Nowy16(1).txt

(21 KB) Pobierz

Zacieniona droga


- Czy w twoim kraju nie ma wody? - Przesunęłam językiem po wysuszonych wargach. - Poza tym człowiek nie może żyć tylko samymi słowami i nadziejš, potrzebuje też chleba i mięsa...
- Poczekaj - rzucił krótko w odpowiedzi na mojš żartobliwš skargę. Jechalimy przez nierówny teren i odnosiłam wrażenie, że nie ma tu nikogo poza nami i ptakami. ale wczoraj pola i łški nie były puste, tylko zasłonięte przed wzrokiem intruzów. Może Herrel widział więcej ode mnie. Muszę się tego dowiedzieć.
- Herrelu, czy te okolice sš puste, tak jak je widzę pod osłonš iluzji, czy też sš zamieszkane?
- Jak to, pod osłonš iluzji? - Wydawał się naprawdę zdumiony, więc opowiedziałam mu o dworach i o wiosce, i o tym, jak stamtšd uciekałam, ponieważ, jak mi się zdaje, wykryto mnie, nawet jeli naprawdę nie zobaczono.
.- Jak wyglšdał ten mężczyzna w gospodzie? - Z całej mojej historii Herrel uchwycił się tej informacji jako pierwszej.
Spróbowałam zbudować z pamięci jego obraz. A kiedy skończyłam, zapytałam:
- Kim on był? I skšd mógł wiedzieć, że tam byłam?
- Sšdzšc z twojego opisu, należał do Straży Granicznej. Jako taki jest wrażliwy na wpływy psychiczne i wyszkolony w wykrywaniu intruzów. Mimo że bardzo trudno jest dotrzeć do Arvonu, czasami ludzie trafiali tu przy-


padkiem, sami o tym nie wiedzšc. Na większoć z nich działa zasłona iluzji, widzš zatem tylko drogę albo jakie ruiny. Od poczštku też wpływajš na nich psychiczne groby, które budzš w nich niechęć do tych stron, więc szybko je opuszczajš. Ale kiedy weszła do gospody, strażnik od razu wyczuł, że jest tam kto obcy, i zrozumiał, że ten kto dostrzega co więcej niż puste pola. Dlatego wszczšł alarm. Póniej słusznie trzymała się drogi, która była dla ciebie oazš bezpieczeństwa - ale o tym nie mogła wiedzieć...
- Dlaczego widzę wyłšcznie iluzję, wyjšwszy chwile, gdy odwołuję się do swojej mocy?
- Nie weszła przez bramę, tylko przez góry. - Znów objšł mnie mocniej i mówił dalej: - A te rojš się od pułapek. Jak zdołała bezpiecznie przejć przez te wszystkie sidła i zasadzki? To również czary, twoje. Opowiedz mi o tej drodze i o tym, jak jš znalazła.
Cofnęłam się więc do swojego przebudzenia w pustym obozie, a kiedy opisałam przybycie Ogarów z Alizonu, usłyszałam, że Herrel wcišgnšł powietrze do płuc z gniewnym sykiem jak rozzłoszczony kot. Opowiedziałam też o tubce z narkotykiem i jak wydobyłam jš z torby. Wówczas wtršcił:
- Prawdziwe czarostwo! Naprawdę masz ten dar. Gdyby otrzymała odpowiednie wykształcenie, wtedy...
- Co wtedy?
- Nie wiem, to nie nasza magia. Mylę jednak, że w jaki sposób mogłaby rzucić wyzwanie całej Kompanii i wyjć z tego obronnš rękš. A zatem pozostawiła te alizońskie psy pišce w niegu. Miejmy nadzieję, że mróz zamienił tę drzemkę w sen wiekuisty. Ale brama była zamknięta;
rzucono na niš czary i ponownie jš zaryglowano... więc jak znalazła innš drogę?
- Do góry i przez szczyty... - Opisałam mu szczegółowo wspinaczkę i walkę na olep z ruchomymi skałami.
- To były ruiny zamku Car Re Dogan, wzniesionego za pomocš czarów, żeby stał się twierdzš bronišcš Arvonu przed złem, które kiedy grasowało na Wielkim Pustkowiu


i dawno je opuciło - wyjanił. - Odnalazła bardzo starš drogę, którš ludzie z naszej rasy nie chodzili od pół tysišca lat, wedle rachuby High Hallacku.
Wspomniałam również o wietlnej zaporze i o jej przewróceniu oraz o dotarciu do ,,dziedzińca" Strażników.
- To były Groby Królów. - Herrel zidentyfikował dla mnie to miejsce. - Władców z wczeniejszej epoki. Kiedy po raz pierwszy przybylimy do Arvonu, zastalimy bardzo mało ludzi z tej rasy, ale przemieszalimy się z nimi i przejęlimy od nich niektóre godne uwagi obyczaje. Otóż wykorzystywali oni swego zmarłego króla w następujšcy sposób: chowali go na stojšco, tak by mógł wyglšdać na wiat. I jeli jego następca potrzebował dobrej rady, udawał się na to cmentarzysko i spędzał tam noc, czekajšc, aż usłyszy na jawie albo we nie mšdre słowa. Rzucali też na martwych władców specjalne czary, żeby strzegli tej krainy.
- Czułam, że mnie oceniali, lecz pozwolili mi przejć...
- Ponieważ rozpoznali pokrewieństwo twojej mocy z naszš. Ale... - w głosie Herrela zabrzmiał niepokój -jeżeli poszła tš drogš, naraziła się na spotkanie z innymi, znacznie gorszymi niebezpieczeństwami...
Nie mogłam powstrzymać dreszczy.
- Tak, jedno z nich zobaczyłam, ale zobaczyłam częciowo. - Opowiedziałam teraz o hałaliwej, mierdzšcej chmurze, która mnie minęła owej nocy.
- To-Co-Przemierza-Szczyty...! Gillan, Gillan, masz takie szczęcie, o jakim nigdy dotšd nie słyszałem! Że przeżyła nawet takie przypadkowe spotkanie! Nie może ono zejć na nasze pola, lecz zadaje takš strasznš mierć, jakš nie powinno zginšć żadne żywe stworzenie!
- Resztę już znasz... - Nagle poczułam się bardzo zmęczona. - Herrelu, gdzie jest napój, który mi obiecałe? Wydaje mi się, że minęły całe wieki, odkšd po raz ostatni zwilżyłam usta.
- Przynajmniej raz mogę dać ci to, czego pragniesz, w taki sposób, jak tego pragniesz.
Skierował konia na pobocze drogi i znalelimy się nad bardzo płytkim strumykiem o wysłanym kamykami dnie.


Kiedy usłyszałam szmer wody, pragnienie tak we mnie wzrosło, że chciałam tylko jednego: zanurzyć głowę i ramiona i chłeptać jš jak pies. Lecz gdy Herrel pomógł mi zejć, okazało się, że jestem za słaba i zbyt wyczerpana, żeby ić o własnych siłach.
Zaprowadził mnie więc na brzeg strumyka, wyjšł z sakiewki u pasa mały rogowy kubek, napełnił wodš i przytknšł mi do ust.
- Zdaje się, że muszę co zjeć i wypić - powiedziałam, napiwszy się do woli. - Czuję się tak, jakbym była pusta w rodku...
- Na to także jest rada - odparł podejrzanie wesołym głosem, w dodatku nie patrzšc na mnie.
- Herrelu, sam przyznałe, że należę do ludzi, którzy nie bojš się prawdy. Co więcej niż głód i pragnienie tak mnie osłabia, czyż nie tak?
- Powiedziałem, iż czas jest naszym wrogiem. Teraz wiedzš, że nie wykonałem ich rozkazu. Dlatego cišgnš z ciebie siły witalne, żeby wzmocnić i dodać życia tamtej Gillan. Nie mogš cię w ten sposób zabić, lecz tak bardzo osłabiš i opóniš nasze poszukiwania, aż będzie za póno.
Spojrzałam na swoje ręce. Drżały lekko i ani wysiłkiem woli, ani za pomocš mięni nie zdołałam opanować tego drżenia. Ale...
- Strach również jest broniš, którš się posługujš, mój strach - zauważyłam. Nie wiem, czy miało to być pytanie, czy stwierdzenie faktu, lecz Herrel odpowiedział:
- Tak. Jeżeli w jakikolwiek sposób mogš zachwiać twojš pewnociš siebie i osłabić odwagę, wykorzystajš to w pełni. Powtórzyłam więc wczeniejsze pytanie:
- Czy jedziemy przez bezludnš okolicę, czy też sš tu jacy mieszkańcy, których Jedcy mogliby przeciw nam podburzyć?
- Nie jest tak gęsto zaludniona jak równiny za lasem. Sš tu z rzadka rozrzucone zamki i dwory. A co do podburzania przeciw nam - gdyby była sama, na pewno wystšpiliby przeciw tobie na rozkaz tamtego Strażnika Granicznego. Ponieważ teraz jedziesz ze mnš, zgadzajš się, żeby tę sprawę rozstrzygnęli między sobš Jedcy Zwierzołacy.


- Ale powiedziałe, że grozi nam niebezpieczeństwo...
- Jedcy wylš przeciw nam wszystko, co się da.
- Mylałam, że Arvon to piękny i bezpieczny kraj.
- Niestety, pani - Herrel umiechnšł się krzywo - kiedy jest się z dala od ukochanej, pamięta się tylko piękno jej twarzy i słodycz słów. Bardzo długo bylimy odcięci od Arvonu i zachowalimy w nielicznych wspomnieniach tylko umiechniętš twarz ojczyzny, gdyż to najbardziej chcielimy zapamiętać. We wszystkich krajach zło sšsiaduje z dobrem. W dolinach High Hallacku dobro i zło sš rezultatem ludzkich uczynków albo działań natury. W Arvonie za mogš je zrodzić czary lub nauka. Powiedziałem ci kiedy, że nas wygnano, ponieważ sialimy niezgodę i moglimy podważyć niepewny pokój. Otóż niezupełnie tak się rzeczy miały - mimo że tak kazano nam zapamiętać. Również i tutaj toczyła się walka o władzę - jakkolwiek używano w niej broni o wiele straszniejszych od miecza i strzały czy nawet plujšcego ogniem alizońskiego oręża. Poszlimy na wygnanie, gdyż poparlimy wielmożów, którzy ponieli klęskę w jednej ze starożytnych bitew. Stšd wymuszone, nieprawdziwe wspomnienia, że powodem wygnania była nasza niegodziwoć. Zawarto z nami traktat, który pozwalał nam po odbyciu kary prosić przy bramie o pozwolenie na powrót. I otwarła się przed nami. Tamta wojna dawno się skończyła i mało kto o niej pamięta. Obecnie Arvon ma nowych władców. Ale podczas wieloletnich zmagań wypuszczono na swobodę siły, które nie sš ani dobre, ani złe i które można wykorzystać w służbie albo jednego, albo drugiego. Mogš je kontrolować współpracujšcy ze sobš Jedcy...
- Władców! - przerwałam mu. - Herrelu, czy w Arvonie nie rzšdzi prawo? Czy można odwołać się do jakiego naczelnego władcy?
- Nie. - Pokręcił głowš. - Jedcy na razie nie podlegajš temu prawu, ponieważ nie wstšpili do nikogo na służbę. Obecni władcy kraju nie mogli zabronić nam powrotu do Arvonu, ponieważ to nasza ojczyzna, a w dodatku wypełnilimy warunki traktatu. Z czasem na pewno Jedcy złożš przysięgę na wiernoć jednemu z Siedmiu Suzerenów.
-Rok Jednoro/ca                                                           /

Teraz jednak nikt przeciw Jedcom nie wystšpi dopóty, dopóki walczš z jednym ze swego grona - to znaczy ze mnš - oraz z tobš, cudzoziemkš z High Hallacku. Może nas ocalić tylko to - tu rozłożył ręce - oraz to - klepnšł się w czoło.
Potem Herrel z sakwy przy siodle wyjšł zapasy żywnoci i posililimy się. Ożywiło mnie to, więc przeszłam się nad strumykiem, czujšc, jak wracajš mi siły. Dlatego uznałam, iż Herrel nie może mieć absolutnej pewnoci, że nasi wrogowie odbierajš mi życie, aby uczynić swojš Gillan silniejszš ode mnie.
- Czy nie masz tutaj żadnych krewnych, Herrelu? - zapytałam. - Przecież chyba nie zawsze musi...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin