Courths-Mahler Jadwiga - Dzieci szczęścia.pdf

(802 KB) Pobierz
Microsoft Word - Courths-Mahler Jadwiga - Dzieci szczęścia.doc
Jadwiga Courths - Mahler
Dzieci szczęścia
Książę Egon pożegnał zarządcę Seltmanna ściskając mu łaskawie
dłoń.
— Dziękuję panu, drogi panie Seltmann. Złożył pan mnie oraz
memu domowi dowód wielkiego przywiązania i wierności. Doceniam
to i w przyszłości wynagrodzę to panu.
Seltmann skłonił się nisko i opuścił gabinet, dumny z tego, że
panujący książę docenił jego przysługę.
Książę Egon został sam. Przez parę chwil stał zamyślony
pośrodku pokoju, wpatrując się w spłowiały już nieco dywan.
Następnie zaczął przechadzać się. Wreszcie zatrzymał się przy oknie.
Z tym samym wyrazem zadumy spoglądał teraz na rynek
Schwarzenfels. Była sobota i właśnie odbywał się cotygodniowy targ,
na którym okoliczne gospodynie i kucharki zaopatrywały się w
żywność.
Zazwyczaj szczupła twarz księcia Egona odznaczała się powagą.
Dziś jednak rozjaśniał ją jakiś radosny blask, a wokół ust błąkał się
delikatny uśmiech. Popatrzywszy przez chwilę na tętniący życiem
tłum, książę, gładząc ręką swe niezbyt bujne siwe włosy, podszedł do
biurka i zadzwonił na kamerdynera.
Wittmann, kamerdyner księcia, wszedł bezszelestnie i
wyprostowany jak struna stanął przy drzwiach, obracając swą
nieruchomą i starannie wygoloną twarz ku swemu panu. Wittmann
spoglądał niemalże bardziej godnie i dostojnie niż sam książę. Lokaje
mają bowiem w zwyczaju przywiązywać nadmierną wagę do
wytwornej miny i postawy.
— Wittmannie!
— Wasza Książęca Mość!
— Czy Jego Książęca Mość, książę Joachim, już czeka?
— Do usług, Wasza Książęca Mość!
— Prosić!
Wittmann oddalił się wykonując nienaganny zwrot w prawo i po
chwili wprowadził księcia Joachima, młodszego z dwóch synów
księcia. I nagle pokój rozjaśnił się niezwykłym blaskiem, jak gdyby
promień słońca prześlizgnął się po starych stylowych meblach. Książę
Egon z życzliwym uśmiechem przyglądał się smukłej lecz silnej
sylwetce syna, który stał przed nim w uniformie porucznika
książęcego pułku przybocznego.
Jakże różnili się wyglądem! Następca tronu, Aleksander, stanowił
wizerunek ojca, książę Joachim zaś podobny był do matki — osoby
obdarzonej ogromną radością życia, niestety przedwcześnie
przerwanego przez śmierć w wyniku choroby, której nabawiła się na
balu.
Twarz księcia Joachima nie przypominała arystokratycznie
delikatnych rysów jego ojca. Książę był opalony, jego miłą twarz
zdobiły mądre oczy, z których promieniowała dobroć i radość życia.
Niekiedy oczy te zapalały się swawolnym błyskiem. Jedynie usta, pod
dobrze przyciętym i eleganckim wąsikiem, zdradzały swym kształtem
pokrewieństwo z księciem.
— Daruj, że musiałeś czekać, Joachimie — powiedział książę
uśmiechając się do syna i wskazując mu miejsce.
Sam usiadł naprzeciw. Jego oczy opromienił blask czułości.
Joachim był ukochanym synem księcia. Zapewne dlatego, że
przypominał mu małżonkę, którą książę miłował nade wszystko.
Książę Joachim roześmiał się, a w jego szarych oczach zaigrały
wesołe ogniki.
— Czas mi się nie dłużył, papo. Stałem przy oknie i
przyglądałem się mniej lub bardziej urodziwym mieszkankom
Schwarzenfels. To wcale nie jest nudne zajęcie.
Książę w zamyśleniu potarł brodę.
— Umiesz cieszyć się życiem i czerpać z niego wszystko co
najlepsze. Jednak teraz musimy porozmawiać o sprawach poważnych.
Książę Joachim udał powagę.
— Och, papo, czyżbym znowu coś przeskrobał!?
Ojciec uśmiechnął się.
— Tym razem nie będzie reprymendy.
— Dzięki Bogu — westchnął z ulgą książę.
— Czy mam przypuszczać, że coś przeskrobałeś?
— O nieba, papo, moje sumienie jest tak niewinne jak
nowonarodzonego dziecięcia! Ale tylko niewielu potrafi to dostrzec.
Jest coś takiego w tym dworskim powietrzu, co niszczy każdy przejaw
niewinności i czyni z niej występek.
Książę Egon podniósł dłoń ostrzegawczym gestem.
— Widzę, że jesteś demokratą, Joachimie. Wiedziałem o tym od
dawna. I dworujesz sobie z naszych oficjalistów.
— Ja demokratą, papo? Nie wiem. Czuję jedynie, że udusiłbym
się tu, gdybym nie mógł zaczerpnąć od czasu do czasu świeżego
powietrza. Nie gniewaj się, ojcze, nie chcę sprawić ci przykrości, lecz
tutejsze życie jest dla mnie zbyt monotonne. Tam, w świecie, czuję
świeży powiew, który sprawia, że moje serce bije żywiej. Jestem ci
bardzo wdzięczny, że mogłem odbyć tę podróż, mimo naszych
kłopotów finansowych. Warto było to przeżyć. Jeśli nawet wróciłem
jeszcze bardziej swawolny i beztroski — jakież to ma znaczenie?
Dzięki Bogu, to nie ja jestem następcą tronu. Aleksander spełnia w
tym względzie najwyższe wymagania. A więc nie karć mnie i bądź dla
mnie zawsze łaskawym, wyrozumiałym i pobłażliwym ojcem, nawet
jeśli czasem jestem trochę lekkomyślny.
Oczy księcia nabrały łagodnego wyrazu.
— Jesteś nieodrodnym synem swej matki, Joachimie. Jej radość
życia dodawała mi sił, niestety tylko przez kilka krótkich lat. Jesteś
tak bardzo do niej podobny, że czasem pod wpływem wspomnień
jestem gotów ci ulegać. Twój sposób życia jest mi obcy, jednak
rozumiem cię, bowiem w moich wspomnieniach nadal żywy jest
obraz twej matki.
Książę Joachim chwycił gwałtownie dłoń ojca i gorąco ją
uścisnął.
— Dziękuję ci za to, że pozwalasz mi pozostać sobą — wbrew
wszelkim dworskim zwyczajom.
Książę Egon westchnął i potarł czoło.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin