Cela Camilo Jose - Mazurek dla dwoch nieboszczykow(1).rtf

(1363 KB) Pobierz

Camilo Jose Cela

 

 

Mazurek dla dwóch nieboszczyków

 

 

Przeła Elżbieta Komarnicka

Państwowy Instytut Wydawniczy 1990

Tytuł oryginału Mazurca para dos muertos”


...our thoughts they were palsied and sere, Our memories were treacherous and sere.

Edgar A. Poe, Ulalume


Deszcz pada cicho i bezustannie, pada niechętnie, acz z bezbrzeż cierpliwością, wiecznie jednakowo, pada na ziemię, która ma ten sam kolor co niebo, miedzy bladą zielenią a bladopopielatą szarością, i linia gór jest już od dawna zatarta.

- Od wielu godzin?

- Nie, od wielu lat. Linia gór zniknęla, kiedy zabito Lazaro Codesala, widać Pan Bóg nie chciał, żeby ktoś znowu oglądał.

Lazaro Codesal zginął w Maroku, na stanowisku w Tizzi-Azza; zabił go Maur, najprawdopodobniej ze szczepu Kabylów z Tafersitu. Lazaro Codesal potrafił świetnie majstrować dzieci dziewczynom, zresztą rob to z zamiłowania, i miał ogniste włosy i błękitne spojrzenie. Lazaro Codesal umarłodo, dwudziestu lat nie doczekawszy, no i co mu z tego przyszło, że we władaniu kijem nie miałwnego sobie w promieniu pięciu mil, a może i dalej? Lazaro Codesala Maur zabił podstępnie, zabił go, kiedy ten onanizował się w cieniu figowca, wszyscy wiedzą, że cień figowca szczególnie sprzyja grzechom, dla których potrzeba skupienia; Lazaro Codesala, przy spotkaniu twarzą w twarz, nie zabiłby nikt, ani Maur, ani Asturyjczyk, ani Portugalczyk, ani Leontyńczyk, ani nikt inny. Linia gór zatarła się, kiedy zabito Lazaro Codesala, i już jej więcej nie oglądano.

Pada tyleż monotonnie co zawzięcie od dnia świętego Rajmunda Nienarodzonego, czy może jeszcze dłej, a dziś mamy świętego Makarego, który przynosi szczęście w kartach i na loterii. Już ponad dziewięć miesięcy mży wolno i bezustannie na polne trawy i na szyby mojegcr okna, mży, ale nie jest zimno, to znaczy nie za bardzo zimno; gdybym umiał grać na skrzypcach, spędzałbym wieczory grając na skrzypcach, ale nie umiem; gdybym umiał grać na organkach, to wieczorami grałbym na organkach, ale nie umiem. Jedyne, co umiem, to grać na dudach, ale na dudach nie gra się w domu. Więc jako że nie umiem grać ani na skrzypcach, ani na organkach, a na dudach nie gra się w domu, spędzam wieczory w łóżku wyprawiając świństwa z Benicją (później powiem, kim jest Benicją, która ma sutki jak kasztany), w stolicy można iść do kina i obejrzeć film z młodą znakomitą sopranistką Liii Pons w roli głównej, jak piszą w gazetach, ale tu nie ma kina.

Na cmentarzu bije źo czystej wody, która obmywa kości zmarłych i niezwykle zimnątrobę zmarłych; nazywają je Gadającym Źem, a trędowaci moczą w nim swoje ciała szukając ukojenia. Kos śpiewa na tym samym cyprysie, na którym nocąowik intonuje swój samotniczy lament. Teraz już prawie nie ma trędowatych; to nie to co dawniej, kiedy było ich pełno i gwizdali jak sowy, powiadamiając się, że nadchodzą braciszkowie z misji, by udzielić im rozgrzeszenia.

Żaby zazwyczaj budzą się każdego roku po świętym Józefie i ich rechot zwiastuje, że już powoli zbliża się wiosna, a z niąe wieści i kłopoty. Żaby to zwierzątka magiczne i na wpół zaklęte; gotując główki żab, pięć albo sześć żabich główek razem z kwiatem tuberozy, otrzymuje się syrop, który pobudza do życia i leczy humory oblubienic jak też piekący ból błony dziewiczej. Żaby są trudne do oswojenia, bo kiedy są już prawie oswojone, traci się cierpliwość i rozgniata się je jednym uderzeniem. Najlepiej w całym kraju oswaja żaby Policarpo od Melasy - żaby, kosy, łasice, lisy, wszystko. Policarpo od Melasy oswoi każde zwierzę, nawet wydrę i rysia, tylko że teraz rysiów nie ma; nigdy jednak nie poradził sobie z dzikiem, bo to bestia nierozumna i ani nie słucha, ani nie kojarzy. Policarpo od Melasy, któremu brakuje trzech palców u ręki, mieszka w Cela de Camparrón i czasami podchodzi aż do szosy, żeby zobaczyć, jak przejeża autobus z Santiago, w którym zawsze podróżuje dwóch albo trzech księży żujących suszone figi. Policarpo został ugryziony przez konia i stracił u prawej ręki trzy palce: wskazujący, środkowy i serdeczny, ale przy pomocy małego i kciuka radzi sobie całkiem nieźle.

- Nie mogę grać na dudach ani na akordeonie, ale co mi za różnica, kiedy i tak nie umiem?

W Orense, w domu publicznym u Szlai, jest ślepy akordeonista, musiał już chyba umrzeć, tak, jasne, teraz pamiętam, umarłwno w tydzień po Hitlerze, wiosną 1945 r., który gra melodie jawajskie i marsze dla rozrywki klientów - mówię, jak to było wtedy - nazywa się Gaudencjo Beira, uczył się w seminarium, ale go stamtąd wyrzucili, kiedy stracił wzrok, na krótko przedtem, zanim oślepł ze szczętem.

- I dobrze sobie radzi z miechem?

- Jeszcze jak, wprost świetnie! Muszę powiedzieć, że to prawdziwy artysta, taki akuratny, zacny, uczuciowy, a gra wzruszająco i z wielkim przejęciem.

Gaudencjo w burdelu, gdzie zarabia na życie, prezentuje całkiem urozmaicony repertuar, ale jest taki jeden mazurek Ma petite Mariannę, którego zagrał tylko dwa razy, w listopadzie 1936 roku, kiedy zabili Chojraka, i w styczniu 1940, kiedy zabili Puszczyka. Nigdy więcej nie chciał go zagrać.

- Nie, nie, ja wiem, co robię, wiem aż za dobrze, to gorzka muzyka i nie wolno z nią igrać.

Benicja jest siostrzenicą Gaudencja i daleką kuzynką Gamuzów, których jest dziewięciu, Policarpa od Melasy i zmarłego Lazaro Codesala. Tu w okolicy wszyscy jesteśmy mniej lub bardziej spokrewnieni wyłączywszy Carrouposów, z których każdy bez wyjątku ma wykwit świńskiej skóry na czole.

Pada na wody Arnego, które wprawiają w ruch młskie koła i straszą suchotników, podczas gdy Catuxa Bainte, wariatka z Martina, włóczy się nago po wzgórzu Esbarrado z mokrym biustem i włosami aż do pasa.

- Zejdź z drogi, niepoprawna grzesznico, żyjesz w grzechu śmiertelnym i będziesz się smaża w piekielnym ogniu!

Pada na wody Bermun, które pędzą w podskokach wygwizdując swoje litanie i liżąc pnie dęw, podczas gdy Fabian Minguela, czyli Puszczyk, ptak śmierci, ostrzy swój nóż na kawałku piaskowca.

- Zejdź z drogi, zejdź z drogi, zły człowieku, odpowiesz za wszystko na tamtym świecie!

Raimundo z Casandulfów uważa, że Fabian Minguela obnosi po świecie dziewięć cech skurwysyna.

- A co to za cechy?

- Bą cierpliwy, z czasem poznasz je wszystkie po kolei.

Najstarszy z Gamuzów nazywa się Baldomero, to znaczy tak się nazywał, bo już nie żyje, Baldomero Marvis Yentela albo Fernandez, niektórzy mówili na niego Fernandez, to wszystko jedno, ale znany był jako Chojrak, gdyż miał zdecydowany charakter i nie bał się ani żywych, ani umarłych. W dniu św. Jakuba Apostoła w 1933 r., w Tecedeiras, które leży przy szosie z La Gudina do Lalin, nie dojeżając do dolmenu z Corredoiry, Chojrak rozbroił dwóch policjantów, związał im ręce na plecach i odstawił do koszar wraz z karabinami, za uprzednim pokwitowaniem. Najpierw miał dostać za to parę kijów, w końcu nie dostał, a obaj policjanci zostali wywaleni na zbitą twarz, podobno za tępotę i nieudolność; nie byli tutejsi i nikt nie wie, skąd pochodzili, wyjechali i słuch po nich zaginął. Chojrak ma na ramieniu sprośny tatuaż: czerwono-niebieska żmija oplata ciało nagiej kobiety.

Chojrak urodził się w 1906 r., w tym samym roku, w którym brał ślub król Alfons XIII, i mając dwadzieścia lat ożenił się z Lolińą Moscoso Rodriguez, kobietą o takim temperamencie, że trzeba ją było kijem poskramiać. Lolina umarła w głupi sposób, stratowana przez spłoszonego byka, który zmiaż o drzwi zagrody. Lolina już była wdową, kiedy umarła, była wdową już od czterech czy pięciu lat. Chojrak ma tylko braci, a żadnej siostry. Rodzice dziewięciu Gamuzów, czyli Baldomero Marvis Casares, Flakarz, i Teresa Yentela (albo Fernandez) Yalduide, Filuta, zginęli w 1920 r. w głnej katastrofie kolejowej na stacji Albares, zaraz potem jak wyjechali na wpół uduszeni z tunelu w Lazo, który jest niby grób bez dna, grób, który nigdy się nie zapełni; było wtedy ponad sto ofiar, po okolicy krąży wieści, że wielu pochowano jeszcze żywych, żeby zaoszczędzić formalności, ale to chyba nieprawda.

Następny Gamuzo to Tanis, którego nazywają Kadukiem, bo nie musi się zbytnio wysilać, żeby co złego wymyślić. Tanis jest żonaty z Rosą Roucón, córką celnika miejskiego z Orense, Rosa ma pociąg do anyżówki i dzień jej schodzi na drzemce, nie jest zła, to trzeba przyznać, ale tej anyżówki trochę nadużywa. Tanis uprawia ziemię i hoduje bydło, tak jak jego starszy brat i jak ten, który idzie zaraz po nim, i jak jego kuzyn Policarpo od Melasy, co to oswaja ptaki, żaby i inne dzikie zwierzątka, wszyscy oni też z zamiłowania zapalonymi koniarzami i nie zawodow...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin