1. Piękni nieznajomi.rtf

(9 KB) Pobierz

Piękni nieznajomi

 

Stałyśmy z dziewczynami na przystanku autobusowym do Seattle. Cieszyłam się na ten wyjazd, ba skakałam z radości, dlatego że przeprowadzka z dużego i słonecznego Phoenix, do małego, i do tego deszczowego Forks była dla mnie prawdziwą udręką. Żadnych fajnych sklepów w pobliżu, nie wspominając już o kinie czy innej formie rozrywki. Nareszcie od ponad sześciu miesięcy będę mogła pójść do centrum handlowego, może nawet zdążę jeszcze iść do księgarni. Niestety, ale księgozbiór jaki posiada szkolna i publiczna biblioteka nie zadowala mnie. Znajdują się tam książki, które już przeczytałam albo takie co mnie nie interesowały.

- Bello?!- krzyknęła zirytowana Jessica.

Zamyśliłam się do tego stopnia, że przestałam słuchać jej paplaniny. Zazwyczaj wiele mnie nie omijało, po za szkolnymi plotkami, które zupełnie mnie nie interesowały i jak to ona jest wspaniała, oraz jak to chłopcy się na nią gapią. To ostatnie to całkowita żenada, czy aby nie jest to objaw samouwielbienia?

- Tak? - spytałam lekko zdezorientowana.

- Pytam czy będziesz kupować sukienkę na bal?

- Ah to... - westchnęłam. - Tak, muszę ją dziś kupić, bo wątpię żebym znalazła coś dla siebie w Port Angeles. - odparłam bez większego entuzjazmu. Lubię zakupy i bale, ale na ten nie miałam ochoty iść. Chłopaki znów będą próbować mnie poderwać, cóż nie byłam pięknością, ale na pewno nowością, co mnie do reszty irytowało, jakby było mało, że pada tu ciągle deszcz i jest zimno. Jessica będzie się wściekać, że próbuje jej poderwać chłopaków, ludzie przecież to nie moja wina.

- A ty Angelo? - spytała Jess.

- Ja? - zapytała Angela, pewnie tak jak ja nie słuchała Jessici. - Nie, widziałam ładną sukienkę w Port Angeles. Myślę, że będzie idealna, jadę po nią w sobotę, może przejedziecie się ze mną?

- Chętnie - rzuciłam bez zastanowienia.

- Nie ma mowy - odparła Jess. - Muszę się przygotować do balu, chyba nie myślisz, że zdążę się przygotować i jechać z tobą?!

Westchnęłyśmy z Angelą równocześnie.

- Okej, spoko nie musisz z nami jechać - odparłam.

I tak nie dasz rady więcej tapety na siebie nałożyć pomyślałam. Jessica była naprawdę wredna. Kumplowała się z nią tylko żeby jej nie "zrazić" do siebie, po tym jak wyraźnie dała mi znać, że jeśli nie będę przynajmniej udawać jej kumpeli to nie będę miała życia w szkole. Więc wolałam nie ryzykować, miałam dość problemów, nie trzeba było mi jeszcze rozwścieczonej laski do kompletu. Angela natomiast była inna, szczera, uprzejma i nie taka sztuczna jak ona.

Moje rozmyślania ponownie przerwał nadjeżdżający autobus. Gdy wsiadłyśmy od razu spostrzegłyśmy nieziemsko przystojnego chłopaka. Jessica jak zwykle nie mogła przejść obojętnie koło takiego cuda, więc podeszła do wolnego miejsca przy tym przystojniaku i spytała swoim słodkim głosikiem:

- Hej, zajęte? - spytała wskazując na wolne miejsce.

Chłopak rozejrzał się lekko zdezorientowany po autobusie i powiedział:

- Właściwie to tak...

Gapiłam się na niego z szeroko otwartymi oczami ze zdziwienia. Czy mi się wydawało, czy on właśnie spławił Jessice?! To chyba niemożliwe. Cóż, nie jest ona zbyt inteligentna, ale za to los nie poskąpił jej urody... Przynajmniej ja ją taką widziałam. Może ten chłopak nie gustuje w długonogich, blond pięknościach ze wszystkimi krągłościami w odpowiednich miejscach. Najwidoczniej ten najprzystojniejszy facet jaki chodzi po ziemi uznał, że jest dla niego nie dostatecznie piękna. Muszę przyznać, że był nieźle zbudowany, oczy miał koloru płynnego złota, włosy kręcone, ciemno brązowe, miał na sobie potargane dżinsy i czarny, obcisły podkoszulek, który doskonale przylegał do jego szerokich ramion i umięśnionego torsu. Ah, co za ciacho...

- Hm, dobrze, więc nie będziemy przeszkadzać - powiedziała lekko urażona Jessica i teatralnie odrzuciła włosy do tyłu.

Spojrzałam na chłopaka, wydawał się usatysfakcjonowany tym, że Jess sobie poszła bo uśmiechał się do siebie jak kretyn. Spojrzał na mnie, puścił mi perskie oko i poklepał miejsce obok siebie. Przez chwile się zastanawiałam czy to było do mnie, ale do kogo innego?! Jessica i Angela już siedziały i wodziły wzrokiem to na mnie by zobaczyć moją reakcję, to na chłopaka, aby sprawdzić co on wyprawia.

- N-nie dzięki - wyjąkałam.

- Szkoda - odparł chłopak uśmiechając się smutno.

Usiadłam koło dziewczyn na samym tyle autobusu, a Jess oczywiście zrobiła minę obrażonej, choć cieszyło ją to, że odmówiłam. W tej samej chwili zerwała się na nogi i podeszła do chłopaka mówiąc:

- Przecież miałyśmy ci nie przeszkadzać?!

Na początku mnie zamurowało, ale nie wiem jak zdobyłam się na odwagę i ruszyłam za nią.

- Daj spokój, Jess - powiedziałam.

- Tak, ty miałaś mi nie przeszkadzać. - odparł spokojnie chłopak.

Jessica zrobiła się cała czerwona ze złości, a ja nie mogłam uwierzyć w to co usłyszałam. Gdybym jej nie przytrzymała to by się na niego rzuciła.

- Okej, uspokój się Jessica, nie każdy facet leci na ciebie... - czy ja to naprawdę powiedziałam?! Ale skąd we mnie tyle odwagi?!

- C-c-o-o?? - wykrztusiła Jessica.

- To co słyszałaś, teraz siadaj. - mówiąc to lekko popchnęłam ją w stronę naszych miejsc.

- Nieźle jej powiedziałaś - powiedział chłopak podając mi rękę. - Mam na imię Emmett, ale wszyscy mówią mi Em, a ty jak masz na imię?

- Bella - odpowiedziałam.

W tej chwili autobus nagle zahamował i poleciałam do przodu, ale przed upadkiem ochroniły mnie silne ramiona Emmetta. Wisiałam tuż nad ziemią, a on pochylał się nade mną, jedną ręką trzymając się siedzenia, a drugą mnie.

- Ee, dzięki - wyjąkałam podnosząc się i uwalniając z jego silnego uścisku.

Do autobusu wsiadł właśnie młody bóg. Włosy miał niecodziennego koloru, ciemny odcień brąz pomieszany z rudym, nie był tak umięśniony jak Em, ale też miał co pokazać. Obcisły kremowy golf, który miał na sobie idealnie ukazywał mięśnie ramion i brzucha. Jego oczy były tego samego koloru co mojego wybawcy.

- Hej braciszku! - krzyknął Emmett.

To dlatego mają oczy tego samego koloru i oboje są równie bladzi pomyślałam.

- Cześć. - odparł

- Poznaj Bellę. Bello to Edward, Edwardzie to Bella - przedstawił nas sobie Em, nadal ściskając mnie w tali.

- Hej - powiedziałam nieśmiało się uśmiechając.

- Jeszcze raz dziękuję ci Emmett, gdyby nie ty na pewno bym się nieźle potłukła - powiedziałam.

- Cała przyjemność po mojej stronie - odparł Emmett szeroko się uśmiechając. - nie co dzień jest okazja by ratować piękne dziewczyny z opresji.

- Jasne - rzuciłam i odwróciłam się żeby wrócić do dziewczyn.

- To do zobaczenia - powiedział Em.

- Miło było cię poznać - rzekł Edward

- Cześć - odparłam uśmiechając się.

Gdy zajęłam swoje miejsce koło dziewczyn zawaliły mnie gradem pytań:

- Co ty wyprawiasz?! Jak mogłaś mnie tak upokorzyć?! Co sobie myślałaś?!  - Jessica

- Umówiliście się? - Angela

- Ej, laski uspokójcie się! - powiedziałam wreszcie. - Nie, nie umówiliśmy się! I przepraszam cię Jessica nie powinnam tak mówić...

- Tylko tyle? Myślisz, że zwykłe przepraszam wszystko załatwi?!

- No, a co mam ci jeszcze powiedzieć?!

Jess wreszcie zamilkła i tak spędziłyśmy resztę drogi. Cały czas myślałam o tym co powiedział Emmett: "Do zobaczenia". Co miał na myśli?

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin