Karen Kingsbury - Gary Smalley - Historia rodziny Baxterów 01 - Ocalenie 03 - Powrót.pdf

(1444 KB) Pobierz
Historia rodziny Baxterów 01 - Ocalenie 03 - Powrót
KINGSBURY KAREN
I
SMALLEY GARY
Historia rodziny Baxterów 01 - Ocalenie 03
POWRÓT
Tłumaczenie: Agnieszka Rasztawicka-Szponar
211038100.128.png 211038100.139.png 211038100.150.png 211038100.161.png 211038100.001.png 211038100.012.png 211038100.023.png 211038100.034.png 211038100.045.png 211038100.056.png 211038100.067.png 211038100.078.png 211038100.086.png 211038100.087.png 211038100.088.png 211038100.089.png 211038100.090.png 211038100.091.png 211038100.092.png 211038100.093.png 211038100.094.png 211038100.095.png 211038100.096.png 211038100.097.png 211038100.098.png 211038100.099.png 211038100.100.png 211038100.101.png 211038100.102.png 211038100.103.png 211038100.104.png 211038100.105.png 211038100.106.png 211038100.107.png 211038100.108.png 211038100.109.png 211038100.110.png 211038100.111.png 211038100.112.png 211038100.113.png 211038100.114.png 211038100.115.png 211038100.116.png 211038100.117.png 211038100.118.png 211038100.119.png 211038100.120.png 211038100.121.png 211038100.122.png 211038100.123.png 211038100.124.png 211038100.125.png 211038100.126.png 211038100.127.png 211038100.129.png 211038100.130.png 211038100.131.png 211038100.132.png 211038100.133.png 211038100.134.png 211038100.135.png 211038100.136.png 211038100.137.png 211038100.138.png 211038100.140.png 211038100.141.png 211038100.142.png 211038100.143.png 211038100.144.png 211038100.145.png 211038100.146.png 211038100.147.png 211038100.148.png 211038100.149.png 211038100.151.png 211038100.152.png 211038100.153.png 211038100.154.png 211038100.155.png 211038100.156.png 211038100.157.png 211038100.158.png 211038100.159.png 211038100.160.png 211038100.162.png 211038100.163.png 211038100.164.png 211038100.165.png 211038100.166.png 211038100.167.png 211038100.168.png 211038100.169.png 211038100.170.png 211038100.171.png 211038100.002.png 211038100.003.png 211038100.004.png 211038100.005.png 211038100.006.png 211038100.007.png 211038100.008.png 211038100.009.png 211038100.010.png 211038100.011.png 211038100.013.png 211038100.014.png 211038100.015.png 211038100.016.png 211038100.017.png 211038100.018.png 211038100.019.png 211038100.020.png 211038100.021.png 211038100.022.png 211038100.024.png 211038100.025.png 211038100.026.png 211038100.027.png 211038100.028.png 211038100.029.png 211038100.030.png 211038100.031.png 211038100.032.png 211038100.033.png 211038100.035.png 211038100.036.png 211038100.037.png 211038100.038.png 211038100.039.png 211038100.040.png 211038100.041.png 211038100.042.png 211038100.043.png 211038100.044.png 211038100.046.png 211038100.047.png 211038100.048.png 211038100.049.png 211038100.050.png 211038100.051.png 211038100.052.png 211038100.053.png 211038100.054.png 211038100.055.png 211038100.057.png 211038100.058.png 211038100.059.png 211038100.060.png 211038100.061.png 211038100.062.png 211038100.063.png 211038100.064.png 211038100.065.png 211038100.066.png 211038100.068.png 211038100.069.png 211038100.070.png 211038100.071.png 211038100.072.png 211038100.073.png 211038100.074.png 211038100.075.png 211038100.076.png 211038100.077.png 211038100.079.png 211038100.080.png 211038100.081.png 211038100.082.png 211038100.083.png 211038100.084.png 211038100.085.png
1
Naszym drogim rodzinom, które nieustannie dostarczają nam powodów do
wysławiania wierności Boga i naszemu Miłosiernemu Panu, który właśnie
teraz nas obdarowuje.
Od Autorów
Seria Ocalenie rozgrywa się głównie w Bloomington, w Indianie. Niektóre
z miejsc - jak Uniwersytet Stanu Indiana - istnieją naprawdę. Inne budynki,
parki i placówki nie są niczym innym, jak tylko wytworami naszej wyobraźni.
Mamy nadzieję, że Ci, którzy znają Bloomington i jego okolice, rozróżnią te
dwie rzeczywistości.
Akcja w Nowym Jorku łączy autentyczne obserwacje z tymi, które
stworzyła wyobraźnia.
2
ROZDZIAŁ 1
Gdy Reagan podniosła słuchawkę i wybierała numer, drżały jej dłonie.
Kiedyś ten numer był jej bardzo bliski, zanim cały jej świat nie został
wyrwany z posad i nie zmienił toru swojego biegu. Wydawało się, że od
tamtej pory minęły już całe wieki.
Czekała, a w gardle czuła własne serce, które biło jak szalone.
Jeden dzwonek...
Co mam powiedzieć? Jak oni to przyjmą? Drugi dzwonek...
- Słucham?
- Pani Baxter? - Reagan zaniemówiła.
- Tak. - Chwila milczenia. - W czym mogę pomóc?
- Uhm... - Nie rozpoznaje mojego głosu. To szaleństwo, żeby teraz
dzwonić. - Mówi Reagan. Reagan Decker.
- Reagan... mój Boże. Minęło... już tyle czasu, kochanie. Głos mamy
Luke'a brzmiał dziwnie, jakby wspomnienie
imienia Reagan zburzyło spokój danej chwili. Reagan miała ochotę
powiedzieć coś szybko i rozłączyć się. Ale to niczego by nie rozwiązało.
Dzwoniła tylko z jednego powodu. Nie mogła już dłużej ukrywać się przed
Lukiem.
- Pani Baxter, muszę porozmawiać z Lukiem, proszę. - Zamknęła mocno
oczy. Jeszcze rok temu zażartowałaby, wtedy często się śmiała, ale nie teraz.
Teraz jej głos brzmiał poważnie. Mama Luke'a musiała to zauważyć. Reagan
łapczywie wciągnęła powietrze. - Mam mu coś ważnego do powiedzenia.
Przeszłość wróciła i ścigała go.
To musiało być to. Luke nie potrafił inaczej wyjaśnić niepokoju, który go
dusił i tak bardzo dawał o sobie ostatnio znać.
Niekiedy dosłownie słyszał za sobą głośny odgłos kroków, wtedy nawet się
odwracał. Jak gdyby miał zobaczyć jakąś podążającą za nim postać lub
nieziemską istotę.
Temu uczuciu zazwyczaj towarzyszyły wspomnienia, więc Luke w końcu
przekonał się, że w tym co go ścigało nie było nic złowieszczego, tylko jego
przeszłość.
Przeszłość, która nadawała własne barwy zarówno dniu dzisiejszemu, jak i
wczorajszemu i trzymała go dosłownie milimetry od obezwładniającej mgły,
mgły w której jego nowa filozofia życia - wolnomyślicielstwo - była
nierealna.
3
Na początku uczucie to spadało na niego co jakiś czas, ale teraz już prawie
go nie opuszczało. Tego ranka było gorzej niż kiedykolwiek. Podczas zajęć z
ekonomii i politologii, a obecnie z historii współczesnej, tak bardzo
niepokoiło Luke'a, że w ogóle nie mógł się skupić.
Wykładowca przedstawiał coś w formie wykresu na tablicy, ale Luke
widział jedynie obrazy ze swojego życia sprzed 11 września, siebie i swoją
rodzinę. Małą Maddie, która wyciągała do niego rączki i wołała: „Pohuśtaj
mnie, wujku Luke'u, pohuśtaj". Swoich rodziców przed domem, trzymających
się pod rękę: „Co słychać w szkole, Luke? I co u Reagan?"
Szerokim ruchem wykładowca starł wszystko z tablicy, i obrazy w głowie
Luke'a zniknęły. Mężczyzna odwrócił się do klasy i zaczął o czymś mówić,
ale Luke zamiast niego słyszał jedynie głos Reagan, tak jak brzmiał wtedy,
owego strasznego wieczoru, gdy wszystko się odmieniło, na zawsze.
„Jutro... Zadzwonię do niego jutro." Ale już nie miała takiej szansy.
Lukę zacisnął powieki. Był gotowy, żeby iść dalej, czyż nie tak? Czy nie
tak sobie mówił? Więc dlaczego te wspomnienia tak go prześladowały? Przy
całym racjonalnym myśleniu, które praktykował, wszystkich klubach i organi-
zacjach, do których wprowadziła go Lori, powinien chłonąć życie takim jakim
jest. A nie takim, jakim było.
Wykładowca zmienił ton głosu. Mówił coś o międzynarodowym handlu
bronią, ale Lukę nie słuchał. W jego głowie rozbrzmiewała rozmowa, którą
odbył ze swoją mamą kilka tygodni temu.
- Sądzisz, że wszystko już sobie poukładałeś, Lukę, ale Głos z Nieba nie
opuści cię tak łatwo.
- Głos z Nieba? - Lukę nawet nie próbował ukryć swojej frustracji.
Przecież jego mama wiedziała, co sądził o Bogu, dlaczego więc nie daje mu
spokoju?
- Duch Boga, Luke. - W jej głosie nie było przeprosin. - Gdy ktoś oddala
się od Pana, to zazwyczaj Duch, Głos z Nieba, ściga go i odnajduje.
Głos z Nieba, doprawdy. Tak jakby Bóg-jeśli w ogóle Bóg jest - troszczył
się o niego na tyle, żeby go ścigać. Luke zastukał gumką ołówka w notatnik.
Nie, nie odbierał tego w ten sposób. Zmrużył oczy i skupił uwagę na
wykładowcy. O czym ten człowiek mówi? I dlaczego wszyscy coś notują?
Poczuł mrowienie wzdłuż kręgosłupa i poruszył się.
Może to był kulturowy szok. Po latach trwania przy takich samych
wartościach, wykonał zwrot o sto osiemdziesiąt stopni, musiało to
poskutkować jakimś efektem ubocznym. To wyjaśniałoby ten łomot w jego
klatce piersiowej, ten brak tchu, który łapał go nagle w samym środku
4
wykładu, i nieustanną lawinę wspomnień, których żelazny uścisk czuł na
swojej duszy i swoim umyśle.
To tylko chwilowa komplikacja, z pewnością. Nie ma potrzeby mówić o
tym Lori. Zrzuciłaby zaraz całą winę na pranie mózgu, jakie robiła mu jego
rodzina przez wszystkie te lata. Nie lubił, gdy tak mówiła. Pomimo ich
wszystkich braków, ich ograniczonego sposobu myślenia, jego rodzina nie
nakazywała mu niczego.
Nie w taki sposób.
Uczestniczył w tym wszystkim w sposób dobrowolny i chociaż jego bliscy
mylili się w swoich poglądach, to jednak kochali go. Wciąż go kochają. Był o
tym przekonany. Ale był także pewien, że pragnie się rozwijać, odkrywać
świat bez udziału jakichkolwiek absolutów i - jak to mówiła Lori? - bez
staroświeckich systemów moralnych? Tak, był gotowy, żeby iść dalej.
- Panie Baxter, oczekuję odpowiedzi po pierwszym wezwaniu.
Luke podskoczył na krześle. Dwaj studenci siedzący obok niego parsknęli
zduszonym śmiechem.
- Tak, słucham?
- Powiedziałem - głos wykładowcy był pełen sarkazmu - że być może
wyjaśniłby mi pan znaczenie tego specyficznego porozumienia o zbrojeniach
z drugiej połowy lat siedemdziesiątych?
- Tak, oczywiście. - Luke rozpaczliwie szukał odpowiedzi, ale w głowie
miał kompletną pustkę. Drżały mu palce; zakasłał, żeby zyskać na czasie. - W
tej chwili nie posiadam takich informacji.
Kolejna salwa zduszonego śmiechu.
- Bardzo dobrze, panie Baxter, zatem mogę coś zasugerować? - Nauczyciel
zsunął okulary i spojrzał groźnie na Luke'a.
- Tak, słucham? - Luke czuł, że zasycha mu w gardle. Walczył ze sobą,
żeby nie uciec z sali.
- Proszę się dobrze wyspać albo wypisać z moich zajęć z historii
współczesnej. - Mężczyzna podniósł głos. - Czy to jest jasne?
Policzki Luke'a płonęły.
- Tak, oczywiście.
Dziesięć minut później, gdy wykład się skończył, Luke wyszedł z sali jako
pierwszy. Nie tylko dlatego że chciał uniknąć dalszej rozmowy z
wykładowcą, ale dlatego że musiał uciekać, trzymać się z dala od
wszystkiego, co go ścigało. Być może była to przeszłość, jego wcześniejsze
przekonania. Może obcość tego, czym się obecnie otaczał.
Ale z pewnością nie Głos z Nieba.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin