Garść informacji w sprawie UFOz kręgu wtajemniczonych.pdf

(149 KB) Pobierz
66862822 UNPDF
Garść informacji w sprawie UFO
z kręgu wtajemniczonych
W roku 1985 poznałam dwóch ludzi, którzy utrzymywali, że posiadają pochodzącą z kół
rządowych wiedzę na temat pozaziemskiej cywilizacji z podwójnego układu gwiezdnego Dzeta
Sieci (Zeta Reticulum) położonego w odległości 35,7 lat świetlnych od Ziemi. Jeden z nich był
emerytem osiadłym w Waszyngtonie, zaś drugi nadal pracował dla rządu na południowym
wschodzie. Obaj twierdzili, że pracowali w tajnym zespole będącym kontynuacją MJ-12 ( Majestic
Twelve ) z czasów administracji Trumana. Twierdzili także, że wiedzą o innych obcych istotach,
określanych się mianem „szaraków” lub „małych ludzików”, które nie cieszyły się ich zaufaniem.
Inne obce formy życia, które jeszcze bardziej zaciemniały ich zdaniem sytuację, to biologiczne
androidy charakteryzujące się zróżnicowanym wyglądem – od form insektoidalnych do
humanoidalnych – który ich twórcy nadawali im stosownie do zadań, które miały wykonać. Obaj
dostarczali mi od czasu do czasu na przestrzeni minionych lat informacji, które mogłam sprawdzić
jedynie zestawiając je z wypowiedziami innych wojskowych. Chcąc uczynić zadość ich prośbie o
nie podawanie ich nazwisk, uzyskane od nich informacje włożyłam w usta jednej osoby, którą będę
nazywała umownie Shermanem.
Sherman potwierdza, że grupę MJ-12 utworzono w roku 1947 na mocy dyrektywy Harry'ego S.
Trumana. Twierdzi, że jednym z zadań MJ-12 zapisanym w jej statucie jest badanie zjawiska UFO,
nadzorowanie akcji przejmowania rozbitych latających spodków oraz ciał obcych istot, kopiowanie
pozaziemskich technologii oraz badanie pojmanych istot, które określa się mianem „pozaziemskich
jednostek biologicznych” ( Extraterrestrial Biological Entity ; w skrócie EBE). Grupę MJ-12
stworzono również po to, aby, jak twierdzi, utrzymywać społeczeństwo w nieświadomości
obecności obcych istot i nie dopuścić do paniki oraz przeciekania w czasie Zimnej Wojny
zaawansowanych technologii pozaziemskiego pochodzenia za Żelazną Kurtynę. W latach
dziewięćdziesiątych MJ-12 zmieniło według Shermana swoją nazwę kodową na rozpoczynającą się
od symbolu „E2” 1 .
Zapytałam Shermana, czy widział na własne oczy coś, co było wytworem technologii nie będącej
dziełem człowieka.
– Trzymałem w rękach komunikator EBE-ów, który zwany jest Żółtą Księgą, prawdopodobnie
dlatego, że ukazujące się na niej słowa wyglądają, jak gdyby były utworzone z żółtego światła.
Księga ta nie ma żadnych stron. Jest to prostokąt o wymiarach 38 na 48 centymetrów. Gdyby ktoś
widział ją leżącą na stole, myślałby, że to płaski kawałek plastyku o szarawym, metalicznym
połysku. Kiedy jednak weźmie się ją w ręce, z miejsca pojawiają się na niej żółte słowa. Czytający
przesuwa oczami po ukazujących się słowach, które pojawiają się dopóty, dopóki trzymający ją
czyta. Kiedy doczyta się stronę do końca, na tej samej powierzchni ukazuje się następna, potem
następna i tak dalej. Nie mam pojęcia, jak to działa. 2
Kiedy księgę odwróci się na drugą stronę, pojawiają się trójwymiarowe, holograficzne obrazy,
które zdają się unosić w powietrzu. Podobno można kontrolować wyświetlaną sekwencję, jeśli wie
się, pod jakim kątem pochylać księgę. Powiedziano mi, że EBE-y wiedzą, jak chwytać czas i
wyświetlać go w postaci trójwymiarowych obrazów [podkreślenie moje – LMH]. Istnieją
instrukcje mówiące, jak ją trzymać i czytać oraz jak oglądać obrazy. Niestety, nie miałem żadnej z
nich, przeto w ciągu jednej godziny: w czasie której miałem ją w rękach, dowiedziałem się tylko
kilku rzeczy. Żółta Księga opisywała historię Ziemi, włącznie z Chrystusem, który został według
niej przysłany tu przez EBE-ów, aby nauczać ludzi miłości i nieagresywnych zachowań, lecz ludzie
zabili go. Żółta Księga pokazywała nawet, jak różne rzeczy są budowane, od fundamentów
wyłaniających się z ziemi, po kolumny, a następnie gotowy, ukończony budynek.
W jaki sposób EBE-y komunikują się w języku angielskim lub innych ziemskich
językach?
– Nie wiem. Nie mam pojęcia, w jaki sposób odbywa się tłumaczenie. Kiedy czytałem Żółtą
Księgę, wszystko było po angielsku. Być może przechwytuje ona fale mózgowe lub coś innego i
przetwarza wszystko interaktywnie na język jej użytkownika.
Podniesienie Żółtej Księgi uaktywnia ją?
– Tak.
Kiedy odwróci się ją na drugą stronę, ukazują się podobne do holograficznych projekcje,
które wiszą, jakby w powietrzu, i dotyczą tego, o czym się czytało na poprzedniej stronie, czy
tak?
– Nie, kiedy się ją odwróci, należy trzymać ją za bok i pochylać pod różnymi kątami. Lekkie
przesunięcie sprawia, że pojawiają się różne obrazy.
Czy obrazy są związane z tym, co się w danym momencie czyta?
– Niekoniecznie. Trzeba mieć instrukcje. Nie wiedziałem, pod jakim kątem ją trzymać. Bawiłem
się nią i widziałem różne obrazy, nie zawsze związane tematycznie z tym, co czytałem. Gdyby
pozwolono mi teraz jeszcze raz ją poczytać... wiem, że istnieje początkowy wzór i że odpowiednio
się posuwając można wyświetlać obrazy dotyczące tego, o czym się czyta.
Czy właśnie wtedy widziałeś Chrystusa?
– Tak.
Czy obrazom towarzyszył dźwięk?
– Nie, nie było żadnego dźwięku. Wiele lat później, po tym jak widziałem Żółtą Księgę, ktoś
powiedział mi, że są dźwięki związane z obrazami, ale ja ich wtedy nie słyszałem. Być może
robiłem coś nie tak, jak należy, nie poruszałem nią właściwie.
Czy widziałeś Chrystusa, jak przemawia na Górze Oliwnej? A może w chwili
ukrzyżowania? Albo w jeszcze innych okolicznościach?
– Obraz, który widziałem, dotyczył chwili już po ukrzyżowaniu Chrystusa, kiedy umarł i
wstępował do nieba. To było piękne. Miał rodzaj poświaty wokół głowy. Ten obraz był ruchomy.
Widziałeś zatem Chrystusa wznoszącego się w świetlistej aureoli?
– Tak. Byli tam też ludzie na ziemi, oni również się poruszali. To coś podobnego do tego, co
pamiętam z dzieciństwa, takiego koła, do którego wstawiało się zdjęcia, pstrykało i widać było
różne obrazy [chodzi o aparat do oglądania zdjęć stroboskopowych], w tym przypadku jednak
widać było wymiary i ruch. Obrazy poruszały się tylko w granicach zdjęcia, na które się patrzyło.
To naprawdę trudno wytłumaczyć. Widziałem Chrystusa, a potem poruszyłem księgą i jego
wizerunek zniknął, i na jego miejscu pojawiły się inne obrazy. Były tam ogromne słupy wyłaniające
się z ziemi, jak podczas trzęsienia ziemi. Potem pokazała się Ziemia i pojazd kosmiczny.
Czy to był srebrzysty dysk?
– Tak, typowy latający spodek. Widać też było inny obiekt, w kształcie cygara, unoszący się w
przestrzeni kosmicznej statek-matkę. Obracasz księgę i widzisz coś w rodzaju wielkiej cieplarni
wewnątrz zamkniętej hali sportowej, pola pszenicy i rośliny.
W jaki sposób MJ-12 zdobyła Żółtą Księgę?
– EBE-y dały ją nam 25 kwietnia 1964 roku, kiedy wylądowały w White
Sands [poligon doświadczalny w Nowym Meksyku] w ramach wcześniej
uzgodnionej wizyty, gdzie przebywały przez pewien czas. Dzień wcześniej
Lonnie Zamora widział pojazd i obce istoty w pobliżu Socorro. Było to
skutkiem nieporozumienia, błędu w koordynacji. EBE-y wylądowały
dwanaście godzin za wcześnie i za daleko na zachód. Po wyjaśnieniu tego
nieporozumienia wróciły nazajutrz o 6 rano i wylądowały we właściwym
miejscu. Nawiasem mówiąc, Zamora precyzyjnie odtworzył widniejący na
ich statku symbol [rysunek obok].
Kiedy ty i twój zespół jesteście w bezpośrednim kontakcie z EBE-ami, twarz w twarz, jak
to wygląda?
66862822.001.png
– To spotkanie w roku 1964 odbyło się w Red Canyon, jakieś 30 kilometrów na wschód od
rejonu Trinity [chodzi o miejsce pierwszej próby z bombą atomową przeprowadzonej w roku 1945]
położonego na północnym skraju White Sands. Mieliśmy również specjalny hangar ustawiony w
bazie sił powietrznych Holloman na wypadek przecieku. Mieli odpowiednio przygotowany plan
działania mający na celu przyciągnięcie uwagi ludzi na bazę Hollman i tym samym odciągnięcie jej
od rzeczywistego miejsca lądowania, które położone było dalej na północ. Po wylądowaniu jednego
z jajokształtnych statków EBE-ów okazało się, że mają one urządzenia podobne do różdżek. Jedną z
nich otrzymał nasz dowódca. Kiedy do niej mówił, inna różdżka wydawała dźwięki w języku EBE-
ów. Kiedy EBE mówił do swojej różdżki, z tej, którą trzymał komendant, wydobywały się słowa w
języku angielskim, tak jak z głośnika.
Sherman, to, co mówisz, wygląda jak pręt komunikacyjny przedstawiony na szkicu, który
opublikowali Allan Sandler i Robert Emenegger. Sporządzono go na podstawie fotografii i
filmu nakręconego podczas spotkania z obcymi istotami, które miało miejsce w pobliżu bazy
sił powietrznych Holloman. Czy EBE-y mają duże, dziobowate nosy, tak jak to przedstawia
ten szkic?
– W żadnym wypadku. EBE-y należą do jednego z gatunków, które uległy katastrofie w roku
1947. Mają od 1,4 do 1,5 metra wzrostu, szarą skórę, cztery długie, wysmukłe palce, płaską twarz,
bardzo mały nos, małe otwory zamiast uszu i szczelinę zamiast ust. Mają wielkie oczy z czarną
powieką skrywającą „kocie oczy”. Oczy te mają złotą tęczówkę otaczającą ciemną, pionową źrenicę
w kształcie szczeliny. Noszą obcisłe, szarobiałe kombinezony.
Czy to znaczy, że szkic przedstawiający istotę o wielkim nosie jest tworem fantazji?
– Nie, widziałem ten film ze spotkania w Red Canyon i była na nim wysoka, podobna do
człowieka, obca istota, która stała za EBE-ami. Wyglądało na to, że ma duży nos. Nosiła coś w
rodzaju zbroi, która przypominała stroje egipskie, a na głowie miała wysoki hełm. Istota ta ani razu
nie odezwała się, niemniej była jednym z uczestników tego spotkania. Właśnie ona była podobna do
istoty ze szkicu.
Jaki jest związek EBE-ów z tym facetem z wielkim nosem?
– Nie wiem. Przypominał mi żołnierza lub strażnika.
Czy można dopatrywać się tu jakichś związków z Egiptem i Sumerem?
– Myślę, że tak. Pamiętam, że czytałem, iż EBE-y spędziły prawie dwadzieścia lat również
wśród Majów, którzy budowali piramidy podobne od sumeryjskich ziguratów. Raport mówił, że
Majowie czcili EBE-y. Często zastanawiałem się, czy rytuał składania ofiar z ludzi, kobiet i
żołnierzy, był zainspirowany przez EBE-y.
Chodzi ci o „pożywienie dla bogów”?
– Tak. Nie wiem, czy EBE-y składały im regularne wizyty w ciągu tych dwudziestu lat, czy też
mieszkały przez dwadzieścia lat na terenie Jukatanu i Gwatemali. Nie ulega wątpliwości, że EBE-y
miały pewien wpływ na Majów. 3 Co ciekawe, dzieci Majów i Mongołów rodzą się czasami z
niebieskim znamionami w dolnej części kręgosłupa. Mówiono mi, że EBE-y prowadziły genetyczne
eksperymenty w Bhutanie, Tybecie i Nepalu, po czym przeniosły część zmienionych przez siebie
ludzi do regionu, który nazywamy dziś Ameryką Środkową.
Czy jest zatem prawdą, że EBE-y, a także być może inne istoty pozaziemskie, dokonały
manipulacji na DNA rozwijających się naczelnych w celu stworzenia Homo sapiens , jak to
podają sprawozdania, które pokazano mi w bazie sił powietrznych Kirtland w roku 1983?
– Tak, ale to trudny temat. Mogę powiedzieć tylko to, co powiedział EBE Pierwszy: „To my was
stworzyliśmy i my was tu umieściliśmy, zaś wy musicie to przeżyć”. I obserwują, jak dorastamy. Są
tutaj co najmniej od czasu dinozaurów. Według pewnego raportu, który czytałem, EBE-y
zgromadziły przedstawicieli wszystkich gatunków dinozaurów i umieściły ich w ogromnym
planetarnym ogrodzie zoologicznym lub na różnych planetach. Było to sześćdziesiąt osiem
milionów lat temu.
Jeśli EBE-y zgromadziły wszystkie gatunki dinozaurów i dbają o to, aby one nie wyginęły,
to może wiesz, co spowodowało niemal całkowitą zagładę życia na Ziemi w tym okresie jej
dziejów? 4
– Czytałem w Żółtej Księdze, że EBE-y wiedziały już wtedy, że w Ziemię uderzy bardzo duża
asteroida. Podają, że ocaliły przedstawicieli wszystkich gatunków, jakie żyły na Ziemi, nie tylko
dinozaury, ale również mrówki, muchy, węże, ryby etc. EBE-y mówią, że zabrały przedstawicieli
wszystkich gatunków, aby je ocalić, zanim jeszcze uderzyła asteroida.
Ta historia jest niemal jak opowieść o Arce Noego?
– Zgadza się. Przypuszczam, że już od tamtych czasów eksperymentują z różnymi formami
ziemskiego życia.
Czy jest jakiś związek między buddyzmem i filozofią EBE-ów na temat kosmosu?
– Oczywiście. Jeśli sięgnie się wstecz i przestudiuje starożytne zwoje tybetańskie spisane w
najwcześniejszym sanskrycie, zauważy się, że to pismo EBE-ów. Ich oryginalne przekazy. Któregoś
razu znalazłem się w zespole, który udał się do pewnego regionu Bhutanu, aby sprawdzić, czy
zwoje EBE-ów są bezpieczne. Zwoje, na których pisały EBE-y, są niezniszczalne, natomiast te, na
którym pisali mnisi, są bardzo kruche i rozpadają się. Mnisi zdają sobie sprawę z tej różnicy.
Niektóre zwoje nigdy nie ulegną zniszczeniu.
Jaki był główny cel przybycia tu EBE-ów?
– Nie znam całej historii, ale mówiono mi, że EBE-y przybyły tu z Dzeta Sieci 1 i 2, podwójnego
układu gwiezdnego położonego w odległości 36 lat świetlnych od nas.
Jak podaje grudniowy numer magazynu Astronomy (Astronomia) z roku 1974:
„Dwie gwiazdy tworzące system Dzeta Sieci są niemal identyczne z naszym słońcem. Tak jak
ono każda z nich należy do klasy G2. Jest to jedyny znany podwójny układ gwiazd typu
słonecznego znacznie od siebie oddalonych. Dzeta 1 jest położona w odległości około 550
miliardów kilometrów od Dzety 2, czyli prawie sto razy dalej niż Pluton od Słońca. Oba słońca
potrzebują prawdopodobnie 100.000 lat na okrążenie wspólnego środka ciężkości. Ten podwójny
system gwiazd leży w odległości 37,5 lat świetlnych od nas i znajduje się w gwiazdozbiorze
Sieci (Reticulum). Sieć jest widoczna z południowej półkuli. Zarówno Dzeta 1, jak i Dzeta 2 są
głównymi kandydatkami do poszukiwań życia poza Ziemią. Zgodnie z obecnymi teoriami obie
gwiazdy mają świtę w postaci planet, tak jak to ma miejsce w naszym układzie planetarnym”.
W czasie badania słynnego już dziś przypadku Betty i Barneya Hillów, którzy zostali wzięci z
drogi w rejonie White Mountains w stanie New Hampshire we wrześniu 1961 roku przez szare
istoty ubrane w czarne obcisłe stroje, poddana hipnozie Betty narysowała gwiezdną mapę, którą jej
te istoty wówczas pokazały. Wiele lat później amerykańska astronom-amator Marjorie Fish zaczęła
porównywać szkic wykonany przez Betty Hill z układami gwiazd znajdujących się w bliskim
sąsiedztwie Ziemi i odkryła, że widniejące na nim gwiazdy przypominają układ Dzety 1 i 2
gwiazdozbioru Sieci. Betty Hill powiedziała, że z tych dwóch gwiazd prowadziły regularne trasy
handlowe i że nasze słońce stanowiło punkt docelowy jednej z nich. 5
Sherman miał również informacje dotyczące działań EBE-ów w naszym układzie planetarnym
poza Ziemią.
– EBE Pierwszy, którego uratowaliśmy z katastrofy w pobliżu Roswell, przekazał nam wiele
informacji na temat naszego systemu słonecznego i wszechświata. Powiedział, że posiadają potężną
stację na Saturnie i prawdopodobnie jeszcze jedną na jego księżycu Tytanie. Twierdzi, że na Marsie
istniało kiedyś życie i że wiele ras obcych istot wykorzystuje Księżyc jako bazę wypadową do
badania Ziemi. Wyjawił, że na początku XX wieku jeden z ich pojemników z antymaterią
stosowanych w układach napędowych ich statków dostał się przypadkowo do naszej atmosfery w
pobliżu rzeki Tunguska w środkowej Syberii w Rosji i eksplodował z siłą kilku megaton TNT
powalając na ziemię drzewa w promieniu kilku kilometrów.
Bez względu na to, czy był to statek EBE-ów, czy nie, tunguska kula ognista jest faktem
historycznym. Około godziny 7.40 rano 30 czerwca 1908 roku pięćset tysięcy akrów (2025 km 2 )
sosnowego lasu zostało powalonych na ziemię w rejonie rzeki Podkamiennaja Tunguska w
Środkowej Syberii w Rosji pod wpływem eksplozji o sile tysiąca bomb atomowych zrzuconych na
Hiroszimę, która nastąpiła na wysokości 6,5 kilometra nad ziemią. Ustalenie miejsca epicentrum
było łatwe dzięki tysiącom wypalonych drzew leżących pokotem na obszarze dziesiątków tysięcy
hektarów. W środku nie było jednak żadnego krateru, a jedynie bagnisty teren. Naoczni
świadkowie, którzy obserwowali to zdarzenie z odległości 800 kilometrów podają, że była to
ognista kula, która rozświetliła horyzont, po czym zatrzęsła się ziemia i powiał gorący wiatr, który
był tak silny, że zwalał ludzi z nóg i trząsł domami. Ponieważ nie zidentyfikowany obiekt
wyparował w atmosferze, rozproszone gazy wywołały nienormalne, jasnopomarańczowe
zabarwienie wieczornego nieba na Syberii i w Europie. W zwalonym lesie przez kilkadziesiąt lat po
katastrofie nic nie rosło.
Jak podał wrześniowy numer magazynu Discover z 1996 roku:
„Badacze odkryli w drzewach w rejonie katastrofy malutkie cząsteczki o pozaziemskich
cechach”.
Naukowcy wydłubali próbki z rdzeni drzew znajdujących się w pobliżu epicentrum i odkryli, że:
„Znaczna liczba cząsteczek (żywicy) zawierała niezwykle wysoki poziom takich
pierwiastków, jak miedź, złoto i nikiel. Ponieważ wiele z nich posiada stosunkowo dużą liczbę
protonów (określanych przez fizyków jako cząstki Z), badacze ochrzcili zawierające je cząstki
mianem 'cząstek wysokozetowych'. W okresie wystąpienia kuli ognistej było dziesięć razy więcej
cząstek wysokozetowych niż przed i po katastrofie, co doprowadziło włoskich uczonych do
wysunięcia przypuszczenia, że są one pozaziemskiego pochodzenia”.
Zapytałam Shermana, czy EBE-y przebywają na Ziemi w swoich podziemnych bazach przez cały
czas, czy też w chwilach ich nieobecności odpowiednie prace na naszej planecie wykonują za nie
odpowiednio zaprogramowane roboty i androidy.
– W jednym z naszych raportów przeczytałem, że obce istoty drążyły
tunele pod ziemią, co wywołało niepokój, że mogą one stać się powodem
trzęsień ziemi, jednak EBE-y oświadczyły: „Wiemy, gdzie można drążyć
tunele. Wiemy na temat tej planety znacznie więcej od was, więc nie
martwcie się tym, gdzie kopiemy, ponieważ wiemy, że to, co robimy, nie
powoduje trzęsień ziemi”. Mają również mnóstwo robotów. W czasie II
wojny światowej przeprowadzili tysiące lotów zwiadowczych nad Europą
i Dalekim Wschodem. „Foo Fightery” [nie zidentyfikowane obiekty
obserwowane w czasie II wojny światowej przez pilotów obu walczących
stron] były ich dziełem. Stworzyli także biologicznego androida mającego
od 0,9 do 1,2 m wzrostu do pracy tutaj, który często mylony jest z samymi
EBE-ami [rysunek obok].
A co z katastrofami, w których znajdowano również ciała, jak ta, z
której ocalono tego EBE-a?
– Z wielu ich pojazdów załogowych, które uległy katastrofom, udało się
nam odnaleźć co najmniej trzy. Latające dyski, które znajdowały się w
Strefie 51 w Nevadzie, były wypożyczonymi nam przez EBE-ów w pełni
sprawnymi pojazdami lub odnalezionymi przez nas wrakami. Lataliśmy na niektórych z nich z ich
pomocą, ale nie rozumiemy zasady działania wszystkich przyrządów znajdujących się na ich
pokładzie.
To brzmi, jakby nasz rząd zawarł z EBE-ami jakieś porozumienie.
66862822.002.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin