Sacsayhuaman - jastrzębie skały.rtf

(5 KB) Pobierz

EvD (Zpowrotem do gwiazd)

 

Sacsayhuaman - "jastrzębie skały"

 

W czasie swojej ostatniej podróży po Peru w roku 1968 wraz z moim przyjacielem Hansem Neunerem ponownie odwiedziłem megalityczne budowle Sacsayhuaman ("jastrzębie skały"), znajdujące się ok. 3500 - 3800 m n.p.m. na obrzeżach dawnej inkaskiej twierdzy Cuzco. Z miarką i aparatem fotograficznym zbliżyliśmy się ponownie do tych ruin, które nie są ruinami w potocznym rozumieniu tego słowa, nie ma tu bowiem trudnych do zdefiniowania zwałów potrzaskanego kamienia, nie ma mało czytelnych resztek jakichś historycznych budowli. Skalny labirynt Sacsayhuaman sprawia wrażenie postawionej przy użyciu wyrafinowanej techniki superbudowli. Komuś, kto przez cały dzień wspinał się w rozrzedzonym powietrzu tego płaskowyżu wśród kamiennych gigantów, pieczar i monumentalnych skalnych bloków, kto dotykał gładkich, perfekcyjnie obrobionych murów, trudno zaakceptować wyjaśnienie, iż wszystko to zostało wykonane w zamierzchłych prehistorycznych czasach ręką ludzką za pomocą moczonych w wodzie drewnianych klinów oraz zwyczajnych kamiennych pięściaków. Oto jeden tylko z obmierzonych przez nas przykładów. Z granitowego bloku - 11 m wysokości, 18 m szerokości, jakby wyrwanego ze skalnej ściany - wycięto czworościan o wysokości 2,16 m, szerokości 3,40 m i głębokości 0,83 m. Pierwszorzędna robota! Nic tu nie zostało wykruszone, byle jak wyrąbane, nie ma żadnych nierówności ani śladów partackiej obróbki. Jeśli nawet resztką wiary jesteśmy skłonni przyjąć możliwość, że jacyś szczególnie biegli w rzemiośle kamieniarze w toku wieloletniej pracy zdołali oddzielić od skalnej ściany cztery boki giganta, to przecież w końcu i tak stajemy bezradni przed pytaniem, w jaki to sposób sprytni kamieniarze poradzili sobie z oddzieleniem tylnej ściany czworościanu? Jest rzeczą dowiedzioną, że prace wykonano w czasach preinkaskich. Wtedy kamieniarze nie mieli chyba jeszcze do dyspozycji wrębiarek, jakich używa się dziś do wycinania skał na tunele metra! Prawdopodobnae nie dgsponowali też wiedzą chemiczną, która pozwoliłaby im oddlzielać skalne bloki za pomocą kwasów... A może jednak tak? Wchodziliśmy do licznych skalnych grat o długości 60 do 80 m. Ich prosty niegdyś przebieg został zakłócony jakby przez jakąś pierwotną siłę, korytarze są częściowo zniszczone bądź poprzemieszczane. Długie odcinki ścian i stropów zachowały się w całości. Perfekcją wykonania spokojnie mogą konkurować z najlepszymi współczesnymi odlewami z betonu. Nic tu nie jest składane z kawałków, nie ma części łączonych jakąś zaprawą - wszystko jest jak "odlane z jednego kawałka". Krawędzie mają kąty proste i są ostre jak noże. Szerokie na 20 cm granitowe listwy układają się jedna nad drugą tak równiutko, jakby dopiero wczoraj usunięto drewniane szalunki.

Przechodziliśmy przez korytarze i komory wyprostowani, w ciągłym napięciu, jaka niespodzianka czeka nas przy następnym rozgałęzieniu. Bez przerwy przywoływałem na pamięć dotychczasowe wyjaśnienia archeologów na temat tego cudu techniki budowlanej, ale jakoś nie chciały mi trafić do przekonania. O wiele bardziej prawdopodobne wydaje się, że w czasach prehistorycznych musiały się tu znajdować dopracowane do ostatniego szczegółu fortyfikacje. Wszystkie te bezbłędnie obrobione kamienne kolosy mogły stanowić elementy megalitycznej budowli. Przypuszczalnie, gdyby przeprowadzono tu systematyczne badania, dałoby się odsłonić cały kompleks bądź go zrekonstruować. Oczywiście zastanawialiśmy się także, czy nie ma jakiegoś konwencjonalnego wyjaśnienia dlaczego budowla z Sacsayhuaman obróciła się w "pole ruin". Erupcje wulkanu? Nigdzie w pobliżu żadnej nie było. Przesunięcia skorupy ziemskiej? Ostatni silny wstrząs miał tu podobno miejsce 200 tysięcy lat temu. Trzęsienie ziemi? Raczej mało prawdopodobne, aby ono poczyniło tego rodzaju szkody, w których widać jeszcze tyle porządku w nieporządku. Dodatkowe znaki zapytania przy tych wszystkich pytaniach biorą się z faktu, że obrobione granitowe bloki wykazują w dodatku zeszkliwienie powstające wyłącznie pod działaniem szczególnie wysokich temperatur. Kaprys natury? Granitowe bloki mają precyzyjnie wykonane rowki, ponadto widać w nich otwory mocowań, zupełnie jakby bloki te zostały oderwane jedne od drugich. Ani archeologowie z miasta Cuzco, ani ich koledzy z muzeów w Limie nie potraflli podać mi zadowalającego wyjaśnienia badanych przez nas tworów. - Preinkaskie, albo może nawet z kultury Tiahuanaco - twierdzili. Oczywiście to żadna hańba czegoś nie wiedzieć. Na temat obrobionych skał, które widzieliśmy w Sacsayhuaman nie wiadomo w każdym razie nic pewnego. Pewne jest tylko, że cały kompleks wykonały w nie znanym czasie nie znanymi metodami nie znane nam bliżej istoty. Pewne jest, że kompleks ten istniał już zanim powstała słynna inkaska twierdza Synów Słońca i że został zniszczony przed wybudowaniem tych inkaskich fortyfikacji.

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin