Fakty i Mity 2009-42.pdf

(10069 KB) Pobierz
178396124 UNPDF
Potępiony przez Biblię, niezgodny z prawem kanonicznym...
CUD W SOKÓŁCE
 Str. 9
INDEKS 356441
ISSN 1509-460X
http://www.faktyimity.pl
Nr 42 (502) 22 PAŹDZIERNIKA 2009 r. Cena 3,50 zł (w tym 7% VAT)
„Boga stworzył człowiek”; „Nie módl się za mnie”; „Ateista też człowiek”; „Hulaj rozum, Boga nie
ma!”; „Wierz w co chcesz i daj nie wierzyć innym”; „Nie zabijam, nie kradnę, nie cudzołożę, nie
wierzę”; „Bóg Ojciec, matka Polka, syn ateista”; „Thank God I’m Atheist”... Z takimi hasłami w rękach
kilkuset ateistów i agnostyków przemaszerowało ulicami Krakowa. Senny koszmar Dziwisza
zmaterializował się na jawie.
 Str. 12-13
ISSN 1509-460X
178396124.028.png 178396124.029.png 178396124.030.png 178396124.031.png
2
KSIĄDZ NAWRÓCONY
Nr 42 (502) 16 – 22 X 2009 r.
FAKTY
KOMENTARZ NACZELNEGO
Siedem tysięcy osób! Tylu nielegalnych „waletów” ma rocznie
hotel sejmowy. Tacy nie płacą, a jeszcze później obgadają, że
polski Sejm to jeden wielki burdel. I tu akurat mogą mieć rację.
RPatologie (2)
„Polska ma być suwerenna!” – taki tytuł nosi żądanie 2 tys. praw-
dziwych Polaków, skierowane do marszałka sejmu. Chodzi o to,
żeby nikt nie pluł nam w twarz ni dzieci nam germanił. Wśród
sygnatariuszy idiotyzmu odnajdziemy historyka Żaryna, redak-
torów Semkę i Pospieszalskiego oraz kompozytora Gintrowskie-
go. Tego, co to z Kaczmarskim śpiewał, że mury muszą runąć...
Tusk skończy w więzieniu – tak najkrócej można streścić wy-
powiedź Jarosława Kaczyńskiego dla Radia Maryja. Jeśli Zio-
bro będzie na powrót ministrem sprawiedliwości, Kamiński sze-
fem CBA, a Jaruś premierem, to do pierdla może trafić nie
tylko Tusk, ale nawet Dorn razem ze swoją zdechłą suką.
polityki i gospodarki, muszę wyrazić zdumienie, że przez
20 lat demokracji w Polsce jest tak, jak jest. Dlaczego
system sprawowania rządów w III RP jest tak niewydol-
ny i nieudolny? Jednym zdaniem można odpowiedzieć, że
ryba psuje się od głowy – rządzą nami dyletanci w Sej-
mie, których kontrolują dyletanci w Senacie. Brak mecha-
nizmów współdziałania rządu z opozycją oraz przedsiębior-
ców ze związkami zawodowymi (tydzień temu pisaliśmy
o pozytywnym przykładzie Danii) powoduje ciągłe wojny
na górze. W ten sposób naród nie idzie w jednym kierun-
ku, niezgoda rujnuje, a państwo nie może stać się do-
brem wspólnym wszystkich obywateli. Kompletną pato-
logią były rządy PiS, kiedy istnie-
jące podziały dodatkowo pomna-
żała władza. Tymczasem Pola-
ków naprawdę stać na więcej,
ale tylko wtedy, gdy jednoczy
ich jeden cel. Dawniej były to
wojny i powstania. Teraz ce-
lem powinna być pomyślność
ojczyzny. Niestety, zwłaszcza
elity nie mogą lub nie chcą zro-
zumieć, że ojczyzna to nie wła-
sna partia czy branża, ale wiel-
ki, zbiorowy obowiązek. A z uty-
litarnego szczęścia zbiorowego
wypływa szczęście jednostek.
I na odwrót. Ale wróćmy do
RPatologii.
Podstawą praworządnego
państwa jest odpowiedzialność.
W Polsce państwo wciąż po-
strzegane jest jako samodziel-
ny, obcy byt. Stąd nierozliczo-
ne afery, na przykład FOZZ, ru-
blowa, NFI czy sprzedaż akcji
PZU firmie Eureko. Minister skar-
bu w rządzie AWS Emil Wąsacz,
który doprowadził do straty w PZU na
niewyobrażalną kwotę 4,77 miliardów, zarządza dawną
firmą państwową Stalexport. Ale gdyby ukradł Kowalskie-
mu stary rower, niechybnie trafiłby przed sąd, bo Kowal-
ski by mu tego nie darował. Państwo polskie darowało
(z naszego!) Wąsaczowi jakieś 4 mln 700 tys. takich ro-
werów. Wielkie pieniądze kuszą każdego, ale wielkie pie-
niądze (łapówki?), z których nikt nie rozlicza, kuszą stokroć
bardziej. W państwach skandynawskich, które konsekwent-
nie stawiam za wzór, polityk musi mieć nieposzlakowaną
opinię, nie nadużywa stanowiska i w swoim interesie zwra-
ca uwagę na to, z kim gra w golfa. Inaczej byłby skończo-
ny – nie tylko jako osoba publiczna. Kary za przestępstwa
przeciw dobru wspólnemu są tam niezwykle surowe.
Kolejna rzecz to wsłuchiwanie się elit w opinie ludu
– od sondaży po referendum czy też poprzez komisje trój-
stronne. Patologicznym przykładem jest obecny prezydent
RP, który z zasady podejmuje decyzje sprzeczne z opinią
publiczną, „wrogim” rządem, Sejmem, Europą, a najchęt-
niej z całą resztą świata. Wiadomo, starszy
brat wie najlepiej. W takiej Austrii to naciski
społeczne uratowały państwo przed rządami
nacjonalisty Haidera (por. Giertych). Po pro-
testach oszołom szybko odszedł z rządu. Zna-
mienne, że protestowali tam wspólnie m.in.
przedsiębiorcy i związki zawodowe.
Mamy też wielkie problemy ze stabilnością
prawa. W Skandynawii, Austrii nikomu nie
przyjdzie do głowy, żeby wprowadzać nowe
obciążenia podatkowe z dnia na dzień. Ludzie
mają prawo przygotować się do zmian, bo to
jest element komfortu życia. I to jest następna sprawa.
Władza wie, że komfort życia jednostek i rodzin, stabilne,
czytelne prawo oraz pełen zakres usług socjalnych decy-
dują o zadowoleniu człowieka. A zadowolony człowiek nie
tylko więcej konsumuje, ale jest też bardziej przedsiębior-
czy i pracowity. I dlatego Skandynawia, Szwajcaria czy
Austria wygrywają światowe rankingi nowoczesności
i komfortu życia obywateli. Ponadto administracja ma tam
jeszcze jedną cechę.
Jest nią sprawność. Otóż tacy Skandynawowie zrozu-
mieli, na czym polega polityka. Polityką nie jest wydawa-
nie decyzji na dom mieszkalny – polityką jest określenie, ja-
kie dzielnice będą mieszkalne. Minister nie zajmuje się tam
pierdołami, tylko strategią .
I to nie na czas od wybo-
rów do wyborów, ale na
wiele lat. Wie, że jak usta-
li z opozycją zasady postę-
powania, to nikt ich po wy-
borach nie wywróci. Spra-
wy bieżące załatwiają sze-
fowie niezależnych agencji.
Ci, pozbawieni jakiegokolwiek
nacisku politycznego, działa-
ją przejrzyście, szybko i fa-
chowo. Wspierają ich twór-
cy prawa. A prawo w Skan-
dynawii czy Austrii piszą rzą-
dowi prawnicy po otrzymaniu
od ministra wizji i celów, ja-
kie mają być osiągnięte. Poli-
tyk określa, co chce osiągnąć
(bo tym jest polityka), a resz-
tą zajmują się eksperci.
Niemal do istoty ustroju
nowoczesnych państw należy
stabilność kadr urzędniczych.
U nas po wyborach zmienia się
nawet sprzątaczki. W Skandynawii
zmieniają się wyłącznie politycy, bo polityczne jest
tylko to, co jest polityczne i wiąże się bezpośrednio z kre-
owaniem priorytetów państwa. Robota urzędnicza to robo-
ta urzędnicza. Efekty? W urzędach zostaje zachowana tak
zwana pamięć instytucjonalna – kontakty, procedury; no-
wi się szybką uczą, bo mają od kogo. W Warszawie urzęd-
ników, którzy pracują dłużej niż 7 lat, jest ok. 10 procent.
Władze stolicy nie mają zatem wiedzy o tym, jak miasto
funkcjonowało. Tym bardziej że każda kolejna ekipa stosu-
je zasadę spalonej ziemi, wychodząc z założenia, że poprzed-
nicy – polityczni przeciwnicy – nie mogli zrobić nic sen-
sownego. I tak wszystko zaczyna się od nowa.
W sukcesie racjonalnych systemów państwowych swój
niemały udział ma mentalność społeczeństwa. Jak choć-
by silne, społeczne przekonanie, że są rzeczy, których
trzeba się po prostu (niezależnie od sankcji karnych) wsty-
dzić – np. oszukiwania na podatkach, bo okrada się wte-
dy innych. To jeden z filarów protestanckiej etyki życia.
I tu leży pies pogrzebany...
Mariusz Kamiński na odchodne otworzył teczki z hakami, które
miał gromadzić na wrogów PiS. Przed oddaniem tego numeru
do druku zaczęła się trzecia afera – tym razem w Ministerstwach
Finansów czterech poprzednich rządów. Kiedy „FiM” znajdzie
się w kiosku, ta statystyka może być bardzo nieaktualna.
Łódzkie SLD wspólnie z RACJĄ PL i „FiM” zebrało już wy-
magane 60 tysięcy podpisów pod wnioskiem o referendum
w sprawie odwołania prezydenta Kropiwnickiego. I zamierza-
my zebrać jeszcze kilka tysięcy, gdyż istnieje obawa, że część
podpisów może być „trefna”. Referendum w styczniu. Kropa
zarzucił, że ta „awantura” będzie kosztować miasto milion zło-
tych. W odpowiedzi szef radnych SLD Dariusz Joński zapro-
ponował, aby w ramach oszczędności prezydent sam ustąpił.
Bardzo niedawno, żegnając bez żalu odchodzącego na emery-
turę księdza Jankowskiego, napisaliśmy, że jeszcze o nim usły-
szymy. No i proszę: właśnie w Gdańsku odsłonięto uroczyście
popiersie prałata. Wyrzeźbili je dwaj młodzi artyści – byli mini-
stranci od św. Brygidy. Zaraz, zaraz... W tym kontekście prosi-
my bez aluzji. Popiersie jest od pasa w górę. A nie odwrotnie.
8 lat więzienia grozi Tomaszowi M. za rozpowszechnianie por-
nografii dziecięcej. Sprawa, choć bulwersująca, byłaby tuzin-
kowa, gdyby nie pewna okoliczność. M. jest aktorem. Gra
w serialu „Plebania”. Może w pogoni za naturalizmem chciał
aż tak bardzo wczuć się w rolę i kościelne klimaty?
Krzysztof Zanussi – ukochany pupil komuny, a później epi-
skopatu – źle ostatnio sypia. Biskupi czynią starania, by reży-
ser „z dalekiego kraju” nie dostał doktoratu honoris causa Uni-
wersytetu Opolskiego. A wszystko po wypowiedziach w obro-
nie Polańskiego, że seks z dziećmi to w zasadzie nic takiego.
Zwłaszcza na Dworcu Centralnym, nieprawdaż, Krzysiu?
Polska piłka zagrzebała się w dnie. Jakieś półtora metra pod
mułem. Skuteczność polskich piłkarzy w starciu jeden na jed-
nego (wg statystyk UEFA) oceniana jest na 32,9 proc. Po raz
pierwszy w historii futbolu wyprzedził nas, i to znacznie, Luk-
semburg (48,5 proc.). A także Wyspy Owcze (46 proc.).
Radiowa „Jedynka”, godzina pierwsza w nocy. Spikerka czy-
ta serwis informacyjny. Ale jakoś tak dziwnie jęcząc i wzdy-
chając. Oniemiali słuchacze po chwili są już pewni: w studiu
nomen omen publicznego radia odbywa się regularna ruchaw-
ka. Czy szefostwo radia natychmiast i ostro zareagowało na
ów niebywały skandal? Ależ skąd! Kto by chciał w katolickiej
Polsce być oskarżonym o przerywanie ciąży!
Tegoroczna Miss Świata – Wenezuelka Stefania Fernandez
– powiedziała dziennikarzom, że jej życiowym marzeniem jest
spotkać papieża i na jego ręce złożyć podziękowania dla Maryi
za... tytuł najpiękniejszej. Zwariowała? Nie, w żyłach Stefci pły-
nie całkiem spora domieszka polskiej krwi. I wszystko jasne.
Czyżbyśmy musieli zweryfikować pochlebne zdanie o Duńczy-
kach? W tamtejszej prasie ukazał się satyryczny rysunek z pod-
pisem: „Polska jest tak brzydka i szara, że nawet tęcza jest tam
czarno-biała!”. Dowcip głupi i przykry, ale żeby zaraz musiała
interweniować polska ambasada?! A interweniowała...
Pierwsze zdanie Biblii od stuleci było źle z hebrajskiego tłu-
maczone – uważa znana i uznana pani naukowiec Ellen van
Wolde. Jej zdaniem, poprawna translacja początku Księgi Ro-
dzaju powinna brzmieć: „Na początku Bóg rozdzielił niebo
i ziemię”. No to pięknie, a kto w takim razie je stworzył? Czyż-
by jednak pierwszy był papież?
„Nie róbcie z nas jakichś nawiedzonych idiotów-wróżbitów”
– piekli się Apolinario Chile Pixtun – szef Starszyzny Majów
w Gwatemali. Rzecz dotyczy słynnego już końca świata, któ-
ry na rok 2012 zapowiada prekolumbijski kalendarz. „To de-
nerwujące, że inteligentni ludzie z całego świata zasypują nas
e-mailami, czy to prawda, a nikt nie pochyli się nad panują-
cą tu biedą”. No i co się pan dziwisz? Biedy nikt nie kupi,
a Armagedon wszyscy. Choćby kinomani biegnący po bilety
na najnowszą hollywoodzką superprodukcję pt. „2012”.
JONASZ
Ukraińscy dziennikarze to dopiero mają przechlapane... Napisa-
li, że prawosławni duchowni zdzierają z wiernych skórę za po-
sługę duszpasterską (chrzty, śluby, pogrzeby itp.). W odpowie-
dzi biskupi z Odessy zarządzili w miejscowej świątyni zbiorowe
modły o... smutek i choroby, które mają spotkać żurnalistów.
I nikt nie protestuje, bo w Rosji i na Ukrainie „prawo sławie”
jest niczym Prawo i Sprawiedliwość w Polsce.
K ontynuując moje rozważania laika na temat polskiej
178396124.001.png 178396124.002.png 178396124.003.png 178396124.004.png 178396124.005.png
Nr 42 (502) 16 – 22 X 2009 r.
GORĄCY TEMAT
3
z armii dowódcy Wojsk Lą-
dowych gen. broni Walde-
mara Skrzypczaka w Mi-
nisterstwie Obrony Narodowej i Szta-
bie Generalnym WP zapanował bło-
gi spokój. Nie zakłócają go nawet
kolejne ofiary śmiertelne wśród pol-
skich żołnierzy w Afganistanie, bo
przecież media są teraz zaabsorbo-
wane wyłącznie jednorękimi bandy-
tami i stoczniami. Tymczasem atmos-
fera wśród „liniowych” generałów
i oficerów wyraźnie się zagęszcza...
– Minister Bogdan Klich (z za-
wodu lekarz medycyny i historyk
sztuki – dop. red. ) jest, niestety,
ignorantem w kwestiach wojsko-
wych, a w szczególności dotyczących
pola walki. Otoczył się kilkoma
ich było wysłać za pieniądze re-
sortu do USA na prestiżowe stu-
dia w Monterey . Dla zdolnych ofi-
cerów nie było miejsc, ale dla zdol-
nych dzieci (ich tatusiowie byli wów-
czas odpowiednio szefami Zarządu
Operacyjnego oraz Zarządu Plano-
wania Strategicznego w SG WP
dop. red. ) jakoś się znalazły. Albo
Kołosowski... Przed dwoma miesią-
cami został na wniosek ministra ge-
nerałem i paraduje w lotniczym
mundurze, wystawiając się na po-
śmiewisko pilotów, choć oprócz
kilku sekretarek nigdy w życiu
niczym nie dowodził, że o lata-
niu nie wspomnę. Największą jed-
nakowoż wpadką Klicha jest ten
jego „Wieniawa-Długoszowski”...
– ironizuje gen. S.
policja nie zdołała oszacować, bo-
wiem nie znali jej również najbliż-
si generała. Jednak – jak przeko-
nywali śledczych – nie były to jakieś
arcydzieła sztuki jubilerskiej. Ot, ta-
kie sobie świecidełka...
– Nie udało nam się dotychczas
odzyskać żadnego z łupów ani zi-
dentyfikować sprawców. Ale naj-
prawdopodobniej chodzi o drobnych
złodziejaszków, którym udało się wy-
korzystać nieobecność domowników.
Nie sądzę, żeby byli to wybitni spe-
cjaliści – podkreśla w rozmowie
z „FiM” mł. insp. Dariusz Nowak ,
rzecznik prasowy KWP w Krakowie.
Całkiem odmiennego zdania jest
oficer Żandarmerii Wojskowej, któ-
ry prześledził „szlak bojowy” gen.
Bieńka.
– Odbywaliśmy kolejny rutyno-
wy lot z Iraku do Polski. Na pokła-
dzie Casy był m.in. gen. Skrzypczak
oraz grupa jego żołnierzy. Podczas
wszystkich wcześniejszych przelotów
międzylądowanie i tankowanie pa-
liwa zawsze przeprowadzano w Bur-
gas (Bułgaria). W tym jednak przy-
padku nieoczekiwanie wylądowali-
śmy w Ankarze. I cóż się okazało?
Do samolotu podjechała ciężarów-
ka załadowana trzema wielkimi
skrzyniami oraz motocyklem. Z sa-
mochodu wysiadł... gen. Bieniek. Wi-
działem i słyszałem, jak witał się kor-
dialnie ze Skrzypczakiem. „Waldek,
mam nadzieję, że nie będzie ci prze-
szkadzało, że piloci podrzucą ten
mój bagaż do Krakowa?” – zapytał.
Skrzypczak był po prostu pasażerem
i nie dowodził lotem, więc nawet nie
miał co protestować, gdy żołnierze
bez żadnej kontroli celnej przerzu-
cili skrzynie oraz motor na pokład
i dopiero gdy wystartowaliśmy, klął
pod nosem na ordynarny przemyt.
Ta operacja była starannie przygo-
towana, bowiem już przy wylocie
z Iraku piloci limitowali załadunek,
jakby z góry spodziewając się kilku-
set kilogramów dodatkowego baga-
żu – wspomina bezpośredni świadek
owego wydarzenia.
Większość żołnierzy wysiadła
wówczas w Warszawie, część pole-
ciała dalej do Krakowa.
potwierdzić, że taki fakt bezspornie
miał miejsce, ale zawartość skrzyń
pozostała zagadką. Bieniek siedział
na zbyt wysokiej półce, żeby można
go było ruszyć. Wywinął się nawet
z późniejszej afery bakszyszowej, choć
żandarmeria cisnęła, żeby również je-
mu przedstawić zarzuty – mówi by-
ły oficer kontrwywiadu Wojskowych
Służb Informacyjnych.
Wspomniana afera wybuchła
w lutym 2005 r., gdy u żołnierzy wra-
cających z Iraku znaleziono na wro-
cławskim lotnisku 90 tys. dolarów.
Wkrótce wyszło na jaw, że podczas
II i III zmiany PKW (dowodzonej
odpowiednio przez gen. Bieńka oraz
gen. Andrzeja Ekierta ) grupa woj-
skowych i ekspertów cywilnych bra-
ła od Irakijczyków łapówki za przy-
znawane im kontrakty finansowa-
ne przez Amerykanów. W toku
śledztwa Żandarmeria Wojskowa
kilkakrotnie – w oparciu o zgroma-
dzone dowody – składała w proku-
raturze wnioski, żeby postawić za-
rzuty obu generałom oraz płk. Pio-
trowi Patalongowi (podczas II
zmiany PKW dowodził Grupą Bo-
jową). Ostatecznie skazano kilka
płotek, ale w maju 2007 r. Sąd Naj-
wyższy zdecydował, że proces w afe-
rze bakszyszowej należy powtórzyć.
W Naczelnej Prokuraturze Wojsko-
wej nikt nie umiał nam powiedzieć,
kiedy to nastąpi...
Mówi wysoki rangą sztabowiec
z dowództwa Wojsk Lądowych:
– Na pierwszej zmianie PKW
nikt jeszcze nie wiedział, jak skrę-
cać tę amerykańską kasę. W trak-
cie drugiej zaczęli dopiero próbo-
wać konfitur, a Bieniek z Patalon-
giem w jedną noc potrafili wydać 90
tys. dolarów, żeby zdążyć rozdyspo-
nować przydzielone 43 miliony! Pod-
czas trzeciej zmiany pieniądze rwał
już kto mógł. Przyjeżdżam kiedyś na
inspekcję do Iraku, a jeden z mo-
ich żołnierzy skarży się, że nie mo-
że spać po nocach. Pokazał mi dla-
czego. Okazało się, że w plecaku
Linia frontu
Przemyt, bakszysz, dzieci dygnitarzy wysyłane
na studia zagraniczne, lampasy dla biurokratów...
„Liniowi” generałowie i oficerowie są już zmęczeni!
– Z naszych informacji operacyj-
nych wynika, że odwiedzający go sys-
tematycznie włamywacze są perfek-
cyjnie wyszkoleni i doskonale zorien-
towani, po co przychodzą, a Bieńko-
wi zbytnio nie zależy, żeby ich złapać,
bowiem sprawcy mogliby ujawnić,
„betonowymi” i nierzadko skompro-
mitowanymi wśród żołnierzy genera-
łami, którzy decydują o przyszłości
armii i ustawiają mu całą politykę
personalną. MON płaci zewnętrz-
nym firmom PR-owskim za kształ-
towanie Klichowi ładnego wize-
runku , jego cywilni doradcy nie ma-
ją bladego pojęcia o wojsku, ale bio-
rą ciężkie pieniądze nie wiadomo za
co, no i setki milionów złotych idzie
na bezsensowne zakupy... Módlcie
się o pokój, bo jest źle i wszystko
wskazuje na to, że będzie coraz
gorzej – mówi płk M.K.
– MON-em rządzi grupa cywil-
nych totumfackich Klicha – byłych
pracowników jego biura poselskie-
go, których zabrał ze sobą do War-
szawy, powierzając im najważniejsze
stanowiska. Jeśli zaś chodzi o kwe-
stie ściśle wojskowe, wszystkie kar-
ty i stanowiska rozdają generałowie:
Mieczysław Bieniek – szara emi-
nencja MON i szczególny ulubieniec
Klicha („jest moim Wieniawą-Dłu-
goszowskim” – powiada o Mietku),
Czesław Piątas – podsekretarz sta-
nu w MON, Artur Kołosowski
– dyrektor sekretariatu, Mieczysław
Cieniuch – radca ministra i Fran-
ciszek Gągor – Szef Sztabu Gene-
ralnego WP. Ludzie, których na-
tychmiastowe odejście z armii było-
by dla niej zbawieniem pozwalają-
cym realnie myśleć o profesjonali-
zacji – twierdzi gen. B.
– Klich trzyma wokół siebie lu-
dzi z długami wdzięczności. Weź-
my pierwszy z brzegu przykład: gdy
w 2000 r. sprawował funkcję wice-
ministra obrony narodowej odpo-
wiedzialnego za kontakty z NATO,
córka Gągora i syn Cieniucha
zostali na krótko zatrudnieni
w MON tylko po to, żeby można
Gen. broni Mieczysław Bieniek
(58 l.) sprawuje obecnie funkcję Pol-
skiego Przedstawiciela Wojskowego
przy Komitetach Wojskowych NA-
TO i UE w Brukseli, gdzie repre-
zentuje MON oraz Sztab General-
ny WP, a zajmuje się europejską po-
lityką bezpieczeństwa i obrony. Przy-
gotowuje również założenia do opra-
cowywanej w NATO nowej strate-
gii i polityki obronnej.
Człowiek ma ostatnio ogrom-
nego pecha, bo jego dom w pod-
krakowskim Zelkowie jest co rusz
okradany – mimo zainstalowanych
alarmów i czułej opieki firmy ochro-
niarskiej. Za pierwszym razem wła-
mywacze przyszli nocą. Wynieśli ka-
setkę z dwoma pistoletami i amuni-
cją. Zakładając, że generał zna i sto-
suje zasady przechowywania broni
(w kasetach metalowych na trwałe
przymocowanych do elementów kon-
strukcyjnych budynku lub metalo-
wych szafach albo sejfach posiada-
jących zamki atestowane), musieli
to być najwyższej klasy fachowcy. Co
ciekawe: poza pistoletami i kilko-
ma bezwartościowymi drobiazgami
nic więcej nie zabrali. Tak stwierdził
gen. Bieniek, gdy nazajutrz wrócił
z Kuwejtu. Choć śledztwo przejęła do
prowadzenia Komenda Wojewódzka
Policji w Krakowie, sprawców nie zdo-
łano wykryć mimo ścisłej współpracy
z Żandarmerią Wojskową.
Niczym niezrażeni włamywacze
ponownie odwiedzili gen. Bieńka
w lipcu. Jakimś cudem wiedzieli,
że jego żona wybrała się akurat do
Brukseli, więc przyszli w biały dzień.
Nie przestraszył ich również fakt, że
była to niedziela i Zelków tętnił
życiem, a kilkaset metrów obok od-
bywał się piknik. Tym razem ukra-
dli tylko biżuterię, której wartości
Generał Kłosowski i minister Klich
dlaczego tak bardzo go sobie upodo-
bali. W armii uchodzi – trzeba za-
znaczyć, że nie bez podstaw – za czło-
wieka niesłychanie bogatego, aczkol-
wiek jego oficjalny majątek i stan
konta bankowego na kolana nie po-
walają – zauważa żandarm.
Skąd zatem wzięła się owa le-
genda?
Powstała na przełomie paździer-
nika i listopada 2003 r., gdy gen. Bie-
niek urzędował w stolicy Turcji ja-
ko zastępca dowódcy 3. Międzyna-
rodowego Korpusu Armijnego NA-
TO, ale zapadła już decyzja, że z po-
czątkiem 2004 r. przejmie z rąk gen.
Andrzeja Tyszkiewicza kierowanie
II zmianą Polskiego Kontyngentu
Wojskowego w Iraku (PKW) na sta-
nowisku dowódcy Wielonarodowej
Dywizji Centrum-Południe.
Generał Bieniek, alias Wieniawa
– Jeden z nich zaobserwował, że
na lotnisku wojskowym w Balicach
już czekał transport, który wywiózł
skrzynie Bieńka, omijając cło. Co mo-
gło w nich być? Równie dobrze pół
tony kamieni, jak i pół tony kokainy
lub złota. Informacja dotarła do nas
zbyt późno, więc zdołaliśmy jedynie
pod łóżkiem trzymał 4 mln do-
larów na opłacanie kontraktów ,
bo wydali mu rozkaz, żeby pienią-
dze były w każdej chwili pod ręką!
A może to jakiejś ich cząstki szu-
kają u gen. Bieńka włamywacze?
ANNA TARCZYŃSKA
tarczynska@faktyimity.pl
P o wymuszonym odejściu
178396124.006.png 178396124.007.png 178396124.008.png 178396124.009.png
4
Z NOTATNIKA HERETYKA
Nr 42 (502) 16 – 22 X 2009 r.
POLKA POTRAFI
Pieski żywot
Było też zgłoszenie dotyczące
„opiekuńczości” jednego z toma-
szowskich księży: „Przybyła na miej-
sce inspektorka zobaczyła pordze-
wiałe miski ze zlewkami, choć jed-
na z suk karmiła wtedy młode.
Urzędniczka kupiła w pobliskim
sklepie karmę dla psów i udzieliła
dobrodziejowi słownego pouczenia.
Po kilku dniach poszła tam znów
i zastała identyczny obrazek. Zapy-
tała księdza, czy uważa ją za frajer-
kę, która będzie za niego karmiła
psy”. Poskutkowało... Teraz, nikt
z Towarzystwa nie jest wpuszczany
na księżowskie posesje.
„To wcale nie jedyny
przypadek zaniedbań
u duchowych
Prowincjałki
Wiceburmistrz Sokółki Krzysztof
Szczebiot w wywiadzie dla prasy
powiedział: „Ale żeby cud w takiej pipidówie jak nasza? Ja katolik je-
stem, i to praktykujący, ale uwierzyć trudno”. Radni natychmiast zażą-
dali dymisji, mieszkańcy się obrazili. Lud domagał się głowy! Sprawa
odwołania Szczebiota wydawała się przesądzona. No i wtedy zdarzył się...
cud – na sesji rady wiceburmistrz przeprosił, burmistrz przeprosiny przy-
jął, a stanowisko ocalało.
W pierwszą niedzielę październi-
ka pobożni Polacy, jak nakazuje
zwyczaj, przyprowadzają do kościo-
łów swoje pieski i kotki. Na bło-
gosławieństwo. A w pozostałe dni?
Według katechizmu Krk, zwie-
rzę ma służyć naszej wygodzie. I nie
ma co liczyć – może z wyjątkiem
dnia św. Franciszka właśnie – że
księża zaapelują o bardziej ludzkie
traktowanie „braci mniejszych”.
Ten niewesoły temat nasunął mi
się po rozmowie z p. Mieczysławą
Goździk . Prywatnie mamą mojej
przyjaciółki, oficjalnie – prezesem
Tomaszowskiego Towarzystwa Mi-
łośników i Opieki nad Zwierzętami.
4 października, podczas Świato-
wego Dnia Zwierząt, w Tomaszowie
Mazowieckim zorganizowano akcję
„Zerwijmy łańcuchy”. Członkowie
Towarzystwa przykuli się łańcucha-
mi do ustawionej przy ul. Jana Paw-
ła II budy, żeby pokazać, jak cierpią
psy „hodowane” w wiejskich gospo-
darstwach. Przechodnie mogli oso-
biście sprawdzić ciężar dźwigany
przez czworonożnego przyjaciela.
„Akcja z łańcuchami miała uwraż-
liwić ludzi – opowiada pani Mieczy-
sława. – Wiem, że takie występy są
krępujące, ale czasem to jedyna dro-
ga”. Towarzystwo działa od 10 lat.
Interwencje są niemal codziennie.
Zdarzają się sukcesy (jeśli w tej sy-
tuacji można użyć tego słowa): w Nad-
górzycach pod Tomaszowem Mazo-
wieckim uratowano psa, którego wła-
ścicielka, po przeprowadzce, zosta-
wiła w komórce bez jedzenia i wo-
dy. Zwierzę siedziało we własnych
odchodach i wyło, czekając na panią.
Gdzie indziej udało się ocalić szcze-
niaki, których mamę ktoś utopił w sza-
lecie. Pieski zostały zabrane i prze-
kazane wolontariuszce.
Do tej pory nie ukarano miesz-
kanki Tomaszowa, która w ubie-
głym roku na oczach dzieci
wrzuciła troje szczeniąt
do pieca
i śmiertel-
nie zrani-
ła sukę
próbu-
jącą je rato-
wać. Mimo że do-
wody są jedno-
znaczne, sąd umorzył postę-
powanie. Władze gmin
zachowują się, jakby
problem ich nie dotyczył.
W Choszcznie spłonął doszczętnie
budynek socjalny, w którym miesz-
kało 31 osób. Na pomoc ofiarnie pospieszyły władze miasta i ulokowa-
ły pogorzelców w luksusowym ośrodku sportowo-wypoczynkowym. Ośro-
dek przestał być luksusowy po dwóch dniach. Niektórzy z nowych loka-
torów potrzeby fizjologiczne załatwiają na pościel, materace i wykładzi-
ny, nie oszczędzając przy tym ścian – wylicza dyrektor Ewa Marciniak .
Pewna 61-latka zbierała datki od
mieszkańców Kalisza i Ostrowa Wiel-
kopolskiego na wycieczkę biednych kleryków z Litwy, Ukrainy i Białoru-
si do Watykanu. Przekonując ofiarodawców, że działa na polecenie ar-
cybiskupa, uciułała 130 tysięcy złotych.
pasterzy – dodaje
moja rozmówczyni. – Pa-
są dusze, a nie potrafią psów”.
„Muszę codziennie słuchać, że
jestem głupia i chcę na siłę zbawiać
świat. Często na interwencjach lu-
dzie są agresywni. Zastraszają nas,
obrzucają inwektywami. Ale jak
długo można patrzeć na cier-
pienie i nic nie robić? Mam
udawać, że nie widzę?”.
Strona internetowa
Towarzystwa: www.zwie-
rzeta.vernet.pl.
J. CIEŚLAK
56-latek z Gdańska najpierw zadźgał
swoją żonę, a później jej ciało zako-
pał w ogródku. Z kolei w Choszcznie zarzut zabójstwa męża nożem ku-
chennym usłyszała 34-latka.
Dookoła cmentarza w Karczewie go-
nił wybrankę swego serca 28-letni
Mariusz S. Chciał ją w ten sposób namówić, aby do niego wróciła. Dziew-
czyny nie przekonały ani słowa, ani wymierzona w nią lufa pistoletu ga-
zowego.
Opracowała WZ
ci bieg wojny – oto ostatnie, nieziszczone na
szczęście, marzenie Hitlera. Kościół, gdy jest w opa-
łach, potrafi stosować cudowną broń. Ze świet-
nym skutkiem. Watykan, w odróżnieniu od nazistów,
nie jest politycznym dyletantem i wie, jak swoją
władzę konserwować i umacniać na stulecia.
W bieżącym numerze „FiM” aż trzy spore teksty po-
święcamy kwestii tzw. cudów. Nie dzieje się tak przez
przypadek – cała Polska
mówi w tych dniach o „cu-
dzie eucharystycznym”
w Sokółce, a brukowy
dziennik „Fakt” zamówił
nawet mszę... w intencji cu-
du. Rozumiemy, że gaze-
ta, która zajmuje się propagowaniem ciemnoty i głupstw
(latające krowy, wieloryby w Wiśle itp.), modli się, aby
Bóg raczył ich „cudu” nie zdemaskować.
Na stronie 9 analizujemy okoliczności wydarzeń w So-
kółce oraz przypominamy o innych tego typu „cudach”.
Na stronie 18 badamy samo zjawisko cudów, śledzimy
sposoby, w jaki religie utrzymują w ciemnocie swoich wy-
znawców, umiejętnie interpretując niecodzienne wydarze-
nia lub wręcz kreując je. Na stronie 20 analizujemy „cu-
da eucharystyczne” z punktu widzenia Biblii, czyli – teo-
retycznie – źródła wiary wszystkich chrześcijan. Dowodzi-
my, że katolickie cudactwa nie mogą, ze swej natury, mieć
nic wspólnego z istotą chrześcijaństwa i jego Bogiem.
Każdy, kto miał do czynienia z co bardziej gorliwy-
mi katolikami, prędzej czy później spotka się z pyta-
niem: No dobrze, może i wy, wolnomyśliciele, teore-
tycznie macie rację. Ale co z cudami? Co z Fatimą, Lo-
urdes, Medjugorie, ojcem Pio ? To wszystko nie może
być zwykłym zbiegiem okoliczności! Oczywiście, to
wszystko nie jest zbiegiem okoliczności. To jest świet-
nie działająca kościelna broń masowego rażenia. Bo
Kościół rzymskokatolicki nie może i nie chce obywać
się bez cudów. One mu są potrzebne do utrzymywa-
nia mas w strachu i w podziwie.
Niecodzienne wydarzenia, czyli „cuda”, nawet w na-
szych czasach dzieją się nieustannie. Ludzie słyszą gło-
sy, mają widzenia, czasem potrafią też robić różne sztucz-
ki na użytek gawiedzi, np. przy użyciu hipnozy, niedo-
cenianej broni rozmaitych hochsztaplerów. A ileż ta-
kich cudowności było w czasach przednaukowych, kie-
dy znaczna część populacji nie była zaszczepiona bak-
cylem zwątpienia i racjonalizmu? Te „cuda” dzieją się
zwłaszcza tam, gdzie ludzie są na nie otwarci i ocze-
kują ich wraz z dużą dozą
naiwności i ogólnej niewie-
dzy. Nie przez przypadek
najwięcej cudów jest w re-
gionach ubogich, zacofa-
nych, a ich bohaterami są
dzieci, pastuszkowie, wiej-
skie pobożne dzieweczki. Z tego całego wachlarza cu-
downych zdarzeń Kościół wybiera, nagłaśnia i zatwier-
dza te, które są mu potrzebne z przyczyn polityczno-
-religijnych. Tzw. Matka Boska z Guadelupe „objawi-
ła się” Indianinowi, trzeba trafu, 6 lat po tym, jak kon-
kwistadorzy podporządkowali sobie Meksyk. „Objawie-
nia” stały się wspaniałym narzędziem do pozyskania
zaufania ludności tubylczej, która była jeszcze w szo-
ku po niespodziewanej inwazji Hiszpanów. Podobnie
było z cudem w Lourdes, który wydarzył się we Fran-
cji akurat wtedy, kiedy tamtejsze Drugie Cesarstwo
zostało niemal jedynym obrońcą papiestwa w Europie.
Rozniecenie fali dewocji na krótszą metę nie na wie-
le się zdało: Napoleon III upadł, Rzym zdobyli Wło-
si, a papież został „więźniem Watykanu”. Podobnie by-
ło z cudem fatimskim w opanowanej przez masonów
Portugalii oraz łzami na świętym obrazie w lubelskiej
katedrze w czasach stalinowskich.
Kościół wykorzystywał „cuda” wtedy, gdy było to
dla niego konieczne. W Polsce laicyzującej się po śmier-
ci Jana Pawła II „cud eucharystyczny” w Sokółce mo-
że jeszcze rozniecić gasnące iskierki zabobonu. I za-
pewne o to w tej całej sprawie chodzi.
ADAM CIOCH
MYŚLI NIEDOKOŃCZONE
RZECZY POSPOLITE
Platformę Obywatelską Polacy kochają za to, że nie jest PiS (...). Pod
rządami PO nie ma atmosfery jałowego podniecenia, którą wytwarzał PiS.
Mamy pewien spokój, który dla ludzi jest niezwykle ważny psychologicz-
nie. PO jest podobna do większości Polaków (...). Jest lustrem polskiego
dorabiającego się społeczeństwa. (Paweł Śpiewak, były poseł PO)
Ta ubecja, te ubeckie kazamaty, przeniosły się teraz w media. We współ-
czesne media wkradła się więc mentalność ludzi o ubeckim systemie war-
tości. Kiedyś UB przesłuchiwało, niszczyło ludzi, Kościół, księży, prawdzi-
wych polskich patriotów, a teraz dokonuje się to przez media.
(o. Tadeusz Rydzyk)
Masowe rażenie
Mariusz Kamiński to człowiek kryształowo ideowy. On autentycznie wie-
rzy, że Polską rządzi banda opryszków, a on sam jest obrońcą ostatniej
barykady dobra.
(Jarosław Gowin)
Jeśli aborcja to nie jest zabicie dziecka w jakiejś fazie embrionalnej życia,
to co to jest? Eksmisja z macicy na bruk, czy jak? (Bolesław Piecha)
Historia pokazuje, że nie byliśmy wierni Księdze Rodzaju. Za nami są ja-
kieś 3–4 tysiące lat dominacji mężczyzny nad kobietą. Przełom przynio-
sły dopiero feministki w XX wieku (...). Przez wieki kobiety wychowywa-
no na niewolnice. Było to tak skuteczne, że kobiety same pogodziły się
z tym, że są grzesznymi Ewami, że mogą tylko realizować się w gospodar-
stwie domowym.
(ks. Alfons Skowronek, emerytowany profesor teologii ATK)
Jesteśmy dorosłymi ludźmi, biskupi tymczasem ciągle usiłują sprowadzać
społeczeństwo do pozycji dzieci, które nie wiedzą, i trzeba im wyjaśniać,
jak mają żyć. Taki totalizm i ekspansjonizm musi wywoływać obywatel-
ski protest. (Tadeusz Bartoś, teolog, były ksiądz dominikanin)
Spróbujcie wyspowiadać się przed Matką Boską albo przed którymś z anio-
łów. Rozgrzeszą was? Nie. Jedynie kapłan ma władzę powiedzieć wam:
idź w pokoju, przebaczam ci. („Miłujcie się”, magazyn katolicki)
Wybrali: OH, AC, RK
MIASTO CUDÓW
(CH)OSZCZNO
NUMER NA BISKUPA
OGNISKO DOMOWE
MIŁOŚĆ PO GRÓB
N iezwykła broń masowego rażenia, która odwró-
178396124.010.png 178396124.011.png 178396124.012.png 178396124.013.png 178396124.014.png 178396124.015.png 178396124.016.png 178396124.017.png 178396124.018.png 178396124.019.png 178396124.020.png
Nr 42 (502) 16 – 22 X 2009 r.
NA KLĘCZKACH
5
CUD UZDROWIENIA
projektu edukacyjno-wychowawcze-
go „Brać przykład z Maryi” ma być
„odpowiedzią na apel Matki Bożej,
która wielokrotnie, przychodząc na
ziemię, prosi o modlitwę różańcową,
a także na zadośćuczynienie woła-
nia naszego wielkiego Rodaka Jana
Pawła II, apostoła Różańca” – czy-
tamy tamże wraz z zapewnieniem,
że „ogólne treści programu są zgod-
ne z programem wychowawczym
szkoły, a także z zaleceniami Wydzia-
łu do spraw Wychowania Katolic-
kiego Archidiecezji Lubelskiej”. A te
treści programowe to: „Maryja cze-
ka z pomocą”; „Różaniec – skarb,
który trzeba odkryć”; „Jak radzić
sobie z roztargnieniem podczas mo-
dlitwy”; „Gdzie udać się w sytuacjach
po ludzku »bez wyjścia«”. AK
LUDZKIE PANY
Abp Tadeusz Gocłowski , któ-
ry ze względu na wrześniowe „pro-
blemy kardiologiczne” nie mógł się
stawić w gdańskiej prokuraturze, by
złożyć wyjaśnienia w sprawie afery
w Stella Maris, nagle ozdrowiał. By-
ły metropolita z Gdańska pojawił
się w stolicy. Jego stan zdrowia po-
prawił się na tyle, że emerytowany
hierarcha wziął udział w zorganizo-
wanej na Uniwersytecie Warszaw-
skim dyskusji z okazji dnia papie-
skiego. My oczywiście cieszymy się
z jego powrotu do formy, ale gdy-
by serduszko znowu zaczęło szwan-
kować, to doradzamy transplanta-
cję. Podobno w Sokółce jest jakieś
wolne serce.
w kościele z modlitwą o rychłą be-
atyfikację JPII . Rodzice we wła-
snym zakresie dowożą dzieci i mło-
dzież do kościoła. „Bardzo proszę
o udostępnienie dzieciom możliwości
wzięcia udziału w tej uroczystości”
– apeluje proboszcz parafii w Brańsz-
czyku. A mieszkańców brańszczyc-
kiej ulicy Jana Pawła II prosi, „aby
tego dnia, wieczorem, przed swoją
posesją zapalili znicz”.
KAMIENIE WOŁAJĄ
Bywa, że nawet reprezentanci
konserwatywnych wyznań i religii
przemawiają ludzkim głosem, i to
nie tylko w Wigilię. I tak kardynał
Peter Turkson z Ghany przyznał,
że osobiście radziłby chorym na
AIDS używać prezerwatyw, a to
stoi w opozycji do poglądów Be-
nedykta XVI i oficjalnej nauki Ko-
ścioła. Natomiast jeden z najwyż-
szych autorytetów religijnych isla-
mu – szejk Said Muhammad
Tantawi , rektor uniwersytetu Al-
-Azhar w Kairze – uroczyście ogło-
sił, że zasłanianie twarzy (nosze-
nie nikabu) przez muzułmanki nie
ma nic wspólnego z religią i nie
jest wymogiem Koranu, lecz pozo-
stałością tradycji przedislamskich.
Mało tego, zapowiedział, że zabro-
ni noszenia nikabu w szkołach, któ-
re znajdują się pod jego jurysdyk-
cją. To z kolei wywołało protesty
islamistów.
AK
W Ełku postanowiono zagospo-
darować plac wokół pomnika pol-
skiego papieża o oryginalnej na-
zwie... plac Jana Pawła II. Obok
monumentu powstanie scena z ta-
kiego samego kamienia jak Wiel-
ka Postać w Bieli. Całość prac ma
kosztować... 1,5 mln złotych! Wy-
datek w sam raz jak na miasto
w jednym z najbiedniejszych pol-
skich województw.
BAJER
MaK
o.P.
PODATEK
ŚMIECIOWY
SPIEPRZAJ, DZIADU!
Księża zarabiają krocie na biz-
nesie cmentarnym, ale niewielu chce
wyłożyć choćby część swych docho-
dów na utrzymanie nekropolii. Pa-
rafia św. Anny w Błaszkach, która
w ubiegłym roku koszt wywozu śmie-
ci z cmentarza oszacowała na 30 tys.
zł, postanowiła ten problem rozwią-
zać i oprócz tzw. pokładnego (opła-
ta dzierżawy za grób na cmentarzu)
oraz tzw. pomnikowego (jednora-
zowo 10 procent wartości pomnika)
wprowadziła tzw. śmieciowe. Jak
ustaliła rada parafialna, odtąd przy
każdym pogrzebie, oprócz dotych-
czasowych ofiar składanych w związ-
ku z pochówkiem, rodzina zmarłe-
go będzie musiała uiścić w kance-
larii parafialnej kwotę 200 zł na usu-
nięcie śmieci z cmentarza. AK
CO CZWARTY
TO MUZUŁMANIN
Podczas mszy parafianie z Par-
ciaków na Mazowszu wywlekli z ko-
ścioła swego proboszcza. O księ-
dzu Edwardzie pisaliśmy już
w „FiM” (40/2009), ale do jego sta-
rych grzechów doszły nowe. „Był
przypadek, kiedy ksiądz spał, a mi-
nistranci sami rozdawali komunię.
Zdarza się, że odmawia przyjścia po
ciało zmarłego albo nie chce udzie-
lić sakramentu. Nic w parafii nie ro-
bi, nie remontuje kościoła, a ten za-
raz się rozleci. Pieniądze bierze dla
siebie. Składaliśmy się na dywany,
to zabrał je na plebanię; składali-
śmy się na ogrzewanie – do tej po-
ry jest zimno w kościele. Kiedyś na
tacę jak za mało dano, to proboszcz
wyrzucił wszystkie pieniądze z tacy
przy wiernych” – żalą się parafia-
nie. Poprosili o interwencję bisku-
pa łomżyńskiego, ale ten ich nie
przyjął. Zatem w niedzielę parafia-
nie (ponad 200 dusz) przyszli do
kościoła, wzięli niechcianego pro-
boszcza pod ręce i wynieśli od oł-
tarza na zewnątrz. Raz na zawsze
zakazując powrotu. I to wszystko
w dzień papieski...
Według najbardziej dokładnego
raportu opublikowanego w Wielkiej
Brytanii, islam zwiększył swoją prze-
wagę liczebną nad katolicyzmem
i zmierza do przewyższenia liczby
wszystkich chrześcijan. Muzułmanów
jest 1,57 miliarda, a chrześcijan (wli-
czając katolików, co jednak jest nad-
użyciem) – 2,2 miliarda. Jednak licz-
ba wyznawców Allaha rośnie, a Je-
zusa – maleje. Role mogą się od-
wrócić już za 20 lat.
MaK
CZARNA OWCA
MaP
Biskupi w Austrii mają swoje-
go prześladowcę. Josef Preßlmayr ,
działacz jednej z organizacji Pro-
-life, twierdzi, że finansowana przez
Kościół organizacja Aktion Leben,
która ma pomagać ciężarnym ko-
bietom, przekazuje środki wczesno-
poronne i adresy klinik aborcyj-
nych. Aby się o tym przekonać,
Preßlmayr posłużył się panią de-
tektyw, której – jako ciężarnej
w potrzebie – doradzono przerwa-
nie ciąży. Obrońca życia na znak
protestu... głoduje pod wiedeńską
nuncjaturą. I tak od 3 września.
Biskup Klaus Küng , który
w austriackim episkopacie odpo-
wiada za kwestie dotyczące obro-
ny życia, twierdzi, że duchowień-
stwo wspiera Aktion Leben jedy-
nie na rzecz pomocy matkom. I nic
nie wie o zachęcaniu do aborcji
i antykoncepcji „po”. „To, co ro-
bi pan Preßlmayr, jest godne po-
żałowania” – dodał nielitościwie
ekscelencja.
Księża rozgrzeszają jak leci swo-
ich kolegów pedofilów (por. „Spo-
wiedź kontrolowana” – „FiM”
37/2009). Udowodnienie tej praw-
dy – według przewodniczącej Rady
Etyki Mediów Magdaleny Bajer
– jest kłamstwem i „absolutnym na-
ruszeniem wszystkich zasad zapisa-
nych w Karcie etycznej mediów”.
Jakie to zasady? Między inny-
mi „zasada prawdy, obiektywizmu,
oddzielania informacji od komen-
tarza, uczciwości oraz wolności i od-
powiedzialności”. Żadna z nich nie
została jednak naruszona we wspo-
mnianym wyżej tekście.
73-letnia prokościelna kobieta
zajmująca się etyką dziennikarską
ordynarnie kłamie, a jej list potępia-
jący publikacje „FiM” to zwykłe
oszustwo. Zarzucanie kłamstwa
dziennikarzowi piszącemu prawdę
(dowodem jest nagranie spowiedzi)
nie jest, niestety, w katolickim kra-
ju naruszaniem żadnych zasad. Au-
torka książki „Blizny po ukąszeniu”
faktycznie nosi krwawiącą ranę,
z której wycieka jad katolickiej in-
doktrynacji. I jak Jezus przed sądem
Piłata, też nie potrafi przyznać, czym
jest prawda. Jakby tego było mało,
nie zna też definicji kłamstwa. My
znaleźliśmy takową w Katechizmie
Krk. Jej twórca – św. Augustyn
– twierdzi: „Kłamstwo polega na mó-
wieniu nieprawdy z intencją oszuka-
nia” . W którym miejscu nasz tekst
opisujący rozgrzeszenie podstawio-
nego księdza pedofila jest fałszy-
wy? W żadnym!
JEDEN KOŚCIÓŁ
Watykan wyraził uznanie dla
prezydenta USA z powodu przyzna-
nia mu Pokojowej Nagrody Nobla.
Zauważył bowiem jego zaangażo-
wanie na rzecz pokoju na forum
międzynarodowym. Z kolei War-
szawski Oddział Stowarzyszenia
Dziennikarzy Katolickich stwierdził,
że „poglądy Baracka Obamy w sfe-
rze wartości są egzemplifikacją cy-
wilizacji śmierci i nie mają nic wspól-
nego z pokojem”. Zarówno dzien-
nikarze w Warszawie, jak i watykań-
scy urzędnicy w Rzymie podczas nie-
dzielnej mszy mówili głośno: „Wie-
rzę w jeden Kościół”... o.P.
DIABEŁ KANONICZNY
PPr
W gazecie „Polska – Dziennik
Zachodni” przeczytaliśmy wywiad
z księdzem Andrzejem Jasińskim ,
egzorcystą z diecezji sosnowieckiej.
Teraz jest taka moda, że w prasie na
poważnie rozmawia się z księżmi
o diabłach. Ale Jasiński powiedział
coś, co zwaliło nas z nóg. Otóż oka-
zuje się, że egzorcyści nie powinni
gonić diabła poza granicami własnych
diecezji, dlatego że czart na cudzym
terenie (pod panowaniem innego bi-
skupa) bywa bardziej odporny na eg-
zorcyzmy. Rewelacje Jasińskiego po-
twierdzają po raz kolejny, że diabeł
tkwi... w samym Kościele. Wszak zna
się na granicach diecezji i jurysdyk-
cji biskupów.
PAPA SHOW 2
JC
Dzień papieski niby za nami.
A jednak niezupełnie. Bo papieskie
dni są dwa. Oto scenariusz papie-
skiego show dla dzieci i młodzieży
we wsi Brańszczyk, zaplanowane-
go na piątek 16 października. Godz.
15 – msza w kościele dla dzieci
i młodzieży; godz. 16 – spotkanie
przy papieskim pomniku, „Barka”,
wciągnięcie flagi na maszt, złożenie
kwiatów pod pomnikiem, pieśń na
rozpoczęcie różańca, różaniec śpie-
wany, na każde „Zdrowaś Maryjo”
dzieci wypuszczają balonik z ży-
czeniami do papieża (odpowiedzial-
ni katecheci), okolicznościowe prze-
słanie do dzieci i młodzieży w wy-
konaniu Bogdana Pągowskiego ,
starosty powiatu wyszkowskiego
i przewodniczącego Komitetu Bu-
dowy Skweru i Pomnika JPII
w Brańszczyku, błogosławieństwo
i rozesłanie; godz. 17 – msza
MaK
SZKOŁA
RÓŻAŃCOWA
o.P.
„Potrafi nawiązać intymny dia-
log z Maryją”, „jest otwarty na przy-
jęcie woli Bożej”, „korzysta z do-
świadczeń świętych”, „w sytuacjach
grzechu szuka pomocy w sakramen-
tach”, „rozwija się duchowo i wzra-
sta jego wiara” – oto osiągnięcia
uczniów kl. III–IV w ramach pro-
gramu szkolnego kółka różańcowe-
go, zamieszczonego na stronie in-
ternetowej publicznej Szkoły Pod-
stawowej w Poniatowej. Realizacja
178396124.021.png 178396124.022.png 178396124.023.png 178396124.024.png 178396124.025.png 178396124.026.png 178396124.027.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin