Nora Roberts (J.D. Robb) - Srebrny błysk śmierci.pdf
(
1179 KB
)
Pobierz
(Microsoft Word - [Nora Roberts - Robb J.D.] Cykl In death - 13.Srebrny b\263ysk \234mierci.doc)
J.D. ROBB
SREBRNY BŁYSK
MIERCI
PROLOG
To było morderstwo.
Czterdzie
ci pi
ter ni
ej nadal toczyło si
ycie – hała
liwe, irytuj
ce, oboj
tne
na
mier
.
Maj na nowojorskiej ulicy jak zwykle zapierał dech w piersiach. Sprzedawcy
kwiatów rozstawili na chodnikach pachn
ce kramy. Cho
raz , mimo korków, w
powietrzu unosił si
zapach nie przypominaj
cy spalin.
Przechodnie poruszali si
w tempie zale
nym od nastroju. Niektórzy w
po
piechu przeciskali si
mi
dzy spacerowiczami, inni nerwowo rozgl
dali si
w poszukiwaniu powietrznych autobusów. Wi
kszo
mieszka
ców miasta,
zgodnie z zaleceniami projektantów mody na wiosn
2059, miała na sobie
koszule z długimi r
kawami i T- shirty w jaskrawych kolorach.
W tym sezonie nawet sprzedawane na ulicach napoje przyci
gały wzrok
intensywnymi kolorami. Wózki z kiełbaskami sojowymi ton
ły w smakowicie
pachn
cej mgle, a apetyczny zapach jedzenia mieszał si
z balsamicznym
powietrzem wieczoru.
Korzystaj
c z resztek dziennego
wiatła, młodzi nowojorczycy okupowali
publiczne korty i boiska, oddaj
c si
intensywnym
wiczeniom. W pocie czoła
ta
czyli, uganiali si
za piłkami i rzutkami lub podci
gali na dr
kach.
Wypo
yczalnie wideo na Times Square
wieciły pustkami, bo na ulicach działy
si
ciekawsze rzeczy. Jedynie wła
ciciele sex-shopów nie narzekali na brak
klienteli.
Wiosn
, jak zwykle, rosło zainteresowanie pornografi
.
Autobusy powietrzne zwalniały przed centrami handlowymi. Migoc
ce
wiatła na parkingach zach
cały do postoju przed coraz to nowymi sklepami.
Kupuj i b
d
szcz
liwy! A jutro? Kupisz jeszcze wi
cej.
Go
cie barów i restauracji relaksowali si
przy stolikach w ogródkach. Jedz
c
kolacje i popijaj
c drinki rozmawiali o swoich planach, pi
knej pogodzie,
codziennych troskach.
Ulica t
tniła
yciem, podczas gdy w wie
owcu
mier
zbierała swoje
niwo.
Nie wiedział jak si
nazywa. I tak imi
, które nadała jej matka po urodzeniu
nie miało znaczenia. Jeszcze mniej obchodziło go jak si
nazywała schodz
c z
tego
wiata.
Jedyne co si
liczyło to jej obecno
. Pojawiła si
akurat w tym miejscu. Akurat
o tej porze.
Przyszła do apartamentu 4602,
eby sprawdzi
czy wszystko jest w porz
dku.
Był cierpliwy, a ona nie kazała nan siebie zbyt długo czeka
.
Miała na sobie czarny, elegancki uniform i
nie
nobiały fartuszek, taki jaki
nosz
wszystkie pokojówki w Palace, najlepszym hotelu w mie
cie. Zgodnie z
wymogami dyrekcji gładko zaczesała l
ni
ce, kasztanowe włosy i spi
ła je na
karku czarn
klamr
.
Była młoda i ładna. Sprawiła mu tym dodatkow
rado
. Przecie
i tak by to
zrobił, nawet gdyby miała 90 lat i twarz wied
my.
Zadanie okazało si
du
o przyjemniejsze, kiedy zauwa
ył,
e jest młoda,
atrakcyjna ma zaró
owione policzki i ładne ciemne oczy.
Oczywi
cie najpierw zadzwoniła. Dwa razy z krótk
regulaminow
przerw
.
Zd
ył w tym czasie ukry
si
w przepastnej szafie w sypialni.
Otworzyła drzwi za pomoc
karty identyfikacyjnej.
- Obsługa hotelowa!- odezwała si
piewnym głosem, w sposób, w jaki
pokojówki ogłaszaj
swoje przybycie do zwykle pustych pokoi.
Nie zatrzymała si
w sypialni. Od razu weszła do łazienki, by wymieni
r
czniki, z których od rana korzystał go
nazwiskiem James Priori.
Myj
c wann
, dla dodania sobie animuszu, nuciła pod nosem jak
melodi
.
Gwi
d
, kiedy pracujesz, pomy
lał, nie odrywaj
c od niej wzroku. Jeszcze
tylko chwil
.
Czekał a
wróci. Rzuciła r
czniki na podłog
przed drzwiami, po czym podeszła
do łó
ka by poprawi
bł
kitn
po
ciel.
Uwa
nie zło
yła kap
w lewym rogu łó
ka, formuj
c idealnie równy trójk
t.
Zauwa
ył,
e jest zadowolona z rezultatu. Jemu te
si
podobało.
Poruszyła si
jak błyskawica. Ledwo k
tem oka dostrzegła za plecami jaki
ruch, był ju
na niej. Krzyczała, przera
liwie, gło
no, bez przerwy ale pokoje w
Palace były d
wi
koszczelne.
Chciał,
eby krzyczała. Wprawiła go tym w dobry nastrój. Miło pracowa
w
takich warunkach.
Próbowała wydoby
słu
bowy biper z kieszeni fartuszka ale wykr
cił jej r
k
.
Szarpn
tak mocno,
e dziewczyny krzyk przeszedł w agonalne skomlenie.
- No nie, tym si
bawi
nie b
dziemy.- Odebrał jej biper ii rzucił pod
cian
.-
Nie spodoba ci si
- ostrzegł-ale przecie
nie w tym rzecz. Najwa
niejsze
e ja to
lubi
.
Zacisn
ł dłonie na jej szyi i podniósł j
z podłogi. Była lekka, nie wa
yła nawet
50 kilogramów. Trzymał ja w górze a
z braku tlenu zawisła bezwładnie w jego
r
kach.
Miał przy sobie strzykawk
ze
rodkiem uspokajaj
cym, na wszelki wypadek
ale przy tak drobnej kobiecie wydawała si
zbyteczna.
Kiedy pu
cił ofiare, upadła na kolana. Zatarł z zadowoleniem r
ce i u
miechn
ł
si
promiennie.
- Muzyka- wydał polecenie.
Z gło
nika popłyn
ła zaprogramowana specjalnie na t
okazj
aria z Carmen.
Upojne, pomy
lał, nabieraj
c w płuca powietrza jak gdyby chciał w ten sposób
poczu
zapach d
wi
ków.
- No to do roboty.
Pogwizdywał, bij
c j
. Nucił, kiedy gwałcił. Zanim j
udusił zacz
ł
piewa
.
1.
mier
ma wiele ró
nych twarzy, a
mier
gwałtowna dodatkowo kryje si
za
mask
. Zadanie polega na odkryciu jej prawdziwego oblicza. Dopiero wtedy
mo
na wymierzy
sprawiedliwo
.
Bez wzgl
du na to, czy morderstwo popełniono z zimn
krwi
, czy w afekcie
musiała dotrze
do jego
ródeł. To jedyne, co mogła zrobi
dla ofiary.
Tej nocy Eve Dallas, porucznik nowojorskiej policji, trzymała odznak
,
słu
bowy pistolet i komunikator w male
kiej jedwabnej torebce, która od
pocz
tku wydawała jej si
zbyt frywolna.
Zamiast munduru miała na sobie cienk
błyszcz
c
sukni
wieczorow
w
kolorze dojrzałej moreli,
ci
le przylegaj
c
do jej szczupłego ciała. Odwa
ny
dekolt w kształcie litery V odsłaniał nagie plecy. Szyj
zdobił sznur brylantów.
Dwa kamienie błyszczały tak
e w uszach, które niedawno, w chwili słabo
ci,
zgodziła si
przekłu
.
W krótkie kasztanowe włosy wpi
ła brylanty, przypominaj
ce krople deszczu.
Zawsze, gdy wkładał eleganck
bi
uteri
czuła si
nieswojo.
Cho
w jedwabiu i w drogich kamieniach wygl
dała oszałamiaj
co , nadal
pozostała czujn
policjantka. Jej chłodne br
zowe oczy bez ustanku
obserwowały przestronn
sal
balow
, twarze go
ci i ochroniarzy. Czuła si
całkowicie odpowiedzialna za bezpiecze
stwo.
Bezszelestne kamery, zmy
lnie ukryte w gipsowych kasetonach, cały czas
pracowały, rejestruj
c wszystko co działo si
na sali.
Nowoczesne skanery były w stanie wyłowi
ka
dego, kto próbował by wnie
lub ukryc niebezpieczne przedmioty. Wi
kszo
kelnerów obsługuj
cych
przyj
cie stanowili specjalnie wyszkoleni pracownicy ochrony.
Na bal wpuszczano tylko zaproszonych go
ci. Czytnik znajduj
cy si
przy
drzwiach sprawdzał autentyczno
hologramu na ka
dym zaproszeniu.
Powodem dla którego przedsi
wzi
to tak wyj
tkowe
rodki ostro
no
ci, była
bi
uteria i dzieła sztuki o warto
ci 578 mln dolarów wystawione w Sali balowej.
Wszystkie gabloty zostały zabezpieczone przed rozbiciem. Niezliczone
czujniki bez przerwy mierzyły nat
enie
wiatła i temperatur
, były w stanie
wykry
ka
d
zmian
ci
aru, rejestrowały najmniejszy nawet ruch. Gdyby
który
z go
ci lub kto
z obsługi spróbował ruszy
z miejsca cho
by kolczyk,
natychmiast zablokowałby automatyczne drzwi i wł
czył alarm. W ci
gu kilku
sekund na Sali pojawiliby si
najlepsi ochroniarze wyselekcjonowani z
oddziałów specjalnych nowojorskiej policji.
Eve, z wrodzonym sobie cynizmem,
e całe to przedsi
wzi
cie jest jedynie
niepotrzebna pokus
dla złodziei. Zbyt wielu zwiedzaj
cych, zbyt łatwy dost
p
do eksponatów, zbyt du
a powierzchnia wystawy ale poza tym wszystko było
do
sprawnie zorganizowane.
Tak, jak tego oczekiwała od Roarka.
- I có
, pani porucznik?- w jego pytaniu przebrzmiewała nutka rozbawienia, a
mo
e tylko irlandzki akcent m
a przyci
gn
ł jej uwag
.
Przecie
wszystko co dotyczyło Roarke’a, przyci
gało jej uwag
– oczy,
nieprzyzwoicie niebieskie, twarz, która mogła uchodzi
za jedno z
najdoskonalszych dzieł bo
ych.
Kiedy si
do niej u
miechn
ł, wykrzywiaj
c zmysłowe usta, miała ochot
przytuli
si
do niego i tylko raz lekko go ugry
. Nie odrywaj
c od niej
wzroku, delikatnie pogładził j
po nagim ramieniu.
Cho
byli mał
e
stwem od przeszło roku, takie ukradkowe pieszczoty wci
wywoływały u niej dreszcz podniecenia.
- Całkiem udane przyj
cie- powiedziała.
Dyskretny grymas Roark’a natychmiast zmienił si
w szeroki u
miech
- Prawda?- Nie przestaj
c gładzi
jej ramienia, rozejrzał si
po pomieszczeniu.
Jego czarne jak noc włosy si
gały prawie do ramion, nadaj
c mu wyg l
d
irlandzkiego wojownika. Wysoki, doskonale zbudowany, w eleganckim
czarnym krawacie, robił niesamowite wra
enie. Oczywi
cie nie tylko na niej.
Dostrzegała to wi
kszo
kobiet obecnych na bankiecie. Gdyby Eve była typem
zazdrosnej
ony, pewnie kopn
łaby ju
niejeden tyłeczek tylko za sposób, w
jaki ich wła
cicielki zerkały w stron
Roark’a.
-Zadowolona z zabezpiecze
?- zapytał.
- Nadal uwa
am
e organizowanie przyj
cia w Sali balowej hotelu, nawet
twojego to ogromne ryzyko. Te
wiecidełka warte s
setki tysi
cy dolarów.
Lekko si
u
miechn
ł.
-
wiecidełka to niezupełnie to okre
lenie o które nam chodzi. Magda Lane
wystawia na aukcj
niew
tpliwie najwspanialsz
kolekcj
dzieł sztuki, bi
uterii i
pami
tek.
- Pewnie. I spodziewa si
na tym nie
le zarobi
.
- Wła
nie na to licz
. Za zorganizowanie tego pokazu, zapewnienie
bezpiecze
stwa i przeprowadzenie licytacji Roarke Industries dostanie z tego
ładn
sumk
.- Czujnie rozgl
dał si
po Sali, obserwował, jak gdyby to on a nie
ona, pracował w policji.-Samo jej nazwisko wystarczy aby cena na otwarciu
przebiła warto
tych cacek. Id
o zakład,
e dostanie co najmniej dwa razy
wi
cej ni
to wszystko warte.
W głowie si
nie mie
ci, pomy
lała Eve, to jaki
absurd.
- My
lisz
e ludzie ot tak po prostu, dadz
pół miliarda za przedmioty nale
ce
do kogo
innego?
- Oczywi
cie. Przez zwykły sentyment.
- Jezu Chryste.- Eve pokr
ciła z niedowierzaniem głow
.- Przecie
to tylko
przedmioty. No ta.- Machn
ła r
k
.- Zapomniałam z kim rozmawiam. Z królem
przedmiotów.
- Dzi
kuj
kochanie. – Postanowił przemilcze
fakt ,
e sam ma na oku kilka
drobiazgów dla siebie i dla
ony. Na dyskretny znak dłoni
pojawił si
przy nich
kelner nios
c tac
z szampanem w smukłych kryształowych kieliszkach. Roarke
wzi
ł dwa, jeden podał
onie.- Je
eli zbadała
ju
system zabezpiecze
, mo
e
zrobisz sobie przerw
i troch
si
zabawisz?
- A kto twierdzi,
e tego nie robi
?- Wiedziała,
e tego wieczoru nie jest
policjantk
, lecz jego
on
, a to oznacza podawanie r
ki, poklepywanie po
plecach i u
miechanie si
do go
ci. Ale najgorszymi torturami, według Eve,
było prowadzenie niezobowi
zuj
cych rozmów towarzyskich.
Znał j
jak samego siebie. Podniósł jej dło
i pocałował.
- Jeste
dla mnie zbyt dobra.
- Nie zapominaj o tym.- Wypiła łyk szampana. – No to z kim mam rozmawia
?
Plik z chomika:
hummer85
Inne pliki z tego folderu:
Nora Roberts (J.D. Robb) - Srebrny błysk śmierci.pdf
(1179 KB)
Inne foldery tego chomika:
Karen Kingsbury
Karyn Monk
Kat Martin
Kate Morton
Katharine McMahon
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin