Green Roland - Conan 61 - Conan i wrota demona.txt

(423 KB) Pobierz
ROBERT GREEN
   
   
   
CONAN I WROTA DEMONA
   
Tytu� orygina�u CONAN AT THE DEMON�S GATE
Przek�ad Maciej Pintara

PROLOG
   Pustkowie Pikt�w za panowania
   Conana Drugiego, znanego jako Conn
   
   Nazywam si� Nidaros i jestem synem cz�owieka, kt�ry wola� si� do mnie nie przyznawa�. Zapewne by� szlachetnie urodzonym m�em posiadaj�cym na tyle zasobny trzos i wystarczaj�ce wp�ywy na Dworze, by mnie awansowano. Inaczej s�u�y�bym w szeregach Dziesi�tej Gwardii Rzeki Czarnej, zamiast dowodzi� kompani�.
   Na skraju Pustkowia Pikt�w patrole na wysuni�tych plac�wkach granicznych zawsze oczekuj� nadej�cia wiosny. Piktowie ukryci w swych ojczystych lasach nie stanowi� �atwego celu nawet wtedy, gdy nie trzeba zmaga� si� ze �niegiem i mrozem.
   W sz�stym roku panowania Conna, syna Conana, kr�la Aquilonii, Wielkiego Ksi�cia Poitanii, Protektora Bossonii i posiadacza zbyt wielu innych tytu��w, by was teraz obarcza� t� wiedz�, wiosna nadesz�a wcze�nie. Zdecydowano (kto dok�adnie, tego nie wiem, ale to bez znaczenia), �e mamy rozpocz�� patrole natychmiast.
   Oderwa�em oczy od nieba i spojrza�em na pos�a�ca (oficera elitarnej jednostki Czarnych Dragon�w, przybocznej gwardii kr�lewskiej), po czym zn�w podnios�em wzrok ku chmurom.
   � Natychmiast?
   � Natychmiast.
   � Ziemia nie wysch�a jeszcze na tyle, by mogli st�pa� po niej �o�nierze.
   � Ale Piktom to nie przeszkadza. Ju� napadaj� na farmy wzd�u� Srebrnego Dop�ywu.
   W duchu �yczy�em sobie, �eby demony porwa�y na kraj �wiata Srebrny Dop�yw i wszystkich �yj�cych tam poita�skich kolonist�w. Nie chcia�o mi si� wierzy�, �e ca�a Poitania jest tak przeludniona, by kto� przy zdrowych zmys�ach musia� przenosi� si� na tereny, gdzie Piktowie mog� mu kt�rego� wieczoru naplu� do zupy.
   Pos�aniec zdawa� si� czyta� w moich my�lach. Klepn�� piecz�� zdobi�c� pergamin. Nie w�tpi�em w to, �e dokument jest prawdziwy, ale mia�em w�tpliwo�ci, czy jego autor jest w pe�ni w�adz umys�owych.
   � Rozkaz to rozkaz � powiedzia�em. � Ale nawet wszyscy genera�owie w dziesi�ciu kr�lestwach razem wzi�ci nie zmieni� faktu, �e ziemia jest mokra. Bosonodzy Piktowie potrafi� dotrze� tam, gdzie obuci �o�nierze w pe�nym rynsztunku zapadn� si� po czubek g�owy.
   � Rozkazy nie m�wi�, jak maj� by� wyposa�one patrole � odpar� oficer. � Ani jak daleko maj� zaj��.
   Rozdziawi�em usta. Czarny Dragon maj�cy olej w g�owie stanowi� taki sam cud natury, jak dwug�owe ciel� albo dziecko z jednym ptasim skrzyd�em zamiast r�ki. Wzruszy� ramionami i u�miechn�� si�.
   � Mam krewniak�w, kt�rzy walczyli z Piktami w czasach, gdy Conan Wielki dowodzi� na granicy � rzek�. � Przy ogniskach opowiadali mi r�ne historie i nie wszystkie zd��y�em zapomnie�.
   � I ja nie zapomnia�em, co spotka�o przyjaci�, kt�rzy szukali suchego gruntu i wpadli w zasadzki Pikt�w � odrzek�em. Doda�em kilka szczeg��w, spodziewaj�c si�, �e Dragon zblednie i poprosi o wybaczenie. Od czas�w wojen toczonych w pierwszych latach panowania Conana, Czarni Dragoni zazwyczaj trzymali si� w pobli�u pa�acu. Niewielu z nich w wieku mego rozm�wcy (a musia� liczy� oko�o trzydziestu wiosen, zatem dziesi�� mniej ode mnie) zdoby�o do�wiadczenie na polu bitwy.
   Zamiast tego skin�� g�ow�.
   � Nigdy nie pos�dza�em mych krewnych o to, �e k�amali. Ale co innego s�ucha� opowie�ci, a co innego zobaczy� co� na w�asne oczy. � Zmarszczy� czo�o. � Ostatnim celem mojej podr�y jest teraz nast�pny fort. Je�li nie wyruszycie do mego powrotu, czy b�d� m�g� przy��czy� si� do was?
   � Skoro sam sobie jeste� panem� � zacz��em.
   � Jestem.
   Nie przesz�oby mi przez gard�o, �e podejrzewam, i� przys�a� go tu na przeszpiegi kto� wysoki rang�, mo�e nawet kto� na Dworze. Ani te� nie mia�em wielkiej ochoty wyg�asza� takiego zarzutu. Ufa�em moim ludziom (w po�owie Bosso�czykom, w po�owie najlepszym najemnikom z Gunderlandii) i moim sier�antom, jak sobie samemu.
   Tylko pech m�g� sprawi�, �e do mocodawcy tego go�cia dotr� nieprzychylne meldunki. A gdyby spotka�o nas co� z�ego, nikt nie wr�ci�by �ywy z tutejszej g�uszy.
   Co wi�cej, ten cz�owiek wydawa� si� wart przyj�cia w nasze szeregi. S�dz�c po jego wzro�cie i szerokich barach, m�g� by� czystej krwi Gunderlandczykiem lub nawet Cymmerianinem. Nie by�em w stanie dostrzec jego w�os�w ukrytych pod przemoczonym od deszczu kapturem ani koloru oczu. Lampa w moim sza�asie rzuca�a zbyt nik�e �wiat�o.
   Jednak mocno pleciona kolczuga na napi�stkach przybysza wygl�da�a na solidn�, a miecz i sztylet u pasa te� nie sprawia�y wra�enia paradnych, lecz przydatnych w boju. Odzie� je�d�ca nosi�a �lady d�ugiej podr�y, mo�e i potyczek. To wszystko nie uchroni�oby go przed strza�� Pikta, gdyby opu�ci�o go szcz�cie, ale te� �wiadczy�o o tym, �e nie tylko na nie liczy. Taki cz�owiek zd��y� ju� odebra� pierwsz� lekcj� wojennego rzemios�a na Pograniczu i z czasem m�g� si� nauczy� wi�cej.
   � B�dziesz tu mile widziany, ale musisz si� pospieszy�. Je�li szybko wyruszymy, mo�e uda nam si� pochwyci� jak�� grup� my�liwych poluj�cych w tych lasach. �aden Pikt nie stanowi �atwej zdobyczy, lecz taki z pustym �o��dkiem pr�dzej wpadnie nam w r�ce.
   Doko�czyli�my wino, wznosz�c toast za bezpieczn� podr� mego go�cia i za udane �owy po jego szcz�liwym powrocie do nas. M�j drugi sier�ant odprowadzi� pos�a�ca do konia, a pierwszy i trzeci wezwali ludzi pod bro�.
   
   Ciemne, burzowe chmury gromadzi�y si� na zachodzie tego ranka, gdy wreszcie natkn�li�my si� na Pikt�w, albo to oni natkn�li si� na nas.
   Spotkanie nast�pi�o w nie najdogodniejszej dla nas chwili, gdy� w sile dwudziestu ludzi w�a�nie maszerowali�my uzupe�ni� zapasy wody. Prowadzi�em oddzia�, bo akurat wypad�a moja kolej, a Sarabos z Czarnych Dragon�w przy��czy� si� do nas dlatego, �e chcia�. Nie �yczy�em sobie, by dwaj dow�dcy jednocze�nie oddalali si� od obozu, ale w ko�cu Sarabos nie mia� u nas �adnego stopnia.
   Jednak gdy uderzyli Piktowie, moi ludzie bez szemrania s�uchali jego rozkaz�w. Wrogowie natarli tu� po tym, jak wybrali�my miejsce na nast�pny post�j. Mieli�my zatrzyma� si� na kawa�ku otwartej przestrzeni u st�p skalistego wzg�rza.
   Wypadli na nas z lasu, wyj�c tak, �e mogliby obudzi� umar�ego albo wp�dzi� do grobu �ywych. Towarzyszy� im grad strza� i w��czni. Wiedz�c, �e nasze �uki maj� taki sam zasi�g jak ich, zdo�ali nas podej�� pod os�on� maskuj�cych ich drzew. Zrobili to tak cicho, jak to potrafi� tylko oni albo poluj�ce koty.
   Nasi �ucznicy zd��yli wystrzeli� ledwo raz, kiedy tamci wypu�cili pi�ciokrotnie wi�cej strza�. Piktowie wci�� woleli u�ywa� grot�w z krzemienia, ale spr�bujcie przekona� trafionego tak� strza��, �e to dziecinna zabawka. To, �e niewiele ucierpieli�my, zawdzi�czali�my raczej naszym zbrojom ni� marnej jako�ci broni Pikt�w. Natar�y na nas dwa r�ne klany i, jak to zwykle bywa w takich przypadkach, tu� po pierwszym ataku nast�pi� drugi. Znaj�c ich zwyczaje, zostali�my ostrze�eni i unikn�li�my okr��enia. Pu�cili�my si� biegiem ku temu otwartemu skrawkowi ziemi u podn�a wzniesienia. Wydawa� si� jedynym miejscem na sformowanie obrony.
   Nasze �uki przetrzebi�y nieco szeregi pierwszego klanu. Mieli w�r�d swoich zabitych i rannych. Padali w konwulsjach po�r�d paproci i zmursza�ych pni. Przedzieraj�c si� przez g�stwin�, stracili�my jednego cz�owieka. Towarzysze ponie�li go dalej. Pokonali�my kilkaset krok�w bez nast�pnych ofiar.
   Drugi klan przypu�ci� szturm niemal natychmiast. Tym razem nie zasypa� nas strza�ami, lecz uderzy� z bliska, wynurzywszy si� z ukrycia. Jak wi�kszo�� Pikt�w, ci r�wnie� mieli pi�ra i tatua�e. Ich cia�a okrywa�y jedynie przepaski, barwy wojenne i niewiele wi�cej. Ale jak na m�j gust, stanowczo zbyt wielu wymachiwa�o metalowymi mieczami i no�ami. Cz�� broni by�a zdobyczna, lecz posiadali r�wnie� �mierciono�ne narz�dzia w�asnego wyrobu, sporz�dzone z br�zu i miedzi.
   Nie wiem, jak d�ugo trwa�a bitwa. Walczy�em mieczem i buzdyganem o kr�tkiej r�koje�ci. Chroni�a mnie solidna aquilo�ska kolczuga i zingaryjski he�m. Ten rynsztunek dobrze mi si� przys�u�y�. Wielu zgin�o z mojej r�ki i tylko dwukrotnie zosta�em dra�ni�ty przez wrog�w.
   Inni mieli mniej szcz�cia. Sze�ciu naszych straci�o w potyczce �ycie lub zosta�o rannych. Starcie zako�czy�o si� korzystnie dla nas, gdy� zwyczajem Pikt�w dwa atakuj�ce klany nie uzgodni�y planu bitwy. Wi�kszo�� wodz�w tego plemienia pr�dzej poda�aby na st� gulasz z w�asnych syn�w, ni� przyj�aby rozkazy od innego wodza.
   Tote� nie znalaz� si� nikt, kto m�g�by rozkaza� pierwszemu klanowi, by jego �ucznicy powstrzymali si� od wypuszczania strza�, � dop�ki drugi klan nie odst�pi od nas. Pierwszy klan zn�w zacz�� strzela� i strza�y spad�y zar�wno na wrog�w, jak i przyjaci�. Wi�kszo�� przeciwnik�w chroni�a zbroja, cho� jeden z Gunderlandczyk�w zgin�� ze strza�� w oku. Natomiast przyjaciele byli przewa�nie nadzy, wi�c ca�e zast�py Pikt�w pad�y, wyj�c lub j�cz�c z piktyjskimi strza�ami tkwi�cymi w ich gard�ach.
   Sarabos skoczy� w sam �rodek tej bratob�jczej rzezi z mieczem w jednej d�oni i d�ugim sztyletem w drugiej. Widzia�em, jak �ci�� g�ow� jednemu Piktowi, rozp�ata� cia�o drugiemu i odr�ba� rami� trzeciemu. Czwartemu z�ama� nog�, kopi�c go jak w�ciek�y mu�. Porusza� si� pewnie i zadawa� ciosy p�ynnymi ruchami, a wok� niego r�s� kr�g zabitych lub �miertelnie rannych.
   W ko�cu wsun�� miecz do pochwy, pochwyci� le��cego Gunderlandczyka jak m�ynarz podnosz�cy worek ziarna i wskaza� pobliskie ska�y.
   � Chyba s�ysza�em tw�j rozkaz, �e mamy wycofa� si� tamt�dy � zagadn�� do mnie. � W parowie na po�udnie st�d widz� przynajmniej jedn� jaskini� � wyci�gn�� przed siebie rami� poplamione krwi�.
   Mia� lepszy wzrok ni� ja, ale do jego uszu nie m�g� dotrze� taki rozkaz, bo go nie wyda�em. Podzi�kowa�em mu skinieniem g�owy za to, �e podtrzyma� m�j autorytet w�r�d naszych ocala�ych ludzi. Do��czy�em do tylnych stra�y, a Sarabos ze swym �adunkiem ruszy� przodem w g�r� zbocza.
   Planowa�em dotarcie na szczyt wzg�rza i zapalenie tam pochodni dymnych....
Zgłoś jeśli naruszono regulamin