Flisowski Zbigniew - Burza nad Pacyfikiem (tom 1-wyd.1986).pdf

(37519 KB) Pobierz
129009229 UNPDF
DlirZd Flisowski
Zbigniew o
Pacyfikie Tom 1
I
Wydawnictwo Poznańskie 1986
_
129009229.002.png
przez
czarne okręty
Mur morski
Tak się złożyło, że w lat trzydzieści od najważniejszych, kończących najwię-
kszą wojnę na Dalekim Wschodzie wydarzeń znalazłem się w Japonii. Wieki
koncern Mitsubishi - przestawiony na produkcję pokojową - budował właś-
nie dla nas w Yokohamie trzy tankowce, które miały wozić do Portu Północne-
go i Rafinerii Gdańskiej ropę z Bliskiego Wschodu. I tak sprawy obliczałem,
aby zarówno uczestniczyć w morskich próbach jednego z naszych morskich
olbrzymów, jak i być świadkiem znaczącej rocznicy wydarzeń „Wielkiego
Błysku" w Hiroshimie i Nagasaki.
Przez dwa miesiące oglądając kraj, uczestnicząc w życiu stoczniowych
załóg, życiu japońskich rodzin, poznając wielu ludzi, także uczestników
drugiej wojny światowej, i biorąc udział w wielu charakterystycznych dla
japońskiego życia sytuacjach oraz zapoznając się z literaturą dotyczącą
interesujących mnie zagadnień - starałem się zbliżyć do kilku głównych
spraw niedawnej japońskiej historii oraz współczesnej gospodarki, która
zdaje się ogniskować obecnie największe pasje i ambicje tego wybitnie
uzdolnionego i pracowitego narodu.
W młodych latach mojego pokolenia największe wrażenie z realiów
japońskich sprawiały na nas - oprócz przedmiotów sztuki i gejsz - wieści
i fotografie przedstawiające potęgę militarną Japonii, zwłaszcza że ta miała
na ogół tendencję sympatyzowania z siłami w Europie sposobiącymi się do
uderzenia na nasze młode, odrodzone państwo. Nad sferą informacji o japoń-
skiej gospodarce lat trzydziestych unosił się posmak profanacji i skandalu: oto
pojawił się producent, który sprzedawał rowery po 10-15 złotych sztuka,
a zegarki na kilogramy!!! Wobec takich sensacji bladły nieco wieści o rodzi-
mych rewelacjach gospodarczych, jak ujawniony fakt wywożenia polskiego
cukru po 10-12 groszy za kilogram* do niektórych państw europejskich
(gwoli wejścia na miejscowy rynek).
* Cena krajowa wynosiła 1 zł.
Przebudzeni
129009229.003.png
Nie tylko Polska, ale i cała Europa interesowała się w naszych młodych
latach Japonią - krajem, który dokonał w swych dziejach nieprawdopodobne-
go przyspieszenia gospodarczego i społecznego, a na koncie militarnym nie
zanotował żadnej porażki, kilka natomiast imponujących zwycięstw, łącznie
z rozgromieniem w latach 1904-1905 sił lądowych i morskich carskiej Rosji,
wielkiego przecież europejskiego mocarstwa.
W kilka dni po przylocie do Yokohamy via Chabarowsk - Niigata wypłyną-
łem na wody Zatoki Tokijskiej. Rozciągnięta na trzydzieści mil z południa na
północ i na dwadzieścia trzy mile ze wschodu na zachód, odegrała zatoka
ważką rolę w dziejach Japonii, sąsiadując bezpośrednio z głównymi ośrodka-
mi władzy.
Oglądając brzegi zatoki zwężające się w miarę zbliżania do wrót szerokie-
go oceanu podziwiałem ruch statków, kutrów i niewielkich łodzi, których
właściciele chronili się od słońca raz daszkiem, a czasem po prostu... paraso-
lem, nadto - obowiązkowo - szerokim słomianym kapeluszem mogącym iść
w zawody z każdym meksykańskim. Lewy brzeg zatoki zdawał się ciekawszy,
wyróżniał się egzotycznymi kształtami, wzniesieniami o pomarańczowym
kolorze gruntu; prawy był usiany zatoczkami i porcikami, które nie robiły po
potężnej Yokohamie i porcie tokijskim żadnego wrażenia. A jednak ten prawy
brzeg był historycznie ważniejszy...
Tu rozegrał się wstęp do najnowszych dziejów Japonii, gdy w lipcu 1853
roku pojawił się na czele eskadry złożonej z czterech okrętów wojennych
Amerykanin, komodor Mateusz Gałbraith Perry. Dnia 8 lipca 1853 roku po
południu rzucił kotwicę opodal japońskiego punktu kontrolnego znajdujące-
go się w niewielkiej miejscowości Urąga, od której zresztą cały sektor
zwężającej się tu zatoki nosi miano ,,Urąga Channel".
Okręty Perry'ego (flagowy „Susąuehanna", „Mississippi", „Plymouth"
i ,,Saratoga"), dowodzone przez wysokiego, ciemnowłosego oficera o masyw-
nym podbródku i dziedzicznej skłonności do przygód, wywołały w Kanale
Urąga oraz w nadbrzeżnych wsiach Urąga i Kurihama straszliwy popłoch.
Rybacy japońscy na widok czarnych, potężnych okrętów, które wbrew wszel-
kiej żeglarskiej regule szły prosto pod wiatr, czym prędzej wyciągali sieci
i wiosłowali jak szaleni w stronę brzegu: nikt tu takiej potencji, wspomaganej
najwyraźniej przez złe moce, jeszcze nie widział. W położonym o kilkadzie-
siąt kilometrów dalej, w głąb zatoki, milionowym Edo, czyli dzisiejszym
Tokio, otłgłos potężnej salwy powitalnej, wystrzelonej przez amerykańskie
okręty, odbił się przerażającym echem. Kto mógł, zajmował najbardziej
wyniosłe punkty obserwacyjne umożliwiające wgląd w zatokę; strwożone
kobiety wypełniły świątynie. Jak pisze współczesny wydarzeniom kronikarz
japoński Inaso Nitobe:
...Całe miasto tonęło we wrzawie. Widziano uciekające we wszystkie
strony matki z dziećmi na rękach i mężczyzn z własnymi matkami na
plecach. Słuchy o mających nastąpić natychmiast wydarzeniach, podawa-
ne z ust do ust, wzmagały przerażenie wśród i tak już przerażonych. Tętent
rumaków bojowych, brzęk zbroi wojowników, skrzypienie wozów, biega-
nina straży pożarnych, nieustanny dźwięk dzwonów, piski i krzyki kobiet
i dzieci napełniały zgiełkiem ulice miasta liczącego ponad milion dusz
i powiększały jeszcze bardziej ogólny zamęt*.
Podobne objawy przerażenia miały się powtórzyć w ojczyźnie komodora
Perry'ego po stu latach mniej więcej, gdy stacje radiowe przekazały impresyj-
ne słuchowisko według powieści Wellsa o lądowaniu Marsjan... pod Nowym
Jorkiem. W Nowym Jorku popłoch był zapewne nie mniejszy niż w Edo
(Tokio) w roku 1853! Ludzie ogarnięci paniką ładowali się do własnych
samochodów lub napotkanych taksówek i uciekali z miasta.
Można sobie zadać pytanie, skąd bierze się wspólny mianownik zachowań
w dwóch różnych przecież zupełnie okresach i dwóch zupełnie różnych
społeczeństw?
Wspólnym elementem jest napotkanie nie znanego świata, z
którym nie było przedtem kontaktu.
W domniemaniu - świata groźnego, mogącego zniszczyć świat własny...
Japonia roku 1853 była krainą szczelnie zamkniętą przed światem zewnę-
trznym od prawie dwóch i pół wieku. Jej władcy - szoguni z rodu Tokugawa -
objęli faktyczne rządy krajem po stuletnich wojnach domowych, które ze
względu na rozmiar, zaciętość oraz ilość przelanej krwi mogą być porównane
z wyniszczającymi wojnami Białej i Czerwonej Róży w Anglii (toczonymi
zresztą na podobnym podkładzie). W Japonii owe kataklizmy wojenne
dobiegły końca na przełomie XVI i XVII wieku. Kto miał szczęście obejrzeć
film Kurosawy Sobowtór (Kagemusha), ten potrafi wyobrazić sobie scenerię
i klimat tych śmiertelnych, agonalnych zmagań między wielkimi rodami
o władzę nad całą Japonią.
Wadziły się możne rody, a kraj był politycznie bardziej zatomizowany niż
Polska przed Przemysłem i Łokietkiem. Realną władzę sprawowało w prowin-
cjach prawie trzystu dajmiów - udzielnych właściwie książąt, posiadających
własne armie dochodzące nieraz do kilkudziesięciu tysięcy ludzi. Swoją
pozycją władzy i własności przypominali znaczniejsi spośród nich-powiedz-
my - naszych Wiśniowieckich czy Radziwiłłów, aby użyć porównania z pol-
skiego XVII wieku.
Pod koniec XVI wieku z odmętów walk między rodami wyłania się kilka
wybitnych postaci jednoczących w sobie talenty wojskowe i polityczne, które
* P. Barr: 77ie Corning of the Barbarians. A Story oi Western SettlementinJapan 1853-1870.
Tokyo 1972.
8
129009229.004.png
wniosą wkład w zjednoczenie zatomizowanego politycznie i administracyjnie
kraju.
Ostatecznie górę bierze wielki posiadacz i wódz Ieasu Tokugawa, wywo-
dzący się z równin Kanto z okolic dzisiejszego Tokio. W decydującej bitwie
pod wsią Sekigahara 21 października 1600 roku rozbija koalicję swych
przeciwników i w trzy lata później przyjmuje tytuł szoguna; bezwzględnie
podporządkowuje sobie wszystkich dajmiów, biorąc jako zakładników ich
żony i dzieci. W roku 1615 ze 180-tysięczną armią zdobywa zamek i miasto
Osaka, w którym zasiadał z 90-tysięczną załogą ostatni jego rywal z rodu
Toyotomi. Zwycięstwo zakończyło się okrutną rzezią.
Odtąd z Edo (dzisiejszego Tokio) ród Tokugawów sprawował bezwzględną
władzę nad krajem poprzez spokrewnione rody, rody sojusznicze obdarowane
dobrami zabranymi przeciwnikom po zwycięskich bitwach i podporządkowa-
nych dajmiów; ci z kolei poprzez swych wasali i warstwę „noszących miecze",
czyli samurajów, których pozycję można (ale tylko częściowo) porównać do
roli naszej szlachty.
Cesarze japońscy tego czasu, choć rodowód swój wywodzili prosto z nie-
bios, nie mieli politycznego znaczenia - zostali odepchnięci od realnej władzy
i pędzili żywot w mieście Kioto w odosobnieniu, co prawda bardzo wykwint-
nym i sprzyjającym pielęgnowaniu wyższej kultury...
Jak ów feudalny mikroświat japoński zachowywał się wobec świata
zewnętrznego i jak świat zewnętrzny zachowywał się wobec Japonii?
Gdy Tokugawa zdobywa zamek w Osace, wieńcząc dzieło zdobycia
hegemonii, Europa mocno już siedzi w Azji. Holendrzy władają na wyspach
korzennych, czyli w dzisiejszej Indonezji, w której usadowili się przegnawszy
Portugalczyków; Hiszpanie zasiedli na Filipinach, Anglicy w Indiach. W Ja-
ponii pierwsi pojawiają się Portugalczycy, lądując na małej wysepce Takeshi-
ma, położonej u południowych wybrzeży Kiusiu, najbardziej z kolei ku
południowi wysuniętej wielkiej wyspie archipelagu japońskiego. I, rzecz
ciekawa, arkebuzy portugalskie - pierwsza broń palna, z którą zaznajomią się
Japończycy - otrzymają właśnie nazwę „takeshima".
Faktem jest, że w czterdzieści lat po pierwszym lądowaniu Portugalczy-
ków, w bitwie, która wyniosła na szczyty polityczne poprzednika Tokugawów
- Nobunagę, ten użył już w roku 1575 zmasowanej broni palnej przeciw
ciężkozbrojnej konnicy przeciwników - z porażającym rezultatem. Jest cha-
rakterystyczne, że lokalni władcy - a potem władcy kraju - nie byli zaintere-
sowani systemem politycznym Europy, nie interesowała ich na ogół myśl
europejska i systemy prawne, ale te wytwory Europy, które mogły pomóc
sprawować władzę i utrzymać system panujący na wyspach japońskich. Tak
więc - jeśli nowoczesna broń pomagała walczyć o władzę i utrzymać władzę -
to broń od razu zaakceptowano... Tak to bywa przy zderzeniu czy spotkaniu
dwóch kultur, że przejmowane jest to, co pasuje, co się nadaje, co nie naruszy
istniejącego systemu, zwłaszcza jeśli jedna z kultur wchodzących z sobą
w kontakt jest niemal hermetyczna.
Pierwsi Tokugawowie po krótkim okresie flirtu z przenikającym chrześci-
jaństwem zajęli wrogą wobec niego pozycję, uznając, że może ono zagrozić
podstawom systemu, który w działaniu miał przecież w sobie wiele okrucień-
stwa i bezwzględności. Chrześcijaństwo nie mogło pogodzić się z obowiąz-
kiem zabijania urodzonych „nadprogramowych" dzieci, ze sprzedawaniem
córek i masowo stosowanym „honorowym" samobójstwem, nie mówiąc o róż-
nych okrutnych praktykach władców.
Z drugiej strony posądzano zwłaszcza chrześcijan-podwładnych króla
Hiszpanii o oczywistą chęć stopniowego zagarnięcia ziem Japonii pod władzę
dalekiego władcy wyznającego łagodną religię, ale i pożądającego nade
wszystko złota i srebra. Oto w roku 1596 u brzegów Japonii rozbił się statek
hiszpański „San Felipe" i jego uratowany pilot przedstawił zaintrygowanym
Japończykom mapę posiadłości hiszpańskich obejmujących pół świata z re-
welacyjnym komentarzem: „Nasi królowie zaczynają od wysyłania do kra-
jów, które chcą podbić, księży, którzy doprowadzają do przyjęcia naszej
religii. A gdy ta poczyni poważne postępy, wysyłają wojska, które łączą się
z nowymi chrześcijanami, a wówczas nasi królowie nie mają wiele kłopotu
z dokonaniem całej reszty..."
Być może wypowiedzi pilota „San Felipe" zostały odpowiednio spreparo-
wane przez mnichów buddyjskich zazdrosnych o wpływy nowej religii,
w każdym razie szogun wpadł we wściekłość i nakazał w Nagasaki ukrzyżo-
wać sześciu hiszpańskich franciszkanów, siedemnastu nawróconych Japoń-
czyków i trzech japońskich jezuitów. Za rządów Tokugawy deportowano
wszystkich księży i wymordowano ponad półtora tysiąca wyznawców nowej
wiary. Chrześcijaństwo zeszło do podziemia. W muzeum w Nagasaki ogląda-
łem wzory ozdobne, w które wkomponowana była ryba: na wzór chrześcijań-
skiej konspiracji w pogańskim Rzymie chrześcijanie dawali sobie znak
istnienia w morzu obcego środowiska...
W roku 1614 większość misjonarzy została wysiedlona, a pozostałym
jeszcze misjonarzom i wyznawcom kazano deptać wizerunek Chrystusa.
W roku 1615 szogun wydał zakaz budowy większych statków morskich;
pozwalano konstruować tylko jednostki przybrzeżne. W rok później możli-
wości zawijania statków europejskich ograniczono do dwóch portów — Naga-
saki i Hirado. W roku 1623 Anglicy zrezygnowali z kontaktów z Japonią, w rok
później nakazano to uczynić Hiszpanom. W roku 1635 kolejny szogun z rodu
Tokugawa zakazał Japończykom pod karą śmierci udawać się za granicę
i wracać do kraju tym, którzy się tam znaleźli. W roku 1639 wypędzono
ostatnich Portugalczyków, a następnego roku zamordowano ich posłów, gdy
przybyli do Japonii.
W gruncie więc rzeczy szogunowie wznieśli prawdziwy mur morski wokół
10
11
129009229.005.png
Japonii, tak jak kiedyś nauczyciele Japończyków - Chińczycy wznieśli
Wielki Mur, aby bronić się przed najazdami Mongołów. Zakazano także
przywozu książek i druków z innych krajów z wyjątkiem Chin; wyjątek
zwłaszcza uczyniono dla dzieł Konfucjusza, którego doktryny przemawiały do
wyobraźni politycznej nowych władców Japonii. Z biegiem bowiem czasu
zapragnęli rządzić krajem nie mieczem i ogniem lecz rozumem, wykorzystu-
jąc zdobyty siłą autorytet, ale także i wiedzę.
Spośród Europejczyków jakąś lukę w tym wielkim murze morskim wzdłuż
brzegów Japonii znaleźli tylko Holendrzy, którym najmniej chodziło o dusze
Japończyków, najbardziej zaś o ich pieniądze i towary. Bardziej od perspekty-
wy nawrócenia poddanych szoguna przemawiała do nich wspaniała relacja
cen srebra i złota. Oto w Japonii za pięć sztuk srebra otrzymywało się jedną
sztukę złota, podczas gdy w Holandii w tym czasie jedna sztuka złota
wymagała wyłożenia na kontuar piętnastu sztuk srebra.
Ostatecznie więc pragmatycznym i dość obojętnym w sprawach wiary
Holendrom przyznał szogun prawo założenia faktorii na maleńkiej sztucznej
wysepce Deshima w porcie Nagasaki, połączonej z lądem groblą. Holendrzy
gotowi byli znieść wszelkie upokorzenia, aby tylko utrzymać swoją pozycję;
wzięli nawet udział w okrutnym zdławieniu powstania chrześcijańskich
chłopów na wyspie Kiusiu.
Poprzez ową sztuczną wysepkę bardzo wąskim strumykiem sączyły się
informacje o świecie zewnętrznym, o jego siłach i technice. Owe wiadomości
docierały tylko do wąskiej elity japońskiego społeczeństwa.
Przez ponad dwieście lat żyła Japonia w izolacji pośród otaczających ją
mórz. W ciągu owych lat dwustu społeczeństwo japońskie nie stało w miejscu.
Samurajowie po wygaśnięciu walk wewnętrznych przekształcili się raczej
w administratorów, jakkolwiek zachowali swe miecze, a częściowo i obyczaj.
Wyrosła potężna warstwa kupców w rozwijających się nowych ośrodkach
administracyjnych ustabilizowanego państwa. Ona z biegiem czasu coraz
bardziej kierowała wzrok ku światu zewnętrznemu, pragnąc nowych możli-
wości, nowych kontaktów i nowych dochodów.
Najmniej było spokoju na wsi trapionej niedostatkiem, obciążonej ogrom-
nymi podatkami na rzecz rozbudowanej administracji centralnej i lokalnej.
W taki oto świat wkraczał komodor Mateusz Galbraith Perry ze swymi
„czarnymi okrętami", zaopatrzonymi w krzepkie działa i dobrze wyćwiczone
załogi oraz nowe moce, o których istnieniu nie śniło się samurajom...
Jak się zmieniał japoński świat?
Komodor Perry pozostawił w lipcu 1853 roku w inkrustowanej skrzynce pismo
odręczne prezydenta Stanów Zjednoczonych Miliarda Fillmore'a adresowane
do szoguna, nie pilił wszakże, pragnąc pozostawić adresatowi możliwie wiele
czasu na odpowiedź. Chodziło ostatecznie o rzeczy niebłahe: o otwarcie
portów Japonii, udzielanie pomocy rozbitkom, a nade wszystko o korzystne
kontakty handlowe, nie istniejące między dwoma państwami, odkąd to
młodsze w ogóle powstało.
Stany Zjednoczone z połowy wieku XIX, ogólnie biorąc, posunęły się
znacznie na drodze rozwoju gospodarczego w porównaniu z heroiczną krainą,
która walczyła zaciekle z Wielką Brytanią o swą niepodległość przed osiem-
dziesięcioma laty. Trzynaście stanów, które deklarowały w roku 1776 wol-
ność, skupionych było na wschodnim wybrzeżu kontynentu północnej Amery-
ki, w połowie natomiast XIX wieku, gdy Perry wyruszał do Japonii, stała za
nim siła państwa, które w poprzedniej dekadzie zdecydowanie postawiło
stopę na wybrzeżu Pacyfiku od Astorii po San Francisco i San Diego, a jego
obywatele zdążyli tymczasem wynaleźć żniwiarkę, maszyny do pisania i szy-
cia, wrębiarkę do wydobywania węgla, zapałki fosforowe, ale także rewolwer
Colta i udoskonalić wiele istniejących przedtem maszyn i urządzeń. Młode
państwo, którego gospodarka rozwijała się błyskawicznie, a położenie, rozle-
głość, zasoby naturalne i ludzkie przeznaczały do poważnej roli - tak w końcu
powstają mocarstwa - wyszło wkrótce na przestwory Pacyfiku, postawiło
mocną stopę na Hawajach i poczęło prowadzić interesy i politykę w Chinach.
A na drodze do portów chińskich, otwierających nowe bogactwa i nowe
rynki zbytu, leżała Japonia, o której krążyła zła sława: nie miano tu litości dla
statków - co w epoce żagla i początków zaledwie parowego napędu stanowiło
znaczny minus.
Katalizatorem dla działań rządowych misji komodora Perry'ego stała się
zarówno ogłoszona przez prezydenta Fillmore'a w roku 1851 zasada, że żaden
naród nie ma prawa odgradzać się od kontaktów z innymi narodami, jak
i decyzja „Pacific Maił Steamship Company", kompanii pocztowej, która
postanowiła uruchomić regularną linię z San Francisco do Szanghaju.
Jak wielkie wrażenie na Japończykach wywarły okręty Perry'ego, a zwła-
szcza ich „salut powitalny", już pisaliśmy. Sam Perry w swoim dzienniku
z wyprawy zanotował w lipcu 1853 roku: „Na ludziach morza kontrast między
ich słabymi dżonkami, lekkimi szalupami i naszymi potężnymi okrętami
musiał pozostawić głębokie wrażenie..."
W siedem miesięcy po pierwszym pojawieniu się na wodach Zatoki
Tokijskiej Perry powrócił do Japonii - tym razem na czele dziewięciu silnie
uzbrojonych okrętów. Armaty - jak mawiano ongi w Europie: ultima ratio
regum (ostateczny argument królów) - okazały się bardziej niż przekonujące
12
13
129009229.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin