Desmond Bagley - Spadek.pdf

(1111 KB) Pobierz
Desmond Bagley - Spadek
DESMOND
BAGLEY
SPADEK
Przełożył Andrzej Gostomski
WYDAWNICTWO GARAMOND
 
Desmond Bagley urodził się w 1923 roku w Kendal, w Anglii.
Od czternastego roku życia pracował zarobkowo, między innymi w
drukarni i w fabryce samolotów. Doświadczenia te znalazły wyraz w jego
twórczości.
Po drugiej wojnie światowej wyjechał do Afryki Południowej.
Przemierzył cały kontynent.
W Johannesburgu rozpoczął pracę dziennikarską, nie związał się
jednak na stałe z żadną gazetą.
Pierwszą powieść opublikował w 1962 roku.
Trzy lata później wrócił do Anglii, mieszkał 12 lat w Totnes, w
hrabstwie Devon. Potem, wraz z żoną, przeniósł się na Guernsey na
Wyspach Normandzkich. Fascynowała go historia wojskowości,
komputery i matematyka.
Desmond Bagley zmarł w 1983 roku.
Opublikował 16 powieści, wszystkie dotarły na czołowe miejsca list
bestsellerów. Polskiemu czytelnikowi jest znany z takich tytułów jak:
„Odwet”, „Na oślep”, „Listy Vivero”, „Przerwany lot”, „Huragan”,
„Fetysz” i „Lawina”.
Nakładem Wydawnictwa Garamond ukazały się dwie powieści tego
autora:
„Wróg” i „Osuwisko”.
 
Tytuł oryginału
WINDFALL
Copyright © 1982 by Desmond Bagley
For the Polish edition
Copyright © 1996 by Wydawnictwo Adamski i Bieliński
Copyright © 1996 by Wydawnictwo Garamond
ISBN 83—903603—3—0
Redakcja
Elżbieta Adamska
Ilustracja na okładce
Andrzej Radziejewski
Skład i łamanie
FELBERG
Druk i oprawa
Zakłady Graficzne
DOM SŁOWA POLSKIEGO
 
1
Trudno powiedzieć, od czego zaczęła się cała ta sprawa. Z pewnością
nie od Bena Hardina. Może jednak wówczas, gdy Jomo Kenyatta nakazał
kenijskiej delegacji przy Organizacji Narodów Zjednoczonych
zorganizowanie działań, mających na celu usunięcie Afryki Południowej
z ONZ. Doszło do tego dwudziestego ósmego października tysiąc
dziewięćset siedemdziesiątego czwartego roku; zapewne też wkrótce po
tym fakcie Południowoafrykańczycy doszli do wniosku, że muszą coś
zrobić w tej kwestii.
Natomiast Max Stafford został wplątany w tę historię już pierwszego
dnia po powrocie do Londynu z długotrwałej i wyczerpującej podróży po
Europie, wiodącej przez Paryż, Frankfurt, Hamburg, Amsterdam i
Mediolan. Ponieważ jego klientami były organizacje międzynarodowe,
on sam również przed trzema laty, zmuszony został do podjęcia decyzji o
nadaniu firmie charakteru międzynarodowego. Włożył dużo trudu w
zakładanie europejskich biur, lecz teraz Stafford Security Consultans,
chlubiący się etykietką Ltd po nazwie firmy, wzbogacił się o S.A.,
GmbH, SpA i parę innych skrótów. Stafford zastanawiał się również, czy
nie otworzyć filii za Atlantykiem, aby poszerzyć jeszcze ten zbiór o Inc.
Zatrzymał się na moment w sekretariacie swojego biura.
— Czy jest gdzieś tutaj pan Ellis?
— Widziałam go pięć minut temu — odparła Joyce, sekretarka. — Czy
udała się panu podróż?
— Była męcząca, ale raczej udana. — Położył na jej biurku małą
paczuszkę. — Twoja ulubiona przynęta na mężczyzn, prosto z Paryża od
Coco Chanel. Jestem w gabinecie pana Ellisa.
 
— Dziękuję, panie Stafford — zapiszczała Joyce.
Jack Ellis prowadził operacje na terenie Zjednoczonego Królestwa.
Młody, ale rzutki, sprawnie sterował powierzonym mu okrętem.
Stafford awansował go na to stanowisko, gdy zdecydował się na wejście
do Europy. Ryzyko umieszczenia młodego człowieka na tak wysokim
stanowisku, gdzie musiał prowadzić negocjacje z paroma nudnymi i
starymi prezesami firm, opłaciło się, i Stafford nigdy nie pożałował swej
decyzji.
Przez jakiś czas rozmawiali o europejskiej podróży. W pewnej chwili
Ellis spojrzał na zegarek.
— Lada chwila przyjdzie tu Bernstein. — Wskazał stojący z boku
stolik, na którym leżało kilka opasłych teczek. — Czytał pan już raporty?
— Nie zagłębiałem się w szczegóły. — Stafford skrzywił się z
niechęcią. Kiedy podjął decyzję o rozszerzeniu działalności, poszedł na
całego i zlecił niezależnej firmie aby wysondowała możliwości istniejące
na świecie. Sporo to kosztowało, ale uznał, że na dłuższą metę jest
opłacalne. Wolał jednak mieć do czynienia z ludźmi niż ze
sprawozdaniami i chciał kojarzyć człowieka z tym, co proponował na
piśmie. — Omówimy je jeszcze raz z Bernsteinem — powiedział.
W dwie godziny później czuł się usatysfakcjonowany. Amerykanin
Bernstein był bystry i rozsądny; stał na ziemi obiema nogami i nie należał
do ludzi, którzy oddają się nierealnym spekulacjom. Stafford już dawno
doszedł do wniosku, że bez zastrzeżeń może ufać jego raportom.
Bernstein odrzucił na bok teczkę.
— Tyle, jeśli chodzi o Australazję.. Przechodzimy teraz do Afryki. —
Wziął kolejną teczkę. W tym przypadku zasadniczy problem stanowi
brak stabilizacji politycznej.
— Proszę się ograniczyć do krajów anglojęzycznych — uprzedził
Stafford. — Nie jesteśmy przygotowani na wejście do Afryki
 
Zgłoś jeśli naruszono regulamin