Hart Jessica - Marsz weselny - Zwykły przypadek.pdf

(365 KB) Pobierz
123213524 UNPDF
Jessica Hart
Zwykły przypadek
ROZDZIAŁ PIERWSZY
- Mamusiu, chodź. Spóźnimy się.
- Idę, idę. - Neli gorączkowo grzebała w torbie, spraw­
dzając, czy wszystko zabrała. Ostatnio zrobiła się zapomi­
nalska, a rano zaspała. Gdyby nie wzięła z sobą kosmetyków,
musiałaby pójść na spotkanie biznesowe nieumalowana, co
w obecnej sytuacji oznaczałoby dla niej katastrofę.
- Mamusiu... - westchnęła Clara.
- Muszę sobie kupić jakąś przyzwoitą torbę - mruknęła Neli.
- W tej niczego nie można znaleźć. Och... - Torba wypadła jej
z rąk, lądując na wycieraczce. Wypadły z niej klucze, przybory
do pisania, chusteczki, grzebień, kosmetyki i drobne monety.
Clara schyliła się, żeby pomóc je pozbierać.
- Mamo, co się z tobą dzieje? - zapytała poważnie, gdy
wyszły na ulicę. Można by pomyśleć, że to ona, dziesięcio­
letnia dziewczynka, jest w tej chwili matką, a Neli marud­
nym dzieckiem. - Jesteś taka roztrzepana. Niedawno zgu­
biłaś klucze, a kiedy przyszłaś odebrać mnie od Charlotty,
pomyliły ci się budynki, chociaż byłaś tam tysiąc razy.
- Drzwi wejściowe mają ten sam kolor... - Neli usiłowała
się bronić, ale w duchu przyznawała rację córeczce. Zazwy­
czaj takie pomyłki się jej nie zdarzały. - W ogóle... bardzo
cię przepraszam. Mam ostatnio masę problemów. Nie zdąży­
łam jeszcze wejść na dobre w tryby mojej nowej pracy.
74
Jessica Hart
Niedawna zmiana stanowiska była bardziej stresująca, niż
Neli to sobie wyobrażała, ale przecież nie ta sprawa miała de­
cydujący wpływ na jej zachowanie. Oto znów intensywnie
zaczęła wspominać P.J. Wszystkiemu winna była Thea, jej
siostra, która przypadkowo natrafiła w internecie na Janey,
jego siostrę. Po co w ogóle zdarzają się takie przypadki, my­
ślała z irytacją. Na diabła odnawiać kontakty ze znajomymi
z lat szkolnych? Przypomina to jedynie sprawy, o których
człowiek starał się zapomnieć.
P.J. należał do przeszłości. Wyjechał do Stanów, a ona po­
została w Londynie. Każde z nich poszło swoją drogą. Nie
myślała już o nim, w każdym razie niezbyt często, czasami
przez całe tygodnie. Teraz jednak powrócił.
- Wiesz, kto przyjechał? - rzuciła entuzjastycznie Thea.
- P.J!
Neli była wstrząśnięta tym, jak mocno ścisnęło się jej ser­
ce na dźwięk jego imienia.
- Janey mówi, że odniósł niesamowity sukces. Ma to coś
wspólnego z elektroniką. Geniusz! Zawsze trochę zadzierał
nosa.
- Nie zadzierał nosa - sprzeciwiła się Neli. - Ludzie tak
mówią, ponieważ był zdolny.
- Szkoda, że się wtedy nie dogadaliście. Jest teraz multi-
milionerem.
P.J. multimilionerem? Neli nie mogła sobie tego wyobra­
zić. W jej pamięci pozostał taki, jakiego kochała - bardzo
młody, trochę nieokrzesany, z tą swoją szczupłą, inteligen­
tną twarzą i niespodziewanie pojawiającym się uśmiechem.
Myśl o nim jak o potężnym magnacie finansowym była
dziwna. Nie pasowała do jej wyobrażeń. Już prędzej widzia­
łaby go jako naukowca niż biznesmena. Ale cóż, nigdy nie
Zwykły przypadek
75
wyobrażała też sobie siebie w roli samotnej, borykającej się
z trudnościami życia matki.
- Janey twierdzi - mówiła dalej Thea - że obecnie nie jest
z nikim związany. Powinnaś się z nim skontaktować.
- Wypadłoby to nadzwyczaj subtelnie, nie sądzisz? - od­
parła sarkastycznie Neli. - Cześć, P.J. Nie kontaktowaliśmy
się przez szesnaście lat, ale obiło mi się o uszy, że jesteś kre-
zusem, więc zastanawiam się, czy nie marzy ci się spotkanie
ze mną.
- Mogłabyś powiedzieć, że właśnie dotarło do ciebie, że wró­
cił do Londynu. Nie trzeba zaraz wspominać o bogactwie.
- No pewnie, i oczywiście P.J. nie domyśli się, że wiem, ja­
ką ma forsę. Taki jest głupi, co?
- Oj, Neli, nie musisz się tak certować. Nie jesteś dla P.J.
pierwszą lepszą znajomą wyciągniętą z lamusa. Bądź co bądź,
byliście zaręczeni.
- Tym gorzej!
- Wstydziłabyś się tak mówić. Tworzyliście zgraną parę.
Niech więc może Janey mu powie, że się rozwiodłaś, i on
skontaktuje się z tobą.
Neli bardzo w to wątpiła. Wprawdzie P.J. potraktował jej
ślub z dużo większą wyrozumiałością, niż na to zasłużyła, ale
nikt nie lubi występować w roli odrzuconego. Zwłaszcza gdy
zarobi krocie i kobiety tylko czekają, by zwrócił na nie uwa­
gę. Wszystkiego najlepszego, pomyślała. Pogratulować suk­
cesu, ale obecnie żyjemy w dwóch różnych światach. Zawra­
canie głowy!
Pochłonięta myślami, nie zauważyła, że pojawiło się zie­
lone światło. Clara dała jej kuksańca.
- Mamusiu, pobudka! Już od rana marzysz o wieczornej
randce?
76
Jessica Hart
Neli westchnęła. Tak intensywnie myślała o P.J., że zupeł­
nie zapomniała o randce w ciemno.
- Byłoby lepiej, żebym w ogóle się nie umawiała - odpo­
wiedziała niechętnie. - Nie wiem, po co się godzę, żebyście
ty i ciocia wrabiały mnie w takie rzeczy.
- Fajnie, gdybyś miała chłopaka.
- Chłopaka? Ależ, kochanie, mam trzydzieści siedem lat.
Jestem na to za stara!
- Wcale nie! Ciocia Thea jest od ciebie tylko trochę młod­
sza, a dopiero co wyszła za mąż.
Kiedy Thea miała trzydzieści cztery lata, poznała Rhysa
i uznała swoje poszukiwania odpowiedniego mężczyzny za
zakończone.
- Czasami człowiek musi poczekać, aż los postawi mu na
drodze właściwą osobę - wyraziła się bardzo dorośle Clara.
Nie po raz pierwszy Neli pomyślała, że byłoby dobrze,
gdyby jej córeczka nie wnikała aż tak głęboko w związki
między dojrzałymi ludźmi. Trudno wyjaśnić pewne zawiło­
ści dziesięciolatce, a Clarę od najwcześniejszego dzieciństwa
fascynowało, dlaczego ludzie zachowują się tak, a nie inaczej.
Jej ojciec odszedł z domu, gdy była maleńka. Neli rozwiodła
się, ale zależało jej na tym, by córka się przekonała, że kobie­
ta i mężczyzna mogą być z sobą szczęśliwi. Głównie dlatego
dała się namówić Thei na serię randek w ciemno, ale jak do­
tąd kończyły się one totalną klapą.
- Prawdę mówiąc, nawet gdy byłam młodą dziewczyną,
poznałam niewielu chłopców - powiedziała. - Wyszłam za
mąż za twojego ojca w wieku dwudziestu jeden lat, a przed­
tem był jedynie... - Umilkła nagle. Nie wiedzieć czemu,
znów wróciła do P.J., choć poprzysięgła sobie go nie wspo­
minać. - Popatrz, jaki fajny piesek - powiedziała szybko.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin