Moore Christopher - Love story 02 - Ssij, mala, ssij.doc

(1154 KB) Pobierz

CHRISTOPHER MOORE

SSIJ, MAŁA, SSIJ

LOVE STORY

PRZEŁOŻYŁ JACEK DREWNOWSKI

WYDAWNICTWO MAG
WARSZAWA 2008


Tytuł oryginału:

You Suck. A love story

 

Copyright © 2007 by Christopher Moore

 

Copyright for the Polish translation

© 2008 by Wydawnictwo MAG

 

Redakcja:

Joanna Figlewska

 

Korekta:

Urszula Okrzeja

 

Ilustracje i opracowanie graficzne okładki:

Irek Konior

 

Projekt typograficzny, skład i łamanie:

Tomek Laisar Fruń

 

Wydanie I

 

ISBN 978-83-7480-102-7

 

Wydawca:

Wydawnictwo MAG

ul. Krypska 21 m. 63, 04-082 Warszawa

tel./fax(0-22)813 47 43

e-mail: kurz@mag.com.pl

http://www.mag.com.pl

 

Druk i oprawa:

drukarnia@dd-w.pl


Dla

MOICH CZYTELNIKÓW,

na ich prośbę


Podziękowania

Na wielkie dzięki zasłużyli ci sami podejrzani, co zwykle: mój agent Nick Ellison, a także Sarah Dickman, Arija Weddle i Marissa Matteo z Nicholas Ellison, Inc.; Jennifer Brehl, Kate Nintzel, Lisa Gallagher, Michael Morrison, Mikę Spradlin, Jack Womack, Debbie Stier, Lynn Grady i wszyscy moi przyjaciele z wydawnictwa William Morrow; a także, ma się rozumieć, Charlee Rodgers - za to, że zniosła grę w kręgle zamrożonym indykiem.


Spis treści:

 

1  POGÓDŹ SIĘ Z TYM,  WIELU LUDZI NIE ŻYJE              8

2 OSTATNIA KUPA              15

3  JESTEM BIEDNY  I MAM DUŻEGO KOTA              16

4 CZERWIEŃ, BIEL I ŚMIERĆ              25

5 CESARZ SAN FRANCISCO              32

6 CZY ZWIERZAKI CZUJĄ BLUESA?              39

7 LISTA              50

8 GDY STĄPA, PIĘKNA              63

9  TO JAK PODRÓŻ W CZASIE,  TYLKO, WIESZ, WOLNIEJ...              74

10  CZERWONE, CZARNE I NIEBIESKIE,  NIEKONIECZNIE W TEJ KOLEJNOŚCI              76

11  A POTEM, GDY SIĘ OBUDZILI              86

12  KREW, KAWA, SEKS, MAGIA -  NIEKONIECZNIE W TEJ KOLEJNOŚCI              87

13 DZIEŃ PRZEPROWADZKI              96

14 W SŁUŻBIE DOBRA              103

15 SMUTNI KLAUNI              111

16  KRONIKI ABBY NORMAL: ZUPEŁNIE POPIEPRZONA  SŁUŻEBNICA WAMPIRA FLOODA              118

17  KRONIKI ABBY NORMAL: NOWO OCHRZCZONA  POMAGIERKA DZIECI NOCY              125

18  NIKT NIE LUBI MARTWEJ DZIWKI              130

19 NASI MARTWI KUMPLE              138

20 CUDOWNE ŻYCIE              145

21  PANIE I PANOWIE,  PRZED PAŃSTWEM  ROZCZAROWANIA              152

22  KRONIKI ABBY NORMAL: ŻAŁOSNY WAMPIRYCZNY  ŻÓŁTODZIÓB              157

23 KRONIKI ABBY NORMAL: ŚCIGANA              164

24 PÓŁŻYWY AMERYKAŃSKI SER              171

25 NIE WIEDZĄ, CO CZYNIĄ              178

26  KRONIKI ABBY NORMAL: PRZEKLĘTY PRZEZ GWIAZDY  KOCHANEK  I TRAGICZNA FEMME FATALE              183

27 TO BYŁO POPIEPRZONE              190

28 SŁABEUSZE NOCY              197

29  TEŻ NIE LUBISZ SPOTYKAĆ  SWOICH BYŁYCH?              202

30 KRONIKI ABBY NORMAL: MROCZNA I TAJEMNICZA BOGINI  ZAKAZANEJ MIŁOŚCI              209

31 KRONIKI ABBY NORMAL: TROCHĘ JAK ZDZIRA,  WŁADAM CIEMNOŚCIĄ              215

 


1
POGÓDŹ SIĘ Z TYM,
WIELU LUDZI NIE ŻYJE

Ty suko, zabiłaś mnie! Jesteś do dupy!

Tommy obudził się po raz pierwszy, jako wampir.

Był szczupłym dziewiętnastolatkiem, który przez całe życie miotał się między stanami zdumienia i zagubienia.

- Chciałam, żebyśmy byli razem. - Jody: blada, ładna, z twarzą okoloną długimi rudymi włosami, uroczym nosem, wdychającym woń rozpylonych piegów, i dużym, umazanym szminką uśmiechem. Sama znalazła się w gronie nieumarłych ledwie parę miesięcy temu i wciąż uczyła się budzić grozę.

- Tak, i dlatego spędziłaś noc z nim. - Tommy wskazał przeciwległy kąt poddasza, gdzie stał naturalnych rozmiarów brązowy posąg mężczyzny w postrzępionym garniturze.

- Wewnątrz metalowej skorupy znajdował się prastary wampir, który przemienił Jody. Obok stała inna rzeźba, przedstawiająca właśnie ją. Gdy oboje zapadli o wschodzie słońca w sen umarlaków, Tommy zabrał ich do rzeźbiarzy mieszkających na parterze budynku i polecił pokryć wampiry metalem. Myślał, że zyska na czasie i zastanowi się, co zrobić, by Jody nie uciekła z tym starym wampirem. Popełnił błąd, bo wywiercił otwory w uszach posągu kobiety, by słyszała, co mówi. A poprzedniej nocy stary wampir nauczył ją w jakiś sposób zmieniać się w mgłę, wysączyła się więc przez te dziury do pokoju. I tak znaleźli się tu razem - martwi, zakochani i gniewni.

- Musiałam się dowiedzieć, kim jestem, Tommy. Kto miał mi powiedzieć, jeśli nie on?

- Tak, ale powinnaś mnie spytać, zanim cokolwiek zrobiłaś - odparł. - Nie powinnaś zabijać gościa bez pytania. To samolubne. - Tommy pochodził z Indiany i matka wpoiła mu dobre maniery, zgodnie, z którymi należy się liczyć z uczuciami innych.

- Uprawiałeś ze mną seks, kiedy byłam nieprzytomna - powiedziała Jody.

- To nie to samo - stwierdził. - Byłem po prostu miły, tak jakbym wrzucił ćwierć dolara do cudzego parkometru. Taka osoba jest później wdzięczna, nawet, jeśli nie dziękuje ci osobiście.

- Tak, poczekajmy, aż stracisz przytomność w piżamie, a potem obudzisz się, cały lepki, w kostiumie czirliderki. Zobaczymy, jaki będziesz wdzięczny. Wiesz, kiedy jestem nieprzytomna, to nie żyją, technicznie rzecz biorąc. Zgadnij, kim w takim razie jesteś?

- No... ee... tak, ale nie jesteś nawet istotą ludzką, tylko jakimś okropnym martwym czymś.

Natychmiast pożałował, że to powiedział. Te słowa były bolesne i złośliwe i choć Jody naprawdę nie żyła, wcale nie uważał jej za okropną. Właściwie miał niemal pewność, że ją kocha, po prostu trochę się wstydził całej tej nekrofilskiej sytuacji z czirliderką. Na środkowym zachodzie nie mówiło się o takich rzeczach, chyba, że w czyimś ogródku pies wykopał pompon, a potem policja odkryła całą ludzką piramidę pogrzebaną pod huśtawką.

Jody pociągnęła nosem, wyłącznie dla efektu. Właściwie odczuwała ulgę, że Tommy przeszedł do defensywy.

- No cóż, witamy w Klubie Okropnych i Martwych, panie Flood.

- Tak, napiłaś się mojej krwi - powiedział. - Dużo.

Cholera, powinna była udać, że płacze.

- Pozwoliłeś mi.

- Też dlatego, że jestem miły - stwierdził. Wstał i wzruszył ramionami.

- Pozwoliłeś mi z uwagi na seks.

- Nieprawda. Chodziło o to, że mnie potrzebowałaś. - Kłamał, chodziło o seks.

- Tak, potrzebowałam - przyznała Jody. - Nadal potrzebuję. - Wyciągnęła do niego ręce. - Naprawdę.

- Podszedł i ją przytulił. Wydawała mu się niesamowita, jeszcze bardziej niesamowita niż przedtem. Zupełnie jakby ktoś podkręcił gałkę jego nerwów na poziom jedenasty.

- No dobra, chodziło o seks.

Świetnie, pomyślała, znowu panuję nad sytuacją. Pocałowała go w szyję.

- A co myślisz o tym teraz?

- Może za chwilę, padam z głodu. - Puścił ją i szybko przemierzył poddasze, idąc do kuchni, gdzie z zamrażarki wyciągnął burrito, wrzucił je do mikrofalówki i nacisnął guzik, wszystko to jednym płynnym ruchem.

- Nie chcesz tego jeść - powiedziała Jody.

- Bzdura, pachnie wyśmienicie. Jakby wszystkie ziarenka fasoli i kawałeczki wieprzowiny wydzielały własne smakowite miazmaty. - Tommy używał takich słów jak „miazmaty”, bo chciał zostać pisarzem. Właśnie z tego powodu w ogóle przyjechał do San Francisco: by smakować życie wielkimi kęsami i o tym pisać. A, i żeby znaleźć dziewczynę.

- Odłóż burrito i cofnij się - poleciła Jody. - Nie chcę, żeby stała ci się krzywda.

- Ha, to słodkie. - Odgryzł wielki kęs i uśmiechnął się do niej, żując.

***

Pięć minut później Jody, poczuwając się do odpowiedzialności, pomagała mu sprzątać kawałki przeżutego burrito z kuchennej ściany i drzwi lodówki.

- Zupełnie jakby każda fasolka forsowała bramy bezdusznego układu trawiennego, byle się wydostać.

- No tak, też byś tak robił, gdyby cię zamrozili - stwierdziła Jody, głaszcząc go po włosach. - Dobrze się czujesz?

- Jestem głodny. Muszę coś zjeść.

- Niezupełnie „zjeść” - odparła.

- O mój Boże! To ten głód. Czuję się tak, jakby zapadały mi się wnętrzności. Trzeba było mi o tym powiedzieć.

Wiedziała, co on czuje, właściwie sama czuła się jeszcze gorzej, kiedy jej się to przydarzyło. On przynajmniej wiedział, co się z nim dzieje.

- Tak, złotko, do pewnych rzeczy trzeba będzie przywyknąć.

- Ale co mam zrobić? Co ty zrobiłaś?

- Karmiłam się głównie tobą, pamiętasz?

- Powinnaś była to przemyśleć, zanim mnie zabiłaś. Mam przejebane.

- Oboje mamy przejebane. Razem. Jak Romeo i Julia, tyle, że występujemy w kontynuacji. Bardzo dosłownie.

- To ci dopiero pociecha. Nie mogę uwierzyć, że tak po prostu mnie zabiłaś.

- I zmieniłam cię w nadistotę, dziękuję bardzo.

- O cholera, całe nowe adidasy mam uwalane breją z burrito.

- Widzisz teraz w ciemnościach - oznajmiła radośnie Jody. - Chcesz spróbować? Rozbiorę się do naga. Możesz na mnie popatrzeć po ciemku. Do naga. Spodoba ci się.

- Jody, ja tu padam z głodu.

Nie wierzyła, że nie zareagował na jej perswazję. Jakiego potwora stworzyła?

- Dobra, znajdę ci robaka czy coś.

- Robaka?! Robaka?! Nie zjem żadnego robaka.

- Mówiłam, że do paru rzeczy trzeba będzie przywyknąć.

Tommy bez przerwy musiał do czegoś przywykać, od chwili, gdy wyjechał na zachód ze swojego rodzimego miasteczka Incontinence w Indianie. Jedną z ważniejszych przyczyn było znalezienie dziewczyny, która, choć była elegancka, seksowna i bystra, piła jego krew i traciła przytomność dokładnie w chwili wschodu słońca. Zawsze podejrzewał, że wybrała go tylko z uwagi na pracę na nocną zmianę i swobodę w ciągu dnia, zwłaszcza odkąd oznajmiła: „Potrzebuję kogoś, kto pracuje w nocy, a za dnia ma swobodę”, ale teraz, gdy został wampirem, mógł spokojnie zamknąć drzwiczki tej obawy i otworzyć inne, wiodące do nowego świata, pełnego obaw, których nigdy wcześniej nie rozważał. Odpowiedni wiek dla wampira to czterysta lat, bo wampir powinien być zmęczoną światem, wyrafinowaną istotą, która dawno pokonała swoje ludzkie lęki albo przekształciła je w makabryczne perwersje. Problem z dziewiętnastoletnim wampirem polega na tym, że ciągnie on za sobą w mrok całą młodzieńczą niepewność.

- Jestem bardzo blady - stwierdził Tommy, gapiąc się na swoje odbicie w łazienkowym lustrze. Dość szybko zauważyli, że wampiry tak naprawdę odbijają się w nich, a także mogą przebywać w pobliżu krucyfiksów i czosnku. (Gdy Jody spała, Tommy przeprowadzał na niej różne doświadczenia, w których często stosował kostiumy czirliderek i żele nawilżające). - I to nie blady, jak zima w Indianie. Jestem, tak jakby, blady jak ty.

- Tak - potwierdziła Jody. - Miałam wrażenie, że blado wyglądasz.

- Jasne, tobie z tym dobrze, ale ja wydaję się sobie chory.

- Patrz dalej - powiedziała. Opierała się o framugę, ubrana w obcisłe czarne dżinsy i krótką bluzkę, z włosami związanymi i spływającymi na plecy niczym ognistorudy ogon komety. Starała się nie okazywać zbytniego rozbawienia.

- Czegoś brakuje - zauważył Tommy. - Oprócz kolorów.

- Mhm. - Uśmiechnęła się.

- Moja skóra się oczyściła! Nie mam ani jednego pryszcza.

- Dzyń, dzyń, dzyń - zadźwięczała, by stało się jasne, że udzielił właściwej odpowiedzi.

- Gdybym wiedział, że oczyści mi się skóra, już dawno poprosiłbym cię o tę przemianę.

- Dawno to ja nie miałam pojęcia jak to zrobić - przypomniała. - To nie wszystko. Zdejmij buty.

- Nie rozumiem. Ja...

- Zdejmij buty i już.

Tommy usiadł na krawędzi wanny, po czym ściągnął adidasy i skarpetki.

- Co?

- Popatrz na swoje palce u nóg.

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin