych tajemnic starożytności, równie zdumiewającą jak sekret kopalni króla Salomona. Pozostawała ona zapomniana przez dwa tysiąclecia, aż wreszcie...

 

 

 


Marzec 1939

Berlin

 


1

 

Wieczorem ostatniego dnia marca, gdy Berlin tonął w strugach deszczu, w stronę nowej siedziby Kancelarii Rzeszy, otwartej zaledwie w styczniu, podążał Wilhelmstrasse czarny elegancki mercedes. Hitler polecił wznieść gigantyczny budynek w ciągu roku, a jego rozkaz wykonano dwa tygodnie przed terminem. Admirał Wilhelm Canaris, szef Abwehry, czyli niemieckiego wywiadu wojskowego, pochylił się do przodu i opuścił okno, by lepiej widzieć.

- Niewiarygodne - rzekł, kręcąc głową. - Sam bok przylegający do Voss-Strasse ma czterysta metrów długości, wie pan o tym, Hans?

Obok Canarisa siedział jego adiutant Hans Ritter, młody kapitan Luftwaffe, kawaler Krzyża Żelaznego Drugiej Klasy i Krzyża Żelaznego Pierwszej Klasy. Ritter wyglądał dość przystojnie, dopóki nie obrócił głowy; na prawym policzku widać było straszliwą bliznę po oparzeniu: pamiątkę po wojnie domowej w Hiszpanii, gdy służył w niemieckim Legionie “Condor” i został zestrzelony przez amerykańskiego pilota ochotnika. Na podłodze limuzyny leżała jego laska.

- Te marmury i kolumny kojarzą się raczej z cudami starożytnego świata, panie admirale.

- A nie z symbolem Nowego Ładu? - Canaris wzruszył ramionami i zamknął okno. - Wszystko przemija, Hans, i ten sam los czeka nawet Trzecią Rzeszę, choć nasz ukochany Fuhrer daje jej tysiąc lat. - Wyjął papierosa, a Ritter podał mu ogień, jak zwykle nieco zaniepokojony ironicznym tonem starszego mężczyzny.

- Tak jest, panie admirale.

- Paradoksalna myśl, prawda? Pewnego dnia wśród szczątków Kancelarii będą spacerować turyści, podobnie jak w ruinach egipskiej świątyni w Luksorze, zastanawiając się na głos:Ciekawe, jacy ludzie stworzyli tę budowlę”.

Mercedes wjechał przez złoconą bramę na ogromny dziedziniec i podążył ku schodom wiodącym do wejścia.

- Czy pan admirał wie, dlaczego nas wezwano? - spytał Ritter, czując się coraz bardziej nieswojo.

- Nie mam zielonego pojęcia, a zresztą Hitler chce się widzieć ze mną, a nie z panem, Hans. Wolę po prostu mieć pana pod ręką na wypadek, gdyby zdarzyło się coś niespodziewanego.

- Mam zaczekać w samochodzie? - spytał oficer Luftwaffe, gdy zatrzymali się u podnóża schodów.

- Nie, lepiej w recepcji. Będzie panu wygodniej, a poza tym może pan podziwiać monumentalną sztukę Trzeciej Rzeszy. Nieco ordynarna, ale imponująca.

Podoficer Kriegsmarine pełniący rolę szofera wysiadł z samochodu i obiegł go, by otworzyć drzwiczki. Canaris stanął koło auta i czekał kurtuazyjnie na Rittera, który poruszał się ze znacznie większym trudem. Zamiast lewej nogi miał protezę sięgającą od kolana w dół, ale kiedy już zdołał się wyprostować, chodził w miarę sprawnie, podpierając się laską. Weszli razem po schodach.

Dwaj strażnicy stojący przy drzwiach, esesmani z dywizji Leibstandarte “Adolf Hitler” w czarnych galowych mundurach z białymi skórzanymi pasami, wyprostowali służbiście ramiona w nazistowskim pozdrowieniu, gdy Canaris i Ritter wchodzili do gmachu. Przedsionek robił imponujące wrażenie: marmurowa posadzka, gigantyczne drzwi wysokości pięciu metrów, ogromne orły ze swastykami w szponach. Przy złocistym biurku siedział młody Hauptsturmfuhrer w galowym mundurze, a za jego plecami stało dwóch strażników. Hauptsturmfuhrer zerwał się na równe nogi i trzasnął obcasami.

- Fuhrer pytał o pana dwukrotnie, panie admirale!

- Otrzymałem wezwanie zaledwie pół godziny temu, mój drogi Hoffer - odparł Canaris. - Zresztą nie jest to żadne wytłumaczenie. To mój adiutant, kapitan Ritter. Proszę się nim zaopiekować.

- Naturalnie, panie admirale. - Hoffer skinął głową w stronę jednego ze strażników. - Proszę zaprowadzić pana admirała do sali recepcyjnej Fuhrera.

Strażnik pomaszerował szybkim krokiem, a Canaris podążył za nim. Hoffer obszedł biurko i zwrócił się do Rittera:

- Hiszpania?

- Tak. - Ritter poklepał ręką protezę. - Mógłbym ciągle latać, ale nie chcą mi pozwolić.

- Szkoda - odezwał się Hoffer i zaprowadził kapitana do kanapy. - Straci pan wielki spektakl.

- Myśli pan, że się zacznie? - spytał Ritter, po czym usiadł i wyjął papierośnicę.

- A pan tak nie myśli? Ale, ale, nie wolno u nas palić. Fuhrer osobiście tego zabronił.

- Do licha! - zaklął Ritter, łagodzący nikotyną ciągły ból w nodze.

- Przykro mi - rzekł ze współczuciem Hoffer. - Mamy za to kawę, i to znakomitą.

Odwrócił się, podszedł do biurka i podniósł słuchawkę telefonu.

 

Kiedy strażnik otworzył gigantyczne drzwi do gabinetu Hitlera, Canaris zdziwił się na widok dużej grupy zgromadzonych tam ludzi. Zauważył trzech dowódców poszczególnych rodzajów sił zbrojnych: Goringa, Brauchitscha i Raedera, reprezentujących Luftwaffe, armię lądową oraz Kriegsmarine. W sali znajdowali się również Himmler, von Ribbentrop, a ponadto generałowie Jodl, Keitel i Halder. Wśród obecnych panowało ciężkie milczenie i wszystkie głowy zwróciły się w stronę wchodzącego Canarisa.

- Teraz, gdy pan admirał raczył do nas dołączyć, możemy przejść do rzeczy - odezwał się Hitler. - Będę się streszczał. Jak panowie wiecie, Brytyjczycy udzielili dziś Polsce bezwarunkowych gwarancji na wypadek wojny.

- Czy Francuzi pójdą za ich przykładem, mein Fuhrer? - spytał Goring.

- Niewątpliwie - odparł Hitler. - Ale zachowają bierność, gdy przyjdzie do starcia.

- Do starcia z Polską? - zapytał Halder, szef sztabu Oberkommando der Wehrmacht. - A Rosjanie?

- Nie będą się wtrącać. Mogę powiedzieć tylko, że toczą się w tej sprawie poufne rokowania. Panowie, muszę wam zakomunikować swoją nieodwołalną decyzję. Przystępujemy do przygotowań operacji “Fall Weiss”, ataku na Polskę w dniu pierwszego września.

Po sali przeszedł szmer zdumienia.

- Ależ, mein Fuhrer, przecież to daje nam zaledwie pół roku! - zaprotestował generał pułkownik von Brauchitsch.

- Mamy mnóstwo czasu - odparł Hitler. - Jeśli ktoś jest przeciwny, niech to powie teraz. - W sali panowała głucha cisza. - Dobrze. W takim razie bierzcie się do roboty, panowie. Jesteście wolni, z wyjątkiem admirała.

Zebrani opuścili salę, a Canaris stał bez ruchu, gdy tymczasem Hitler patrzył przez okno na strugi deszczu. Wreszcie odwrócił się w stronę admirała.

- Brytyjczycy i Francuzi wypowiedzą nam wojnę, ale nie uderzą. Zgadza się pan?

- Całkowicie - stwierdził Canaris.

- Zmiażdżymy Polskę i zakończymy kampanię w ciągu kilku tygodni. Anglicy i Francuzi dojdą szybko do wniosku, że nie ma sensu prowadzić dalej wojny. Będą nas błagać na kolanach o pokój.

- A jeśli nie?

Hitler wzruszył ramionami.

- Wówczas rozkażę rozpocząć operację “Fall Gelb”. Opanujemy Belgię, Holandię i Francję, po czym zepchniemy Anglików do morza. Odzyskają wtedy rozsądek. Nie są w końcu naszymi naturalnymi wrogami.

- Zgadzam się - rzekł Canaris.

- W związku z tym uważam, że powinienem jak najszybciej uzmysłowić naszym angielskim przyjaciołom, iż nie cofnę się przed niczym.

Canaris odchrząknął.

- Co właściwie ma pan na myśli, mein Fuhrer?

Hitler skinął w stronę ogromnej mapy świata wiszącej na ścianie.

- Proszę tu podejść, admirale. Pokażę panu.

 

Kiedy Canaris wrócił po godzinie do przedsionka Kancelarii, Hoffer siedział za biurkiem pomiędzy dwoma strażnikami. Rittera nie było. Kapitan SS wstał na widok Canarisa i ruszył w jego stronę.

- Panie admirale.

- Gdzie się podział mój adiutant?

- Hauptmann Ritter musiał zapalić. Wrócił do limuzyny pana admirała.

- Dziękuję - odrzekł Canaris. - Pójdę do auta sam.

Wyszedł przez ogromne drzwi i stanął na szczycie schodów, zapinając płaszcz i patrząc na strugi deszczu. Zszedł po stopniach, otworzył tylne drzwiczki mercedesa i usiadł koło Rittera, nim szofer zdążył się zorientować, co się dzieje.

- Do sztabu! - zawołał do kierowcy, po czym zamknął szklaną szybkę.

Samochód ruszył. Ritter zaczął gasić papierosa, a Canaris usiadł wygodnie na siedzeniu.

- Proszę się nie krępować. I niech pan mnie też poczęstuje. Mam ochotę zapalić.

Ritter wyjął papierośnicę i pstryknął zapalniczką.

- Wszystko w porządku, panie admirale? Widziałem, jak wszyscy wyszli, i zacząłem się martwić.

- Fuhrer wydał rozkaz ataku na Polskę w dniu pierwszego września, Hans.

- Mój Boże! = zawołał Ritter. - “Fall Weiss”.

- Zgadza się. Fuhrer prowadzi negocjacje z Rosjanami, a ci poszli na układ. Nie będą się wtrącać w zamian za wschodnią część Polski.

- A Brytyjczycy?

- Och, wypowiedzą nam wojnę, a Francuzi zrobią na pewno to samo. Jednakże Fuhrer jest przekonany, że nie rozpoczną działań ofensywnych na froncie zachodnim i przynajmniej raz się z nim zgadzam. Będą siedzieć bezczynnie, gdy tymczasem my opanujemy Polskę; Fuhrer uważa, że później możemy zasiąść wszyscy przy stole rokowań i przywrócić status quo. Stwierdził, że Wielka Brytania nie jest naszym naturalnym wrogiem.

- Zgadza się pan z tym, panie admirale?

- Ma sporo racji, ale Brytyjczycy są piekielnie uparci, a Chamberlain stracił popularność. Po Monachium zaczęto nim gardzić we własnym kraju. - Canaris zgasił papierosa. - Kto wie, co może się zdarzyć, gdyby doszło do jakichś zmian na szczytach władzy i premierem został na przykład Churchill? - Wzruszył ramionami.

- Co wtedy zrobimy?

- Rozpoczniemy operację “Fall Gelb”. Opanujemy Holandię i Francję, a później zepchniemy brytyjski korpus ekspedycyjny do morza.

- Czy to możliwe? - spytał Ritter po chwili milczenia.

- Chyba tak, Hans, dopóki Amerykanie nie będą się wtrącać. Pod błyskotliwym przywództwem Fuhrera zajęliśmy Nadrenię, dokonaliśmy aneksji Austrii i Czechosłowacji i zagarnęliśmy kilka mniejszych terytoriów. Nie mam wątpliwości, że pokonamy Polskę.

- Ale co później, panie admirale? Co z Francuzami i Brytyjczykami?

- Ach, w ten sposób dochodzimy do pytania, dlaczego Fuhrer zatrzymał mnie po wyjściu reszty uczestników narady.

- Operacja specjalna, panie admirale?

- Można tak powiedzieć. Pierwszego września, w dniu ataku na Polskę, mamy zbombardować Kanał Sueski.

- Wielki Boże! - zawołał Ritter, otwierający akurat papierośnicę.

Canaris wyjął mu papierośnicę z rąk i znów zapalił.

- To pomysł pułkownika Rommla, który dowodził batalionem ochrony osobistej Fuhrera podczas okupacji Sudetów. Fuhrer słusznie ma wysokie mniemanie o pułkowniku Rommlu, a w samym pomyśle tkwi pewna zwariowana logika. Kanał Sueski to przecież główna arteria komunikacyjna łącząca Anglię z koloniami. Gdyby ją przeciąć, statki płynące do Indii, na Daleki Wschód i do Australii musiałyby okrążać Afrykę wokół Przylądka Dobrej Nadziei. Konsekwencje militarne takiego stanu rzeczy byłyby oczywiste.

- Ale jak, u licha, przerzucić w tamten rejon ludzi i wyposażenie?

Canaris pokręcił głową.

- Nie, Hans, nie o to chodzi. Nie mówimy o bezpośredniej akcji zbrojnej, tylko o sabotażu. Fuhrer chce, aby Abwehra zbombardowała Kanał Sueski w dniu ataku na Polskę. Mamy uczynić go niezdatnym do użytku, zablokować tak skutecznie, by naprawa potrwała co najmniej rok.

- Co za triumf? Cały świat byłby wstrząśnięty! - odezwał się Ritter.

- A co najważniejsze, wstrząśnięci byliby Anglicy: zrozumieliby, że nie cofniemy się przed niczym. Tak przynajmniej widzi to nasz umiłowany Fuhrer. - Canaris westchnął. - To, jak tego dokonamy, to naturalnie zupełnie inna kwestia, ale musimy coś wymyślić, przynajmniej na papierze, i właśnie na tym polega pańska rola, Hans.

- Rozumiem, panie admirale.

Limuzyna zatrzymała się przy krawężniku przed centralą Abwehry przy Tirpitz Ufer numer 74-76. Szofer obiegł samochód, by otworzyć drzwiczki Canarisowi, a Ritter wygramolił się za admirałem. Młody oficer Luftwaffe miał zmarszczone brwi.

- Dobrze się pan czuje? - spytał Canaris.

- Znakomicie, panie admirale. Po prostu przypomniałem sobie coś, co mogłoby nam się przydać.

- Doprawdy? - Canaris uśmiechnął się, wszedł po stopniach i zatrzymał się przy drzwiach. - Cóż, to dobra wiadomość. Proszę to sobie uprzytomnić, i to im wcześniej, tym lepiej - stwierdził, po czym wszedł do budynku.

 

W jakąś godzinę później, gdy Canaris siedział za biurkiem, studiując stosy dokumentów, rozległo się pukanie do drzwi i do gabinetu wszedł Ritter z teczką akt w ręku i zwiniętą mapą pod pachą. W rogu pokoju spały w koszyku dwa ulubione jamniki Canarisa. Młody oficer pokuśtykał do przodu, podpierając się laską.

- Czy mógłbym zamienić z panem kilka słów na temat sprawy Kanału Sueskiego, panie admirale?

Canaris wyprostował się.

- Tak wcześnie, Hans?

- Jak powiedziałem, zaczęło coś mi świtać, i gdy wróciłem do swego gabinetu, wreszcie przypomniałem sobie, o co chodzi. O raport, który otrzymałem miesiąc temu od profesora archeologii Uniwersytetu Berlińskiego, Otto Mullera. Wrócił niedawno z południowej Arabii i zamierza tam wkrótce znowu pojechać. Potrzebuje dodatkowych subwencji.

- I co to ma wspólnego z nami? - spytał Canaris.

- Jak pan admirał doskonale wie, wszyscy obywatele niemieccy pracujący za granicą muszą meldować w sztabie Abwehry o niezwykłych zdarzeniach i faktach, z jakimi się zetknęli.

- A zatem?

- Proszę spojrzeć, panie admirale. - Ritter podszedł do stojaka, rozwinął mapę trzymaną pod pachą i zawiesił ją. Przedstawiała Egipt, Kanał Sueski, południową część Arabii, Morze Czerwone i Zatokę Adeńską. - Jak pan widzi, panie admirale, Brytyjczycy są obecnie w Adenie, Jemenie, różnych państewkach arabskich nad Zatoką Adeńską i Oceanem Indyjskim, w Dżofarze i Omanie.

- Co dalej? - spytał Canaris, patrząc na mapę.

- Chciałbym zwrócić uwagę na Dahrajn, miasto portowe na wybrzeżu Zatoki Adeńskiej. Właśnie tam znajdowała się baza Mullera. Dahrajn należy do Hiszpanii, podobnie jak Goa w Indiach. Hiszpanie okupują go od czterystu lat.

- Wyobrażam sobie wygląd tego portu - stwierdził Canaris.

- Na północy, na terenie Arabii Saudyjskiej, leży Rab al-Chali, Pustynia Śmierci, jedna z najstraszliwszych pustyń świata.

- I właśnie tam podróżował Muller?

- Tak jest, panie admirale.

- A co, u licha, tam robił?

- Na tym obszarze można odnaleźć zabytki wielu starożytnych kultur, inskrypcje wyryte w skałach. Muller to znawca języków starożytnych. Wykonuje lateksowe odlewy owych inskrypcji, po czym przywozi je do Berlina.

- I co to ma wspólnego z Kanałem Sueskim, Hans?

- Za chwilę do tego dojdę, panie admirale. Jest tam miejscowość o nazwie Szabua, kojarzona z królową Sabą.

- Mój Boże, dochodzimy zatem do Biblii?! - rzekł Canaris, wrócił do biurka i wyjął papierosa ze srebrnej kasetki. - Zawsze sądziłem, że nie istnieją żadne konkretne dowody, iż Saba to postać historyczna.

- Ależ istnieją, zapewniam pana, panie admirale! - stwierdził Ritter. - Wedle legendy królowa Saba była kapłanką babilońskiej boginii Isztar, odpowiednika Wenus, i wzniosła jej świątynię na Pustyni Śmierci.

- Wedle legendy - zauważył sceptycznie Canaris.

- Muller odnalazł ruiny tej świątyni, panie admirale. Naturalnie utrzymał swe odkrycie w tajemnicy. Ma ono równie wielkie znaczenie jak odnalezienie grobowca Tutenchamona w Dolinie Królów. Natychmiast zjechaliby się tam archeologowie z całego świata. Jak już wspomniałem, Muller wrócił do Berlina, by starać się o fundusze na dalsze prace i zameldował o swoim odkryciu Abwehrze.

Canaris zmarszczył brwi.

- Ale co nas to wszystko obchodzi?

- Ruiny znajdują się w głębi pustyni i nikt o nich nie wie, panie admirale. Mogą służyć jako baza zaopatrzeniowa i lądowisko, pozwalające zaatakować kanał.

Canaris wstał i podszedł do mapy. Przyjrzał się jej i popatrzył na Rittera.

- Ruiny znajdują się co najmniej tysiąc sześćset kilometrów od Kanału Sueskiego.

- Raczej dwa tysiące, ale na pewno znajdę jakiś sposób, by pokonać tę trudność, panie admirale.

- Zwykle się to panu udaje; Hans - uśmiechnął się Canaris. - W porządku, proszę przyprowadzić do mnie Mullera.

- Kiedy, panie admirale?

- Naturalnie, że jeszcze dziś. I tak zamierzam spać w sztabie.

Zajął się z powrotem dokumentami, a Ritter wyszedł.

 

Profesor Otto Muller okazał się niskim, łysiejącym mężczyzną z pomarszczoną twarzą spaloną przez pustynne słońce. Kiedy Ritter wprowadził go do gabinetu Canarisa, Muller uśmiechnął się nerwowo, obnażając garnitur złotych zębów.

- Dziękuję, Hans - odezwał się Canaris. Ritter wyszedł, a admirał zapalił papierosa. - Proszę mi opowiedzieć o swoim niezwykłym odkryciu, profesorze.

Podenerwowany Muller stał pośrodku gabinetu jak student zdający egzamin.

- Miałem dużo szczęścia, panie admirale. Pracowałem od jakiegoś czasu w rejonie Szabui, gdy pewnego wieczoru do mojego obozu dowlókł się stary Beduin umierający z pragnienia. Uratowałem mu życie.

- Rozumiem.

- Beduini to dziwni ludzie. Nie mogą znieść myśli, że coś komuś zawdzięczają, więc ten, którego uratowałem, wyrównał ze mną rachunek, zdradzając mi położenie ruin świątyni Saby.

- Niezwykły sposób wyrównywania rachunków. Proszę mówić dalej, profesorze.

- Na początku zauważyłem tylko samotną czerwoną skałę sterczącą wśród piaskowych wydm ciągnących się aż po horyzont. Niektóre z wydm na Pustyni Śmierci mają po sto metrów wysokości, panie admirale.

- Zadziwiające.

- Zbliżywszy się weszliśmy do stromego wąwozu. Towarzyszyło mi dwóch Beduinów: przybyliśmy na wielbłądach. W wąwozie ujrzeliśmy kolumnadę.

- A świątynia? Proszę mi o niej opowiedzieć.

Muller spełnił polecenie i mówił przez przeszło pół godziny. Canaris słuchał z zainteresowaniem, wreszcie skinął głową.

- Fascynujące. Kapitan Ritter twierdzi, że sporządził pan dla nas szczegółowy raport na ten temat.

- Spełniłem swój obowiązek, panie admirale. Jestem członkiem partii.

- Istotnie - zauważył sucho Canaris. - Wobec tego niewątpliwie wróci pan chętnie do Arabii z odpowiednimi funduszami i wykona nasze polecenia. Przygotowujemy operację, którą interesuje się osobiście sam Fuhrer.

M...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin