Danielle Steel - Łaska losu.pdf

(958 KB) Pobierz
DANIELLE STEEL
DANIELLE STEEL
ŁASKA LOSU
Danielle Steel jest pisarką, której książki czyta cały świat. Opublikowała ponad
pięćdziesiąt powieści w nakładzie 300 milionów egzemplarzy. Każda z nich trafiła na listy
bestsellerów. W Polsce ukazały się m.in. Tata, Kalejdoskop, Sekrety, Kochanie, Wszystko, co
najlepsze. Żądza przygód. Zmiany, Album rodzinny, Dom Thurstonów, Gwiazda, Palomino,
Pora namiętności. Przeprawy, Raz w życiu. Pięć dni w Paryżu. Skrzydła, Jak grom z nieba.
Nadzieja, Rosyjska baletnica. Skok w nieznane. Wiele z nich zostało przeniesionych na ekran.
Pomysły do swych powieści Danielle Steel czerpie z życia. Na kartach jej książek
czytelniczki znajdują optymizm, wiarę w człowieka, bogactwo obserwacji psychologicznych,
i to, co najcenniejsze - świat trwałych wartości.
Tego samego dnia, w różnych częściach USA, brały ślub trzy pary. Dianę Goode,
wychodząc za Andrew Douglasa, pragnęła jak najszybciej zostać matką. Niestety, badania
lekarskie wykazały u niej bezpłodność. Wtedy zdecydowała się na adopcję dziewczynki.
Charlie Winwood, wychowanek domu dziecka, marzył o założeniu szczęśliwej, wielodzietnej
rodziny. Jego żona nie podzielała tych planów, jej celem była kariera filmowa. Rzutka
prawniczka, Pilar Graham, dopiero gdy przekroczyła czterdziestkę i poślubiła swojego
wieloletniego przyjaciela, zdecydowała się na dziecko. Dla kobiety w jej wieku nie było to
łatwe. Przez pryzmat życia tych trzech małżeństw Danielle Steel ukazuje, w jakim trudzie
dochodzi się do upragnionego szczęścia. Wzrusza nas radościami i smutkami, sukcesami i
porażkami ludzi, którzy wytrwale zdążają do wymarzonego celu.
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Wymarzony cud, maleńki cud nadziei ten dar szczególny nieba najmniejsze z
wszystkich marzeń, miłości wielkiej trzeba by zegar tykać zaczął, jak wielki ból rozstania jak
mroczny żal po stracie jak jęk, co serce rani a potem znów od nowa liczenie na łut szczęścia
na nowy uśmiech losu że uda się utrzymać wbrew wszystkim przeciwnościom dopóki sił
wystarczy wykrzyczeć w twarz ciemnościom tęsknotę aż do nieba i szeptać coraz ciszej, bo
długo czekać trzeba aż dobry duch usłyszy i ześle ciemną nocą gdy ledwo śmiesz oddychać
drobniutkie wnet paluszki twój rękaw będą chwytać i w sercu płynne złoto, bo nie jest wciąż
za późno podziwiać cud stworzenia wśród niespokojnych szeptów i krzyków udręczenia, aż
wreszcie w mych ramionach istotka kwili mała, o, chwilo upragniona, bodajbyś wiecznie
trwała.
Dzień był upalny i bezwietrzny, a niebo błękitne i bezchmurne, gdy Diana Goode
wraz z ojcem wysiadali z eleganckiego samochodu. Pod kremową mgiełką welonu łagodniały
jej ostre rysy, a ciężka, atłasowa suknia szeleściła, gdy kierowca pomagał pannie młodej
uporządkować fałdy. Diana obdarzyła promiennym uśmiechem ojca i na chwilę przymknęła
oczy, aby zachować w pamięci najdrobniejsze szczegóły tego dnia. Jeszcze nigdy w życiu nie
była tak szczęśliwa. Wszystko udało się nad podziw.
- Wyglądasz cudownie! - pochwalił ojciec przed wejściem do kościoła pod
wezwaniem Wszystkich Świętych w Pasadenie. Matka, siostry, ich mężowie i dzieci
przyjechali wcześniej. Diana urodziła się jako średnia córka, a więc usilnie starała się
osiągnąć więcej niż siostry. Kochała je nad życie, ale wciąż uważała, że musi je w czymś
przewyższyć, choć wcale nie ustawiły poprzeczki zbyt wysoko.
Najstarsza siostra, Gayle, wybrała się na studia medyczne, ale już na kursie
przygotowawczym poznała swego przyszłego męża. Wzięła z nim ślub w czerwcu i prawie
natychmiast zaszła w ciążę. W wieku dwudziestu dziewięciu lat była już matką trzech
uroczych córeczek. Starsza od Diany o dwa lata, zawsze w jakiś sposób z nią rywalizowała,
choć obie różniły się diametralnie.
Gayle nigdy nie żałowała, że nie zrobiła kariery jako lekarka. Jej szczęśliwe
małżeństwo i macierzyństwo w pełni ją satysfakcjonowało, a zajęcia domowe wręcz
uwielbiała. Jako kobieta inteligentna i zawsze dobrze poinformowana, świetnie nadawała się
na żonę lekarza ginekologa, gdyż z wyrozumiałością odnosiła się do jego nienormowanych
godzin pracy. Kilka tygodni temu Gayle zwierzyła się Dianie, że planują przynajmniej jeszcze
jedno dziecko, bo Jack marzył o chłopcu. Całe życie Gayle kręciło się wokół męża, dzieci i
domu. Kariera zawodowa zupełnie jej nie pociągała, inaczej niż jej dwie siostry.
Dużo więcej łączyło Dianę z młodszą siostrą, Samantą. Sam zawsze odznaczała się
ambicją, przebojowością i dążeniem do obracania się w wielkim świecie. W ciągu dwóch
pierwszych lat małżeństwa usiłowała za wszelką cenę łączyć pracę zawodową z
prowadzeniem domu, ale gdy w trzynaście miesięcy po pierwszym dziecku urodziło się
drugie - uznała, że po prostu nie da rady. Zdecydowała się zrezygnować z pracy w galerii
sztuki w Los Angeles, co bardzo ucieszyło jej męża. Jednak już po kilku miesiącach siedzenia
w domu poczuła się sfrustrowana, tym bardziej że Seamus, jej mąż, zdobywał tymczasem
coraz większy rozgłos jako artysta malarz.
Próbowała wykonywać projekty na zlecenie, ale przy dwójce tak małych dzieci i
braku jakiejkolwiek pomocy nawet to okazało się niemożliwe. Właściwie była szczęśliwa w
małżeństwie z Seamusem, a jej synek i córeczka - para rozkosznych, pucołowatych
cherubinków - wzbudzali ogólny zachwyt, ale czasami zazdrościła Dianie jej pozycji
zawodowej w „dorosłym” świecie, jak to nazywała.
Natomiast Dianie życie sióstr wydawało się bardzo ustabilizowane. W wieku
dwudziestu pięciu i dwudziestu ośmiu lat osiągnęły chyba to, czego chciały. Samanta czuła
się swobodnie w sferach artystycznych, Gayle realizowała się w pełni jako żona lekarza.
Diana jednak zawsze pragnęła czegoś więcej. Studiowała w Stanfordzie, ale trzeci rok
zaliczyła w Paryżu, na Sorbonie. Wróciła tam potem jeszcze raz, po dyplomie. Wynajęła
urocze mieszkanko przy rue de Grenelle, na lewym brzegu Sekwany i przez jakiś czas
myślała poważnie o pozostaniu we Francji. Przepracowała półtora roku w redakcji „Paris-
Matcha”, ale dłużej nie wytrzymała, bo stęskniła się za domem, rodziną i - o dziwo -
siostrami! Gayle urodziła akurat trzecie dziecko, a Samanta spodziewała się pierwszego, więc
Diana chciała w takiej chwili być przy nich.
Po powrocie jednak czuła się rozdarta wewnętrznie i przez pierwsze miesiące cierpiała
męki, bo nie mogła się zdecydować, czy lepiej zostać w Stanach, czy wrócić do Francji. Może
nie po winna była w ogóle stamtąd wyjeżdżać?
Jednak, mimo niewątpliwych zalet Paryża, także w Los Angeles można było wieść
ciekawe życie. Udało się jej od razu otrzymać posadę starszego redaktora w piśmie „Todays
Home”, które dopiero co weszło na rynek czytelniczy, a więc roztaczały się przed nią
wspaniałe perspektywy. Miała dobrą płacę, sympatycznych kolegów i luksusowo urządzony
gabinet. Całymi miesiącami poszukiwała sensacji, angażowała fotoreporterów, redagowała
artykuły lub opisywała ciekawie urządzone i usytuowane domy. Co jakiś czas zaglądała do
Paryża lub Londynu, ale potrafiła także wydawać specjalne numery poświęcone, na przykład;
Zgłoś jeśli naruszono regulamin