R6 Francja ostatnich królów.txt

(7 KB) Pobierz
VI

Coraz słabsza monarchia
- Francja ostatnich królów

Restauracja i ultrarojalizm

Po Stu Dniach Napoleona Ludwik XVIII powrócił
na tron francuski. Napoleon był daleko. O ewentualnej
regencji jego żony, Marii Luizy, i w perspektywie syna
Bonapartego i Austriaczki z wolna zapominano. Po-
dobnie zresztš jak o kilku innych restauracyjnych po-
mysłach (z Bemadottem lub którym z ksišżšt orle-
ańskich) kłębišcych się w głowach augurów: Aleksan-
dra I, Castlereagha, a i Metternicha.

Nowy król był człowiekiem niemłodym, otyłym,

schorowanym, nie grzeszył charakterem ani inteli-
gencjš. W dodatku od poczštku znalazł się w kle-
szczach. Aleksander bowiem naciskał na rozmaite
kompromisy z Francjš rewolucyjnš i napoleońskš,
niedawni za emigranci, rodzina królewska i ultra-
rojalici z góry je wykluczali. W rezultacie możliwy
był zarówno "biały terror", jak i karta konstytucyjna
- popierane w połowie, a w połowie narzucone: ter-
ror przez rojalistów, a konstytucja przez cudzoziem-
ców. I jednemu, i drugiemu bowiem Ludwik XVIII
nie potrafił się oprzeć.

Słowo "konstytucja", by nie budzić rewolucyjnyd
upiorów, zostało zresztš pominięte. Obywatele by]
znów poddanymi, a cenzusy wyborcze ustalono na ta
kim poziomie, że do izby niższej parlamentu mógł
wejć tylko nieliczni, płacšcy wysokie podatki, a d(
wyższej - wyłšcznie parowie mianowani przez króla

Mimo to Karolowi hrabiemu Artois dokument ter
niezbyt się podobał. Mówił bowiem o wolnoci i rów
nod wobec prawa, znosił przywileje podatkowe i na
zbyt "zalatywał" rewolucjš. Bardziej już podobało mi
się to, że mimo protestów, silnych zwłaszcza w wojsku,
skasowano tricolore (czerwono-biało-niebieskš flagę,
symbol zgody ludu z królem) i przywrócono biel ora2
burbońskie lilie. Miało być bowiem tak jak dawniej,
z pominięciem najnowszej historii. Tymczasem rojalici
dominowali, przeważali w rzšdzie i izbach. To pod ich
wpływem Francja w 1818 roku przystšpiła do więtego
Przymierza, a w 1823 roku interweniowała w Hiszpanii.
Po ulicach francuskich miast snuli się "ochotnicy królew-
scy^ którzy republikanom i bonapartystom urzšdzali
krwawe łanie. Wystarczył okrzyk: "Niech żyje cesarz!"
A miało być jeszcze lepiej, bo chory Ludwik XVIII nie
miał syna, a kandydat do tronu był tylko jeden - Karol
hrabia Artois, głowa ultrasów.

Kiedy w 1824 roku zmarł Ludwik XVIII, Karol hra-
bia Artois nie zawiódł swych zwolenników; koronację
jako Karol X odbył w historycznym Reims, a nie w re-
wolucyjnym Paryżu i to według ceremoniału żywcem
przeniesionego ze redniowiecza. Póniej jednak było
już gorzej; chciał rzšdzić absolutnie, choć na dłuższš
metę nie było to możliwe. Nękał słabš parlamentarnš
opozycję, lekceważšc jednoczenie rosnšcy opór spo-
łeczeństwa. W lipcu 1830 roku wysłał wojska do Al-
gierii i w tym samym miesišcu rozwišzał dopiero co
wyłonionš izbę. Popełniał błšd za błędem. Chyba

w ogóle nie widział nadcišgajšcej burzy i frontu, który
przeciw absolutyzmowi połšczył już rewolucjonistów,
bonapartystów i liberałów, a także niemałe odłamy
szlachty i kleru. "Była w nim jaka lekkomylnoć -
pisał Jose Cabanis - zdumiony nieraz dezynwolturš
swego bohatera.

Rewolucja lipcowa i "Napoleon pokoju"

W dniu 27 lipca 1830 roku w Paryżu wzniesiono
barykady, powstała Gwardia Narodowa i wyłoniono
rzšd, na którego czele stanšł legendarny Marie Joseph
La Fayette, jeden z bohaterów Wielkiej Rewolucji Fran-
cuskiej. Przed oczyma miano dobrze znany scenariusz.
Karola X, króla ultrasa, obalono w trzy dni. Potem -
już dłużej - zastanawiano się, jak Francjš rzšdzić bez
niego. Radykałowie bowiem chcieli republiki, libera-
łowie monarchii konstytucyjnej, a lud nie wiedział,
czego chce, ale wyglšdał gronie i bali się go wszyscy.

Rozwišzanie - nie bez udziału La Fayette'a - zna-
leziono salomonowe. Na czele państwa stanšł wpraw-
dzie król, ale taki, który Francuzom kojarzył się z re-
wolucjš: Ludwik Filip I Orleański, syn Filipa Orleań-
skiego (Egalite), który podczas pamiętnego procesu
Ludwika XVI głosował za jego cięciem. Teraz do no-
wej roli nadawał się znakomicie. Ambicje miał nie-
wielkie, w negocjacjach był miękki, no i królem zosta-
wał nie "z łaski Boga", lecz obwołany przez parlament;

z tytułem "demokratycznym": "król Francuzów", a nie
- jak Burbonowie - "Francji i Nawarry"; ze sztanda-
rem trójkolorowym i zapowiedziš reform, czynišcych
z jego monarchii "najlepszš z republik".

Jan Baszkiewicz napisał słusznie, że w monarchii
tej zmieniły się nie tyle zasady, ile posady. A raczej

88




ludzie, którzy je obejmowali. Byli to raczej bankierz
niż arystokraci, ale od swych poprzedników niewie]
lepsi. Oto bowiem wskutek wysokich cenzusów pra\
wyborczych me otrzymali członkowie Gwardii Narc
dowej i rzesze bohaterów lipca - ci, którzy otrzyma
je mieli pierwsi. Choć oburzenie było duże, specjalnii
się tym nie przejęto, nie przyspieszono reform i ni<
zrezygnowano z ostentacji. Władza we Franq'i żarnie

niała się w klub bankierów, a o interesach politycz
nych decydowały finanse.

Pamiętniki Ludwika Filipa dużo mówiš o jego ho-
ryzontach. Nie były one imponujšce. Chciał być po-
pularny i za popularnociš gonił. Lubił chodzić po
miecie incognito, ale cieszył się, gdy go rozpoznawano.
Wygłaszał płytkie sšdy, a ludzi dobierał niefortunnie.
Zrazu od "partii ruchu" (żšdajšcej umiarkowanych
reform) wolał "partię oporu" (przeciwnš reformom),
póniej wierzył już tylko Francois Guizotowi, słynš-
cemu z niedemokratycznych zasad. Jemu też oddał
faktycznš władzę, zanim jeszcze w 1847 roku formal-
nie postawił go na czele rzšdu. Sam był z takiego
rozwišzania zadowolony, kto bowiem zdejmował
z niego ciężar, którego dwigać nie lubił.

W polityce zewnętrznej Ludwik Filip zasłużył na
miano ostrożnego. Na Oceanie Spokojnym uchwycił
kilka wysp, w Algierii umocnił pozycję Francji. W Eu-
ropie za, jak mógł, starał się nie popierać rewolucji,
choć sam zawdzięczał jej koronę. W 1830 roku nie
poparł więc Belgów przeciwko Holendrom, a rok pó-
niej powstańców listopadowych walczšcych z Rosja-
nami i liczšcych na jego pomoc. Schowany za Anglię,
cieszył się, gdy nie musiał działać. Odpowiedzialnoci
unikał, od ryzyka stronił.

Choć nazywano go przekornie "Napoleonem po-
koju", szybko tracił popularnoć. Guizot uznania mu

nie przysparzał, izby były skorumpowane, a do za-
rzutów o malwersacje zdšżył już przywyknšć. Dopóki
jednak trwała koniunktura gospodarcza, można było
spać spokojnie. Francuzi - pisał Honore de Balzac
w Komedii ludzkiej - byli pochłonięci robieniem pie-
niędzy, za idola mieli Rothschilda i bogacili się na
potęgę - jak im radził Guizot. Potem było już gorzej.
Na poczštku lat czterdziestych koniunktura załamy-
wała się. Bogacili się już tylko nieliczni. Krajem wstrzš-
sały bankructwa i w lad za tym zaczęło się poszuki-
wanie winnych.

Ludwika Filipa krytykowali teraz bonapartyci

(wzdychajšcy do rzšdów bardziej zdecydowanych
i sprawniejszych), rewolucjonici (tęsknišcy za repub-
likš), ogół biednych, którzy nie wyrwali się z nędzy,
i ci bogaci, którzy w swoim mniemaniu wzbogacili się
niedostatecznie. Monarchia lipcowa przeżywała kryzys.
Francja wchodziła w kolejny dziejowy zakręt.

Zgłoś jeśli naruszono regulamin