HĂĄkan Nesser Sprawa Ewy Moreno PrzeĹ‚oĹĽyĹ‚ PaweĹ‚ Pollak TytuĹ‚ oryginaĹ‚u Ewa Morenos fall Tak niszczymy sobie ĹĽycie, w chwilach gdy naszym dziaĹ‚aniom nie przypisujemy wĹ‚aĹ›ciwej im wagi. Tomas Borgmann, filozof CZÄŚĆ I 1 21 lipca 1983 Winnie Maas zginęła, bo zmieniĹ‚a zdanie. Później byli, owszem, i tacy, ktĂłrzy twierdzili, ĹĽe zginęła, bo byĹ‚a Ĺ‚adna i gĹ‚upia. Kombinacja powszechnie uznawana za niebezpiecznÄ…. Albo dlatego ĹĽe byĹ‚a Ĺ‚atwowierna i ufaĹ‚a niewĹ‚aĹ›ciwym ludziom. Albo dlatego ĹĽe jej ojciec byĹ‚ Ĺ‚ajdakiem i zostawiĹ‚ rodzinÄ™ na pastwÄ™ losu, na dĹ‚ugo przedtem zanim Winnie odzwyczaiĹ‚a siÄ™ od pieluch i smoczka. ZnaleĹşli siÄ™ teĹĽ tacy, ktĂłrych zdaniem Winnie Maas nosiĹ‚a troszkÄ™ za krĂłtkie spĂłdniczki i troszkÄ™ za ciasne bluzeczki i ĹĽe wĹ‚aĹ›ciwie sama byĹ‚a sobie winna. Ĺ»adne z tych wyjaĹ›nieĹ„ nie byĹ‚o tak do koĹ„ca pozbawione podstaw, ale przesÄ…dziĹ‚o wĹ‚aĹ›nie to. Ĺ»e zmieniĹ‚a zdanie. Na sekundÄ™ przed upadkiem na ziemiÄ™ i roztrzaskaniem gĹ‚owy o bezlitosnÄ… stalowÄ… szynÄ™ dotarĹ‚o to nawet do niej samej. StarĹ‚a odrobinÄ™ zbytecznej szminki i przyjrzaĹ‚a siÄ™ swojemu odbiciu w lustrze. OtwarĹ‚a szerzej oczy, zastanawiajÄ…c siÄ™, czy nie naĹ‚oĹĽyć nieco wiÄ™cej tuszu. PamiÄ™tanie caĹ‚y czas o rozszerzaniu oczu byĹ‚o uciÄ…ĹĽliwe, proĹ›ciej dać trochÄ™ wiÄ™cej koloru na dole. PociÄ…gnęła cienkÄ… liniÄ™ kredkÄ… i pochyliĹ‚a siÄ™ do lustra, sprawdzajÄ…c efekt. Ĺšlicznie, pomyĹ›laĹ‚a i skierowaĹ‚a uwagÄ™ na usta. OdsĹ‚oniĹ‚a zÄ™by. ByĹ‚y rĂłwne i biaĹ‚e, a dziÄ…sĹ‚a na szczęście chowaĹ‚y siÄ™ wysoko pod gĂłrnÄ… wargÄ… – nie jak u Lisy Paaske, Ĺ‚adnej wprawdzie za sprawÄ… skoĹ›nych zielonych oczu i wystajÄ…cych koĹ›ci policzkowych, ale ktĂłra ciÄ…gle musiaĹ‚a mieć powaĹĽnÄ… minÄ™, co najwyĹĽej mogĹ‚a siÄ™ lekko, zagadkowo uĹ›miechać. Wszystko przez odsĹ‚oniÄ™te dziÄ…sĹ‚a. Brr, pomyĹ›laĹ‚a Winnie Maas. UdrÄ™ka. PopatrzyĹ‚a na zegarek. Za piÄ™tnaĹ›cie dziewiÄ…ta. Chyba najwyĹĽszy czas, ĹĽeby wyjść. WstaĹ‚a, otworzyĹ‚a drzwi garderoby, ĹĽeby przyjrzeć siÄ™ teĹĽ caĹ‚ej sylwetce. WyprĂłbowaĹ‚a kilka pĂłz, wysuwajÄ…c do przodu na przemian piersi i biodra. WyglÄ…daĹ‚a atrakcyjnie, zarĂłwno na dole, jak i na gĂłrze; wĹ‚aĹ›nie usunęła cztery wĹ‚oski, ktĂłre siÄ™ niebezpiecznie blisko granicy bikini. Co prawda jasne, ale zawsze. – Idealne – powiedziaĹ‚ JĂĽrgen. – Niech mnie diabli, Winnie, masz idealne ciaĹ‚o. – Apetyczna – z tym, jak pamiÄ™taĹ‚a, wyjechaĹ‚ Janos. – JesteĹ› tak cholernie apetyczna, Winnie, ĹĽe mi staje, jak tylko przechodzÄ™ koĹ‚o twojego domu. UĹ›miechnęła siÄ™, kiedy pomyĹ›laĹ‚a o Janosie. ByĹ‚ chyba najlepszy ze wszystkich. RobiĹ‚ to we wĹ‚aĹ›ciwy sposĂłb. MiaĹ‚ wyczucie, pewnÄ… subtelność, to, o czym pisali we „Flashu” i „Girl-zone”. Janos. Tak, w sumie trochÄ™ przykre, ĹĽe nie wypadĹ‚o na Janosa. Chrzanić to, pomyĹ›laĹ‚a, poklepujÄ…c siÄ™ po poĹ›ladkach. Nie ma sensu pĹ‚akać nad rozlanym mlekiem. WygrzebaĹ‚a w komodzie stringi, ale nie znalazĹ‚a czystego stanika, postanowiĹ‚a wiÄ™c pĂłjść bez. Nie byĹ‚ jej potrzebny. Piersi miaĹ‚a na tyle maĹ‚e i jÄ™drne, ĹĽe nie zwisaĹ‚y. JeĹ›li miaĹ‚aby jakieĹ› ĹĽyczenia co do wĹ‚asnego ciaĹ‚a, to wĹ‚aĹ›nie o trochÄ™ wiÄ™ksze piersi. NieduĹĽo, tylko odrobinkÄ™. Wprawdzie Dick powiedziaĹ‚, ĹĽe ma najĹ‚adniejsze cycki na Ĺ›wiecie, i ssaĹ‚ je, i ugniataĹ‚ tak, ĹĽe potem przez kilka dni jÄ… bolaĹ‚y – ale kilka gramĂłw wiÄ™cej naprawdÄ™ by nie zaszkodziĹ‚o. Choć pewnie przybÄ™dzie, pomyĹ›laĹ‚a. WciÄ…gnęła T-shirt przez gĹ‚owÄ™ i wbiĹ‚a siÄ™ w wÄ…skÄ… spĂłdnicÄ™. Tak, wkrĂłtce miaĹ‚y przybyć dodatkowe gramy i deka, to tylko kwestia czasu. JeĹ›li nie... JeĹ›li ona nie... Kurwa, pomyĹ›laĹ‚a, zapalajÄ…c papierosa. Mam dopiero szesnaĹ›cie lat. Stara miaĹ‚a wtedy siedemnaĹ›cie i proszÄ™, co siÄ™ z niej zrobiĹ‚o. DokonaĹ‚a ostatniego przeglÄ…du w lusterku, oblizaĹ‚a ostroĹĽnie wargi i wyszĹ‚a z domu. Pirs Frieder o wpół do dziesiÄ…tej, tak powiedziaĹ‚. PrzyjeĹĽdĹĽaĹ‚ pociÄ…giem o wpół do dziewiÄ…tej, ale chciaĹ‚ najpierw pĂłjść do domu wziąć prysznic. Nie miaĹ‚a oczywiĹ›cie nic przeciwko temu, lubiĹ‚a chĹ‚opakĂłw dbajÄ…cych o higienÄ™. Umyte wĹ‚osy i brak brudu pod paznokciami stanowiĹ‚y w jakiĹ› sposĂłb o klasie. Mieli siÄ™ zobaczyć po raz pierwszy od trzech tygodni. ByĹ‚ w Saaren u wujka. PracowaĹ‚ i jednoczeĹ›nie miaĹ‚ wakacje; kilka razy rozmawiali przez telefon, dyskutowali o „sprawie”, ale nie powiedziaĹ‚a mu, ĹĽe zmieniĹ‚a zdanie. ChciaĹ‚a to zrobić dziĹ› wieczorem. Lepiej oko w oko, tak myĹ›laĹ‚a. WieczĂłr byĹ‚ gorÄ…cy. Kiedy zeszĹ‚a na plaĹĽÄ™, czuĹ‚a siÄ™ niemal spocona po krĂłtkim spacerze. Ale nad morzem byĹ‚o chĹ‚odniej. Od wody wiaĹ‚ lekki, przyjemny wiaterek. Zdjęła pĹ‚Ăłcienne pantofle i ruszyĹ‚a boso po piasku. Drobne ziarenka przesypujÄ…ce siÄ™ miÄ™dzy palcami dawaĹ‚y miĹ‚e uczucie. Prawie jakby znowu byĹ‚a dzieckiem. ZdzieraĹ‚y oczywiĹ›cie lakier z paznokci, ale później miaĹ‚a zamiar naĹ‚oĹĽyć buty. Zanim On przyjdzie. LubiĹ‚a myĹ›leć o nim przez duĹĽe O. ByĹ‚ tego wart. Choć jeĹ›li bÄ™dzie chciaĹ‚ siÄ™ z niÄ… kochać, uĹ›wiadomiĹ‚a sobie, to raczej bez butĂłw. ZresztÄ… chyba bez różnicy, palce u nĂłg nie byĹ‚y tym, co go w takiej sytuacji najbardziej interesowaĹ‚o. A dlaczego miaĹ‚by nie chcieć siÄ™ z niÄ… kochać? Do cholery, przecieĹĽ nie widzieli siÄ™ bardzo dĹ‚ugo! Przystanęła i zapaliĹ‚a nastÄ™pnego papierosa. PodeszĹ‚a trochÄ™ bliĹĽej wody, gdzie piasek nie byĹ‚ tak sypki i Ĺ‚atwiej siÄ™ szĹ‚o. PlaĹĽa byĹ‚a o tej porze wĹ‚aĹ›ciwie wyludniona, choć nie caĹ‚kiem pusta. Czasami pojawiaĹ‚ siÄ™ jakiĹ› biegacz lub ktoĹ› z psem, wiedziaĹ‚a teĹĽ – z wĹ‚asnego doĹ›wiadczenia – ĹĽe wyĹĽej, wĹ›rĂłd wydm mĹ‚odzi baraszkowali na kocach, jak zwykle latem. ZresztÄ… moĹĽe za godzinÄ™ takĹĽe bÄ™dzie leĹĽaĹ‚a na kocu. MoĹĽe tak, a moĹĽe nie. ZaleĹĽy pewnie od tego, jak on zareaguje. Zaczęła siÄ™ nad tym zastanawiać. RozzĹ‚oĹ›ci siÄ™? Czy zĹ‚apie jÄ… i bÄ™dzie niÄ… potrzÄ…saĹ‚, jak wtedy w Horsens, gdy byĹ‚a na haju i paplaĹ‚a, ĹĽe Matti Frege ma Ĺ‚adne muskuĹ‚y? Czy teĹĽ zrozumie i przyzna jej racjÄ™? A moĹĽe jÄ… przekona. Nie byĹ‚o to oczywiĹ›cie zupeĹ‚nie wykluczone. MoĹĽe jego ogromna miĹ‚ość skĹ‚oni jÄ… do ponownego przemyĹ›lenia sprawy. No i pieniÄ…dze, rzecz jasna. Czy mogĹ‚o siÄ™ tak zdarzyć? Nie, raczej nie. CzuĹ‚a siÄ™ silna i pewna swego, choć nie wiedziaĹ‚a, skÄ…d siÄ™ jej to bierze. MoĹĽe stÄ…d, ĹĽe przez kilka tygodni byĹ‚a sama i mogĹ‚a w spokoju pomyĹ›leć. WiedziaĹ‚a, ĹĽe bardzo jÄ… kocha. PowtarzaĹ‚ to czÄ™sto, ba, wĹ‚aĹ›ciwie za kaĹĽdym razem, kiedy siÄ™ spotykali. Wiedzieli od dawna, ĹĽe z czasem bÄ™dÄ… razem. Nie mieli wÄ…tpliwoĹ›ci. PoĹ›piech nie byĹ‚ potrzebny. Za to potrzebne im byĹ‚y pieniÄ…dze. PieniÄ…dze na jedzenie. Na papierosy, ubrania, moĹĽe na jakieĹ› mieszkanie. ZwĹ‚aszcza w przyszĹ‚oĹ›ci bez pieniÄ™dzy siÄ™ nie obejdÄ…, dlatego zrobili, co zrobili... MyĹ›li zaczęły krÄ…ĹĽyć w gĹ‚owie, spostrzegĹ‚a, ĹĽe ma kĹ‚opot z ich uporzÄ…dkowaniem. KĹ‚opot z uzyskaniem jakiegoĹ› Ĺ‚adu. Tak wiele rzeczy musiaĹ‚a brać pod uwagÄ™, kiedy wdawaĹ‚a siÄ™ w podobne rozwaĹĽania, ĹĽe w koĹ„cu nie wiedziaĹ‚a, na czym stoi. Niemal zawsze tak siÄ™ dziaĹ‚o, wiÄ™c byĹ‚o jej przyjemnie, gdy ktoĹ› inny mĂłgĹ‚ podjąć za niÄ… decyzjÄ™. Zdecydować w tych trudnych sprawach, ĹĽeby ona mogĹ‚a myĹ›leć o rzeczach, o ktĂłrych myĹ›leć lubiĹ‚a. UderzyĹ‚o jÄ…, ĹĽe moĹĽe dlatego byĹ‚a zakochana wĹ‚aĹ›nie w nim. W N i m. LubiĹ‚ decydować o sprawach trochÄ™ powaĹĽniejszych i skomplikowanych. Jak na przykĹ‚ad teraz. Tak, z pewnoĹ›ciÄ… wĹ‚aĹ›nie dlatego go kochaĹ‚a i chciaĹ‚a być jego. To fakt. Nawet jeĹ›li z tÄ… ostatniÄ… sprawÄ… nie wyszĹ‚o i musiaĹ‚a zmienić zdanie. DotarĹ‚a do pirsu i rozejrzaĹ‚a siÄ™ w znikajÄ…cym Ĺ›wietle zmierzchu. Jeszcze nie przyszedĹ‚, byĹ‚a kilka minut wczeĹ›niej. MogĹ‚a pĂłjść dalej plaĹĽÄ…, wychodzÄ…c mu na spotkanie, miaĹ‚ przyjść z drugiej strony, mieszkaĹ‚ w Klimmerstoft, ale zrezygnowaĹ‚a. UsiadĹ‚a na jednym z niskich kamiennych pali, ktĂłre biegĹ‚y po obu stronach pirsu na caĹ‚ej dĹ‚ugoĹ›ci. ZapaliĹ‚a kolejnego papierosa, chociaĹĽ wĹ‚aĹ›ciwie nie miaĹ‚a ochoty, i sprĂłbowaĹ‚a myĹ›leć o czymĹ› przyjemnym. PojawiĹ‚ siÄ™ po kwadransie. TrochÄ™ spóźniony, ale niewiele. DuĹĽo wczeĹ›niej zobaczyĹ‚a jego biaĹ‚Ä… koszulÄ™ zbliĹĽajÄ…cÄ… siÄ™ w szarym mroku, ale zostaĹ‚a na miejscu, dopĂłki nie znalazĹ‚ siÄ™ tuĹĽ przy niej. Wtedy wstaĹ‚a. ZarzuciĹ‚a mu rÄ™ce na szyjÄ™ i przywarĹ‚a do niego caĹ‚ym ciaĹ‚em. PocaĹ‚owaĹ‚a go. PoczuĹ‚a, ĹĽe smakuje wĂłdkÄ…, ale tylko trochÄ™. – JesteĹ› z powrotem. – Tak. – Jak byĹ‚o? – Fajnie. Zamilkli na chwilÄ™. TrzymaĹ‚ jÄ… mocno za ramiona. – Jest jedna rzecz – powiedziaĹ‚a. – Tak? ZwolniĹ‚ nieco uĹ›cisk. – ZmieniĹ‚am zdanie. – ZmieniĹ‚aĹ› zdanie? – Tak. – Co, kurwa, przez to rozumiesz? WyjaĹ›nij mi. WyjaĹ›niĹ‚a. MiaĹ‚a trudnoĹ›ci ze znalezieniem wĹ‚aĹ›ciwych sĹ‚Ăłw, ale powoli chyba zrozumiaĹ‚, co chciaĹ‚a powiedzieć. Najpierw nic nie odpowiedziaĹ‚, a w ciemnoĹ›ci nie mogĹ‚a wyraĹşnie zobaczyć jego twarzy. Minęło pół minuty, moĹĽe caĹ‚a, tylko stali naprzeciwko siebie, oddychajÄ…c w rytm morza i fal. Teraz w ogĂłle jej nie trzymaĹ‚. ByĹ‚o to odrobinÄ™ nieprzyjemne. – Przejdziemy siÄ™ – odezwaĹ‚ siÄ™ w koĹ„cu, obejmujÄ…c jÄ… ramieniem. – I trochÄ™ porozmawiamy. Mam pewien pomysĹ‚. 2 Lipiec 1999 Helmut sprzeciwiaĹ‚ siÄ™ od samego poczÄ…tku. Kiedy później prĂłbowaĹ‚a wszystko sobie przypomnieć, musiaĹ‚a mu to przyznać. Fanaberia, stwierdziĹ‚. Idiotyczny wymysĹ‚. Przez kilka sekund wpatrywaĹ‚ siÄ™ w niÄ… bladymi oczami, opuĹ›ciwszy gazetÄ™, szczÄ™ki powoli mu pracowaĹ‚y, po czym potrzÄ…snÄ…Ĺ‚ gĹ‚owÄ…. Nie wiem, czemu miaĹ‚oby to sĹ‚uĹĽyć. ZupeĹ‚nie nie...
LUPO_3L