Fakty i Mity 2004-47.pdf

(2010 KB) Pobierz
str_01_47.qxd
Dziennikarz chciał napisać o duchownym z Włodawy, który poił
wódką i molestował gimnazjalistów. Nie napisał, bo odkrył, że...
ZAKONNIK MOLESTOWAŁ JEGOSYNA!
Str. 3
INDEKS 356441
ISSN 1509-460X
http://www.faktyimity.pl
Nr 47 (246) 25 LISTOPADA 2004 r. Cena 2,40 zł (w tym 7% VAT)
Wychowany przy ołtarzu poseł Roman Giertych to rasowy elastyczny po-
lityk, a nie jakaś pospolita krowa, która – jak wiadomo – charakteryzuje się
stabilnością poglądów.
9 listopada 2004 r., godz. 11:
„Wysoka Komisjo! (...) poseł Roman Giertych, spotkał się ze mną kilka tygodni
temu, dając do zrozumienia, że nie jestem celem czynności śledczych komisji (...)”
– ujawnił Jan Kulczyk w oświadczeniu odczytanym przed komisją śledczą ds. Or-
lenu przez mec. Jana Widackiego . Kilka dni później uzupełnił, że rozmowa odbyła
się z inicjatywy Giertycha 6 września podczas obiadu w klasztorze na Jasnej Gó-
rze i trwała 2 czy 3 godziny.
„Nieprawdą jest, że spotkałem się z panem Kulczykiem , natomiast prawdą
jest, że pod koniec sierpnia na uroczystości w Jasnej Górze pan Kulczyk zagadnął
mnie w przejściu w klasztorze jasnogórskim, gdzie (...) zdawkowo przekazałem mu
informację, że powinien mówić prawdę...” – oświadczył publicznie Giertych, bez-
pośrednio po wystąpieniu mec. Widackiego).
A dalej odkręcał swoje kłamstwo tak:
9 listopada 2004 r., godz. 16:
„Istotnie, pod koniec sierpnia tego roku spotka-
łem Kulczyka na Jasnej Górze. Przedstawił nas so-
bie któryś z ojców paulinów”.
10 listopada, godz. 16.30:
„Jakie ma znaczenie rozmowa jednego z członków komisji z jednym z poten-
cjalnych świadków dla wyjaśnianie sprawy, którą zajmuje się komisja? Żadne!”.
11 listopada, godz. 8.30:
Giertych przyznaje, że to on wyznaczył termin i miejsce spotkania z Kul-
czykiem: „Trudno to nazwać obiadem, bo to było o godzinie dwunastej. Była ka-
wa, herbata, ciastka i jabłka. Rozmawialiśmy kilkadziesiąt minut. Na korytarzu by-
ło dwóch paulinów, jeden przyprowadził mnie, drugi Kulczyka. Przy obiedzie był
tylko jeden. Ale czasami wychodził i dłuższą chwilę byliśmy sami”.
I znowu wpadka, bo...
14 listopada, godz. 20.30:
„Oświadczam, że w prywatnej rozmowie panów
Romana Giertycha i Jana Kulczyka paulini nie bra-
li udziału. Nie posiadamy też żadnych bliższych
informacji na temat przebiegu tejże rozmowy”
– stwierdził rzecznik Jasnej Góry, o. Stani-
sław Tomoń .
Pinokio, w odróżnieniu od Gierty-
cha, dał się jednak lubić... Oprac. AT
109255084.034.png 109255084.035.png 109255084.036.png
2
KSIĄDZ NAWRÓCONY
Nr 47 (246) 19 – 25 XI 2004 r.
FAKTY
KOMENTARZ NACZELNEGO
Kwaszenie i kwakanie
POLSKA Według sondażu CBOS, w rankingu partii nadal na pro-
wadzeniu znajduje się PO (27 proc. poparcia). LPR (12 proc.) ustą-
piła PiS-owi (17 proc.). Na Samoobronę chce głosować 10 proc. Po-
laków, a na PSL i SLD – po 9 proc. Sondaż PBS odnotowuje tym-
czasem spadek poparcia dla PiS (razem z LPR – po 13 proc.) oraz
zaskakujący wzrost notowań Unii Pracy (5 proc.) i SLD (10 proc.).
To ostatnie jest wyrazem typowo polskiej przekory i współczucia.
Na wzrost notowań SLD pracuje na przykład szef PiS-u, Jarosław
Kaczyński, który zapowiedział skierowanie do sądu wniosku o dele-
galizację SLD z powodu „wręcz strukturalnego powiązania tej par-
tii ze światem przestępczym”. Pomysł, który nie ma szans na reali-
zację, powstał po opublikowaniu rozmów posła Pęczaka z Dochna-
lem i po rozpoczęciu śledztwa w sprawie złamania tajemnicy pań-
stwowej przez Marka Ungiera (ostrzegł ministra Kaczmarka o czyn-
nościach podjętych wobec niego przez ABW). Według „Wyborczej”,
Pęczak miał rozmawiać z Dochnalem o „prezencie” dla ówczesnego
ministra skarbu, Zbigniewa Kaniewskiego. Miller o Pęczaku – swo-
im najbardziej zaufanym człowieku – mówi per mitoman.
Rywin mitoman, Pęczak mitoman. Oto jak się zarabia miliony!
kraju spór o to, czy nazwać Polskę III, czy może już IV
Rzecząpospolitą. A ja pytam: właściwie – zważywszy na to,
kto chce dokonać zmiany – dlaczego nie Wojtylandem…
Z tego całego plucia, kwaszenia i kwakania pewne jest tylko
to, że kolejne cyfry rzymskie oznaczać tu mogą wyłącznie
zmianę warty przy korycie władzy, nic więcej. I będzie tak
dopóty, dopóki za budowanie nowej rzeczywistości będą się
brali ci sami, którzy mają już doświadczenie w rzucaniu naro-
du na kolana. Choć z wieloma pomysłami Platformy i PiS-u
trudno się nie zgodzić, to skompromitowani autorzy projektu
zupełnie go dyskwalifikują. Bo niby kto ma budować tę no-
wą Polskę? Bracia Kaczyńscy i ich ludzie z Porozumienia Cen-
trum, którzy brali pieniądze z FOZZ? A może Maria Rokita,
który w rządzie Suchockiej toczył wojnę z NIK (odmówił wpusz-
czenia kontrolerów do URM)? Z pewnością wykaże się Mi-
chał Ujazdowski, były minister kultury i dziedzictwa narodo-
wego u Buzka, znany z okradania kultury polskiej na rzecz
watykańskiej (m.in. milionowe darowizny na remonty kościo-
łów). Nie zapominajmy, że jednym z liderów PO jest Buzek
– Jerzy Buzek, po którym jeszcze nie wyschły łzy wylane
przy wprowadzaniu czterech reform
i pogrzebie nad dziurą bu-
dżetową w wysokości
90 mld zł. Przypomnij-
my też innych „spe-
ców” od naprawiania
świata nad Wisłą. Po-
czucie patriotyzmu nie
pozwala im odejść
w cień (to ich wer-
sja), mimo iż dawno
zapracowali sobie na
pełne, wieloletnie
utrzymanie przez pań-
stwo (w pierdlu): Ja-
nusz Lewandowski
(PO) – nadużycia przy
prywatyzacji „Krak-
Chemii”, „Polkoloru” z Piaseczna, postępowanie prokurator-
skie w innych kilkudziesięciu przypadkach; Paweł Piskorski
(PO) – twórca tzw. „sitwy warszawskiej” – brak miejsca na
wyliczenie zarzutów; Andrzej Diakonow (PiS) – rozłożył mini-
sterstwo budownictwa, postawiono mu zarzut narażenia fir-
my „Ciech” na stratę kilkunastu milionów złotych, ma uchy-
lony immunitet; Tomasz Merta (PiS) – zmarnował miliony na
powołanie opusdeistowskiego Instytutu Dziedzictwa Naro-
dowego; Jarosław Zieliński (PiS) – według prokuratury, fał-
szował delegacje służbowe. Itp., itd.
Nie dajmy więc sobie mydlić oczu „praworządną Polską”
czy innym „państwem prawa”. To nowe przynęty na nowe
rybki i nowa frazeologia pod publiczkę, bo stare bajki
o dwóch takich, co ukradli i oddali – już się osłuchały.
Trzeba nam raczej łatać III RP, a tę IV zostawić dla no-
wych ludzi, którzy nie będą już na szczęście mogli wycierać
sobie gęby styropianem, Wałęsą, Wojtyłą i pseudowarto-
ściami. To chore pokolenie wychowane na pontyfikacie JPII
musi przeminąć. Może po nim wreszcie – zamiast symboli
i pustosłowia – zacznie się liczyć człowiek i to, co on potra-
fi. To będzie IV Rzeczpospolita.
Na razie należałoby stworzyć takie mechanizmy w polity-
ce i gospodarce, a zwłaszcza prawie, aby skompromitowani
decydenci nigdy więcej – niczym pewien integralny element
składowy zawartości szamba – nie mogli wypłynąć na wierzch.
Kilka miesięcy temu opisywałem ze szczegółami, jak podob-
ne sprawy załatwia się w Szwecji i Szwajcarii. Wypracowa-
ły one system kontroli wszelkich ważnych dla narodu decy-
zji. Projekty ustaw opracowują tam fachowcy niepochodzący
z klucza partyjnego; politycy właściwie nie rządzą, gdyż wszyst-
ko jest pod kontrolą niezależnych agencji. System pomyśla-
no tak, aby ograniczyć do minimum możliwość korupcji, pod-
czas gdy w Polsce jakby z rozmysłem od początku uchwala
się ustawy korupcjogenne. Tak więc niekoniecznie trzeba epa-
tować hasłami i prowadzić „zdrową” część narodu na świę-
ty bój o IV Rzeczpospolitą przeciwko degeneratom. Zwykle
jest tak, że: „Łapać złodzieja!” najgłośniej krzyczą ci, którzy
sami mają najwięcej za uszami. Łatwiej też budować na gru-
zach państwa, niż przeprowadzić jego generalny remont,
a – jak widać – liderzy PO i PiS, wskazując na gruzy i negu-
jąc dorobek ostatnich 15 lat, chcą uzyskać nowy i długoter-
minowy mandat od społeczeństwa. Ale obarczanie poprzed-
nich rządów winą za wszystko to kiepski kapitał polityczny.
Więcej na ten temat może powiedzieć Leszek Miller, żerują-
cy długo (i słusznie, lecz nieskutecznie) na spuściźnie Buzka.
Po prawdzie, niezwykle trudna byłaby jednoznaczna oce-
na minionych 15 lat III RP, roztrząsanych obecnie podczas
niezliczonych debat i sympozjów. Zdanie prezydenta Kwaśniew-
skiego, który – broniąc najgłośniej tego okresu, broni jedno-
cześnie siebie i swoich dwóch kadencji – jest najmniej mia-
rodajne. Wszak to on najbardziej odpowiada za degrengoladę
elit. Ja wypisałem sobie na brudno wszystkie osiągnięcia
i błędy gospodarki oraz polityków. Wyszło mi, niestety, wię-
cej minusów, a wśród nich – najwięcej straconych szans.
Państwo jest w rozpadzie – to truizm, ale odpowiedzialnością
powinno się obarczyć wszystkie ekipy rządzące, poczynając
od rządu Mazowieckiego. Poza tym, przez państwo rozumie-
my oczywiście chory i dziurawy system sprawowania wła-
dzy, niepodjęte najważniejsze reformy (w tym zwłaszcza służ-
by zdrowia i sądownic-
twa) oraz amoralność
elit. Bo naród pracuje
w pocie czoła (podob-
no najwięcej w Euro-
pie) i – jak na wa-
runki, w których przy-
szło mu żyć – wyka-
zuje się zdumiewają-
cą operatywnością.
Dość powiedzieć, że
– jakkolwiek by li-
czyć – około 2 mi-
lionów Polaków
powinno już od
paru lat nie żyć al-
bo natychmiast umrzeć z głodu, bio-
rąc pod uwagę dochód na jednego mieszkańca i przekładając
go na normy żywieniowe. A oni żyją, czyszczą śmietniki, ko-
pią nielegalnie węgiel, dorabiają na czarno, walczą za dolary
w Iraku, jeżdżą na saksy. Deficyty kolejnych budżetów nie do
końca zatem przekładają się na deficyty w naszych kiesze-
niach. No bo, proszę Państwa, porównajmy sobie liczbę sa-
mochodów na drogach i domów jednorodzinnych. Przez 15 lat
przybyło ich co najmniej jeszcze raz tyle! Naturalnie zawsze
jest margines faktycznej biedy i w każdym społeczeństwie wy-
stępuje kilka procent ludzi nią dotkniętych. Problem w tym, że
ci „ostatni” w Niemczech nie mogą sobie pozwolić na nowy
samochód, a ci w Polsce – na nowe buty zimowe.
Jesienią 1989 roku, czyli dokładnie 15 lat temu, mieszka-
łem u kolegi w Berlinie Zachodnim. Pojechałem tam latem,
zaraz po tym, jak wziąłem roczny urlop dziekański w semina-
rium we Włocławku. Chłonąłem wiatr przemian pod samym
murem berlińskim. Widziałem tabuny NRD-owców, których
zaczęto przepuszczać przez granicę za okazaniem dowodu oso-
bistego. Drobni handlarze z Polski stali w długich kolejkach
przed spożywczymi „Aldikami”, aby po dach naładować łako-
ciami swoje samochody i przyczepki, a po powrocie do kra-
ju z godziwą przebitką sprzedać towar na bazarze. Wielu in-
nych sprzedawało na berlińskim „Flumarku” wszystko, co mo-
gli dostać w kraju. Powstawały mniejsze i większe fortuny;
kto się pierwszy zameldował na rynku – zbierał krocie, bo
klienci, głodni zachodnich produktów, opróżniali w pośpiechu
pończochy z zaskórniaków, zwłaszcza z waluty. I kupowali, ku-
powali, wierząc, że się odkują na nowo. Większość z nich do
tej pory nie dorobiła się ówczesnego stanu posiadania. W lu-
dziach była jednak jeszcze inna fantazja i wiara we własne
siły (Balcerowicz dopiero zaczynał), których nie zniszczyło 40
lat socjalizmu, a skutecznie pogrzebało 15 lat wolności. Oby
nie do końca i nie na zawsze...
Na polskie zoo mam jedną niezawodną metodę, którą
i Wam polecam. Otóż, zamiast utyskiwać na wiecznie cięż-
kie czasy, po prostu róbmy swoje. Może to coś da? Kto wie...
JONASZ
Największy polski polityk – Roman Giertych (195 cm) – nie przesta-
je się pogrążać (str. 1): kilkakrotnie zmieniał wersję przebiegu spo-
tkania z Kulczykiem na Jasnej Górze, ewidentnie kłamiąc. Skłamali
też paulini, że o niczym nie wiedzieli i w niczym nie uczestniczyli.
A co mieli powiedzieć paulini, którzy patronują polskim aferzy-
stom i sami modlą się do skradzionego na Rusi obrazu?
GDAŃSK Abp Gocłowski wydał dekret zwalniający prałata Jankow-
skiego z szefowania parafią św. Brygidy. Kiedy zamykaliśmy numer,
prałat deklarował zamiar odwołania się od dekretu do instancji wa-
tykańskich: Kongregacji ds. Duchowieństwa i Sygnatury Apostolskiej.
Jankowski to bogacz, ale tyle kasy to on chyba nie ma...
Radny Grzegorz Strzelczyk, do niedawna lider pomorskiego PiS-u,
złożył mandat po tym, jak ujawniono, że w czasie służbowego wy-
jazdu do Sankt Petersburga nie trzeźwiał i doprowadził do awantu-
ry na lotnisku. Pijaństwo uprawiał w towarzystwie drugiego radne-
go, Eugeniusza Głogowskiego (dawniej SLD).
To się nazywa porozumienie ponad podziałami.
ŁÓDŹ Młodzież Wszechpolska przeszła ulicami miasta w marszu
z pochodniami, nawiązując w ten sposób do tradycji i symboliki fa-
szystowskiej. Bojówki Giertycha domagają się także zamknięcia
w Muzeum Sztuki wystawy zorganizowanej przez legendarną Grupę
Artystyczną Łódź Kaliska. Zdaniem brunatnych katolików, obraża
ona ich uczucia narodowe i patriotyczne.
Cieszmy się, że MW nie robi jeszcze akcji łączonych – z pochod-
niami na galerie sztuki.
LUBIN Sąd przystał na dobrowolne poddanie się karze zadeklaro-
wane przez salezjanina ks. Zdzisława L. Duchowny jest oskarżony
o przejechanie po pijanemu rowerzysty („FiM” 40, 43/2004). Wyrok
obejmuje półtora roku pozbawienia wolności w zawieszeniu na 3 la-
ta, zapłacenie 2,5 tys. złotych na NFZ, 1 tys. zł dla poszkodowane-
go (który uszedł z życiem) i 300 zł kosztów sądowych.
Wracamy do średniowiecza, kiedy to duchowni karali się sami.
WATYKAN Papież raz jeszcze potępił eutanazję, dowodząc, że
uzasadnia się ją „uczuciem błędnie pojmowanego współczucia” oraz
„źle rozumianej godności ludzkiej”.
Gdyby wszyscy staruszkowie mieli taką opiekę jak JPII, to też cią-
gle podróżowaliby po świecie, zamiast myśleć o eutanazji.
HOLANDIA Trwają ataki prawicowych bojówkarzy na meczety,
a islamistów – na kościoły. Fala przemocy trwa od zabicia lewicowe-
go reżysera Theo van Gogha przez islamskiego zamachowca.
Islamiści źle celują – w Holandii do kościołów chodzą tylko kan-
dydaci do eutanazji.
UKRAINA Przywódca Ukraińskiego Kościoła Prawosławnego Pa-
triarchatu Moskiewskiego, metropolita Włodzimierz, oficjalnie pobło-
gosławił w wyborach na prezydenta kraju kandydata Wiktora Janu-
kowycza, popieranego również przez Kreml. Metropolita wyróżnił go,
bo „Janukowycz jest prawdziwym człowiekiem prawosławnym”.
Kiedyś mówiono o „prawdziwym człowieku radzieckim”...
WĘGRY Nie do końca marca 2005, jak zapowiadano, ale do koń-
ca br. węgierscy żołnierze zostaną w Iraku. Na przedłużenie ich
mandatu nie zgodził się parlament.
U nas rządzący nazwali inwazję na Irak misją pokojową i parla-
mentarzyści wraz z resztą Polaków mogli sobie przedłużać, ale...
IRAK Rząd przewiózł z Iraku do Polski sześć Polek i pięcioro człon-
ków ich rodzin. W tym samym czasie doszło do ataku na polską am-
basadę w Bagdadzie. Tymczasem przy zdobywaniu Faludży Amery-
kanie rozstrzelali przynajmniej jednego rannego Irakijczyka.
Polki – wychodźcie za mąż za Amerykańskich marines! Lepiej
być żoną mordercy niż wdową...
PALESTYNA Na prośbę władz palestyńskich amerykańska firma
detektywistyczna „Scots-Morseby” będzie tropić tajne konta Jasira
Arafata, rozsiane po całym świecie. Majątek zmarłego przywódcy
jest szacowany na kwotę od 250 mln do 6,5 mld (sic!) dolarów. Ma-
jątek ma przejść na własność Autonomii Palestyńskiej. Pazerna żo-
na wytargowała 20 mln dolarów rocznie oraz dożywotnią pensję
miesięczną w wysokości 35 tys. dolarów miesięcznie. Córka będzie
otrzymywać 500 tys. dolarów rocznie do uzyskania pełnoletności.
Ach, co to był za pogrzeb! Jak na terrorystę i miliardera okrada-
jącego swój mały, biedny i uciskany naród...
AMERYKA PŁD. Umacnia się koalicja lewicowych państw. Wybo-
ry w Urugwaju wygrał socjalista Tabare Vazquez i po raz pierwszy
w historii tego kraju będzie tam rządzić lewicowa koalicja. Ofertę
pomocy dla pogrążonej w kryzysie energetycznym Kuby złożyła Bra-
zylia: obiecano wysłać ropę, turbiny oraz technologię pozyskiwania
energii z biopaliw.
Proletariusze obu Ameryk, łączcie się przeciwko hegemonii USA!
Z braku innych zmartwień i kłopotów rozgorzał w naszym
109255084.037.png 109255084.001.png 109255084.002.png 109255084.003.png 109255084.004.png
Nr 47 (246) 19 – 25 XI 2004 r.
GORĄCE TEMATY
3
S. badał tuszowaną spra-
wę molestowania seksu-
alnego młodych chłopców
przez zakonnika z Włodawy. Do-
piero pod koniec swojego dzien-
nikarskiego śledztwa skonstato-
wał z przerażeniem, że jedną
z ofiar jest... jego syn.
Połowa października, brzeg Bu-
gu obok Włodawy, godzina 1.00
w nocy. Straży granicznej patrolu-
jącej ten teren podejrzana wydaje
się toyota stojąca ze zgaszonymi
światłami niemal w szczerym polu.
Kiedy patrol zapala latarki, z samo-
W samochodzie jest już drugi
chłopiec, też uczeń gimnazjum
Czesio D. Cała trójka podjeżdża
pod sklep „Żabka”, w którym pau-
lin kupuje pół litra wódki wyboro-
wej. Alkohol ten zostanie wypity
nad brzegiem rzeki. To jedna z wie-
lu eskapad ojca Pawła. Wcześniej,
w podobnych alkoholowo-seksual-
nych celach zabierał tych i innych
chłopców na przykład nad jezioro
Białe. Zawsze późno w nocy.
Oczywiście rodzi się pytanie:
skąd wiemy, że poza pojeniem al-
koholem nieletnich, zakonnik do-
puszczał się aktów pedofilii? Od-
Sławek pewnej nocy wszedł do jej
pokoju, cały drżał i prosił, aby po-
zwoliła mu położyć się choćby na
podłodze, bo nie chce być sam. Od
tego czasu zachowywał się dziwnie,
był niespokojny, nie chciał odbie-
rać telefonów. Po kilku serdecznych,
spokojnych, rodzinnych rozmowach
straszna prawda wyszła na jaw. Owa
noc, podczas której Sławek chciał
spać w pokoju mamy, to była wła-
śnie TA NOC, kiedy chłopak był
pasażerem toyoty paulina...
Oczywiście żaden nastolatek nie
przyzna się do stosunków homosek-
sualnych, bo byłaby to dla niego
śmierć cywilna w środowisku, ale
tata Sławka – dziennikarz – jest
człowiekiem nie w ciemię bitym;
wziął do ręki telefon komórkowy
syna i znalazł w nim wiele niewy-
kasowanych jeszcze SMS-ów od
paulina. Takiej np. treści: „Cześć,
tęsknię za tobą, chce mi się do Wło-
dawy”. Albo takiej: „Jesteś ślicznym
chłopaczkiem. Kiedyś znajdziemy
swój czas i zagospodarujemy go tak,
jak będziemy chcieli”.
Chyba nie trzeba nikogo przeko-
nywać, że takie treści zjeżą włos na
głowie każdego ojca, więc redaktor
Jacek złapał za słuchawkę telefonu
i zadzwonił do naszej redakcji.
Niestety, było już nieco za póź-
no, bo cwani paulini wyekspedio-
wali zboczeńca do Francji. Ale sko-
ro znaleźliśmy księdza Pawłowicza ,
pedofila ukrytego przez biskupa Or-
szulika na głębokiej Ukrainie, i do-
prowadziliśmy do jego uwięzienia,
to ojczulka Pawełka w cywilizowa-
nej Francji znajdziemy tym łatwiej.
A tymczasem z radością docho-
dzimy do wniosku, że coś się po-
mału w naszym kraju zmienia.
Otóż, jak dowiedzieliśmy się nie-
oficjalnie, prokuratura włodaw-
ska wszczęła w tej sprawie śledz-
two z artykułu 200 kodeksu karne-
go, który mówi właśnie o mole-
stowaniu nieletnich. Dowiedzieli-
śmy się ze źródeł dobrze poinfor-
mowanych, że ojcowie paulini do-
stali wezwanie dla o. Pawła na prze-
słuchanie (gdziekolwiek by był).
Jeśli się nie stawi w wyznaczonym
terminie, zostanie za nim rozesła-
ny międzynarodowy list gończy.
JOANNA GAWŁOWSKA
AKarw
W tym domu straszy
„Historyk”... Kto kryje się pod tym
pseudonimem? Na łamach bar-
dzo katolickiego tygodnika ul-
trakatolicki publicysta twierdzi,
że znany katolicki intelektuali-
sta i uczony był agentem bez-
pieki. Najwybitniejsi polscy ka-
tolicy protestują.
Stanisław Michalkiewicz ,
stały gość o. Tadeusza Rydzyka
na antenie Radia Maryja, znany
też jako czołowy publicysta tygo-
dnika „Najwyższy Czas!” (reda-
gowanego pod kierownictwem
Janusza Korwin-Mikkego )
– puścił bąka w towarzystwie. Do-
dajmy, że w towarzystwie zna-
komitym. W felietonie pt. „Po-
czet Tumanistów” zamieszczonym
na łamach wydawanego w Pary-
żu przez Polską Misję Katolicką we
Francji tygodnika „Głos Katolicki”
(nr 39 z 7 listopada 2004 r.) Michal-
kiewicz napisał:
„(…) podejrzewany o długolet-
nią współpracę z SB w charakterze
tajnego współpracownika o pseudo-
nimie „Historyk” prof. Jerzy Kłoczow-
ski (na zdjęciu) z niezwykłą skwa-
pliwością przyjmuje rolę autorytetu
moralnego…”.
No i wybuchła straszna awantu-
ra, bo Kłoczowski to przecież profe-
sor Katolickiego Uniwersytetu Lubel-
skiego (wykłada również na uczel-
niach zagranicznych), były senator,
jedna z legend „Solidarności”, kum-
pel Karola Wojtyły , przyjaciel bisku-
pów itd., itp. Co gorsza, publikacja
ukazała się 4 dni przed udekorowa-
niem prof. Kłoczowskiego Orderem
Orła Białego (najwyższe odznaczenie
Rzeczypospolitej) przez prezydenta
Aleksandra Kwaśniewskiego .
Jako pierwszy „odciął się od po-
mówień” ksiądz infułat Stanisław
Jeż , rektor Polskiej Misji Katolickiej
we Francji, zapowiadając też „wycią-
gnięcie odpowiednich konsekwencji”
wobec redakcji. Paweł Osikowski
– naczelny „Głosu Katolickiego”
– przyrzekł zweryfikować prawdzi-
wość rewelacji Michalkiewicza, a jed-
nocześnie zastrzegł: „(...) z tego typu
pomówieniem zetknąłem się wcześniej.
Nie mogę teraz podać źródeł ani na-
zwisk, ale je mam”. Wypowiedział przy
okazji bardzo ciekawy pogląd:
– Wyrażam ubolewanie, że postać
profesora została w ten sposób przed-
stawiona, bez względu na to, czy za-
Ojczulek i ojciec
chodu ucieka nastoletni
chłopiec. Ale wewnątrz
są nadal dwie osoby. Po
wylegitymowaniu oka-
zuje się, że jest to za-
konnik – paulin Paweł
– oraz uczeń gimnazjum
Sławomir S. Z wnę-
trza samochodu wydo-
bywają się opary alko-
holu. Straż graniczna
powiadamia policję, a ta
wkrótce ustala, że za-
równo ojczulek Paweł,
jak i dziecko są pijani.
Tyle oficjalne usta-
lenia, ale od czego na-
sze dziennikarskie
śledztwo, dzięki które-
mu wiemy znacznie
więcej...
Dwie godziny wcze-
śniej niż opisywane
przez nas wypadki mia-
ły miejsce następujące
wydarzenia:
Zakonnik podjeżdża swoją to-
yotą pod dom Sławka. Chłopiec
wie, że o tak późnej porze rodzi-
ce nie pozwolą mu wyjść z domu
– nawet na spotkanie z księdzem.
Ucieka więc przez okno swojego
pokoju, wsiada do auta, a to szyb-
ko odjeżdża. To zresztą nie pierw-
szy taki scenariusz realizowany
przez ojca Pawła.
powiedzi dostarcza wspomniane
wcześniej prywatne śledztwo lu-
belskiego żurnalisty. Jacek S. o ca-
łej sprawie dowiedział się przypad-
kowo i powziął mocne postanowie-
nie, że tym razem draństwo klechy
wyjdzie na światło dzienne. Zaczął
z mozołem zbierać tuszowane fak-
ty, a tymczasem jego żona opowie-
działa mu o dziwnym ostatnio za-
chowaniu syna. Według jej relacji,
rzuty stawiane przez autora felieto-
nu są oparte na faktach, czy nie.
Innymi słowy: o naszych – al-
bo dobrze, albo wcale. Nawet o SB-
-eckich kapusiach!
Zareagowały również tzw. auto-
rytety moralne w osobach reżysera
Andrzeja Wajdy z małżonką, kilku-
nastu profesorów związanych z KUL-
-em i kilku polityków z arcybiskupem
Józefem Życińskim na czele, oce-
niając zachowanie Michalkiewicza ja-
ko „akt barbarzyństwa, który odbiega
daleko od zachowań przyjętych w cy-
wilizowanym społeczeństwie”.
– Gdy po latach będziemy wspo-
minać rekord prymitywizmu moral-
nego III Rzeczypospolitej, to tekst
Michalkiewicza ma bardzo duże szan-
se znaleźć się na pierwszym miejscu
– ocenił metropolita lubelski.
Z kolei „barbarzyńcy” zwracają
uwagę, że Jerzy Kłoczowski otrzy-
mał tytuł profesora nadzwyczajne-
go w 1967 roku na fali narastające-
go antysemityzmu. Zastanawiają się,
dlaczego partyjni decydenci dali pro-
fesurę wykładowcy KUL-u i komba-
tantowi z AK, który w dodatku nie
miał wówczas habilitacji…
Jakkolwiek by na to wszystko
patrzeć, na salonach paskudnie
śmierdzi i całe szczęście, że wszyscy
teraz żyją Orlenem.
HELENA PIETRZAK
GŁASKANIE JEŻA
Dzień niepodległości
telewidzów, że religia katolicka w Polsce po-
winna być i będzie prawnie uprzywilejowa-
na, a katolicy będą obywatelami najwyższej
kategorii. Ja nie żartuję, naprawdę tak po-
wiedział w państwowej telewizji za moje pie-
niądze, a Durczok nie wstał i nie wyrżnął
łobuza w pysk.
Moje zdenerwowanie chwilę później prze-
rodziło się w przerażenie, bo zacząłem my-
śleć (co mi się czasem zdarza). Dziennikarz
nie zareagował, nie oponował nawet, gdyż
dobrze wie, że za kilka miesięcy to takie wła-
śnie łobuzy zasiądą w Sejmie, Senacie i rzą-
dzie, i to oni będą decydować o być albo
nie być Durczoków i Zalewskich, a nawet
Dworaków . Okazuje się, że bycie dobrym
dziennikarzem wcale nie oznacza bycia sza-
leńcem, a już na pewno nie samobójcą.
Jednak ponieważ bliższa ciału koszula,
bardziej niż los tchórzliwych redaktorów ob-
chodzi mnie mój własny los, los Jonasza , los
koleżanek i kolegów z redakcji „FiM” oraz
los kilkuset tysięcy Czytelników naszego
tygodnika. A los ten może być fatalny, bo
skoro już teraz neofaszyści zapowiadają, że
ateiści, agnostycy i wyznający religie niesłusz-
ne oraz wierzący w innego niż papież Boga
będą ludźmi drugiej kategorii, to należy mieć
pewność, że będą najwyżej trzeciej, a i to do-
piero po przymusowym ochrzczeniu się.
W sierpniu 1980 r. otrzymałem bajeczną
propozycję prowadzenia polonijnego zespo-
łu teatralnego we Francji. Przez kraj przewa-
lały się fale protestów i nadziei, a ja, durny,
przebąkiwałem coś, że nie będę jak szczur
opuszczał tonącego okrętu. Od tamtych dni
minęło niemal ćwierć wieku i coraz częściej
łapię się na myśli o tym, żeby pieprznąć
wszystko w diabły i wiać z tego smutnego kra-
ju. Gdziekolwiek, byle dalej. Oczywiście nie
zrobię tego, i to nie dlatego, że nie miałbym
dokąd, ale dlatego, że wykrzesuję w sobie
jeszcze jakieś pokłady przyzwoitości, bo mam
tu coś do zrobienia. Ja, od najbliższych wy-
borów obywatel trzeciej kategorii...
MAREK SZENBORN
Mamy za sobą najważniejsze święto pań-
stwowe. Święto, które powinno przypo-
minać o jedności i tożsamości narodu.
Tymczasem jest dokładnie przeciwnie.
Dzień niepodległości służy do rozrachun-
ków, rozliczeń, a przede wszystkim – do
podsycania waśni i nienawiści.
Oglądałem w miniony długi weekend spo-
ro tzw. państwotwórczych programów w te-
lewizji, a pośród nich kilka debat „na temat”.
Oglądałem i najpierw oczy robiły mi się wiel-
kie jak spodki, a później szlag zaczął trafiać
mnie coraz większy. Otóż we wszystkich ka-
nałach TV publicznej i w kanałach komer-
cyjnych wypowiadali się przedstawiciele na-
rodu. Macham już ręką nawet na to, że ci
„przedstawiciele” reprezentowali zazwyczaj
skrajnie prawą stronę sceny politycznej (mo-
że autorzy tych widowisk nic nie wiedzieli,
że w 1918 roku wielką rolę w odzyskaniu nie-
podległości odegrali polscy socjaliści – w tym,
do cholery, Piłsudski), ale już naprawdę dia-
bli mnie wzięli, gdy zobaczyłem i posłucha-
łem młodych Polaków patriotów. Otóż i w
TVP 1, i w TVN polską młodzież reprezen-
towała Młodzież Wszechpolska i tylko ona.
Patrzę ja ci na przykład, a tu siedzi sobie
synek wygolony na łyso, niskie czoło, wyso-
kie mniemanie o sobie, a naprzeciwko nie-
go Durczok i Zalewska . Durczokowi na-
wet powieka nie drgnęła, kiedy dupek jeden
wszechpolski powiedział do kilku milionów
L ubelski dziennikarz Jacek
109255084.005.png 109255084.006.png 109255084.007.png 109255084.008.png
4
Z NOTATNIKA HERETYKA
Nr 47 (246) 19 – 25 XI 2004 r.
ŚWIAT WEDŁUG RODANA
Na kolana po kolei
Prowincjałki
Cezary M. (31 l.) zarabiał na życie jako kra-
snal przeprowadzający przez jezdnię dzieci
z lubelskiej podstawówki. Któregoś dnia przyszedł do pracy pijany. Ucznio-
wie bali się przejść na drugą stronę ulicy pod „opieką” nawalonego krasna-
la. Kiedy wezwano policję, Cezary M. porzucił odblaskowe ubranie i zaczął
uciekać. Gliniarze złapali go przed domem. We krwi miał 3,5 promila.
Polskie Koleje Państwowe mają
własne Katolickie Stowarzysze-
nie Kolejarzy Polskich, a wszyst-
kie rejony mają duszpasterzy.
I słusznie, bo tej firmie może po-
móc tylko cud.
O tym, że PKP dogorywa, wie
nawet małe dziecko. Ale chyba nie
wie o tym dyrekcja przedsiębior-
stwa, która nadal hojną łapą obda-
rowuje sutannowych szmalem. O sy-
tuacji na kolei pisaliśmy w „FiM”
wielokrotnie („Święta dziewica ko-
lejowa” – 37/2004; „Pocią-
gi długo nie pociągną”
– 31/2004; „Walka kogu-
tów” (1) – 47/2003; „Wal-
ka kogutów” (2) – 1/2004),
ale jak dotąd nikt w cen-
trali PKP za bardzo się tym
nie przejął. Podobnie było
z Andrzejem Pęczakiem .
Kiedy pisaliśmy o jego prze-
krętach („Człowiek honoru”
– „FiM” 8/2003), pozostała pra-
sa nabrała wody w usta. A teraz
nagłe olśnienie: rozpisują się i ko-
pią już leżącego człowieka. A jakie
mają najnowsze „rewelacje”! No wła-
śnie, jakie? Dokładnie takie same
jak te, o których pisaliśmy blisko dwa
lata temu.
Ale wróćmy do bonzów kole-
jowych, którzy z naszych podat-
ków kręcą lody z klerem. Aby nie
być gołosłownym, cytuję fragment
dziękczynnego pisma złożonego
dyrekcjom poszczególnych zakła-
dów PKP, a podpisanego przez ks.
Jana Czyrka , duszpasterza kole-
jarzy, a zarazem proboszcza bazy-
liki św. Floriana w Krakowie, oraz
przez mgr. inż. Józefa Dąbrow-
skiego , prezesa Katolickiego Sto-
warzyszenia Kolejarzy Polskich.
Nie ukrywam, że list ten przysła-
li mi właśnie „katoliccy kolejarze”,
którzy dobro kolei stawiają ponad
konszachty ich przełożonych z Ko-
ściołem.
„W imieniu Organizatorów skła-
damy serdeczne podziękowania za
pomoc, jakiej Pan udzielił w zorga-
nizowaniu II Pielgrzymki Kolejarzy
do Sanktuarium Miłosierdzia Boże-
Nasza wspólna modlitwa w Sank-
tuarium Bożego Miłosierdzia z pew-
nością zaowocuje w całym środowi-
sku kolejarskim pomnożeniem wia-
ry, jednością Kolejarzy w miejscach
pracy i rodzinach”.
Sutannowi bez żenady doją więc
szmal od bliskich agonii poszcze-
gólnych centralnych i terenowych
zakładów PKP, a dyrekcje rzucają
kolejarzy na kolana w sanktuariach
całego kraju, chyba w błogiej na-
dziei, że wymodlą oni dla nich prze-
dłużenie synekur i jeszcze więcej
płatne stanowiska. Przecież to
właśnie szefowie wpadli na idio-
tyczny pomysł, żeby figu-
ry św. Katarzyny
Aleksandryj-
skiej stanęły na
wszystkich sta-
cjach, w biurach
i wagonowniach
PKP. Koszty
przedsięwzięcia
– wiadomo! Do tego
dochodzą płatne piel-
grzymki i inne „dotacje” dla
Krk. Być może pielgrzymki i świę-
te figurki ochronią kolejarzy przed
przewidywanymi zwolnieniami i dal-
szym likwidowaniem tras i stacji ko-
lejowych. Obawiam się, że wątpię
– jak mawiał Nikodem Dyzma.
Kolejarze, piszcie do nas o głu-
pocie i cwaniactwie swoich szefów!
Niech nasze wspólne, demaskują-
ce materiały zaowocują w całym
środowisku kolejarskim pomnoże-
niem wiary... w mądrość braci ko-
lejarskiej! Amen.
ANDRZEJ RODAN
Kobyła Lotka uwielbiała piwo. Jej właściciel,
Andrzej Budniewski z Marklowic (woj. śląskie)
często prowadzał ją do baru i poił browarkiem. Sam też tęgo popijał. Które-
goś dnia Lotka przeholowała, w amoku zwiała spod baru i tylnymi kopyta-
mi rozwaliła tył poloneza należącego do Piotra Łyczko . Bagażnik, zderzak,
reflektor, błotnik – do wymiany. A co z kobyłą? Kiedy się „wyszumiała”, spo-
kojnie dotarła do stajni i usnęła.
Strażacy z Kąkolewnicy koło Radzynia Podlaskie-
go przyjechali do płonącej stodoły. Na nic się
zdała ich pomoc, bo wszyscy byli pijani. Podobno kierowca wozu był trzeź-
wy, i to jest jedyna dobra wiadomość z akcji „gaszenia” pożaru.
Bogdan Cz. (43 l.), konserwator zabytków, wraz
ze wspólnikami kradł XVII-wieczne przedmioty
liturgiczne, figurki świętych, pozłacane aniołki. Złodzieje z Wadowic (tych
świętych!) okradali kościoły i kaplice w całym kraju. Nie uszanowali żadnej
świętości, no i wpadli w Kalwarii Zebrzydowskiej. Bogdan Cz. podczas ogła-
szania wyroku (3,5 roku pierdla) stracił przytomność i padł na podłogę sali
sądowej. Bóg nierychliwy, ale sprawiedliwy. Szczególnie w Wadowicach.
Skandal w Święto Niepodległości! Trzech pija-
nych 20-latków ukradło w Białymstoku flagi na-
rodowe i – śpiewając – pomaszerowało pod pomnik Józefa Piłsudskiego.
Jeden z nich obsikał marszałka. Przyłapany przez policję dostał 500 zł man-
datu. Kara niezbyt surowa, bo chłopiec, sikając, śpiewał: „My, Pierwsza Bry-
gada, straceńców gromada...”.
Opracował AR
go w Krakowie, w Łagiewnikach.
Dziękujemy za pomoc finansową.
Dzięki dotychczasowej pomocy ta
Pielgrzymka mogła dojść do skut-
ku (podkr. – AR).
Wyrażamy jednocześnie przeko-
nanie, że możliwa będzie organiza-
cja kolejnej pielgrzymki w następnym
roku i liczymy na Pana udział i za-
angażowanie w jej przygotowanie.
MYŚLI NIEDOKOŃCZONE
Zapraszam do składania dokumentów także na Belkę i Millera.
(Roman Giertych na konferencji prasowej LPR, 12.11.2004 r.)
Kryzys europejskości przybiera monstrualne wprost rozmiary także dlatego,
że we współczesnym publicznym życiu w wielu europejskich, chrześcijań-
skich do niedawna społeczeństwach nie ma szacunku dla chrześcijańskie-
go sacrum; co więcej, celowo i bezkarnie jest ono degradowane i deptane.
Każde bluźnierstwo, każde zbezczeszczenie największych nawet świętości przez
tzw. ludzi sztuki, przez rozliczne media, przez rozmaitych polityków, przez
podobne do faszystowskich, a całkowicie bezkarne w swoim działaniu par-
tie i organizacje, określające się jako wprost antyklerykalne, i za swoje głów-
ne zadanie uważające bezwzględną walkę z duchowieństwem i Kościołem
katolickim – każde takie działanie (…) jest we współczesnych społeczeń-
stwach natychmiast usprawiedliwiane.
nie będzie tym razem o „operacji pokojowej
w Iraku”. Dla odmiany zwróćmy uwagę na masa-
krę, która trwa codziennie na polskich drogach.
Każdego roku transport drogowy w Polsce przyczy-
nia się do śmierci od 5 do 6 tys.
ludzi. Drugie tyle zostaje trwały-
mi kalekami, a ich życie nagle za-
mienia się w koszmar. Kilkakrot-
nie więcej osób traci rodziców,
dzieci, przyjaciół. Dziesięciokrot-
nie więcej odnosi lżejsze lub cięż-
sze obrażenia. Gdyby jakiś inny produkt przemysłowy
powodował masowe zgony i rany użytkowników tak jak
samochód, natychmiast wycofano by go z produkcji
i zakazano sprzedaży. Czy już – oczami wyobraźni
– widzicie oskarżonych producentów śmiercionośnych
pralek, żelazek lub telewizorów? Zakazano reklamowa-
nia papierosów i alkoholu ze względu na ich szkodli-
wość, ale nikomu nie przyjdzie do głowy obowiązkowe
oblepianie aut wielkimi napisami: „Uwaga! Jazda sa-
mochodem może spowodować śmierć lub kalectwo”.
Wcale nie twierdzę, że należy zakazać reklamowa-
nia samochodów, a ich producentów koniecznie cią-
gać po sądach. Nie wiem wcale, co trzeba zrobić, aby
powstrzymać rzeźnię na drogach. Chcę tylko zwrócić
uwagę, że zbyt lekko podchodzimy do faktu, iż wyjście
na ulicę czy zasiadanie za kierownicą może bardzo ła-
two skończyć się śmiercią. Chyba każdy z nas zna ko-
goś, kto umarł w wyniku wypadku drogowego. Tak bar-
dzo się do tego przyzwyczailiśmy, że uważamy śmierć
na drodze niemal za naturalną kolej rzeczy albo do-
pust boży. Nic bardziej głupiego! Czy uważalibyśmy za
normalne umieranie z powodu mikserów domowych,
suszarek lub lokówek? A jednak samochody zabójcy
nie budzą naszego zgorszenia… Zabójstwa drogowe
nazywamy nieszczęśliwymi wypadkami. Cóż to za
wypadki, skoro możemy przewidzieć liczbę zgonów
z wyprzedzeniem do roku lub miesiąca? To nie są wy-
padki, tylko naturalne skutki
ułomności ludzkiej natury połą-
czonej z zawodnością techniki
motoryzacyjnej, dróg itp. Wie-
my, możemy przewidzieć, ale
nikt nic nie robi, aby powstrzy-
mać masakrę. „Mógł bardziej
uważać”, mówimy na pogrzebie kogoś, kto zagadał
się i wszedł nieostrożnie na jezdnię. Dlaczego jed-
nak karą za gadulstwo ma być śmierć? Przyznam, że
trudno mi to zrozumieć.
Wypadki drogowe są jedną z najważniejszych przy-
czyn zgonów w Polsce (i nie tylko u nas!) oraz najważ-
niejszym powodem okaleczeń. Mam jednak dziwne wra-
żenie, że jestem mocno osamotniony w moim zdziwie-
niu tym faktem. Ani rządzących, ani rządzonych, czyli
potencjalne ofiary czekające w kolejce na śmierć na dro-
dze, nic a nic to nie obchodzi. No może przesadziłem
– rząd... szwedzki od kilkunastu lat wprowadza program
likwidacji śmierci drogowej. Przebudowuje się skrzyżo-
wania, prowadzi akcję edukacyjną wśród kierowców. Są
tego efekty: stale spada liczba ofiar wypadków (rocz-
nie w wypadkach drogowych ginie w Szwecji 6 osób na
100 tys. mieszkańców, a w Polsce aż 20...). Ale to tyl-
ko głupia Szwecja, dziwny kraj, gdzie nie kochają pa-
pieża, gdzie prawie wszystkie kobiety są feministkami,
a geje mogą brać śluby w magistracie. Kto by chciał
brać przykład z takiego zwyrodniałego kraju! Odraża-
jąca cywilizacja śmierci, tfu!
RZECZY POSPOLITE
(„Nasz Dziennik” 258/2004)
Rzeźnia
(…) jak się okazuje duch Lenina wiecznie żywego bez przeszkód hasa po
Europie (…). Unia to realizacja pomysłów „wiecznie żywego”, a parlament
w Strasburgu jest widomym ucieleśnieniem jego. Dość przywołać konstytu-
cję wyjałowioną z wartości głoszonych przez Kościół (Lenin też nie uzna-
wał żadnego Kościoła) i ostatni incydent z komisarzem, który miał czelność
objawić swoją niepoprawność, wyrażając osobisty pogląd o pederastach.
Straszne!
(„Nasza Polska” 45/2004)
Wiele gazet jest opanowanych przez ludzi myślących lewicowo, liberalnie,
i to jest pewne niebezpieczeństwo.
(Tomasz Madras, Federacja Młodych PiS)
Ludzkie zachowania, podobnie jak stanowione prawa, są sprawiedliwe
i dobre tylko wówczas, gdy są zgodne z prawami Bożymi.
(„Niedziela” 46/2004)
Ksiądz Arcybiskup (Józef Życiński – dop. OH) wykpił ideę oraz inicjato-
rów i twórców dzieła (…) przedstawiając to chrześcijańskie i historyczne
przedsięwzięcie w kontekście niezrealizowanego pomnika Lenina o gigan-
tycznych rozmiarach, w którego głowie miała się mieścić biblioteka. Porów-
nanie budowy pomnika Chrystusa Króla Zbawiciela Świata (…) z pomni-
kiem Lenina jest wielce obrażające dla nas, katolików (…).
(fragment protestu Fundacji Milenium 2000, inicjatora budowy wyżej
wymienionego pomnika)
Wybrała OH
ADAM CIOCH
PIJANY JAK KRASNAL
JAK KOBYŁA
I JAK STRAŻAK
KARA BOSKA
OLAŁ MARSZAŁKA
W brew pozorom, jakie stwarza tytuł, rzecz
109255084.009.png 109255084.010.png 109255084.011.png 109255084.012.png 109255084.013.png 109255084.014.png 109255084.015.png 109255084.016.png 109255084.017.png 109255084.018.png 109255084.019.png 109255084.020.png 109255084.021.png 109255084.022.png 109255084.023.png 109255084.024.png 109255084.025.png 109255084.026.png 109255084.027.png 109255084.028.png 109255084.029.png
Nr 47 (246) 19 – 25 XI 2004 r.
NA KLĘCZKACH
5
ŚLEPA FURIA
DAWNO I NIEPRAWDA
i zachowanie go w obecnym sta-
nie, gdyż – jak stwierdził inspek-
tor budowlany Hallyard Thon
– „czasem musimy przyjąć, że po-
za przepisami budowlanymi po-
między niebem a ziemią istnieją
jeszcze inne rzeczy”... o których
nie śniło się filozofom.
Z irytacją powitali polscy hierar-
chowie rzymskokatoliccy raport Ko-
mitetu Praw Człowieka ONZ zale-
cający naszemu państwu respekto-
wanie prawa dla mniejszości seksu-
alnych. Szef Episkopatu RP, abp
A. Michalik , nazwał raport ONZ
„hańbą”. Przebił go jednak „liberał”
T. Pieronek , który zakwestionował
nawet prawomocność zaleceń komi-
sji: „Z jakiego mandatu Komitet
Praw Człowieka ONZ rości sobie
prawo do orzekania, co jest dobrem,
a co złem moralnym? Niech pozwo-
li ludziom kierować się własnym
sumieniem. Przecież to najbardziej
podstawowe prawo”. W swojej wście-
kłości Pieronek nie zauważył nawet,
że ONZ nie wypowiadała się w ogó-
le o moralności, lecz o prawach czło-
wieka. Po drugie, Narody Zjedno-
czone nigdy nie przebiją Krk w śmia-
łości powoływania się na boskie wy-
roki i mieszania ludziom w sumie-
niach.
radni z podwarszawskich Ząbek
uczcili pamięć ks. Jerzego Popie-
łuszki . Decyzja w tej sprawie by-
ła najważniejszym punktem histo-
rycznej – jak mówią przykościół-
kowi samorządowcy – sesji rady.
A że obrady miały charakter poli-
tyczny, nie mogło na nich zabrak-
nąć podpory PiS, czyli samego po-
sła Artura Zawiszy (ksywa Czar-
ny). Radnym z Ząbek podpowia-
damy: klucze do Ząbek może jesz-
cze otrzymać król Łokietek , Mat-
ka Teresa z Kalkuty, Święty Mi-
kołaj...
– oczywiście – plugawe „FiM” (tyl-
ko dlaczego niepolskie?).
Przed kompromitacją rady, ja-
ką byłoby podjęcie takiej uchwa-
ły, uchronili ją radni SLD. Leon
Szymański , radny z Sojuszu, py-
tał radnego Strąka, dlaczego to sa-
morząd Słupska ma podejmować
uchwałę w obronie Jankowskiego,
skoro nie uczynił tego żaden sa-
morząd trójmiejski, gdzie większość
mają opcje prawicowe. Ostatecz-
nie w głosowaniu pomysł LPR-
-owców uwalono.
9 listopada Watykan oświadczył,
że specjaliści do spraw kościelnych
i kulturalnych będą współpracować
w zbieraniu dokumentów dotyczą-
cych sądzenia za czary i herezje
w czasie działania katolickiej in-
kwizycji. Wytycznymi dla komisji
mają być wyniki innych badań, któ-
re „stolica Piotrowa” przedstawiła
na początku tego roku. Wskazywa-
ły one, że liczba ofiar działającej
od XIII wieku inkwizycji była znacz-
nie mniejsza, niż dotąd sądzono.
Chociaż papież przeprosił ludzkość
za popełnione przez inkwizycję
„błędy”, Kościół dąży do zbagate-
lizowania okrucieństw dokonanych
przez ten trybunał.
Wkrótce okaże się, że żadnej
inkwizycji nie było, a czarownice,
heretycy i innowiercy dokonywali
aktów samospalenia, porażeni cię-
żarem własnych grzechów. MW
MW
BABY, DO DOMU!
JK
Prezydent Tadżykistanu Eno-
mali Rachmonow wezwał miej-
scowe muzułmanki (czyli prawie
wszystkie kobiety w tym kraju) do
niechodzenia na modły do mecze-
tów. Prośba prezydenta nie wyni-
ka jednak z chęci odciągnięcia nie-
wiast od praktyk religijnych, lecz
z troski o... przyzwoitość. Kobiety
nie mogą modlić się razem z męż-
czyznami, a w Tadżykistanie tylko
w 10 meczetach jest możliwe sku-
teczne odseparowanie od siebie
przedstawicieli obu płci.
RP
PKS-EM DO UE
DNI CENZURY
32-letni Zenon B. ze Słupska
trafił na komisariat, kiedy okazało
się, że bezprawnie podróżuje za dar-
mo autobusem PKS-u, legitymując
się paszportem, w którym własno-
ręcznie umieścił znaczek akcyzy
i pieczątkę z napisem „poseł unij-
ny”. Kontroler nie uwierzył w to,
że nasi eurodeputowani jeżdżą au-
tobusami i teraz fałszywemu posło-
wi grozi kara do pięciu lat pozba-
wienia wolności za bezprawne prze-
robienie dokumentu i wyłudzenie
darmowych przejazdów.
AC
AC
BEZ JĘZYCZKA
CO MA KSIĄDZ
POD SUTANNĄ?
W świetle nauki Kościoła – za-
równo katolickiego, jak i prawo-
sławnego – pocałunek może być
grzechem, jeśli towarzyszy mu tzw.
nieczysta intencja, czyli np., tfu!,
pożądanie. Zapewne w trosce
o morale swoich polityków rosyj-
ski rząd zakazał im wymiany po-
całunków przy powitaniu. Trady-
cyjne, bratnie buziaki będą mu-
sieli zastąpić zwykłym uściskiem
rąk. Oficjalnie nowe zarządzenie
władze moskiewskie tłumaczą tym,
że czułe gesty zajmują zbyt dużo
czasu, a media lubią niewybred-
nie żartować z obśliniających się
dygnitarzy.
NIE ŚWIĘCI
PREZENTY ROZDAJĄ
W meksykańskiej miejscowości
Chucandiro wybuchły zamieszki.
Spowodowało je odwołanie, zde-
gradowanie i zeświecczenie ulubio-
nego proboszcza, księdza Alfredo
Gallegosa . Pryncypałom księdza
nie podobało się, że nosi on pisto-
let pod sutanną. Ksiądz bronił się,
mówiąc, że to do obrony własnej,
bo kilku jego kolegów zastrzelono.
Parafianie nie dbają o to, co
ich ksiądz nosi pod sutanną i de-
monstrowali to przed katedrą
w mieście Morelia. Na drzwiach
kościoła ks. Gallegosa założyli łań-
cuchy; odgrażają się, że zdejmą je
dopiero wtedy, kiedy ich proboszcz
powróci.
Na miesiąc przed liturgicznym
wspomnieniem Świętego Mikołaja
portal Wiara.pl rozpoczął akcję
obrony „prawdziwego świętego Mi-
kołaja” przed inwazją osobników
bezprawnie podających się za nie-
go. „Chcemy, aby dzieci w Polsce
wiedziały, że to nie żaden disneyow-
ski krasnal mieszkający w Finlandii,
jeżdżący saniami zaprzężonymi w re-
nifery i wpadający przez komin, lecz
biskup, który kierował się ewange-
liczną zasadą dawania jałmużny, czy-
nienia dobra bez rozgłosu, tak aby
tylko Bóg był świadkiem” – dekla-
rują inicjatorzy tej osobliwej krucja-
ty i wzywają rodziców do zbojkoto-
wania zwyczaju kupowania dzieciom
mikołajkowych prezentów.
Program obrony ma polegać na
nieustannym przypominaniu posta-
ci „prawdziwego św. Mikołaja” i je-
go „prawdziwych portretów” oraz
prezentowaniu wspólnot, które ob-
rały go sobie za patrona.
MW
ŚCIGANY
Ryszard Grobelny (na zdję-
ciu), prezydent Poznania, zezwolił
co prawda na przemarsz przez mia-
sto organizatorom Dni Równości
i Tolerancji („FiM” 46/2004), ale
zażądał od nich podania z wyprze-
dzeniem treści przemówień, trans-
parentów, a także ulotek. Podejrz-
liwość prezydenta wzbudził fakt
udziału w demonstracji przedsta-
wicieli mniejszości seksualnych. Pa-
nie prezydencie, przed wymarszem
niech pan jeszcze sprawdzi, czy
uczestnicy mają krzyżyki, świadec-
twa chrztu i zaświadczenia o od-
byciu spowiedzi. Bez tego ani rusz!
AC
Być może w najbliższym czasie
dojdzie do zlicytowania XVIII-
-wiecznego drewnianego kościółka
w podłódzkim Dobroniu. Tamtej-
szy proboszcz zaciągnął bowiem 150
tys. zł kredytu pod hipotekę świą-
tyni i tak prowadził remont, że cho-
ciaż niewiele zrobiono, to pienią-
dze gdzieś wyparowały. Ponieważ
skandalu nie dało się już ukryć,
ks. Marcin Sokołowski zwinął ma-
natki i zniknął jak kamfora. Cho-
dzą słuchy, że z pieniędzmi. Kre-
dyt na świątynię i w nogi – czy to
nowy sposób na porzucenie kapłań-
stwa?
MW
WIEJSKIE DUCHY
TW
To może być ważny precedens
dla polskiej religijności ludowej.
Rolnik mieszkający w norweskim
miasteczku Tromso odmówił zbu-
rzenia stodoły, która może stano-
wić zagrożenie dla przebywających
w niej osób. Tłumaczy, że rozgnie-
wałoby to mieszkające w niej du-
chy. W liście do lokalnych władz,
które nakazały mu rozbiórkę, far-
mer napisał, że zgodziłby się na
to, żeby ktoś inny zburzył stodołę,
ale obawia się, że osoba ta musia-
łaby znieść potem zemstę ze stro-
ny jej niematerialnych mieszkań-
ców. W końcu urzędnicy zgodzili
się na zabezpieczenie budynku
ŚNIADANIE
NA „TRAWIE”
RP
Konopie indyjskie, opium, psy-
chodeliczne grzybki, koka i inne
rośliny o właściwościach narkotycz-
nych wkrótce ozdobią ogród księż-
nej angielskiego hrabstwa Nor-
thumberland. Arystokratka uzyska-
ła pozwolenie na oryginalną upra-
wę i ma nadzieję, że udostępnia-
jąc ją zwiedzającym, zachęci ludzi
do dyskusji na temat zagrożeń zwią-
zanych z narkotykami.
Ciekawe, czy owa dyskusja bę-
dzie też okraszona degustacją...
MW
AK
BISKUP GRYPSUJE
ŚWIECKA SZKOŁA
ŚWIĘTA
Dotąd bywało tak, że to biskup,
a nawet sam papież, fatygował się
do pierdla, by pobłogosławić zdepra-
wowane owieczki. Drohiczyński pur-
purat Antoni Pacyfik Dydycz po-
stanowił odmienić ten zwyczaj
i zaprosił do pałacu 30 więźniów
z aresztu w Białej Podlaskiej (nie to-
warzyszył im żaden strażnik). Wszy-
scy się modlili i konsumowali dru-
gie śniadanko, a ekscelencja zauwa-
żył, że „było to niezwykle twórcze
przeżycie” (sic!). Na koniec wizyty
więźniowie obdarowali biskupa dwo-
ma samodzielnie namalowanymi ob-
razami, a sami zainkasowali z rąk
świętej osoby folderek – naturalnie
o wizycie JPII w Drohiczynie. RP
PRAŁATA JAK
NIEPODLEGŁOŚCI
Zespół Szkół w Puchaczowie zo-
stał w październiku ochrzczony świą-
tobliwym imieniem Jana Pawła II .
W związku z tym, że uroczystość
miał uświetnić swoją osobą nowy
lubelski biskup pomocniczy Artur
Miziński , dyrektor placówki – pa-
ni Ewa Staropiętka-Kuna – za-
powiedziała uczniom, że mają obo-
wiązkowo przybyć na planowaną
fetę. Zagroziła, że w razie nie-
obecności będzie dzwoniła do do-
mów. Groźba zrobiła swoje.
Uczniowie stawili się hurtowo, bi-
skup przyjechał, szkołę ochrzcił,
a Rzeczypospolitej przybył kolej-
ny pomnik Białego Papy. Jakby
tego było mało, zirytowani ucznio-
wie ZS poinformowali nas, że
wchodząc do ukochanej budy, mu-
szą podziwiać rzeźbę przedstawia-
jącą patrona, a ściany każdej sali
zdobią gazetki wychwalające go
pod niebiosa.
Bojówki posła Strąka z Rady
Miejskiej Słupska podjęły walkę
o dobre imię prałata Jankowskiego .
Radni LPR zażądali uchwalenia
przez radę oficjalnego komunikatu,
który potępi medialną nagonkę na
miłośnika ministrantów i orderów.
Igor Strąk , radny LPR w Ra-
dzie Miasta Słupska, konieczność
podjęcia takiej uchwały uzasadniał
tym, że bezbożne media szkalują
prałata – człowieka wybitnego i za-
służonego dla Polski; herosa, któ-
ry nie zachowywał milczenia wo-
bec komunistycznego terroru. Po-
za tym niesie on pomoc ludziom
ubogim. Dlatego LPR będzie bro-
nić księdza przed zarzutami opar-
tymi wyłącznie na plotkach i po-
mówieniach, które rozpowszech-
niają niepolskie media, w tym
ŚP. OBYWATEL
Czy możliwe jest, by trup został
honorowym obywatelem (nie patro-
nem) miasta? Tak, w ten sposób
MW
109255084.030.png 109255084.031.png 109255084.032.png 109255084.033.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin