kochanki-roznie-wyzwolone,56.pdf

(304 KB) Pobierz
ŻYCIE WEWNĘTRZNE | poRoZmaWIajmy o SEkSIE
Kochanki róż nie
wyzwolo ne
Młoda kobieta chce tańcem na rurze przełamać wstyd. Jej koleżanka szuka
sponsora, a mężatka zgadza się na swingowanie, czyli zamianę partnerów.
Czy są kobietami wyzwolonymi?
Na czym polega prawdziwa
– Mówisz jak grzeczna dziewczynka: „Kobieta nie może
być obiektem seksualnym”. A ja będę adwokatem diabła. Cia-
ło jest obiektem pożądania. Zdobyczą emancypacji kobiet
jest także to, że możemy być obiektem pożądania i podobnie
traktować mężczyzn. Nie wylewajmy więc dziecka z kąpielą.
Jeśli ona na tej rurze będzie chciała dalej tańczyć, to kierowa-
ły nią inne motywy niż przełamanie wstydu. Ale jeśli zrobi to
tylko raz, nie ma w tym nic złego.
– Ale po publicznym byciu obiektem pożądania trud-
no być czymś więcej. Neurochirurgiem to ona pewnie nie
zostanie.
– Czy wszyscy muszą być neurochirurgami? Świat byłby
koszmarem. Ja jestem coraz bardziej tolerancyjna i uważam,
że każdy może szukać szczęścia tam, gdzie chce. Dziś młode
kobiety, przynajmniej niektóre, muszą mieć takie fantazje.
Podobnie jak marzyć o tym, żeby być modelkami, gwiazdami
ilmowymi. Czyja to wina, że ślepo naśladują celebrytki? Na-
sza, rodziców, bo my nie wychowujemy młodzieży tak, żeby
mogła odkryć jeszcze wiele innych ważnych spraw. Zostawia-
my dorastające dzieci i skazujemy je na to, by szukając pomy-
słu na życie, powielały wzory z mediów.
– Ale co byś zrobiła, gdyby to twoja córka chciała za-
tańczyć na rurze?
– To jest pytanie, które ma mi zamknąć usta. Ale nie
zamknie. Myślę, że moja córka nie miałaby takiego pomysłu,
bo pokazałabym jej wiele ciekawych rzeczy: piękno jej samej,
życia codziennego, innych fajnych ludzi, także chłopaków
i mężczyzn, książki, sztukę, poezję, ilozoię. Wiedziałaby, że
emancypacja w sypialni
– mówi psychoterapeutka
Katarzyna Miller
RoZmaWIa Beata Pawłowicz
IluStRacja marta Pieczonko
– Myślałam, że wolność seksualną wywalczyli dla nas
hipisi. Ale minęło pół wieku i ta nowa wolność jest czymś in-
nym. Nie jestem pruderyjna, ale myślę, że to przesada, kiedy
młoda kobieta, bohaterka pewnego programu, postanawia
przełamać wstyd, tańcząc na rurze w klubie dla mężczyzn.
– A co cię w tym tak zbulwersowało? Jeżeli dziewczyna raz
zatańczy na rurze, poczuje, że jej ciało należy do niej, ucieszy
się z tego, jak silnie reagują na ruchy jej rąk, nóg i pupy męż-
czyźni, jeśli poczuje się dzięki temu seksualną istotą, to co
w tym złego? Taniec na rurze może stać się rodzajem terapii.
– I dzięki niemu pozna siłę swojej kobiecości, a nie na-
ruszy godności?
– Kiedy zobaczy, jaką dzięki swojemu ciału ma władzę
nad mężczyznami, a nie zechce tej władzy nadużywać, wciąż
ich uwodząc, będzie mogła i umiała sama decydować o sobie.
Również gdy zwiąże się z mężczyzną.
– Kompleksy warto pokonać. Ale czy tańcząc nago
przed obcymi mężczyznami?
104 | zwierciadło | WRZESIEŃ
WRZESIEŃ | zwierciadło | 105
890494882.001.png
ŻYCIE WEWNĘTRZNE | poRoZmaWIajmy o SEkSIE
w życiu jest wiele możliwości. A nie tylko jedna: skoro masz
ładne ciało, idź na rurę. Nie wpadłabym też w przerażenie.
Sama uwielbiałam tańczyć i niektórzy faceci uważali, że jak
zakołyszę biodrami, to zaraz pójdziemy do łóżka. A gdzie tam!
Nie przeraziłabym się więc, że od razu zostanie prostytutką.
Opowiedziałabym jej za to, jak z dziewczynami w akademiku
robiłyśmy w naszym pokoju striptiz. Było nam to potrzebne,
żeby oswoić się z nagością, pośmiać, poćwiczyć świadomą sek-
sualność. Ale też kiedy koleżanki powiedziały „jest dobrze”,
nie poleciałam robić striptizu w barze. Już nie musiałam. Po-
wiedziałabym więc córce: „Kochana, jeśli będziesz chciała, to
pójdziesz. I ja ci pomogę. Ale chcę, żebyś wiedziała, po co tam
idziesz. I żebyś wyszła stamtąd, mając to coś.
Bo może zdobyć to można gdzie indziej?”.
Gdybyśmy w młodości nie robili rzeczy ry-
zykownych, wyroślibyśmy na tchórzy. Nie
umielibyśmy wybierać.
– Ale dziś młode kobiety mają tak da-
leko przesunięte granice wolności seksu-
alnej, że decydują się na sprzedaż swojego
ciała, co nazywa się eufemistycznie „spon-
soringiem”. Nie robią tego z konieczności,
dla chleba. Jeśli już, to dla ciastek.
– Kiedyś jeśli dziewczyna nie miała bo-
gatej rodziny, nie wyszła za mąż albo nie
mogła zostać guwernantką, to po sprze-
daniu warkocza musiała iść na ulicę. Teraz
kobiety mają wybór – mówi mój przyjaciel.
Ale moim zdaniem tylko się nam tak wydaje. Przecież one nie
słyszą z radia, telewizji, Internetu i od rodziców niczego inne-
go, jak tylko: „Dorabiaj się! Posiadaj! Kupuj!”. Jak więc mają
myśleć o czymś innym niż o pieniądzach? Mamy kapitalizm,
jesteśmy szczęśliwi, mamy wolność. Jaka to wolność? Jeste-
śmy zniewoleni pieniędzmi.
– Wolnością chyba też. Jeśli dziś na jakąś propozycję
seksualną kobieta powie „nie”, usłyszy, że jest grzeczną
dziewczynką. I znam kobiety, które chcąc zachować wize-
runek nowoczesnych, zgodziły się, gdy partnerzy zapro-
ponowali im swingowanie (zamianę partnerów), doging
(seks w miejscu publicznym) czy nawet gang bang (ona
jedna, ich trzech) zaczerpnięty z ilmów porno.
– Zgadzanie się wbrew sobie nie ma nic wspólnego ani
z wyzwoleniem, ani z emancypacją. Wręcz przeciwnie. Kobie-
ty, które zawsze i na wszystko przystają, nie wierzą w siebie,
cenią siebie nisko. Dlaczego? Bo były źle traktowane w do-
mach. Rodzice, wykorzystując ich dziecięcą zależność, kazali
im wykonywać różne posługi i spełniać wszelkie wymagania:
„Rób to, co my ci każemy. My wiemy lepiej, co dla ciebie do-
bre”. W ten sposób przygotowali je do roli oiar seksualnej
przemocy. I jeśli mężczyzna im powie: „Zrób to, jeśli mnie
kochasz”, zrobią wszystko, byle tylko nie narazić się na to, że
on odejdzie. A przecież odmawianie wcale nie powoduje, że
mężczyzna odchodzi. Powoduje, że bardziej się z kobietą liczy
lub musi mocniej się postarać, żeby dostać to, co chce.
– Czyli kiedyś przed nadużyciem seksualnym chroniły
nas restrykcyjne normy społeczne. Teraz potrzebna nam
wiara w siebie. A jeśli jej nie mamy? Jak młoda kobieta,
którą kultura masowa karmi pornowzorami, a partner kusi
„spróbujmy czegoś nowego”, ma się połapać, czy tego chce?
– Jeśli nie wiem, czego chcę, muszę nauczyć się słyszeć swo-
je ciało. Bo to ono wie, a nie głowa. Trzeba je obserwować: czy
ono się na tę propozycję zamyka, czy otwiera? Czy chce ku temu
biec, czy uciekać, gdzie pieprz rośnie. Za-
cznijmy zwracać uwagę na sygnały płynące
z ciała, od najprostszych: „czy wygodnie mi
na tym krześle?”. To trudne, bo rodzice nie
pytali nas: „zimno ci czy ciepło?”, tylko ka-
zali: „załóż czapkę”. A powinni mówić: „wyj-
rzyj na dwór i zobacz, czy jest ci potrzebna
czapka”. Takie podejście sprawi, że jako do-
rośli będziemy umieli rozpoznać, czy mamy
ochotę na swingowanie, czy zgadzamy się
na nie pod groźbą rozstania.
– Ale bywa, że kobieta zgadza się, bo
chce spróbować.
– Lubiłabym świat, w którym takie
rzeczy można by było przeżyć w naturalny
sposób. O tym marzyły dzieci kwiaty. Każde
doświadczenie, które spotyka mnie z mojej własnej woli, mogę
przerobić na swoją korzyść. Nawet jeśli stwierdzam, że więcej
tego nie chcę. Ale żeby tak było, muszę kierować się swoimi
chęciami, nie przymusem. Przypomina mi się niewinne w po-
równaniu z tym, ale ważne dla mnie doświadczenie. Kiedyś na
wyjeździe z grupą przyjaciół wymyśliłam bal półświatka. Prze-
bieraliśmy się za alfonsów i dziwki, i to przebieranie bardzo
nas bawiło. Jednak kiedy już weszłam na salę w czarnej halce,
w siatkowych pończochach, z długą iką, ostro umalowana…
zdrętwiałam. Nie byłam w stanie, tak jak planowałam, wypiąć
biodra i falując pupą, sunąć po sali. Traiłam na mur mojego
wstydu i niepewności. To było ważne doświadczenie. Parę lat
zajęło mi przełamywanie skrępowania ciała i przejście od gada-
nia o wolności do korzystania z niej.
– No to dla wszystkich pogubionych miłośniczek
„Seksu w wielkim mieście”: na czym polega prawdziwe
wyzwolenie seksualne kobiet?
– Na tym, że kobieta czuje się równa mężczyźnie w swoich
oczekiwaniach i potrzebach. Zna je i komunikuje. I wie, co robić
z tym, co dostaje. Ale to pieśń przyszłości. Podczas programu
„Pytanie na śniadanie” mieliśmy mówić o tym, czego kobiety
chcą w seksie. Goście wspominali coś nieśmiało o całowaniu
i skrępowani chichotali, a ja powiedziałam: „Może, kochani,
przejdźmy do rzeczy: mężczyźni bardzo chcą, żeby kobiety
się nimi zajmowały oralnie – tu wszyscy zrobili hi, hi, hi. – Ale
dziewczynom tego nie oddają. A jeśli już, to za mało. A kobie-
ty też chcą być pieszczone, oglądane, budzić zachwyt swoim
wyposażeniem genitalnym”. Następnego dnia rano byłam
na bazarze na Kole i tam zyskałam od panów sprzedawców,
których nigdy bym nie podejrzewała, że oglądają telewizję
śniadaniową, poparcie: „pani Kasiu, ale im pani powiedziała”.
A więc może zacznijmy mówić o robieniu przyjemności ko-
biecie jako o rzeczy niesłychanie modnej, zamiast wciąż zasta-
nawiać się nad tym, jak to zrobić mężczyźnie.
– W książce „Jej orgazm najpierw” seksuolog Ian Ker-
ner pisze, że to dawanie rozkoszy kobiecie podnieca męż-
czyzn. Dlaczego więc symbolem wolności są ilmy porno,
gdzie kobieta jest poniżana i wykorzystywana?
– Tylko dla prawdziwych mężczyzn dawanie rozkoszy ko-
biecie jest najbardziej podniecające. I tych kochanków, którzy
wiedzą, jak je pieścić, kobiety zapamiętują na zawsze. Oni
w trakcie seksu nie muszą wciąż pytać: „czy ci to odpowiada?”,
a na koniec: „dobrze ci było?”. Prawdziwy mężczyzna chce też,
by kobieta go pragnęła, a nie była przez niego przymuszona.
To, co widzimy w pornograii, to projekcje psychopatów. Nie-
stety wpływające na wyobraźnię masową. I to, z czego z kolei
muszą wyzwolić się mężczyźni, to wizje rodem z pornograii.
– A może po prostu nadużywamy wolności. I te wszyst-
kie problemy biorą się stąd, że skoro nam wolno, to musi-
my wszystkiego spróbować.
– Kiedy pojawia się słowo „musimy”, od razu powinniśmy
pomyśleć o uzależnieniu. I to jest dobra granica naszej wolno-
ści. Jeśli czujemy, że nie będziemy pełnoprawnymi obywatelami
tej cywilizacji, gdy nie zrobimy czegoś, np. nie poswingujemy,
nie schudniemy, nie zagramy w serialu, to znaczy, że daliśmy
się uzależnić. Wolność jest wyborem. A więc dopóki czujemy,
że możemy wybierać: raz kochać się, a raz nie, raz tańczyć na
rurze, a raz poczytać Emily Dickinson, jesteśmy wolni. To, co
robimy w stanie uzależnienia, nie daje wewnętrznego uczucia
sytości. Człowiek zdrowy, gdy marzy o romansie i go przeżyje,
nie musi mieć kolejnego. Jeśli więc ta młoda kobieta po jed-
nym tańcu będzie chciała kolejnych albo jeszcze czegoś innego,
mocniejszego, by pokonać wstyd, to przekraczanie granic nie
służy jej rozwojowi ani nie jest wyrazem wolności.
Kobieta
wyzwolona czuje się
równa mężczyźnie
w swoich oczekiwaniach
i potrzebach. Zna je
i komunikuje. I wie,
co robić z tym,
co dostaje
c
reklama
106 | zwierciadło | WRZESIEŃ
890494882.002.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin