WIARA 01-24.doc

(3619 KB) Pobierz

Harry Potter

 

WIARA

Autor: Dragongirl16


Spis treści

Rozdział 1 Nieprzyjemny list              3

Rozdział 2 Spotkania z Gryfonami i Ślizgonami.              5

Rozdział 3 Bolesna prawda              12

Rozdział 4 Obietnice i plany              19

Rozdział 5 Lekcje i Katastrofy              25

Rozdział 6 Spotkania              31

Rozdział 7 Plany i przygotowania              50

Rozdział 8 Zemsta jest słodka              58

Rozdział 9 Ponowne spotkanie              65

Rozdział 10 Wizje              76

Rozdział 11 Wykrycie              89

Rozdział 12 Rozmowy              97

Rozdział 13 Odcienie szarości              103

Rozdział 14 Ujawnienie              108

Rozdział 15 Zieleń i srebro              114

Rozdział 16 Kto? Co? GDZIE?              121

Rozdział 17 Wyjec              127

Rozdział osiemnasty Syriusz              136

Rozdział dziewiętnasty Syriusz, Remus, Lucjusz i Bill              144

Rozdział dwudziesty Lis w kurniku              153

Rozdział 21 O prysznicach i śmierdzącym ataku              158

Rozdział 22 Kiedy wieje północny wiatr...              166

Rozdział 23 Peter              177

Rozdział 24 Gryffindor kontra Slytherin              185

 


Rozdział 1 Nieprzyjemny list

 

Upływających wakacji Harry nie mógł zaliczyć do najprzyjemniejszych, pomimo tego, że Dursleyowie przestali go dręczyć psychicznie, czy zaganiać do fizycznej harówki. A to wszystko dzięki dyrektorowi, który działając zapewne w dobrej wierze, wysłał list do wujostwa Harry’ego, próbując nakłonić ich do zmiany podejścia i przełamania ich antymagicznej postawy. W odpowiedzi rodzina zaczęła chłopca zupełnie ignorować, a biorąc pod uwagę to, że Harry'ego cały czas męczyły wspomnienia Turnieju Trójmagicznego, ta zupełna izolacja i brak jakiegokolwiek zajęcia było najgorszym, co mogło go w tamtej chwili spotkać. Niczym nie zajęte myśli wciąż analizowały najdrobniejsze szczegóły tragicznych wydarzeń, o których tak bardzo pragnął zapomnieć.

 

Harry starał się wypełnić godziny bezczynności nauką. Zatonął zupełnie w podręcznikach, wertując je od deski do deski, rocznik po roczniku. Jego praca wakacyjna nigdy nie była tak szczegółowa. Wysyłał listy do Rona i Hermiony, ale żadne z nich nie odpisało, tym samym wzbudzając niepokój w sercu chłopca. Czuł się samotny i opuszczony, właśnie teraz takie uczucie było bardziej dobijające niż kiedykolwiek przedtem. Zdesperowany, chcąc się czymś zająć, wysłał list do Dumbledore’a z prośbą o kilka książek z biblioteki szkolnej, powołując się na powrót Voldemorta, a tym samym zwiększoną potrzebę nauki obrony przed czarną magią.

 

Po ostatnim spotkaniu z Voldemortem, Harry przyrzekł sobie, że zrobi wszystko co w jego mocy, by nigdy więcej nie dopuścić do podobnej tragedii. A to wiązało się ze wzmożoną nauką. Dumbledore przychylił się do jego prośby i co tydzień przysyłał mu z biblioteki pozycje, które uznał za odpowiednie.

 

Harry wprost pochłaniał wiedzę. Nie tylko tę z zakresu obrony przed czarną magią. Po przeczytaniu paru ciekawych książek, transmutacja i zaawansowane zaklęcia także zyskały duże uznanie w jego oczach. Dyrektor podesłał mu także książkę na temat eliksirów, ale ta na wstępie została odrzucona. Wreszcie, by wypełnić czymś nieubłaganie wolno mijający czas, i z eliksirami się przeprosił. Zatonąwszy zupełnie w lekturze, Harry zaczynał powoli rozumieć fascynację Snape’a. Umiejętność warzenia eliksirów wymagała skupienia i precyzji w dodawaniu poszczególnych składników. Do czegoś takiego konieczny był prawdziwy talent. Książka okazała się być niezwykle ciekawa, ale także z całą brutalnością uświadomiła Harry’emu, że nie ma najmniejszych szans, by zostać Mistrzem w tej dziedzinie. Nie żebym chciał kiedyś zostać jednym z Nich, ale zawsze byłoby miło przetrwać, choć jeden semestr bez ciągłych drwin ze strony Snape’a, pomyślał kiedyś.

 

Harry z biegiem czasu stawał się coraz bardziej niespokojny. Dzień urodzin w końcu nadszedł i przeminął powoli. Nie pojawił się żaden list od Rona czy Hermiony, nie wspominając już o jakichkolwiek prezentach. Idioto, zganił go jakiś wewnętrzny, całkiem Snape’owy głos. Jeszcze parę lat temu, nawet nie pomyślałbyś o prezentach, a dziś jęczysz ledwie słońce zaszło. Prychnął zdenerwowany. Jednak brak jakiegokolwiek odzewu wcześniej, czy kartki urodzinowej teraz, bardzo go martwiły. Był praktycznie odcięty od czarodziejskiego świata, a tym samym od informacji. Nie wiedział, więc czy coś im się stało, czy po prostu z jakiegoś niewyjaśnionego powodu, nie chcą utrzymywać z nim kontaktu.

 

List otrzymany około północy, uświadomił Harry’emu, że z całkowitą pewnością dzieje się coś złego.

 

Nie spał jeszcze, gdy nadleciała sowa. Czytał w łóżku, przyświecając sobie małą biurkową lampką, wyratowaną ze stosu rzeczy, jakie Dudley wrzucił mu do pokoju w ciągu minionego roku szkolnego. Miarowe stukanie w okno, odwróciło uwagę Harry’ego od książki. Z uśmiechem wyskoczył z łóżka, chcąc jak najszybciej ją wpuścić. Pierwsze ziarenko niepokoju zaczęło kiełkować w nim, kiedy sowa ledwo uwolniona od przesyłki, w panice wypadła za okno. Chwilę obserwował jej szaleńczy lot powrotny, po czym z rosnąca obawą zaczął czytać.

 

 

Drogi Harry,

 

Niestety to ja muszę przekazać Ci złe wiadomości. Proszę, pamiętaj, że jesteś moim przyjacielem i nie ma dla mnie najmniejszego znaczenia, co ludzie wygadują lub myślą na Twój temat.

 

Bardzo mi przykro, że w tym roku nie możesz świętować swoich urodzin u nas, ale w domu panuje straszna atmosfera i chyba to nie byłoby możliwe. Od początku wakacji Prorok Codzienny spekuluje na temat stanu Twojego zdrowia psychicznego, a Ron i Hermiona wściekli się na Ciebie z powodów, których nie pojmuję. Praktycznie wszyscy są cały czas zmartwieni, a rodzice wciąż chodzą podenerwowani. Prawdę mówiąc, to mama jest zdenerwowana, a tata chyba nie bardzo wie, co o tej całej sytuacji ma myśleć. Ja ich po prostu nie rozumiem. Może nie ogarniają mnie teraz wątpliwości dzięki temu, że sama byłam opętana przez Sam-Wiesz-Kogo. Miałam kontakt z prawdziwym złem i gdzieś w głębi duszy czuję, że Ty taki nie jesteś. Tak samo jestem pewna, że nie przyczyniłeś się do śmierci Cedrika oraz, że nie pomogłeś odrodzić się Voldemortowi (tak wiem o tym, podsłuchałam rodziców). Jednak ludzie są przerażeni tym, co się dzieje i szukają kogoś, kogo mogliby o to obwiniać.

 

Strasznie mi przykro, że dowiadujesz się o tym w ten sposób i ogromnie żałuję, że sprawy nie ułożyły się inaczej. Musiałam Cię jakoś uprzedzić, by cała ta sytuacja nie zaskoczyła Cię w drodze do szkoły. Na tym kończę to ostrzeżenie i dołączam smutne życzenia urodzinowe. Wszystkiego Najlepszego, Harry. Postaram się porozmawiać z Ronem i Hermioną. Nie chcą mnie w ogóle słuchać, jednak obiecuję Ci, że zrobię co tylko będę mogła. Do zobaczenia pierwszego września. Trzymaj się.

Ginny

 

Gapiąc się na list w zupełnym szoku, czuł nieprzyjemny, zimny dreszcz wzdłuż kręgosłupa. Co? Ron i Hermiona? Dlaczego? Zbyt dużo pytań na raz kolejny zaczęło się kłębić w jego głowie. Jak mogli w ogóle tak pomyśleć? Że Mu pomogłem? Że jestem szalony? Z oszołomienia wyrwał się dopiero, gdy poczuł, że coś ciepłego rozprysło się na wierzchu jego dłoni. Otarł zdrętwiałą ręką twarz, i przyglądając się wilgoci na koniuszkach palców, zdał sobie sprawę, że płacze.

 

Znajdujący się w drugiej ręce list zmiął w małą papierową kulkę. Gdy pierwszy wstrząs minął, zaczęły nim miotać mieszane uczucia. Złość walczyła z przerażeniem, smutkiem i poczuciem zdrady. Harry nie potrafił zrozumieć jak jego najbliżsi przyjaciele i rodzina, która jak miał wrażenie, uważała go za jednego ze swoich członków, mogła się od niego odwrócić bez słowa. I o co chodzi z tym Prorokiem? Przecież Hermiona miała trzymać tę cholerną reporterkę krótko!

 

Jedno pytanie ciągle rozbrzmiewało echem w jego myślach. Jak mogli? Podniósł rękę do skroni, czując zbliżający się ból głowy. Jak tak w ogóle można? Czy nie miał prawa powiedzieć czegoś w swojej obronie? Czy przypadkiem nie powinni najpierw wysłuchać jego wersji wydarzeń?

 

Papierowa kulka wyślizgnęła się z dłoni i potoczyła po podłodze. Ogarnięty bezsilnością Harry opadł na łóżko. Potrząsając głową, powoli podciągnął nogi pod siebie. To nie dzieje się naprawdę, wmawiał sobie. To tylko kolejny koszmarny sen. Leżał nieruchomo, powtarzając wciąż w myślach te słowa jak mantrę i tylko od czasu do czasu jakaś samotna łza spływała mu po policzkach. Dopiero kilka godzin później Harry zasnął z zimnym uściskiem w żołądku, wcale nie przekonany o prawdziwości swych myśli.


Rozdział 2 Spotkania z Gryfonami i Ślizgonami.

 

Rok szkolny zbliżał się nieubłagalnie, a Harry nadal nie miał kupionych potrzebnych książek, ani uzupełnionych przyborów. Do tej pory, prawie tradycyjnie, zakupy robił z Weasleyami, ale w obecnej chwili było to niemożliwe. Chcąc nie chcąc, musiał dostać się na Pokątną, a jedyną osobą, jaka mogła go tam zabrać, był Hagrid, który zresztą bardzo ucieszył się z prośby, by mu towarzyszył.

 

Poruszenie, jakie wywołał półolbrzym, pojawiając się w progu domu Dursleyów, było tak komicznym wydarzeniem, że wywołało uśmiech na twarzy Harry'ego. Uśmiech, który nie gościł na niej praktycznie od czasu otrzymania listu od Ginny. W drodze do Dziurawego Kotła, Hagrid bardzo uważnie mu się przyglądał. Zaniepokoił go fakt, że chłopak wyglądał na bardzo wyczerpanego. W jego zielonych oczach widać było zmęczenie, zdradzające, że chłopiec najwyraźniej nie sypiał ostatnio zbyt często, a na pewno nie za dobrze. Hagrid jednak nie podzielił się swoimi spostrzeżeniami z Harrym, stwierdzając w duchu, że chłopak i tak ma już wystarczająco dużo na głowie.

 

Nie minęła godzina odkąd znaleźli się na Pokątnej, a Harry już miał ochotę krzyczeć. Był coraz bardziej zdenerwowany, wysłuchując ciągłych szeptów za swoimi plecami. Nie były to zwykłe szepty, do których zdążył się przyzwyczaić przez te wszystkie lata. Te były pełne strachu, oskarżeń i złośliwości. Hipokryci, warknął do siebie mijając kolejną grupkę ludzi. Wszyscy bez wyjątku.

 

Kiedy dotarł do księgarni, od razu schował się między regałami na tyłach, z dala od zgiełku panującego przy wejściu. Odnalazł tam trochę spokoju, przeglądając i wybierając podręczniki do Zaklęć i Transmutacji. Jednak część jego umysłu cały czas była skupiona na nadziei, że nie spotka nikogo znajomego. Spotkał, a jakże. Prawo Murphy’ego w najczystszej postaci. Gdy wychodził z Esów Floresów, rozglądając się za Hagridem, wpadł prosto na Rona i Hermionę. Dosłownie.

 

Ron bardzo urósł podczas wakacji. Miał teraz ponad sześć stóp i zdecydowanie go przewyższał. Harry nienawidził swojego niskiego wzrostu, od zawsze miał wątpliwości czy kiedykolwiek osiągnie, chociaż pięć stóp i osiem cali. W końcu lata niedożywienia u Dursleyów, musiały zebrać żniwo. Teraz, na widok Rona, wstręt do własnej drobnej postury odezwał się w Harry’m z taką siłą, że ledwo powstrzymał się od tupnięcia ze złości. Hermiona także bardzo zmieniła się podczas lata, jakby rozkwitła. Włosy miała przycięte na wysokość podbródka i dzięki temu, wydawały się bardziej posłuszne zabiegom jej grzebienia.

 

- Cześć wam. - Harry uśmiechnął się niepewnie. Jego przyjaciele tylko spojrzeli na siebie. Po chwili zdającej się trwać wieki, bez słowa zaczęli przepychać się koło niego. Przechodząc blisko, Ron uderzył go ramieniem. Harry zatoczył się do tyłu i poczuł przeszywający ból.

 

- Ron? Hermiona? - Harry odwrócił się do przyjaciółki, ale Hermiona nawet nie spojrzała na niego, minęła go bez słowa i podążyła za rudowłosym chłopakiem. Stał jak wryty i w szoku patrzył jak odchodzą. Jak mogli? Poczuł, że gniew wzbiera w nim z taką mocą, że lada chwila straci kontrolę nad sobą. Z wysiłkiem opanował złość i ukrył ją pod maską obojętności, nie zauważając, że całe zdarzenie było bacznie obserwowane z kafejki na przeciwko.

* * *

Draco Malfoy z coraz większym napięciem przypatrywał się tej wymianie zdań pomiędzy Weasleyem, Potterem, a Granger. Nigdy nie darzył Pottera jakąkolwiek sympatią. Po głębszym zastanowieniu, stwierdził jednak, że cała ta niechęć, to głównie głupie szczenięce animozje i nigdy tak naprawdę nie poznał Chłopca, Który Przeżył. Blondyn wzdrygnął się, odpędzając te nieciekawe spostrzeżenia - nie cierpiał się mylić lub być wprowadzanym w błąd. Stojący koło niego Blaise Zabini poruszył się lekko, obserwując scenę za oknem. Mogło by się wydawać, że przez jego twarz przemknął ledwo dostrzegalny cień, a zaraz za nim pojawił się miły, pomimo że udawany, uśmiech.

 

- Niedobrze - wymamrotał Blaise, podnosząc do ust filiżankę herbaty. Draco nieznacznie przytaknął, ciągle przyglądając się trójce na ulicy. Nie podobał mu się taki obrót spraw. W trakcie wakacji oczywiście przeczytał, te wszystkie idiotyczne artykuły o Potterze, które nawet jego wyprowadziły z równowagi. Poświęcił też chwilę, by zastanowić się czy Weasleyowie również je czytali.

 

Tego lata Lucjusz Malfoy opuścił szeregi śmierciożerców, z dużą pomocą ojca chrzestnego Draco - Severusa Snape'a. Narcyza Malfoy wpadła w taki szał, że o mało nie zabiła swego męża, gdy ten oświadczył jej, że nie będzie dłużej służył Czarnemu Panu. Zażądała rozwodu i ku dużej uldze Draco, szybko ich opuściła. Chłopak nie odczuwał braku matki, bo nigdy nie była mu bliska. Jedyne co jej zawdzięczał, to to, że go urodziła. Po tym fakcie nie chciała utrzymywać z nim żadnych bliższych kontaktów. Najwcześniejszym obrazem matki, jaki mógł przywołać w pamięci, był jej widok powracającej z jakiegoś zagranicznego wojażu. Draco miał wtedy osiem lat. Małżeństwo jego rodziców było aranżowane i nigdy pomiędzy nimi nie pojawiła się miłość.

Prawdę mówiąc, Draco wręcz cieszył się, że matka w końcu ich zostawiła - teraz jego ojciec i Severus mogli być razem bez żadnych przeszkód.

 

Chłopak nigdy nie poprosił ojca o szczegółowe wyjaśnienie, dlaczego ten odwrócił się od Czarnego Pana. Miał dziwną pewność, że jednym z powodów był on sam, we własnej osobie. A o tym, czego mógł zażądać Czarny Pan od spadkobiercy rodu Malfoyów, blondyn naprawdę bardzo, bardzo usilnie starał się nie myśleć. Wraz z Lucjuszem zdezerterowało wielu czarodziejów pochodzących z rodów czystej krwi. Między innymi rodzina Zabiniego. Voldermort wpadł w szał. Przeżyli tylko dzięki przyjaciołom, którzy tkwiąc jeszcze w jego szeregach, ostrzegali ich o planach zemsty Czarnego Pana.

 

Snape ostatecznie porzucił szpiegowanie Śmierciożerców i niebezpieczeństwo, jakie się z tym wiązało. Voldemort nie mógł teraz oficjalnie uderzyć w swoich zdrajców i doprowadzało go to do białej gorączki. Jednak w ciągu lata okazało się, że Czarny Pan skupił się na innym pomyśle, który mógł być zrealizowany natychmiastowo i mieć bardzo wymierne skutki. Draco już wcześniej był przekonany, że wszystkie plotki i kłamliwe artykuły o Potterze były jego częścią i wcale mu się to nie spodobało. Musiał przyznać, aczkolwiek niechętnie, że Potter jest potrzebny czarodziejskiemu światu i jeśli wszyscy się od niego odwrócą, to sami będą musieli rozwiązać pewien bardzo poważny problem.

 

Lucjuszowi, pomimo koneksji w Ministerstwie, nie udało się zablokować publikacji tych artykułów. I teraz Draco, obserwując jak niedawni przyjaciele Pottera zostawiają go bez słowa, upewnił się, że plan Voldemorta zaczął działać. Plotki, podejrzenia i oskarżenia rozpuszczane wokół postaci Chłopca, Który Przeżył uderzały właśnie w z góry zamierzone cele. Do tych nieprzyjemnych spostrzeżeń dołączyło jeszcze złe przeczucie, gdy ściągnięta złością twarz Pottera zbyt szybko przybrała wyraz zimnej obojętności.

 

Ślizgoni spojrzeli na siebie wymownie. Potter niedawno w ogóle nie potrafił ukrywać swoich emocji, nawet gdyby od tego zależało jego życie. Jaka straszna życiowa lekcja nauczyła go takiego opanowania i ukrywania uczuć? Draco pierwszy przerwał to spojrzenie i odwrócił głowę do okna, lekko wzruszając ramieniem. Zdążył jeszcze zobaczyć jak Hagrid zgarnął Pottera sprzed Esów Floresów i odprowadził w stronę Dziurawego Kotła.

 

- Zmienił się - zauważył Blaise, popijając kolejny łyk herbaty.

 

- Kto się zmienił, chłopcy? - Rozległ się za nimi głęboki głos Severusa Snape'a. Zaskoczony Draco obejrzał się przez ramię i dopiero teraz zauważył, że Mistrz Eliksirów wraz z jego ojcem stoją niedaleko.

 

- Harry Potter, profesorze - Na twarzy Snape'a pojawił się drwiący uśmiech, który szybko się zmył, pod wpływem spojrzenia, jakim obdarował go Draco. Blondyn doskonale zdawał sobie sprawę, że dawno minęły czasy, w których jego ojciec chrzestny był w stanie odmówić mu czegokolwiek lub choćby zaprzeczyć. Owinął go sobie skutecznie wokół małego palca, ku strasznej uciesze własnego ojca.

 

- A właściwie, dlaczego tak cię to obchodzi? - spytał Mistrz Eliksirów chowając swoje smukłe dłonie w fałdach szat. Severus Snape był całkowicie świadomy tego, co Draco z nim wyprawiał, ale nie potrafił nic poradzić na swoją bezradność wobec poczynań tego chłopca. Kochał go i tak już musiało zostać.

 

Draco zamyślił się, uwalniając ojca chrzestnego od swojego spojrzenia. Wiedział, że jest zaniepokojony tak nagłą zmianą postawy czarodziejskiego świata wobec Pottera, ale nie był w stanie sprecyzować, dlaczego właściwie tak bardzo się tym przejął.

 

- Draco, o co chodzi? - aksamitny głos ojca sprowadził go z powrotem na ziemię. Spojrzał ponownie na nich, lekko wzruszając ramionami.

 

- Nie wiem, ojcze - odezwał się po chwili, marszcz...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin