Science Fiction 39.2004.pdf

(3963 KB) Pobierz
10692855 UNPDF
10692855.003.png
Humor angielski kojarzy się zazwy-
czaj z Monty Pythonem, ale każdy, kto
swoje przeżył, na pewno pamięta starą,
dobrą szkołę komedii angielskiej, może
mniej absurdalnej od dokonań
Pytonistów, ale wcale nie poważniejszej
w odbiorze.
Anglicy, którzy nie dysponowali tak
wielkimi środkami finansowymi na pro-
dukcję jak ich kuzyni zza oceanu, zazwy-
czaj odpowiadali na megahity ich
parodiami. Teraz sytuacja nieco się
zmieniła. Obrazy z brytyjskich wytwórni
z powodzeniem konkurują z
hollywoodzkimi super-produkcjami.
Ostatnio stały się znów modne horrory o
zombie. W szranki stanęły: w narożniku
amerykańskim „Resident Evil",
ekranizacja znakomitej gry
komputerowej, i remake klasyka
gatunku, „Świt żywych trupów". W
angielskim kornerze pojawił się film „28
dni później", tańszy, ale bezwzględnie
najlepszy i najoryginalniejszy z nich
wszystkich. Niedługo (choć nie w
Stanach) pojawi się też druga produkcja
z Wysp traktująca o pladze zombie. Ale
tym razem będzie to komedia. Nieco
traumatycznie romantyczna,
zrealizowana skromnymi środkami, bez
znanego reżysera, bez gwiazd. Ale, co w
końcu najważniejsze, dobra.
Poznacie sprzedawcę ze sklepu RTV
Shauna i jego najlepszego kumpla Eda,
bezrobotnego z przyzwyczajenia. Obaj,
prócz przesiadywania wieczorami w
barze Winchester, wiodą spokojne, by
nie rzec nudne życie. Shaun właśnie
stracił narzeczoną, więc niespecjalnie
zwraca uwagę na to, co mówią w TV i
piszą w gazetach. A ton tych newsów
jest coraz bardziej alarmistyczny, choć
słyszymy tylko strzępy doniesień i
komentarzy. Coś złego dzieje się z
ludźmi, ni stąd, ni z owad zamieniają się
w zombie. Naszym bohaterom to zwisa,
zajęci są swoimi sprawami aż do
momentu, gdy pewnego ranka obudzą
się w mieście opanowanym przez żywe
trupy. Kiedy w końcu dotrze do nich, w
jakie bagno wpadli, postanawiają dotrzeć
do swoich bliskich (w tym wypadku
bliskich Shauna) i uratować ich przed
hordami mózgożerców. Nie zapomną
także o Liz. Plan jest prosty. Ewakuacja
do ulubionego pubu.
Co będzie dalej, nie zdradzę, choć
znawcy gatunku i tak wiedzą, ale mogę
powiedzieć jedno.
Zdarzenia obserwować będziemy przez
pryzmat prawdziwie angielskiego
humoru, a sceny takie jak przebudzenie
skacowanego Shauna i wyprawa do
pobliskiego sklepu ulicami miasta
opanowanymi przez nieumarłych czy
przejście przez tłum zombie do pubu
stanowią liczne perełki naprawdę
dobrego humoru. Polecam, choć pewnie
przyjdzie na ten film trochę poczekać.
Andrzej Bartnicki
Shaun of the Dead
Reż.: Edgar Wright
Wyst: Simon Pegg, Nick Frost
Prod.: UK 2004
10692855.004.png
Popędziłem na przedpremierowy pokaz „Shreka 2" nie z obowiązku,
lecz dla przyjemności. Pierwszą część obejrzałem z niejakim opóź-
nieniem (biję się w piersi: zlekceważyłem kolejną wakacyjną anima-
cję komputerową mimo - a może z powodu - nachalnej reklamy
bijącej po oczach z każdej strony). Tutaj w Fabryce Snów to normal-
ka. Ale już wkrótce wiedziałem, że wizyta w kinie to (przy)mus.
Cytaty w prasie, zajawki w TV, nawet rozmowy w pracy sprawiły, że
zapragnąłem zobaczyć, co tak ekscytuje moich znajomych, a także
obcych mi ludzi.
I zobacz
I zobaczyłem, i zrozumiałem
Minęły trzy
lata od tamtego
momentu, ale
nadal pamiętam celne odżywki bohaterów (zwłasz-
cza te z polskiego, genialnego tłumaczenia, które
moim zdaniem przerasta oryginał), więc ani przez
sekundę się nie wahałem przed zakupem biletu na
premierę kontynuacji.
momentu, ale
nadal pamiętam celne odżywki bohaterów (zwłasz-
cza te z polskiego, genialnego tłumaczenia, które
moim zdaniem przerasta oryginał), więc ani przez
sekundę się nie wahałem przed zakupem biletu na
premierę kontynuacji.
Wprawdzie dwójka nie ma tej świeżości co część
pierwsza - to kładę jak zwykle na karb powtarzal-
ności - ale zabawy, nawet wytrawnemu znawcy
kina oraz bajek, nie zabraknie.
ostateczne błogosławieństwo. I wszystko
byłoby fajnie, gdyby nie pewna ustosunkowa-
na wróżka, która zaplanowała, że Fiona zo-
stanie żoną jej syna (tegoż pięknego księcia
ze wstępu). Spiski, kombinacje i podstępy bę-
dą się mnożyć na ekranie niczym australijskie
króliki. Kto zna i lubi najnowsze komedie
obyczajowe rodem z Hollywood, ten szybko
zasmakuje w intrydze. Nie zdradzę sekretu,
czy dobro i tym razem zatryumfuje - osioł
zapodział gdzieś smoczycę, której nie zawa-
hałby się użyć, a zielony ogr wyraźnie poczu-
je się zagubiony w okolicach Rodeo Drive, ale
powiem jedno: akcji i humoru nie zabraknie.
Nie wiem, jak Wy to odbierzecie, ale ja mimo
wszystko poczułem pewien niedosyt wychodząc z
kina, może po brawurowej jedynce liczyłem na coś
więcej, może tym razem zrobiono to zbyt „popraw-
nie politycznie" i zgodnie ze schematami „komedii
romantycznej". A może po prostu za dużo tego typu
produkcji pojawia się ostatnimi czasy. Niemniej za-
praszam Was do kina, bo Shrek 2, mimo że trochę
słabszy - oryginalności jedynki jednak nic nie
pobije - wciąż stanowi doskonałą zabawę. W
odczytywanie cytatów ze świata baśni i tych z
życia codziennego, aczkolwiek dla ludzi nie
mieszkających w Ameryce czasami ciężkich
do rozszyfrowania. Niemniej autorzy scena-
riusza okazali się na szczęście rozgarnięci i
nadali całości kształt uniwersalny na tyle, że
jest rozpoznawalny na całym świecie. Mam
nadzieję, że autor polskiego przekładu sprawi,
że tak jak przy jedynce będziecie mogli boki
zrywać. Bo materiał wyjściowy jest przedni.
Wprawdzie dwójka nie ma tej świeżości co część
pierwsza - to kładę jak zwykle na karb powtarzal-
ności - ale zabawy, nawet wytrawnemu znawcy
kina oraz bajek, nie zabraknie.
Już samo wprowadzenie, gdy śledzimy czytaną
przez narratora bajkę, w której przepiękny (podkre-
ślenie) i nieświadomy zajść z pierwszej części
książę przybywa na ratunek Fionie, daje przedsmak
znakomitej zabawy. Dalej jest jeszcze lepiej - ale
mam też jedno zastrzeżenie: o ile w jedynce więk-
szość „grepsów" miała być czytelna dla każdego, o
tyle dwójka niesie w sobie pokaźny zasób żartów
skierowanych na wewnętrzny rynek. Trzeba znać
Amerykę, a zwłaszcza L.A. i okolice, żeby wszyst-
ko dokładnie zrozumieć (ten budynek w tle, pod-
czas przejazdu Rodeo Drive... czy jak tam zwą tę
ulicę w Far Far Away - poznajecie?). Trzeba znać
klasyczne filmy, nie tylko bajki, żeby wyłapać
wszystkie odniesienia tak w warstwie wizualnej,
jak i dialogowej. Na szczęście ten film jest jak
cebula, pod wierzchnią warstwą znajduje się na-
stępna i następna. Każdy znajdzie coś dla siebie,
obojętnie jak głęboko sięgnie. I nieraz popłyną łzy,
ale ze śmiechu.
Już samo wprowadzenie, gdy śledzimy czytaną
przez narratora bajkę, w której przepiękny (podkre-
ślenie) i nieświadomy zajść z pierwszej części
książę przybywa na ratunek Fionie, daje przedsmak
znakomitej zabawy. Dalej jest jeszcze lepiej - ale
mam też jedno zastrzeżenie: o ile w jedynce więk-
szość „grepsów" miała być czytelna dla każdego, o
tyle dwójka niesie w sobie pokaźny zasób żartów
skierowanych na wewnętrzny rynek. Trzeba znać
Amerykę, a zwłaszcza L.A. i okolice, żeby wszyst-
ko dokładnie zrozumieć (ten budynek w tle, pod-
czas przejazdu Rodeo Drive... czy jak tam zwą tę
ulicę w Far Far Away - poznajecie?). Trzeba znać
klasyczne filmy, nie tylko bajki, żeby wyłapać
wszystkie odniesienia tak w warstwie wizualnej,
jak i dialogowej. Na szczęście ten film jest jak
cebula, pod wierzchnią warstwą znajduje się na-
stępna i następna. Każdy znajdzie coś dla siebie,
obojętnie jak głęboko sięgnie. I nieraz popłyną łzy,
ale ze śmiechu.
Osioł, Shrek i jego oblubienica wyruszają w po-
dróż do Kraju Odległego, do królestwa rodziców
księżniczki zamienionej teraz w ogrzycę (o czym
staruszkowie poniekąd nie wiedzą), by otrzymać
Nie wiem, jak Wy to odbierzecie, ale ja mimo
wszystko poczułem pewien niedosyt wychodząc z
kina, może po brawurowej jedynce liczyłem na coś
więcej, może tym razem zrobiono to zbyt „popraw-
nie politycznie" i zgodnie ze schematami „komedii
romantycznej". A może po prostu za dużo tego typu
produkcji pojawia się ostatnimi czasy. Niemniej za-
praszam Was do kina, bo Shrek 2, mimo że trochę
słabszy - oryginalności jedynki jednak nic nie
pobije - wciąż stanowi doskonałą zabawę. W
odczytywanie cytatów ze świata baśni i tych z
życia codziennego, aczkolwiek dla ludzi nie
mieszkających w Ameryce czasami ciężkich
do rozszyfrowania. Niemniej autorzy scena-
riusza okazali się na szczęście rozgarnięci i
nadali całości kształt uniwersalny na tyle, że
jest rozpoznawalny na całym świecie. Mam
nadzieję, że autor polskiego przekładu sprawi,
że tak jak przy jedynce będziecie mogli boki
zrywać. Bo materiał wyjściowy jest przedni.
Osioł, Shrek i jego oblubienica wyruszają w po-
dróż do Kraju Odległego, do królestwa rodziców
księżniczki zamienionej teraz w ogrzycę (o czym
staruszkowie poniekąd nie wiedzą), by otrzymać
Andrzej Bartnic
Andrzej Bartnicki
ki
Popędziłem na przedpremierowy pokaz „Shreka 2" nie z obowiązku,
lecz dla przyjemności. Pierwszą część obejrzałem z niejakim opóź-
nieniem (biję się w piersi: zlekceważyłem kolejną wakacyjną anima-
cję komputerową mimo - a może z powodu - nachalnej reklamy
bijącej po oczach z każdej strony). Tutaj w Fabryce Snów to normal-
ka. Ale już wkrótce wiedziałem, że wizyta w kinie to (przy)mus.
Cytaty w prasie, zajawki w TV, nawet rozmowy w pracy sprawiły, że
zapragnąłem zobaczyć, co tak ekscytuje moich znajomych, a także
obcych mi ludzi.
ostateczne błogosławieństwo. I wszystko
byłoby fajnie, gdyby nie pewna ustosunkowa-
na wróżka, która zaplanowała, że Fiona zo-
stanie żoną jej syna (tegoż pięknego księcia
ze wstępu). Spiski, kombinacje i podstępy bę-
dą się mnożyć na ekranie niczym australijskie
króliki. Kto zna i lubi najnowsze komedie
obyczajowe rodem z Hollywood, ten szybko
zasmakuje w intrydze. Nie zdradzę sekretu,
czy dobro i tym razem zatryumfuje - osioł
zapodział gdzieś smoczycę, której nie zawa-
hałby się użyć, a zielony ogr wyraźnie poczu-
je się zagubiony w okolicach Rodeo Drive, ale
powiem jedno: akcji i humoru nie zabraknie.
10692855.005.png
10692855.006.png
eee
kino
Na poczĢtek sþowo przeprosin dla tych wszystkich, ktrzy chcieli siħ
ostatnio skontaktowaę z naszym biurem. Niestety jesteĻmy w trakcie
przeprowadzki na inne piħtro biurowca, w ktrym wynajmujemy
pomieszczenia, co zaowocowaþo sporym baþaganem, ale w momencie
kiedy ten numer znajdzie siħ w kioskach, wszystko powinno wrcię juŇ
do normy. Adres i telefon pozostanĢ te same, a my wreszcie nie
bħdziemy musieli biegaę po piħtrach z paczkami ksiĢŇek i stertami
egzemplarzy gazety do wysyþki. To teŇ moŇe nas kosztowaę dwa, trzy
dni spŅnienia wobec harmonogramu, za co z gry przepraszam
wszystkich czytelnikw (piszħ te sþowa na poczĢtku miesiĢca).
W tym numerze przygotowaliĻmy dla Was sporĢ niespodziankħ. Feliks
W. Kres, autor tyleŇ tajemniczy dla swoich fanw (Kres to przecieŇ
pseudonim), co i nas, wydawcw (nie ma telefonu ani maiþa) daþ siħ w
koıcu namwię na powrt do krtszej formy. Nowela o tytule, ktrego
tutaj nie wymieniħ (choę jest jak najbardziej uzasadniony), to powrt
do bohaterw i Ļwiata tak doskonale odmalowanego w áKrlu
bezmiarw".
JeĻli jesteĻmy przy Ļwiatach autorskich, to z przyjemnoĻciĢ
przeczytacie kolejny tekst dotyczĢcy zderzenia bezwzglħdnoĻci
krzyŇowcw z bogactwem kulturowym krain 1001 nocy. PowieĻę áýzy
Nemesis" Rafaþa Dħbskiego juŇ niebawem trafi na pþki ksiħgarni, a
nasi Czytelnicy juŇ dzisiaj mogĢ przeczytaę opowiadanie, w ktrym
pojawiajĢ siħ bohaterowie z kart tejŇe ksiĢŇki (ale uwaga! tekst ten
powstaþ na nasze zamwienie i stanowi odrħbnĢ caþoĻę, choę odnosi
siħ do osb i wydarzeı, ktre znajdĢ siħ na jej kartach). Wsþuchajcie siħ
zatem w áRyk lwa na Cyprze".
Polecam teŇ teksty SF. Krzysztof Kochaıski zaprosi Was na
wizytħ u pewnego odmroŇeıca, czþowieka, ktry podobnie jak Walt
Disney uwierzyþ, Ňe komora kriogeniczna pozwoli mu kiedyĻ wrcię
stamtĢd, skĢd nigdy siħ nie wraca. Cezary FrĢc, do tej pory znany jako
twrca nowego przekþadu áWþadcy pierĻcieni" zadebiutuje tekstem z
pogranicza cyberpunka. W áPiekle hakerw" sporo z Was ma
zarezerwowane miejsca, nieprawdaŇ? Krzysztof Piskorski, po udanym
debiucie na þamach áNowej Fantastyki", teraz goĻci u nas z
klasycznym tekstem SF. Staramy siħ wyþawiaę obiecujĢcych autorw,
nawet jeĻli skierowali pierwsze kroki do konkurencji.
Z niezwykþĢ przyjemnoĻciĢ witamy takŇe na naszych þamach
Tadeusza Oszubskiego, autora, ktry obok ýukasza Orbitowskiego
zaliczany jest - caþkiem sþusznie - do czoþwki polskich pisarzy grozy.
Nieco lŇejszĢ odmianħ tego gatunku zaproponuje Tomek Kilian. Jego
wizja zaĻwiatw przyprawia o dreszczyk, ale z zupeþnie innego
powodu, niŇ myĻlicie.
Na koniec parħ zdaı dotyczĢcych komentarza do tekstu o wynikach
Nautilusa. Znalazþo siħ w nim jedno niefortunne sformuþowanie na
temat pewnych, marginalnych w ruchu klubowym, Ļrodowisk.
WypowiedŅ ta nie dotyczyþa ruchu fanowskiego, z ktrego i ja siħ
wywodzħ, jako caþoĻci, ale garstki ludzi uzurpujĢcych sobie wyþĢczne
prawo do krytykowania innych i stanowienia, co jest dobre, a co zþe.
Na þamach áScience Fiction" staraliĻmy siħ unikaę tematw
zwiĢzanych z rozgrywkami Ļrodowiskowymi, bowiem nie interesujĢ
one nikogo, prcz samych zainteresowanych, ktrych jest doprawdy
garstka. Zasadzie tej pozostaniemy wierni, ale od czasu do czasu zdarzĢ
siħ drobne od niej wyjĢtki. SĢ bowiem postawy, ktre naleŇy i trzeba
piħtnowaę. ņyczħ miþej lektury.
literatura
Feliks W. Kres
Tadeusz Oszubski
Cezary Frc
Krzysztof Kochaski
Rafa Dbski
Tomasz Kilian
Krzysztof Piskorski
felietony
Feliks W. Kres
Andrzej Ziemiaski
Tomasz Pacyski
Jacek Dukaj
ELVIS I JFK
inne
e
10692855.001.png 10692855.002.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin