Nowy3.txt

(31 KB) Pobierz
Rozdział 3
      
      W oddziale lubelskim Baka nerwowo postukiwała swoimi gigantycznymi obcasami. Spojrzała z ukosa na Jensa, który z wyjštkowo ponurš minš obracał w palcach kolejnego papierosa i obserwował otoczenie.
      - Czy on się musi tak gapić? - westchnęła, przewracajšc oczami.
      Monika podniosła głowę znad wypełnianego skrupulatnie druku raportu.
      - Co ci on przeszkadza? - zdziwiła się. - Na mnie się gapi.
      - Na ciebie? - Baka nie zdołała ukryć zawodu. Może i Niemiec nie był tak do końca w jej typie, ale miał w sobie to co.
      - Urok się jeszcze nie wyczerpał. Chyba za mocno go wczoraj potraktowałam. Z tymi papierosami też trochę przesadziłam - oceniła rusałka. W jej głosie pobrzmiewało poczucie winy.
      - Praktyka czyni mistrza - pocieszyła jš Baka sentencjonalnie. - Następnym razem wymierzysz lepiej.
      - Nie w tym rzecz. - Monika odłożyła wypełniony raport do przegródki. Westchnęła lekko. - On mi się podoba. No i w zwišzku z tym...
      - Podryw na urok. - Baka wydęła swoje krwistomalinowe usta w zadumie. - Zaczynam ci zazdrocić.
      Monika wzruszyła ramionami. Zanim jednak miała szansę wytłumaczyć Bace, na czym polega różnica między facetem pod wpływem uroku, a takim prawdziwie zauroczonym, na rodku sali zmaterializował się Łukasz.
      - Załatwione - oznajmił tonem łaskawego pana. - Zostaniesz w rejestrze magów.
      Nikt jako nie pospieszył z pochwałami czy wyrazami uznania. Większoć obecnego personelu wbiła wzrok w to, co miał zawieszone na szyi.
      - Szefie - zapytała słodko Baka - po co ci ręka nieboszczyka?
      Łukasz wzdrygnšł się nerwowo.
      - Nie wasza sprawa.
      - Amulet przeciw rusałkom - wyjanił Jens, podrzucajšc w dłoni pustš paczkę po papierosach. Całš jej zawartoć wykruszył do kosza na mieci.
      Monika obrzuciła przełożonego pełnym zainteresowania spojrzeniem.
      - To działa?
      - Pewnie, że działa! - Łukasz odsunšł się od niej. Tak na wszelki wypadek. Monika przyjrzała mu się uważnie, potem zerknęła na Jensa i znów powędrowała wzrokiem do warszawiaka.
      - Doć makabryczna ozdoba - stwierdziła, ruchem głowy wskazujšc amulet. - A te posiniałe palce nie pasujš ci do krawata - dodała, starannie kryjšc wstręt. Przelotnie zastanowiła się nad tym, czy jakakolwiek woda toaletowa będzie w stanie zneutralizować woń, jakš Łukasz zacznie roztaczać już za kilka dni. Z wysiłkiem zapanowała nad dreszczem obrzydzenia.
      - No i lekkie toto też nie jest - dorzuciła podstępnie. - Mogę solennie obiecać, że nie potraktuję żadnego współpracownika urokiem. A już na pewno nie własnego szefa. To by nam chyba ułatwiło współpracę? - Popatrzyła na Łukasza wyczekujšco.
      - Mogę się zastanowić - zgodził się wspaniałomylnie. - A w ogóle, to nie było łatwo zostawić cię w rejestrze. Jestemy winni magom przysługę, więc do roboty oboje, ale już!
      - Ja też? - Jens poderwał się na równe nogi. Wyranie odzyskał wigor. Albo urok się wyczerpał, albo amulet Łukasza działał też na otoczenie. - Nie chcę z niš pracować!
      - A kto cię pyta o zdanie, co? - żachnšł się Łukasz. - Ja tu jestem szefem i ja tu decyduję! A wy oboje działacie mi na nerwy i będziecie pracować razem, żebym mógł zawsze mieć was jak najdalej od siebie. Jasne?
      - Jasne, jasne - odparła ugodowo Monika. Nie było sensu się sprzeczać. Pocišgnęła Jensa za ramię. - Chod.
      Nie ruszył się, ale zanim zdšżyła powiedzieć co jeszcze, zakrył jej usta dłoniš.
      - Żadnych uroków, jasne? - warknšł.
      Monika pokiwała głowš i wywróciła oczami, dajšc mu do zrozumienia, że ten temat uważa już za ostatecznie zamknięty. Jeszcze i on udałby się do najbliższej nekropolii i wygrzebał sobie stosowny amulecik!
      - Jeszcze legitymacje. - Łukasz rzucił w ich stronę dwa zestawy dokumentów.

*
      
      Galerie w centrach handlowych awansowały ostatnimi czasy do rangi przybytków rekreacyjnych i stały się niewštpliwie celem pielgrzymek spacerowiczów, posiadajšcych wprawdzie mierne zasoby finansowe, za to sporo wolnego czasu. Nikt więc nie zwracał uwagi na przechadzajšcego się dostojnie, nobliwego starszego pana z laseczkš. Tymczasem mag rozglšdał się uważnie wród kupujšcych i zwiedzajšcych. Dziewczynę na ławeczce zauważył prawie natychmiast.
      Ubrana była w niebieskie dżinsy i czarny żakiet, z którego kieszeni wystawały wyjštkowo różowe okulary. We włosy miała wetknięty jaki kwiat. Nie wyglšdała na Poborcę i mag z pewnociš nie zwróciłby na niš większej uwagi, gdyby nie ksišżka, którš czytała. Przepisy prawda podatkowego. Na wszelki wypadek rozejrzał się jeszcze uważniej.
      Długo szukał możliwoci odzyskania swojego długu w najdyskretniejszy sposób. Dopiero kilka godzin temu dowiedział się, że poborcy sš winni magom przysługę. Dzięki swoim znajomociom mógł to wykorzystać. Urzšd Skarbowy raczej nie słynšł ze skłonnoci do negocjacji, ale przysługa jest przysługš. Dług Urzędu dawał magowi realnš szansę na odebranie swojego. Wystarczyło wykonać kilka telefonów, a potem w umówionym miejscu spotkać się z Poborcš.
      Mag ukłonił się dziewczynie i jak najuprzejmiej zapytał, czy miejsce obok jest wolne. Umiechnęła się licznie, kiwajšc twierdzšco głowš.
      Jens wyjrzał ostrożnie ze sklepu z meblami. Na wszelki wypadek pstryknšł staruszkowi kilka zdjęć. Nie ufał magom, od wczoraj jeszcze bardziej niż zwykle. Pułapka, którš miał okazję obejrzeć od wewnštrz i dogłębnie poznać zasady działania, z pewnociš nie należała do najwygodniejszych. A dokładniej, była nieprawdopodobnie wręcz niewygodna. Na samo wspomnienie Poborca poczuł nieprzyjemny dreszcz. Na szczęcie aspiryna zniwelowała jej skutki. Gdyby tylko wzišł tabletkę dobrowolnie, a nie pod wpływem uroku rusałki. Zrobił jeszcze jedno zdjęcie. Zupełnie na wszelki wypadek.
      - Pani zajmuje się podatkami? - zapytał starszy pan, gładzšc swoje wypielęgnowane wšsiki.
      - Takš mam pracę - odparła uprzejmie Monika.
      - Rozumiem. - Umiechnšł się zadowolony. - Czeka pani na kogo?
      - Owszem. - Dziewczyna zamknęła ksišżę. - A pan kogo szuka?
      - W istocie. - Mag skinšł głowš i wsparłszy dłonie na gałce laski, popatrzył na Monikę z tajonš ciekawociš. Niewštpliwie miał do czynienia z właciwš osobš. Zanim jednak miał okazję wyłuszczyć swój problem, obok niego usiadł postawny mężczyzna w ciemnym garniturze i ciemnych okularach. Machnšł mu przed nosem odznakš.
      - Inspektorzy Urzędu Skarbowego - oznajmił. - W czym rzecz?
      Mag trochę się spłoszył.
      - Jest was dwoje?
      - Oficjalna polityka firmy - uwiadomił go Poborca urzędowym tonem. - Tajne zadania z reguły nie bywajš bezpieczne.
      Starszy pan zamilkł na chwilę, popatrujšc to na dziewczynę, to na jej partnera. Wreszcie pokiwał głowš.
      - Bardzo rozsšdnie, ale to doprawdy nie będzie nic niebezpiecznego. Tajemnicę jestem zmuszony zachować przed moimi kolegami po fachu. Zbyt żšdni sš pewnych przedmiotów.
      - Jaki to przedmiot i jakie mamy podstawy prawne do jego uzyskania? - zapytała rzeczowo Monika.
      - Księga magiczna znacznej mocy. - Interesant wycišgnšł z kieszeni pergamin pokryty runami. - To weksel, wręczony mi przez wdzięcznego przyjaciela. Mam prawo do opisanego tam przedmiotu.
      Jens obejrzał uważnie dokument i podał go Monice. Dziewczyna zerknęła na runy i wypisany poniżej, współczesnymi literami, aktualny adres dłużnika.
      - To idziemy. - Wstała. - Gdzie przekażemy spłatę?
      - Będę tu czekał. - Staruszek umiechnšł się miło. - Powodzenia, moi drodzy.
      - Powodzenia - mruknšł sarkastycznie Jens, kiedy już wyszli z hipermarketu. - O co się założysz, że planuje nas zabić, jak tylko wrócimy z tš księgš?
      - Wcale się nie założę. - Rusałka oblizała pistacjowego loda. - Zabije nas na sto procent. Przynajmniej taki ma zamiar. Miał to prawie wypisane na czole. Ale mnie będzie mu trochę żal. Przypominam jego wnuczkę.
      - Nie zorientował się, że jeste rusałkš? - upewnił się Niemiec.
      Pokręciła głowš.
      - Zabroniłe mi pleć sieci. Poza tym, kto by się spodziewał rusałki zbierajšcej podatki.
      - A dałaby radę wmówić mu, że jeste jego wnuczkš?
      - Zakładajšc, że kompletnie nie zwróci uwagi na to, że plotę sieć, to pewnie tak. - Monika schrupała wafelek od loda.
      - Mogę cię zapewnić, że nie zwróci. Ciekawe, ilu magów zabił, żeby dostać ten weksel.
      - Możesz go o to zapytać, kiedy będzie już w sieci - podsunęła Monika; sama nie była szczególnie spragniona wiadomoci na ten temat. W sumie to irytował jš spokój, z jakim Jens mówił o magach mordujšcych się dla jakiej ksišżki. Nawet jeli była to wyjštkowo cenna ksišżka. Założenie, by nie dziwić się niczemu, co jeszcze może jš spotkać w wiecie magii, zaczynało pękać pod naporem zasad, w jakich została wychowana i które, co tu kryć, nadal uważała za nienaruszalne. Odepchnęła gorzkš konkluzję na temat podobieństw obu wiatów.
      - A tak z ciekawoci, nie boi się, że zabierzemy mu ksišżkę albo... Sama nie wiem albo co, ale na jego miejscu nie zlecałabym tego Urzędowi. W zasadzie nikomu bym nie zlecała.
      - Ale! Goć to sobie dokładnie przemylał, możesz być pewna. Odwali brudnš robotę cudzymi rękami. - Jens skrzywił się z niesmakiem. - Wybrał najlepsze rozwišzanie. Poborcy majš akurat tyle umiejętnoci, żeby sobie poradzić z odebraniem ksišżki, a przy tym na tyle mało wiedzy, żeby się nie zorientować, ile jest warta. Zwykle nie znajš się na takich sprawach - wyjanił. - Kto, kto przeszedł szkolenie maga, nie będzie zniżał się do pracy komornika. Nasz sympatyczny staruszek może spokojnie założyć, że w Urzędzie, przynajmniej wród Poborców, nie trafi na takich, którzy majš jakie pojęcie o magii zaawansowanej albo znajš się na przedmiotach magicznych.
      - Ty się znasz, a nie jeste chyba magiem ...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin