Nieuniknione oneshot.docx

(14 KB) Pobierz

„Nieuniknione"

Zszokowany Harry wbiegł do pomieszczenia, po czym opadł na kolana przy leżącym na podłodze i walczącym o oddech Snapie.

Nie wiedząc, co zrobić, wyciągnął dłoń, by spróbować zatrzymać płynącą krew. Oczy mężczyzny wyglądały na pełne desperacji. Zerknęły na torbę Hermiony.

Oczywiście!

Hermiono, dyptam… i wszystko inne co masz! Szybko!

— Weź… — zaczął cicho Snape; jego głos był zachrypnięty, a oddech płytki. — Weź…

— Wziąć, co, profesorze? — zapytał go Harry, aplikując eliksiry, które mogły uratować mu życie.

— Weź… serum… w mojej kieszeni — wydusił, machając dłonią w stronę spodni. Harry wyjął fiolkę i pomógł mężczyźnie przełknąć jej zawartość.

Gdy patrzył, jak oddech Snape'a wraca do normy, nie miał zielonego pojęcia, dlaczego się uśmiechał. Nie miał żadnego powodu, by pomóc profesorowi… ale coś w nim powiedziało mu, że coś przeoczył.

— Harry — powiedział miękko Snape i chłopak był prawie zaskoczony, słysząc swoje imię wychodzące z ust mężczyzny — spójrz na mnie.

Zrobił to i w oczach Snape'a zobaczył coś niesamowitego, coś, czego nie potrafił pojąć. Przez cały ten czas, gdy odganiał od siebie niechcianą uwagę zafascynowanych jego sławą dziewcząt — nawet Ginny — nigdy nie spotkał kogoś, kto patrzyłby na niego w sposób, w jaki Snape patrzył na niego w tej chwili.

Jakby był zakochany. Harry poczuł, jak coś się w nim poruszyło.

— Masz… najpiękniejsze oczy na świecie — powiedział Snape.

— Czekajcie!

— Co? — zawołali razem Harry i Severus.

— Czekajcie, to wszystko nie tak! — zawołał bezcielesny głos. — Snape, to nie jest twoja kwestia. Masz powiedzieć mu, że ma oczy swojej matki, a następnie umrzeć.

— Że co mam zrobić? — zapytał mężczyzna, jakoś znajdując siłę, by unieść brew. — Dlaczego miałbym umrzeć, skoro zawsze noszę ze sobą serum na jad węża? I dlaczego miałbym mówić o matce Harry'ego, gdy właśnie zamierzam zadeklarować moją dozgonną miłość?

Kochasz mnie? — zapytał Harry, uśmiechając się. W bardzo zdezorientowany sposób, ale jednak się uśmiechał.

— Od zdecydowanie zbyt dawna.

Ee… dokładnie jak dawno jest zbyt dawno? — dociekał chłopak.

— Od naszych lekcji oklumencji.

— Och. Wobec tego w porządku.

— Nie, to wcale nie jest w porządku! — zakrzyknął znowu głos. — Snape, jesteś zakochany tragicznie w Lily i byłeś przez całe swoje dorosłe życie. Nigdy nie kochałeś Harry'ego, poświęciłeś się tylko ze względu na jego matkę.

— Czekaj chwilę — powiedział Severus, unosząc dłoń. — Mam być od trzydziestu lat zakochanym w Lily Potter? Bez wzajemności?

— Tak! — powiedział głos.

— Nawet jeżeli jestem homoseksualistą?

— Tak, nawet… Czekaj, co?

Hmm. Kim ty tak właściwie jesteś?

— Jestem twórcą!

— Cóż, zdecydowanie nie masz zbyt wielkiego pojęcia o swoich kreacjach. Wiedziałem, że jestem gejem, odkąd wszedłem do łazienki Ślizgonów mojej pierwszej nocy w Hogwarcie.

— Naprawdę? — zapytał Harry. — Ja też!

— Co? — wydarł się twórca.

— Nie wiedziałem, że to nas łączy — powiedział Harry z uśmiechem. — Słuchaj, naprawdę nie jestem pewny, co do ciebie czuję, jednak chciałbym to kontynuować… wkrótce. Cóż, po tym jak zabiję tego-jak-mu-tam.

Severus uśmiechnął się.

— Dobra, koniec z tym! Po pierwsze, Snape, zetrzyj ten uśmiech ze swojej twarzy. Harry, zabijesz Voldemorta, ożenisz się z Ginny Weasley i spłodzisz trójkę dzieci, którym ja nadam imiona za ciebie. Nie martw się, Severusie, nie zostaniesz zapomniany. — Obaj wpatrzyli się w siebie w mieszance szoku i obrzydzenia. — Więc… nie krępuj się i umrzyj teraz — zakończyła.

— Nie — powiedział Snape. Eliksiry uzupełniające krew spełniły swoje zadanie. Stanął na tylko trochę trzęsących się nogach i chwycił dłoń Harry'ego. — Potter i ja będziemy już wychodzić. Zabijemy Czarnego Pana, jednak co się wydarzy po tym, zależy tylko od nas.

Harry uśmiechnął się i uścisnął jego rękę.

— Jak do tego doszło? — zapytał twórca. — Powinniście robić to, co wam karzę. Nie powinniście mieć swojego własnego życia.

— Tak się składa — powiedziała Hermiona z miejsca, w którym do tej pory stała cicho — powinnaś uznać to za wielki komplement. Nie każdy autor tworzy postacie wystarczająco silne, by mogły tchnąć życie w siebie samych i zadecydować o swoim przeznaczeniu. Większość z nich pozostaje marionetkami i ich życia kończą się w tej samej chwili co opowieść. Lecz my jesteśmy znacznie lepsi.

— Ale…

— Powinnaś myśleć o tym jak o czymś dobrym — kontynuowała Hermiona, uśmiechając się. — Naprawdę.

— Ale… Dumbledore był moim jedynym gejowskim bohaterem.

— Och, proszę cię — powiedział Snape z dłonią Harry'ego wciąż w swojej, gdy podeszli w stronę drzwi. — Wszyscy wiedzą, że Lupin i Black mieli się ku sobie od samego początku. Nie udawaj, że jesteś aż tak naiwna.

Chociaż nie mogli tego zobaczyć, odnieśli wrażenie, że autorka się zarumieniła.

Ee… więc, co zamierzacie teraz zrobić?

— Zabić Voldemorta — oznajmił Harry. — A potem… zobaczymy.

Podczas gdy Potter wyszedł, Snape cofnął się na moment, pozwalając wyjść pozostałym, i popatrzył na pozornie pusty pokój.

— Nie zamartwiaj się zbytnio — powiedział do ich twórcy. — Obiecuję, że Harry będzie miał szczęśliwe zakończenie.

Chłopak wrócił do pomieszczenia i wziął Severusa za rękę.

— Obaj będziemy mieli.

KONIEC

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin