Wywiad z Stantonem T. Friedmanem.pdf

(59 KB) Pobierz
68337559 UNPDF
Wywiad z Stantonem T. Friedmanem
Czołowy znawca UFO Stanton T. Friedman uważa, że
rząd amerykański ukrywa prawdę o latających talerzach.
Książka kupiona za dolara w 1959 r. rozbudziła w
młodym amerykańskim fizyku nuklearnym zainteresowanie
UFO. Prawie czterdzieści lat później Stanton T. Friedman
razem z Donem Berlinerem napisał książkę o katastrofie
latających talerzy w okolicach miasteczka Roswell
zatytułowana „Katastrofa w Koronie”. Następna książka
„Ściśle tajne/Program Majestic-12” dotyczy tajnego
programu rządowego, którego celem było jakoby zebranie
dowodów na obecność obcych statków kosmicznych na
Ziemi. Wygłosił ponad siedemset wykładów na całym
świecie i, jak twierdzi, udało mu się przekonać do swoich
poglądów nieomal wszystkich swoich słuchaczy.
Obecnie mieszka w Kanadzie i pracuje naukowo nad problemami takimi jak konserwacja
żywności, promieniowanie, czy kontrola zanieczyszczeń. Niechętnie rozmawia z ludźmi nie
wierzącymi w latające talerze. Uważa, że są to „sterowane przez inteligentne istoty pozaziemskie
statki gwiezdne”. Mimo swoich 61 lat Friedman nie widział jeszcze latającego talerza na własne
oczy.
Pytanie: Jak pan sądzi, ilu ludzi widziało latające talerze?
Stanton T. Friedman: Pytam o to często w trakcie moich wykładów. Niewielu ludzi odważa się
przyznać, że widziało UFO, choć przecież wiedzą, że nie będę się śmiał. Zwykle jest to dziesięć
procent obecnych na sali. Wówczas pytam, ilu z nich zgłosiło komuś o tym fakcie? Jestem
zadowolony, jeśli jedna dziesiąta tych dziesięciu procent podniesie ręce. Wielu ludzi widziało
latające talerze, ale zgłaszają to tylko nieliczni.
Pytanie: Co sprawiło, że zainteresował się pan problemem UFO?
Stanton T. Friedman: Zamawiałem książki w księgarni wysyłkowej i brakowało mi jeszcze
jednego tytułu, żeby dostać zniżkę. Znalazłem książkę o UFO napisaną przez kapitana lotnictwa
Edwarda Ruppelta, który w swoim czasie był szefem programu badawczego Błękitna Księga
( Blue Book – ostatni oficjalny, rządowy program badawczy dotyczący UFO). Przeczytałem
książkę i zaintrygowało mnie to, co tam znalazłem. Potem przeczytałem jeszcze piętnaście
książek, kilka lat spędziłem na przeszukiwaniu różnych archiwów i musze przyznać, że mnie to
wciągnęło.
Pytanie: I do jakich doszedł pan wniosków?
Stanton T. Friedman: Dowody w sposób bezsprzeczny wskazują na to, że nasza planeta jest
odwiedzana przez rozumnie sterowane pozaziemskie statki kosmiczne. Z drugiej strony, jedynie
niektóre UFO to rzeczywiście statki kosmiczne z innych planet. Sprawa latających talerzy
przypomina nieco aferę Watergate. Chodzi o to, że paru ludzi naprawdę wysoko postawionych
ma od czasów katastrofy w Nowym Meksyku w 1947 roku pełną świadomość, że niektóre z
niezidentyfikowanych obiektów latających to rzeczywiście statki obcych.
Pytanie: Wspomina pan o incydencie, jaki miał miejsce w Roswell. Jak się pan o nim
dowiedział?
Stanton T. Friedman: Zainteresowałem się tym w 1978 r., kiedy miałem okazję spotkać
jednego z naocznych świadków. Od tej pory udało mi się porozmawiać z o tym z 200 osobami, z
których 30 brało udział w odkryciu a następnie w utajnieniu obu katastrof.
68337559.001.png
Pytanie: Wierzył pan, że po tylu latach świadkowi będą pamiętać szczegóły tamtych zdarzeń?
Stanton T. Friedman: Oczywiście, że nie. Zbierałem relacje i uznawałem za prawdziwe tylko
te, które udało mi się zweryfikować. Porównywałem je z artykułami, jakie ukazały się wówczas
w gazetach w Chicago aż do zachodniego wybrzeża. Poza tym odnalazłem intrygujące akta w
archiwach FBI. Nie potwierdziły się natomiast rewelacje trzech kluczowych świadków z
programu, jaki o incydencie w Roswell zrobiła brytyjska telewizja Channel 4. Na przykład
Frankie Rowe, która tak przekonująco płakała przed kamerą, powiedziała, że jej ojciec, strażak,
został wezwany, by ugasić szczątki latającego talerza. Niestety po sprawdzeniu, trudno w to
uwierzyć. We władzach miejskich Roswell dowiedziałem się, że nikt nie zgodziłby się na
wysłanie wozów straży pożarnej dalej niż 50 km od miasta, pozbawiając je na ten czas ochrony
przeciwpożarowej.
Pytanie: Czy to prawda, ze najbardziej niewdzięczną stroną pracy ufologa jest użeranie się z
oszustami?
Stanton T. Friedman: Nie przepadam za określeniem „ufolog”. Sugeruje ono, że ufolog to ktoś,
kto zajmuje się ufologią, czyli nauką o UFO. A nie jest nauką w ścisłym tego słowa znaczeniu.
Wystarczy, że ktoś przeczyta dwie książki i założy teczkę z wycinkami i już uważa się za
ufologa. Potem taki „znawca” wygłasza teorie nie mając najmniejszego oparcia w materiale
dowodowym. Poza tym uważam, że media nie wykorzystują swojej szansy i nie zajmują się
problemem, który mógłby się stać sensacją tysiąclecia.
Pytanie: Samo istnienie latających talerzy wciąż nie dla wszystkich jest oczywiste.
Stanton T. Friedman: Jeśli się bliżej przyjrzeć argumentom wysuwanym przez te niewielkie
grupki sceptyków, to okaże się, że są one jedynie efektownie sformułowane, natomiast nie
poparte żadnymi dowodami. Znam pięć obszernych naukowych opracowań dotyczących UFO,
setki drobnych artykułów w pismach naukowych oraz dziesięć prac doktorskich. To nieprzebrane
morze informacji, o których większości nie ma najmniejszego pojęcia. Na pewno zaś nie sięgnęli
nigdy do nich tak zwani sceptycy. W czasie wykładów przedstawiam pięć książek napisanych
przez naukowców i pytam, ilu z moich słuchaczy spotkało się z nimi? Mam szczęście jeśli dwa
procent przeczytało chociaż jedną z nich.
Pytanie: Z jakimi reakcjami spotyka się pan ze strony czynników rządowych?
Stanton T. Friedman: Ludzie zawsze chętnie ze mną rozmawiają. Moją ulubioną formą
wywiadu jest rozmowa, w które pytania i odpowiedzi padają z obu stron. Natomiast w
kontaktach z urzędnikami przypomina to ulicę jednokierunkową, to znaczy, że oni zdają pytania,
ale nie udzielają mi żadnej informacji. Kiedy ostatnio byłem w Laboratorium w Los Alamos, na
sali zabrakło wolnych miejsc. Poza tym zeznawałem przed komisją senacką w 1968 oraz w
siedzibie ONZ w 1978 r.
Pytanie: Czy to, że jest pan naukowcem przeszkadza panu, czy pomaga w badaniach nad UFO?
Stanton T. Friedman: To, że jestem naukowcem pomaga mi w rzetelnych badaniach. W
instytucie badania są ściśle nadzorowane. Zawsze ma się nad sobą kogoś, kto sprawdza
obiektywizm formułowanych wniosków. Poza tym, to co robiłem jako fizyk zwykle było
utajnione, dlatego poznałem procedury zabezpieczania danych. Dzięki temu teraz jest mi łatwiej
szperać w rządowych archiwach. Po prostu wiem gdzie i jak szukać.
Pytanie: Pańska najnowsza książka traktuje o dokumentach związanych z tak zwanym
projektem Majestic 12 . Co to za dokumenty?
Stanton T. Friedman: Jeżeli istnieją, to stanowiłyby dowód, że prezydent Harry Truman
powołał specjalną grupę badawczą złożoną z czołowych ekspertów ze świata nauki, wywiadu
oraz wojska, która miała przeprowadzić dogłębną analizę danych dotyczących pozaziemskich
obiektów latających. Przez dwanaście lat poszukiwałem choćby najmniejszego śladu, który
mógłby potwierdzić istnienie tych dokumentów. W końcu udało mi się znaleźć jedynie dowód,
że istniało coś, o czym nikt z zewnątrz nie mógł się dowiedzieć. Wygrałem nawet $1000 od
jednego ze swoich krytyków. Zakład dotyczył czcionki, jaką została napisany jeden z
dokumentów. Spędziłem całe tygodnie w bibliotekach i archiwach różnych instytucji, podczas
gdy on nie zajrzał nawet do jednej. Jego zachowanie dowodzi intelektualnego bankructwa
pseudonaukowców, przeciwników ufologii. Nie spotkałem się jeszcze z niczym, co
wykluczyłoby istnienie dokumentów „Majestic 12”.
Pytanie: Wierzy pan w przypadki uprowadzenia ludzi przez kosmitów?
Stanton T. Friedman: To nie kwestia wiary. Jako naukowiec zbieram i sprawdzam dane. Każdy
przypadek porwania musi być rozpatrywany oddzielnie. Znam wielu ludzi, którzy uważają, że
porwania się zdarzają. Wierzę im, ponieważ nigdy wcześniej mnie nie okłamali, ale niestety nie
mogę tego udowodnić.
Pytanie: Jak pan sądzi, dlaczego informacje o UFO są zatajane przed opinią publiczną?
Stanton T. Friedman: Moim zdaniem jest pięć głównych powodów, dla których ludzie z rządu
nie chcą ujawnić tego, co wiedzą. Przede wszystkim, chcą poznać budowę latających talerzy,
dysponują one bowiem na pewno jakąś cudowną bronią i systemami obrony. Po drugie, co by się
stało, gdyby jakieś obce mocarstwo rozgryzło tę zagadkę wcześniej? Po trzecie, gdyby
rzeczywiście odtajnić te informacje, pokolenie, które wychowało się w epoce lotów
kosmicznych, natychmiast zapytałoby, jak my wyglądamy w oczach przybyszów z gwiazd.
Pytanie: Czy byłoby w tym coś złego?
Stanton T. Friedman: Nie znam rządu, w żadnym z państw, który zgodziłby się, żeby jego
obywatele czuli się bardziej Ziemianami, niż np. Amerykanami czy Francuzami. Po czwarte
fundamentaliści religijni cały czas utrzymują, że jesteśmy jedynymi inteligentnymi istotami we
wszechświecie, a UFO to wytwór szatana. Ci ludzie mają duże wpływy w kręgach politycznych,
a gdyby udowodniono im, że nie mają racji, to straciliby grunt pod nogami. Po piąte, niepewność
mogłaby spowodować ekonomiczny chaos.
Pytanie: Zatem, czy jesteśmy gotowi do poznania prawdy o UFO?
Stanton T. Friedman: Oczywiście. Zapewne odsetek ludzi i tak by nie uwierzył, podobnie jak 5
% Amerykanów do dziś nie wierzy w lądowanie na księżycu. Trudno, tacy zawsze się znajdą.
Informacje o UFO musiałyby jednak być podane w całości, bez żadnych zatajeń. Oczywiście nie
w taki sposób, żeby wyjaśnić techniczne parametry obcych statków kosmicznych, a raczej w
spokojny sposób poinformowania, że nasza planeta jest odwiedzana przez inteligentne istoty
spoza Ziemi. Najwyższy czas już wydorośleć.
Wywiad pochodzi z Faktor X nr 1
Zgłoś jeśli naruszono regulamin