Rozdział 43. Przypadki się zdarzają... albo i nie! Bella: ”Bella” - szepnął Edward głośno patrząc na mnie z boku. Jego niewiarygodnie słodki zapach owionął moją twarz. Jego usta zbliżały się coraz szybciej, dzieliły je ode mnie już tylko milimetry. - Bella! Wstawaj do cholery! - szarpnęła mną Alice, a jej dźwięczny głos przywrócił mnie do rzeczywistości. - Edward? - wymamrotałam zaspana, co doprowadziło moją współlokatorkę do napadu śmiechu. - Nie, ale może jego siostra ci wystarczy? Zaskoczona zrzuciłam z głowy kołdrę i podniosłam się. Czemu miałam tak komiczny sen? Nagle wszystko stało się jasne. Edward. Pocałunek. Oho. - Alice, znajdź mi jakieś ciuchy, ja idę pod prysznic! - poprosiłam, a Alice wesoło pokiwała głową. Weszłam do kabiny i odkręciłam ciepłą wodę. Jeśli myślałam, że gorąca woda rozwiąże moje wewnętrzne wątpliwości... cóż, byłam w błędzie. Zamknęłam oczy, prawie zasypiając na stojąco. Minęła chyba wieczność zanim w końcu wyszłam spod prysznica, wreszcie czując się w miarę dobudzona. Pobiegłam do pokoju, zobaczyć co przygotowała mi Alice. Strój był uroczy, jednocześnie seksowny i w moim stylu – beżowy, zabawny top, gdzieniegdzie miał kilka wycięć idealnie pasujących do wielkich guzików znajdujących się na samym środku. Do kompletu założyłam jeszcze białe rurki. - Dziękuję kochana! - odwróciłam się do Alice i cmoknęłam ją w policzek. Ona sama miała na sobie żółtą spódniczkę, a pod nią założyła jasnoniebieskie dżinsy. Robiłam się coraz bardziej nerwowa na samą myśl o dzisiejszym spotkaniu z Edwardem. - Idziesz? - spytała Alice, ciągnąc mnie za rękaw. - Tak. - wróciłam do rzeczywistości. - Bella? Jak to właściwie było wczoraj z Edwardem? - spytała moja przyjaciółka z szelmowskim uśmiechem. - Nie wierzę, że jeszcze tego nie wiesz. Co jak co, ale jeśli nie wyszłaby ci kariera tancerki to na pewno przyjęliby cię do jakiejś agencji wywiadowczej. - westchnęłam trochę wkurzona, ale patrząc w błyszczące oczy Alice od razu zapomniałam o moim zdenerwowaniu. - Edward powiedział mi wczoraj co nieco. - zachichotała, a ja oczywiście oblałam się szkarłatnym rumieńcem. - Więc? - drążyła dalej temat. Zaczęłam nerwowo bawić się kosmykami swoich włosów. - Ja... całowałam się z twoim bratem. - wyszeptałam. - Przypuszczam, że jednak udało wam się też trochę porozmawiać? - kolejna porcja chichotu wydobyła się z gardła Alice. Co ona sobie właściwie myślała? Czyżby zamieniała się w Emmetta? Poczucie humoru zaczynali mieć identyczne. - Chodzi o Jamesa, prawda? - spytała już spokojnie, a ja skinęłam potakująco. Alice przytuliła mnie tak mocno, że ledwie udało mi się utrzymać równowagę. - Edwardowi możesz zaufać! Już dawno nie widziałam go takiego! - moja przyjaciółka chyba właśnie próbowała wyswatać mnie ze swoim bratem. - Takiego? To znaczy jakiego? - dociekałam. Alice szukała w pamięci odpowiedniego słowa. - Takiego... zakochanego. - zakończyła z szerokim uśmiechem. Wywróciłam tylko oczami i pociągnęłam ją dalej. Gdyby Edward naprawdę tak o mnie myślał... Czułam, że Alice bynajmniej nie dostała odpowiedzi na wszystkie swoje pytania, ale dziś pierwszą lekcje miałyśmy osobno. Znużona zawlokłam się do sali filozoficznej i cały czas próbowałam wymyślić, co chce powiedzieć Edwardowi. Może powinnam porozmawiać z nim o moich uczuciach... Super pomysł Bello! A co właściwie czujesz? - skarciłam się wewnętrznie i usiadłam na krześle. Klasa powoli zapełniała się uczniami. Po mojej prawej stronie siedział Mike, niestety. Miejsce po lewej było puste. - Cześć Bella! - przywitał się szeroko uśmiechnięty. - Cześć. - entuzjazm aż ze mnie tryskał, zaczęłam rozpakowywać swoje szkolne rzeczy. Czułam, że Mike chciałby jakoś pogłębić nasze przywitania, ale ja nie miałam na to ani krztyny ochoty i dzięki Bogu w tym momencie do sali wszedł pan Chelsey. - Dzień dobry! - zagrzmiał swoim tubalnym głosem do całej klasy, ale odpowiedziało mu tylko parę wymruczanych „bry”, co jednak go nie zniechęciło. Pomimo swoich sześćdziesięciu lat dalej był entuzjastyczny. Jak można być tak długo nauczycielem i dalej mieć w sobie takie pokłady wiary w uczniów? Kto to wie... - Jak pewnie wszyscy już wiecie, dołączy dziś do nas nowa uczennica. - zaczął nasz nauczyciel i momentalnie uwaga całej klasy skupiła się na nim. Skinął na kogoś, kto stał za drzwiami. Dziewczyna z długimi, brązowymi włosami i bardzo zgrabna figurą weszła do sali. Była ładna, na pewno więcej niż zwyczajna. - Cześć, jestem Angela Weber. - sama się przedstawiła, nie czekając aż zrobi to nauczyciel. - Dobrze... proszę usiądź obok panny Swan. - powiedział pan Chelsey wskazując na wolne miejsce obok mnie. Nie był to dla mnie żaden problem, dziewczyna wyglądała na całkiem miłą. Zajęła swoje miejsce, podczas kiedy wszyscy uczniowie bacznie się jej przyglądali. - Cześć, jestem Bella. - przedstawiłam się głośno, a Angela uśmiechnęła się do mnie przyjaźnie. - Cześć. I tyle było z naszej rozmowy, bo musiałyśmy jednak zacząć słuchać słów nauczyciela. Była całkiem przyjemną partnerką jeśli chodzi o siedzenie w jednej ławce, nie paplała non stop, tak jak Mike, a już na pewno nie rzucała mi tylu irytujących spojrzeń co on. Kiedy zadzwonił dzwonek, podniosłam się z krzesła. - Może odprowadzę cię do następnej klasy? - spytałam wesoło, a Angela kiwnęła głową z wyrazem wdzięczności w oczach. Angela to ostatnio dość popularne imię. Była Edwarda też się tak nazywała. - Właściwie to ja też jestem tu nowa. - zaczęłam rozmowę. - Co tańczysz? - zapytała z niekłamaną ciekawością. - Hip hop. Jako jedyna dziewczyna. - skrzywiłam się, co sprawiło, że Angela się roześmiała. - Już nie. Ja też tańczę hip hop. - wyjaśniła. - Serio? To super! - naprawdę się cieszyłam, bycie jedyną dziewczyną wśród całej grupy chłopaków bywało czasami uciążliwe. Angela tańczy więc hip hop... tak samo jak eks Edwarda... Przypadki się zdarzają. W tym momencie zawibrowała moja komórka. Sms od Edwarda. „Cześć Słoneczko. Jaką masz teraz lekcję? Może zobaczymy się jeszcze przed lunchem? (taką mam nadzieję (; ) Jak nie to spotkamy się przed stołówką? Buziak. Ed” Musiałam wyglądać wyjątkowo idiotycznie ściskając mój telefon z największym uśmiechem, na jaki mogłam sobie pozwolić. Bella! Weź się w garść! Nie jesteście przecież razem! Szybko nacisnęłam „odpowiedz”, a Angela przyglądała mi się z zaciekawieniem. „Hej Ed (: Teraz mam muzykę. Będę czekała przed stołówką. Buziaki. Bella.” Właśnie doszłyśmy pod klasę Angeli. - Powodzenia. - powiedziałam i uśmiechnęłam się do niej pokrzepiająco. Potem odwróciłam się i udałam do swojej sali. Wreszcie wszystkie lekcje się skończyły i przyszedł czas na przerwę obiadową. Oddychałam spokojnie, ale bałam się – pierwsza rozmowa z Edwardem po pocałunku. Skierowałam się do jadalni i ogarnęłam wzrokiem całe pomieszczenie. Stał tam. Oparty o ścianę i patrzący z rozmarzeniem gdzieś ponad moją głową. Wyglądał cudownie. Bello! Nawet gdyby totalnie pijany zataczał się gdzieś na korytarzu i tak uważałabyś, że wygląda cudownie. - przypomniałam sobie i małymi krokami skierowałam się w jego stronę. - Cześć. - powiedziałam cicho. Edward rozejrzał się dokoła i dopiero teraz mnie zauważył. Na jego ustach zagościł ogromny uśmiech. Schylił się i złożył na moim policzku słodkiego buziaka. - Tylko cześć? - szepnął mi do ucha cofając swoja twarz, tak żeby móc spojrzeć na moja twarz. Staliśmy tak naprzeciwko siebie patrząc sobie w oczy. Coraz bardziej w nich tonęłam, serce biło mi coraz szybciej. Edward też chyba nie mógł oderwać ode mnie wzroku i dopiero donośny głos Emmetta przywrócił nas do rzeczywistości. - Cześć gołąbeczki. Moja twarz w jednej sekundzie zmieniła kolor na czerwony, Edward też wydawał się trochę zmieszany, ale po nim nie było tego aż tak widać. - Cześć braciszku. - przywitał się z Emmettm posyłając mu wściekłe spojrzenie, na które ten odpowiedział jedynie jeszcze szerszym uśmiechem. - Nie chcecie usiąść z nami? Przynieśliśmy już dla was tace. - zawołała do nas Alice, westchnęłam głośno. - No to chodźmy. - stwierdził Edward głośno i ku mojemu zdziwieniu wziął mnie za rękę. Niczego sobie nie wyobrażaj, Bello! Nie jesteście razem ani nic z tych rzeczy. Razem przeciskaliśmy się przez grupki pozostałych uczniów, aż w końcu dotarliśmy do naszego stolika. - No nareszcie. - zawołała Rosalie patrząc znacząco na nasze splecione dłonie. Teraz zainteresowali się tym także inni uczniowie i głośno szeptali po katach. Wiedziałam, że Rose i Alice siedzą jak na szpilkach, nie mogąc się doczekać aż podzielę się z nimi wszystkimi, najmniejszymi szczegółami. Zobaczyłam jak Angela wchodzi do stołówki. Wyglądała na trochę zagubioną, pewnie nie wiedziała gdzie powinna usiąść. Edward siedział obok mnie z zamkniętymi oczami i marzycielskim uśmiechem. Był tak blisko, że jego zapach był jedynym, co czułam. Moja dłoń cały czas była spleciona z jego. Delikatnie bładził kciukiem po mojej ręce. Stwierdziłam, że nic się nie stanie, jeśli oprę głowę o jego ramię. Tak robią dobrzy przyjaciele, prawda? Nie byliśmy nikim więcej jak właśnie dobrymi przyjaciółmi! Którzy się całują raz na jakiś czas. Roześmiałam się w duchu. Pomachałam do Angeli wskazując na wolne krzesło obok mnie. Uśmiechnęła się do mnie z ulgą i podeszła do naszego stolika. - Cześć, jestem Angela. - przedstawiła się innym i usiadła. Dopiero teraz dokładniej przyjrzała się naszym sąsiadom. Jej wzrok zatrzymał się na Alice, Edwardzie i Emmecie. Cała trójka wpatrywała się z nią z niedowierzaniem i wściekłością. - Angela! - zasyczał Emmett wściekle. Jeszcze nigdy nie widziałam go tak wkurzonego. Rose, Jasper i ja przypatrywaliśmy się im z niemym pytanie wypisanym na twarzach. Poczułam jak napinają się wszystkie mięśnie Edwarda, ścisnął mocniej moją dłoń. Jego oczy zwróciły się z Angeli na mnie. Widział pytanie w moich oczach i próbował się uśmiechnąć, co nie wyszło mu zbyt dobrze. Spojrzał znów na Angelę. Teraz wszystko stało się jasne. Miała na imię Angela i tańczyła hip hop. Niech to szlag! To jest była dziewczyna Edwarda! Rozdział 44. Chaos uczuciowy na wszystkich frontach. Bella: - Angela? Co ty tu robisz? - spytała jadowitym głosem Alice, patrząc na nią równie jadowitym wzrokiem. Ja sama byłam zbyt skonsternowana, żeby wydusić z siebie choćby jedno słowo. Była Edwarda? To nie zwiastowało niczego dobrego. Teraz chyba też Rose i Jasper zorientowali się kim jest ta nowa osoba siedząca przy naszym stoliku. Angela odwdzięczyła się Alice lodowatym spojrzeniem. - Przeważnie ludzie przyjeżdżają tutaj, żeby tańczyć. Ja też przyjechałam tu, żeby tańczyć. Konkretnie hip hop. - odpowiedziała głosem, który miał jedynie wydawać się znużony i natychmiast z powrotem zainteresowała się leżącą przed nią sałatką. - Aha. - stwierdził zwięźle Emmett i zbyt agresywnie, moim skromnym zdaniem, wbił widelec w swoją porcję obiadu. Siedzący obok mnie Edward jakby się skurczył, wszystkie mięśnie miał napięte, nieruchome, tak jak uścisk jego dłoni, w którym cały czas spoczywała moja ręka. Sama sobie zgotowałam to wszystko. Zachciało mi się być pomocną. Nowa, biedna, zagubiona, naiwna Angela, dlaczegóż by nie zaprosić jej do naszego stolika? Nie dość, że postradałam rozum, to jeszcze wszystkie dobre duszki uciekły ode mnie gdzie pieprz rośnie. - Chcesz wyjść na chwilkę? - spytałam cicho Edwarda patrząc mu w oczy. Czułam, że gdzieś tam w środku toczy ze sobą walkę. Z ulgą skinął głową i wstał. Cały czas trzymając się za ręce wyszliśmy ze stołówki, wydawało mi się, że Edward szukał we mnie oparcia, nie wiedziałam tylko, co to będzie oznaczać. Kiedy chwilę później znaleźliśmy się na świeżym powietrzu, Edward zamknął oczy i westchnął zmartwiony. Nasze dłonie pozostawały złączone, więc ostrożnie zaczęłam gładzić kciukiem jego napiętą skórę. Natychmiast uniósł powieki i spojrzał mi prosto w oczy. Powoli przyłożył nasze ręce do mojego policzka. - Nie tak to wszystko sobie wyobrażałem. - powiedział bardziej do siebie niż do mnie. - Nie zrozum mnie źle, w mojej głowie panuje jedynie lekki bałagan, nigdy nie przypuszczałem, że Angela pojawi się tak nagle. - wyjaśnił szybko, zanim zdążyłam w jakikolwiek inny sposób zinterpretować poprzednie zdanie. Skinęłam niepewnie głową, kiedy na ustach Edwarda zagościł dobrze mi znany, szczery uśmiech. Czy on zdawał sobie sprawę jakie spustoszenie wywołuje ten jego magnetyczny grymas w moim mózgu? - Jak już jesteśmy przy ważnych tematach... - jego uśmiech zrobił się jeszcze szerszy i już wiedziałam co mu chodzi po głowie. Wczoraj. Edward. Pocałunek. Wystarczyło wspomnienie, a moje policzki zapłonęły żywym ogniem. - Chcieliśmy porozmawiać o wczorajszym wieczorze. - doskonale się bawił podziwiając moje zakłopotanie. Przynajmniej jedno z nas miało trochę zabawy. Edward sięgnął po moja wolną rękę i teraz obie mocno trzymał w swoich ogromnych dłoniach. Mój wzrok natychmiast powędrował w kierunku ziemi. Nie mogę być już dłużej tym wspaniałym przykładem idealnego potykania się na prostej, szkolnej podłodze... - Bello, nie mam pojęcia co czujesz, - No! Przynajmniej nie ja jedna! - ale ja nie potrafię już dłużej ignorować moich uczuć do ciebie. - powiedział szczerze. Powoli podniosłam wzrok, tylko po to, żeby zatonąć w jego zielonych tęczówkach. - Ja... ja nie wiem właściwie co czuję, nie wiem jak powinienem opisać, nazwać to uczucie. - i znów nie jestem jedyna. - Ale wiem, że wszystkie odnoszą się do ciebie i czuje się wyśmienicie, kiedy czuję to, co czuję myśląc o tobie. - zakończył marszcząc czoło, zdając sobie sprawę z mało składnej wypowiedzi. Pomimo to doskonale go rozumiałam. - Ja czuję się dokładnie tak samo! - odpowiedziałam. Czułam, że moja twarz dalej ma odcień soku pomidorowego. Wyznawanie czy chociażby analizowanie uczuć zdecydowanie nie leżało w mojej naturze. Edward oparł swoje czoło na moim. - I co teraz zrobimy? - spytał mało zdecydowanym głosem. Wiedziałam, że pytanie nie odnosi się do tej konkretnej chwili, ale do całej sytuacji, w której się znaleźliśmy. Bezradnie wzruszyłam ramionami, Edward chciał chyba coś powiedzieć, ale przerwał nam dźwięk dzwonka, przywracając nas jednocześnie do rzeczywistości. - Porozmawiamy jeszcze potem? - spytał, a jedyne na co było mnie stać to skinięcie głową. Właściwie to nie używałam dziś za często mojego aparatu mowy. - Napiszę ci jeszcze smsa, także odnośnie naszej próby. - stwierdził Edward, całując mnie w pliczek. Chwilę potem biegł już na swoja lekcję. Ja chyba też powinnam zebrać się do drogi. Zmusiłam swoje nogi do poruszenia się. Nie musiałam nawet sprawdzać w planie lekcji jaki przedmiot mnie teraz czeka. Matematyka. Kompletnie pozbawiona entuzjazmu weszłam do klasy i z westchnieniem zajęłam swoje miejsce. Przerabialiśmy teraz dział, którego nazwy nawet nie potrafiłam powtórzyć, więc nawet nie próbowałam przypominać sobie co takiego działo się na ostatniej lekcji. Sala była już prawie pełna, kiedy wkroczyła do niej osoba, o której prawie zapomniałam, osoba, która była odpowiedzialna za chwilowy zanik czynności myślowych Edwarda. Angela. Znudzonym wzrokiem rozejrzała się po klasie, zatrzymując swoje spojrzenie na mnie. Chyba starała się zamienić mnie w kupkę popiołu. Uniosłam tylko wysoko brwi, pytając samą siebie czy ta urocza dziewczyna ma zamiar odstawiać jakąś szopkę. Odwróciła wzrok i zajęła miejsce dość odległe od mojego. Chwilę potem do sali weszła nasza nauczycielka – pani Kenny. Nie koncentrowałam się zbytnio na lekcji i tak nie byłam w stanie tego zrozumieć, liczby zdecydowanie nie należały do grona moich przyjaciół. W pewnym momencie Chris poklepał mnie po ramieniu, zdziwiona odwróciłam się w jego stronę. Bez zbędnych komentarzy podał mi zwinięta kartkę, z ruchu jego warg mogłam wyczytać jedynie: -Od Angeli. Cudownie! Poczta od mojej najlepszej przyjaciółki „Bella! Trzymaj swoje łapy z dala od Edwarda. Widziałam was razem i wiem, że coś między wami jest. Ale ty nic dla niego nie znaczysz. On ciągle kocha mnie, powinnaś to wiedzieć!” W lekkim szoku wpatrywałam się w te koślawe wyrazy. Szybko chwyciłam długopis i napisałam odpowiedź. „Angela! Pozwól decydować Edwardowi co czuje, z kim chce spędzać swój czas i kto co dla niego znaczy.” Podałam kartkę Chrisowi i natychmiast zwróciłam swój wzrok w kierunku tablicy. Naprawdę nie miałam ochoty na „karteczkową” wojnę z Angelą. Nie czekałam nawet na jej reakcję, po dzwonku szybkim krokiem opuściłam klasę – niebezpiecznie jest zbyt długo przebywać w jaskini lwa. Były trzy rzeczy, których byłam całkowicie pewna. Po pierwsze Angela i ja nie zostaniemy serdecznymi przyjaciółkami. Po drugie Angela cały czas miała jakieś plany w stosunku do Edwarda. I po trzecie, za punkt drugi miałam ochotę ukręcić jej łeb!
Rozdział 45. Angela: Edward = mój! Szkoła nie była wcale taka zła. Nowoczesna, całkiem w moim stylu, chociaż uczniowie byli raczej dziecinni. Bez wątpienia fanatycy tańca, ale na pewno nie tak dojrzali jak ja. Rozejrzałam się dokładniej wokół. Sekretarka wyjaśniła mi wszystko, ta Bella też pokazała mi co nieco. Bella. Miła, ładna dziewczyna tańcząca hip hop (ale na pewno nie tak dobrze jak ja). Przyjacielska, to na pewno, ale totalnie naiwna, widać na pierwszy rzut oka. Kiedy minęły już wszystkie przedpołudniowe lekcje, a ja zdążyłam zorientować się co i gdzie znajduje się w szkole, udałam się do stołówki. Całkiem nieźle ją urządzili. Wzięłam tacę i napełniłam ją jedzeniem. Przeczesałam pomieszczenie wzrokiem, szukając odpowiedniego miejsca do siedzenia. Jeden uczeń, Paul, chyba tak miał na imię, uśmiechał się do mnie zachęcająco, ale jak dla mnie był zbyt nudny, więc zignorowałam go. I wtedy zobaczyłam machającą do mnie Bellę. Przywołałam na twarz wyraz ulgi, nie chciałam, żeby wszyscy wiedzieli, że było mi zupełnie obojętne gdzie usiądę, nawet jeśli miałabym siedzieć sama. Jak już wspominałam, jestem dojrzalsza od reszty tej hołoty. Przedstawiłam się szybko i usiadłam. Nagle spostrzegłam jak dokładnie wyglądają przyjaciele Belli... Zatrzymałam swój wzrok na błyszczących, zielonych oczach. Zupełnie niespodziewanie uszło ze mnie całe powietrze, jakby moja płuca przestały istnieć. Edward! Oczywiście! Jak mogłam zapomnieć, że on też się uczy w tej szkole? No tak, nie raczyłam zapamiętać nazwy szkoły, ale powinnam się domyślić, że w Kalifornii jest tylko jedna Akademia Tańca. Od pamiętnego incydentu z Benem nie słyszałam o nim więcej. Wiedziałam tylko, że wyjechał do Akademii Tańca, tak jak jego rodzeństwo. Alice i Emmett siedzieli przy tym samym stoliku z piękną blondynką i jakimś blondynem. Jedynym na co w tym momencie zwracałam uwagę był fakt, że głowa Belli spoczywała na ramieniu Edwarda, a pod stołem mocno ściskali się za ręce. Co to ma znaczyć do jasnej cholery? Edward wymienił mnie na jakąś panienkę lekkich obyczajów? Chociaż wiedziałam, że Edward nie może nikogo kochać tak jak mnie, to wkurzało mnie, że Bella się z nim umawiała! Edward dalej kocha mnie. Nie może być inaczej. Ona nie może się ze mną równać! - Angela! Co ty tu robisz? - spytała mnie Alice, mała, hiperaktywna siostra Edwarda. - Przeważnie ludzie przyjeżdżają tutaj, żeby tańczyć. Ja też przyjechałam tu, żeby tańczyć. Konkretnie hip hop. - odpowiedziałam chłodno patrząc jej odważnie w oczy. Bella wymieniła zdziwione spojrzenia z Edwardem i zdawało się, że zrozumiała o co chodzi. Edward i ta mała zdzira podnieśli się i cały czas trzymając się za ręce wyszli ze stołówki. Czy nikt oprócz mnie nie raczył zauważyć kogo Edward trzymał za rękę?! Cały czas czułam za to lodowate spojrzenia moich sąsiadów. Zupełnie straciłam apetyt, odłożyłam więc swoja tacę. I tak powinien zaraz zadzwonić dzwonek, nie widziałam więc większego sensu w przebywaniu chociaż sekundy dłużej w tym pomieszczeniu. Dość szybko znalazłam klasę, w której miałam mieć matematykę. Tylko przekroczyłam jej próg od razu zobaczyłam parę oczu, które znajdowały się bardzo wysoko na mojej liście wrogów. Najchętniej wydrapałabym jej oczy, żeby tylko nie mogła już więcej patrzeć na Edwarda – na mojego Edwarda! Patrzyła prosto na mnie! Jej oczy błyszczały z gniewu! Nikt oprócz mnie nie ma prawda patrzeć w taki sposób! Jak mam jej to delikatnie dać do zrozumienia? Zajęłam miejsce, rzucając Belli na odchodnym ostrzegawcze spojrzenie. Czekałam spokojnie aż lekcja się zacznie. Nauczycielka tłumaczyła zagadnienie, które ja już dawno przerabiałam. Poza tym matematyka była banalnie prosta. Liczby były logiczne i mało skomplikowane. Wyrwałam czysta kartkę z zeszytu i chwyciłam długopis. Napisałam Belli liścik, żeby wiedziała do kogo należy to terytorium. „Bella! Trzymaj swoje łapy z dala od Edwarda. Widziałam was razem i wiem, że coś między wami jest. Ale ty nic dla niego nie znaczysz. On ciągle kocha mnie, powinnaś to wiedzieć!” Zgięłam kartkę i podałam do przodu, tam gdzie siedziała. Lodowatym wzrokiem wpatrywałam się w jej plecy, szczerze mówiąc zdziwiło mnie to, że się nie odwróciła. Widziałam jak Chris podał jej liścik, rzucając jej przy tym tajemnicze spojrzenie. Nie tylko Edward padał do jej stóp, inni faceci też posyłali jej ukradkowe spojrzenia, tak jakby była jakaś wyjątkowa. Skoncentrowałam się z powrotem na lekcji, mając nadzieję, że Bella weźmie sobie do serca mój liścik – lepiej ze mną nie zaczynać. Bella chyba nie zdawała sobie z tego sprawy, bo po kilku minutach dostałam odpowiedź. „Angela! Pozwól decydować Edwardowi co czuje, z kim chce spędzać swój czas i kto co dla niego znaczy.” Zagotowałam się z wściekłości! Co ona sobie myślała stając na mojej drodze? Czy nie wyraziłam się dostatecznie jasno, że Edward należy do mnie? Edward jest zbyt przystojny i inteligentny dla niej! O wiele lepiej pasuje do mnie! Kiedy zadzwonił dzwonek nie miałam okazji, żeby zatrzymać Bellę, za szybko się ulotniła. Za to moja głowa pełna była pomysłów jak uprzykrzyć tej małej zdzirze życie. Kompletnie zamyślona poczułam jak ktoś mocno łapie mnie za ramię. Odwróciłam się i zobaczyłam kto to taki. Za dużo makijażu, tani, wyzywający strój. Zdecydowanie ktoś, kto ma zbyt duże mniemanie o sobie. - Cześć, jestem Tanya. To moje przyjaciółki – Lauren i Jess. - przedstawiła swoje dwie kopie. Już chciałam odjeść, kiedy jedno ich zdanie mnie zatrzymało. - Chyba nie przepadasz za Bella tak samo jak my. Mam rację? Ogromny uśmiech pojawił się na moich ustach. Te dziewczyny wyglądają na całkiem płytkie i skretyniałe. Znalazłam dokładnie takie uczennice, jakich szukałam, żeby zrobić z życia Belli piekło. Edward powinien się zorientować, że należy do mnie.
pinka15_