Hannah Howell - Hrabianka.doc

(938 KB) Pobierz

 

 

Hannah Howell

 

 

 

 

Hrabianka

 

 

 

 

1

 

Szkocja, 1455

Przyszłaś pani, popatrzeć?
Słucham? odpowiedziała bezwiednie Tess i chwilę trwało, nim serce przestało jej łomotać. Zaskoczył głos, zaskoczyło pytanie. Głos był ciepły, głęboki i męski. Zlękła się, bo nie spodziewała się nikogo zastać. Przecież zaglądała tu do wujowych lochów nie tak dawno i nikogo nie było. Podeszła ostrożnie do krat, podniosła wyżej świecę, żeby rozświetlić mrok, i niemal krzyknęła ze zdumienia.
Tak urodziwego mężczyzny jeszcze nie widziała. Stał, a raczej wisiał, przykuty do ściany jak mityczny Prometeusz do skały, skrwawiony i brudny, ale mimo ran krwi piękny urodziwy jak zjawisko wysoki, barczysty z bujną blond czupryną. I w jego rysach było coś znajomego...
Dawno tu jesteś, panie?
Reyan uniósł brwi. Też był zaskoczony. Nie spodziewał się, że po drugiej stronie krat ujrzy nagle niewiastę, dziewczynę w istocie, w dodatku o tak interesującym obliczu i tak wielkich ciemnych oczach, pełnych niekłamanego zdumienia. Co to ma znaczyć? Czyżby Fergus Thurkettle snuł jakąś intrygę? Tego wykluczyć nie można.
Och, zaszedłem tu jakieś dwie godziny temu odparł jakby od niechcenia.
i postanowiłeś uciąć sobie drzemkę w kajdanach na ścianie?

Czyściej tu niż w kącie.
Tess zmilczała, przyznając mu w duchu rację, bo wystarczył rzut okna na wyżarty przez szczury barłóg, żeby poczuć obrzydzenie. Co ten wuj znowu wymyślił? Pazerny i nienasycony wuj Fergus! Miał tylko jedną ambicję, wręcz obsesję ziemię i majątek. Ciągle było mu mało; brał w posiadanie wszystko, co mógł, czy miał do tego prawo, czy nie, i było to przerażające.
Zmieniłbyś, panie, zdanie, gdybyś wiedział, kto tu wisiał w zeszłym tygodniu?
Tak? A któż to dostąpił zaszczytu?
Taki wychudzony człowieczek, CO chyba nigdy nie zaznał dobrodziejstwa mydła i wody.
I co się z nim stało?
Śmieszne, ale nie wiem. Tess miała co prawda pewne ponure przypuszczenia lecz postanowiła zachować je dla siebie. Widziałam go, szlochał jak dziecko. Z tego, co zdołałam się dowiedzieć, nie popełnił żadnej zbrodni. Postanowiłam więc, że go uwolnię, ale nie miałam kluczy. Gdy wróciłam, już go nie było.
- Tak zaraz?
Niezupełnie, po dwóch dniach. Nie mogłam, ot tak sobie, Wziąć kluczy, bo ktoś mógłby zauważyć. Poszłam więc do lama, kowala, żeby mi dorobił. Nie chciał, trudno było go przekonać ale udało się, tyle że zajęło to dwa dni. I gdy tu wróciłam, tego człowieka już nie było.

Masz, pani, pojęcie, co się z nim stało?
Żadnego. Nie wiem, jak się tu znalazł, i nie mam pojęcia, dlaczego nagle znikł. A pan, skąd się tu wziąłeś?
Też nie wiem. Pewnie dlatego, że usiłowałem wspiąć się wyżej, wyjść poza swój stan.
W jego głosie zabrzmiały gorzkie nuty, z treści natomiast nic nie wynikało, a przynajmniej nic takiego, co Tess mogłaby pojąć. Wuj był szalony i gwałtowny to prawda, ale nigdy jeszcze nie wtrącał do lochu nikogo za tego typu przewinienie. Coś jednak zaświtało jej w głowie i zmartwiło zarazem.
Kręciłeś się, panie, koło Brendy?
Kręciłem? Starałem się o nią! przyznał, lecz niczego ponadto nie zamierzał wyjawiać, a już na pewno nie tego, że umizgując się do wielce zmysłowej Brendy Thurkettle, pilnie się rozglądał, a krótko mówiąc, szpiegował.
I za to cię wtrącili do lochu? Nie było to pytanie, a raczej stwierdzenie faktu. Sama miała parę razy ochotę postąpić w taki sposób z umizgującymi się do Brendy.
Właśnie potwierdził, czując, co zresztą niepomiernie go zdziwiło, niejakie wyrzuty sumienia, że nie powiedział całej prawdy. W tej sytuacji lepiej jednak za dużo nie mówić, bo najpierw szaleniec przykuwa go do ściany, a niedługo potem zjawia się dziewczyna i gapi się jak nie wiadomo co. Nie miał złudzeń co do zamiarów Thurkettle”a i wiedział, że jemu, Reyanowi, grozi śmierć. Cóż więc zaszkodzi małe kłamstwo, zwłaszcza, że mogło uratować go z opresji. Ale dziewczyna miała coś takiego w oczach, że czuł się nieswojo, i fakt, iż skłamał, zaczął mu doskwierać. Skarcił się za to w myślach,
To naprawdę szaleństwo wieszać człowieka jak wypatroszone zwierzę za takie głupstwo oświadczyła Tess z mocą,

dochodząc do wniosku, że wuj chyba ostatecznie zwariował. Trzeba być szalonym, aby skuwać człowieka w żelaza tylko dlatego, że ma tak fatalny gust. Nikt bowiem, kto miałby odrobinę gustu, nie latałby za kobietą pokroju Brendy dodała pod nosem, sięgając do kieszeni kubraka po klucze.
Reyan stłumił wesołość. Nie było bowiem takiego mężczyzny, który na widok błękitnych oczu, kasztanowych włosów, a nade wszystko, bujnych kształtów Brendy Thurkettle nie czułby, że krew zaczyna w nim wrzeć. I tylko kobieta mogłaby mu z tego powodu zarzucać zły gust. Kobieta albo ktoś, kto wiedział, co naprawdę kryło się za pięknym liczkiem Brendy Thurkettle. Reyan zaczął się zastanawiać, kogo to los zesłał mu tu do lochu.
Chcesz mnie, pani, uwolnić?
Czy ja wiem... Umizgiwanie się do Brendy to cała pańska zbrodnia?
Cała. A czego oczekiwałaś, pani? Że kogoś zamordowałem albo obrabowałem?
No cóż, bywa tu czasami nudno rzuciła, walcząc z kieszenią i kluczami.
Mieszkasz, pani, tutaj? spytał, nie spuszczając oczu z kluczy.
Nie zdziwiło jej pytanie ani nie zaskoczył fakt, że jej nie zna, bo mało kto w ogóle zauważał, co nawiasem mówiąc zaczynało już nie tyle irytować, ile zwyczajnie męczyć.
Tak, mieszkam tu od blisko pięciu lat. Jestem Tess, siostrzenica Fergusa. Przyjrzała mu się uważniej. Teraz sobie przypominam, widziałam was, panie, gdy wybieraliście się na przejażdżkę z Brendą. Wzięliście jednakowe konie. Bardzo to ładnie wyglądało. A ten kubrak to nowy? zmieniła nagle temat.

Raczej był odparł, potrząsając wymownie kajdanami na nadgarstkach i kostkach. A więc? Spojrzał na kratę.
Nie popędzajcie mnie, panie. Muszę pomyśleć. Pogładziła się po skroniach, jakby ten gest miał pomóc pamięci. Już wiem, służy pan u tego grubego dziedzica, Angusa MacLairna, Nie sądzę, aby wuj był wam przychylny. Co innego, gdybyście to wy, panie, byli dziedzicem.
A więc wypuścicie mnie, pani, czy nie?
Co się tak śpieszycie, panie? Tess postawiła lichtarz na ziemi i przekręciła zamek. Zabrała świecę, weszła do środka i postawiła lichtarz na siermiężnym stoliku przy barłogu. Ale nie złapano cię in flagranti z jej wysokością panną Brendą ani nic takiego? spytała, pragnąc się upewnić, czy wypuści na wolność nieszczęśnika, którego wtrącono do lochu, aby nie uciekł od ołtarza. Brenda nikomu nie żałuje swoich wdzięków, co wcześniej czy później musi się skończyć właśnie w ten sposób, że odda się komuś, czy będzie tego chciał, czy nie.
In flagranti...? powtórzył obce słowa.
Chodzi o to, czy nie obściskiwałeś jej gdzieś pod krzakiem, bo w takim przypadku wolałabym się nie mieszać.
Ależ broń Boże, przysięgam. I w ogóle jak możesz, pani, tak myśleć zaprotestował, bolejąc w duchu, że nie skorzystał z okazji i nie dobrał się do Brend”, gdy była po temu pora.
No i dobrze, bo aż się prosi, żeby kogoś przyłapali. Nasza Brenda posuwa się zbyt daleko. Zaczynamy od nóg czy rąk? Które żelaza otworzyć najpierw?
Nogi. Jęknął• z wrażenia, gdy dziewczyna uklękła, aby otworzyć okowy. Ubrałaś się, pani, jak chłopak zauważył.
Masz bystre oczy, sir Halyardzie mruknęła, podnosząc się z kolan, by sięgnąć zamka przy żelazie na ramionach.

Tam, do diabła! zaklęła. Nie ten klucz! Podeszła do stolika, żeby przy świecy wybrać właściwy z pęku.
A jak się, pani, tu dostałaś? Nie słyszałem kroków.
Jest tu takie sekretne przejście. Wuj kazał je wybudować na wszelki wypadek. 0, jest klucz oznajmiła z durną.
Uwolniony z łańcuchów Reyan najpierw usiadł i zaczął rozmasowywać odrętwiałe i obolałe kończyny, zerkając ciekawie na swoją oswobodzicielkę. Była niebywale drobna, a w nieco przydużym kubraku wydawała się jeszcze szczuplejsza. Na oko wyglądała bardzo młodo, czemu jednak przeczył dojrzały i lekko ochrypły głos.
Mój miecz, opończa i kapelusz wiszą tam na ścianie. Wzrokiem poprosił o przyniesienie ich.
Posłuchała, lecz nie powstrzymała się od pytania.
Zawsze jesteś przy mieczu w towarzystwie dam?
Zamierzałem zaprosić Brendę na przejażdżkę, więc miecz mógł się przydać. Zaczął naciągać buty, które mu zdjęto przed nałożeniem kajdanów. Po chwili wstał, a Tess aż westchnęła w duchu z wrażenia.
Był naprawdę urodziwy, taki, o jakim każda dziewczyna tylko marzy, bo dostać go mogła tylko Brenda i jej podobne. Także i dlatego Tess dziwiła się, dlaczego kuzynka nie wstawiła się za nim u ojca. Ze wszystkich jej konkurentów, a przewinął się ich cały tłum, ten był najlepszy
Tess korciło, by zapytać, cóż takiego uczynił, że ściągnął na siebie gniew jej wuja, lecz nie zdążyła. Zdrętwiała. Ktoś nadchodził. Wyraźnie słychać było szczęk otwieranych drzwi i kroki, na schodach zamigotał ognik latarni. Obróciła się, żeby ostrzec Reyana, i też nie zdążyła, bo właśnie chwycił ją, przyciągnął do siebie i przyłożył sztylet do szyi. Nie próbowała się bronić.

Gdzie jest ukryte wyjście? spytał szeptem, ciągnąc za sobą z celi na korytarz.
Z tylu za półkami na ścianie odparła pośpiesznie.
Jak się je otwiera?
Trzeba pociągnąć za sznur po lewej stronie. Bała się i sama nie wiedziała, czego bardziej: noża przy szyi czy wuja i jego siepaczy, Thomasa i Donalda. Właśnie nadeszli.
Na Boga, co tu się dzieje? zagrzmiał Fergus Thurkettle, dobywając miecza.
Stój, Thurkettle, bo poderżnę gardło twojej siostrzenicy.
Powinieneś jednak nauczyć się innych sposobów okazywania wdzięczności szepnęła Tess, karcąc się w duchu za to, że tak fatalnie pomyliła się w ocenie człowieka, którego oswobodziła z kajdan.
Bądź przeklęta, Tess! Wuj jakby czytał w jej myślach. Czemuś go wypuściła?
Właśnie, czemu... odparła dziewczyna, bo nic lepszego nie przyszło jej do głowy.
Ty głupia babo! Nie wiedziałaś, że to morderca? Zabił Leitha MacNeilla.
Kogo?
Reyan zaklął w duchu. Thurkettle nie tylko chciał go zgładzić, ale i obarczyć odpowiedzialnością za własną zbrodnię.
MacNeil to ten człowieczek, co tu wisiał szepnął do ucha dziewczynie. Będziesz musiał sobie znaleźć innego kozła ofiar ofiarnego, Thurkettle, bo ja znikam! zawołał gromko, żeby wszyscy usłyszeli. Otwieraj rozkazał Tess, gdy doszli już do ściany.
Łatwo jej nie poszło Reyan trzymał mocno ale udało jej się szarpnąć za sznur na tyle, żeby drzwi się uchyliły. A gdy tylko Reyan wciągnął do środka, nie czekając na nic, zatrzasnęła je przed nosem wuja i jego siepaczy i zasunęła ciężką zasuwę.
Dokąd to przejście prowadzi? spytał Reyan, nie wypuszczając jej z rąk. Uniósł nawet, tak że majtała nogami W powietrzu.
Do stajni, nie dasz jednak rady osiodłać konia, jeśli będziesz mnie tak trzymał.
Zobaczymy.
Osaczą cię. Już pędzą do stajni.
Nie wątpię.
Ostatni raz oddałam komuś przysługę.
Zamknij się.
Tess uznała, że skoro nie potrafi zmienić swego statusu zakładniczki, lepiej będzie zmilczeć i zastosować się do polecenia.
A Reyan klął w duchu na czym świat stoi. Wyrzucał sobie, że jest ostatnim łotrem, lecz jednocześnie usprawiedliwiał się nie ma innego wyjścia. Brzydziło go, że chowa się za plecami dziewczyny, ale tylko w ten sposób mógł się wyrwać z łap Thurkettle” a i jego siepaczy.
Doszli do wyjścia. Reyan kazał Tess odsunąć zasuwę, a resztę załatwił kopniakiem. Drzwi odskoczyły z trzaskiem. Światło oślepiło go na moment, a gdy odzyskał wzrok, zobaczył, że wuj dziewczyny już czeka i że towarzyszy mu aż pięciu uzbrojonych pachołków.
Rzućcie broń rozkazał, a widząc wahanie, zaśmiał się ponuro. Nie ryzykuj, Thurkettle, bo ja nie mam nic do stracenia. Z wolna, jeden po drugim, pachołkowie odrzucili miecze. A ty Reyan wskazał wzrokiem siwego stajennego osiodłaj mi konia. I nie zapomnij, że zostawiłem tu łuki tarczę. Stajenny rzucił się wykonać polecenie.

Nie ujdzie cito na sucho syknął Thurkettle.
Jak na razie idzie mi całkiem nieźle.
Jak na razie, ale dopadniemy cię.
Naprawdę? Tylko nie następujcie mi na pięty, bo siostrzenicy może stać się krzywda.
Nie będziesz jej trzymał do końca życia.
Ale wystarczająco długo.
Gdy stajenny przygotował wierzchowca, Reyan gestem kazał mu dołączyć do reszty pachołków.
Marsz do dziury rozkazał wszystkim, wskazując wejście do lochu. Miąć przekleństwa, słudzy ze swoim panem na czele stłoczyli się w mrocznej czeluści. Reyan trzasnął drzwiami. Zasuwa!— polecił Tess.
Posłuchała.
i śpiesz się, bo zaraz znów tu będą dorzuciła.
Zdążę, wskakuj!
Chcesz mnie zabrać?
Wsiadaj!
Znów bez słowa wykonała polecenie; wspięła się na koński zad. Mogłaby zbiec na tuzin różnych sposobów, ale żaden nie przyszedł jej do głowy. Reyan skoczył na siodło i zanim zdążyła się zorientować, sięgnął za plecy, chwycił za ręce i błyskawicznie spętał je sobie na brzuchu, przywiązując do siebie. Po chwili ścisnął boki konia ostrogami i zwierzę ruszyło galopem. Tess zaczęła się modlić, żeby nieba pozwoliły jej wyjść cało z tej szaleńczej jazdy.
Byli przy bramie, gdy z domu wybiegł Fergus.
Ząstrzelić go! zawołał do łuczników.
Wielkie nieba, panie zatrwożył się Thomas. Możemy trafić panienkę.
Jego pan zaklął pod nosem, ale po chwili jakby się ocknął.

Jaki dziś dzień? spytał.
Czwartek, piętnastego maja.
Wspaniale mruknął Fergus. Wczoraj skończyła osiemnaście lat. Aż wyszczerzył zęby w uśmiechu.
Co pana tak rozbawiło? zaciekawił się Thomas. Fergus tylko wzruszył ramionami, spoglądając za uciekającym jeńcem i siostrzenicą. Ważył w myślach nowe plany. Skoro Tess skończyła osiemnaście lat, miała pełne prawo do swojego majątku, którym do tej pory zarządzał on Fergus jako opiekun małoletniej. Gdyby jednak coś jej się stało, gdyby zginęła albo umarła, majątek powróciłby do niego, bo nie było innych spadkobierców. Przez pięć lat zastanawiał się, jak to zrobić, i oto los dał mu szansę ma załatwienie dwóch spraw jednocześnie.
Za nimi! rozkazał.
A co z Tess, panie? znów zatroszczył się Thomas.
Nie martw się o nią. Ten łotr wie zbyt wiele o moich interesach z Czarnymi Douglasami . Rychło opowie o wszystkim Tess, a wtedy ona zacznie być groźna, jasne? Ruszajcie.
Gdy tylko zbrojni wypadli za bramę, Thurkettle podreptał do zamku, nucąc pod nosem wesołą melodię. Nalał wielki puchar francuskiego wina i wypił, gratulując sobie doskonałego planu.
Podejrzewam, że sir Reyan nie wróci już do nas?
Thurkettle drgnął, nie zauważył bowiem, kiedy weszła córka.
Żywy chyba nie odparł, siadając przy stole.
Szkoda. Brenda z wyrazem najwyższego !znudzenia wpatrywała się w swoje upierścienione palce.
Tak trzeba. Nie mogę pozwolić, żeby dotarł do króla i opowiedział o wszystkim, czego się dowiedział, kiedy go zwodziłaś. Nie trzeba było udawać aż takiej cnotki.

Oczekiwałabym wdzięczności, a nie wyrzutów. Robiłam to w twoim interesie, żebyś miał czas sprawdzić podejrzenia.
Wdzięczności nie oczekuj. Też miałaś interes. A gdyby przypadkiem przywlekli go tu żywego, dam ci go na parę godzin, zanim go wykończę.
Jesteś bardzo uprzejmy, ostrzegam jednak, żebyś był ostrożny w obecności Tess. Ona nie jest taka głupia, na jaką wygląda.
O nią nie ma się już co martwić. Thurkettle skrzywił bezkrwiste wargi w bladym uśmiechu.
Jak to? Przecież to ona go wypuściła.
Nie tylko wypuściła. Głupia suka pokazała mu tajne przejście, ale ma za swoje. Wziął jako zakładniczkę, tylko że to mu też nie pomoże.
Brenda nie od razu zrozumiała, co ojciec ma na myśli.
Chcesz zabić Tess? spytała, robiąc wielkie oczy.
A co, będziesz jej żałować? warknął Thurkettle.
Ja? Nie, ale armia jej kuzynów na pewno. Co ciotce strzeliło do głowy, żeby wchodzić do takiej rodziny? Co im powiesz?
Fergus Thurkettle wzruszył tylko ramionami na wspomnienie małżeństwa siostry.
To proste, opowiem o porwaniu i morderstwie...
...które krwawo pomściliśmy weszła mu w słowo córka.
Właśnie.
Tylko czy naprawdę musimy ja. zgładzić? Rozumiem, że uwolniła Reyana, ale czy nie można potraktować jej mniej surowo?
Rusz głową, dziewczyno. Ona wie sporo o naszych interesach, a ten łotr rychło wszystko z niej wyciągnie. Razem mogą zaprowadzić nas na szubienicę, co i tak byłoby nader łagodną karą.

Pewnie masz rację. To i owo musiała zauważyć przez te pięć lat, kiedy była z nami.
Też tak myślę, ale jest jeszcze inna sprawa. Wczoraj skończyła osiemnaście lat, a to znaczy, że sama może władać swoim majątkiem.
Majątkiem? Tess ma majątek?
I to jaki! Połowa twoich strojów jest kupowana za jej pieniądze. Dopisywałem to do wydatków na jej wychowanie i u...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin