86 dni przeznaczenia.odt

(270 KB) Pobierz

 

 

 

 

 

86 dni przeznaczenia

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Autor: i_o

 

 

 

 

 

 

 

La Notte Rose

 

 

 

 

 

- Byłaś kiedyś we Włoszech? – zapytała Rain, gdy były już na pokładzie samolotu.

- W Europie byłam tylko jeden raz. Na festiwalu w Cannes. Pilnowaliśmy jakiegoś producenta. Do tej pory nie wiem, czemu Charlie wziął tą sprawę – powiedziała Sina zapinając pasy – Ale we Włoszech nie byłam.

- Nie martw się. Zawsze musi być ten pierwszy raz – powiedziała Rain z szerokim uśmiechem.

 

Po kilkunastogodzinnym locie wylądowały wreszcie na lotnisku di San Marino w Rimini.

- Mogłyśmy wcześniej zarezerwować hotel – powiedziała Sina, gdy jechały już taksówką w stronę miasta a Rain roześmiała się. Sina spojrzała na nią pytająco.

- Tu jest tyle hoteli, że rezerwacja nie jest konieczna – powiedziała.

Podczas jazdy Sina zorientowała się, o czym mówi Rain. Ostatecznie zatrzymały się w  hotelu Le Rose Suite. Do plaży miały jakieś 50 metrów.

Rimini zachwyciło Sinę. Nic dziwnego. W sezonie jest tam pełno różnych atrakcji. A one trafiły akurat na rozpoczęcie sezonu letniego.

- Co to jest ta La Notte Roze? – zapytała Sina, gdy były już w hotelu.

- Rose. La Notte Rose – roześmiała się Rain.

- Nie ważne. To jakaś impreza?

- Sama zobaczysz – powiedziała Rain – Ale musisz poczekać do piątku.

- Jest w piątek? – zapytała Sina.

- Trwa cały weekend. Ale teraz jest środa, a my mamy jutro sporo do zrobienia, jeżeli chcemy wyrobić się przed imprezą.

- Na pewno się wyrobimy – roześmiała się Sina.

 

 

Na wieczór wyszły przejść się po mieście. Sina była wniebowzięta. Weszły do jakiegoś baru i zamówiły po drinku.

- Chyba nauczę się włoskiego – powiedziała w pewnym momencie Sina.

- Skąd ten pomysł? – zapytała Rain ze śmiechem.

- Ech. Włoszki są obłędne – powiedziała z westchnieniem spoglądając na przechodzącą kelnerkę. Rain tylko przewróciła oczyma.

 

 

Od tamtego zdarzenia w „Breath” nic między nimi już nie zaszło. Obie nic na ten temat nie mówiły, ale oczywiste było, że raczej nic między nimi nie będzie. Sina niewątpliwie kochała Rain. Również Rain odwzajemniała jej uczucie. Jednak była to innego rodzaju miłość. Nie chodziło w tym o seks ani o orientację. Rain wiedziała, że nie stanowiłoby dla niej problemu spanie z kobietą. Dla niej liczyło się tylko uczucie. I nic innego nie miało znaczenia. Jednak obie dość szybko zorientowały się, że nic poważniejszego między nimi nie zajdzie. Rain była w pewnym sensie zawiedziona. Bardzo kochała Sinę. Ale ich związek nie miał szans. Po prostu nie było w tym tego czegoś. Mieszkały razem i było im ze sobą dobrze. Na razie nie chciały niczego zmieniać. Mieszkały ze sobą. Każdy uważał, że są parą. Ale jedyne, co między nimi było, to wielka przyjaźń i miłość. Tylko tyle i aż tyle…

 

 

Sina była dla Rain najlepszym z możliwych lekarstw. Działała na nią kojąco. Po ciągu stresujących zdarzeń, jakie miały miejsce w życiu Rain, związek z Siną bardzo jej pomógł. Pomijając już wszystkie zajścia z czasu, gdy żył jeszcze Paul i tą huśtawkę nastrojów, gdy nie mogła dojść ze sobą do porozumienia. Nie potrafiła odnaleźć tej właściwej drogi. Paul, Luca, Paul, Luca, znów Paul i wciąż wieczna wędrówka. Do momentu, gdy pozostała jej już tylko jedna droga. Luca. Tylko on jej został. A teraz i tą ścieżkę zgubiła. Teraz miała już tylko Sinę. Ale nawet w tym momencie wiedziała, że nie jest na właściwej drodze. Co z tego, że ją kochała, nawet bardzo. Jednak nie było między nimi tego czegoś, tej iskry, którą czuła, gdy był z nią Luca. Jednak Sina była dla niej w tym momencie nieoceniona. Wyścig i wszystkie te zajścia, które miały miejsce w ostatnich miesiącach. To wszystko sprawiło, że coś w niej umierało. Ona sama zaczęła to zauważać, jednak nie mogła nic na to poradzić, była przerażona. Ale nie umiała tego powstrzymać. Coś w środku niej sprawiało, że przestawała czuć. Że wszystko obojętniało. Była tym przerażona. Ale to przerażenie było gdzieś w niej. Ukryte głęboko. I nie mogło się wydostać, gdyby nie Sina to nie wiedziała jak by się to skończyło. Sina każdego dni sprawiała, że coś w niej miękło, coś się kruszyło. A ona zaczynała żyć. Nie zdając sobie nawet z tego sprawy. Każdy dzień przynosił coś dobrego. Coś, co sprawiało, że wracała. Uciekała od tego, co w niej siedziało. Czegoś, czego nawet nie mogła zinterpretować. Nie wiedziała, że gdzieś coś się czai. Nawet jeżeli miała czasami jakieś niejasne przeczucie że coś, lub ktoś gdzieś tam jest, to nawet wtedy nie zrobiłaby z tym niczego. Bo było jej to obojętne. I byłoby tak dalej gdyby nie Sina. Tylko ona sprawiała, że Rain była jeszcze człowiekiem. W pełnym tego słowa znaczeniu. Gdyby nie Sina, Rain znalazłaby się na pograniczu, musiałaby dokonać wyboru. Nie. Najpierw musiałaby się dowiedzieć prawdy. Prawdy o sobie i swym pochodzeniu. Ale czy to nie pchnęłoby jej w złym kierunku…

 

 

- Byłaś już kiedyś na tej imprezie – Sina wyrwała ją z zamyślenie.

- Na jakiej? – zapytała.

- Note Rose.

- La Notte Rose – poprawiła ją Rain a później zamyśliła się – Tylko jeden raz – powiedziała po chwili.

- Myślałam że bywasz tu częściej. Przecież zawsze jeździsz do dziadka w lato.

- Tak, ale ta impreza jest organizowana dopiero od 5 lat.

- Hmm a ty byłaś tu tylko jeden raz – powiedziała z uśmiechem – Jak było? – zapytała po chwili.

- Co jak było? – Rain była rozkojarzona.

- Na imprezie. Byłaś ze swoim bratem? – nie dawała za wygraną.

- Nie – powiedziała z pochmurną miną na wspomnienie jej ostatniej wizyty w Rimini. Wizyty, której długo nie zapomni

- Byłaś sama? – zapytała Sina a Rain miała ochotę jej przyłożyć.

- Nie byłam sama – odpowiedziała a widząc minę Siny, westchnęła – Zabrał mnie tu Luca.

- Twój mąż? – zapytała z uśmiechem.

- Mój były mąż – powiedziała z przekąsem a Sina zachichotała - Co cie tak cieszy? – zdenerwowała się Rian.

- Albo bardzo go nienawidzisz, albo bardzo go kochasz – powiedziała i podniosła się z krzesła zanim Rain zdążyła cokolwiek powiedzieć.

Pociągnęła ją za sobą.

- Idziemy na plażę. Mam ochotę popływać. A ty się zamknij. I zachowaj Luca dla siebie – powiedział i puściła jej oczko.

 

 

Dzień pierwszy

Rain nie zdawała sobie sprawy, że sprawa będzie taka prosta. Obawiała się, że zejdzie im się dłużej. Jednak okazało się, że sprawcą kradzieży nie był syn przyjaciela Charliego, a jeden z jego pracowników, który miał dostęp do wszystkiego. Domyśliły się już pierwszego dnia. Drugiego miały już niezbite dowody. Facet mieszkał około 10 mil od Rimini. Do miasta wróciły późnym wieczorem. La Notte Rose. Gdy wjechały do miasta powitał ich róż. Wszystko w tym kolorze.

- Rose. Myślałam że to jakiś impreza róż, albo coś takiego – powiedziała Sina zapatrzona w stronę plaży na której teraz widać było sztuczne ognie. Niesamowite fajerwerki. Przypominające kształtem prawdziwe róże.

- Cholera, nawet nie sądziłam, że tu mogą być takie świetne imprezy.

- Może się przeprowadzisz do Europy – powiedziała ze śmiechem Rain.

- Muszę to przemyśleć. Co robimy? – zapytała i spojrzała na Rain wyczekująco.

- Chyba raczej nie wrócimy do hotelu – powiedziała Rain. Nie była zachwycone wizją imprezy, która przypominała jej Luca. Gdyż to on ją tu zabrał któregoś lata.

Poszły w stronę głównej ulicy. Atmosfera była fantastyczna. Porównywalna wręcz do tej w Tijuanie. Gdy wraz z Luca podróżowała po Stanach. Znów ten Luca.

Weszły do jakiegoś klubu. Przez godzinę bawiły się świetnie. Głośna muzyka, drinki i niesamowici ludzie. Wiele emocji. Tego było jej trzeba żeby przestać myśleć o przeszłości. Po jakimś czasie wraz z kilkoma poznanymi osobami wyszli z klubu i skierowali się w stronę jakiegoś placu. Cała ta atmosfera. Wszędzie pełno różu. Budynki i drzewa poowijane różowym materiałem. Wszędzie kokardy i setki, tysiące różowych balonów. Rain była coraz bardziej zadowolona, rozluźniona. Sina również była w euforycznym nastroju. Padł pomysł żeby iść na plażę popływać, ale przechodząc przez jakiś plac, ktoś zaproponował żeby iść obok fontanny. Z daleka Rain zobaczyła, że jest tam kilka osób. Woda w fontannie przyciągała. Różowa, tak jaki i ta cholerna noc. Rain się roześmiała. Kilka ostatnich mojito dało jej się wyraźnie we znaki. Podeszły do fontanny. Widziała jak Sina rozmawia z nowymi znajomymi. Ich dialog był prześmieszny. Jednak jakoś się dogadywały. Rain zapatrzyła się w sztuczne ognie. W pewnym momencie zobaczyła jak Sina przygląda się dziewczynom po drugiej stronie fontanny.

- Hmm – zamruczała.

- Całkiem niezłe – powiedziała Rain i szturchnęła Sinę – Nie śliń się tak.

- Są z facetem – powiedziała po chwili Sina a Rain roześmiała się na głos.

- Nic straconego – powiedziała odwracając się w tamtą stronę – Dasz radę – a później zamarła.

- Co się stało? – zapytała Sina patrząc na przyjaciółkę.

- Wracajmy – powiedziała, ale było już za późno. Zobaczył ją.

- Kto to jest? – zapytała zaniepokojona Sina

- Luca – powiedziała ze złością Rain, wpatrując się w chłopaka, do którego przyklejone były dwie dziewczyny.

 

 

Nie miał pojęcia, po co tu przyjechał. Jego życie w ostatnim czasie było jednym wielkim pasmem nieprzewidywalnych zdarzeń. Nie chciał już niczego, na niczym mu nie zależało. Chciał do niej jechać, a jednocześnie była to jedyna rzecz, której nie mógł zrobić. Od momentu, gdy Ann powiedziała mu, że Rain zadurzyła się w mordercy Paula, wszystko się skomplikowało. Czy teraz mógł w to wątpić? W to, że jest jego przeznaczeniem? Ta sytuacja była chora. Zawsze był ktoś inny w jej życiu. Ale teraz było zupełnie inaczej.

Powoli tracił nadzieję. Było mu obojętne, co się z nim dzieje. W Rimini również znalazł się przypadkiem. Na początku był tak pijany, że nie zorientował się, że przystawia się do niego facet. Gdyby nie jego nowe przyjaciółki, których imion nawet nie znał, prawdopodobnie wylądowałby z tym gościem w łóżku. Zupełnie nieświadomy. Ale wszystko było już takie obojętne, bezsensowne. Nie było jej, nic się nie liczyło. Przy fontannie miał cudowną iluzję. Widziała ją. A wokoło różowe chmury. Było tak pięknie. Nie chciał się budzić. Poczuł czyjeś usta. Odruchowo zaczął całować jakąś stojącą obok blondynkę. Nadal patrzył przed siebie. Nadal ją widział. Te jej cholerne zielone oczy. Wśród tej różowej wody. La Notte Rose, Rimini, Rain. Czy to jest prawdzie? Odepchnął dziewczynę.

- Rain? – szepnął.

Widział jak patrzy w jego stronę. W jej oczach był gniew. Który powoli ustępował. Widział teraz niepokój i coś jeszcze. Coś, za czym tęsknił, coś, za co mógłby zginąć, za co dałby się pokroić żywcem. Zrobił krok i poczuł kamienny murek. Fontanna. Cholerna fontanna. Próbował do niej wejść. Ten majak… Niech to nie zniknie… Prawie się wywalił, ale po chwili był już jedną nogą w wodzie. I wtedy zobaczył, że ona przeskakuje przez murek po drugiej stronie. Tak szybko i gwałtownie, że prawie się wywróciła. Następny krok i był już w wodzie. Próbował iść, ale było mu ciężko. Kady ruch był tak mozolny jakby miał na sobie buty z betonu. Widział jak idzie w jego stronę. Śpieszyła się. Po chwili potknęła się, ale szybko podniosła. Przyspieszył, nie mógł pozwolić by to zniknęło. By ona zniknęła. Nie mógł się obudzić. Wtedy się poślizgnął. Upadł. A później otoczyła go woda. I już jej nie wiedział. Tylko ten cholerny róż.

 

 

Widziała, że na nią patrzy. Jego wzrok był taki obojętny, tak cholernie bezbarwny. Opanowała ją złość. Po cholerę tu przyjechała. Mogła się domyśleć, że tu będzie. Najpierw Veronica. A teraz jakieś dwie blondynki. Patrzyła na niego próbując cokolwiek wyłapać w jego wzroku. Co powinna teraz zrobić? Jak się zachować? I wtedy zobaczyła jak całuję jedną z tych plastikowych Barbie. Zagotowała się ze złości.

- Szybko. Pocałuj mnie – powiedziała do Siny, a dziewczyna spojrzała na nią zdziwiona.

- Słucham? Co mam zrobić? – zapytała zaskoczona.

- Pocałuj mnie do cholery – zdenerwowała się i ponownie spojrzała na Luca. To, co zobaczyła, nie spodobało jej się. Teraz nie czuła już zazdrości, ani złości. Teraz była zaniepokojona. Coś się z nim działo. I nie było to nic dobrego.

- Co się stało Rain? – słyszała Sinę. Ale była już w fontannie. Potknęła się i całkowicie zmoczyła. Widziała jak idzie w jej stronę. Gdy pomogła mu wstać spojrzał na nią zdziwiony. Jego wzrok był mętny.

- Kocham cię – powiedział, gwałtownie łapiąc powietrze – Jesteś tu, prawda?

- Co ci się stało? – zapytała.

Trudno było teraz określić czy bardziej się teraz o niego niepokoiła czy ją śmieszył.

- Jesteś prawdziwa – powiedział z niedowierzaniem.

- Luca, co brałeś? – zapytała z niepokojem.

- Kocham cię – powiedział, a później pocałował ją.

- A ja jestem prawdziwa – szepnęła i przytuliła go jeszcze bardziej. Stali teraz na środku fontanny z której leciała różowa woda. Wokoło było pełno ludzi, ale oni na nic nie zwracali uwagi. W tym momencie znów byli razem. Znów do siebie należeli. A wszystko inne się nie liczyło.

 

 

- Nienawidzę cię. Nienawidzę, że cię poznałem. Nienawidzę, bo… bo nie mogę cię przestać kochać – powiedział jednym tchem, a Rain roześmiała się.

- Więc jeszcze nie znalazłeś nic pośredniego? – zapytała, a on parsknął śmiechem. Kąpiel w zimnej wodzie orzeźwiła go.

- Co tu robisz? – zapytał gdy wychodzili z fontanny.

Gdy podeszli do murku zobaczyła jak młoda wysoka dziewczyna wyciąga do nich rękę. Pomogła wyjść z fontanny najpierw Rain, a później jemu.

- Kim jesteś? – zapytał.

- Jestem Sina – powiedziała – A ty właśnie całowałeś się z moją dziewczyną.

Luca wpatrywał się w nią ze zdziwieniem. Patrzyła na niego poważnie, a po chwili parsknęła śmiechem.

- Nie wygłupiaj się – Rain szturchnęła ją łokciem, a dziewczyna przestała się śmiać.

- Chyba się pogubiłem – powiedział osłupiały.

- To jest Sina. Mieszkamy razem.

- Jest twoją… twoją… – nie mógł wydobyć z siebie tego słowa.

- Teoretycznie tak – powiedziała Rain.

- Ale w praktyce jest zupełnie inaczej – powiedziała Sina i puściła do niego oczko.

- To znaczy, że wy nie…

- Chodź, napijemy się czegoś – powiedziała i poklepała go po ramieniu – Później przedstawisz mnie swoim przyjaciółkom.

 

 

Poszli do baru, ale było tam strasznie głośno i duszno. Sina kupiła kilka piw i poszli na plażę.

- Fajna akcja, tam w fontannie – powiedziała Sina a Rain spiorunowała ją wzrokiem.

- Słuchaj Rain, ja… - zaczął Luca.

- Co ty? – przerwała mu – Co to miało znaczyć tam w fontannie?

- Ale o czym mówisz? Chodzi ci o te dziewczyny?

- Do jasnej cholery Luca, nie chodzi mi o żadne dziewczyny. Zobacz, do jakiego stanu się doprowadziłeś.

- Rain…

- Przestań, mam już…

- Chryste, przestańcie się kłócić – przerwała im Sina – Dosłownie jak para dzieciaków.

Popatrzyła na nich z pobłażliwym uśmiechem, a później wszyscy ryknęli śmiechem.

 

 

Noc była gorąca. Usiedli na plaży. Wszędzie widać było sztuczne ognie. Wszystko w różowym kolorze. Rain zobaczyła, że Luca nie wygląda najlepiej.

- Nie pij piwa. Przyniosę ci wodę – powiedziała.

Gdy odeszła zapanowało milczenie. W głowie Luca kotłowało się wiele pytań. Sina doskonale o tym wiedziała, ale milczała, starając się powstrzymać śmiech.

- Spałyście ze sobą? – powiedział po chwili Luca a Sina roześmiała się.

- Byłam ciekawa jak długo wytrzymasz – powiedziała ze śmiechem.

- Jak wypadłem? – zapytał.

- Jak na faceta to całkiem nieźle – powiedziała.

- Ale z ciebie feministka. Istna homofobia – powiedział i oboje parsknęli śmiechem.

- Chyba cię polubię. A nie lubię, lubić facetów – powiedziała i szturchnęła go łokciem.

- Tak mi przykro – powiedział wzdychając – Skąd znasz Rain? – zapytał niespodziewanie.

- To długa historia – powiedział cicho.

- Mamy czas.

- Chyba żartujesz. Zaraz wróci ten kurdupel, a uwierz mi nie chciałaby żebym ci nic mówiła. A ja wolę się jej nie narażać bo bywa czasem nieobliczalna – powiedziała uśmiechając się pod nosem.

- Więc jednak jesteście razem… - powiedział zrezygnowany.

- Nie o to chodzi. Nic nas nie łączy. Może byłoby tak, gdyby ona nie kochała kogoś innego.

- Znowu kogoś poznała? – zapytał, gwałtownie się odwracając – Czy może chodzi znów o gwiazdę rocka? Już się nie mogę połapać w tych jej…

- Chodzi mi o jej byłego męża. Znasz gościa? – zapytała, a on zrobił się purpurowy na twarzy.

- Kiedy? – krzyknął.

- Co kiedy? – zapytała zdziwiona.

- Kiedy zdążyła wyjść za mąż?! O ile mi wiadomo to nie spotyka się już z tym Loganem.

- Jakim Loganem? – popatrzyła na niego zdziwiona.

- Tym palantem z Los Angeles – powiedział ze złością.

- O nim nie słyszałam – powiedziała i pokręciła głową.

- Więc to nie o niego chodzi? To z kim zdążyła się…

- Z tobą idioto – powiedziała Sina i spojrzała na zdziwionego Luca – I właśnie dlatego wolę kobiety – oświadczyła.

- Pogubiłem się – wydawał się być zdziwiony.

- Ona nadal cię kocha.

- Wiem że mnie kocha, ale zawsze jest ktoś jeszcze. Ktoś ważniejszy i…

- Uwierz mi. Nie ma nikogo. Teraz to ja jestem tym kimś mniej ważnym – powiedziała cicho – Kocham ją, ale wiem, że nic między nami nie będzie. Ponieważ ona kocha ciebie.

- Trudno mi w to uwierzyć. Więc nic was nie łączy? – zapytał.

- Nic poważnego. Trudno to wytłumaczyć – powiedziała wzdychając. Ich związek był skomplikowany. Trudny do określenia.

- Przykro mi – powiedział a ona parsknęła śmiechem.

- Przykro ci, że dziewczyna którą kochasz, kocha ciebie a nie mnie?

- Nie Sina. Przykro mi, bo wiem jak to jest – powiedział a ona przestała się śmiać.

W tym momencie dotarło do niej, co tak naprawdę Rain widzi w Luca. Był inny niż wszyscy faceci, których do tej pory poznała. Każdy inny facet na jego miejscu zachowałby się jak kogut w kurniku. Byłby dumny i arogancki. W najlepszym przypadku by milczał. Ale Luca zadziwił ją. Obchodziło go to, co ona czuła. To przytrafiło jej się po raz pierwszy.

- Zamknij się, bo jeszcze się w tobie zakocham – powiedziała i pchnęła go na piasek – A to byłaby prawdziwa strata dla każdej kobiety.

- Jasne – parsknął.

- Wątpisz we mnie – powiedziała udając oburzenie.

- Jeszcze mi nie powiedziałaś jak poznałaś Rain?

- Znalazłam ją brudną i śmierdzącą w jakimś podłym barze w San Francisco. Była pijana i agresywna. Zabrałam ją do siebie do domu. I już została. Ja pomogłam jej, ona mi. Dwa razy o mało mnie nie zabiła, raz uratowała mi życie. Jest… - przerwała, gdy zobaczyła jak Luca chowa głowę w dłonie.

Milczała. Po chwili zorientowała się, że on płacze. Przytuliła go. Ten facet zadziwiał ją po raz kolejny.

- To moja wina. Powinienem zrobić wszystko żeby tak nie cierpiała.

- To nie twoja wina Luca. Teraz musisz zrobić wszystko żeby wam się udało. I żeby zapomniała o tym koszmarze, w którym do tej pory tkwiła. Niech zapomni o Paulu. O mordercy. Niech zacznie żyć. Ona cię kocha i tylko ty możesz jej tak naprawdę pomóc. Ja mogłabym być jedynie substytutem. To ty jesteś lekiem.

- Nie zasłużyłem na to – powiedział ocierając łzy.

- Ale ona zasłużyła żeby cię mieć – powiedziała Sina.

- Co się dzieje? – zapytała Rain a oni odwrócili się gwałtownie.

- Nic – powiedzieli jednocześnie z minami dzieci, które zostały przyłapane na zabawie w doktora.

- Co knujecie? – zapytała ostrożnie.

- Dlaczego myślisz że coś knujemy? – zapytał Luca.

- Może przez to, że zastałam was w objęciach jak parę zakochanych. Znacie się od godziny, a Sina już zdążyła zmienić orientację, a ty przestałeś mnie kochać – powiedziała ze śmiechem.

- Zapomniałaś o mnie – powiedziała Sina kładąc się na piasku.

- O tobie? – zdziwiła się.

- Ja też przestałam cię kochać. Wybacz. Luca jest jednak przystojniejszy od ciebie. Masz kościsty tyłek i małe piersi a Luca jest…

- Idiotka – Rain usiadła pomiędzy nimi i spojrzała z niepokojem na Luca – Dobrze się czujesz? – zapytała.

- Tak – powiedział cicho, a ona podała mu wodę. Widziała, że z chłopakiem jest coś nie tak.

- Jest po prostu wyczerpany po seksie ze mną – powiedziała Sina i spojrzała na chłopka – Co ci jest? – zapytała gwałtownie się podnosząc.

Luca siedział na piasku. Był blady jak ściana, a jego usta robiły się coraz bardziej sine.

- Luca, co się dzieje?! – krzyknęła Rain i potrząsnęła chłopakiem.

- Nic… po prostu… trochę kręci mi się w głowie – powiedział niewyraźnie.

Tego, co teraz czuła Rain nie da się opisać. Widziała słaniającego się chłopaka. Jego bladą twarz. Coraz bardziej zamglone oczy. I jedyne, o czym mogła teraz myśleć to, to, że już była w takiej sytuacji. Że już kiedyś na jej rękach umierał ktoś, kogo kochała.

- Nie!! – wrzasnęła – Tylko nie to. Nie znowu. Luca. Nie rób mi tego. Błagam…

- Rain, dobrze się czuję. Muszę tylko się zdrzemnąć – powiedział cicho.

- Luca… – Sina odepchnęła Rain od chłopaka i uważnie przyjrzała się jego oczom

- Co brałeś? – zapytała rzeczowo.

- Nic. Nie wiem. Piłem, ale…

- Luca przypomnij sobie, co brałeś?

- Te dwie dziewczyny przy fontannie coś dodały do drinków, ale nie wiem, co to było…

- Wziąłeś jakieś gówno od tych dziewczyn?! – Rain wrzasnęła na chłopaka – Jak mogłeś być taki…

- Zamknij się Rain – krzyknęła Sina – Nie czas teraz na wyrzuty – Najpierw trzeba go zawieść do szpitala, inaczej nie zdąży ci się nawet wytłumaczyć. Widziałam podobne przypadki. Teraz liczy się czas. Zostań z nim, ja pobiegnę po samochód. Zaraz wrócę. Musimy zawieźć go do szpitala – powiedziała i pobiegła – Nie pozwól mu zasnąć.

- Dobrze… nie pozwolę – szepnęła bezradnie, widząc jak chłopak robi się coraz bardziej nieprzytomny.

- Rain ja…

- Nie możesz zasnąć. Nie mogę cię stracić. Musisz żyć. Dla mnie… Błagam zrób to dla mnie Luca…

- Rain, przepraszam…

- Zamknij się i posłuchaj mnie. Kocham cię i nie pozwolę ci teraz mnie zostawić. Ani teraz, ani nigdy. Słyszysz mnie?

- To ty…

- Co ja? – była coraz bardziej przerażona stanem chłopaka.

- To ty mnie zawsze zostawiasz… - szepnął.

- Teraz cię nie zostawię. Będziemy się dobrze bawić.

- Wykorzystasz mnie jak…

- Dziwkę – powiedziała ze łzami w oczach, widząc jak Luca ze wszystkich sił stara się zapanować nad snem – A później zostanę. Zostanę z tobą. Nie odejdę już od ciebie. Nigdy. Rozumiesz? Nigdy już od ciebie nie odejdę…

- Zostaniesz – szepnął – Naprawdę ze mną zostaniesz? Rain, ja…

- Zostanę. Luca błagam, nie rób mi tego – załkała widząc jak traci przytomność – Nie zostawiaj mnie. Nie umieraj. Nie mogę cię stracić. Nie ciebie. Luca…

- Tak bardzo cię kocham Rain…

- Luca, nie rób mi tego. Nie możesz. Nie poradzę sobie bez ciebie. Musisz ze mną zostać. Błagam cię…

- Rain, przepraszam że…

- Mów do mnie, zaraz Sina wróci z samochodem i zawieziemy cię do szpitala. Luca zrobię wszystko, co chcesz, tylko nie umieraj. Proszę zostań ze mną. Zrobię wszystko co chcesz, tylko mnie nie zostawiaj…

- Kocham cię, Rain. Jesteś moim przeznaczeniem… moim… – szepnął i stracił przytomność.

- Przeznaczeniem… - dokończyła i zamarła. To nie mogło dziać się naprawdę. Luca nie oddychał. Nie wierzyła w to co widzi. Znów to się działo. Miała nadzieję, że to kolejny koszmarny sen. Spojrzała jeszcze raz na chłopaka. Widziała jak na plażę wbiega Sina z jakimś mężczyzną.

- Za późno – szepnęła.

- Rain, co się dzieje? – słyszała z daleka głos Siny.

- Za późno – wrzasnęła, a później odchyliła głowę do tyłu, a z jej gardła dobył się krzyk – Za późno!!! Nie!!!

Później wszystko pociemniało, a ona opadła bezsilna na chłopaka.

 

 

 

Już cię nie potrzebuję…

 

 

Dzień drugi

Gdy się ocknęła już świtało. Leżała na tylnim siedzeniu jakiegoś samochodu. W pierwszym momencie nie wiedziała co się dzieje. Jednak gdy zobaczyła na leżącą obok niej koszulę, którą miał na sobie Luca poprzedniej nocy, wszystko wróciło.

- To sen. To mi się śni – powiedziała i przeciągnęła po skórze ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin