WIERSZE zawsze s� wolne o� POEZJA UKRAI�SKA W PRZEK�ADACH BOHDANA ZADURY I I \ WIERSZE zawsze s� wolne EMMA ANDIJEWSKA JURIJ ANDRUCHOWYCZ NATA�KA BI�OCERKIWE� ANDRIJ BONDAR JEWHEN BRUS�YNOWSKI MYKO�A CHO�ODNY WO�ODYMYR CYBULKO HRYHORIJ CZUBAJ NAZAR HONCZAR O�EKSANDR IRWANE� IWAN �UCZUK WASYL MACHNO KOSTIANTYN MOSKA�E� WIKTOR NEBORAK DMYTRO PAW�YCZKO HA�YNA PETROSANIAK MYKO�A RIABCZUK ROMAN SAD�OWSKI OSTAP S�YWYNSKI SIERHIJ �ADAN WIERSZE zawsze s� wolne POEZJA UKRAI�SKA W PRZEK�ADACH BOHDANA ZADURY Wst�p i T� ksi��k� m�g�bym nazwa� niechcianym, a w ka�dym razie nieplanowanym dzieckiem. Jeszcze �wier� wieku temu pr�dzej bym si� - to ma�o wyszukane, ale prawdziwe por�wnanie - �mierci spodziewa�, ni� tego, �e b�d� kiedy� t�umaczy� wiersze ukrai�skich poet�w. Otwieraj� t� antologi� (? - antologi� jednego t�umacza) wiersze Dmytra Paw�yczki (r. 1930), zamykaj� Ostapa S�ywynskiego (r. 1978). Jej uk�ad przypadkiem odpowiada mniej wi�cej przebiegowi mojej przygody z ukrai�sk� liryk�. Zacz�a si� od Paw�yczki - i mia� to by� tylko epizod. Ten epizod zapocz�tkowa� trwa�e znajomo�ci i - mo�e wolno mi tak powiedzie� - przyja�nie. Zalet� tej antologii jest jej wieloraka niereprezentatywno��. Myko�a Riabczuk, dla przyk�adu, kt�ry by� w 1989 roku moim przewodnikiem po absolutnie nieznanym dla mnie w�wczas �wiecie ukrai�skiej literatury i rzeczywisto�ci, bardziej jest pewnie postrzegany w swym kraju jako krytyk czy w ostatnich czasach politolog ni� poeta. Iwan �uczuk, dla przyk�adu, pisze teraz zupe�nie inne wiersze ni� te, kt�re swego czasu t�umaczy�em. A jednak mimo wszystko �w brak reprezentatywno�ci uwa�am za atut, mam nadziej�, �e nie pr�buj�c odzwierciedla� �adnej hierarchii ani �adnej hierarchii budowa�, zbi�r ten na zasadzie pars pro toto pokazuje jednak wielog�osowo�� i bogactwo wsp�czesnej poezji ukrai�skiej. Co nas poci�ga? My�l�, �e w r�wnej mierze podobie�stwa i r�nice. W odpowiednich proporcjach; co�, co jest takie samo, nie budzi zainteresowania; co�, co jest absolutnie odmienne od tego, co znamy - te� nie jest atrakcyjne. Wydaje mi si�, �e mn�stwo rzeczy dla polskiego czytelnika mo�e w poezji ukrai�skiej by� atrakcj� - prostota i m�dro�� najnowszych wierszy Dmytra Paw�yczki, nadrealizm tak specyficznie spleciony z ludowo�ci� u Hryhorija Czubaja, Kostiantyna Moska�cia, czy Wo�odymyra Cybulki, m�odzie�czo��, karnawa�owo��, witalno��, poczucie humoru Bubabist�w, hucpa i plebejsko�� Myko�y Cho�odnego, �postmodernizm" Jewhena Brus�ynowskiego, wyciszony - a jak�e wyrazisty - liryzm Ha�yny Petrosaniak. Spos�b, w jaki to, co spo�eczne, co zbiorowe, ��czy si� z do�wiadczeniem jednostki. Wydaje mi si�, �e poeci ukrai�scy s� w stanie potr�ca� takie emocjonalne struny, kt�rych dotkni�cie przez poet� polskiego sko�czy� musia�oby si� niechybnie katastrof� �mieszno�ci. Ci z Pa�stwa, kt�rzy nie wiedz� o czym my�l�, zechc� przeczyta� �Konia J�zefa Poniatowskiego" Paw�yczki albo zajrze� do wierszy O�eksandra Irwancia. Bohdan Zadura DMYTRO PAW�YCZKO *** Przyszed� kupiec z czerwonymi oczami, Na podw�rzu co� m�wi� do taty, Potem sakiewk� wyci�gn�� z groszami I za moje dzieci�stwo zap�aci�. Now� koszul� na siebie w�o�y�em I ocieraj�c w r�kaw �zy ukradkiem, Na sznurku smutne ciel� prowadzi�em Za starym kupcem do czarnej jatki. I krew �cieka�a ze s�o�ca jak z no�a Tam, gdzie za lasem ko�czy si� ju� ziemia. My�la�em, co ja, co ja powiem, Bo�e, Kiedy mnie krowa zapyta, gdzie cielak. Do chaty sznurek przynios�em, na ��ko Bez s�owa pad�em i przez sen swej matki Obecno�� czu�em, s�ysza�em, jak smutno Wzdycha, z�ot�wk� dziel�c na podatki. Jak wiatr na poddaszu potem szeptem Za dusze stworze� wszystkich si� modli�a I oczy�ci�em si�, jak gdyby we �nie W siwym szele�cie modlitw mnie obmy�a. Do dzisiaj - tylko sen sklei powieki, S�ysz� ten matki cichy nocny lament I biegn� po�r�d ojca niw dalekich, Gdzie krwi� s�oneczn� trawy pochlapane. 1965 CYMBA�Y By� u nas cymbalista, m�ody czarodziej muzykant, Skaka�y jak rozbrykane �rebi�tka palce jego r�ki -Cymba�y brzmia�y jak dzwony, dzwoni�y jak srebrna osika, Jak k�osy, kt�re bij� na widnokr�gu o b��kit. Zna�y go g�ry dalekie i znany by� po�r�d dolin: Twarz - ksi�ycowy wiecz�r, zb��kany w g�stym borze. W niedziel� siedzia� graj�c na progu swej stodo�y I ludzie szli do niego, dom omijaj�c Bo�y. 1 I Nie kocha� pop go, pi�ci� wygra�a� na ambonie: - To cz�owiek nie nasz! W ciemne zapl�tany sprawy! Gazdowie! Wy w tych strunach jak w postronkach konie! Ukorzcie si� i m�dlcie! Czart powozi wami! Mo�e i �y� w cymba�ach pomocnik zwinny, ale Tak po tych strunach skaka�, �e ludzki wzrok c� wart? Sam cymbalista o nim niejeden raz zuchwale Mawia�: - Patrzcie, jest dusza, a cia�a nie ma czart. Wypisz-wymaluj - inni m�wili - kozio�eczek, Czarnym meszkiem na g�bie przypomina trzmiela. Kt� uwierzy pogwarkom ko�o pustych beczek, Gdzie� w przedsionkach biesiad, w podw�rkach wesela? - Ja wam, kumie powiadam, on taki jak mucha! -Ja wam, kumie, powiadam, on jak komar i�cie! -Wiedzieli tylko jedno, �e to zawierucha Kominem z chmur str�ci�a dziadyg� cymbali�cie. Prosto w garnek ze wrz�tkiem wpad� diabe� lilipuci, Za ogon go wyci�gn�� grajek i och�odzi�, Powoli - nie bez kija, rzecz jasna - gra� nauczy� I grali teraz razem powiatu budz�c podziw. Cymbali�cie, m�wili, sprzyja�o w �yciu szcz�cie, Z biesem si� nie rozstawa�, to si� mu i szcz�ci�o: Na g�owie swej go nosi�, skrywszy we w�osy g�ste, By mu samemu w domu w cymba�ach si� nie cknilo. Przewierci� czart kapelusz, patrzy� na �wiat przez denko. Wsz�dzie bywali, tylko w cerkwi ani razu. �mia� si� grajek - u ludzi tu z rozumem cienko -I cymba�y na �cianie powiesi� miast obraz�w. Nie kocha� pop go, pi�ci� wygra�a� na ambonie: - To cz�owiek nie nasz! W ciemne zapl�tany sprawy! Gazdowie! Wy w tych strunach jak w postronkach konie! Ukorzcie si� i m�dlcie! Czart powozi wami! Pytano go - czemu? M�wi� - modl� si� w domu i szczerze, Wiar� w Boga podtrzyma� przecie� to diab��w praca! I na z�o�� zacz�� drwi� z nich, niewidzialnego przecher� Przy ludziach naumy�lnie traktowa� tak jak brata. Za oszewk� wlewa� sobie kieliszek okowitki, Kropelk� z dna - na struny: �No m�j diabe�ku, na�ci!" Mdla�y dziewki, parobki, wszyscy spoceni do nitki, A bies siek� kopytami, drobi�, w przysiadach ta�czy�. I graj�c tak, na paluszku wirowa� jak wrzeciono, To zastyga� na moment, to mkn�� jak na �wist bata. Kiedy niebiosa sp�dnic kr��y�y nad nim szalone, Zabawia� si� na strunach jak w cyrku akrobata. Wzrok cymbalisty ja�nia� jak zima w s�o�cu bia�a, R�ce podnosi� w g�r�, instrument kolanem trz�s� wraz. Bies rechota�, gzi� si�, w�cieka� si� w cymba�ach -Raz jeszcze, raz jedniutki, prosili, no jeszcze raz. Na ostatek jeszcze raz, Nie kochajcie, dziewki, gazd, Nie legajcie w przebi�niegach, Bo wam zimno �y� ju� nie da. Albo dosy�, albo jeszcze, Bo ju� boli popod sercem, Gin�, ludzie, nie od ch�odu, Graj�e, graj�e, tudu-rodu, Graj! Kiedy wraca� grajek z wesela lub �wi�ta innego, Na plecach bola�y struny, poobijane jak kostki, Dzieciarnia za nim bieg�a i patrz�c na niego Czartu pokazywa�y j�zyk i fig� wyrostki. Ko�ce strun niby chwo�cik by�y albo rogi, On nie zwa�a� na dzieci t�um rozzuchwalony. Pielgrzymi, co z przeciwka szli, schodzili z drogi Lub m�wili dobitnie (ka�de s�owo osobno): - Niech b�dzie pochwalony! Kto� czasem poca�owa� chcia� go na powitanie Lub sprawdzi�, co na dobre s��wko te� on powie. A on pyta�: - No, jak tam? Poca�unki dzi� na targu tanie? I kark jak byk przegina�, cofaj�c sw� g�ow�. Nie kocha� pop go, pi�ci� wygra�a� na ambonie: - To cz�owiek nie nasz! W ciemne zapl�tany sprawy! Gazdowie! Wy w tych strunach jak w postronkach konie! Ukorzcie si� i m�dlcie! Czart powozi wami! �i Noc� do niego przyszli, wyrwali z r�k cymba�y, Rzucili na pod�og� i zawo�ali: �Przy�wie�!" Na jego oczach �ez pe�nych je siekierami r�bali, W drzazgach czarta szukali, lecz nie znale�li nigdzie. Umilk� grajek na wieki, jakby milczenie �lubowa�. Przez rok - do matki nawet - z ust mu s�owo nie sfrunie. I pewnego wieczora w swej stajni si� zaryglowa� I na kr�tkiej, na siwej, na martwej powiesi� si� strunie. 1 f i I 1966 KIJ�W W MAJU Kij�w w maju na rozkwit�ych kasztanach, jak na olbrzymich spadochronach, unosi si� w niebo, p�ynie nad Ukrain�, �wieci gwiazdami sobor�w. Ksi���ta, metropolici, dru�ynnicy, kagiebi�ci, dysydenci, czerwoni niewolnicy, akademicy, deputowani, bardowie, kurwy wychodz� z mogi�, z budynk�w, z przej��, z restauracji, z metra bior� si� za r�ce - boj� si� wypa�� z lec�cego Kijowa w kosmiczn� otch�a�. Panuje mi�o��. Ale kwiat opada, rozwiewaj� si�, rw� spadochrony kasztan�w, miasto siada na swoje miejsce, zamykaj� si� budynki, restauracje, mogi�y, - najlepiej czuj� si� na ziemi. Jednak ludzie nie chwytaj� si� za r�ce, chodz�, chowaj�c oczy jedni przed drugimi, a kwiat opada, spada, miasto siada na swoje miejsce. �WIERKI Siekiera ojca tkwi w pniaku, wbita A� po sam brzusiec -�wierki zdyszane pierzchaj� w strachu, &�T� uciec. Pi�a wygina si� i napr�a, Ryba z�bata. - No, wskazuj drzewo, kt�re zr�biemy! -Powiada tata. A ja wybieram, jak po jarmarku Oczami biegam. Zda si� �adniejszy mi taki �wierczek, Kt�ry nie z brzega. - Ten najsmuklejszy! - Nie, m�j ch�opczyku, Szkoda go chyba! - No to ten �adny, w igliwiu srebrnym, Co l�ni jak ryba! - �al go! - Wi�c mo�e ten osmalony, Omsza�y spodem! - Ej nie, niebo��, zrobiliby�my Tym wielk� szkod�! - No to ten czarny, powykr�cany, W smole jak dratwa! -1 tego szkoda! Troch� podro�nie I b�dzie tratwa. - A ten, co niby �wieczka skrzywiona, Jak w parastasie? - Ej, nie! I on si� te� wyprostuje 0 swoim czasie. Tak chodzili�my mi�dzy �wierkami, �mieszni z�odzieje. - W domu si� jeszcze zastanowimy, Wr�cim w niedziel�!... Przesz�o czterdzie�ci lat. Pos�uchajcie -Szumi �ywica 1 s�o�ce �piewa niby dziewica. Wietrzyk figluje. 10 Czemu tak smutno jest mi we wszystkich Krainach �wiata? Wysokie �wierki stoj�, pytaj�: A gdzie tw�j tata? PIERWSZY RAZ ...
trzeciezyczenie