Sniezna przygoda.doc

(2352 KB) Pobierz
„ Śnieżna przygoda”

„ Śnieżna  przygoda”

 

 

 

          Literka A, bardzo znudzona mieszkaniem w Abecadle, wyskoczyła na mały stoliczek. Coś stuknęło, coś furknęło, kiedy spadałam na spodeczek od filiżanki. Zaczęłam powoli przesuwać się w kierunku fotela, wydając przy tym odgłosy szur, szur ,stuk, stuk. Podskoczyłam  i zsunęłam się po miękkim, pluszowym oparciu. Wesoła, pełna werwy podeszłam do drzwi i chwilę wyglądałam przez maleńką szparkę.                                                                                                                                 Wszędzie biało. Chcę wyjść na podwórko i zobaczyć, co tak błyszczy w słońcu. Wychyliłam nóżkę.  Och, jak zimno , brrrrr … . Muszę się ciepło ubrać – pomyślałam. W koszyczku zobaczyłam czerwoną wstążkę. Owinę się nią i zrobię sobie spodenki, a na głowę włożę łupinkę orzecha. Tak ubrana wyszłam na spacer.   Skrzyp , skrzyp,  jaki dziwny dźwięk wydaje śnieg. Spojrzałam  w górę i widzę zaśnieżone drzewo. Lekki wietrzyk poruszał gałęziami. Literka usłyszała trzask i szum. Drzewo uginało się pod puchowym ciężarem. Podrzucałam śniegowe płatki, potem ulepiłam kilka malutkich śnieżek. Rzucałam nimi w środek pnia, przy każdym rzucie słychać było odgłosy: stuk, puk. Zmęczona zabawą rozejrzałam się po okolicy. Na płocie majaczył jakiś żółty kształt. Co to jest?- zastanawiałam się. Mały ptaszek spojrzał na mnie i kiwnął główką.                                                                                   – Pi, pi  jestem sikorką, szukam skórki od słoniny, to mój najlepszy przysmak.                       Pofrunęła na drzewo i więcej jej nie widziałam. Idę dalej: tup, tup. Co jeszcze mogę dziś zobaczyć? – pomyślałam. Słyszę warkot i szum. Zbliżał się do mnie prawdziwy potwór. Jechał szybko, a koła rozpryskiwały brudny śnieg. Twarda grudka uderzyła mnie w główkę i strąciła orzechową czapeczkę. Muszę stąd uciekać – przemknęło mi przez głowę. Najszybciej jak mogłam, sapiąc ze zmęczenia, wspięłam się na schody. Przez dziurkę wślizgnęłam się do cieplutkiej kuchni. Strzepnęłam śnieg z prawej nóżki, lewej nóżki, potem z jednej ręki, drugiej ręki i główki. Przede mną jeszcze długa wyprawa. Po kilku próbach, zdyszana, ostatkiem sił wdrapałam się na stolik. Dobrze, że tak blisko leży książka, wystarczy jeden skok i będę w środku. Zmęczona zabawą na śniegu, szybko położyłam się na swoim miejscu. Przed zaśnięciem mocno ziewnęłam aaaaaa … i pomyślałam – świat jest taki ciekawy, ale książka wcale nie jest gorsza.

                                                                                                               Opracowała: Dorota Kopeć

                                                                                              Przedszkole nr 102

                                                                                           Wrocław 

                                                                                                 

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin