Erwin Rommel.pdf

(111 KB) Pobierz
Kondor część 1
Erwin Rommel
Aktorzy:
Adolf Hitler - Jan Peszek
Feldmarszałek Erwin Rommel - Marek Perepeczko
Pani Rommel - Danuta Stenka
Wilhelm Keitel - Wiktor Zborowski
Płk Stauffenberg - Wojciech Malajkat
Gen. Burgdorff - Marian Opania
Adolf Hitler przybył do bunkra W2 w podziemnej kwaterze dowodzenia w pobliżu Soissons
we Francji 17 czerwca 1944 roku. Kompleks bunkrów wybudowano w 1940 roku, aby
stamtąd führer mógł dowodzić inwazją na Anglię. W czerwcu 1944 roku sytuacja była już
całkowicie inna. To Anglicy i Amerykanie dokonali inwazji na Francję.
W W2 Hitler miał spotkać się z dwoma najważniejszymi oficerami: feldmarszałkiem Gerdem
von Rundstedtem, głównodowodzącym wojskami niemieckimi we Francji, i feldmarszałkiem
Erwinem Rommlem, dowodzącym Grupą Armii "B", walczącą z alianckimi wojskami
inwazyjnymi. Początkowo Hitler planował przybycie do kwatery Rommla w Chateau de La
Roche. Z nieznanych powodów zmienił zamiar. Czy kierowała nim intuicja, czy też
ostrzeżono go? Nie wiemy tego.
Gdyby przyjechał do zamku Rommla, zostałby aresztowany i zapewne stracony.
Feldmarszałek Erwin Rommel, najwierniejszy żołnierz Hitlera, stał się jego wrogiem.
Konferencja w W2 była bardzo burzliwa. Feldmarszałek Rommel zdecydował, że nie będzie
już dłużej ukrywał przed Hitlerem, jak poważna jest sytuacja w Normandii, gdzie 6 czerwca
wylądowały wojska alianckie.
Rommel: Mein Führer, siły, które możemy rzucić do walki, są niewystarczające, a sytuacja
pogarsza się z dnia na dzień. Na plaże Normandii przybywają nowe oddziały angielskie i
amerykańskie, ciężki sprzęt, działa, czołgi. Jeszcze jest czas, aby zatrzymać wroga, ale musi
pan zrozumieć, że trzeba skierować do Normandii wszystkie rezerwy i ściągnąć z rejonu
Calais stojącą tam bezczynnie 15. armię.
Hitler: Właściwa inwazja jeszcze się nie rozpoczęła. A jeżeli nastąpi, to nie w Normandii,
lecz Pas de Calais i 15. armia musi tam stać w gotowości!
Rommel: Mein Führer, nasi żołnierze walczą z niewiarygodnym męstwem i poświęceniem!
Jednak nasze dywizje topnieją. Niektóre mają już liczebność batalionu! Tymczasem
Luftwaffe jest bezczynna. Okręty Kriegsmarine nie wychodzą na wody Kanału La Manche!
Hitler, blady, z oczami przekrwionymi z braku snu, słuchał w milczeniu, od czasu do czasu
stukając nerwowo ołówkiem w stół. W pewnym momencie przerwał Rommlowi.
Hitler: Panowie, uważam, że nadeszła pora, abyśmy udali się na obiad.
Hitler nie chciał zrozumieć powagi sytuacji. Uważał, że do walki na normandzkich plażach
alianci wysłali tylko część wojsk, aby ściągnęły główne siły niemieckie, a wówczas
dokonaliby właściwej inwazji w innym miejscu francuskiego wybrzeża. Rommel
zaprotestował przeciwko takiemu poglądowi w czasie rozmowy przy obiedzie. Powiedział w
pewnym momencie:
Rommel: Nasze wojska w Normandii są kierowane z fotela znajdującego się daleko od
frontu.
Oficerowie przysłuchujący się tej rozmowie zamarli. Aluzja była wystarczająco jasna. To
Hitler w swojej kwaterze w Obersalzbergu, tysiące kilometrów od normandzkiego frontu,
podejmował decyzje. To on nie zezwolił, aby w pierwszych godzinach inwazji czołgi
uderzyły na wojska alianckie, które ledwo wdarły się na brzeg i nie miały szans odparcia
kontruderzenia. To on nie zgodził się, aby potężna 15. armia wyruszyła spod Calais na pomoc
niemieckim wojskom w Normandii. Hitler przyjął spokojnie uwagę Rommla. Odpowiedział:
Hitler: Żąda pan, żebyśmy mieli zaufanie do pana, ale pan nam nie wierzy.
Już wtedy feldmarszałek Rommel był przekonany, że należy usunąć Hitlera. Podjął
przygotowania. Dlaczego ten wierny żołnierz postanowił pozbyć się swojego wodza, któremu
służył przez pięć lat?
Kariera Erwina Rommla rozpoczęła się we wrześniu 1939 roku. Był wówczas komendantem
Kwatery Głównej Hitlera. Nie miał jednak okazji wykazania swoich umiejętności
dowódczych, ale już w październiku 1939 roku Hitler powierzył mu stanowisko dowódcy
nowej 7. dywizji pancernej. Dla Rommla rozpoczął się czas wielkich sukcesów. Zabłysnął w
maju 1940 roku, gdy jego dywizja odniosła wiele zwycięstw we Francji.
W lutym 1941 roku Rommel otrzymał następne trudne zadanie. Stanął na czele Afrika Korps,
korpusu ekspedycyjnego wysłanego przez Hitlera do Afryki Północnej na pomoc wojskom
włoskim, ponoszącym dotkliwe klęski w starciach z aliantami.
Przybycie korpusu zmieniło sytuację jak za dotknięciem różdżki czarodziejskiej. Rommel
okazał się mistrzem w operowaniu oddziałami pancernymi i artylerią przeciwlotniczą, którą z
powodzeniem wykorzystywał do niszczenia pojazdów pancernych. Po serii świetnych
zwycięstw, gdy jego wojska doszły do granicy Egiptu i miał realną szansę zajęcia tego
państwa i strategicznego kanału Sueskiego, sytuacja raptownie odmieniła się. Winę ponosił
Hitler. Zajęty wojną ze Związkiem Radzieckim, nie dbał o właściwe wyekwipowanie wojsk
walczących na drugorzędnym, w jego ocenie, froncie w Afryce. Brytyjczycy zaś, dla których
Północna Afryka miała ogromne znaczenie dla ochrony morskich szlaków wiodących do
kolonii na Bliskim i Dalekim Wschodzie, o wiele lepiej przygotowali swoje wojska. Mieli
znacznie więcej żołnierzy, czołgów i dział niż Rommel.
On, rozumiejąc jak trudna stała się sytuacja jego wojsk, usiłował interweniować u Hitlera. W
końcu października 1942 roku stawił się w Kancelarii Rzeszy w Berlinie. Usłyszał wówczas:
Hitler: Niech pan się nie obawia. Zdecydowałem wysłać do Afryki wszelką niezbędną
pomoc. W najbliższym czasie poślę tam 10. dywizję pancerną oraz dywizję SS
"Leibstandarte", która w tej chwili jest we Francji. Wprowadzę na Morze Śródziemne nowe
statki, które będą zaopatrywać pana wojska. Są tak szybkie, że angielskie okręty podwodne
ich nie dopędzą. Dostarczę panu nowe czołgi Tiger. Nie widział pan ich zapewne, ale proszę
to zrobić przy najbliższej okazji. Będzie pan oczarowany. Uzbrojone są w działa kalibru 88
mm i mają dziesięciocentymetrowy pancerz. Nie dorównują im czołgi rosyjskie,
amerykańskie ani brytyjskie razem wzięte. W najbliższym czasie otrzyma pan 40 tych
czołgów!
Gdy Rommel wyszedł z gabinetu Hitlera, ten odwrócił się do obecnego przy rozmowie
feldmarszałka Keitla i powiedział:
Hitler: Rommel zmienił się. Obawiam się, że przestał wierzyć w zwycięstwo. Nie powinno
się trzymać tak długo człowieka na stanowisku związanym z tak dużą odpowiedzialnością.
On chyba traci nerwy.
Po rozmowie z Hitlerem Rommel udał się do Semmering w Austrii, aby spędzić tam urlop.
Czy wierzył w obietnice Hitlera? Powiedział do żony, że łaskawość führera wydała mu się
podejrzana.
W tym czasie, 24 października 1942 roku Brytyjczycy uderzyli z cała siłą pod El Alamejn.
Zaskoczenie wojsk niemieckich, brak paliwa i amunicji przesądziły o wynikach bitwy. 5
listopada 1942 roku bitwa pod El Alamejn dogasła. Oddziały niemieckie wycofały się do
Tunezji, a włoskie - pozbawione transportu samochodowego - dostały się do niewoli.
Zapewne wtedy Rommel stracił resztki zaufania do Hitlera, a ostateczny akt dopełnił się w
marcu 1943 roku, gdy musiał opuścić Tunezję. Pozostawił w tym państwie najlepszych
żołnierzy i najlepsze jednostki. Od lutego 1941 roku zżył się z tymi żołnierzami, bywał wśród
nich, spał w ich namiotach na pustyni. Wierzył, że może jeszcze walczyć. I nagle nadszedł
rozkaz z Berlina, że musi natychmiast udać się do Włoch. Dla niego, żołnierza z krwi i kości,
była to zdrada.
W grudniu 1943 roku feldmarszałek Erwin Rommel objął dowodzenie Grupą Armii "B",
która w Normandii miała przejąć główny ciężar walki z wojskami inwazyjnymi.
Szybko jednak zrozumiał, że ma niewiele do powiedzenia. Gdy 6 czerwca 1944 roku
rozpoczęła się inwazja, Hitler zabronił wysłania do walki dwóch dywizji pancernych, które z
łatwością mogły pokonać wojska inwazyjne. Führer był bowiem przekonany, że atak w
Normandii jest podstępem zastosowanym przez aliantów po to, aby ściągnąć tam niemieckie
dywizje pancerne. Zabrakło by ich, gdyby rozpoczęła się właściwa inwazja w innym rejonie
Francji.
Ten błąd Hitlera przesądził o powodzeniu alianckiej inwazji w Normandii.
Rommel wiedział, że podobnie jak w Afryce zbliża się kolejna klęska. Wraz z
feldmarszałkiem Rundstedtem podjął ostatnią próbę uzyskania od Hitlera większych
uprawnień i większej swobody w dowodzeniu wojskami w Normandii. Pojechali do kwatery
führera w Obersalzbergu. Przez sześć godzin czekali w przedpokoju. Sama rozmowa była
krótka: nie uzyskali nic!
Czyżby po tej rozmowie Rommel rozpoczął rokowania z aliantami? Wskazuje na to incydent,
który zdarzył się 3 lipca. Amerykanie zaproponowali wówczas przerwanie walk, aby grupa
niemieckich pielęgniarek, które pozostały w Cherbourgu mogła bezpiecznie przejść na swoją
stronę.
Walki ustały na cztery godziny i pielęgniarki przejechały przez linię frontu w samochodzie
dostarczonym przez Amerykanów. Operacja przekazania kobiet zajęła 15-20 minut. Dlaczego
więc rozejm trwał tak długo? Czyżby przekazanie pielęgniarek było tylko pretekstem do
spotkania przedstawicieli dowództwa wojsk niemieckich we Francji i wojsk alianckich?
Prawdopodobnie tak. Tydzień później przeprowadzono podobną operację przekazania
Niemcom dwóch pielęgniarek i siedmiu sekretarek. I tym razem wstrzymano walki na cztery
godziny. Wygląda na to, że wówczas przedstawiciele obydwu stron kontynuowali dyskusję,
która rozpoczęła się podczas pierwszego rozejmu. Feldmarszałek Rommel o tym wiedział i
aprobował te rozmowy. Nie wiemy natomiast, czy brał w nich udział.
Jednocześnie zaktywizował swoją działalność przeciwko Hitlerowi. Udało mu się zyskać
sprzymierzeńców. Generał Heinz Eberbach, dowódca armii pancernej oraz Sepp Dietrich,
dowódca I korpusu pancernego zgodzili się wziąć udział w spisku. Podobne deklaracje złożyli
dowódca 7. armii oraz dowódca II korpusu pancernego SS.
17 lipca Rommel wyruszył na inspekcję oddziałów frontowych. Prawdziwym celem było
sprawdzenie stanu przygotowań do zamachu stanu.
Feldmarszałek Rommel miał pod swoimi rozkazami wojska wystarczająco silne, aby rozbić
zwolenników Hitlera po jego obaleniu.
Historia potoczyłaby się inaczej, gdyby nie tragiczny wypadek.
Popołudniu 18 lipca, Rommel wracał w odkrytym samochodzie do swojej kwatery. O 16.20
na niebie pojawiły się dwa brytyjskie myśliwce Typhoon. Piloci widząc samotny samochód
zniżyli lot i zaczęli strzelać z działek. Kierowca nie zdążył zjechać z drogi, gdy kamienie
uniesione wybuchami pocisków uderzyły feldmarszałka w lewą skroń i policzek, łamiąc kość
policzkową i powodując pęknięcie czaszki. Bardzo szybko przewieziono Rommla do szpitala.
Lekarze uznali, że jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo, ale przez trzy następne dni leżał
nieprzytomny. Te dni były decydujące dla historii II wojny światowej.
Rankiem 20 lipca 1944 roku pułkownik Claus von Stauffenberg, wraz z towarzyszącym mu
adiutantem porucznikiem Wernerem von Haeftenem wylądowali na lotnisku w Gierłoży
wezwani na naradę do kwatery führera. Pułkownik von Stauffenberg, okaleczony w 1943
roku w Tunezji, gdzie w wyniku zbombardowania jego samochodu przez amerykańskie
samoloty stracił prawą rękę, dwa palce lewej ręki i lewe oko, był członkiem organizacji
spiskowej planującej usunięcie Hitlera.
Gdy zaleczył, rany mianowano go szefem sztabu Armii Rezerwowej. To stanowisko dawało
mu dostęp do führera, gdyż był zapraszany na narady na najwyższym szczeblu. W lipcu 1944
roku dwukrotnie próbował dokonać zamachu. Taki też cel postawił sobie przybywając do
Gierłoży 20 lipca. W teczce miał dwa ładunki wybuchowe.
Przed rozpoczęciem narady pułkownik wszedł do pokoju pod pretekstem zmiany koszuli.
Wyciągnął z kieszeni niewielkie obcążki, aby zgnieść dwie szklane kapsułki z kwasem, który
zacząłby przeżerać miedziane druty zapalników ładunków wybuchowych. Po około dziesięciu
minutach przerwane druty zwolniłyby iglice, a te, uderzając w spłonki, spowodowałaby
wybuch bomb o wadze około pół kilograma każda.
Jego okaleczona, pozbawiona dwóch palców dłoń nie mogła utrzymać obcążków.
Wyślizgiwały się raz po razie i spadały na dno teczki.
Na zewnątrz oczekiwał na niego feldmarszałek Wilhelm Keitel, który miał wprowadzić go na
naradę. Oczekiwanie przedłużało się. Zniecierpliwiony Keitel, uważając, że kaleki pułkownik
ma kłopoty z przebraniem się, wysłał esesmana, aby pomógł Stauffenbergowi.
Pułkownikowi udało się zgnieść jedną z dwóch ampułek, gdy w drzwiach stanął sierżant.
Stauffenberg uznał, że dalsze gmeranie w teczce mogłoby wydać się esesmanowi podejrzane.
Zamknął ją szybko i ruszył w stronę wyjścia. Uważał, że wybuch jednego ładunku i tak
spowoduje eksplozję drugiego, bez potrzeby uruchamiania drugiego zapalnika.
Keitel wyciągnął rękę, aby wziąć teczkę.
Keitel: Może pomóc panu, panie pułkowniku?
Stauffenberg: Nie, dziękuję, muszę dawać sobie radę sam.
Keitel: To pospieszmy się, Führer już wszedł do budynku.
Stauffenberg dostrzegł, że kierują się do murowanego domu, a nie bunkra Hitlera.
Stauffenberg: Narada nie odbędzie się w bunkrze führera?
Keitel: Nie, trwa tam wzmacnianie stropów. Führer przeniósł się do bunkra dla gości, a
narady odbywają się w baraku. Szczerze mówiąc, wolę to od dusznego i wilgotnego bunkra.
Było oczywiste, że we wnętrzu murowanego baraku z oknami efekt działania fali
wybuchowej będzie znacznie mniejszy niż w bunkrze, ale Stauffenberg już cofnąć się nie
mógł. Zapalnik bomby w jego teczce działał i nie można było go zatrzymać.
W pokoju konferencyjnym w "Wilczym Szańcu", kwaterze Hitlera w Gierłoży, trwała już
narada, gdy Stauffenberg tam wszedł. Zwrócił się do jednego z adiutantów, prosząc, aby mógł
stanąć jak najbliżej Hitlera.
Stauffenberg: Proszę mi wskazać miejsce w pobliżu führera. Mam słaby słuch i muszę być
blisko, abym słyszał pytania.
Hitler siedział na stołku przy dużym stole, na którym rozłożono mapy. Z jego prawej strony
stał generał Adolf Heusinger relacjonujący sytuację na froncie wschodnim. Dalej na prawo
był adiutant generała, który rozkładał mapy. Stauffenberg stanął na wskazanym miejscu
między Heusingerem, a jego adiutantem. Postawił teczkę na podłodze, po lewej stronie
masywnej betonowej podpory stołu. Fala wybuchu powinna dotrzeć wprost do Hitlera i
rozerwać go. Po minucie Stauffenberg odwrócił się do adiutanta:
Stauffenberg: Przepraszam, muszę wyjść, aby zadzwonić do Berlina. To ważna sprawa
służbowa. Wrócę za kilka minut.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin