POLACY W SOWIETACH W OKRESIE MIĘDZYWOJENNYM.pdf

(300 KB) Pobierz
untitled
T EMAT MIESIÑC A
POLACY W SOWIETACH
W czasach walk o niepodległość walczyli i wspierali boje o Wolną Polskę, po zwycięskiej wojnie polsko-bolszewickiej
pozostali na swoich ojcowiznach, dostając się pod władzę bolszewików – Polacy w Związku Sowieckim. System
sowiecki upomniał się o nich jako pierwszy. Jako grupa, która stawiła opór powszechnej sowietyzacji, uznana
została za „element wywrotowy i niepewny”. Od połowy lat 20. rozpoczęły się masowe represje, których kulminacją
była tzw. polska operacja NKWD 1937–1938. Zapoczątkowana wtedy eksterminacja ludności polskiej znalazła swoją
kontynuację po wkroczeniu Sowietów na terytorium Polski w 1939 r. i 1944 r. W prezentowanym numerze
przedstawiamy tragiczną historię Polaków „skazanych na zapomnienie”.
Ludność polska
w państwie sowieckim
W 1914 r. na podstawie ów cze snych za ni ża nych
sta ty sty k ro syj skich licz ba Po la ków w Ro sji
(z wy łą cze niem tzw. Kon gre sów ki), osią ga ła
ok. 1,612 mln osób. Dla porównania polscy de-
mo gra fo wie wy li cza li ją wów czas na 2,923 mln
osób. Po za Kre sa mi naj więk sze sku pi sko pol skie
ży ło w Pe ters bur gu, Ode ssie, Ry dze, Mo skwie,
Ty fli sie. Od gry wa li zna czą cą ro lę: w woj sku, ad -
mi ni stra cji i prze my śle.
Skład spo łecz ny i oso bo wy zmie nił się
wy raź nie po po wsta niu stycz nio wym.
Zmia ny spo łecz no -go spo dar cze spo wo do -
wały napływ dużych grup chłopskich,
pra cow ni ków prze my sło wych, w tym du -
żą licz bę ro bot ni ków nie wy kwa li fi ko wa -
nych. W 1897 r. w Rosji europejskiej Po-
la ków po cho dze nia szla chec kie go by -
ło 23,3 proc., miesz czań skie go 27,6 proc.,
a chłop skie go 44,8 proc. Na te re nie Kau -
ka zu i Sy be rii liczba osób po cho dze nia
chłop skie go do cho dzi ła na wet do 73 proc.
Gros Polaków w ZSRS to społeczność
sku pio na na te re nach kre so wych daw nej
Rze czy po spo li tej.
We wnętrz na po li ty ka So wie tów
So wiec ką po li ty kę moż na okre ślić krót -
ko – z jed nej stro ny ter ror, z dru giej, da wa -
nie ułudy wolności, np. w oświacie i życiu
spo łecz nym. Był to za bieg czy sto tak tycz -
ny. Mia ła tą dro gą pójść peł na in dok try na -
cja spo łe czeństw Ro sji So wiec kiej, pro wa -
dzą ca do cał ko wi te go znie wo le nia. Bol sze -
wi cy wpro wa dzi li tzw. mo del so wiec kiej
po li ty ki lud no ścio wej, któ rej ce lem by ło
po zy ska nie sym pa tii spo łecz nej i peł ne
pod po rząd ko wa nie. Naj bar dziej zy ska ły
Ukra iń ska i Bia ło ru ska SRS.
Licz ba Po la ków w ZSRS
Po czy na nia urzęd ni ków uwi docz ni ły
się szcze gól nie pod czas Ogól no związ ko -
NIEZALE˚NA
GAZETA POLSKA
Warszawa, 6 marca 2009 r.
I
W OKRESIE MIEDZYWOJENNYM
141785680.011.png 141785680.012.png
P OLACY W S OWIETACH ...
Była granica Rzeczypospolitej Polskiej i ZSRS na rzece Zbrucz. Stan obecny, wrzesień 2008 r.
skry wa ją ce swo je pol skie po cho dze nie
w oba wie przed no wy mi prze śla do wa nia -
mi. Daje to liczbę ok. 2 mln Polaków ży-
ją cych w okre sie mię dzy wo jen nym w So -
wie tach.
Szcze gól nie du że za ni że nia licz by Po -
la ków mia ły miej sce na Bia ło ru si. Stano-
wili tam znaczącą grupę, czego efektem
by ło uzna nie ję zy ka pol skie go za ję zyk
urzę do wy re pu bli ki. Po dob nie by ło na
Ukra inie, gdzie eks pe ry ment na ro do wo -
ścio wy wy ko rzy sta no do sze ro kiej ukra -
ini za cji. W tych przy pad kach Mo skwa
wspie ra ła dzia ła nia an ty pol skie.
Na le ży pa mię tać, iż Po la cy nie wy zby -
li się nie chę ci do wła dzy so wiec kiej
utoż sa mia nej na dal z daw ną Ro sją car -
ską. Utwierdzał ich w tym język rosyj-
ski, cen tral ne za rzą dza nie z Mo skwy
oraz re pre sje.
So wiec ka od mia na po li ty ki im pe rial nej Ro sji
Pla ny opa no wa nia Eu ro py by ły w rze -
czy wi sto ści sta rą wiel ko mo car stwo wą po -
li ty ką car ską, prze ję tą i do pa so wa ną
do no wej dok try ny wy ro słej z my śli Le ni -
na, Bu cha ri na, Troc kie go, a udo sko na lo ną
pod wszech wła dzą Sta li na. Tu za sto so wa -
no ha sła re wo lu cyj ne. Nie za prze sta li tych
przy go to wań na wet po nie po wo dze niach
wojny z Polską w 1920 r. Już w 1926 r.
So wie ci roz po czę li oczysz cza nie nad gra -
nicz ne go pa sa wzdłuż Pol ski z „ele men tu
wy wro to we go, nie pew ne go”, w du żej
czę ści za miesz ka ne go przez Po la ków.
Wy wo żo no ich za Ural. „Naj nie bez piecz -
we go Spi su Lud no ści w grud niu 1926 r.
Szcze gól nie na Kre sach na miej sco wych
urzęd ni kach spi so wych by ła wy wie ra na
silna presja, aby zaniżać liczbę osób naro-
do wo ści pol skiej na rzecz bia ło ru skiej
i ukra iń skiej. W miej sco wo ści Wiel ka
Czer niaw ka k. Ber dy czo wa tam tej szy
rach mistrz spi so wy na ogól ną licz bę 888
ka to li ków w for mu la rzu na ro do wość pol -
ską wpisał tylko w 16 przypadkach, gdyż
resz ta „nie udo wod ni ła” swo jej pol sko ści.
We wsi Za wa dyn ka k. Ka mień ca za pi sa no
wszyst kich ja ko Ukra iń ców, mo ty wu jąc
to sło wa mi, „że Po la cy miesz ka ją w Pol -
sce, a to są tyl ko Ukra iń cy -ka to li cy”. We
wsiach okrę gu ka mie niec kie go: Ksa we -
rów ka we dług spi su Po la cy sta no wi li 1,3 proc.,
a fak tycz ne ok. 81,25 proc. W Ka la tu rach
spis wy ka zał 41,3 proc., fak tycz nie 62,82 proc.,
w Rech to wej 24,08 proc., a rze czy wi -
ście 40,82 proc. W Hucie Jackowskiej od-
powiednio 41,3 proc. i 71,1 proc.
Po mniej sza no ich licz bę. Od by wa ło się
to róż ny mi spo so ba mi. Czę sto „nie chcia -
no ujaw nić, iż nie któ re ukra iń skie wsie
i re jo ny są szcze rze i wy łącz nie pol skie”.
We dług te go za fał szo wa ne go spi su
z 1926 r. do na ro do wo ści pol skiej „przy -
znało się” 782,3 tys. obywateli ZSRS: Ro-
syjska FSRS – 204 tys., Białoruska SRS
ok. 97 tys., Ukraińska SRS 496 tys.,
na Za kau ka ziu ży ło ok. 6 tys., a w Ro sji
azja tyc kiej ok. 3 tys. Naj licz niej szym sku -
pi skiem pol skim był okręg le nin gradz ki,
w któ rym pol skość za de kla ro wa ły 43 202
oso by. W Mo skwie 17 068, Ki jo wie 12,9 tys.,
Ode ssie 8,6 tys., Char ko wie 5,7 tys.,
Dnie pro pie trow sku (Je ka te ry no sław) 2840,
Ży to mie rzu 4,9 tys., Ber dy czo wie 3 tys.
Naj więk szy mi sku pi ska mi pol ski mi w ZSRS,
lecz roz pro szo ny mi, by ły te re ny Wo ły nia,
Po do la i Mińsz czy zny. Tam ży ła za sie -
dzia ła lud ność pol ska, prze waż nie au to -
chto nicz na.
Rów nież obec nie trwa ją spe ku la cje
nad usta le niem praw dzi wej licz by lud no -
ści polskiej żyjącej w ZSRS w 1926 r.
i w okre sie mię dzy wo jen nym. Pol ski
MSZ szacował ich liczbę na ok. 955 tys.
Au to rzy „Wiel kiej en cy klo pe dii po wszech -
nej” Gu ten ber ga okre śli li ich na 1,5 mln.
Współ cze śnie Zdzi sław Ju lian Win nic ki,
na pod sta wie naj now szych roz wa żań ba -
daw czych, po da je licz bę Po la ków po zo -
stałych na Wschodzie na co najmniej 1,5 mln
osób, za zna cza jąc, że „wie lo krot nie spo -
ty ka ną w li te ra tu rze przed mio tu jest
znacznie większa liczba – 4 mln”. Prze-
glą da jąc ma te ria ły do ty czą ce te go za gad -
nienia, ich liczbę w ZSRS w 1926 r. moż-
na określać na 1,5 mln, z tendencją pod-
wyż sze nia o ko lej ne pół: przy rost
na tu ral ny w ko lej nych la tach i o oso by
Rodzina Julii Miłkowskiej w Nowogrodzie Wołyńskim (1932 r.), USRS. W środku Emilia Zagórska,
pochodziła z Krakowa, babcia Julii Miłkowskiej, zmarła w Żytomierzu w 1934 r., przeżyła 102 lata
II
NIEZALE˚NA
GAZETA POLSKA
Warszawa, 6 marca 2009 r.
141785680.013.png 141785680.014.png 141785680.001.png 141785680.002.png
P OLACY W S OWIETACH ...
niej szych” uwię zio no. W 1928 r. pra wo -
daw stwo so wiec kie usank cjo no wa ło nie -
wol ni czą pra cę ja ko „śro dek re edu ka cji
i re so cja li za cji”, a 7 kwiet nia 1930 r.
utwo rzo no Głów ny Za rząd Obo zów tzw.
Gu łag.
Aby zro zu mieć po dej ście bol sze wi ków
do kwe stii na ro do wej i po ję cia od ręb no ści
spo łecz nej, trze ba się gnąć do głów nych
ich kon cep cji. Utrzy my wa li, że nie po żą -
da ne jest two rze nie się państw na ro do -
wych, gdyż to osłabia impet ich dalszej
walki klasowej. W ślad za tym szła pełna
ate iza cja, nisz cze nie wię zi spo łecz nych
i ro dzin nych.
Aby utrzymać władzę przy bardzo trud-
nej sy tu acji spo łecz no -po li tycz no -eko no -
micz nej, rzą dzą cy nią bol sze wi cy za sto -
so wa li wiele spryt nych wy bie gów. Ta po -
li ty ka na ro do wo ścio wa, zwa na od jej
twór cy „le ni now ską”, pra gnę ła za wszel -
ką ce nę od su nąć na ro dy i lu dy od dą żeń
do po sia da nia nie za leż nych państw. Dla -
te go gło szo no ofi cjal nie, że każ da, naj -
mniej sza na wet, gru pa za miesz ku ją ca Ro -
sję ma pra wo do sze ro kiej au to no mii
w ra mach związ ku pań stwo we go, oczy -
wi ście pod za rzą dem jed nej par tii – ko -
mu ni stycz nej. Był to spo sób na przy cią -
gnię cie do wła dzy lu dzi, któ rzy re pre zen -
to wa li by te spo łecz no ści. Spryt nie
prze ła ma ło to dy stans ca łych śro do wisk
do wła dzy i umoż li wi ło bol sze wi kom
wej ście w lo kal ne wspól no ty. W rze czy -
wi sto ści pod da wa no ich peł nej kon tro li,
a w mia rę umac nia nia się wpro wa dza no
spra wie dli wość bol sze wic ką i to był
praw dzi wy cel. Nad rzęd nym dą że niem tej
po li ty ki by ła jed nak sze ro ko za kro jo na
so wie ty za cja, po le ga ją ca na usu wa niu do -
tych cza so wej kul tu ry, tra dy cji, re li gii,
a za stę po wa nie jej no wy mi ide ami oraz
ha sła mi, któ re w po cząt ko wej fa zie by ły
prze ka zy wa ne w for mie de li kat nej i mniej
na tar czy wej, w mia rę krzep nię cia wła dzy
sta wa ły się co raz ostrzej sze i sta now cze,
aż po pełen terror.
Bar dziej skom pli ko wa na by ła sy tu acja
na ro dów, któ re mia ły swo je oj czy zny po -
za Ro sją So wiec ką. Do ty czy ło to przede
wszyst kim Po la ków (po strze ga nych ja ko
głów nych opo zy cjo ni stów, ze wzglę du
na przy le głość gra nicz ną i woj nę 1920 r.),
Niem ców, Fi nów, Ło ty szy, Es toń czy ków,
tak że Ser bów, Gre ków i Li twi nów. Nie -
ste ty, w zwal cza niu wro gich spo łecz no ści
Po la cy by li wy sta wie ni na pierw szą li nię.
Pol skość i zwią zek z na ro dem pol skim
by ły naj go rzej od bie ra ne i naj mniej po żą -
da ne przez wła dze so wiec kie.
Pierwsza fala akcji antypolskiej
Od po cząt ku ist nie nia pań stwa bol sze wi ków spo -
łecz ność pol ska by ła tam pod da na in wi gi la cji,
in dy wi du al nym re pre sjom, któ re dla jej po trzeb
i w mia rę wzmac nia nia się wła dzy przy bie ra ły
zma so wa ny cha rak ter.
Lud ność pol ska bez wy jąt ku – za rów no
miej ska, jak i wiej ska – by ła pod da na
znie wo le niu od my śli po czy ny. Naj bar -
dziej kon ser wa tyw ną, a tym sa mym trak -
to wa ną ja ko szcze gól nie wro ga, by ła lud -
ność wiej ska. Na wsi po zo sta ła jesz cze
ma ła wła sność od bie ra na ja ko osto ja sta -
re go sys te mu (are ał ich wa hał się w gra ni -
cach jed ne go do dzie wię ciu hek ta rów,
więk sze to by ła rzad kość). Pro wa dzo no
sta łą agi ta cję i w róż nej for mie wy wie ra -
no na ci ski na po sta wy po zo sta łych
przy swo jej okro jo nej wła sno ści pol skich
chło pów. Funk cjo na riu sze i ak ty wi ści po -
su wa li się na wet do nisz cze nia za sie wów,
za tru wa nia ziar na, „psu cia in wen ta rza”.
Tych drob nych wła ści cie li ca ły mi ro dzi -
na mi, wsia mi za stra sza no, aresz to wa no.
Czę sto mia ły miej sce po je dyn cze zbrod -
nie, z cza sem rów nież ma so we, naj czę -
ściej bez wy ro ków są do wych, któ re po
fak cie do pa so wy wa no do ofiar.
Dro gą de cy zji ad mi ni stra cyj nych w ra -
mach two rzo nych koł cho zów kon fi sko wa -
no zie mie. Nie ste ty, czas pię cio lat ki ko -
lek ty wi za cyj nej (1929–1933) po ka zał, że
cią głe za bie gi so cjo tech nicz ne ma ją ce
przy go to wać lud ność pol ską do zmian
men tal nych speł zły na ni czym i na efek ty
tego nie trzeba było długo czekać.
Po dej mo wa no otwar tą wal kę z prze ja -
wa mi ich opo ru. Nisz czo no wszyst ko, co
wią za ło się z nią, po czy na jąc od dóbr ma -
te rial nych, po li kwi da cję fi zycz ną. Ko mu -
ni ści po mni po raż ki 1920 r. uwa ża li Po la -
ków za istotną opozycję dla ich planów
re wo lu cyj nych. Ze nit na stą pił po uświa -
do mie niu so bie, że pró by so wie ty za cji
Po la ków ży ją cych w ZSRS nie uda ły się
i ujaw ni ła się wręcz wro gość Po la ków
do tych dzia łań. Ja ko gru pa na ro do wa zo -
sta li po trak to wa ni w spo sób spe cjal ny.
W za my śle so wiec kim mie li oni być pod -
sta wą sze ro kiej agen tu ry, a to z ko lei su -
ge ro wa ło, że każ dy „Po lak to wróg kla so -
wy i agent”.
Rok 1929, no wa pię cio lat ka ko lek ty wi -
za cyj na, so wie ty za cyj na sta ła się po cząt -
kiem już masowych tragedii. Do jej prze-
pro wa dze nia uży to wszel kich środ ków
i me tod. Sprze ciw miał być ła ma ny, wi no -
waj cy od szu ka ni i uka ra ni.
An ty pol ska ope ra cja NKWD
Kul mi na cyj ną część ter ro ru sta no wi ła
tzw. pol ska ope ra cja NKWD 1937–1938.
Opie ra ła się for mal nie na dy rek ty wie
nr 00447, od no szą cej się do zwal cza nia
wro gie go ele men tu w pań stwie oraz
na głów nej dy rek ty wie Ni ko ła ja Je żo wa
nr 00485 z 11 sierpnia 1937 r. Skierowa-
na by ła prze ciw ko lud no ści pol skiej i po -
sia da ła zna mio na na cjo na li stycz ne. Do ty -
czy ła ab so lut nie wszyst kich Po la ków bez
wy jąt ku: chło pów, ro bot ni ków, rów nież
par tyj nych, ko mu ni stów, mło dych, sta rych.
Wspo mnia ny roz kaz 00485 „O dzia łal no -
ści fa szy stow sko -po wstań czej, szpie gow -
skiej, dy wer syj nej i ter ro ry stycz nej wy -
wia du pol skie go w ZSRS”, pod pi sa ny był
przez Je żo wa. Od no sił się do wszyst kich
przed sta wi cie li spo łecz no ści pol skiej.
Uważa się, że był to pierwszy sowiecki
do ku ment o za bar wie niu an ty na ro do -
wym. Roz ka zy wał od 20 sierp nia 1937 r.
przez trzy mie sią ce zli kwi do wać pro blem
pol ski i, oczy wi ście, rze ko my, ści śle
z nim po wią za ny sys tem agen tu ry i or ga -
ni za cji an ty so wiec kich. Zo sta ło to za -
twier dzo ne przez Po lit biu ro KC WKP
(b), 9 sierpnia 1937 r., a już 11 sierpnia
zo sta ła wy da na ko lej na de cy zja z pod pi -
sem Je żo wa od wo łu ją ca się do te go roz -
ka zu i kon kre ty zu ją ca tok po stę po wa nia
służb bez pie czeń stwa. Na ka zy wał wy szu -
ki wa nie agen tów ze wska za niem wy raź nym
na ich sil ne pol skie związ ki. Zbie ra no
ma so wo da ne o Po la kach. Wy two rzo no
tak ol brzy mią pre sję an ty pol ską w spo łe -
czeń stwie, że prak tycz nie przy na leż ność
do tej gru py skut ko wa ła wieloma po są -
dzeniami, oskar że nia mi i w kon se kwen cji
wy ro ka mi. Przy szłych ska zań ców po dzie -
lo no na sześć ka te go rii. Pi sma te wy po sa -
ża ły NKWD w no we pro ce du ry po stę po -
wa nia. Da ły im peł ną swo bo dę.
Po aresz to wa niu i śledz twie spo rzą dza -
no no tat kę o ska za nym, je go wy stęp ku
i za łą cza no „ma te riał do wo do wy”. Na -
stęp nie funk cjo na riu sze, ko mi sja dwu oso -
bo wa – „dwój ka”, w skła dzie: miej sco wy
na czel nik NKWD i pro ku ra tor mu sie li co
ok. 10 dni przeglądać te akta i starać się je
po wią zać z in ny mi prze słu chi wa ny mi.
Ska zy wa nych dzie li li na dwie gru py:
pierw szą sta no wi li ska za ni na roz strze la -
nie, drugą na więzienie od pięciu do 10 lat.
Na stęp nie ak ta spraw prze sy ła no do Mo -
skwy, gdzie każ do ra zo wo wy ro ki pod le -
ga ły osta tecz nie za twier dze niu, naj pierw
przez pro ku ra to ra ge ne ral ne go Je żo wa,
a póź niej An drie ja Wy szyń skie go. W ra -
zie po trze by za stę po wa li ich w tych czyn -
no ściach M.P. Fri now skij, G.K. Ro gin skij.
Ak ta te w no men kla tu rze en ka wu dow -
skiej na zy wa no al bu ma mi lub spra wa mi
al bu mo wy mi. Dzien nie pod pi sy wa no
200–300 spraw. Żaden z nich nie
zagłębiał się w nie ani przed, ani po ich
pod pi sa niu. By ła to ty po wo me cha nicz na
czyn ność. W za stęp stwie do ich prze glą -
da nia i ewen tu al ne go opi nio wa nia by li
wy zna cze ni w Mo skwie na czel ni cy od -
działów centralnych NKWD: W. E. Ce-
sar skij – szef dzia łu ewi den cyj no -sta ty -
stycz ne go, A.M. Mi na jew -Ci ka now skij
– szef kontr wy wia du, oraz I.I. Sza pi ro
– szef se kre ta ria tu. Na zy wa no ich „spe -
cjal ną trój cą przy Je żo wie”. Po za opi nio -
wa niu „al bu my” wra ca ły do re jo nów. Miej -
sco wi na czel ni cy i pro ku ra to rzy pod pi sy -
wa li je me cha nicz nie. Wszy scy ska za ni
w „al bu mach”, jak i w in nej pro ce du-
rze, pod le ga li Wo jen ne mu Są do wi Naj -
wyż sze mu ZSRS lub Try bu na ło wi Wo -
jen ne mu.
NIEZALE˚NA
GAZETA POLSKA
Warszawa, 6 marca 2009 r.
III
141785680.003.png 141785680.004.png 141785680.005.png
P OLACY W S OWIETACH ...
men tów sta no wi ły pre tekst do fe ro wa nia
szyb kich wy ro ków, na wet śmier ci, a ar ty -
ku ły by ły do pa so wy wa ne po fak cie.
Ter min roz po czę cia tej an ty pol skiej ak -
cji wstęp nie wy zna czo no na trzy mie siące
– od 20 sierp nia do 20 li sto pa da 1937 r.,
lecz wzglę dy tech nicz ne opóź ni ły jej ofi -
cjal ne roz po czę cie, jak również za koń cze -
nie (nie wy star cza ją ca ba za tech nicz na).
Je żow wy zna czył ją po now nie na
2 paź dzier ni ka 1937 r. W rze czy wi sto ści
działania władz trwały już od kilku mie-
się cy, a ter ror i za bój stwa od po cząt ku ist -
nie nia wła dzy bol sze wic kiej. Liczba ska -
za nych i ofiar prze kra cza ła ocze ki wa nia
sa mych en ka wu dzi stów, któ rzy pro wa dzi -
li mię dzy so bą swo istą ry wa li za cję. To
opóź ni ło jej za koń cze nie. Prze dłu ża no ją.
Osta tecz nie prze su nię to jej za koń cze nie
na 1 sierp nia 1938 r., a dla ob sza ru Bia ło -
ru si wy zna czo no na 1 wrze śnia 1938 r.
Opóź nie nia się ga ją ce kil ku mie się cy,
prze peł nio ne aresz ty spo wo do wa ły, że
mo skiew skie Po lit biu ro przy ję ło 15 wrze -
śnia 1938 r. za rzą dze nie P64/22, wpro wa -
dza ją ce zmia ny pro ce dur i odej ście od
„po rząd ku al bu mo we go”. Dla przy spie -
sze nia „prac ope ra cyj nych” usta no wio no
słyn ne póź niej tzw. nad zwy czaj ne trój ki.
One mia ły do koń czyć roz pa try wa nie
wcze śniej szych „spraw al bu mo wych”.
W ich skład wcho dzili na czel nik miej sco -
we go re jo no we go NKWD, pro ku ra tor
i miej sco wy szef par tii. Ich de cy zje nie
wy ma ga ły za twier dze nia przez cen tral ne
Biu ro Po li tycz ne i na tym po le ga ła ich
istot na róż ni ca w po rów na niu z in ny mi,
wcze śniej two rzo ny mi „trój ka mi”. Wy ro -
ki nie wy ma ga ły żad nej ak cep ta cji, a ich
de cy zje by ły nie odwo łal ne. Mo gły unie -
win niać aresz to wa nych, jak również do -
wol nie ich ska zy wać.
Nikołaj Iwanowicz Jeżow (1895–1940), szef NKWD w latach 1936–1938, jeden z głównych wykonawców
polityki masowego terroru w ZSRS lat 1936–1938. Na polecenie Stalina przygotował i rozpoczął masowe
represje, które zyskały potem miano Jeżowszczyzny. Objęły one cały korpus oficerski Armii Czerwonej
i inne instytucje rządowe, partię bolszewicką i miliony innych niewinnych ludzi
Nad zwy czaj ne „trój ki” ist nia ły tyl ko przez dwa mie sią -
ce, do 15 li sto pa da 1938 r. Każ da z nich pra co wa ła
z róż nym na tę że niem prze ra bia nych te czek „al bu -
mów”, od kil ku do re kor do wych po nad 8 ty się cy za ła -
twio nych w ob wo dzie le nin gradz kim. Oko ło 4 ty się cy
roz pa trzo no w ob wo dzie no wo sy bir skim, swier dłow -
skim, cze la biń skim. W tym cza sie w su mie wy da ły wy -
roki na ok. 108 tys. osób, w tym na 21 258 Polaków,
a tyl ko 137 unie win ni ły. O ma so wo ści tych ak cji („tró -
jek”) mówił jeden z sędziów – Siemionow, że „w ciągu
jed ne go wie czo ra prze pu ści li śmy do 500 spraw i są dzi -
li śmy po kil ku lu dzi na mi nu tę, ska zu jąc na roz strze la -
nie i na róż ne okre sy po zba wie nia wol no ści [...]. Nie
na dą ża li śmy przyj rzeć się ma te ria łom w ak tach, a na -
wet prze czy tać we zwa nia”.
Do dat ko wo Je żow roz sze rzył jesz cze te
re pre sje spe cjal nym roz ka zem z 15 sierp -
nia 1937 r. „O re pre sjo no wa niu żon zdraj -
ców oj czy zny, człon ków pra wi co wo -troc -
ki stow skich, szpie gow sko -dy wer syj nych
or ga ni za cji, po tę pio nych przez wo jen ne
ko le gia i wo jen ne try bu na ły”. Roz kaz do -
tyczył żon „zdrajców” i ich dzieci. Po ca-
łej pro ce du rze śled czej, gdy mał żo nek był
za kla sy fi ko wa ny do wro ga pierw szej ka -
te go rii, otrzy my wa ły wy ro ki ośmiu lat ła -
grów, a gdy do drugiej – pięć lat. Dzieci
w wie ku po wy żej 15 lat kie ro wa no do od -
dziel nych ła grów, ko lo nii i do mów dziec -
ka, a młodsze, do 15 lat, do specjalnych
do mów dziec ka i żłob ków. Na stęp nie po -
sze rzo no ope ra cję o dal szych krew nych,
co przyjęło Politbiuro KC WKP (b) 5 wrze-
śnia 1937 r. w piśmie P51/920. Duża liczba
aresz to wa nych, prze peł nio ne do my dziec -
ka wy mu si ły na Je żo wie zmia ny. 21 li sto -
pa da 1937 r. na ka zał ro dzi ny oskar ża nych
Po la ków wy sie dlać z miejsc ich do tych -
cza so we go za miesz ki wa nia. Sto so wa ne
by ło to ja ko po moc ni cze roz wią za nie tyl -
ko w nie któ rych re jo nach.
Na ta ką ska lę re pre sji miesz kań cy pań -
stwa so wiec kie go by li cał ko wi cie nie przy -
go to wa ni, bez rad ni, prze ra że ni i ster ro ry -
zo wa ni. Ope ra cja bez względ na w me to -
dach wy mu sza ła naj bar dziej krzyw dzą ce
sy tu acje. Lu dzie gi nę li i prze pa da li bez
wie ści. Wie le ro dzin sta ra ło się ra to wać
„dzi ką uciecz ką” do Pol ski, a na wet
w głąb Związ ku So wiec kie go i da lej
do Afga ni sta nu i Per sji. Przy zna nie się
do my śli o opusz cze niu So wie tów, nie mó -
wiąc już o próbie czynnej ucieczki, dawa-
ło pod sta wy do wszel kich oskar żeń. Tak że
czę sto wy mu szo ne ob cią że nia w cza sie
prze słu chań in nych oraz do no sy „świad -
ków”, a na wet brak pra wi dło wych do ku -
Sku tecz ność or ga nów w fe ro wa niu wy -
ro ków śmier ci by ła bar dzo wy so ka. We -
dług wy li czeń so wiec kich w la tach
1937–1938 są dy, try bu na ły i ko le gia wo -
jen ne na ka za ły roz strze lać 19 proc. są -
dzo nych, na to miast sły ną ce z okru cień -
stwa nad zwy czaj ne „trój ki” na roz strze la -
nie wy zna cza ły aż 49,3 proc. są dzo nych.
Me to dy tu przy ję te za sto so wa no z „po wo -
dzeniem” w 1939 i po 1944 r.
Nie ste ty, po zo sta ła część lud no ści pol -
skiej pod le ga ła czę sto bie żą ce mu, sta łe -
mu ter ro ro wi i prze śla do wa niom, przez
upraw nio nych do te go funk cjo na riu szy
IV
NIEZALE˚NA
GAZETA POLSKA
Warszawa, 6 marca 2009 r.
141785680.006.png 141785680.007.png 141785680.008.png
P OLACY W S OWIETACH ...
NKWD. Kro ki i czy ny zmie rza ją ce do
peł ne go „uka ra nia i upo rząd ko wa nia” Po -
la ków roz po czę ły się już w koń cu 1929 r.,
a kon se kwen cje tych dzia łań przede
wszystkim spa dły na du że gru py lud no ści
pol skiej i z każ dym ro kiem przy bie ra ły
co raz tra gicz niej sze skut ki. Tak zwa na
ope ra cja pol ska NKWD z lat 1937–1938
była już jej zenitem i ostatnim etapem
wal ki. Przez te la ta wzmo żo ne go ter ro ru
i re pre sji sto so wa no naj róż niej sze for my
wy wie ra nia nacisku od na cho dze nia, wzy -
wa nia na roz mo wy, re wi zje, za stra sza nia,
po bi cia, kon fi ska ty czę sto już resz tek
dóbr, a w dal szej kon se kwen cji doprowa-
dzano, nie co fa jąc się przed naj dra stycz -
niej szy mi dzia ła nia mi, do fi zycz ne go nisz -
czenia całych rodzin. Wiele osób areszto-
wa nych po je dyn czo, jak również gru po -
wo, po cięż kich prze słu cha niach przy
sto so wa niu wie lu wy szu ka nych tor tur,
naj czę ściej w więk szych gru pach by ło
mor do wa nych przez od dzia ły NKWD
i za ko py wa nych w du żych bez i mien nych
mo gi łach. Naj czę ściej ofia ry usta wia no
po dwie, trzy oso by po dob ne go wzro stu,
je den za dru gim – jed nym wy strza łem li -
kwi do wa no kil ku „wro gów” (jest to zna ne
z ich późniejszych akcji po 1939 i 1944 r.).
Tak wy mor do wa no pol skich pra cow ni -
ków kolei sowieckiej oraz wielu innych
pol skich „wro gów lu du” w Ku ro pa tach
k. Mińska, gdzie szacuje się liczbę ofiar
na ok. 120 tys. osób, w tym polskich wy-
licza się na ok. 20 tys. Podobne tragedie
mia ły miej sce w pod miń skiej Ko ma rów ce
i wielu innych miejscach ZSRS, gdzie du-
żą część ofiar sta no wi li Po la cy.
Ma so we wy wóz ki
Po zo sta łych przy ży ciu prze zna czo no
do prze sie dle nia i prze wo żo no ko le ją. Nie
oszczę dza no ni ko go. Nie by ło ro dzi ny, któ -
rą ta tragedia by ominęła. Dając mało cza-
su na spa ko wa nie się i opusz cze nie swo ich
do mostw, prze sie dleń ców za bie ra no i gro -
ma dzo no w punk tach za ła dow czych. Tam
ła do wa no ich do wa go nów to wa ro wych.
Miały one dwa pomosty z desek i w każ-
dym by ło trans por to wa nych 50 osób plus
skrom ny ba gaż i in wen tarz. Wy sie dla ni, je -
śli nie za bra li swo jej żyw no ści w dro gę, to
gło do wa li już od po cząt ku. Wo dę de por to -
wa nym lu dziom i by dłu po da wa no na krót -
kich postojach co kilka dni. Śmiertelność
by ła du ża, szcze gól nie wśród dzie ci i osób
star szych. Po dróż trwa ła od kil ku do kil ku -
na stu ty go dni. Ubi ka cję sta no wi ła dziu ra
wy cię ta w pod ło dze. W cza sie dro gi za -
trzy my wa no się je dy nie na krót kie po sto je,
głów nie w ce lu na bra nia wo dy i szyb kie go
opo rzą dze nia in wen ta rza. Za trzy my wa li
się zazwyczaj w szczerym stepie. Nie było
tam żad nych za bu do wań sta cyj nych. Jak
czas po ka zał, ge hen na trans por tu by ła ni -
czym w sto sun ku do wa run ków, ja kie wła -
dze so wiec kie zgo to wa ły im u ce lu po dró -
ży. Tra sy li nii ko le jo wych by ły miej sca mi
spo czyn ku za mor do wa nych i zmar łych
z wy cień cze nia, któ rych en ka wu dzi ści na -
ka zy wa li po zo sta wiać przy to rach lub sa mi
wy rzu ca li z wa go nów. Nie da wa li cza su
na ich po chó wek. Umie ral ność w trans por -
Kuropaty k. Mińska, Białoruś. Miejsce kaźni różnych społeczności, w tym tysięcy Polaków, przez reżim
sowiecki. Fotografia alei głównej z maja 2007 r.
tach by ła du ża, do dat ko wo po tę go wa na
przez porę roku.
Kie ru nek pół noc, Ko mi ASRS
Wy wóz ki by ły kie ro wa ne w róż ne naj -
od le glej sze stro ny ZSRS, ale głów nie wy -
zna czo no dwa kie run ki. Po cząt ko wo
z BSRS, rza dziej z USRS, kie ro wa no
tam tej szą lud ność na pół noc ZSRS,
do Ko mi ASRS, któ re go głów nym ośrod -
kiem by ła Wor ku ta z ko pal nia mi wę gla.
Po cią ga mi do wo żo no prze sie dleń ców
do sta cji w Ko tła sie. Na stęp nie we dług
za pi sów A. Ma ty je wi cza -Ma cie je wi cza
spec prze sie dleń cy prze cho dzi li na wiel -
kie bar ki ho lo wa ne przez sta tecz ki i rze ką
Wy czeg dą udawali się aż do Syk ty kwa ru
na dłu go ści oko ło ty sią ca ki lo me trów, co
pe wien od ci nek wy ła do wy wa no gru py
kil ku set oso bo we: dzie ci, do ro śli, star cy
wraz z pod ręcz ny mi na rzę dzia mi. W tym
bar dzo trud nym pół noc nym, su ro wym
kli ma cie, gdzie zi ma by ła dłu ga, a la to
bar dzo krót kie, by li po zo sta wia ni sa mi
so bie i mu sie li za trosz czyć się o prze ży -
cie. Aby żyć, byli zmuszeni prędko wzno-
sić pro wi zo rycz ne cha ty-zie mian ki, zdo -
by wać żyw ność, a tak że wy ko ny wać
za da nia wy zna cza ne im przez en ka wu dzi -
stów, któ rzy ich do zo ro wa li, nie da jąc
w za mian żad nej po mo cy. W tych ar cy -
trud nych wa run kach więk szość ze sła -
nych, nie ste ty, zgi nę ła. Nie licz nym uda ło
się tyl ko prze trwać tę ge hen nę pół no cy.
Je den z wy sie dlo nych wspo mi nał, że w lu tym 1930 r.
w kil ka dni po ogra bie niu z do byt ku i wy rzu ce niu z do -
mu, został on wraz z żoną i sześciorgiem dzieci aresz-
to wa ny i włą czo ny do trans por tu de por ta cyj ne go.
„Po je de na stu dniach – wspo mi na – przy wieź li nas
do sta cji Ma ka ry cha ko ło mia sta Ko tłas w ASSR Ko mi
[...]. Wy bra li zdat nych jesz cze do pra cy i od pra wi li
z bie giem rze ki Wy czeg da do taj gi. Wśród nich po sze -
dłem i ja z ro dzi ną. Prze szli śmy zgłod nia li i wy mę cze -
ni 350 km. Trzymali nas na śniegu pod gołym niebem
przy 40-stop nio wym mro zie. Po kil ku go dzi nach po zwo -
li li wejść do ja kiejś zruj no wa nej staj ni, któ rą po kry li -
śmy ga łę zia mi i zie mią [...]. Na dru gi dzień wy sła li nas
do wy rę bu la su”.
W ste py Ka zach sta nu
W póź niej szym cza sie za nie cha no wy -
wó zek w tym kie run ku i lud ność z te re -
nów Bia ło ru si za czę to kie ro wać do Ka -
zach sta nu, gdzie od po cząt ku tra fia li Po -
la cy z Ukra iny. Wa run ki trans por tu by ły
wszę dzie ta kie sa me. Pro ce du ry, ja kie sto -
so wa li funk cjo na riu sze pil nu ją cy, wszę -
dzie były identyczne. Po drodze nie mieli
kon tak tów z żad ny mi oso ba mi, je dy nie
na ka zach stań skiej sta cji koń co wej wi tał
ich na pis: „Wi ta my prze sie dleń ców z Ukra-
iny, któ rzy za go spo da ro wu ją naj żyź niej -
sze zie mie Ka zach sta nu”. Wy ła du nek na -
stę po wał przy sta łym po ga nia niu. W Ka -
zach sta nie pil nu ją cy prze ka za li ich
miej sco we mu ko men dan to wi NKWD,
NIEZALE˚NA
GAZETA POLSKA
Warszawa, 6 marca 2009 r.
V
141785680.009.png 141785680.010.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin